Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość smutna mamaaa

czy to depresja poporodowa czy tylko przygnebienie?

Polecane posty

Gość smutna mamaaa

Jestem mama blizniakow, maja trzy miesiace. Do niedawna pomagala mi siostra, przyjechala do mnie na 2,5 miesiaca, ale musiala juz wrocic do naszego rodzinnego miasta, dzieli nas teraz 300 km. Od 2 tygodni jestem z maluchami sama, maz duzo pracuje, nie moze mi pomoc. Mama jest chora, porusza sie na wozku, na jej pomoc nie moge liczyc. Maz jest jedynakiem, a tesciowa nie obchodzi nic oprocz wlasnego biznesu (sklep), rzadko nas odwiedza, nie prosze o pomoc, bo i tak odmowi. A ja juz nie daje rady psychicznie i fizycznie, dzieci placza, chca na rece i jesc w tym samym czasie, nie wyrabiam sie. Stalam sie nerwowa, placze caly czas, nic mnie nie cieszy, nic mi sie nie chce, nie mam sily ani ochoty na zabawe z maluchami, robie tylko to, co musze robic... Mam dosc siedzenia sama z nimi w czterech scianach... Czy to moze byc depresja, czy tylko przygnebienie? Moze rozwijala sie od poczatku i teraz wszystko sie ujawnilo? Prosze, pomozcie, bo zwariuje, juz nie daje rady... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna mamaaa
tak zazdroszcze mamom, ktore umieja sie cieszyc dziecmi, chyba cos ze mna nie tak... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no pięknieee
powiem ci tylko tyle, przyzwyczajaj sie bo bedzie gorzej... na razie masz maluchy ktore sie nie ruszaja, nie pełzaja, nie raczkuja...zobaczysz ze jeszcze dadza ci w kosc..a na razie ciesz sie tym ze przynajmniej nie musisz za nimi latac.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna mamaaa
nie zadalam tego pytania, zeby mnie jeszcze bardziej zdolowano... moje pytanie bylo inne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moze pomyślisz nad opiekunką chociaż na 2-3 godziny dziennie? Jakieś znajome mamy na ploteczki? I polecam psychologa. Jak sie trafi na kogoś dobrego to może dużo pomóc. Czasem samo wyrzucenie z siebie wszystkiego pomaga i wcale nie trzeba jakiś wielkich rad. Powiesz co ci leży na wątrobie i sama zrozumiesz nagle jak sobie z tym radzić, gdzie leży problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ciężko ocenić czy to depresja czy przygnębienie. Ja miałam takie stany po każdym porodzie. Po 1 poradziłam sobie sama, po 2 nałożyło się coś jeszcze i musiałam korzystać z pomocy psychologa. Wiele mądrych rad mi nie udzielił, ale jak wyrzuciłam z siebie wszystko to coś do mnie dotarło, oświeciło mnie i z dnia na dzień było lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no pięknieee
autorko nie pisalam zeby cie zdolowac tylko po to zeby uswiadomic ci ze bedziesz miala jeszcze ciezej niebawem...to rzeczywistosc... za to masz podwojne szczescie wiec uszy do gory...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna mamaaa
nie stac nas na opiekunke a co do tych ploteczek to tez nie ma szans, bo maluchy nie dadza mi posiedziec ani sekundy, trzeba je nosic i to najlepiej obydwoje naraz, brakuje mi drugiej pary rak, ciagle jestem w biegu... mam totalnego dola i wstydze sie, aby ktos mnie ogladal w takim stanie, czasem nie mam czasu nawet wziac prysznica, czekam az maz wroci z pracy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna mamaaa
