Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość potorkowa

OJCIEC PROWADZI DO OŁTARZA... JAK TO ROZEGRAĆ?

Polecane posty

Gość gość
To jakaś bzdura! W Polsce nigdy nie było to praktykowane. Do ołtarza mógł ewentualnie odprowadzić starszy drużba lub brat! Ale nigdy ojciec!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To już nie te czasy kiedy robiono oficjalne zaręczyny i proszono rodziców panny młodej o zgodę na ślub. Moim zdaniem było to zbędne bo co mają rodzice do powiedzenia kiedy to para się kocha i chce sie pobrać, są dorośli i decydują o swoim zyciu. Tak też uważam że do ołtarza powinno się iść z przyszłym mężem a nie z ojcem, że co ?że niby ojciec oddaje córkę przyszłemu zięciowi ? Chore i beznadziejne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marokanka899
Chore i beznadziejne to jest Twoje myślenie. Według Ciebie jak ktoś postępuje inaczej niż Ty byś postąpiła to znaczy, że jest głupi itd. Mój facet tak jak nakazuje tradycja przyszedł z kwiatkami do mojej mamy, tacie dał whiskey i powiem Ci, że było moim rodzicom bardzo miło. Wiadomo, że znali się wcześniej z moim facetem i wiedzieli, że chcemy się zaręczyć ale to był miły gest w ich stronę. Tak samo tata prowadził mnie do ołtarza i mam fajne wspomnienia z tym związane. Przy okazji zostało uwiecznione na zdjęciach jego wzruszenie i nie uważam, żeby to było chore. Skoro ja nie czuję się jak towar to nie mam z tym problemu, żeby mnie tata prowadził do ołtarza. Tak samo szanuję jak ktoś woli iść ze swoim mężem zamiast z ojcem. Nie musisz od razu ludzi wyzywać bo myślą inaczej od Ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Najwidoczniej wolisz iść przez życie z rodzicami/rodzicem niż ze swoim mężem. Uważam że wkraczać do kościoła powinno się ze swoim narzeczonym bo to jest symbol wkroczenia w nową drogę życia. Z tatą ślubu brać nie będziesz. To wy młodzi razem powinniście wejść do kościoła a pozostali goście łącznie z rodzicami powinni już w nim być i czekać na was

