Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Klara77

Nauka w domu

Polecane posty

Gość moim zdaniem pomysł ryzykowny
ja Ci mogę napisać opinię matki i babki kolegi mojego syna - ten chłopak jest w 4 klasie - i tak samo wkurza całą rodzinę jak i mnie i kolegów z podwórka, tyle, że jemu często spada odporność, że zwykła szkoła byłaby dla niego niebezpieczna zwyczajnie, ale cała rodzina bardzo żałuje, że on nie może do takiej chodzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Klara77
Tez nie chcialabym nikogo urazic ani na sile przekonywac do swoich racji. Jednak niestety mam dosc charakterystyczny sposob wyrazania pogladow dzieki czemu czesto wychodzi tak jakbym sie wywzszala czy pozjadala wszystkie rozumy bo nie jest moim zamiarem. Walcze z tym od lat:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ha! u mnie też takich nie ma, to moje marzenie ;) Bo program niestety mamy jeden, odgórny. o zaś do wyrażania opinii: wyrażałam je zawsze głośno i dobitnie, a do tego od dziecka miałam bardzo silne i jasno określone poglądy. W związku z tym w podstawówce ciągnęła się za mną fatalna opinia i miałam słabe oceny mimo dużej wiedzy. W liceum w 1-szej klasie: to samo. A później nauczyciele dostrzegli potencjał, stałam się "pupilką", bo przy bardzo silnym i, co tu ukrywać, trudnych poglądach, byłam kulturalna, systematyczna itp. Wiec zaakceptowali, docenili i w sumie polubili mnie z moimi poglądami. Oceny poszły w górę (chociaż uczyłam się tak samo). W sumie ja się nie zmieniłam, a nauka z tych lat została- trwanie w swoim może zaimponować, nawet skostniałym nauczycielom. Ale rozumiem, że po pierwsze: to ryzyko. Czasem szkoda dzieci, bo nie są tak silne. Albo się poddają presji i wyrównują do szeregu. Z drugiej strony: fajnie po prostu mieć wybór. Rozumiem, że w Twojej okolicy nie ma więcej szkół? Może jakieś "bardziej postępowe państwówki"? Albo jakaś sensowna prywatna? Piszesz, że ta koło Ciebie jest "kiepska". a nie możesz dzieci gdzieś dowozić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Klara77
Niestety ja w szkole tez jasno i dobitnie wyrazalam swoje poglady, ale pupilkiem nigdy nie bylam i musialam wlaczyc o dobre stopnie. Jednak nawet nie oto chodzi. Pomysl z nauczeniem w domu pojawil sie wtedy gdy zobaczylam na co beda skazane moje dzieci. Nie moga isc do podstawowki razem ze swoimi znajomymi z zajec i podworka i jest to inny rejon. Do podstawowki ze swojego rejonu ktos by je musial podwozic ( ja nie moge prowadzic samochodu, a maz nie moglby robic tego codziennie), maja do niej godzine drogi, wiec jakby zajecia byly na 8 to musialyby wstawac ok. 6! Poziom jest tam bardzo niski, nauczyciele naprawde sa dobrani z przypadku, nie ma pomocy naukowych, w salach jest brudno, bo szkola jest spora, ale wozna jest jedna. Nie ma zadnych zajec dodatkowych a dzieci na przerwach lataja samopas ( sama to widzialam:() Chcialam jakos zalatwic, aby dzieci mogly pojsc do tej blizszej podstawowki, ale dyrektorka nawet mnie nie przyjela:( A z mezem nie mamy zadnych znajomosci w urzedach, aby cokolwiek zalatwic, nawet nie wiemy jak sie do tego zabrac. Inne szkoly sa jeszcze dalej, dojazd zajmowalby 2 h.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A w pobliżu nie ma rodzin, które dowożą kolegów Waszych dzieci, i mogłyby przy tym zabierać Wasze? Albo jakaś studentka, która chciałaby dorobić i po drodze na uczelnie zaprowadzałaby dzieci do szkoły? Rozumiem Twoją argumentację i w tej sytuacji też bym się zastanawiała. Ale może jakoś zorganizować dowóz/ dojazd?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Klara, jesli naprawde zalezy ci zebu dzieciaki chodzily do tej blizszej podstawki, to nie daj sie odeslac z kwitkiem tylko idz i po ludzku porozmawiaj z dyrektorka. Ja sama bylam w takiej sytuacji, ze mialam podstawowke po drugiej stronie ulicy, a wg rejonu mialam dralowac do innej. Rodzice mnie przepisali, nie bylo z tym wiekszego klopotu. Ale niestety podstawowka do ktorej chodzilam to byla porazka, uwazam ze duzy wplyw na moej zycie mialo to, ze nie poszlam jednak do tej 'rejonowej'.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moim zdaniem pomysł ryzykowny
