Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość szmargielek

nie wiem co robic..

Polecane posty

Gość szmargielek

Witam,wiem,ze jest tu wiele madrych osob i moze majacych duze doswiadczenie w sprawach uczuciowych,choc ja dotad myslalam ze tez mam duze.. Bylam z Nim pol roku...bylo cudownie..idealny partner...oprocz kilku rzeczy...jest mlodszy ode mnie,zdarzalo nam sie czesto klocic,ja mam dosc dominujacy charakter,ale jak to w zwiazkach,klotni nie da sie uniknac,to normalne,ze ludzie nie we wszystkim sie zgadzaja,ze sie pokloca,ale przeciez mozna dojsc do kompromisu.. On wkurzal mnie tym,ze zbytnio sluchal starych,rozumiem,mieszka jeszcze u nich i jest od nich zalezny,ale bez przesady.. Jakis miesiac temu poklocilismy sie,to bylo przed moimi urodzinami.. nie odzywal sie tydzien...ani slowa...nie wytrzymalam,poprosilam go o spotkanie...jak go zobaczylam to w ryk..tak za nim tesknilam..a on nawet nie mial zamiaru przyjechac na moje urodziny..to bylo przykre,ale wyblagalam spotkanie,pogadalismy i razem ryczac sie pogodzilismy.Dodam,ze ta klotnia byla z mojej winy,ja przegielam..ale zeby sie tak ani slowem nie odezwac... Bylo juz dobrze,do czasu..tydz temu spedzilismy razem prawie cale swieta...gdy mnie odwozil do domu posprzeczalismy sie o jakas glupote,wyszlam z samochodu,a on bez slowa odjechal,potem mi napisal,ze on ma dosc klotni,ze stale zyje pod presja...ze co z tego ze sie kochamy jak nie potrafimy dogadac,ze to bez sensu..Napisalam mu czy w takim razie chce ze mna zerwac,na co on ze nie umie podejmowac stanowczych decyzji i to jest jego minus(z tym podejmowaniem to prawda,zawsze w jakis wspolnych sprawach to ja musialam decydowac) Napisalam,ze w takim razie skoro mnie nie chce to podejme ja za niego...Potem jeszcze poprosilam go czy mnie odwiezie na dworzec pks(mam daleko,a wracalam od rodzicow) powiedzial,ze sie postara przyjechac,przyjechal wieczorem,wsiadlam i tak bez slowa cala droga,potem autobus sie spoznil,a on czekal ze mna na tym przystanku...wsiadlam i widzialam ze nadal tam stoi,siedzialam przy oknie i patrzylismy na siebie..i to byl ostatni kontakt z nim... Nie odzywa sie od tamtej pory,ja juz nie moge wytrzyumac,tak za nim tesknie,nie potrafie bez niego zyc..Nie moge pojac tego,jak on moze tak wytrzymac,jak szybko zapomnial... Nie wiem co mam robic..nie chce sie narzucac,bo wiem,ze nawet jesli do siebie wrocimy,to zawsze ja bd musiala wyciagac reke...jemu chyba nie zalezy.. Moja kumpela twierdzi,ze po prostu nie dojrzal do zwiazku...moze i tak,tylko on nawet nie ma normalnych kumpli czy kogos bliskiego,kto by z nim pogadal na ten temat,uswiadomil co to jest milosc.. Skasowalam jego nr zeby mnie nie korcilo pisac,ale boje sie,ze on sie juz nie odezwie..i to wszystko przepadnie..wszystkie plany,marzenia,mielismy je wspolne,a teraz... Niewiem juz naprawde co robic...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×