Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pomoc doraźna

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.3

Polecane posty

Gość dziękuję .że jesteście
Podaję linka do miasta kobiet , występują tam kobiety ,które doświadczyły przemocy.http://vod.onet.pl/miasto-kobiet,miasto-kobiet,3612,7,10810,odcinek.html podaję tez stronę pani , która występuje w tym programie a prowadzi fundacje dla kobiet.Taka kobita ,że fest generał:)http://bazy.ngo.pl/search/info.asp?id=101194.Może się przyda komuś.Buszu pozdrawiam , inne zdrowiejące też.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rento - co do prawnikow to jest OK, ciesza sie raczej zaufaniem spoleczenstwa - a ze biora za swoje uslugi to chyba normalne. Ze mnie nie zdarli bo tyle ile powiedziala prawniczka - tyle mam zaplacic. Nie objawily sie zadne dodatkowe koszty itp Zastanawiam sie czy nie zrobic takiego ruchu - kupic maly 1 litrowy samochod dla syna docelowo i przesiasc sie na niego dopoki nie sprzedam subaru... To ma sens bo ograniczy znacznie (o ok 60 - 70%) wydatki na benzyne, ktore w tej chwili niestety ale przewazaja w moim budzecie i zyje ponad stan ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witaj znow siudemeczko myslam o Tobie ostatnio uporalas sie z depresja ? pamietam, jak czytalam Twoje super optymistyczne posty i drazalam o ciebie prawda, prawda i jeszcze raz prawda nie wrzucaj nic....ale to nic pod " dywan" bo to i tak wylezie predzej czy pozniej dalas kiedys sygnal co cie spotkalo jesli tego tak do konca doglebnie nie przepracujesz depresja bedzie sie powtarzac nie musisz tego wywalac tu jesli to cie krepuje....ale wywal to gdzies.....poczujesz ulge, uwolnisz sie jak nie od razu to za kolejnym razem wywalania z siebie.... nie ma niestety innej drogi bardzo cieplo cie pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Mamusia - Ja mysle, ze akurat bylas w takiej sytuacji, ze potrzebowalas pomocnej dloni, czy jakiegos wsparcia, akurat natrafilas na faceta zonatego. Mysle tez, ze ten "zwiazek" sie wypali z Twojej strony, zbrzydnie Ci ta rola jedniodniowej w tygodniu, znudzi Ci sie to ukrywanie, to piate kolo u wozu, zbrzydnie to czekanie na niewiadomo co, nabierzesz wlasnie Ty pogardy dla takiego slabeusza, niby mezczyzny, ktory nie potrafi postanowic czy wte czy wewte. Wydaje mi sie, ze wlasnie powinnas postawic ultimatum po tych prawie dwoch latach: albo bede na cale siedem dni w tygodniu, albo nie bede wcale. Chyba ze chcesz czekac jeszcze z osiem lat, albo i wiecej. Bo jak nie dasz takiego ultimatum, to co facetowi zalezy ciagnac taki styl zycia? A Ty tracisz czas z kazdym rokiem. Moglabys sobie ulozyc zycie NORMALNE. Aktualnie szkodzisz po prostu sobie. Ty nie chcesz tego widziec, ale tak jest. Wez przynajmniej pod uwage nasz punkt widzenia, zupelnie obiektywny. Ciekawa jestem jak ulozy sie Twoj los. Zycze Ci wyprostowania spraw.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Buszujaca w Zbozu 🌼 Renta 🌼 Yeez 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Consekfencja 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niby fajnie, u kresu drogi - ale jednoczesnie u progu waznej zyciowej decyzji... Nie, decyzja zostala juz podjeta - powinnam wiec napisac - u progu jej realizacji. Samo podjecie decyzji i kontynuowanie dzialan aby "slowo stalo sie cialem" - wywolywalo obawe ale jednoczesnie radosc. Bo wreszcie realnie cos robilam dla poprawienia mojej sytuacji, w perspektywie mialam spokoj i niezaleznosc od toksycznych zachowan - i cala game pozytywow jaka niesie odciecie fizyczne od toksycznego partnera. Teraz, gdy juz jedna wazna sprawa zalatwiona a druga na bliskim horyzoncie - zaczynam sie martwic. Nie umiem nawet powiedziec konkretnie o co bo to sie zmienia, zostaje emocja pt martwie sie. Nie jest to uczucie obezwladniajace, raczej gdzies tam sobie w tle urzeduje. Wydaje mi sie, ze to moj wlasny mechanizm radzenia sobie ze stresem, zwiazanym z