Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość motylek_27_szczecin

Zostawiłam dla niego męża, a teraz on zostawił mnie...

Polecane posty

Gość znów tu wróciłaś wylewać żale?
Zajmij się sobą i przestań się użalać, masz to co sobie sama wypracowałaś, nie zasłużyłaś na żadne dobre słowo. Nad sobą się użalasz. A jak przeżył to twój mąż? O nim nie wspominasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość motylek_27_szczecin
Dał sobie radę, korzysta z życia! Nasze małżeństwo i tak istniało tylko na papierze. A ja mam zamiar przestać się użalać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to perfidia
miałaś rozwalone życie rodzinne, to jako poprawę swojego losu chciałaś innej kobiecie rozpieprzyć życie... i jeszcze się użalasz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ty motylku - raczej na miano
nocnej ćmy zasłużyłaś. Paskudnej. Obrzydliwej. Jak można zdradzać? Jak można było iść do łóżka z zonatym facetem? Podłość i okrucieństwo przez ciebie przemawia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość motylek_27_szczecin
No...łatwo się mówi. Tak szczerze to Kościół omijam szerokim łukiem. Lata temu w moim życiu zaczęło się źle dziać. Kiedy szłam do Kościoła albo zwyczajnie się modliłam zawsze spadała na mnie jeszcze większa klęska. W końcu przestałam się modlić, wmówiłam sobie że wszystko zależy ode mnie i klęski już przestały się pojawiać. Od tamtej pory nie byłam w Kościele tak z sercem, wpadam czasami na jakiś ślub znajomych jasne, ale nie modlę się... a do Boga mi bardzo daleko niestety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kościół możesz dalej omijać
to tylko budynek, a i ludzie w "nim" pracujący często niewiele mają wspólnego z Bogiem natomiast powinnaś porozmawiać z Bogiem, czy to modlitwą czy zwykłym monologiem, ale zaczep Boga w swojej sprawie :D to tylko takie emocjonalne rozwiązanie a jeżeli uważasz, że Boga nie ma, to rozmawiaj teraz z przyjacielem, kimś kto Cię wysłucha - bez dawania rad, bez pouczania potrzebujesz teraz wygadania się, wyrzucenia z siebie żalu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość motylek_27_szczecin
Rozmawiam...wyrzucam z siebie.....ale moje życie się wywróciło do góry nogami i nie mogę się zaadaptować. Potrzebuję chyba czasu, bo momentami mnie łamie i płaczę. Myślę o nim i dociera do mnie to, że byłam tylko zabawką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prowansal
katol Nie przemawia do mnie taie podejście jak Twoje. Ja wierzę w Boga ale nie narzucam Jego osoby jako pewnika i jedynej słusznej drogi. To jest tak intymna rzecz, że nikomu nic do tego czy ktoś w niego wierzy czy nie. Kazdy człowiek ma swój osobisty sposób pojmowania Boga i na swój sposób załatwia z Nim swoje sprawy. Każdy ma inną drogę i nie nam oceniać czy wierzy czy zwątpił. Myślę, że sam/sama masz pewne sprawy do załatwienia ze swoim sumieniem i raczej tym się zajmij, bo nie ma ludzi idealnych. A gdyby istniał człowiek idealny, byłby pewnie najnudniejszym człowiekiem na ziemi...zresztą jak kiedyś usłyszałam "człowiek bez wad jest nie do życia". Mówię to bez złośliwości, to nie atak. My ludzie po prostu tak lubimy poczuć się lepsi czyimś kosztem. Tak. To normalne, ale człowiek samokrytyczny przynajmniej próbuje z tym walczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mau3
Na byłeżony.pl pełno skomplikowanych sytuacji. Może znajdziesz tam odpowiedź na mechanizmy odejść i powrotów. Czasami po prostu takie jest życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość motylek_27_szczecin
Moje małżeństwo się rozpadło i nie ma już czego zbierać. Mój mąż układa sobie życie od nowa. Jeste nam bez siebie lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość amen amen
:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do prowansal
nie sądzę żeby ktoś komuś coś narzucał. Uważam że każdy ma prawo mówienia o swoich poglądach, nie jest to narzucanie, a tylko dzielenie się. Jeśli dla kogoś Bóg jest najważniejszy, to dlaczego ma się z tym ukrywać? A to właśnie ty narzucasz swoje pogląday przez taką a nie inna reakcję, głosząc że jeśli się mowi o Bogu, to znaczy że się jest złym człowiekiem. Dziwne poglądy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takie tam duperele
