Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Anastazja2010

Mąż przy porodzie ?

Polecane posty

Gość facet,..,
taaa, mężowie chcą być bo świat staje na głowie, mężczyźnie robią się zniewieściali, chodzą koorfa w rajstopach od żony, depilują sie, chodzą do kosmetyczki, żałość na maksa, co facet kobiecie pomoże ? nic zupełnie nic, wsparcie psychiczne ? no jaja se robicie, kobieta z natury jest do tego przygotowana ....no ale z drugiej strony wy też jak obserwuje jesteście oh i ah, zaciaży i już l4, bóle, histerie, ruszac sie nie może - po prostu mężczyźni niewieścieją a kobiety robią sie ( przez media ) sztucznie załamane i nagle potrzebujące wsparć psychologicznych itp., każdy madry i doświadczony życiowo człowiek wam to powie. Oczywiście są wyjątki kiedy to np. ciekawość faceta jest tak silna że musi być i koniec, ale ja znam mase kobiet które by sobie tego nie życzyły, i nie są to rozkapryszone gówniary tak jak tutaj na kafe i w dzisiejszych czasach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój mąż był przy porodzie i nie ma żadnego urazu, nie wspomina tego źle. Bardzo mi pomógł, nawet położna go chwaliła, bo nie chodziliśmy do szkoły rodzenia, a mimo to pomagał mi przy skurczach, trzymał za rękę, masował plecy, pomagał się podnieść, wstać jak położna mówiła by kucać jak jest skurcz, sama bym nie dała rady się podnieść :-) Podawał wodę do picia, ogólnie czułam się psychicznie lepiej niż miałabym być tam sama. Przed porodem byłó ustalone, że jak dziecko już będzie "wychodziło" to mąż miał nie patrzeć, a stać przy mojej głowie, a stał mimo to jednak przy nogach i widział jak nasza córcia się rodzi, nawet ocierał łzy wzruszenia. Do dziś mówi do córki, że "urodziliśmy Cię z mamusią" :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dodam, że do 6 mc ciąży różnie myślałam o obecności męża przy porodzie, on mówił, że będzie jak ja zdecyduję. Jednak jak był ponad 7 mc oboje stwierdziliśmy, że bedziemy razem, a on jakby chciał to w ostatnim etapie porodu nie będzie patrzył itp, a jednak był do końca i wszystko widział. Urazu nie ma żadnego, źle tego nie wspomina, a normalnie cała rodzina się dziwiła, ze on do porodu ze mną idzie, jak sam ma lęk przed zastrzykiem itp :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiciorek-ek
e, głupio gadasz i tyle. Ja rozkapryszoną gówniarą nie jestem, urodziłam w wieku 30lat! Do tego jeszcze dzień przed porodem zamykałam tematy w pracy. I nawet nie pytaliśmy się z mężem, czy chcemy razem rodzić- było to dla nasz oczywiste. Bo wiesz, facetem się albo jest albo nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak dobrze, że będę miała CC... Bo mój się uparł, że będzie przy porodzie, a tego bym nie zniosła... Może uznacie mnie za idiotkę, ale bałam się, że przy CC jakimś cudem też mu pozwolą być. No ale wypowiedź koleżanki powyżej mnie uspokoiła :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do faceta : Nie wiem jak Ty traktujesz kobiety, ale z Twojej wypowiedzi wynika, ze raczej szacunku nie masz. Oczywiscie jest z natury przygotowana na porod, ale wlasnie tak mysla gowniarze , wiec nie wiem chlopczyku ile masz lat. Kazda ciaza jest inna , niektore kobiety przechodza ja bez najmniejszego problemu, a niektorym sprawia to naprawde bol. Ja akurat jestem ta pierwsza i wspolczuje kobieta, ktore cierpia przez cala ciaze. Gwarantuje , ze gdyby to facet mial przezyc ciaze i porod nie dal by rady. Po prostu jestescie zbyt slabi i tu nie zgadzam sie z twierdzeniem , ze kobiety to slaba plec. Prawde mowiac to jestescie c... , bo nie znacie prawdziwego bolu. Wspolny porod i ogol tego co sie dzieje z kobieta w ciazy , nie swiadczy o rozkapryszeniu tylko o dojrzalosci. Coz facet tego nigdy nie zrozumie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiciorek-ek
a mnie się wydaje, że prawdziwy facet zrozumie! Ale nie jakas męska pipa, która uważa, że poród to sprawa kobiety. Tyle w temacie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kijevna
skoro ja mogę przejść przez taki ból to chłop niestety może postarać się go dźwigać ze mną - nie szanuję mężczyzn słabszych od siebie i nie mogłabym z kimś takim być, ale to sprawa indywidualna:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kijevna
a odpowiadając autorce tematu - tak to pomaga, aczkolwiek rodziliśmy w UK i tu jest inaczej, bo dają takie znieczulenia, że poród nie jest aż taką traumą, a na gazie rozweselającym można sobie nawet fajnie pożartować;) zresztą poród skończył się cesarką i też partner mi towarzyszył:) czekamy na drugie dziecko:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anastazja2010
Też rodzę w uk:) w styczniu . a jak z dogadaniem sie z lekarzami? boje sie ze z tego stresu zapomne jezyka ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja rodzilem z zona...