no i jest problem czy dzieci będa chciały spełnić ambicje rodziców - czy nie powiedzą po latach "zmarnowaliści mi życie" autorka jest taka pewna, że dzieci będą studiować i przyda im się ta szeroka wiedza - a jeśli nie takie będą ich marzenia? Ja zawsze była wybitnie zdolnym uczniem - olimpiady na szczeblu ogólnopolskim to był standard od podstawówki - mimo że chodziłam do najzwyklejszej, ale nie che dzieci pchać na siłę na moje tory, raczej obserwuje i pomagam, pokazuję swoim życiem, że warto mieć wiedzę, ale nie wymagam aby dzieci były takie jak ja, robię wszystko oby miały najlepszą edukację, a co z tego wyjdzie - zobaczymy - absolutnie nie zakładam co beda dzieci studiowałi i czy w ogóle. Syna dowoziłam jeszcze w zeszłym roku 10km do szkoły, szkoła jedna z najlepszych w województwie - dopiero teraz sie przeprowadziliśmy bliżej - wstawaliśmy o 6,30 - nie wiem co to za problem? dodatkowa nauka odpowiedzialności i tyle. Co więcej to nie była nasza rejonowa podstawówka kiedy zapisywaliśmy dziecko, nie potrzebne były tez znajomości ani dyskusje z dyrektorem, po prostu złożyłam podanie do tej szkoły - teraz nie ma obowiązku zapisywania dziecka w rejonie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Klara77
Właśnie jest tak ciężko, że rodziny z naprzeciwka będą odprowadzały dzieci do tej szkoły bliżej. W tej drugiej podstawówce lekcje na 8.00 to norma, lekcje zazwyczaj koncza sie o 15.00 lub 16.00. Mąż mógłby je odebrać dopiero po godzinie 18.00, a świetlicy tam nie ma! Myślałam nawet o tym aby jechać po nie autobusem, ale patrząc na rozkład jazdy musiałabym albo wyjechać dwie godziny wcześniej albo wyszłoby na to samo. Nawet jeśli zorganizowałabym jakoś miejsce gdzie dzieci mogłyby przeczekać to tak czy siak byłyby w domu ok. godziny 19.00, a potem dojdzie odrabianie lekcji i trzeba wczesniej isc spac, bo trzeba potem o 6 wstac. Nie mialyby juz czasu na wychodzenie na podworko ani te dodatkowe zajecia na ktore chodza. A z dziecmi ze szkoly tez nie mialyby zadnego kontaktu poza szkola. Nie wiem jakbysmy to zorganizowali gdyby dzieci mialy wykonac razem np. jakis projekt. Ciagle dzwonie do tej dyrektorki z blizszej pdostawowki, ale szans wielkich na sukces nie widze. Wiele rodzin stara sie tam dostac, meza z urzedu odeslali z kwitkiem ( ta placowka jest miejsca i jest i tak juz przepelniona, dowiedzial sie rowniez ze niektorzy podania o przeniesienie skladali juz 3 lata temu!) Gdybym wiedziala, ze beda takie problemy tez bym zaczela to szybciej zalatwiac:/ Dlatego tez pomyslalam o nauczaniu domowym, chociazby przez podstawowke. Do gimnazjum jest juz konkurs swiadectw, a i dzieci sa starsze wiec nie ma takiego problemu z dojazdem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Klara77
Syna dowoziłam jeszcze w zeszłym roku 10km do szkoły, szkoła jedna z najlepszych w województwie - dopiero teraz sie przeprowadziliśmy bliżej - wstawaliśmy o 6,30 - nie wiem co to za problem? dodatkowa nauka odpowiedzialności i tyle. Ale ja nie moge prowadzic samochodu. Jest jeden autobus o 5.50 i drugi o 7.10. Dojazd zajmuje ponad godzine autobusem. Co więcej to nie była nasza rejonowa podstawówka kiedy zapisywaliśmy dziecko, nie potrzebne były tez znajomości ani dyskusje z dyrektorem, po prostu złożyłam podanie do tej szkoły - teraz nie ma obowiązku zapisywania dziecka w rejonie. Pisalam o tym wyzej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moim zdaniem pomysł ryzykowny
często jeździłam autobusem, bo nie zawsze mieliśmy 2 auta do dyspozycji, tez zajmowało to ok 1,5 h - przecież jeśli zdecydujesz się na naukę w domu to i tak znacznie więcej czasu będziesz musiała na to poświęcić więc nie widzę w czym problem. cóż trzeba pilnować swoich interesów :P ja tam z żadnymi zapisami nigdy nie miałam kłopotów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Klara77