"katol" pisze tutaj o rzeczach oczywistych w wierze katolickiej. Taki jest kanon tej wiary i nie powinno się z nim dyskutować. Sama jestem katoliczką, po rozwodzie i pogrzebie dziecka niemal w jednym czasie. Gdyby nie wiara w Boga chyba bym nie przeżyła tego wszystkiego. Ale mam nadzieję, że dobry Bóg zwolnił mnie z sakramentu małżeństwa przyjętego na kłamstwie i oszustwie (mąż prowadził podwójne życie). Choć nie jestem szczególnie religijna wierzę, że nic nie dzieje się w naszym życiu nadaremno. Pomyśl Autorko, jakie drzwi się przed Tobą otwierają w tej chorej sytuacji...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość motylek_27_szczecin
Jakie drzwi....? Sama nie wiem, na razie mam wrażenie, że wszystkie drzwi zamknęły mi się przed nosem i duszę się. Jest już lepiej ale nastają chwile kiedy mam ochotę skakać po ścianach. O odbudowaniu małżeństwa nie ma mowy. Nie układało nam się z mężem wcześniej, teraz byłoby jeszcze gorzej. Nie pasujemy do siebie, dwoje zupełnie róznych ludzi o odmienych przyzwyczaeniach i poglądach. Przed odejściem od męża przez trzy lata mieszkaliśmy osobno. To bez sensu, nawet nie biorę tego pod uwagę. A Boga zwyczajnie się boję, więć unikam wszelkiego z nim kontaktu. Może to błahy powód waszym zdaniem, ale tak to ze mną jest. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Jest to silniejsze ode mnie, uciekam. Daję radę sama, mam wrażenie, że kiedy wrócę w Jego ręce coś złego mi się przytrafi. Nie chcę też żeby było według starego przysłowia "Jak trwoga to do Boga". Może kiedyś kiedy moje życie się wyprostuje będę gotowa...nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prowansal
katol Tak napisałeś "Jasne, że można kombinować "nowocześnie" - doradzać psychoterapie, grupy wsparcia, psychotropy, sesje z różnymi chciwymi psychologami w tle, itp. itd., tyle, że to prowadzi na manowce. To jak pudrowanie krwawiących ran ..." odnośnie... Wiesz mam taka znajomą. Jej mąż jest alkoholikiem. Po kilka dni go nie ma potem wraca pijany i tak wkoło macieju. Ona go zywi, pierze i ma serdecznie dość, ale utrzymuje i ciągnie ten balast. I wiesz co do tego? Ma cholernego pecha w życiu. Do ludzi, do pracy, ogólnie pech. I ja sobie mysle tak (to oczywiście moja teoria) dopóki ona nie zrobi porzadku z tym męzem i nie zostawi pasożyta, to nigdy jej sie nie powiedzie, bo moim zdaniem Bóg, zycie, doświadczenie...nazywaj to jak chcesz wymaga równiez od nas pewnych postanowień, a nie płynięcia z falą. Tak sie zastanawiam, czy to jej obawa przed samotnością, czy obawa o to że bez niej on się wykończy. Ale czy ona mu w ten sposób pomaga? I czy przez to co ty mówisz...trwać, być! w małżeństwie za wszelka cenę...czy to ją nie doprowadzi do tragedii. Bo weżmy taki prosty scenariusz. On przychodzi pijany i usypia z papierosem w łóżku. Dom płonie i dzieci i ona. I co wtedy? Jest dumna, że próbowała, czy raczej wściekła na swoją głupotę? Nie przemawiają do mnie twoje racje, bo nie mają zastosowania we wszystkich przypadkach. Nie możesz wypowiadać się o wszyskich sytuacjach tak samo. Nie ma złotego środka. Znam wiele kobiet, które alkoholicy doprowadzili do ruiny. I tam nie mowy o ratowaniu, bo ratowały 20 lat, a po 20-stu lądowały w szpitalu albo z nerwicą albo pobite. Nie, Bóg chce żebyśmy byli mądrzy, wyciagali wnioski, nie bali sie nowego zycia i przede wszystkim szanowali życie, które nam dał, nie pozwalając by jakiś pijak nam je pośrednio czy bezpośrednio odebrał. do prowansal "A to właśnie ty narzucasz swoje pogląday przez taką a nie inna reakcję, głosząc że jeśli się mowi o Bogu, to znaczy że się jest złym człowiekiem. " nic takiego nie powiedziałam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiesz motylku, bez sensu jest
takie życie bez walniecia się we własne piersi. A Boga nie ma się co bać, nie trzeba Go unikać, On jest zawsze z tobą, czy tego chcesz czy nie. Wybaczał nie takie rzeczy nie takim ludziom, więc teraz to już tylko ty musisz zrobić krok w Jego stronę. Jesli oczywiście chcesz. A małżeństwo zawarte w kosciele jest istotnie nierozerwalne. Bywają wyjątki, gdy zostalo zawarte nieważnie, ale to rzadkie przypadki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość guzik prawda