przejsciowa sytuacja i waznymi zyciowymi zmianami. I nie ma nic wspolnego ze stanem faktycznym bo - patrzac obiektywnie - nie mam sie czym martwic a jesli nawet znalazloby sie cos "do zmartwien" to jest to sprawa typu "potrzebuje zamienic samochod na mniejszy bo za duzo pali" - ale w obecnym moim stanie ducha urasta to do sporych rozmiarow i zupelnie niepotrzebnie. Z samochodem wyszlo troche niefortunnie bo fakt faktem pali bardzo duzo a mnie sie znacznie zmniejszyly dochody i praktycznie utrzymuje od kilku miesiecy sama caly dom. Maz nie doklada (a jesli to grosze), ja machnelam reka bo mysle sobie: kilka tygodni mnie nie zrujnuje a po cholere mi awantury jak juz mialam ich pod dostatkiem. Pocieszam sie tym ze takie nastroje jak przychodza same to i mijaja same - a zycie samo weryfikuje czego sie obawiac i o co martwic. Do dwoch tygodni mam dostac klucze (zdecydowalam jednak ze jakos przezyje bez wynajmowania), moze wczesniej na wymierzanie, zwiezienie paru rzeczy, po uprawomocnieniu kontraktu zmieniam zamki, zakladam klodki na bramy zewnetrzne i podlaczam alarm (to ostatnie opcjonalnie, zalezy jakie beda koszty - tam kiedys byl alarm i jest cale okablowanie ale czy dziala tego nie wiem) - choc to czysta polska paranoja blokowiskowa. Tutaj ludzie zamykaja na jeden zamek, bramy zostawiaja otwarte i jakos nikt im bez pytania nie wchodzi, jest szacvunek do czyjejs wlasnosci. Przegladalam wczoraj ogloszenia do poznej nocy - mozna umeblowac sie za 1/3 ceny sklepowej jak sie troche cierpliwosci i czasu poswieci. I po raz kolejny odkrywam zadziwiajaca acz oczywista rzecz - jestesmy leniwi z natury ;) i latwo przywykamy do wygod. W moim przypadku jest to samochod z automatyczna skrzynia biegow. Zapowiada sie na to, ze trzeba bedzie przesiasc sie na manualny a ja juz panika. K*rwa jezdzilam kilkanascie lat na manualu i bylo a nagle mi sie krzywda dzieje :P Dwa dni i wskocze z powrotem na dawne tory :D Albo to, ze mi sie lodowka nie zmiesci jesli nie bede wymieniac kuchni, ze trzeba bedzie zlikwidowac szafke a kto mi to zrobi jak facet z ktorym jestem umowiona nawali - i tym podobne brednie ktore mnie zaczynaja wk**wiac. Tzn wk*rwia mnie myslenie o tym i nakrecanie sie bo realnie wiem ze to piendroly. I zycze Wam wszystkim zebyscie mialy zawsze tylko takie dylematy... Z czasem wszystko sie pouklada, nie ma rzeczy niemozliwych i to tylko umysl nas w wielu przypadkach ogranicza - to czego sie dzis boimy a lbo czym martwimy - jutro bedzie powodem do zartow i stanie sie oczywistoscia. Wiemy to z doswiadczenia bo ilez to razy wlasnie tak bylo... Dzisiaj pojade na jakies drobne zakupy a po powrocie bede dzwonic do dealerow samochodowych z zapytaniem czy nie mozna zamienic subaru na cos mniejszego. Szukajcie a znajdziecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do dumnej mamy
Malwina (33 lata, prowadzi kawiarnię w Warszawie): - Nie zauważyłam, że nasz związek się rozpada. Byliśmy razem 8 lat, cztery po ślubie. Myślałam, że złapałam Pana Boga za nogi. Miałam kochanego męża i dom. Chcieliśmy mieć dzieci, ale mówiliśmy: "Jeszcze nie teraz." Oboje dobrze zarabialiśmy i chcieliśmy skorzystać z naszych pięciu minut sławy. Pochodzimy z małych miasteczek, z rodzin, w których się nie przelewało, a tutaj taka zmiana. Rodziny pękały z dumy. Mieliśmy mieszkanie, ale pomyśleliśmy, że kupimy jeszcze jedno, wynajmiemy i będzie zabezpieczeniem na przyszłość dla nas i naszych dzieci, które miały przyjść na świat. Żyliśmy na wysokim poziomie, co też kosztuje. Mieliśmy wspólny cel. Nie zauważyłam, że mój mąż coraz później wraca. W końcu mi powiedział, że ona jest w ciąży, a on musi wziąć za to odpowiedzialność. W pierwszej chwili nie wierzyłam w to, myślałam, że to nie może być prawda, że on tylko mnie sprawdza. Przepraszał. Płakał. Trzy lata temu mój świat zapadł się pod ziemię. On zabrał mi wszystko, nie tylko rodzinę, ale też marzenia. Nagle okazało się, że to zarabianie pieniędzy nie