Ja tez pilnuje swoich interesow. Uwazasz sie za lepsza, zaradniejsza? Coz, ja jestem na tyle zaradna, ze nie pozowole, aby moje dzieci lataly po ulicy przez 2 h, jechaly do domu 1 h, a potem nie wychodzily na podworko, bo trzeba isc spac. Ale pewnie poprzedniego postu nie chcialo ci sie dokladnie przeczytac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moim zdaniem pomysł ryzykowny
piszesz że pracujesz nad swoim protekcjonalnym stylem, ale cos kiepsko Ci wychodzi :P napisałam uszczypliwie bo to ty cały czas się wywyższasz i zapewniasz że ze wszystkim sobie na tip top poradzisz, nawet filozofię wyłożysz 6 latkowi, aż tu się okazuje, że nie dopilnowałaś zapisów do szkoły i stąd to całe zamieszanie.... cóż, myślałam ze masz głębsze pobudki, skoro byłaś tak pewna siebie. ps tak z ciekawości - po co chodziliście do urzędu i do jakiego? przecież nie ma rejonizacji? hmmm no i czemu nie możesz prowadzić samochodu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kochna, jak tak dobrze pilnujesz swoich interesow i jestes taka zaradna, to zamiast wydzwaniac do dyrektorki zloz jej wizyte i przedstaw, jak sie sprawy maja. Tylko najpierw popracuj nad protekcjonalnym stylem :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zakuta koza
jakim cudem "rejonowa" podstawówka jest oddalona o godzinę drogi od domu skoro jest jedna znacznie bliżej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
powiem jedno - jeśli autorka postanowi uczyc sama te dzieci w domu to naprawde bardzo im współczuję :( jeszcze rozumiem, gdyby to była naprawde sprawdzona przez autorke metoda, a tak tylko na podstawie widzimisie skrzywdzi te dzieci, pomimo, że teraz to wyjście wydaje jej się takie super. NIE, NIE JEST SUPER. Dzieci MUSZĄ uczyć się samodzielności, oderwania od mamusinej nogawki, rywalizacji pomiędzy innymi, muszą wiedzieć, że życie nie wszędzie jest takie samo, musza się trochę zmęczyc, pobrudzić i zakurzyć, poznać smak porażki i sukcesu, muszą doświadczyć tego, że nie wszystko dostaną wszędzie na tacy.... A w domku niestety wszytsko będzie cacy i kiedy przyjdzie czas na wyjście dzieci z domu (liceum? studia? inne życie) to one po prostu sobie w PRAWDZIWYM brudnym i trudnym zyciu NIE PORADZĄ. Argumenty z długą jazdą autobusem, 'miernościa' szkoły czy brakiem mozliwości kontaktu z dyrekcja są dla mnie smieszne conajmniej. Jesli chcesz autorko uczyć dzieci nazw drzew i innych ciekawych rzeczy to nikt Ci tego nie zabroni, możesz to robic przy okazji każdego niedzielnego spaceru. to samo się tyczy filozofii czy greki :D nie możesz zakładać, że Twój plan wypali w 100% i że po pół roku dzieci się nie zniechęcą i będą mialy tą całą wciskaną na się grekę po prostu gdzieś. Dla mnie ten pomysł to po prostu cheć odebrania dzieciom dzieciństwa, nawet jesli mialo by się ono wiązac z nieprzyjemnościami w szkole czy długim powrotem do domu. Życie jest brutalne i jeśli ni zahartujesz dzieci od początku to potem niestety będą tlyko czekały na wszystko postawione na tacy. No chyba, że mieszkasz za granica, gdzie realia i systemy nauczania sa zupełnie inne niz w PL.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Klara77
piszesz że pracujesz nad swoim protekcjonalnym stylem, ale cos kiepsko Ci wychodzi Jakos to przezyje:) napisałam uszczypliwie bo to ty cały czas się wywyższasz i zapewniasz że ze wszystkim sobie na tip top poradzisz, nawet filozofię wyłożysz 6 latkowi, aż tu się okazuje, że nie dopilnowałaś zapisów do szkoły i stąd to całe zamieszanie.... cóż, myślałam ze masz głębsze pobudki, skoro byłaś tak pewna siebie. W ktorym miejscu sie wywyzszam? Przedstawiajac jak wyglada sytuacja? I kolejna osoba nie czyta uwaznie - filozofia byla przykladem na przyszlosc, ile razy mam to jeszcze powtorzyc? Wybacz, ze nie spelniam twoich