jesli mozna tak powiedziec. chociaz na poczatku ciazy nie wiedzialem czy wogole bym chcial przy tym byc (przez cala ciaze nawet do gina sie z nia nie wybralem!) zona nie naciskala ale jak przyszedl ten 'dzien' to zanim sie obejrzalem to stalem u boku zony ubrany w 'fartuszku' :) porod miala ciezki, bole z krzyza, bez znieczulenia (dluga historia) i staralem sie pomoc jak moglem (masaze, ocieranie czola, itp). przy samej akcji porodowe widzialem wszystko nacinanie krocza (nozyczkami brrr), wyjscie dziecka, itp. 'Tatus' przecinal pepowine, i patrzyl jak rodzi sie lozysko. potem zona sama mnie 'wysylala' na dol zebym zobaczyl ile jeszcze do zszycia zostalo! dodam, ze do momentu porodu nie lubilem widoku igiel, krwi, itp. nie wiem jak to wszystko przezylem. nie wyobrazam sobie teraz zebym mial w czasie porodu byc w innym miejscu niz przy zonie. pamietac jednak trzeba ze taka decyzja musi byc zgodna i obopolna. Paniom ktore maja cos przeciwko mezom na porodowce przypominam tylko, ze jestesmy w polsce. jesli cos sie bedzie z wami/dzieckiem dzialo a nie daj Boze cos sie stanie to nigdy niczego nikomu nie udowodnicie - lekarze juz wszsytko zamiota pod dywan. Maz/partner przy was zawsze jest swiadkiem a i czesto gwarancja godnego was traktowania. nie trzeba chyba przypominac o tekstach niektorych poloznych w kierunku bezbronnej rodzacej. u nas bylo w 'miare' milo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiciorek-ek
właśnie! To też jest ważne- lekarze i połozne lepiej traktują kobietę z "obstawą" :) Ja rodziłam ze znieczuleniem i bez męża chyba bym się zanudziła czekając na pełne rozwarcie :) Jak znieczulenie puściło na partych tym bardziej dziękowałam, że mąż był ze mną- strasznie mnie motywował.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a potem matołectwo w narodzie
Mój był, sam chciał, bardzo mi pomógł i gdybym miała rodzić jeszcze raz to byłby również. Każdy związek jest inny, róbcie jak wam pasuje, ale ja polecam! Tyle w temacie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takie tam...
oczywiście, że pomaga! Jeśli związek jest OK to tylko dobrze na niego wpłynie. A jakieś obrzydzenie, czy inne pierdoły mają ludzie niedojrzali emocjonalnie. Tyle ode mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jestem położną
Moi drodzy, to zalezy od lekarza i jego podejscia do rodzacej. Staram sie raczej dobrze i godnie traktowac rodzace, bez wzgledu na to czy jest z nimi maz czy tez nie. To wyjatkowa chwila w zyciu kazdej kobiety. Strach, bol, obawa przed tym co bedzie, niegodziwe traktowanie tylko pogarsza sprawe. Co do meza przy porodzie: Z doswiadczenia wiem , ze kobiety sa wtedy bardziej opanowane, inaczej znosza bol. Dobrze jest miec w tym momencie kogos bliskiego, kto potrzyma za reke i doda otuchy. Jak mezczyzna moze nabrac obrzydzenia do wlasnej kobiety, kiedy ta wydala mu na swiat jego dziecko? Jako kobieta dodam, ze niektorym mezczyzna przydaje sie taka szkola zycia, bardziej szanuja i doceniaja partnerke.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no polozna
ma racje. nabiera sie jeszcze wiekszego szacunku do zony. ja namaiwalem zone na drugie dziecko ale powiedziala, ze nie chce drugi raz tego przezywac (bardzo ciezki i dluuuuugi porod) i wcale wiecej jej nie naciskalem bo WIEM co przeszla.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja sama nie wiem. Z jednej strony nie chcę być sama, a wiadomo że położna to nie pokojówka i nie jest na każde moje skinienie. Ona nie jest od ocierania czółka tylko od prawdziwej opieki medycznej. Więc dobrze byłoby gdyby był przy mnie ktoś, kto poda mi picie, chusteczkę czy zaprowadzi do toalety. Z drugiej strony mój facet to jest taki typ dziecko raczej, wiem że będzie się bardzo denerwował, bardzo przeżywał że mnie boli, czy na pewno wszystko jest OK... Chyba zabiorę go ze sobą, a jeśli zacznie panikować to się go delikatnie wyprosi. Ale wierzę, że stanie na wysokości zadania. Jak zwykle :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
planujemy że mąż będzie mi towarzyszył przy cc (za miesiąc) -w niemczech jest to możliwe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość izia87
u mnie było tak był przy bólach i przy 2 parciach skonczylo sie cc ale jednak denerwował mnie dlatego ze niewiedzial ze to tak strasznie boli i cały czas kazal mi chodzic zeby rozwarcie było wieksze,zebym głeboko oddychała a było na prawde ciezko bo byłam wycieczona nieprzespana noca na patologi z bolami,i nic nie jadłam przez cały dzien puzniej prowokacja a on dalej swoje mówiłam zeby nic do mnie nie mówił ale nie rozumiał wiem ze chciał mi pomoc ale faceci naprawe nie wiedza przez co my w tedy przechodzimy,napewno jest lepiej jak jest przy tobie ale zeby nic nie mówił:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×