Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość efaa2++

moja miłość się wypala... :(

Polecane posty

Gość efaa2++

muszę się wyżalić... Czuję, że z tygodnia na tydzień moja miłość do Męża wypala się :( coraz mniej mnie pociąga, czuję się coraz bardziej obca, ja dla niego i on dla mnie :( coraz częściej nachodzą mnie myśli o rozwodzie, jakoś podświadomie przyzwyczajam się do tego faktu. Kłócimy się często, potem godzimy i jest "dobrze", ale wszystkie te słowa, te kłótnie zostają we mnie i coraz bardziej ochładzają moje uczucie :( Czuję, że on nie ma potrzeby przebywania ze mną :( nie wiem jak to dalej będzie. Gdybyśmy nie byli małżeństwem pewnie już dawno zakończylibyśmy ten związek, ale to nie jest takie proste, mamy dwójkę małych dzieci dla których zrobiłabym wszystko, ale z drugiej strony nie chcę żeby ciągle widziały moje łzy :( mój mąż jest strasznie nerwowy, ja bardzo wrażliwa - wystarczy jedno nieopatrzne słowo a mi już rozrywa serce... Mój Mąż doskonale o tym wie, a mimo wszystko rani mnie na każdym kroku :( inaczej wyobrażałam sobie swoje małżeństwo :( a może to ja naoglądałam się głupiej telewizji i chcę żyć w świecie który nie istnieje w realu?? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość efaa2++
dodam że mój Mąż pracuje w systemie 24/48 i wygląda to tak, że 24 godziny jest w pracy, potem jedzie na cały dzień do swoich rodziców, wraca wieczorem, potem dzień jest w domu i znów do pracy :( i znow od nowa - dzień w pracy, dzień u rodziców, dzień w domu... czy to jest normalne??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość efaa2++
tym trudniej mi że dzieci bardzo go kochają i wiem że on też bardzo je kocha, może to zwykła codzienność? Jak to wygląda u Was?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
stoisz na rozdrożu i nikt Ci nie powie w którą stronę iść i co się dalej wydarzy życie jest bardzo nieprzewidywalne dziś pada śnieg a jutro może już świecić słońce dobrze przemyśl co dalej zrobisz i w która stronę pójdziesz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość efaa2++
cały czas o tym myślę... Czuję się jak popychadło, rozmawiamy o tyvh kłótniach, zeby się nie ranić - mój mąż też nie chce, wiem to, ale gdy przychodzi pierwsza lepsza wymiana zdań od razu jest "pizdo, kurwo" itp. To tak potwornie boli, wiem, ze to wszystko są nerwy, ale on jest dorosłym człwiekiem, musi panować nad sobą bo to dopiero początek naszego życia :( tłumaczę go sama przed sobą, że to nerwy tak nim kierują ale to wszystko zostaje w mojej głowie i sercu, czuję że oddalam się od niego coraz bardziej :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość efaa2++
wiem że rozwód to nie problem, ale boję się tego co będzie potem... Nie mam pracy, nie mam studiów, teraz żyjemy na bardzo dobym poziomie bo mąż dużo zarabia.... Ale do cholery ja nie chcę tych pieniędzy, chcę być szczęśliwa, a nie jestem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaraz tam
Nie wygląda to dobrze. Piszesz, że mąż rzadko bywa w domu ze względu na styl pracy - i jeszcze w tym krótkim czasie się kłócicie??? Faktycznie coś między wami nie tak. A wcześniej było lepiej? Zanim urodziły się dzieci? Czy zawsze były u was napięcia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak już coś postanowisz to się tego trzymaj i nie zmieniaj zdania i nie bój się jutro też wstanie dzień będzie świecić słońce a świat się nie zawali jutro będzie albo takie samo lub inne to zależy od Ciebie powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Całkiem jakbym słyszała siebie, tyle że ja