wymogow moralnych, ale ja w lape dawac nie bede, aby zlozyc podanie trzy lata wczesniej przed terminem. ps tak z ciekawości - po co chodziliście do urzędu i do jakiego? przecież nie ma rejonizacji? hmmm no i czemu nie możesz prowadzić samochodu? Urzad miast sprawuje piecze nad podstawowkami. Rozumiem, ze jestescie takimi kobietami, ktore sila zaprowadzilby dzieci i pogrozilyby palcem dyrektorce bo inaczej zrobicie awanture. Ja siebie nie pozwole siebie zle traktowac i wpychac komus moje dziecko na sile. Nie moge prowadzic samochodu ze wzgledow zdrowotnych. Za duza wada wzroku. kochna, jak tak dobrze pilnujesz swoich interesow i jestes taka zaradna, to zamiast wydzwaniac do dyrektorki zloz jej wizyte i przedstaw, jak sie sprawy maja. Lubisz byc kila razy odsylana spod drzwi i nieprzyjeta? Sila mialam tam wtargnac? Niestety to nie w moim stylu. jakim cudem "rejonowa" podstawówka jest oddalona o godzinę drogi od domu skoro jest jedna znacznie bliżej? Podzial administracyjny rowniez dla mnie jest zagadka Dzieci MUSZĄ uczyć się samodzielności, oderwania od mamusinej nogawki, rywalizacji pomiędzy innymi, muszą wiedzieć, że życie nie wszędzie jest takie samo, musza się trochę zmęczyc, pobrudzić i zakurzyć, poznać smak porażki i sukcesu, muszą doświadczyć tego, że nie wszystko dostaną wszędzie na tacy.... A w domku niestety wszytsko będzie cacy i kiedy przyjdzie czas na wyjście dzieci z domu (liceum? studia? inne życie) to one po prostu sobie w PRAWDZIWYM brudnym i trudnym zyciu NIE PORADZĄ. Argumenty z długą jazdą autobusem, 'miernościa' szkoły czy brakiem mozliwości kontaktu z dyrekcja są dla mnie smieszne conajmniej. A dla mnie smieszne jest wydawanie sadow, bez przeczytania calego tematu. Nie bede po raz setny pisac tego samego, wroc do pierwszej strony a dowiesz, ze sie dzieci maja zapewnione wszystko to o czym piszesz az w nadmiarze Jesli chcesz autorko uczyć dzieci nazw drzew i innych ciekawych rzeczy to nikt Ci tego nie zabroni, możesz to robic przy okazji każdego niedzielnego spaceru. to samo się tyczy filozofii czy greki Wracajac z tej cudownej szkoly o godzinie 19.00 i wstajac do niej o 4.30, jesli bede dojezdzaly autobusem na pewno czasu beda mialy az nadto nie możesz zakładać, że Twój plan wypali w 100% i że po pół roku dzieci się nie zniechęcą i będą mialy tą całą wciskaną na się grekę po prostu gdzieś. Coz w szkole tez moga nie lubic biologii, a beda musialy sie z nia "meczyc" Zaraz, zaraz nie wspominales czegos o nauce obowiazkow? Dla mnie ten pomysł to po prostu cheć odebrania dzieciom dzieciństwa, nawet jesli mialo by się ono wiązac z nieprzyjemnościami w szkole czy długim powrotem do domu. Ale kwestia bezpieczenstwa juz pominemy? Nikt mi dzieci nie przypilnuje od 16 do 18. Nawet jesli wyjade po nie o 14.50, to moge dojechac tylko z przesiadka i beda tam o 17. Powrotny jest o 17.30, w domu bedziemy przed 19.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krochmalll
Nie znam cie, ale po twoich tekstach mam wrazenie, ze jestes osoba niezorganizowana, leniwa, szukasz wymowek na wszystko. Nawet bym sie pokusila o hipoteze, ze nie masz co zrobic ze swoim zyciem i szukasz sobie na sile celu, ktorym by mialo byc uczenie jakichs wydumanych madrosci swoich dzieci. Ja bym osobiscie chetnie porozmawiala z twoimi dziecmi, czy one sa tak zachwycone twoim pomyslem. Jezdzic nie mozesz, dowozic nie mozesz, nie mozesz wczesnie wstawac, niby ciagle dzwonisz do dyrektorki - i co, telefonu nie odbiera? Patrzy na wyswietlacz i jak widzi twoj numer, to nie odbiera? Chcesz sie podjac wielkiego trudu, nie masz w ogole doswiadczenia, a nie umiesz nawet w terminie zapisac dzieci do szkoly. Sorry, ale nie bardzo wierze, ze bedziesz w stanie konsekwentnie utrzymac dyscypline pracy - swoja i jeszcze dwojga dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czegoś tu nie rozumiem Klara, mimo, że próbujesz tłumaczyć. Jestem nauczycielką i wiem ze w miastach