Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zachmurzone niebo

tesciowie w natarciu

Polecane posty

Gość zachmurzone niebo

Czuje sie bezradna i osaczona. do moich tesciow nie mialam zastrzezen, dopoki nie zaszlam w ciaze-tesciowa byla oburzona tym faktem, twierdzila, ze to wpadka-gdy zamieszkalismy razem z narzeczonym, tesciowa poszla do wrozki dowiedziec sie co czeka jej synka i ta jej powiedziala, ze do konca roku zajde w ciaze. tesciowa oczywiscie poinformowala nas o tej rewelacji (swoja droga ma baba tupet-zeby ingerowac w zycie doroslego syna). Nie robilismy sobie nic z jej slow i zaczelismy starac sie o dziecko. Zaszlam w ciaze, powiedzielismy jej o tym a ta na to, ze nas ostrzegala, potem za plecami mojego narzeczonego, zaczela gadac, ze jej syn na pewno jeszcze nie chcial teraz dziecka... potem potoczylo sie lawinowo: -gdy kupila mi cos lepszego do jedzenia, gdy przyjezdzalismy z wizyta jak bylam w ciazy, twierdzila, ze to dla dziecka, nie dla mnie, -tuz przed porodem stwierdzila, ze koniecznie musze z noworodkiem do niej przyjechac chociaz na pierwszy miesiac, bo na pewno nie dam sobie rady-gdy odmowilam, obrazila sie i wygrazala, ze jeszcze przyjde do niej z placzem, -dawala mi mase rad w zwiazku z dzieckiem-bo ona dwojke dzieci wychowala i wie lepiej-byla bardzo niezadowolona, gdy puszczalam to mimo uszu i postepowalam po swojemu, -chciala, bym przywiozla i zostawila jej niespelna dwumiesieczne dziecko na tydzien, -komentowali to, ze moj maz wlacza sie w opieke nad dzieckiem - czynnosci pielegnacyjne, karmienie-bo to przeciez obowiazki wylacznie kobiet (tesc nigdy nie pomagal przy swoich dzieciach, nie spedzal z nimi czasu-po calym tygodniu pracy niedziele spedzal na lezeniu w lozku i ogladaniu telewizji), Mieszkalismy z dala od tesciow az mala skonczyla 11 miesiecy-potem tesc naobiecywal juz mojemu mezowi, ze razem wyremontuja pietro dla nas. sprowadzilismy sie wiec do nich na dawny pokoj mojego meza-i zainwestowalismy nasze oszczednosci w pietro. jednak jeszcze duzo pieniedzy potrzeba. Siedzimy u nich juz rok i jest fatalnie: -tesciowa gotuje obiady dla wszystkich-choc chcialam zebysmy sie wymienialy-jeden dzien ja, drugi ona-ale nie zgodzila sie dajac do zrozumienia, ze ona tu jest pania domu, -tesc zaczal mi sie strasznie wtracac do dziecka, -do mojej mamy jezdze z dzieckiem raz, gora dwa razy w tygodniu-i widze ich niezadowolenie z tego powodu, -nawet babcia mojego meza uwaza, ze za czesto odwiedzam swoich rodzicow. Moj tesc jest czlowiekiem nie znoszacym sprzeciwu i uwaza sie za najmadrzejszego. Pietra nam nie zamierza zapisac, wtraca sie do wszystkiego-co do wyboru technik remontu a nawet fachowcow. do tego traktuje mojego meza jak parobka-maz musi wszystko robic na zawolanie-tesc nie prosi, tylko nakazuje. W tym samym domu mieszka tez na osobnym mieszkaniu siostra meza z rodzina-do nich tesc zlego slowa nie powie, bo oni maja kase-my jestesmy na dorobku, to nami chce rozporzadzac. Moj maz oczywiscie przeciwstawia sie mu czesto-ale wtedy tesciowie obrazaja sie i traktuja nas jak powietrze-tesciowa stoi za tesciem, choc ten ja traktuje jak swoja osobista sluzaca. Dlatego tesciowa, chcac miec choc nad czyms kontrole, wtraca sie w moje sprawy-niby jest slodziutka a ciagle rzuca komentarze-zawsze wybiera te momenty, gdy moj maz nie slyszy badz jest w pracy. Nie wiem, jak wybrnac z tej sytuacji. najgorsze jest, ze mieszkamy teraz w malej wiosce bez perspektyw-do najblizszego miasta jest ponad 50 km, nie ma dojazdu. A na tym zadupiu pracy nie ma-wiele zakladow upadlo lub ledwie przedzie. W miescie