Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zaciekawionaaaa!1

poród i okres po porodzie

Polecane posty

Gość zaciekawionaaaa!1

witam! jak długo trwał wasz poród?? jak poznałyscie że to już>??? czy jechałyscie do szpitala czy z kimś? z kim?? i jak się czułyscie po porodzie>?? czy zostawili wam dziecko i musialyscie same sobie radzic w szpitalu?? czy pielęgniarki się opiekowały dzieckiem? czy ktoś wam pomagał po powrocie do domu czy musiałyscie radzic sobie same bo bylyscie same w domu??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poród trwał 12 godzin. Do szpitala zawiózł mnie mąż. Pielęgniarki opiekowały się małym bardzo dobrze. Po porodzie sama radziłam sobie przez 2 tyg, później pomagała mi mama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 porod-bylam juz na patologi, ponieaz nie czulam ruchow i mialam skurcze, tam sie wszystko rozwinelom jak poszly wody to juz wiedzialam ze to ten czas ;) oczywiscie ze opiekowalam sie sama dzieciem zaraz po porodzie ;) 2 porod, pol dnia czulam male skurcze, bylam w szpitalu na badaniu, a tam "diagnoza" ze w najblizszym tyg napewno nie urodze, wszystko zamkniete, dluga szyjka , skurczy na ktg brak pojechalam do domu, poszlam spac, obudzilam sie po 2 godz wstalam i polecialy mi wody spowrotem do szpitala , polozna byla bardzo zdziwiona ;) o 6tej rano rozwarcie zerowe, po 10tej juz bylo po wszystkim :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hania - sn - poród trwał 9 godz.; do porodu wiózł mnie mąż i był cały czas przy mnie (całe szczęście); pielęgniarki opiekowały się nami.. to za dużo powiedziane, czasem odwiedzały a po powrocie do domu mama pomagała nam przez 2 tygodnie Hubert - cc - inny szpital, mąż także był jak tylko blisko się dało, opieka rewelacyjna, a mamusia także i tym razem opiekowała się nami przez 2 tyg.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 poród - 8 godz, 2 - 3,45godz. Zawoził mnie mąż. Po 2 godzinach po porodzie już dziecko zostawiali do opieki i zabierali tylko na 15 min na badania i kąpiel. Mamom po cc dawali noc odpoczynku. Po powrocie do domu mąż miał zawsze kilka dni wolnego a potem to już sama zajmowałam się dzidziusiem a mąż po pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Znowu zakladasz ten sam temat :O Pytam ile razy to bedziesz jeszcze robic??? Autorka jest dziewczyna ktora ma slub cywilny z facetem ktory est ochraniarzem- nie sznuje jej, traktuje jak sluzaca, grozi ze bedzie stal w burdelu bo tam jest wieksza kasa, nie chce jechac z nia do porodu itp, itd.... Caly czas zaklada takie tematy nie tylko na naszym dziale ale takze na ogolnym i czuciowym, ludzie juz pisza jej ze jest wariatka a ta dalje swoje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja śpiewam deszcze
poród 27 min, do sali na której leżałam przyszła po mnie pielegniarka i powiedziała że to już- stąd wiedziałam że to już:) czułam się po porodzie jakbym miała skonać (cc) pierwszą dobę pomagał personel potem dawałam radę sama, w domu pomogła kochana mamusia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dewdqwed