nie byłam w małżeństwie. Ciężka sytuacja, ale najgorsze jest to,ze Twój mąż wie, jaka jestes wrażliwa na jego przykre słowa, a mimo wszystko nie prubóje tego zmienić, tak jakby mu zalezało na twoim cierpieniu. Macie dzieci, wiem, ale one tez cierpią z powodu waszych kłótni. Tatę bedą miały zawsze, tyle ze nie na co dzień, w ten sposób oszczędzisz im cierpienia, bo jakby nie było one też cierpią, i przede wszystkim męczysz się TY. Musisz to porządnie przemyśleć, z wszystkimi konsekwencjami, bo bezsensu byłoby męczyć się przez całe życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość efaa2++
przedtem też były napięcia, zawsze były, ale myślałam że to dlatego że mieszkaliśmy z rodzicami, że jak pójdziemy na swoje to będzie łatwiej... A nie jest łatwiej :( staram się naprawdę, kiedyś miałam pretensje o to że jeździ do swoich rodziców, teraz już nabrałam dystansu do tego, naprawdę się staram, ale on nic nie robi w tym kierunku, tylko mówi, żebyśmy się nie ranili, żebym go słuchała bo on chce dla nas dobrze, ale do cholery ja przecież też źle nie chcę :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość efaa2++
dzięki za wsparcie, sama już nie wiem co robić, nie wiem czy będę miała tyle odwagi by odejść, ale duszę się już w tym związku... Nawet w łóżku są spięcia, ja mam ochotę na seks raz-dwa w tygodniu (nie wiem czy to kwestia temperamentu, czy partnera), mąż mógłby to robić 2-3 razy dziennie :( w efekcie wygląda to tak, że rozkładam nogi a on... :( głupio pisać o tym na forum, ale nie mam nawet z kim pogadać, nie mam przyjaciół, nie mam znajomych, z rodzinom to krępujące :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość efaa2++
on wie, że robi źle, że mnie rani, potem przeprasza, ale co mi dadzą te przeprosiny... Za dzień, dwa jest to samo :( wiecie co teraz robię? przeglądam oferty z mieszkaniami - nawet nie wiem dlaczego tam weszłam, tak jak napisałam, działam podświadomie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość efaa2++
ciekawe co powie gdy powiem mu że jestem nie szczęśliwa w tym związku... Pewnie odpowie, no to co ja ci poradze..... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz, brzmi to troche tak, jak sytuacja maltretowanej kobiety. Najpierw obrywa od męza, potem on ja przeprasza i za dwa dni to samo. Nie chce żebyś teraz to źle odebrała, ale myslę,ze jeżeli ludzie sie kochają, to chcą dla drugiej osoby wszystkiego co najlepsze, jednak z tego co mówisz, wychodzi na to,ze twój mąż zamiast przestać Cię ranić, robi to dalej, tak jakby sprawiało mu to satysfakcję. Wiem,ze przez to iż jesteście małżeństwem jest ciężko, ale myslę,ze odchodząc od niego, nie zrobisz błędu, moze chociaz pozwólcie sobie na separację, Ty będziesz miała czas na przemyślenia, a On na "odpoczynek" . Nie pozwól sobą pomiatać, jestes na pewno bardzo wartosciowa i zawsze sobie pomyśl,że ty tez masz prawo do szczęśliwego życia. Czasem lepiej jest się uwolnić od cierpienia niż przebaczać bez końca, nawet jeśli to takie trudne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarodziejka1909
