Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość jaka-jestem

30 latka szuka faceta do pogaduszek.

Polecane posty

hahaha, nie może napisać, bo do szkoły jeszcze nie chodzi. Ale ten mały potwór uwielbia zabawki jakieś domki, hanny montany czy jakoś tak, koniki, nie wspominając już o zwykłych zabawkach typu klocki, czy tablice edukacyjne. Nie wiem już sam co kupić. Ale widziałem takie pieski w biedronce w jakiejś torebeczce, czy koszyczku, nie wiem co to było, chociaż nie wiem, czy będzie jej się podobało, skoro namówiła mnie już kiedyś na żywego pieska.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
liliput z takim...myśleniem nie jestem teraz ekspertem od spraw damsko-męskich, więc nie pomogę Ci w tej kwestii, a przez kilka lat byłem a właściwie nadal jestem wyłączony z życia towarzyskiego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
widziałam te pieski w koszycku aaa cudne :) juz top odśnieżony

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
liliputku nie dostałam powitania ;-( min dlatego nie lubię gg bo często nawala... a z opinia o sprwach damsko męskich ja bym się nie zgodziła, ale wiem, że mam bardzo oryginalne podejscie do tych spraw wiec nic dziwnego. ide usypiać malucha...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej. chlopatas jak się pokazesz to mam prosbe, wcześniej podawałam maila czy mozesz na niego podeslac mi jakis namiar na siebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Prawdziwa przyjaźń jest ścieżką do błękitu nieba. Są takie przyjazne stopy, które przecierają drogę tak wyraźnie, że nie potrzeba żadnych drogowskazów. Przyjaźń jest otwarciem zamkniętej powieki. Tak jak w źrenicy oka całe piękno świata staje się jednym obrazem, tak przyjacielskie spojrzenie przenosi człowieka do ogrodu duszy. Przyjaźń jest poszukiwaniem źródła blasku, którym zalśniła twarz przyjaciela Trzeba unieść się wysoko, aby zrozumieć, że na twarzy przyjaciela odbija się oblicze Boga. Przyjaźń jest stwórczym dotykiem piękna. Okrąg przyjacielskich dłoni nie jest zamknięciem się na świat, ale otoczeniem świata ramionami przyjaźni....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość skad jestes bo nie mam z kim
Witajcie, co tam u Was, jakie plany na weekend??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witaj. a ja już myślalam ze i ty zniknełas ;-) plany- aaaaa nie wiem, pewnie bedziemy się odkopywać ze śniegu.;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość skad jestes bo nie mam z kim
O tak bardzo zasniezone, ale chyba juz nie tak bardzo mrozne. Ja tez raczej w domu lajtowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jaka-jestem Witam. Zostawiam swojego e-maila gsaplewicz@wp.pl Jak dzisiaj samopoczucie? Mam nadzieję, że się troszkę polepszyło od wczoraj. U nas znowu dowaliło śniegu, mała się cieszy. Ubraliśmy dzisiaj choinkę, wiem wiem....zaraz powiecie, że zwariowałem, ale potworek by mnie zamęczył, bo już w przedszkolu ubierali, więc w domu też musiała mieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
u nas sypie śnieg od rana, moja mała już wczoraj wytarzała się w nim z buzią włacznie. dziś zabrałam ja na wyprawe musiałam na drugi koniec miasta jechać po jej karte szczepien i maskara przebrnać przez miasto z wózkiem. do autobusu nikt mi nie pomógł nawet wsiąść a śniegu tyle ze wózka upchać nie mogłam, mała wrzeszczala bo chciała na śnieg. horror. a jak dotarałam do przychodni okazalo sie ze nie dadza mi karty bo nie ma jakiejs tam pielegniarki i inne nie wiedzą c robić, czy mogą mi dać czy nie i nie pomgło tłumaczenie że jechałam z dzieckiem całe miasto, że śnieg do kolan- mam przyjechać w poniedziałek ;-( Boje się żeby se mała nie pochorowała, bo za dużo pokrzyczała sobie na mrozie ;-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jaka-jestem no to umęczyłaś się pewnie okropnie. Zrób sobie prawko, wsadzisz malutką w fotelik i sru...! To na prawdę wielka wygoda, bo w autobusie wiadomo, ludzie się pchają, a już o jakiejkolwiek pomocy czy ustąpieniu miejsca można tylko pomarzyć. Ja już baaardzo długo nie poruszam się komunikacją miejską, zresztą nawet takowej nie ma, bo mieszkam w małej mieścinie. A nie może Ci ktoś zostać z dzieckiem? Np jakaś koleżanka albo teściowa/mama?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie chcę mieć prawka, nigdy nie chciałam wolę meczyć się autobusami. mama pracuje, maż też i nie ma z kim małej zostawić, i chyba nawet nie umiem jej zostawiać. tylko w bardzo awaryjnych sytuacjach... napisałam Ci coś ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o przedszkolu nawet nie myślę... narazie ok marca zamierzam do pracy wracac i juz się boje o tym myśleć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
siemanko🌻 wspaniałego weekendu Od tygodnia dopiero dziś dospałem właściwie;) niegrzeczny chłoptaś-- jak tam z szusowaniem na saneczkach czy deskach? Nie doczytałem a także nie pijam ostatnio lecytyny,wiec demencja nieco mnie ogarnęła.Czy są górki lub płaski teren?;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość choineczka.........
__________< o > _____________/ _________o* o.@*o. ________.' '*Q o *o@ ________( () o*o* @ o'. _______.-' o *0_Q.-'-;*o) _______.' 0 Q @0@ ()* -. ______* @ o*o @. Q * o ) _____o-...-@""-Q '-@'0*. _____.' @ Q * 0*Q. @-.) _____*.' o . @* '-@oQ.*-oQ. ____* @ * ._()__0*Q.-' @ ()* ____(o () * o* Q'._@_Q o ()*.'. ___o'-.-' @--._ @* Q *.@-* * -. ___.-' @ _Q_.-''-. @ ()-*@.oQ __.' @* o ..-' * o *.@ * 0 *@oQ) o*' _* 0.-@-._Q * 0 * . Q _.@-.*_0_.' _'._@ * o () '-._@__0__@_.-'Q o . '-.* _;--@' 0Q * Q o *@ * 0 o @ *'-*.o _.o-' * '._@__* .Q. @- . 0 () Q @ *'. _* @ * o * @ _.''Qo..__@__.--'@--.* _;'-.__@_Q . 0 () oQ * o*.*..* _____________$$$$$ _____________$$$$$