nad szkołami ma pieczę miejski zarząd oświaty, ale absolutnie nie ma on nic wspólnego z zapisami do szkół! Zapisy organizuje dyrektor szkoły, a nie miejska oświata. Oni tylko nadzoruja pracę szkoły, przelewają nauczycielom pensje itd. Ale od dzieci im wara! Na dodatek nie ma rejonizacji, a więc mozesz zapisać dziecko gdzie chcesz. Urząd nie ma nic do tego. Inna sprawa jak nie ma miejsc, bo jeszcze tradycyjnie pierwszenstwo mają dzieci z "rejonu" - czyli z bliska. Tu Cie rozumiem, ale po co szłaś do MZO, to nie wiem, tak samo jak nie musisz w gminie isć do wójta by zapisać dziecko. To sprawa tylko i wyłacznie dyrektora, który nie ma prawa odmówić zapisania dziecka gdy są miejsca. Ps. W szkołach w których uczyłam, dyrektorzy sie cieszyli, że rodzice z dalszych miejsc chcieli akurat do nas zapisać dziecko, nawet powstawały nowe klasy. Dziwne to u was jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moim zdaniem pomysł ryzykowny
1. ty może jakoś przeżyjesz - gorzej z dziećmi, które chcesz uczyć :P 2. w moim poście filozofia również była tylko przykładem :P wywyższasz się bo kilka osób pisze ci argument, a ty od razu go torpedujesz, że nie czytały, że nie maja racji itd- nawet nie pomyślisz chwilę, że skoro TYLE OSÓB cos mówi to może być w tym ZIARNO PRAWDY. Mogę Ci przysiąc na co chcesz, że nie musiałam nikomu dawać łapówki, po prostu szkołą interesowałam się 2 lata wcześniej - dowiedywałam się o warunki i podanie złożyłam w odpowiednim terminie. 3. urząd miasta nie decyduje z tego co wiem o przyjęciach do szkoły po co tam więc chodzić? 4. Co do rzeczy na to ze nie lubisz być odsyłana? jak chcesz cos załatwić to trzeba byc twardym, liczy się EFEKT a nie żeby było miło. 5. Ok nie możesz jeździć samochodem, ale piszesz, że mąż może, więc tak zorganizujcie czas aby jak najczęściej dowoził dzieci, a jak czasem ty je odbierzesz autobusem to Ci korona z głowy chyba nie spadnie? poza tym oprócz autobusów, są inne środki komunikacji i inni ludzie którzy zapewne również będa dowozić dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a czy prócz tych dwóch szkół o których piszesz, nie ma innej gdzieś w pobliżu? Może prywatna? Poza tym, jeśli lekcje tamtej oddalonej szkole są do 16, to po pierwsze oznacza to dwuzmianowy system nauczania. A więc dziecko nie bedzie miało na 8 00 do szkoły, tylko na 11.00 na przykład, zwłaszcza w młodszych klasach, gdzie jest mało lekcji, robi się dwie zmiany. Jedna klasa ma na 8 00 do 11 czy 12, a druga potem po niej do 16 00 czy 17 00 góra. A więc nie bedziesz musiała wstawać o 4 30 by jechać z nimi do szkoły, a jeśli już bedą mieli na rano, to nie do 16 00 ale np do 11 00. Poza tym przy systemie dwuzmianowym MUSI BYĆ ŚWIETLICA!!!!!!!!!! Jeśli jej nie ma, to zgłoś to do urzędu, nie znam szkoły bez świetlicy!!! Nawet jednozmianowej. Czasem świetlica jest połączona z jadalnią, ale musi być!!!! Szkoła musi zapewniac opieke po zajeciach dydaktycznych. Do tego miej swiadomość, że na godziny pracy świetlicy wpływ mają rodzice, bo w zależności od możliwosci odbioru dzieci, ustala sie godziny otwarcia swietlicy (rodzice wypełniają formularze). Powyzej jakiejs tam liczby dzieci, muszą pracowac dłuzej. I tak, w szkole w której teraz jestem, swietlica jest do 16 ale w innej była do 18.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fernagyta
Ale podstwowe pytanie - kiedy twoje dzieci powinny rozpoczac nauke w szkole. Bo jak rozumiem, nie w tym roku szkolnym, mamy juz wrzesien w koncu. Jezeli w przyszlym to w koncu jest mnostwo czasu aby wywalczyc ta pobliska szkole.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Klara77