do no pieknieee no wlasnie, kazdy mi tak mowi, a ja cicho przytakuje, ale nie umiem sie cieszyc tym podwojnym szczesciem, marze aby sie wyspac albo po prostu posiedziec godzinke w spokoju... Niektorzy nie rozumieja, jak mozna narzekac, ze jest ciezko, majac takie slodkie aniolki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale ktoś do pomocy (nie jakaś super niania ) nie kosztuje tak dużo. Powiedzmy 4 zl za godzinę to wyjdzie Wam licząc 2 godziny dziennie jakieś 200 zł miesięcznie. Nie jesteś w stanie tyle poświęcić? Po pierwsze ktoś ci fizycznie pomorze, a po 2 zwyczajnie sobie pogadasz, pobędziesz z "dorosłym człowiekiem". Ktoś popilnuje maluchów a ty sobie weźmiesz prysznic. Ja tam uważam, ze z każdym miesiącem jest tylko lepiej bo dzieci zaczynają obwieszczać swoje potrzeby (najpierw niewerbalnie, potem już werbalnie) docieracie się i jest dużo lżej. Początki są najgorsze. Ty masz jeszcze 2 na raz więc rozumiem, ze ci ciężko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna mamaaa
do kornalkowej mamy ja mam wlasnie taka nadzieje, ze im beda starsze, tym bedzie lepiej, nawet jesli zaczna raczkowac, to juz nie trzeba ich bedzie tyle nosic na rekach, beda umialy sie czyms same zajac, zabawic... pogadam z mezem o tej opiekunce, moze sie znajdzie ktos za takie pieniadze... niedawno kupilismy mieszkanie na kredyt, wiec jest troche krucho ;/ co do psychologa, to moze to nie jest zly pomysl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znajdź złoty środek
Wyjdź z domu, nie musisz ładnie wyglądać. Godzina dziennie dobrze Ci zrobi, gdy tylko mąż jest w domu. Śpij gdy dzieci śpią, bałaganem się nie przejmuj. Gadaj z kim tylko się da, żeby przypilnował twoje maluchy i to od razu 2 osoby, żeby było im łatwiej. Musisz nauczyć się organizować opiekę do nich i znaleźć czas dla siebie, co jest na pewno trudne. Jesteś zmęczona, może masz anemię. Naucz maluchy, że nie musisz ich brać na ręcę, gdy tylko zakwilą, kup leżaczki-bujaczki i po prostu przy nich siedź. Poproś koleżankę o pomoc, kup nosidełka, jedno dziecko zapnij u siebie na brzuchu, drugie dla koleżanki i idźcie razem na spacer! Codziennie! I jak najmniej spędzaj czasu w domu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znajdź złoty środek
Wyjdź z domu, nie musisz ładnie wyglądać. Godzina dziennie dobrze Ci zrobi, gdy tylko mąż jest w domu. Śpij gdy dzieci śpią, bałaganem się nie przejmuj. Gadaj z kim tylko się da, żeby przypilnował twoje maluchy i to od razu 2 osoby, żeby było im łatwiej. Musisz nauczyć się organizować opiekę do nich i znaleźć czas dla siebie, co jest na pewno trudne. Jesteś zmęczona, może masz anemię. Naucz maluchy, że nie musisz ich brać na ręcę, gdy tylko zakwilą, kup leżaczki-bujaczki i po prostu przy nich siedź. Poproś koleżankę o pomoc, kup nosidełka, jedno dziecko zapnij u siebie na brzuchu, drugie dla koleżanki i idźcie razem na spacer! Codziennie! I jak najmniej spędzaj czasu w domu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znajdź złoty środek
Wyjdź z domu, nie musisz ładnie wyglądać. Godzina dziennie dobrze Ci zrobi, gdy tylko mąż jest w domu. Śpij gdy dzieci śpią, bałaganem się nie przejmuj. Gadaj z kim tylko się da, żeby przypilnował twoje maluchy i to od razu 2 osoby, żeby było im łatwiej. Musisz nauczyć się organizować opiekę do nich i znaleźć czas dla siebie, co jest na pewno trudne. Jesteś zmęczona, może masz anemię. Naucz maluchy, że nie musisz ich brać na ręcę, gdy tylko zakwilą, kup leżaczki-bujaczki i po prostu przy nich siedź. Poproś koleżankę o pomoc, kup nosidełka, jedno dziecko zapnij u siebie na brzuchu, drugie dla koleżanki i idźcie razem na spacer! Codziennie! I jak najmniej spędzaj czasu w domu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
smutna mamo nie czekaj tylko wybierz się do tego psychologa,z depresją nie ma żartów.Zdecydowanie popieram też pomysł z opiekunką,chociaż co drugi dzień jakby Cię odciążyła byloby już całkiem inaczej. I nie martw się-to nieprawda że jak zaczną dzieciaki raczkować będzie Ci gorzej-wręcz odwrotnie.Rzadziej będą domagać się jedzenia, za to będą dłużej spać w nocy i właśnie jak zaczną się ruszać Tobie ulży bo będą bardziej zainteresowane poznawaniem otoczenia niż siedzeniem u Ciebie na rękach.Najgorsze początki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna mamaaa
