on juz nie chce ze mna gadac, hm ;)

poznalam przez neta chlopaka, calkiem w porzadku sie byc wydawal, ale troche na bakier z higiena (nie zawsze pachnial super swiezo). po pierwszym spotkaniu juz po paru minutach do mnie napisal smsa odnosnie nastepnego spotkania, mile bardzo. ale wtedy sie zaczelo. smsowanie bez konca. spotykalismy sie codzien lub co drugi dzien (do niczego miedzy nami nie doszlo), bylo calkiem milo, calkiem fajnie sie gadalo. ale ja widzialam, ze ewidentnie mu chodzi o cos wiecej niz przyjazn, a ja nie bylam pewna, czy z tego chce, zeby wyszlo cos wiecej. w dodatku te smsy. on jest o rok ode mnie starszy (ja mam 22 l.), ale ja nie lubie wypisywac tyle smsow, wole zadzwonic, jesli juz mam potrzebe. fajne sa smsy moim zdaniem od czasu do czasu, albo kiedy sie JEST PARA - na dzien dobry czy na dobranoc. ale NA BOGA-my nie bylismy zadna para. do czego zmierzam, wczoraj nie spotkalam sie z nim tylko z moim kumplem (z ktorym mnie NIC poza sympatia nie laczy i to juz od paru lat), a on w tym czasie zdazyl mi napisac z 10 smsow. jak sie z kims spotykam, to nie lubie kiedy ten ktos non stop pisze cos w komorce i sama tez tego nie robie. w koncu mu napisalam, kiedy na jakiegos smsa nie odpowiedzialam i mi napisal, czy sie obrazilam bo ani smsa ani strzalki, ZE NIE ZERKAM CO CHWILA NA KOMORKE, ze jestem tu i tu. nic juz nie odpisal, na mojego wieczornego smsa w ktorym napisalam ze ide juz spac bo jestem zmeczona i dobranoc:) tez nie. rano mi napisal, ze chyba juz nie mamy o czym gadac;] czy ja cos zrobilam nie tak :P?