moze zabrzmi to banalnie, ale moze powinnas tak jak kiedys ja poszukac wsparcia u profesjonalistow i zawalczyc jeszcze raz o swoj zwiazek? ja mialam podobnie, coraz wiecej sie klocilismy, oddalalismy sie od siebie a mnie ograniala frustracja... coraz wieksza... nie wiedzialam co mialam ze soba zrobic i gdzie szukac wyjscia. grzebalam po roznych stronach i tak oto trafilam na strone Szkoly Uwodzenia, wywierania wplywu i rozwoju wewnetrznego (www.wyzszaszkolauwodzenia.pl ) gdzie odnalazlam cos czego dlugo szukalam. Szkola oferuje cale mnostwo, przeroznych szkolen w tym i Zwiazek Idealny, gdzie ucza jak nie tylko tworzyc zwiazek oparty na partnerstwie, a kazda klotnie obracac na korzysc dla zwiazku, ale takze jak odnalezc na nowo szczescie w zwiazku i je zatrzymac! dzieki szkoleniu udalo nam sie z mezem dojsc do porozumienia i teraz jestesmy o wiele szczesliwsi i juz nie klocimy sie tak jak wczesniej! naprawde wg. mnie powinnas sprobowac! pozdrawiam i zycze duzo szczescia! :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość efaa2++
powiedziałam mężowi że nie wiem czy dalej chcę tego związku i żebyśmy dali sobie miesiąc... Dalej będziemy razem mieszkać, ale spać będziemy osobno i wogóle na dystans... Jak powiedziałam, ze nie wiem czy chcę z nim być to odpowiedział tak jak myślałam: no to ty masz problem... Potem chyba go tknęło, bo zaczął się przytulać, brać na ręce, całować itp ale byłam nieugięta i powiedziałam o tym miesiącu... Jeszcze razy robił podchody czy na pewno chcę bo on nie itp ale ja chcę. Będziemy mieszkać razem bo nie mam gdzie pójść... :( właściwie to mam rodziców niedaleko siebie, ale nie chcę im się zwalać na głowę, to moje życie i sama muszę sobie poradzić - tak wybrałam... Ciągle myślę o rozwodzie alb chociaż separacji, ale nie wiem co potem... Z czego będę żyła, gdzie mieszkała... Nie mam pracy, nie mam wykształcenia - w tym roku mam dopiero rozpocząć studia... Boję się, po prostu się boję :( czasem sobie myślę, że poczekam jeszcze parę lat, skończę studia, dzieci pójdą do szkoły, ja będę mogła pójść do pracy... Takie myśli mnie dobijają, ale wiem że muszę coś zrobić, czasem jest pięknie, ale za dużo jest tych okropnych chwil... I one niszczą tą miłość :( ale jednocześnie wiem, że gdyby coś się działo zrobiłabym wszystko dla mojego męża... Dlaczego tak mało dostaję w zamian :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szyszul
effa...jakbym czytala swoja historie...do pewnego momentu sie zgadza tzn. w moim przypadku maz mnie zostawil. Ja tez o tym myslalam, ale zawsze po przemysleniu dochodzilam do wniosku, ze to jest ten facet, za ktorego wyszlam za maz, to moja milosc i oparcie na stare lata. Szczescie w nieszczesciu ze nie mamy dzieci....podobnie jak ty, myslalam, ze gdyby to nie malzenstwo i gdybym na wlasna prosbe nie byla ubezwlasnowolniona (co prawda jestem po studiach, ale nie pracowalam, siedzialam w domu bez pracy i przyjaciol, daleko od rodziny i starych znajomych), balam sie strasznie tej mysli, tej mozliwosci, ze gdy zaczne prace, i ktos spojrzy na mnie laskawym okiem to pofrune, nie ogladajac sie za siebie...teraz, mimo tego, ze sama o tym myslalam to mam rozdarte serce, bo nie jestesmy razem i nie ma juz dla nas nadziei...teraz doceniam "bycie razem", teraz wiem, ze zorbilabym wszystko dla nas, dla zwiazku...niestety, dla mnie juz za pozno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no właśnie szyszul ma rację, musisz wszystko dokładnie rozważyć, bo zawsze moze w małżeństwie trafić sie kryzys i bardzo możliwe,ze i wy teraz przez niego przechodzicie, sama pewnie wiesz,że najgorzej jest wtedy gdy dopadają "nas" jakies poważne sprawy, albo nadmiar obowiązków, wtedy jest najgorzej. Z drugiej strony nie chcesz cierpiec i nie chcesz żeby cierpiały dzieci, dlatego przemyśl każdy swój wybór od początku do końca, bo na pewno jakoś ułożysz to zycie,ale zrób to rozmyślnie. Niestety czasem jest tak, że już nie da się cofnąć czasu. myślę,ze jeszcze będziesz szczęśliwa. Trzymam za Ciebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×