ma sensu. Po co? Dla kogo? Jakie zabezpieczenie na przyszłość, skoro tej przyszłości nie ma. On będzie miał to wymarzone dziecko z inną kobietą. Nie miałam pomysłu, jak mam dalej żyć. Nie dałam rady pracować, bo i po co. Zwolniłam się, dwa tygodnie nie wychodziłam z domu. Nie wiem, co by się stało, gdyby nie moja przyjaciółka. Zabrała mnie do siebie, mieszka nad morzem. Chodziłyśmy po plaży i rozmawiałyśmy. Namówiła mnie na psychologa. Myślę, że uratowała mi życie, bo nie raz miałam myśli, żeby to wszystko już się skończyło. Sądziłam, że nigdy nie odzyskam zaufania do ludzi, bo zostałam zdradzona, oszukana i porzucona przez człowieka, którego kochałam i któremu ufałam bezgranicznie. Bardzo dużo dała mi terapia. Mam dobrego psychologa. Po roku moje oszczędności zaczęły topnieć, ale nabrałam już trochę siły. Nie wróciłam do korporacji. Poszłam na warsztaty antykariery, uświadomiłam sobie, że ja nawet nie wiem, co chcę w życiu robić. Teraz wiem, że dobrze gotuję, lubię ludzi. Prowadzę malutką kawiarnię na osiedlu. Nie zarabiam tyle, co szefowa PR w firmie finansowej, ale jest dobrze, spokojnie. Przeszłam jakąś niesamowicie ciężką drogę, żeby zajrzeć w siebie i zadać sobie proste, podstawowe pytania: Czego ty tak naprawdę chcesz w życiu? Jaka ty jesteś? Pewnie zawsze musi wybuchnąć bomba, która budzi ze snu, żeby człowiekowi chciało się nad tym zastanawiać. Może dalej bym zasuwała bez opamiętania w korporacji i nie obudziła się nigdy, gdyby nie to rozstanie. Jeszcze trochę boli, ale już coraz mniej. Widzę jasne strony życia. Urszula (41 lat, nauczycielka z Białegostoku): - Razem przeżyliśmy prawie 20 lat. Byłam dzieckiem, kiedy za niego wychodziłam. Mamy córkę. A on mi powiedział, że się zakochał. Miałam przecież fascynacje innymi mężczyznami, ale nigdy nie pozwoliłam sobie na to, żeby to się rozwinęło. Wiem, że taką sytuację można uciąć. Dwa lata od rozstania nie wybaczyłam mu i myślę, że nie będę potrafiła wybaczyć. Zniszczył mnie i naszą rodzinę. A przecież byliśmy szczęśliwi, najgorsze chwile mieliśmy już za sobą: problemy finansowe, kiedy jego firma przeszła kryzys, śmierć jego brata, moją chorobę. Kiedy mi to powiedział, płakałam, błagałam go, żeby został. Mówiłam mu, że jestem w stanie wybaczyć mu zdradę, żeby nie rozwalał naszej rodziny. Powiedział, że nie może, a ja czułam się jeszcze bardziej poniżona. Znienawidziłam siebie i jego. Chciałam, żeby cierpiał tak, jak ja. Zagroziłam, że rozwód będzie z jego winy, że nie dostanie majątku. Nie przestraszył się, powiedział, że ile sąd przysądzi, tyle weźmie. Jego jakiś taki spokój doprowadzał mnie do szału. Przez chwilę myślałam, że zwariuję. Straciłam poczcie bezpieczeństwa i sens życia. Bałam się zostać sama. Nawet nie wiem, czy jest z tą kobietą, podobno nie układa im się, wiem to od wspólnych znajomych. Pytali mnie, czy pozwoliłabym mu wrócić, może poprosił ich o tę rozmowę. Nie dam rady mu wybaczyć. Rok mnie oszukiwał, spał z inną kobietą, a potem kładł się do łóżka ze mną. Brzydzę się nim. Zostawił mnie jak starą, już nieco zużytą rzecz, bo miał nowszą, atrakcyjniejszą. Nie jestem jeszcze w stanie z nim się spotkać. Widuje się z córką, ale poprosiłam ją, żeby nie opowiadała mi o nim, nic nie chcę wiedzieć. Chcę tylko zapomnieć, chociaż wiem, że to niemożliwe. Mam w sobie dużo nienawiści i frustracji. Mam też nadzieję, że czas leczy rany i kiedyś będę umiała pomyśleć o tym, co było dobrego w naszym małżeństwie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to bardziej pasuje
