Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość dont cry

Życie bez miłości

Polecane posty

Gość dont cry

Witajcie Postanowiłam podzielić się moją historia ponieważ potrzebuję rady osób bezstronnych.Kilka lat poznałam faceta,połączyła nas miłość do tej samej muzyki,dobrych imprez, luznego spędzania czasu.Tak nam mijał swobodnie czas do dwóch kresek na teście.Szok,płacz i złość towarzyszyły mi przez pierwszych kilka tygodni,mój partner był zadowolony nie widział w tym nic dziwnego że ludzie maja dzieci.Ja byłam przerażona ponieważ nie widziałam w swoim partnerze ojca moich dzieci.Ustaliliśmy że po porodzie wszystko się zmieni,koniec z imprezami i znajomymi.Dużo się nie zmieniło .Po porodzie oczywiście wszystko musiałam robić sama,czasami wyniósł wanienkę.Weekendy nadal były huczne.Gdy syn miał 8 miesięcy poszłam do dorywczej pracy by mój partner mógł więcej czasu spędzać z dzieckiem,okazało się że był to strzał w dziesiątkę,w końcu nauczył się karmić i przewijać,cieszyłam się że w końcu zaczyna coś przy synu robić.Ale to nie był największy problem naszego związku.Mój partner nadużywał alkohol,pił piwo codziennie uważał że to nic złego.W domu niczego nam nie brakowało,więc partner uważał że popijanie piwa mu się należy.Z czasem w domu coraz częściej dochodziło do kłótni z powodu alkoholu,nie podobało mi się to że synek przebywa z ojcem który popija piwo.Z czasem mój partner mój partner stracił pracę,nie dogadywał się z pracodawcą i wtedy zaczął się prawdziwy horror.Z braku pracy partner zaczął pic coraz więcej,podczas kłótni zaczął używać przemocy,syn był świadkiem różnych sytuacji.Po wielu miesiącach ciągłej walki,upokorzeń,niezliczonych siniaków powiedziałam dość.Zabrałam synka,wyprowadziłam się i złożyłam pozew do sądu.Pierwszy raz poczułam że zrobiłam coś dla siebie a nie dla niego,byłam z siebie dumna a zarazem było mi zle.Zostałam sama,na szczęście miałam pracę i kochających znajomych którzy pomogli mi wyjść z kryzysu.Jakiś czas pózniej,na forum zaczepił mnie stary znajomy sprzed wielu lat.Zaczęliśmy korespondować,był on świetnym lekiem na całe zło,wiele dzięki niemu zrozumiałam na temat mężczyzn.Na stałe mieszkał on za granicą,którego dnia napisał mi że właśnie przyjezdza z wizytą do rodziny.Postanowiliśmy się spotkać.Syn od razu go polubił z wzajemnością,szczególne że znajomy na pierwsze spotkanie przywiózł masę prezentów dla niego.Widać że brakowało mu męskiego towarzystwa.Nie długo pózniej zaprosił nas do siebie,wiec przylecieliśmy.Po powrocie do kraju okazało się że obydwoje coś do siebie poczuliśmy.Syn go uwielbiał,znajomy spędzał z nim mnóstwo czasu,bawili się,chodzili na spacery,wspólnie gotowali.Obraz jak z bajki.Byłam szczęśliwa ale z drugiej strony okropnie bałam się ponieważ dzieliło nas mnóstwo kilometrów.W między czasie mój były partner zrozumiał swój błąd i zaczął się zmieniać,postępy widać było gołym okiem.Zabierał synka na weekendy pełne zabaw.Byłam zadowolona że w końcu mój były partner zrozumiał na czym polega bycie ojcem.Z czasem zaczął zabiegać o moje uczucia.Ja oczywiście oznajmiłam mu że koresponduje z kimś i raczej coś z tego będzie,ale on nie odpuszczał.Zaczynałam mieć dziwne myśli,znajomy był daleko ale wyczuwał że coś sie dzieje.Zawsze powtarzał mi że bardzo nas kocha ale jeśli poczuję że chce dać szanse byłemu partnerowi to on to zrozumie.Chyba byłam za słaba w tym wszystkim,bo w końcu dałam szanse byłemu partnerowi,ugięłam się .Na ten moment jesteśmy zaręczeni za kilka tygodni nasz ślub,on za dużo się nie zmienił,spędza czas z dzieckiem ale piwo nadal czasami pojawia się w naszym domu.Ostatnio zrozumiałam że go nie kocham,tęsknie za znajomym.Przy nim ja i mój syn byliśmy szczęśliwi.Płakać mi się chce jak o nim pomyślę,wiem że on nadal nas kocha.Nie wiem co mam robić,zaproszenia rozdane a ja nic nie czuję.Błagam pomóżcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Robisz błąd... Skoro rozstaliście się przez jego ciągotki do alkoholu to warunkiem drugiej szansy powinna być całkowita rezygnacja z alkoholu jeśli nie umie sobie z tym radzić. Jaką masz pewność , że za rok nie zacznie znowu chlać co raz więcej? W co Ty się pakujesz? Nie masz własnego zdania czy jak? Pomyśl o dziecku oraz o sobie czy warto. Dla faceta to żadna nauczka skoro wracasz do niego a on nadal ma przyzwolenie na robienie tego co was poróżniło. Zastanów się jeszcze raz nad tym bo Twoja historia jest podręcznikowym przykładem wchodzenia drugi raz do tej samej rzeki. On się nie zmienił skoro nadal uwaza , że picie przy jego problemach z kontrolą to nic złego. Kwestia czasu az znowu sie poróżnicie przez to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niezły kocur
aj aj...Jeśli raz podjęłaś decyzje o końcu to bądź konsekwentna. Zawsze będzie biologiczny ojciec dziecka, ale liczy się ten, który da Tobie i dziecku szczęście. Alkohol jak był wcześniej i jest teraz to będzie powrót do horroru. Facet wyczuł , że ulegasz wpływom i poczuł konkurencję, więc się starał. Jesteś słaba psychicznie i podatna, więc decydując się na związek z ojcem dziecka zafajdasz sobie życie. Decyzja należy do Ciebie. Jak masz wątpliwości, przewiń taśmę i wróć wspomnieniem jak byłaś traktowana. To ostatni dzwonek na wycofanie. Związku na odległośc też nie polecam. Potrzebne są w miarę szybkie cięcia i decyzje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dont cry
Zastanawiam się czy nie wycofać się z narzeczeństwa.Nie wiem dlaczego do niego wróciłam,może faktycznie jestem za słaba i nie potrafiłam żyć w pojedynkę(mówię o uczuciach).Pochodzę z rozbitej rodziny ale jakoś ułozyłam sobie życie,mam dobra pracę,dziecko jest zadbane,moje oczko w głowie.Teraz cokolwiek nie zrobię ktoś będzie cierpiał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×