Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Optymistyczna pomarańcza

Wyuczona bezradność

Polecane posty

Gość Optymistyczna pomarańcza

Kiedy spotkałam koleżankę ze studiów, pierwszą myślą jaka przyszła mi do głowy po rozmowie z nią, była tzw. teoria wyuczonej bezradności. W psychologii teoria wyuczonej bezradności określana jest jako przekonanie o braku kontroli i wpływu na zdarzenia. Moja wspomniana koleżanka, trzy lata po studiach, nie podjęła do tej pory żadnej pracy (bo bezrobocie jest duże). Fakt, bezrobocie to problem wielu młodych ludzi. Tylko, że wmawianie sobie, że każdy nasz ruch mający na celu znalezienie zatrudnienia jest bezsensowny, prowadzi do pogłębiania się przekonania o naszej domniemanej nieudolności. No bo skoro przez tyle lat pracy nie znalazłam, raczej w najbliższym czasie też jej nie znajdę. Teorię wyuczonej bezradności świetnie można objaśniać właśnie na przykładzie osób bezrobotnych. Utrata pracy, małe szanse na znalezienie nowej, powodują popadanie w stan na kształt letargu. Wykonujemy każdego dnia te same czynności, typu czytanie ogłoszeń w prasie (nie wierząc oczywiście, że coś tam znajdziemy), stwierdzamy, „no tak, znowu nie ma dla mnie ofert, użalamy się na swój los i poczucie bezradności rośnie z dnia na dzień. I tak koło się zamyka, czy coś zrobimy czy nie, efekt będzie taki sam. Proces szukania pracy przechodzi przez kilka etapów, euforii (na pewno coś znajdę), wyciszenia i wreszcie totalnego zniechęcenia. Moja koleżanka jest właśnie na etapie ostatnim, wmawiała mi, że świetnie siedzi jej się w domu i w ogóle nie chce jej się pracować. Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że mam do czynienia z modyfikacją powyższej teorii, teraz to jest już teoria „wygodnej bezradności. Każde nasze działanie, nie przynoszące efektu, po dłuższym czasie wywołuje w nas poczucie rezygnacji, znudzenia, a ostatecznie poddania się. Skutkiem takiej sytuacji są tzw. deficyty bezradności (poznawcze, emocjonalne, motywacyjne: nie zauważamy szans na zmianę sytuacji, popadamy w stany lękowe, brakuje nam motywacji). Teoria wyuczonej bezradności dotyczy nie tylko aspektu bezrobocia, może znaleźć odbicie w każdym naszym codziennym kroku, na wszystkich płaszczynach życia („ i tak nie nauczę się angielskiego, więc nie zapiszę się na kurs., „ jestem nieśmiały, na pewno nikt mnie nie polubi, nie pójdę na imprezę, itd.). Psychologowie proponują kilka form wyjścia z tej niewygodnej sutuacji bezradności. Urzędy pracy np. zapisują na kursy, warsztaty aktywizacji, uczą redagowania dokumentów, przygotowania się do rozmów kwalifikacyjnych. Poradnie psychologiczne udzielają konsultacji, jak znaleźć w sobie mobilizację, chęć do działania, jak stać się kreatywnym.Teoria jest prosta, gorzej z praktyką. Wiekszość osób na samą propozycję kontaktu z psychologiem, doradcą personalnym, kiwa z irytacją głową („przecież nie będę słuchał rad jakiejś obcej osoby i w dodatku jej płacił). Oczywiście, obecna sytuacja powoduje,że większość ludzi najzwyczjniej nie stać na korzystanie z porad profesjonalistów. Ale można stworzyć sobie własny, domowy gabinet terapii. Wiadomo, że nikt nie stanie się z dnia na dzień super-kreatywnym i nie opracuje projektu swojego życia, ale trzeba próbować. Najlepsza jest , znana od wieków, metoda „małych kroczków, można spisać sobie na kartce, co chciałabym osiągnąć za pół roku i jak mam to osiągnąć! Każdy z nas ma mnóstwo pomysłów, tylko że mało kiedy się nad nimi zastanawia. Dopiero sytuacja „kryzysu otwiera nam umysł, zaczynamy inaczej myśleć, kreatywnie, a dla tych, którzy mają dość tego popularnego określenia, twórczo właśnie. Mamy różne zainteresowania, talenty, może właśnie teraz jest czas na ich realizację? Chcieliśmy uczyć się niemieckiego, można zacząć już od jutra. Nie stać nas na kurs ?, można pożyczyć od koleżanki książkę i kasety. Zawsze znajdą się narzekający z „wygodną bezradnością i ci, dla których uczucie bezradności to już przeszłość. Idealnie by było, gdyby teoria wyuczonej bezradności było tylko teorią. Rzeczywistośc jest jednak mniej optymistyczna. I nie chcę tu pisać, że każdy może wziąć swój los we własne ręce, bo to banał. I każdy to wie. Dotyka nas codziennie wiele niemiłych zdarzeń, może i tragicznych. Chwilowe załamanie, bezradność, jest stanem normalnym. Sztuką jest wyjść z tego stanu o własnych siłach. Wystarczy się rozejrzeć, wsród naszych znajomych na pewno jest choć jedna taka osoba, może udzieli nam cennych wskazówek? Zawsze mamy tysiąc wymówek, aby czegoś nie robić właśnie dziś, tylko czy chcemy dalej zasilać szeregi osób z diagnozą „wyuczona bezradność? Wasze zdanie na ten temat :) ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blech blech