mialabym wieksze szanse na prace- na szczescie moj maz ma stala prace, a ja obecnie przebywam na urlopie wychowawczym-platnym-wiec na praktycznie wiele nam starcza. Zamierzam znalezc zatrudnienie po urlopie (moj pracodawca wisi na skraju bankructwa) i mala poslac do przedszkola za rok skonczy 3 lata. tesciowej w zyciu dziecka nie zostawie-nie potrafi sie nim zajac, mala nie lubi z nimi zostawac. Gdy byla taka potrzeba, bo musielismy gdzies jechac, to tesciowa przez caly dzien z dzieckiem na spacer nie wyszla- nie potrafi sie dzieckiem zajac-posylaja je tylko z kata w kat-przynies lalke, a gdzie masz misia? -i kilkakroc dawala do zrozumienia, ze mala jej przeszkadza. Ja od niej nie wymagam opieki nad moim dzieckiem-doskonale daje sobie rade, gdy mieszkalismy osobno, mialam takie same obowiazki domowe, jak ona. Teraz jednak czuje sie jedynie-jako opiekunka do wlasnego dziecka- oni nie licza sie ze mna, musze sie ze wszystkiego tlumaczyc-dlaczego dziecko plakalo, ze akurat w danej chwili mala ma isc na nocnik-bo wiekszosc dnia tesciowej sie nudzi, to wola dziecko do siebie-no chyba, ze mala nie jest im w danej chwili potrzebna albo gdy naprawde potrzebujemy zeby sie dzieckiem chwilowo zajeli-to robia jak by na zlosc. Moja mama nigdy nie dawala mi rad nie pytana, nie wtracala sie, gdy czasem zawozimy dziecko do niej, to bawi sie troche z mala, stara sie ja czyms zajac, a tez ma bardzo duzo innych obowiazkow-zreszta mala wprost przepada za moja mama, nie jest dla niej uciazliwa, za tesciowa mniej-bo atmosfera czesto u tesciow jest straszna-awanturuja sie czesto a mala wyczuwa ze dzieje sie cos zlego. Myslelismy, zeby sie wyprowadzic od nich i znow cos wynajac, ale juz troche pieniedzy zainwestowalismy w remont i byloby szkoda. Moj maz stara sie mnie pocieszac, ze jak juz bedziemy na swoim, to bedziemy miec prywatnosc (bo teraz to nawet do naszego pokoju wchodza bez pukania...), ale ja w to nie wierze, dopoki mieszkanie nie bedzie zapisane na nas, tesc ma nas w garsci-zawsze beda sie wtracac. A obiecywal na poczatku zupelnie co innego-ze gdy zalatwi urzedowe sprawy, to mieszkanie bedzie na nas. Zaczelismy remont, a mieszkanie jak nie bylo nasze, tak nie jest. Fiknac mu nie mozemy, bo on jest zdolny do wszystkiego. Moj maz dopiero teraz to zauwazyl-gdy byl jeszcze kawalerem, nie zwracal na to uwagi-po przyjsciu z pracy albo spal albo wychodzil z domu. Jedyna radosc dla mnie to chwile spedzone razem z mezem i dzieckiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i po co wierzyłas
widziałas co sie moze stac a mimo to sie tam pchałas chyba sie jednak musicie wyprowadzic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość raczej niee
dziewczyno wyprowadzcie sie puki wiecej kasy nie wepchaliscie w ten dom, cale zycie bedzie tak jak piszesz, nigdy to sie nie zmieni. Uciekajcie stamtad gdzies blizej miasta, przeciez niemozliwe jest codziennie dojezdzac 50 km w jedna i 50 w druga... brak jakichkolwiek perspektyw....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pokemonik997
mamusia jest zazdrosna o swojego synusia . . .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Im szybciej się wyprowadzicie tym szybciej staniecie na nogi więc nie zastanawiaj się zbyt długo bo później będzie tylko trudniej. W mieście są żłobki i przedszkola, nie mówiąc o pracy. Wszędzie będzie Wan lepiej. Pomyśl choćby o dziecku, które napewno czuje napiętą sytuacje u teściów i uwierz mi że to nie wyjdzie mu na dobre.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przerażasz mnie dziewczyno! Wiedziałaś jacy są,że ingerują Wasze życie a Ty poszłaś do nich mieszkać :o Mi się to nie mieście w głowie. A teraz cierpisz na własne życzenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie rozumiem cie!raz piszesz z