Od ROZWIEDZIONY 54 do BURAN 42 ktory napisał: "Mam 42 lata kilka lat temu, kiedy małżeństwo było w dołku(wynik rutyny, dwoje dzieci, praca, częste delegacje, brak rozmów i seksu)dowiedziałem się że małżonka na wakacjach poznała faceta z którym zdradzała mnie przez pół roku. Żona cały czas udaje że nic się nie stało, a jeśli staram się coś na ten temat wspominać, dowiaduję się że to moja wina" Rozumiem Twój ból. 32 lata byłem żonaty wiedząc ,że żona wrobiła mnie w pierwsze dziecko. To nigdy nie przeszło. Wprawdzie już dziesięc lat nie mieszkam z nią ale od wczoraj jestem rozwiedziony i chociaż \"mam \"-\"nie mam\" innej kobiety to nigdy nie minął żal do żony (byłej) że zmarnowała całe moje życie . Myślę ,że tak może być z Tobą . Sądzę (trochę znając życie),że nie wiesz sam co robić- przecież są dzieci - ja też czekałem - może i dobrze bo dorosły w pełnej rodzinie . Jeśli mógłbym coś radzić ,to odejdź jak najszybciej (nawet jeśli nie wiesz jak to zrobić , bo np. nie masz gdzie mieszkać itp.), ale pomyśl o tym ,żeby nie ranić dzieci. Moje mnie kochają (tak myślę ). Moja rada jeśli odejdziesz to jak najszybciej weż rozwód - łatwiej Ci będzie ułożyć sobie życie \"od nowa\", nigdy nie wiesz kiedy możesz spotkać kogoś z którym mógłbyś stworzyć szczęśliwy związek , a tu nagle przeszkoda - masz nieuregulowane stosunki z żoną- żałatw to jak najszybciej , bo to wydaje mi się by ł mój duży błąd . Poza tym -WEŹ SIĘ KONIECZNIE ZA SIEBIE -poczytaj kilka dobrych książek -naprawdę pomagają (jakieś tytuły mogę podać jeśli zechcesz. Pamiętaj ŻYCIE MASZ JEDNO ,więc rób wszystko żeby być szczęśliwy jak najszybciej i jak najwięcej bo w życiu liczą się tylko chwile szczęśliwe. Pozdrawiam i życzę szczęścia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ejjj.... ten artykul to jest epatowanie emocjami, ocierajace sie wrecz o emocjonalny szantaz. Nie w porzadku jak dla mnie. Bez sensu. Zeby nie bylo, ze nie wiem, jak to jest - bylam zdradzona. Do kobiety nic nie mam, tylko do glupka, ktory zlamal swoje przyrzeczenie w stosunku do mnie. Jej mi tylko szkoda - za dwa miesiace za niego wychodzi. A poza tym, moj glos w dyskusji (na szybko bo z pracy) - -Dumna Mamo, uwazam, ze nie jestes w dobrej sytuacji z tym facetem. Nie ze wzgledu na bycia 'ta zla, ktora rozwala piekny zwiazek i rani inna kobiete' etc etc, ale ze wzgledu na to, ze godzisz sie na ochlapy, ktore laskawy pan Ci rzuca, kiedy mu wygodnie. Znowu. pozdrawiam Was cieplo... Oneill - gratulacje :) Strasznie sie ciesze, ze wyszlas z tego bagienka i ukladasz sobie zycie :) x

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
... i jako przyklad (ale bez zbednych emocji i "podniecania sie" w sensie uznawania tego za oczywiste) szczescia ktore do nas przychodzi gdy wstepujemy na wlasciwa droge... Udalo mi sie zamienic samochod na bardziej ekonomiczny! Teraz jezdze niebieskim Peugeotem 206 z 2004 roku. silnik 1.4 Ujezdzilam sie w tej sprawie dzisiaj ale przynajmniej zalatwilam pozytywnie. I mam w doopie wszystko inne z opinia ludzi na czele, niech sie o to maz (juz byly) martwi jak mu tak na tej opinii zalezy. Bardziej niz na dobru i zdrowiu rodziny. Gdzies slyszalam czy wyczytalam ze jesli czegos nie umiesz uszanowac to na to nie zaslugujesz. No wlasnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SoKinia
Tutaj jest bardzo duży wybór poradników dla ofiar przemocy psychicznej: http://przemiana.otwarte24.pl/Przemoc-w-rodzinie Księgarnia Psychologiczna Przemiana DDA Literatura uzależnień Współuzależnienie Przemoc w rodzinie Hazard Alkoholizm www.przemiana.otwarte24.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dumna mamusia
consekfencja To fajnie, że dzięki mojej sytuacji miałaś powód, żeby chwilę oderwać się od rzeczywistości i ... pośmiać się w głos... Jakiś plus tego "mojego cyrku":) To, że tak podchodzę do trudnych czasem słów do mnie pokazuje mi samej, że jednak psychicznie jestem coraz silniejsza. Wcześniej dawno już bym się załamała i przestała tu zagladać. Nie ukrywam, ze część tekstów pisanych do mnie jest dla mnie trudna, ale czytam je i przyjmuję... nie zaprzeczam im. No i piszcie dalej oczywiście. Myślę, zastanawiam sie... czy skoro tak to wygląda to czy faktycznie moze być prawdą, wersją taka jak Wy ją widzicie. Nie oczekujcie odemnie, że odrazu zaakceptuje Wasz punkt widzenia, że go odrazu zrozumiem... to nie jest takie proste. Spróbujcie