. ty może jakoś przeżyjesz - gorzej z dziećmi, które chcesz uczyć Kolejny komentarz ponizej jakiegokolwiek poziomu. Takie wartosci chcesz przekazac swoim dzieciom - jak ktos ci nie pasuje to zacznij go obrazac? Przykre 2. w moim poście filozofia również była tylko przykładem wywyższasz się bo kilka osób pisze ci argument, a ty od razu go torpedujesz, że nie czytały, że nie maja racji itd- nawet nie pomyślisz chwilę, że skoro TYLE OSÓB cos mówi to może być w tym ZIARNO PRAWDY. Mogę Ci przysiąc na co chcesz, że nie musiałam nikomu dawać łapówki, po prostu szkołą interesowałam się 2 lata wcześniej - dowiedywałam się o warunki i podanie złożyłam w odpowiednim terminie. Dla mnie liczy sie waga argumentu, a nie to ze powiedzialo to x osob. Jak na razie nikt nie silił się na odparcie tego na co odpowiedzialam. Trudno zgodzic sie z kims komu dajesz odpowiedz a ta osoba znow powtarza to samo. Niestety dla wiekszosci osob nie przyjecie do wiadomosci ich zdania, jest rownoznaczne z klotnia, wywzszaniem sie i tym podobne. 3. urząd miasta nie decyduje z tego co wiem o przyjęciach do szkoły po co tam więc chodzić? Jest instancja odwolawcza. 4. Co do rzeczy na to ze nie lubisz być odsyłana? jak chcesz cos załatwić to trzeba byc twardym, liczy się EFEKT a nie żeby było miło. Wezmę siekierę i sforsuje drzwi dyrektorki:D Na pewno pomoże:D 5. Ok nie możesz jeździć samochodem, ale piszesz, że mąż może, więc tak zorganizujcie czas aby jak najczęściej dowoził dzieci, a jak czasem ty je odbierzesz autobusem to Ci korona z głowy chyba nie spadnie? poza tym oprócz autobusów, są inne środki komunikacji i inni ludzie którzy zapewne również będa dowozić dzieci. Już o tym pisałam kilka postów temu. Mąż nie może odwozić ich codziennie, chyba że od 4 nad ranem czekały by pod szkołą:/ Nie mam pewności, że ktoś będzie tam dowoził swoje dzieci - w okolicy albo ida do tej innej podstawowki albo rodzice nie maja jeszcze takiego problemu. Chyba trudno na samym poczatku prosic obca osobe o podwozke swoich dzieci prawda? Mi korona z głowy nie spadnie, ale jak skończą lekcje o 16.00 czy nawet o 15.00 to i tak beda musialy na mnie czekac - ale nie maja gdzie TAM NIE MA SWIETLICY. Mam autobus o 14.50 jedynie z przesiadka i bede tam ok. 17. Musze leciec biegiem po dzieci aby zdazyc do powrotny o 17.30. W domu jestemy przed 19. A tak przy okazji - jestescie smieszni. Podaje wam konkretne godziny autobusow, a waszym argumentem na to jest to, ze jestem niezorganizowana i leniwa. Specjalnie ustawilam tak rozklad jazdy:/ Zastanowcie sie zanim cos napiszecie. Gdybym miala to gdzies nie analizowalabym sytuacji na 1000 sposobow:/ Nie znam cie, ale po twoich tekstach mam wrazenie, ze jestes osoba niezorganizowana, leniwa, szukasz wymowek na wszystko. Nawet bym sie pokusila o hipoteze, ze nie masz co zrobic ze swoim zyciem i szukasz sobie na sile celu, ktorym by mialo byc uczenie jakichs wydumanych madrosci swoich dzieci. Zdecyduj sie czy jestem leniwa czy nie mam co robic, po twoja ocena mnie jest sprzeczna. Wydumanych madrosci :D Rozumiem, ze wiedza nie ma dla ciebie zadnej wartosci i cos takiego przekazujesz swoim dzieciom, ale coz to sa twoje malpy:) Ja bym osobiscie chetnie porozmawiala z twoimi dziecmi, czy one sa tak zachwycone twoim pomyslem. Sa zachwycone wstawaniem o 4.30, czekaniem na autobus i zerwaniem kontaktow ze swoimi kolegami i kolezankami. Naprawde juz sie nie moga doczekac sie szkoly:D Jezdzic nie mozesz, dowozic nie mozesz, nie mozesz wczesnie wstawac, niby ciagle dzwonisz do dyrektorki - i co, telefonu nie odbiera? Patrzy na wyswietlacz i jak widzi twoj numer, to nie odbiera? Czy dzieki swojemu wszechstronnemu wyksztalceniu wiesz cos o zawodzie sekretarki? Czy umknelo to twojej uwadze? Chcesz sie podjac wielkiego trudu, nie masz w ogole doswiadczenia, a nie umiesz nawet w terminie zapisac dzieci do szkoly. Nie dosc, ze chamska, arogancka, niezrownowazona ( temat ja nie interesuje, ale ciagle wraca:D), bez szacunku to innych ludzi to jeszcze czytac nie potrafi. Przeczytaj dwa wpisy wyzej to dostanie odpwoiedz na swoj blyskotliwy argument Sorry, ale nie bardzo wierze, ze bedziesz w stanie konsekwentnie utrzymac dyscypline pracy - swoja i jeszcze dwojga dzieci. Twoje dzieci