ze czekacie az wam mieszkanie zapisza a raz ze byscie sie chcieli wyprowadzic!mysle ze toty masz postawe roszczeniowa!!!!zachmurzone niebo Czuje sie bezradna i osaczona.do moich tesciow nie mialam zastrzezen,dopoki nie zaszlam w ciaze-tesciowa byla oburzona tym faktem,twierdzila,ze to wpadka-gdy zamieszkalismy razem z narzeczonym,tesciowa poszla do wrozki dowiedziec sie co czeka jej synka i ta jej powiedziala, ze do konca roku zajde w ciaze.tesciowa oczywiscie poinformowala nas o tej rewelacji (swoja droga ma baba tupet-zeby ingerowac w zycie doroslego syna). Nie robilismy sobie nic z jej slow i zaczelismy starac sie o dziecko. Zaszlam w ciaze,powiedzielismy jej o tym a ta na to,ze nas ostrzegala,potem za plecami mojego narzeczonego,zaczela gadac,ze jej syn na pewno jeszcze nie chcial teraz dziecka. potem potoczylo sie lawinowo: -gdy kupila mi cos lepszego do jedzenia,gdy przyjezdzalismy z wizyta jak bylam w ciazy,twierdzila, ze to dla dziecka,nie dla mnie, -tuz przed porodem stwierdzila,ze koniecznie musze z noworodkiem do niej przyjechac chociaz na pierwszy miesiac, bo na pewno nie dam sobie rady-gdy odmowilam,obrazila sie i wygrazala,ze jeszcze przyjde do niej z placzem, -dawala mi mase rad w zwiazku z dzieckiem-bo ona dwojke dzieci wychowala i wie lepiej-byla bardzo niezadowolona,gdy puszczalam to mimo uszu i postepowalam po swojemu, -chciala,bym przywiozla i zostawila jej niespelna dwumiesieczne dziecko na tydzien, -komentowali to,ze moj maz wlacza sie w opieke nad dzieckiem - czynnosci pielegnacyjne,karmienie-bo to przeciez obowiazki wylacznie kobiet(tesc nigdy nie pomagal przy swoich dzieciach, nie spedzal z nimi czasu-po calym tygodniu pracy niedziele spedzal na lezeniu w lozku i ogladaniu telewizji), Mieszkalismy z dala od tesciow az mala skonczyla 11 miesiecy-potem tesc naobiecywal juz mojemu mezowi,ze razem wyremontuja pietro dla nas.sprowadzilismy sie wiec do nich na dawny pokoj mojego meza-i zainwestowalismy nasze oszczednosci w pietro.jednak jeszcze duzo pieniedzy potrzeba. Siedzimy u nich juz rok i jest fatalnie: -tesciowa gotuje obiady dla wszystkich-choc chcialam zebysmy sie wymienialy-jeden dzien ja,drugi ona-ale nie zgodzila sie dajac do zrozumienia,ze ona tu jest pania domu, -tesc zaczal mi sie strasznie wtracac do dziecka, -do mojej mamy jezdze z dzieckiem raz,gora dwa razy w tygodniu-i widze ich niezadowolenie z tego powodu, -nawet babcia mojego meza uwaza,ze za czesto odwiedzam swoich rodzicow. Moj tesc jest czlowiekiem nie znoszacym sprzeciwu i uwaza sie za najmadrzejszego.Pietra nam nie zamierza zapisac,wtraca sie do wszystkiego-co do wyboru technik remontu a nawet fachowcow. do tego traktuje mojego meza jak parobka-maz musi wszystko robic na zawolanie-tesc nie prosi,tylko nakazuje. W tym samym domu mieszka tez na osobnym mieszkaniu siostra meza z rodzina-do nich tesc zlego slowa nie powie,bo oni maja kase-my jestesmy na dorobku,to nami chce rozporzadzac. Moj maz oczywiscie przeciwstawia sie mu czesto-ale wtedy tesciowie obrazaja sie i traktuja nas jak powietrze-tesciowa stoi za tesciem,choc ten ja traktuje jak swoja osobista sluzaca. Dlatego tesciowa,chcac miec choc nad czyms kontrole,wtraca sie w moje sprawy-niby jest slodziutka a ciagle rzuca komentarze-zawsze wybiera te momenty,gdy moj maz nie slyszy badz jest w pracy. Nie wiem,jak wybrnac z tej sytuacji.najgorsze jest,ze mieszkamy teraz w malej wiosce bez perspektyw-do