chociaż odrobię zrozumieć i zaakceptować "moją naiwność". A wypowiedzi oneil, renty bardzo są dla mnie trafne, prawdziwe i w pełni akceptowalne. Moim zdaniem dlatego, że obie piszą o tym co sądzą i widzą, ale bez "osądzania" mnie. Z yeez już kiedyś trudno było mi się do końca zrozumieć. Po prostu czasami Jej nie rozumiem, Jej powodów bycia tu.. Jesienna róża To wszystko co napisałaś właśnie trwa i jest bardzo bliskie końca... No i doskonale widzę, że więcej w ty związku minusów dla mnie niż plusów. Ewa.. Faktycznie o ile odchodząc od męża było we mnie dużo złości, pogardy i żalu do niego, teraz nie czuję nic... po prostu zbieram się do odejścia, bez oceniania go, bez obwiniania. Tak po prostu chcę odejść bo MI jest nie wygodnie i nie szukam tu winnego sytuacji, bo nie jest mi to potrzebne jakoś. Gratuluję synowi, pewnie to wspaniałe uczucie dla mamy... Ja pękam z dumy kiedy moje dziecko przynosi 6 ze sprawdzianu, więc myślę, że taka matura to dopiero coś:) Do piszących anonimowo... Co mam niby zrozumieć przez te wklejone teksty o zdradzających i zdradzonych?? Jakoś nie umiem się do nich odnieść...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dumna Mamo... kazda z nas jest/byla naiwna, w ten lub podobny sposob , w ktoryms momencie zycia. Kazdy czlowiek chce milosci, spokoju, tworzenia czegos pieknego z innym czlowiekiem - i wlasnie dlatego przymykamy oczy na to czy tamto, wolimy sobie upiekszac rzeczywistosc i wierzyc, dopoki mozemy, ze zyjemy w tym pieknym snie. Ostatnio czytam sobie ksiazki motywacyjne, o sukcesie itd... jeden z cytatow, jaki czesto sie tam pojawia, to "jesli czlowiek naprawde czegosc chce, to znajdzie sposob, zeby to osiagnac" - i naprawde, po prostu nie widze powodu, dla ktorego, jesli ktos Cie kocha tak naprawde, nie szuka on sposobu, zeby z Toba byc, na zawsze, na stale, na uczciwych warunkach. sciskam cieplo, pozdrawiam, zycze najlepszego co moze byc 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dumna mamusiu! Kazdy z nas popelnia bledy - kwestia tego, na ile sie na nich uczymy na przyszlosc. Twoj zwiazek nie jest dobry dla nikogo choc wydaje sie ze przynosi komus jakies, watpliwe zreszta, szczescie. Jest oparty jesli nie na klamstwie to na pewno na niedopowiedzeniach. I raczej z tej maki nie bedzie chleba i nie trzeba byc jasnowidzem zeby to stwierdzic... Zreszta - Ty sama juz sie w nim meczysz, juz masz rozliczne watpliwosci. Chyba potrzeba Ci troche wiecej czasu zeby zrozumiec ze szkoda Twojego czasu i zycia na cos co przyszlosci nie ma. Na razie czujesz sie zwiazana z tym czlowiekiem ale myslisz o rozstaniu coraz czesciej - to widac z twoich postow. I chyba zdazasz w tym wlasnie kierunku. Nie watpie, ze jest Ci z nim dobrze jak jestescie razem. I mysl, ze to sie ma skonczyc nie nalezy do przyjemnych. Z czasem byc moze zrozumiesz ze tak naprawde to nic nie tracisz a zyskujesz - tak jak ja z tym samochodem. Nic nie stracilam - a zyskalam bardzo wiele. Przede wszystkim spokoj bo martwilo mnie to ze wydaje fortune na utrzymanie auta a dochody mam raczej niewielkie. Moze niezbyt fortunne porownanie ale zrezygnowalam z czegos co bylo dla mnie wazne przez wiele lat - a teraz jakos nie jest. Ciebie tez stac na zycie w spokoju i prawdzie - a nie na okruchy z panskiego stolu. ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dumna mamusia
Abssinthe Dziękuję za wyrozumiałość i mądre słowa... Przykro mi, że przezyłaś zdradę, ale ja wierzę, że wszystko ma w życiu sens i prowadzi do lepszego... nawet ta zdrada, pewnie (mam nadzieję) przyniosła pozytywne skutki. Pozdrawiam ciepło...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dumna mamusia