pewnie nie moga sie doczekac pojscia na studia, bo w koncu uwolnia sie od tak swiatlej mamuski. Paulina BB - dziekuje ci za cenne informacje. Sekreterka w szkole mnie odeslala do urzedu miejskiego, a tam nas odeslali z kwitkiem. Ona tez mi powiedziala, ze dyrektorka nikogo juz nie przyjmuje bo i tak jest przeludnienie. Chyba, ze ktos dal w lape i zlozyl podanie "wczesniej". Ja nie zamierzam tego robic. Wiesz moze czy istnieje jeszcze jakas instancja odwolawcza? Jestem pewna, ze w tamtej szkole nie ma swietlicy. Widzialam tez, ze nikt nie pilnuje dzieci - kiedy ja odwiedzilam dzieciaki bawily sie na ulicy, a obok nie bylo zadnego nauczyciela:( Moje dzieci powinny isc do szkoly za rok, dlatego teraz rozwazam wszystkie mozliwosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fernagyta
Klara napisalas, inne dzieci "w okolicy albo ida do tej innej podstawowki" (cytat). A dlaczego inne dzieci ida do tej innej podstawowki a tylko ty jedna masz taki problem z zapisaniem dzieci do tej szkoly? Nie bardzo rozumiem, na te inne dzieci szkola sie zgodzila a z toba nikt nie chce rozmawiac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moim zdaniem pomysł ryzykowny
dlaczego bierzesz od razu wszystko do siebie? piszesz w odpychający sposób, jeśli przekażesz dzieciom taki sposób komunikacji z otoczeniem - a możesz to zrobić nawet nieświadomie - będą miały ciężko w życiu ? Choćby ten tekst o wyrąbywaniu drzwi do dyrektorki.... nie pomyślałam że jakbyś ją nieco inaczej potraktowała, to nie odesłała by cię z kwitkiem i żeby była jasność - nie mówię tu o łapówce, tylko o odrobinie pokory i o byciu zwyczajnie miłym ! Znajomym jakimś cudem udało się zapisać dzieci, nie dziwi cię że ty jesteś wyjątkiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
>Nie bardzo rozumiem, na te inne dzieci szkola sie zgodzila a z toba nikt nie chce rozmawiac? to pewnie wina tego protekcjonalnego tonu ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Klara77- widać że stać Cię na naukę w domu- myślę że w takim razie stać Cię też na opłatę nauki w prywatnej szkole. Dzieci pewne minimum i tak muszą przyswoić. Warto wybrać dobrą szkołę, w której program jest realizowany w możliwie przystępny, ciekawy sposób i jest ograniczona liczba zajęć. Obawiam się że pewne techniki z plastyki czy muzyki też są obowiązkowe w programie szkolnym. Tak jak piszę- warto wybrać dobrą szkołę. I również w podstawówkach są opcje nauki greki czy łaciny, albo lekcje w terenie. Jakie są plusy? Według mnie przede wszystkim to że dziecko ma naukę w grupie dzieci, które dyskutują (wybacz, ale niczym nie zastąpisz dyskusji z dziećmi na tym samym etapie edukacji, rozmowa z mamą- nauczycielką to nie to samo). Może poznać różne techniki nauki obserwując innych, różne punkty widzenia, formy wypowiedzi, stosunek do tematu itd. To bardzo dużo daje. Druga, istotna sprawa jest taka: prywatnie Twoje dzieci studiów nie zaliczą, tego nie przeskoczysz. Konieczność nauki w grupie po raz pierwszy kiedy będą miały 18-19 lat może być szokiem, po tylu latach nauczania w domu. Dziecko przyzwyczajone do tego że ma dla siebie całą uwagę nauczyciela i fajny, ciekawy, ułożony dla siebie program nauki, przeżyje szok zmuszone do nauki z kilkunasto- czy kilkudziesięcioosobową grupą studentów, kserówkami, koniecznością czytania lektur których nigdzie nie ma i jednym wykładowcom (czasem pierwszym przed Panem Bogiem). Pomyśl o tym. Co do wymienianych przez niektórych "plusów" szkoły- to już zależy od punktu widzenia. Po trzeciej klasie podstawówki miałam podział na lepszych i gorszych uczniów (czego dziś już chyba nie wolno robić), dodatkowo u nas gimnazjum to jeszcze był eksperyment. Do końca gimnazjum siedziałam w klasie z grupą nadętych kujonów, donosicieli, beks i lizusów, co do tej pory wspominam koszmarnie. Samopoczucie ratowało mi to że miałam w tej samej szkole rok starszego brata i jego zupełnie inne towarzystwo, i dwie w miarę