najblizszego miasta jest ponad 50 km,nie ma dojazdu.A na tym zadupiu pracy nie ma-wiele zakladow upadlo lub ledwie przedzie. W miescie mialabym wieksze szanse na prace-na szczescie moj maz ma stala prace,a ja obecnie przebywam na urlopie wychowawczym-platnym-wiec na praktycznie wiele nam starcza. Zamierzam znalezc zatrudnienie po urlopie(moj pracodawca wisi na skraju bankructwa)i mala poslac do przedszkola za rok skonczy 3 lata.tesciowej w zyciu dziecka nie zostawie-nie potrafi sie nim zajac,mala nie lubi z nimi zostawac.Gdy byla taka potrzeba,bo musielismy gdzies jechac,to tesciowa przez caly dzien z dzieckiem na spacer nie wyszla-nie potrafi sie dzieckiem zajac-posylaja je tylko z kata w kat-przynies lalke,a gdzie masz misia?-i kilkakroc dawala do zrozumienia,ze mala jej przeszkadza. Ja od niej nie wymagam opieki nad moim dzieckiem-doskonale daje sobie rade,gdy mieszkalismy osobno,mialam takie same obowiazki domowe,jak ona. Teraz jednak czuje sie jedynie-jako opiekunka do wlasnego dziecka-oni nie licza sie ze mna,musze sie ze wszystkiego tlumaczyc-dlaczego dziecko plakalo,ze akurat w danej chwili mala ma isc na nocnik-bo wiekszosc dnia tesciowej sie nudzi,to wola dziecko do siebie-no chyba,ze mala nie jest im w danej chwili potrzebna albo gdy naprawde potrzebujemy zeby sie dzieckiem chwilowo zajeli-to robia jakby na zlosc. Moja mama nigdy nie dawala mi rad nie pytana,nie wtracala sie, gdy czasem zawozimy dziecko do niej,to bawi sie troche z mala, stara sie ja czyms zajac,a tez ma bardzo duzo innych obowiazkow-zreszta mala wprost przepada za moja mama,nie jest dla niej uciazliwa,za tesciowa mniej-bo atmosfera czesto u tesciow jest straszna-awanturuja sie czesto a mala wyczuwa ze dzieje sie cos zlego. Myslelismy,zeby sie wyprowadzic od nich i znow cos wynajac, ale juz troche pieniedzy zainwestowalismy w remont i byloby szkoda. Moj maz stara sie mnie pocieszac, ze jak juz bedziemy na swoim,to bedziemy miec prywatnosc(bo teraz to nawet do naszego pokoju wchodza bez pukania),ale ja w to nie wierze,dopoki mieszkanie nie bedzie zapisane na nas,tesc ma nas w garsci-zawsze beda sie wtracac.A obiecywal na poczatku zupelnie co innego-ze gdy zalatwi urzedowe sprawy,to mieszkanie bedzie na nas. Zaczelismy remont,a mieszkanie jak nie bylo nasze,tak nie jest. Fiknac mu nie mozemy,bo on jest zdolny do wszystkiego.Moj maz dopiero teraz to zauwazyl-gdy byl jeszcze kawalerem, nie zwracal na to uwagi-po przyjsciu z pracy albo spal albo wychodzil z domu. Jedyna radosc dla mnie to chwile spedzone razem z mezem i dzieckiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kdshfkjsdhkjfsdf
Najgorsze co można zrobić mając męża, a później dziecko to zamieszkać z teściami albo z rodzicami. To się nigdy na dłuższą metę nie sprawdza! Na początku zawsze jest jak w bajce, a później się zaczyna to o czym autorka napisała. Jak najszybciej sobie coś znajdźcie i się wyprowadźcie, bo później będziecie mieli z nimi piekło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie rozumiem Ciebie dziewczyno... wiedzialas jacy tesciowie sa prabani i poszlas tam mieszkac. A teraz jeszcze wychodzi , ze oni Wam nawet nie chca pietra zapisac. Dla mnie to chore jest,po co tam jeszcze siedzicie??? Moimzdaniem sa 2 drogi wyjscia z tej chorej sytuacji: 1Wyprowadzka 2 Darcie mordy i nei pozwolenie zeby po Was jezdzili. Ja bym wybrala opcje 2 . :classic_cool: Bo jak M jest tam zameldowany to nie moga go wyrzucic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Teraz przeczytalam Twoj 2 post. Matko na Twoim miejscu wiala bym stamtad ile sil w nogach. Autorko, powiedz czemu sie nie chcesz od nich wyprowadzic????????? Bo caly czas Ci ludzie z forum radza a Ty dalej swoje ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zachmurzone niebo