oneill Ja juz gdzieś tam w głębi rozumiem bezsens tego "związku" potrzebuję teraz czasu na pogodzenie się z tym i mądre odejście, takie które psychicznie zaboli możliwie jak najmniej. Jestem po poważnej depresji i zdaję sobie sprawę jak do niej doszło, dlatego teraz chce odejść "mądrze" o ile to możliwe... Pełnisz tu taką rolę "matki", odkąd pamiętam... Tyle w Tobie ciepła, logiki i spokoju... Moim zdaniem oczywiście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dumna Mamusiu - przyniosla, przyniosla :) udalo mi sie w koncu uwolnic od mojego drania, 'dzieki' ktoremu po raz pierwszy przyszlam na to forum :D niestety, dobra kolezanka (ktora dalej lubie pomimo wszystko, bo w sumie od poczatku wiedzialam, ze to wszystko ku dobremu efektowi bylo) teraz sie z nim meczy. I wychodzi za niego za maz w przyszlym miesiacu. Ale to juz jej decyzja :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzieki za mile slowa - tez przyszlam tu jakies 8 lat temu zdruzgotana i przerazona, w toksycznym zwiazku i z brakiem perspektyw. A dzisiaj jestem juz wolna formalnie, wkrotce sie wyprowadzam "na swoje", czesciej uzywam zdrowego rozsadku zamiast nadmiernych emocji. Moze to kwestia wieku a moze wnioskow wyciagnietych z przezyc. Ten topik bardzo wiele dla mnie zrobil, pomogl w trudnych chwilach bo tu zawsze byla taka magiczna, ciepla atmosfera. I cale mnostwo osob gotowych wesprzec, dac dobra rade albo choc wysluchac, pobyc razem. I bardzo bym chciala by ten topik zyl nadal - dla tych ktorzy przyjda z potrzeba wsparcia, na rozdrozu, przerazeni i zagubieni. Niech bedzie drogowskazem i pomoca dla wszystkich potrzebujacych. Ja osobiscie bede tu zagladac w miare wolnego czasu. A co sie mnie tyczy - czuje ze powoli godze sie z wlasnym wewnetrznym dzieckiem, ze powoli podporzadkowuje sie decyzjom doroslego i juz nie probuje forsowac wlasnych dziecinnych marzen :D Nadal moga je martwic ograniczenia i tak jeszcze bedzie przez jakis czas - ale nie odczuwam tego bolesnie. Staram sie mu spokojnie wytlumaczyc ze pewne decyzje musza zostac podjete i czas zabawy kiedys sie konczy... Czuje w sobie o wiele wiecej spokoju niz kiedys. Pewnosci i wiary w siebie, w umiejetnosc podejmowania slusznych decyzji. Ufam sobie naprawde. To wspaniale uczucie, dajace oparcie - jak opoka. I teraz dopiero wiem jak bardzo mi wlasnie tego brakowalo. Zaufania do siebie, wiary w siebie. Nabylam ja w dzialaniu. Zycze Wam wszystkim takiego odczucia - naprawde! ❤️ 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mamusiu - ja bym sie tymi "cycatami" nie przejmowala bo jakies takie wyjete z kontekstu i - jak ktos zauwazyl - za bardzo emocjonalne (taki mial byc przekaz - wywolanie poczucia winy). Z wlasnego doswiadczenia powiem tylko tyle - zwiazek pozamalzenski nie jest dobrym sposobem na rozwiazanie problemow w malzenstwie ale na pewno jest doskonaly do skomplikowania sobie zycia i pomnozenia tychze. Moze to byc wspaniala i wielka milosc ale to nie zmienia faktu iz jest sie w zwiazku z kims innym i - dla komfortu psychicznego wszystkich zainteresowanych - nalezy tio uporzadkowac. Czyli - rozstac sie jesli w malzenstwie nie gra, jesli nie chcemy nic ratowac, jesli nie widzimy dalszej szansy. I dopiero potem zakladac inne zwiazki. I nie mowie tego zeby moralizowac - samo zycie takowe rozwiazanie podpowiada. I zdrowy rozsadek (choc on tu chuba ma najmniej do powiedzenia jak hormony i emocje buzuja). Tak jest po prostu fair. W porzadku wobec siebie i innych. Bo taki zwiazek na boku zawsze bedzie ciagnal sie jakims cieniem, zawsze bedzie ten partner czy partnerka malzenska w tle. Nie bedzie spokoju i pelnej radosci z wzajemnych uczuc... Jest taki piekny film koreanski "Pusty dom" (z tego co wiem to ma on polskie napisy czy lektora, wystarczy poszukac w necie) i opowiada wlasnie taka historie. Zreszta bardzo poetycko. I tam wlasnie jest taki motyw jak kochanek staje sie "niewidzialny" (posiadl umiejetnosc przemykania niezauwazalnie pomiedzy ludzmi) i jest wlasciwie wszedzie gdzie jego ukochana z mezem... Dzieli z nimi kazda chwile a wlasciwie ja "kradnie". Bylam przed wielu laty w takim zwiazku i wiem ile prawdy w owej poetyckiej przenosni. I ile cierpienia dla wszystkich. Nie powiem, ze jestem z tego dumna, mimo iz dane mi bylo przezyc cos naprawde wspanialego - ale jakim kosztem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czytam ten topik od wielu lat