dziewczyny tak wam dziekuje za mile slowa, az mi sie lzej zrobilo... mam nadzieje,ze im beda starsze, tym bedzie lepiej i jakos sie to ulozy...! teraz musze uciekac, bo sie pobudzily (kolejny problem - jedno budzi drugie placzem), jezeli kots cos jeszcze dopisze, to postaram sie przeczytac jutro. pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak się składa, że też jestem mamą Bliźniaków i wiem o czym mówisz..... Nie jest prawdą, że będzie tylko gorzej - będzie znacznie lepiej. Powiem Ci, że taki "haos" u mnie trwał do czasu gdy Dzieci nie skończyły roku. Wcześniej też sobie nie radziłam, sytuacja całkiem podobna do Twojej, tyle że moja Mama nie chora, ale solidnie zapracowana, czasami pomogła, ale to sporadycznie. Teściowa wpadała tylko z kuruazyjnymi wizytami. Przez krótki czas pomagała mi Siostra Chłopa. Moje rady: olej domowe obowiązki, nic się nie stanie gdy nie uprasujesz ubranek Dzieci - wystarczy je odpowiednio rozwiesić, wcześniej lekko naciągając i ściągasz jak spod żelazka. Sprzątanie - też się nic nie stanie jak umyjesz podłogę raz na 2, 3 dni. Czy tam przetrzymasz w zlewozmwaku nacznia dłużej niż 1 dzień. Kurze ścierałam raz na 2,3 tygodnie, itp itd . (pewnie zostanę zjechana ale mam to w d.......... hih, każdy orze jak może w końcu). Postaraj się przespać jak i Dzieci zasypiają.........uwierz mi takie drzemki baaaaaaaaaaaaaaaardzo dużo dają. Ja karmiłam Maluchy butelką od początku. Niepedagogicznie przeniosłam Dzieci do naszego łóżka bardzo szybko, przygotowywałam butelki kładąc się spać , wsadzałam w torbę termiczną i w nocy tylko wyciągałam z niej i karmiłam "na dwie ręce". jednym okiem przysypiając drugim czuwając by zareagować jak się przykrztuszały. Miałam wówczas 10 butelek, po pięć na głowę, dzięki temu nie musiałam co rusz latać myć i wyparzać, "wymieniałam" tylko brudne na czyste i myłam rzadziej. Jeśli chodzi o zabawę to gdy już sobie "wypracowałam" system bym i ja mogła co nieco nabrać sił to również się z nimi zaczęłam bawić........a niebawem Maluszki Ci się same ze sobą zaczną bawić:) Mnie do tego dochodziła jeszcze rehabilitacja, codzienna "ile się dało". Poza tym bardzo dużo dawały mi długie spacery z wózkiem, 2,3 h na dworze to była norma - 2 razy dziennie, ja się dotleniłam, Dzieci również a i się zagadało z Mamami i pośmiało ...... W kwestii porządków, przyznam się bez bicia, że przez pierwszy rok po mieszkaniu mi się walały sterty ubrań.........sporadycznie zmuszałam się do poukładania ich na swoim miejscu, kosz z praniem się wysypywał............i jakoś przeżyłam (tu akurat zdał egzamin system z dużą ilością ciuszków dla Dzieci:)). Zdarzało się że zamiast kąpieli (bo byłam tak wymęczona że pewnie bym zasnęła w wannie) był tylko kilkuminutowy prysznic........by zaoszczędzić czas na sen........ Jednak jak Bliźniaki mi się rozraczkowały to już było z górki. Bo sobie podraczkowały gdzie Im pasowało, później jak zaczęły śmigać na dwóch przez moment było ciężko, ale szybciutko życie zweryfikowało moją nadopiekuńczość. Dzięki temu Maluchy bardzo szybko nauczyły się "bezpiecznie upadać" a teraz to już jest lajcik (mają ponad 3 latka) .......... Ja również często ryczałam, chciałam być we wszystkim dobra, jednak szybko doszłam do wniosku że tak się nie da i - choć przyznam że to oznaka nieradzenia sobie - zweryfikowałam moje podejście do życia. Żyję ja żyją i Dzieci i mają się całkiem nieźle, pomimo urągających matce polce zaniedbań......... BĘDZIE LEPIEJ - z każdym dniem jest lepiej:) sama zobaczysz:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A co do budzenia jednego przez drugie płaczem to SPOKO! z czasem mija:D moje też tak miały, po pewnym czasie jeno drugiemu do ucha