Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

alutekk

fantazja

Polecane posty

A teraz przyklękam przed Tobą i wpatrzony w Twoje śliczne, smutne oczy, proszę o więcej... tak bardzo chciałbym Cię unieść raz jeszcze, a pózniej kolejny raz dryfować z Tobą między obłokami, dając Ci największą radość, na jaką mógłbym się zdobyć... Chwytasz mnie za brodę i przyciągasz ku sobie. Dookoła słychać śpiew skowroni, trelami swymi nadający w eterze naszych wzajemnych myśli... łączymy się w odgłosach naszych serc... z zamyślenia wyrywa mnie mocne szarpnięcie za brodę... Co raz mocniej czuję zapach Twego łona, rozglądam się... zniewalający brzuszek nęci moją wyobraźnię, pożądam go, pozwalasz mi do niego przylgnąć. W bardzo szybkim tempie zaczynam pieścić go swoim językiem. Przesuwam nim w okolicy pępka zataczając wokół niego świadome koła, okręgi, które po chwili rozmywają się, potrącane kolejnym szusem języka... schodzę niżej, w kierunku erotycznie oddziałującej na mnie kreseczki... muskam ją wargami, jak gdybym był rybą, neonkiem, chwytającym sucha karmę, tak pyszną, tak pożywną... teraz już tylko wodzę koniuszkiem języka po całej długości magicznej kreseczki, jako prestidigitator wyciągam z niej błyszczącą małą kuleczkę, całą ją oblizuję i "odpływam" na skutek jej boskiego smaku... fala tak znanych mi przepysznych płynów zalewa moją twarz po sam czubek nosa, moje usta toną, ale o dziwo, nie wołają "ratunku!", nikogo nie proszą o pomoc, przecież jest im tak wspaniale i namiętnie... zatapiam je w całości w Twoją delikatną cipkę, powoli wysuwam w niej język i oszalały całuję się z nią, jakby to były jakieś nienasycone usta... pożądamy się nawzajem, lecz... ta radość jest tylko chwilowa, bowiem... W kilka minut później pociągasz mnie za obrożę, wiszącą u mej szyi. Robisz to bardzo zmysłowo, nie śpiesząc się... mój rozogniony penis, który od samego pocżatku stoi na baczność na straży u stóp swej Pani, zaczyna się niechcący ocierać o Twe cudowne, welwetowe nogi... to sprawia, że nabrzmiewa jeszcze mocniej do co raz to bardziej monstrualnych rozmiarów... zaczynasz celowo go podrażniać dotykając niby to niechcący własnym ciałem, najczęściej nogami, stopami... jestem gotów do eksplozji, jednak Ty widząc to, wyhamowywujesz, nie pozwalasz mi się tak szybko spuścić... zaczynam sie wić jeszcze mocniej, w końcu ciągniesz mnie za obrożę tak mocno, że prawie zaczynam skowyczeć, bardziej z rozkoszy niż z bólu, i kładziesz moją głowę na swoich piersiach. Ich sutki są tak nabrzmiałe, tak spragnione pieszczot, że nie zwlekając, przyciskasz do nich całą twarz swojego niewolnika. Jestem w siódmym niebie, nie chcę tylko się głośno przyznać, że przez cały wieczór marzyłem o Twych pulchnych, zgrabnych piersiach... tak bardzo ich potrzebowałem... w końcu stały się niejako korytarzem łączącym jedną Twą rozkosz z drugą... cofasz moją twarz, spoglądasz na nią z nutą drwiny w oczach... zaczynasz mruczeć... mrauuu... mrauuu... to jakby rytualne zachęcanie do dalszej gry, do godów, w których Ty jesteś Władczynią, ja zaś nędznikiem, mogącym dostąpić jedynie zaszczytu zaspokojenia swojej urodziwej Divy... karzesz mi wsunąć się w siebie... robię to strasznie powoli, by tylko szybkim ruchem nie doprowadzić się do wytrysku, który jest przecież tak blisko... wchodzę... zaczynasz mocniej pojękiwać... swędzenie, jakie Cię zaczyna ogarniać, powoli przeradza się w nachalny świąd całego podbrzusza... na to znane jest tylko jedno lekartwo... panaceum... co raz szybsze i gwałtowniejsze ruchy... tylko jak ja mam to robić, nie strzelając przy tym przy okazji? Zaczynam myśleć o nieistotnych sprawach, o morzu, o falach, o barkach przemierzających je w bezkresiu wód, o szczelinach wewnątrz kontynentalnych... o wszystkim, byle tylko nie o tym najważniejszym... nie myśleć o doczesności... nie dać się zanurzyć w teraźniejszości... myśleć o... nagle z zadumy wyrywa mnie Twój głośny krzyk, wrzask właściwie, ryk, który jest oznaka największej rozkoszy... już wiem, że dobiegłem do mety, doprowadzając Cię razem ze mną... dobry, posłuszny chłopczyk... wiem, że teraz będę mógł w kóncu skończyć "ze sobą"... zmęczona kładziesz się na łóżku, sapiesz, ciężko jest Ci złapać oddech, uśmiechasz się z zamkniętymi powiekami... klęczę na rozłożonym przed łóżkiem dywaniku i wyczekuję niecierpliwie, cały drąć z podniecenia... wiem, że samemu nie wolno mi rozpocząć koncertu, muszę czekać na sygnał... po około dziesięciu minutach, gdy Twój oddech stał się już wyrównany, otwierasz oczy, podnosisz rękę i jednym jej skinieniem pokazujesz, że mogę zaczynać... nagle przed oczami zakotłowało mi się niemiłosiernie, ciemne plamy przysłoniły horyzonty myślowe... to z wszechogarniającego całe moje ciało podniecenia... ulokowałem twarz w Twoich stopach i delektując się nimi, zlizując z nich całodniowe zmęczenie... rozpocząłem najpiękniejszy swój utwór od czasu ostatniego uniesienia... po kilku ruchach wytrysnąłem na dywanik, zalewając mniejszą jego część... po skończonej kanonadzie, przytuliłem sie cały do Ciebie, głaszcząc jeszcze Twoje pośladki, i tak po chwili razem usnęliśmy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiss kiss bang bang
świąd :O może się nie domyła? :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×