Moi tesciowie na poczatku tacy nie byli, tzn dopoki nie zaszlam w ciaze i nie urodzilam dziecka. Na poczatku mieszkalismy w miescie, z dala od nich, odwiedzalismy ich raz na dwa tygodnie. jechalismy na weekend, odpekalam odwiedziny i wracalam do wynajetej kawalerki-ale mialam na jais czas spokoj. pametam, jak zalatwialismy nasz slub w kosciele w miescie z ksiedzem-bardzo madrym i milym czlowiekiem-oczywiscie tesciowa byla niezadowolona, ze uroczystosc nie odbedzie sie na tym ich zadupiu-ale mogla mi wtedy skoczyc. Oni po prostu za duzo naobiecywali mojemu mezowi i on wtedy mnie przekonal, ze bedziemy miec u nich wlasny kat, nie bedziemy musieli sie martwic, ze czasami odmowia nam wynajmu kawalerki i bedziemy miec problem. Maz stwierdzil, ze nie chce do konca zycia placic za wynajem, bo to kasa wyrzucona w bloto. w miescie mielismy dobre zarobki, ale w zakladzie meza zaczely sie zwolnienia, szantaze pracownikow-byl wpisany na czarna liste, bo wzial opieke nad dzieckiem, bo ja mialam zapalenie oskrzeli. teraz maz pracuje kilka km od naszej wiochy, mniej zarabia ale w sumie na jedno wychodzi-na wszystko sie skladamy z tesciami, jedzenie kupujemy za swoje itd. Bo nie chce zeby tesciowa mowila o nas potem ludziom, ze tylko dzieki nim sie dorobilismy (tak mowila o swojej corce, ktora kilka lat mieszkala u nich za pol darmo). tylko teraz przejrzalam tesciow-w zamian za mieszkanie oczekuja taniej sily roboczej w postaci mojego meza. Ja mu to nie raz mowilam, ale on nie chcial wierzyc-chcial byc pomocny z wdziecznosci-bo tesc kilka razy stekal, ze jest zobolaly i potem ktos musi sie zajac domem i podworkiem. tylko jakims cudem ani siostra meza ani szwagier reka w domu nie tkna i nikt sie ich nie czepia. moj maz dopiero niedawno zdal sobie z tego sprawe-mysle ze nie chcial dopuscic do siebie prawdy. Niestety moj maz nie chce sie od nich wyprowadzic-bo zalezy mu na tym mieszkaniu, zreszta wychowal sie na tej wiosce i nie wyobraza sobie zycia gdzie indziej-przedtemw miescie zawsze bylo mu zle. ja myslalam, ze uda mi sie na niego wplynac i chociaz odwlec na kilka lat powrot na ta wioche-ale tesciowie mu cudow naopowiadali. Zreszta remont teoretycznie mial byc skonczony w rok-ale stwierdzilismy, ze nie bedziemy u nich mieszkac za darmo, zeby pozniej nie gadali, dlatego wszystko posuwa sie tak powoli-jak slyszalam slowa tesciowej, ze "stwierdzilismy z tata, ze nie chcemy od was pieniedzy za rachunki" a zaraz potem dodawala:"ale jaki mamy rachunek za prad, zaplace, najwyzej nie bede miala na chleb"-to robilo mi sie niedobrze... dlatego dajemy im pieniadze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tesciowa ma racjeeeee
co, nie możesz sobie podarować, że nie mieszkanie nie jest zapisane na ciebie, a jak się rozejdziecie to co, ich syn zamieszka pod mostem. Teściowa wie co robi, ona już trochę przeżyła i niejedno widziała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość popieram to co napisala tescio