teraz wystarczy zapłacić w sądzie biskupim i każde małżeństwo można rozwiązać jeżeli masz zbędne tysiączki, najmniej 8 tysiączków, to możesz oszukiwać Boga i sąd biskupi Ci przyklaśnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość te guzik
wlaśnie piszesz: oszukać. Tak samo jak autorka oszukiwała męża z pomoca kochanka, ktory ją potraktował tak, jak na to ona zasłuzyła. Niestetym, Bóg widzi więcej niż ty, ja, sędziowie ziemscy. I może i można kupić nawet roziwąznie. Ale to nie jest stwierdzenie, że małżeństwo bylo zawarte nieważnie. A chyba nie chodzi nam o oszukiwanie Boga, prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość guzik prawda
:D a niby o co chodzi przy kupowanych "rozwodach" kościelnych? jaja sobie robisz, gdzie w tym wszystkim jest miejsce na istotę wyższą?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość akuratne z netu
Za unieważnienie sakramentu małżeństwa trzeba zapłacić od 10 do 30 tys. zł. W minionym roku w 40 sądach diecezjalnych złożono 10 tys. wniosków, informuje "Dziennik Gazeta Prawna". Boom na rozwody kościelne trwa od kilku lat. W samej archidiecezji warszawskiej liczba spraw w ciągu 10 lat wzrosła z 300 do 400 rocznie. Coraz większe jest w związku z tym zapotrzebowanie na usługi prawne. I tu zaczyna się problem. Przed sądami kościelnymi nie mogą występować zwyczajni adwokaci, lecz tylko tacy, którzy mają przynajmniej licencjat z prawa kanonicznego oraz specjalną kościelną aplikację od sądu diecezjalnego. Na taką aplikację, przyznawaną kandydatowi indywidualnie przez biskupa, czeka się nawet kilka lat. Uznanych przez sądy diecezjalne adwokatów jest w całej Polsce zaledwie około czterdziestu. I tylko oni mogą reprezentować strony podczas procesu, zadawać pytania, mieć wgląd do akt. Tymczasem wiele kancelarii adwokackich ogłasza w mediach, że specjalizuje się w unieważnieniach małżeństw w Kościele. Nic zatem dziwnego, że Sąd Biskupi w Kielcach na swojej stronie ostrzega - W wielu przypadkach osoby takie nie dysponują wystarczającą wiedzą z zakresu procesowego prawa kanonicznego, żądając przy tym bezpodstawnie za swoje usługi wysokich opłat. (bk, mj)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość masz rację ... chyba
ale ocenę zostawię Bogu bo też jestem cudzołożnicą, mam drugiego męża i wisi mi rozwód kościelny, nie będę płaciła ani grosza!!! nie udowodnię, że mój eks mąż ukrył przede mną, że jest skrotogejem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość motylek_27_szczecin
Ale mam mętlik w głowie... Dziś przyjechał do mnie mój mąż. Powiedział, że chciałby porozmawiać. Nie rozmawialiśmy szczerze od kilku miesięcy. Powiedział, że bardzo mnie kocha i nie może pogodzić się z tym co się stało z naszym małżeństwem. Powiedział, że wie, że rozstałam się z tym drugim.... Oprócz tego wspomniał, że odkąd go zostawiłam spotykał się z wieloma kobietami, że z czterema z nich się przespał! Z pierwszą z nich po miesiącu po tym jak się dowiedział o mnie i o tamtym mężczyźnie. Powiedział, że robił to bez uczucia po to żeby czymś się zająć, że cały czas myślał o mnie, że kocha mnie. Stwierdził, że bardzo go zraniłam i że jedno moje słowo wystarczy, a on zerwie kontakt z tamtymi dziewczynami, pytał czy go kocham. Nie wiem co mam myśleć!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Rany poszedł do łóżka z czterema kobietami i twierdzi , że nadal mnie kocha. A ja... chyba nie jestem gotowa nawet na to żeby myśleć o tym, a co dopiero zrobić jakiś krok. Pozew rozwodowy leży w sądzie, pierwsza rozprawa z 2 miesiące. Najgorsze jest to, że wolałam jak nie rozmawialiśmy ze sobą, wtedy byłam wszystkiego pewna, że rozwód jest nieunikniony, a teraz już mi się wszystko pomieszało. Ja po nieudanym związku z innym mężczyzną, którego pokochałam, z którym wiązałam przyszłość, zraniona, zawiedziona, rozbita. On po kilku przygodach z kobietami...też zraniony - przeze mnie. Mielibyśmy zacząć wszystko od nowa? Być mężem i żoną jak gdyby nigdy nic? Przecież to jakaś farsa... Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Katol- chyba przyciągnąłeś myślami tą chorą sytuację... Wyć mi się chce!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