się darło i tamto i tak spało:D. Choć teraz to jak jedno wstaje to od razu po pierwsze primo leci do drugiego i budzi:D...........bo bez brata/siorki na nogach to się nie liczy:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co do noszenia to ja sobie radziłam w ten sposób: Kupiłam dwa nosidła - jedno zakładałam na jedno biodro drugie na drugie i śmigałam z dwójką - owszem, wyglądałam jak patafian na wybiegu ale miałam przynajmniej ręce wolne:). No i ja miałam przeprawę kolkową z Córeczką..........gehenna normalnie, ale też przetrwałam - Mała zaczynała ok. 21 kończyła ok 5 rano.........pomocne były owijania brzusia kocem elektrycznym oraz dźwięk suszarki. Choć przez 1,5 miesiąca snu w nocy nie zaznałam..............oj wówczas to ja nie wiedziałam czy to już dzień czy jeszcze noc..............pół biedy jak mogłam spać gdy tylko Małe spały (wówczas olałam dokładnie wszystko, bo dosłownie nawet przy minimalnym zaangażowaniu w prace domowe padałam na ryło.) gorzej było jak (a było to 2,3 razy w tygodniu) czekała mnie wizyta w oddalonym o 100 km szpitalu w celu kontroli rozwoju i innych konsekwencji Ich wcześniactwa, co wiązało się z wyprawami całodziennymi i mnóstwem badań, tak dla mnie jak i dla Dzieci stresujących..........wówczas - jak nigdy nie miałam zwyczaju zasypiania podczas jazdy samochodem - padałam jak tylko samochód ruszył z miejsca.........i spałam całą drogę (na szczęście Małe również:D)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiem o czym piszesz
dzien swira :D przerabialam to, przejdzie jak dzieciaki naucza sie nowych rzeczy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiem o czym piszesz
i nie wierz w bzdury, ze bedzie jeszcze gorzej :) tak moze napisac tylko kobieta, ktora nie wie co to przygnebienie, depresja poporodowa, ktorej dziecko nie wylo godzinami z powodu kolek, ktora nie walczyla ze skaza - latwo jest oceniac zachowanie matki przez pryzmat BRAKU wlasnych problemowu wlasnego dziecka ;) Moja corka miala kolki od rana do wieczora, wysypywalo ja po wszystkim, co ja zjadlam a potem wyciagnela z piersi, miala niedobor zelaza i dlugo nie chciala wcale jesc, wygladalam jak cien cienia... a mi tez chrzanili, ze co narzekam, ze mam piekny czas, duzo czasu dla siebie (taaaa wstawalam o 4 a spac moglam od 20 do 22 i od 2 do 4, potem noszenie, bywalo, ze pierwszy posilek wstajac o 4 rano jadlam dopiero o 23! I powiem ci, ze mam wspaniala dwuletnia corke, z ktorej wychowaniem odkad skonczyla 4 miesiace - z dnia na dzien bylo lepiej i lepiej! Pierwsze 4 miesiace jej zycia to byla istna gehenna. Nigdy wiecej ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w sumie to Ci moge napisac
ze teraz jeszcze nie jest tak zle. Dzieci nie ruszaja sie... Male dziecko maly problem, duze dziecko duzy problem. Niestety to prawda... ale przyzwyczaisz sie jakos, bedzie dobrze ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w sumie to Ci moge napisac
i wcale nie twierdze ze autorka narzeka i przesadza. Bo na pewno tak nie jest... Tyle, ze lepiej nie bedzie niestety... bo jedne problemy znikna, inne sie pojawia... Jedyne rozwiazanie to przywyknac. Innego nie widze :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niestety wiem z doswiadczenia ze lepiej nie bedzie napewno. Zalatw sobie opiekunke na np 1 dzien w tyg zebys mogla troche odpoczac. I przzwyczajaj sie . Ja tez na poczatku czesto plakalam a tera juz sie przyzwyczailam ale powiem Ci ze i tak jest ciezko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja wiem z doświadczenia, że na pewno BĘDZIE lepiej ;)Jak widać - każdy ma inne doświadczenia ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja wiem z doświadczenia, że będzie o wiele lepiej.Każdy ma inne doświadczenia i nie ma sensu pisać, że lepiej nie będzie bo takie podejście do sprawy tylko pogłębi problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość raz jest lepiej raz gorzej