ale nigdynie przeczytałam w całości postu Ewy. To jest jakiś grafomoński bełkot. Tego nie da się czytać. Od lat się wyprowadza, od lat popada w konflikty, zmienia niki i co? Wraca - wirus jaki czy co?...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Abssinthe Co prawda jestem tu niezbyt mile widziana. Wiec licze sie z tym, ze nie odpowiesz. Zrozumiem. A co byloby gdybys Ty pierwsza podjela decyzje o rozwodzie? Swiadomie. Eks nie byl cudem swiata, skoro dzis widzisz go jako zagrozenie dla kolejnej kobiety. Zawsze odpowiedzialnosc jest wspolna. Bo ktos w zwiazku widzial lub przynajmniej czul a ktos nie chcial a nawet nie mogl zobaczyc (to dotyczy osob toksycznych czy psychopatow-a wiec mocno tkwiacych w swoich patologicznych zachowaniach)." E tam, niemile widziana :) ja sie osobiscie z niektorymi Twoimi pogladami zgadzam, z niektorymi nie. Ale - to TYLKO moja opinia,to TYLKO Twoje poglady. ('tylko' oczywiscie w znaczeniu, ze to, co ja mysle, nie musi miec na Ciebie wplywu, a Twoje poglady nie musza miec wplywu na mnie) a na pytanie odpowiem :) nie trzeba bylo rozwodu, zylismy w nieformalnym zwiazku. decyzje, nieodwracalnie i nieodwolalnie, podjelam juz dwa razy wczesniej. Za kazdym razem on blagal, prosil, gral na emocjach, opowiadal, jak bardzo kocha - i ja wracalam. Wiec to, ze zdradzil - to bylo moje dno, to po pierwsze - ta nieodwolalna granica, zza ktorej juz nie moglam wrocic. Kazdy ma ja gdzies indziej, dla mnie to bylo tam. Po drugie - on byl zajety inna osoba. Juz nie blagal i nie prosil, juz nie namawial do powrotu i sprobowania jeszcze raz. Czyli z dwoch powodow dla mnie to bylo blogoslawienstwo. Cudem swiata nie byl, nie jest - do dzisiaj pamietam (co napisalam gdzies wyzej, jakis czas temu), jak siedzialam z jego obecna kobieta i sluchalam o tym, jaki on jest dla niej cudowny i jaka ona jest szczesliwa...patrzac na swieza szrame na jej nadgarstku. Taka porzadna, ze szwami, nie jakies zadrapanie na potrzeby dramatu. Naprawde, doglebnie, jest mi jej szkoda. Ale rowniez wiem, ze zrobilam co moglam, zeby otworzyc jej oczy na jego zachowanie i zagrozenia wynikajace z tego, jaki eks jest. Piszesz o wspolnej odpowiedzialnosci - bardzo, bardzo mi to jest bliskie. Bo wiem doskonale, kiedy zauwazylam pierwsza czerwona lampke, ktora zignorowalam (teraz juz nie zrobilabym tego, ale teraz jestem bardziej swiadoma - odpukac:P). To bylo na drugiej randce. Po tej drugiej randce bylam z nim jeszcze przez 3.5 roku. A moglam w ogole w to nie wchodzic...widocznie bylo mi to potrzebne. Juz wiem, do czego, i poza tym, ze zrobil mi duzo zlego, to jestem mu wdzieczna za cenna nauke na przyszlosc. Gdyby nie on, nie byloby mnie w tym miejscu zycia, gdzie jestem. A to calkiem dobre miejsce, tak w ogole.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak juz sie przerobi te traumy dziecinstwa to mozna o wiele lepiej widziec korzysci i to, co dobrego zrobili dla nas rodzice. Osobiscie jestem im bardzo wdzieczna za to, ze nauczyli mnie uczciwosci, nietolerancji dla chamstwa i konsekwentnosci. A to, co bylo zle i o co mialam pretensje - juz zostalo za mna. Nie mam zalu, nie czuje go. Tez uwazam, ze zrobili co mogli i na ile mogli. Innego zycia nie znali wiec glupota i niesprawiedliwoscia byloby miec do nich pretensje o to, ze byli jacy byli. To tak jakby miec pretensje do krowy ze nie spiewa jak kanarek. Moj "juz eks" malzonek tez jest jaki jest. Nie odpowiadalo mi to wiec sie rozstajemy. Zaakceptowalam jego osobowosc ale stwierdzilam, ze nie jestem w stanie zyc z kims takim. Czy mam zal? Nie wiem, wydaje mi sie ze nie - ale mam w myslach te zle chwile na zasadzie "memento". Zeby juz nigdy nie doprowadzic do podobnej sytuacji, nie wejsc w zazylosc z podobna osoba. Rozmawialam dzisiaj z prawniczka i