chyba cie pam buk opuscil, ze ktos to przeczyta w sobote?! :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wyuczona bezradność, nie dotyczy tylko osób niepełnosprawnych, (oczywiście nie wszystkich), ale przede wszystkim tych których od dziecka się wyręcza, jest to wygodne. Szczególnie mamy wyręczają swoje pociechy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość doszłaś do tych fenomalnych
wniosków i co ? Nie bardzo rozumiem co z twojego postu ma wynikac , są tacy ludzie ale chyba dobrze wiesz że byli , są i będą . Czy twoje zdanie na ich temat coś zmieni ? Albo zapytam inaczej - co cię obchodzi czyjeś życie ? Jeżeli ja nie prowadziłabym akurat badań na dany temat to raczej inaczej wolałabym spożytkowac czas niż dumac nad czymś tak mało dla mnie ważnym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak pokazują badania, powstawaniu stanu zgody na krzywdę i wykorzystanie w dorosłym życiu sprzyjają trzy czynniki: - pesymizm lub optymizm matki - nadmierny krytycyzm dorosłych - kryzysy życiowe okresu dzieciństwa Pesymizm lub optymizm matki. Istniej***ardzo wyraźny wpływ sposobu, w jaki matka odbiera rzeczywistość na odporność psychiczną dziecka. Co ciekawe jednak, nie stwierdzono podobnej zbieżności między dziećmi i ojcami. Prawdopodobnie dlatego, że dziec***ozostają w silnych związkach emocjonalnych z osobami, które poświęcają im najwięcej czasu, a więc zazwyczaj z matkami. Dzieci obserwują to, jak matki reagują w różnych sytuacjach, w tym w sytuacjach trudnych, czy beznadziejnych. Uczą się od nich walki lub uległości. I jak pokazują statystyki – częściej uczą się bezradności. Nadmierny krytycyzm dorosłych. Dziecko, które jest bezustannie krytykowane buduje swój odbiór świata na przekonaniu, że wszystko, co robi i tak jest złe. Takie dziecko to gwarantowany kandydat (a raczej kandydatka) na ofiarę syndromu bezradności. Kryzysy życiowe. Są to wydarzenia, w wyniku których sytuacja dziecka ulega nagle znacznemu pogorszeniu, na przykład kryzys ekonomiczny, wojna, emigracja, lub bardziej pospolite, takie jak rażące pogorszenie się sytuacji ekonomicznej w rodzinie czy rozwód bądź śmierć rodzica. Wiele zależy od tego, czy trudna sytuacja zostanie zażegnana. Jeżeli pomimo wysiłków nie zakończy się ona pomyślnie i jej konsekwencje będą ciągnęły się przez wiele lat, dziecko najprawdopodobniej nauczy się, że takim zdarzeniom nie można przeciwdziałać. W przyszłości może to stać się przyczyną bierności i depresji w obliczu kryzysu życiowego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Za dużo tego było, nie przeczytałam nawet 1/4 tego :O tylko wybrane fragmenty. Moje wnioski dodatkowe są takie, że wyuczononej bezradności można czerpać korzyści. Idealnym przykładem są szantażyści emocjonalni, sklasyfikowani jako, cierpiętnicy i biczownicy. Po za tym z wyuczonej bezradności można też czerpać jakieś korzyści finansowe z instytucji publicznych głównie. Przykładem mogą być ludzie korzystajacy z pomocy MOPS, oczywiście większość z nich taka nie jest, ale takie egzemplarze są. Wolą nie pracować ( oczywiscie też przez powody które autorka wymieniła), , bo doskonale zdają sobie sprawę, że państwo im da (bardzo skromnie, ale nie mają wysokich wymagań). Są oduczeni myśleć samodzielnie, bo po co mają coś zmieniać jak ich bezradność jest pielęgnowana przez instytucje. To tak jak alkoholikowi finansować alkohol, czy taki czlowiek bedzie chciał coś zmieniać i wyjść z nałogu ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×