chcialo ci sie autorko innego ?to teraz masz na co zasluzylas przebieralas,przebieralas i wpadlas w gowno! zycze powodzenia.......rob tak dalej a nie bedziesz wiedziala kto jest ojcem twojego nast dziecka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość motylek_27_szczecin
Katol - to nie jest takie proste. Ja nie wiem czy czuję cokolwiek do mojego męża. A pakować się w coś co nie ma sensu, po tym jak udało się z tego wybrnąć. W naszym małżeństwie było źle, a teraz jeszcze brak zaufania... Ja zaangażowałam się w związek z innym mężczyzną, a wtedy mój mąż nie liczył się. Nie myślałam o nim w ogóle. Nie chcę go zranić po raz drugi. Może znajdzie kobietę, która nie będzie widziała poza nim świata. Problem polega na tym, że ja widzę świat poza moim mężem i nie jest on w jego centrum. Może nie powinnam...Sama nie wiem. On dość szybko się pocieszył, nie sądzisz? I to nie z jedną, a z czterema! Co to za miłość? Miłości chyba nie ma, jest to wymysł naszej wyobraźni. Jest chyba za wcześnie na takie decyzje. Nie wiem co robić:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość motylek_27_szczecin
Marzena - daruj sobie, nie umoralniaj mnie, pewnie nawet topiku nie przeczytałaś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość joi bt
daj sobie czas. nie możesz mieć do męża pretensji o te kobiety. widocznie tak sobie radził z Twoją zdradą. poniekąd Ty jesteś temu winna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lkjopijl
no weź przestań jaka winna ona jest biedną ofiarą wielkiej miłości, wrednych samców, wieków prześladowania kobiet itd ona nigdy nie jest niczemu winna, życie jej się tylko nie układa z przyczyn obiektywnych

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość motylek_27_szczecin
lk.... coś tam -ja wiem jakie błędy popełniłam. Dwa posty wyżej napisałam, że zraniłam mojego męża. Nie w tym tkwi problem. Jestes jedną ze zdradzanych żon? Jak mnie irytuje to krytykowanie, ty jesteś ideałem? Każdy z nas popełnia błędy, ja chciałabym uniknąć w przyszłości tego dlatego piszę, nie wiem co robić, chcę to z siebie wyrzucić. Problem tkwi w tym czy to ma sens... Nie chcę żebyśmy znowu się skrzywdzili z mężem. Nic już nie będzie dobrze. Chyba lepiej rozstać się i już więcej nigdy się nie ranić. Ale to wszytsko jest trudne:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość motylku, zdrada to nie jest
błąd. Zdrada to świadomie popełniony podły czyn. Błąd jest wtedy, gdy wsiądziesz do innego tramwaju, gdy soli do herbaty nasypiesz, gdy słowo "rzeka" napisesz "żeka". To co zrobiłaś jest karygodne. A twoje słowa :" Jak mnie irytuje to krytykowanie, ty jesteś ideałem? " świadczy że nadal nie rozumiesz czego się dopuściłaś. Bronisz się zarzutami wobec innych? To źle, bo nie inni tutaj piszą o sobie, tylko ty sama dałaś ludziom zezwolenie, by ocenili twoje postępowanie. Fakt, iż mąż sypiał z innymi kobietami ciebie dziwi? Ciekawe, ty mogłaś go zdradzać i oszukiwać, a on miał czekać w uwielbieniu, aż ciebie kochanek rzuci? A w ogóle, jestes pewna że sypiał? Może to takie gadanie, żeby nie okazać się głupcem? Myślę że nadal żal ci kochanka, bo inaczej juz dawno byście z mężem byli na jakiejś terapii i starali się naprawić to, co ty spieprzyłaś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość motylek_27_szczecin
Nie dziwi mnie to, że mąż sypiał z inymi kobietami. Zastanawia mnie to, że powiedział, że mnie kocha. Wiem, że go skrzywdziłam. Ale przyznałam to już a tu co chwilę ktoś wpadnie przeczyta trzy ostatnie posty i zaczyna krytykowć. WIEM, ŻE ŹLE ZROBIŁAM. Wiem też, że zrobiłam to świadomie. Dlatego nie chcę mojego męża zranić po raz drugi i nie wiem jak mam się zachowywać i co robić. Z jednej strony nadal jesteśmy rodziną a z drugiej strony jesteśmy już sobie zupełnie obcy. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×