To ja napiszę Ci tak. Mam jedno dziecko, ma 11 miesięcy. Pojawiają się nowe problemy, ale i nowe radości. Po porodzie masakra, wymęczona, a potwór chciał co 2 godziny jeść. Po miesiącu czas jedzenia w nocy wydłużał się do 3 godzin, w kolejnym miesiącu do 3 i 1/2 godziny, w kolejnym do prawie 4, potem do 4 i tak dalej. Ale po 1 miesiącu zagościły u nas kolki - darcie się wniebogłosy od około 20 do 23 (podobno bywa gorzej). No i po 2 miesiącu spanie w dzień było albo na spacerze albo 20-minutówki na rękach. Im starszy tym ze spaniem miał gorzej, do tej pory są z tym problemy, choć ostatnio zaczęłam go przemęczać i kłaść 1 raz dziennie i wreszcie mam na raz wolne nawet 1,5 godziny! Do 6 miesiąca trzeba było nosić, robić głupi miny i ciumkać nad nim. Potem zaczęło się sprawne podnoszenie i siadanie i bardzo szybko próby raczkowania. Miałam więcej luzu. Jak zaczął raczkować sprawnie, czyli okolice 8 miesiąca to zaczął się wspinać po meblach, wszystko chciał dotknąć, wszystko brał do buzi co mu się napatoczyło pod ręce. Zaczęło się z czasem otwieranie szafek, grzebanie w śmieciach, wyciąganie ubrań. Najgorsze jest to, że cały czas ciągnęło go do kuchni i do pieca! Teraz ma 11 miesięcy i już całkiem sprawnie chodzi, dostanie się wszędzie, rozwala zabawki, potyka się o nie, upada co trochę i wygląda jak weteran wojenny. Jest lepiej, mam więcej snu, więcej mogę zrobić, nie rozpieściłam i potrafi się trochę zająć sam sobą. Z drugiej strony jest gorzej, bo zajmuje się sam sobą, ale ja zdzieram gardło - nie wolno, nie ruszaj i ciągle trzeba za nim biegać. Pewnie wkrótce zaczną się inne problemy i tak już do końca życia - zawsze będzie coś "nie tak". Ktoś Ci napisał będzie gorzej, bo będzie, ale z tych samych powodów można też napisać, że będzie lepiej. Ty już się przyzwyczaisz do nowej roli, nauczysz się radzić sobie ze sobą, z dziećmi, poznasz je, znajdziesz sposoby na lepszą organizację i nauczysz się nie przybiegać na każde zawołanie czy płacz, bo zrozumiesz, że ten płacz bywa wymuszany i nauczysz się go rozpoznawać. Olejesz niektóre sprawy związane z domem, przestaniesz dążyć do ideału i ogarniesz wszystko. Rozpisałam się :) Ciekawe czy to przeczytasz. Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna mamaaa
Witajcie, dziekuje za wszystkie komentarze, te podbudowujace "(szczegolnie Tobie przyszla obecna mamo, mamy podobna sytuacje) i te mniej... U mnie niestety coraz gorzej, najbardziej jest mi smutno, kiedy maluchy usmiechaja sie do mnie, a ja nie umiem odwzajemniec usmiechu, ryczec mi sie chce, wczoraj synek moj byl taki smutny i tak zrobilo mi sie go zal, ze musi miec matke, ktora nie potrafi do niego mowic, bawic sie z nim, przytulic... :( W dodatku dzis maz zapowiedzial, ze jednak nie dostanie wolnego w czwartek, a mialam nadzieje, ze choc troche mi pomoze. Nie umiem sie zebrac w sobie, zmotywowac do czegos, nie mam nawet ochoty nalozyc pudru, a obiecywalam sobie, ze bede sie starala o siebie dbac... I nie mam nadziei, ze sie cokolwiek zmieni, skoro piszecie, ze bedzie jeszcze gorzej... Ja sobie nie wyobrazam, jak moze byc jeszcze gorzej... Patrze na te moja maluchy i ciesze sie, ze choc na chwile zasnely, patrze na ich buzki i uswiadamiam sobie, jaka krzywde im robie, przeciez one tak pragna mojej bliskosci, chca na rece, bo chca byc tulone przeze mnie a ja sie na nie o to zloszcze... Tylko ze mam tylko dwie rece

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaraz Cię zjadą
Czy dzieci mają swój pokój i czy możesz w niego zainwestować? Jeśli tak to mam dla Ciebie kilka pomysłów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×