normalne koleżanki w klasie- najsłabsze uczennice które miałam "podciągnąć". Koszmarnie wspominam dni nauczyciela, (pamiętam oburzenie jak nie przynosiłam prezentu na koniec roku dla wychowawczyni), wyjazdy klasowe, wycieczki. Najgorsze przez wszystkie lata pobytu w szkole były prace zespołowe i przymusowa integracja. Ja tam czułam się i czuję osobnym człowiekiem, a teksty o jednej grupie i odpowiedzialności zbiorowej doprowadzały mnie do białej gorączki. W liceum trzy lata byłam zmuszana do grania w siatkówkę (sportów zespołowych też nie lubię), mimo że 85% dziewczyn w klasie nie było w stanie zrobić kilku pompek. Z różnych powodów szkołę wspominam źle, głównie właśnie przez robienie z nas zwierzątek hodowlanych. Wierzę że dobra szkoła może rozwiązać te problemy. Indywidualne nauczanie (domowe) ma moim zdaniem sens jeśli można samemu decydować o programie nauczania, w Polsce niestety to niemożliwe. Też wierzę że dziecku masę wiadomości można dostarczyć poza szkołą, w formie zabawy, w czasie wolnym i jeśli będą chciały, zdobędą wiedzę. Powody dla których warto wybrać szkołę (a stać Cię na prywatną) wymieniłam na początku. Jeszcze co do kontaktu z rówieśnikami- ja wierzę że dziecko może mieć go wystarczająco poza szkołą/ nauką w domu, naprawdę, i wiem że można go zapewnić w inny sposób. Zabawa na podwórku, zajęcia w domu kultury czy sportowe są dobre, tym bardziej że dzieci coś łączy poza tym samym wiekiem. Ja akurat mam złe wspomnienia z przymusowej integracji, jak już pisałam i wiem że szkoła bardziej mi tu szkodziła niż pomagała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość byłam taka i żałuję
Odnoszę wrażenie, z każdym postem mocniejsze, że podstawową szkodą dla tych dzieci będzie przestawanie przez większość dnia z mamunią. :P Klaro - przeczytaj własne posty i pomyśl, jak byś się poczuła, gdyby ktoś tak pisał do Ciebie. Nie licząc tego, że mijasz się z faktami, twierdząc, że nikt nie przytacza argumentów, że polemika jest marnej jakości - po prostu wszelkie argumenty olewasz, bo jedyne, na czym Ci zależy, to udowodnić za wszelką cenę, że masz rację. I chyba tylko po to spytałaś tu o opinie. Wiem coś o tym, bo kiedyś byłam taka sama. To jest przykre...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krochmalll
To ty nie umiesz czytac. Mnie nie obchodzi, co sie stanie z twoimi dziecmi. Dyskusja sama w sobie mnie interesuje. Gdzie wy mieszkacie, w Bullerbyn?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Klara jest super !!!!
Ale Wy jesteście podli :P Nie rozumiecie kobiety, ona chce nauczać swoje pociechy folozofii, greki i filmoznawstwa (a pod koniec dnia zapisała by swoje dzieci do pierwszej lepszej burej podstawówki tylko nikt jej tam drzwi nie otwiera, telefonów nie odbiera). Inni rodzice mają miejsce dla dzieciaków zaklepane tylko ona jedna niezrozumiana w świecie zaściankowych szyderców zamknięta, stara się podołać swej altruistycznej potrzebie rozwijania młodych umysłów aby czasu nie witręzyły, przypadkowego motłochu nie poznały, energię młodzieńcza na naukę spożyły. Klaro kochanie, cierpisz na przerost formy nad trescia, znasz w ogóle procedury nauczania domowego? do jakiej placówki masz sie udac zeby uzyskac opinie o potwierdzeniu zdolnosci intelektualnych dzieci? Wiedziesz o tym ze bedziesz musiala uzyskac zgode od drektora podstawowki do której by uczeszczaly Twoje dzieci gdyby uczyly sie systemem tradycyjnym (o zgrozo a jak nie dbierze telefonu to co zrobisz ????? ) ? masz juz przygotowany szczególowy plan nauki dla kazdego dziecka?? Cos mi si wydaje ze porywasz sie z motyka na slonce, zreszta co to za podejscie do tak powaznej sprawy zeby pytac na forum a nie przejsc sie do najblizszej poradni psychologiczno-pedagogicznej i zapytac osob kompetentnych (i tak bedziesz musiala sie tam uda niejednokrotnie chcac ksztalcic dzieci w domu) , to tyle z mojej strony ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×