Nad ranem odeszły wody, cztery tygodnie przed terminem. Wcześniej twardniał brzuch a trzy dni przed porodem odszedł czop śluzowy. Do szpitala odwiozła mnie siostra (nie mam samochodu). Miał jechać też mój mąż ale z wrażenia dostal biegunki (sic!). W szpitalu musiałam o sobie przypominaćm, bo kazali czekać. Potem przeszłam kilka badań i wywiadów do dokumentacji szpitalnej, co gorsza nie mialam gdzie się przebrać. Gdyby nie moja siostra to nie wiem jak poradziłabym sobie z torbą do szpitala. W efekcie na salę porodową trafiłam chyba ze trzy godziny od odejścia wód. Poród trwał, byłam podłączona do KTG, czasem zaglądała do mnie pielęgniarka. W końcu dojechał mąż. Nie było postępów porodu przez następne 7 godzin. I znów, gdyby nie mąż, nie wiem jak wstałabym z wysokiego łóżka żeby pójść do toalety. Cały czas ciekły też ze mnie wody płodowe. Rozwarcie się nie powiększało, za to dziecku zaczęło skakać ciśnienie i stawać serduszko u szczytu kolejnych skurczy. Wtedy uznano że to pora na cesarkę. Musiałam jednak czekać na zmianę lekarzy (nie było płynności w opiece nad rodzącymi). W sali obok wyła jakaś kobieta i zastanawiałam się kiedy mnie to czeka. Gdy przyszli lekarze akcja potoczyła się błyskawicznie. W jeden moment wyjęli moje dziecko z brzucha, potem chwilę mnie zszywali. Wwieźli mnie na salę poporodową wraz z dzieckiem, już zbadanym, ciepło opatulonym, w pieluszce i nakarmionym. Potem podawali mi dziecko do karmienia a ja czekałam na powrót władzy w nogach po ZZO. Po dwunastu godzinach musiałam wstać i iść się umyć. Wydawało się to nie do zrobienia ale udało się*. Od tej pory już nikt nie podawał mi dziecka. Wszystko robiłam sama. Wciąż było coś do zrobienia przy dziecku bo badają co się da, a to kąpiel, to karmienie czy przewijanie, a i o siebie trzeba bylo zadbać. Wszystko to przy wrażeniu całkowitej niepełnosprawności i bólu głowy, z kroplówką i cewnikiem u boku*. I jeszcze odwiedziny gdzie trzeba było dopchać oporne łóżeczko niemowlęce*. A ja nawet pełnego czajnika wody nie mogłam nalać bo był zbyt cieżki dla mnie po operacji*. Tymczasem musiałam jakoś przygotować jedzenie dla dziecka, na stanowisku dość daleko od pokoju, gdzie z dzieckiem przebywałam. A każdy kok to mordęga, drobisz kroczki zgięta z bólu...* I do tego głodna bylam bo przez trzy dni nie zgadzali się żebym coś zjadła*. Po pięciu dniach wyszłam. Pomagała mi mama bo wyszłam z domu do domu rodziców, u mnie bowiem chwilowo nie było warunków. Fatalnie się wtedy czułam, jakbym nie umiała stworzyć dziecku własnego domu. Po tygodniu wreszcie przybylyśmy do domu i tam wspólnie z mężem zajmowaliśmy się dzieckiem. Oboje robiliśmy tyle samo. Pierwsze trzy miesiące, mimo że miałam pomoc, były koszmarne. Potem dziecko jadlo rzadziej, spało lepiej, było spokojniejsze. Zaczęłam się wysypiać i sytuacja poprawiała się z chwili na chwilę. * To wynika ze stanu tuż po cesarce i mam nadzieję że jest obce rodzącym naturalnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysle ze to dobry pomysl
jagoda - myslisz ze to ta sama kobieta? Co do tej o ktorej piszesz to ja mam wrazenie ze ona kiedys rozpoczynala watki nt.tego ze mieszka u rodzicow chlopaka za granica i musi tam sprzatac caly dom, prasowac itd Podobny styl :D Tutaj bywaja parapety :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysle ze to dobry pomysl
dewdqwed - ile lat temu Ty rodzilas ze opisujesz takie warunki. Wode trzeba bylo gotowac na mleko, chodzilas z cewnikiem i kroplowka... :o Przeciez wstaje sie po odlaczeniu cewnika a mleko jest w buteleczkach jednorazowych w szpitalu, chyba ze tak bylo tylko u mnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysle ze to dobry pomysl
i ja jadlam za dwoje :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×