wa ma racje!zachmurzone niebo Moi tesciowie na poczatku tacy nie byli,tzn dopoki nie zaszlam w ciaze i nie urodzilam dziecka.Na poczatku mieszkalismy w miescie,z dala od nich,odwiedzalismy ich raz na dwa tygodnie. jechalismy na weekend,odpekalam odwiedziny i wracalam do wynajetej kawalerki-ale mialam na jakis czas spokoj. pametam,jak zalatwialismy nasz slub w kosciele w miescie z ksiedzem-bardzo madrym i milym czlowiekiem-oczywiscie tesciowa byla niezadowolona,ze uroczystosc nie odbedzie sie na tym ich zadupiu-ale mogla mi wtedy skoczyc. Oni po prostu za duzo naobiecywali mojemu mezowi i on wtedy mnie przekonal,ze bedziemy miec u nich wlasny kat,nie bedziemy musieli sie martwic,ze czasami odmowia nam wynajmu kawalerki i bedziemy miec problem.Maz stwierdzil,ze nie chce do konca zycia placic za wynajem,bo to kasa wyrzucona w bloto.w miescie mielismy dobre zarobki,ale w zakladzie meza zaczely sie zwolnienia,szantaze pracownikow-byl wpisany na czarna liste,bo wzial opieke nad dzieckiem,bo ja mialam zapalenie oskrzeli. teraz maz pracuje kilka km od naszej wiochy,mniej zarabia ale w sumie na jedno wychodzi-na wszystko sie skladamy z tesciami, jedzenie kupujemy za swoje itd.Bo nie chce zeby tesciowa mowila o nas potem ludziom,ze tylko dzieki nim sie dorobilismy (tak mowila o swojej corce,ktora kilka lat mieszkala u nich za pol darmo). tylko teraz przejrzalam tesciow-w zamian za mieszkanie oczekuja taniej sily roboczej w postaci mojego meza. Ja mu to nie raz mowilam,ale on nie chcial wierzyc-chcial byc pomocny z wdziecznosci-bo tesc kilka razy stekal,ze jest zbolaly i potem ktos musi sie zajac domem i podworkiem.tylko jakims cudem ani siostra meza ani szwagier reka w domu nie tkna i nikt sie ich nie czepia. moj maz dopiero niedawno zdal sobie z tego sprawe-mysle ze nie chcial dopuscic do siebie prawdy. Niestety moj maz nie chce sie od nich wyprowadzic-bo zalezy mu na tym mieszkaniu,zreszta wychowal sie na tej wiosce i nie wyobraza sobie zycia gdzie indziej-przedtemw miescie zawsze bylo mu zle. ja myslalam,ze uda mi sie na niego wplynac i chociaz odwlec na kilka lat powrot na ta wioche-ale tesciowie mu cudow naopowiadali. Zreszta remont teoretycznie mial byc skonczony w rok-ale stwierdzilismy,ze nie bedziemy u nich mieszkac za darmo,zeby pozniej nie gadali,dlatego wszystko posuwa sie tak powoli-jak slyszalam slowa tesciowej, ze"stwierdzilismy z tata, ze nie chcemy od was pieniedzy za rachunki"a zaraz potem dodawala:"ale jaki mamy rachunek za prad,zaplace,najwyzej nie bede miala na chleb"-to robilo mi sie niedobrze.dlatego dajemy im pieniadze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam bliską kolezanką, która zaszła w ciążę jak miała 19 lat czyli 8 lat temu. Nie muszę chyba opowiadac jak wspaniałe miała stosunki z "teściami" przed zajściem w ciążę i małżenstwem z ich synem. Oczywiscie wszystko sie zmieniło, gdy córcia przyszła na świat. Zaczęły się rzady tesciowej i teścia - oni mieszkali razem z nimi ( i nadal mieszkają) z tymże oni na dole a teściowie na górze. Zanim się pobrali teść dobudował jakby drugą część domu i naobiecywał, ze to bedzie ich mieszkanie. Oczywiscie naobiecywał i na tym sie skonczyło bo do tej pory moja kumpela ( juz teraz z dwojką dzieci) gniezdzi się w 2 malutkich pokoikach a dobudówka ma ok 100m2...ale teść za cholere im n ie chce tego przepisac. To jest pierwszy przykład miłości rodzicielskiej. Aha, oczywscie mąż mojej kolezanki nie potrafi tupnąc nogą i z tego tez są problemy. Moja inna kolezanka wlasnie sie rozwodzi po 3 latach małżenstwa. Ma dość mieszkania z teściami skoro mają dobre warunki do wyprowadzenia się. Ale mężus nie chce bo mu wygodnie. Kolejna sprawa. W bloku obok naszego jest mieszkanie 64m, które nalezy do moich teściów. Miało byc mojego męża, bo teściowie wybudowali sie na wsi i OBIECYWALI mojemu mężowi, ze przepiszą na niego to mieszkanie. I co? Musielismy kupic inne mieszkanie bo z obietnic nic nie zostało. Co z tego wszystkiego zatem wynika? Z DALEKA OD TEŚCIÓW!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×