agentem, wszystko w porzadku, sprawy posuwaja sie do przodu. W domu niewiele zostanie, sprzedajacy zabieraja wlasciwie wszystko ale nie sadze zeby to byl dla mnie problem, sa wbudowane szafy wiec do czasu kupna jakichs mebli bedziemy z nich korzystac. Duza trzydrzwiowa jest w pokoju goscinnym wiec jak znalazl bedzie na magazyn podreczny. Wszystko kupie stopniowo, nie bede sie szarpac na jeden raz bo tylko wydam kupe kasy. Moze ten budowlaniec zmontuje mi szafy przesuwne bo mozna kupic poszczegolne elementy i kosztuje to prawie 70% taniej niz gotowa. Moze wreszcie uda mi sie cos zdobyc z ogloszenia - jest taka strona internetowa i tam cale mnostwo okazji. Na razie byle bylo na czym spac i siedziec :D i w czym sie umyc a reszta przyjdzie z czasem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Siodemko ❤️ 🌻 😘 Strasznie to nie dobrze, ze nachodze cie tak ostre ataki depresjii... a znamienny moze byc fakt, ze atak trwal ok 30 dni. Wlasnie skojarzyl mi sie fakt , ze odkad cie znam moj kwiatuszku, to cyklicznie widze cie albo w stanie ogromnej radosci... spiewy, euforia, zachwyt swiatem..... a potem znikasz i od czasu do czasu tylko napiszesz, ze swiat jest generalnie mowiac do duupy. Naturalnie moze to byc wynikiem traumy jaka przeszlas w przeszlosci... ale wlasnie zaswitalo mi, ze to moze byc bipolar...czyli choroba dwubiegunowa..... OCZYWISCIE MOGE SIE MYLIC OSTO !!! Wiec nie traktuj tego : o chryste consekfencja powiedziala to ja to na pewno mam... to tylko takie moje skojarzenie, a przyczyn depresji moze byc wiele ... Niemniej jednak MOZE WARTO SPRAWDZIC o co tu chodzi z tymi cyklicznymi zmianami nastrojow, chociazby po to, zeby wyeliminowac taka ewentualnosc jak bipolar...ale przede wszystkim aby poszukac przyczyny twoich cierpien... Jak bedzie znana przyczyna, to wtedy bedzie mozna dobrac stosowne leczenie. Bo jesli twoj organizm wymaga pomocy, to trzeba mu pomoc. Napisz mi co myslisz... tylko sie na mnie nie obraz, ze sie tak wyrywam z domyslami... mam nadzieje, ze wiesz iz moje intencje sa szczere... a takze sprawia mi ogromna radosc gdy widze cie usmiechnieta i szczesliwa... jak drzewiej bywalo. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiem a jednak
Od trzech tygodni jestem bez niego,czasem jestem bardzo silna,a czasem przychodza chwile słabosci.Oczywiscie,tak jak się spodziewałam,to ja jestem wszystkiemu winna,a on juz nie mógł dłuzej ze mna wytrzymac.Przez te cztery lata nauczył mnie wpędzac w poczucie winy i zawsze gdy było cos nie tak,to ja byłam winna.Zresztą ja mam tendencje do samoobwiniania sie za wszystkie nieszczesliwe miny wszystkich znanych a czasem i nieznanych mi osób.Teraz tez niby wiem,że pomimo tego,iz nie byłam idealnna,więcej winy tkwi w nim,to i tak zastanawiam się co mogłam zrobic.Cały czas myslę czy on mógłby sie dla mnie lub pod moim wpływem zmienic.I zaczynam dostrzegac prawde,nie mógłby,bo on nie widzi tego ze rani,ze perfidnie postępuje.On po prostu nie dostrzega zła w swym zachowaniu.Nawet w przypadku,gdy wszyscy powiedzą to twoja wina on tego nie widzi.A juz moja opina wcale sie dla niego nie liczyła.Jest mi jednoczrsnie zle i dobrze.Niestabilnosc emocjonalna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiem a jednak - przyjmij do wiadomosci ze takie typy nigdy nie beda poczuwac sie do odpowiedzialnosci za swoje uczynki a winy beda upatrywac na zewnatrz. Oni tak sa skonstruowani a my mozemy to zaakceptowac (ze sa wlasnie tacy a nie inni) a jak juz zaakceptujemy - to cos z tym zrobic. Albo swiadomie godzic sie na zycie z takim czlowiekiem, albo odejsc. Ale bron Boze nie probowac ich zmienic, szkoda czasu, energii i stresu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość :/ ?
Consekwencjo, skąd w Tobie tyle brutalnej samokrytyki. Bądź dla siebie łagodniejsza-Nie mocuj sie ze swinia. Brudzisz sie, i ponadto, swinia to lubi. Do innych tego chyba nie kierujesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×