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a mnie nie ma
Temat: My, dzieci tamtych rodziców:) Ja, moi bracia i reszta naszej ulicy spędzaliśmy dzieciństwo na obrzeżach małego miasteczka--właściwie na wsi. Byliśmy wychowywani w sposób, który psychologom śni się zazwyczaj w koszmarach zawodowych, czyli patologiczny. Na szczęście, nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy. Wspominany z nostalgią nasze dziecięce lata : * Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych w naszej okolicy budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Wiedziała, że pasek uczy zasad BHZ (Bezpieczeństwo Higieny Zabaw). * Nie chodziliśmy do przedszkola. Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki. * Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy. * Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył czosnek, herbata ze spirytusem i pierzyna. Dzięki temu nigdy nie stwierdzano u nas zapalenia płuc czy anginy. Zresztą lekarz u nas nie bywał, zatem nie miał szans nic stwierdzić. Stwierdzała zawsze babcia. Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za raczenie dzieci spirytusem. * Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy. Oczywiście na czas. Powrót po bajce był nagradzany paskiem. * Gdy sąsiad złapał nas na kradzieży jabłek, sam wymierzał nam karę. Sąsiad nie obrażał się o skradzione jabłka, a ojciec o zastąpienie go w obowiązkach wychowawczych. Ojciec z sąsiadem wypijali wieczorem piwo--jak zwykle. * Nikt nie pomagał nam odrabiać lekcji, gdy już znaleźliśmy się w podstawówce. Rodzice stwierdzali, że skoro skończyli już szkołę, to nie muszą do niej wracać. * Latem jeździliśmy rowerami nad rzekę, nie pilnowali nas dorośli. Nikt nie utonął. Każdy potrafił pływać i nikt nie potrzebował specjalnych lekcji aby się tej sztuki nauczyć. * Zimą ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot. Wtedy spadaliśmy. Nikt nie płakał, chociaż wszyscy się trochę baliśmy. Dorośli nie wiedzieli do czego służą kaski i ochraniacze. * Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego. * Nikt nas nie poinformował jak wybrać numer na policję, żeby zakablować rodziców. Oczywiście, chętnie skorzystalibyśmy z tej wiedzy. Niestety, pasek był wtedy pomocą dydaktyczną, a policja zajmowała się sprawami dorosłych. * Swoje sprawy załatwialiśmy regularną bijatyką w lasku. Rodzice trzymali się od tego z daleka. Nikt, z tego powodu, nie trafiał do poprawczaka. * W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice szli do kina. Nie potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na dworze i tak szliśmy grzecznie spać. * Pies łaził z nami--bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi. * Raz uwiązaliśmy psa na "sznurku od presy" i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze. * Mogliśmy dotykać innych zwierząt. Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce. * Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru, żeby się nie osikać lub "tam" nie zaziębić. Każdy dzieciak to wiedział. Oczywiście nikt nie mył, po tej czynności, rąk. * Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać, mówić dzień dobry i nosić za nią zakupy. * Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić dzień dobry. A każdy dorosły miał prawo na nas to dzień dobry wymusić. * Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby. Trzymaliśmy się z daleka od fajki dziadka. * Skakaliśmy z balkonu na odległość. Łomot spuścił nam sąsiad. Ojciec postawił mu piwo. * Do szkoły chodziliśmy p rawie 2 kilometry piechotą. Ojciec twierdził, że mieszkamy zbyt blisko szkoły, on chodził pięć kilometrów. * Nikt nas nie odprowadzał. Każdy wiedział, że należy iść lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot. * Współczuliśmy koledze z naprzeciwka, on codziennie musiał chodzić na lekcje pianina. Miał pięć lat. Rodzice byli oburzeni maltretowaniem dziecka w tym wieku. My również. * Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz. * Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść. * Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył kalorii. * Żuliśmy wszyscy jedną gumę, na zmianę, przez tydzień. Nikt się nie brzydził. * Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi. Nikt nie umarł. * Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd. * Musieliśmy całować w policzek starą ciotkę na powitanie--bez beczenia i wycierania ust rękawem. * Nikt się nie bawił z babcią, opiekunką lub mamą. Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem. * Nikt nas nie chronił przed złym światem. Idąc się bawić, musieliśmy sobie dawać radę sami. * Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością. * Wychowywali nas sąsiedzi, stare wiedźmy, przypadkowi przechodnie i koledzy ze starszej klasy. Rodzice chętnie przyjmowali pomoc przypadkowych wychowawców. Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami. Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani. My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli, jak należy nas dobrze wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw i lekcji baletu. A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×