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marokanka899
Nie widzę związku pomiędzy wprowadzeniem mnie przez ojca do kościoła, a tym że miałabym iść przez życie z rodzicami. Wiadomo, że to jest tylko symbol, miły gest z mojej strony w kierunku taty. Ograniczone masz myślenie i bardzo zaściankowe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marokanka899
Poza tym ślub już mieliśmy rok temu i jakoś mój mąż nie narzeka, jakobym miała "nieodciętą pępowinę". Mieszkamy w innym mieście, mamy swoje mieszkanie, swoje życie, do rodziców wpadamy co jakiś czas na weekend i mamy bardzo zdrowe relacje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poprowadzenie przez ojca do ołtarza zamiast przez męża to tak jakbyś miała rodzić z matką z nie z mężem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To nie jest żaden "miły symbol", tylko symbol zniewolenia kobiet przez mężczyzn w anglosaskim purytaniźmie - stąd formuły "kto ODDAJE tę kobietę temu mężczyźnie?" i fakt, że mężatka jako "Mrs John Smith" nie miała nawet prawa do własnego imienia i tożsamości. Byłą własnością najpierw ojca, potem męża i tolerowano ją tylko jako służącą i inkubator na potomstwo. Wszystko, co jej dotyczyło, ustalali pomiędzy sobą faceci - zainteresowana nie miała prawa do głosu, co podkreślano, wlokąc ją do ołtarza jak owcę na rzeź. Żeby grzeczna była i przypadkiem nie nawiała mężusiowi wybranemu dla niej przez tatusia... Taki to "miły gest". Taki "sympatyczny symbol". Pod rozwagę ruszofffffym PM-kom zapatrzonym w ckliwe hamarykańskie komedyje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marokanka899
Najlepiej być pseudo feministką, której wszystko kojarzy się z zniewoleniem przez mężczyznę. Popadacie w jakąś paranoję. Ja znam swoją wartość, zarabiam swoje pieniądze, mam wyższe wykształcenie, nikt mnie nie "tłamsi". Co do amerykańskich seriali, nie bawią mnie one i preferuję wyższy poziom zabawy. Patrząc na to zdanie "Pod rozwagę ruszofffffym PM-kom zapatrzonym w ckliwe hamarykańskie komedyje... " mogę stwierdzić, że jesteś zakompleksioną pseudo feministką, która MUSI wszystkim na siłę udowadniać, że absolutnie nie jest pod niczyimi wpływami. Moja droga tego się nie udowadnia, jak jesteś niezależna i mądra to ludzie to widzą i nie trzeba tego podkreślać na każdym kroku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marokanka899
Co do porodu, nie wyobrażam sobie żeby mój mąż miał przy tym uczestniczyć. Wybacz, ale dla mnie poród rodzinny jest obrzydliwy. Teraz znowu zlecą się matki polki, że jak to, nienormalna jestem. Zresztą póki co nie mam parcia na dziecko i pewnie jeszcze kilka lat nie będę miała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Też nie mam parcia na dziecko dlatego też uważam że jeśli już zajdę kiedyś w ciąże to chciałabym żeby mąż był przy porodzie i widział jakie to ciężkie i bolesne. Mężczyzna "zrobi" a potem to kobieta męczy się 9 miesięcy i rodzi w bólach. Facet przychodzi na gotowe by zrobić sobie zdjęcie maleństwem i wysłać do znajomych i rodziny a kobieta ? leży umęczona z podpuchniętymi oczami a facet się dziwi czemu tak słabo i biednie wygląda. Mężczyzna powinien zobaczyć co to oznacza "urodzić"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Owszem jest to obrzydliwe ale skoro kobieta przez to coś obrzydliwego i bolesnego musi przejść to facet może to chociaż zobaczyć. Nic mu się nie stanie a będzie miał świadomość przez co jego żona przeszła

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marokanka899
Nie wiem czemu miałabym mojego męża skazywać na taki widok, bo mnie zapłodnił ? Przecież decyzja o dziecku jest wspólna, wiem na co się piszę i wiem, że poród jest bolesny. Ja bym się krępowała i byłabym pewnie skrępowana widokiem mojego męża. Jednak to jest decyzja indywidualna i każda z nas sama zadecyduje o tym jak ma wyglądać jej poród :) Każdą decyzję należy uszanować .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Basiaakratoor
A ja mam taka sytuację, że to tato zapytał czy może poprowadzić mnie do ślubu... Mnie przeszło to kiedyś przez myśl, ale ją porzuciłam. Jednak gdy tata wyszedł z taką propozycją, miałam mu powiedzieć, że nie? Widzę, że to dla niego ważne więc nie widzę problemu, z resztą i mnie będzie miło. I nie, nie będę czuła się jak towar... dla mnie ten gest ma raczej symbol, że odtąd tata oddaje OPIEKĘ nade mną mojemu przyszłemu mężowi. Dotąd byłam jego małą córeczką, o którą on dbał, a teraz oddaje to ZADANIE mężowi. Myślę, że każdy widzi w tym to co chce widzieć. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wystarczy, żeby tato przytulił Cię mocno, gdy już będziesz ubrana w suknie ślubną. Jesteś dorosła i prowadzenie do ołtarza, jak kiedyś szkraba do przedszkola, jest trochę nie na miejscu. Chyba, że tatko nadal nie zauważył, że jesteś już dorosła... Jeśli chce on się poczuć doceniony etc., to może spróbować np. przeczytać jedno z czytań w kościele, albo modlitwę wiernych. Wygłosić mowę na sali weselnej, na wzór "Czerech wesel i pogrzebu" ;) Będzie wyeksponowany, na kamerę się nagra etc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda2017
Co za chore i polskie podejście do tematu większości forumowiczów. Jeśli panna młoda tak czuję i ma taką potrzebę, aby ojciec odprowadzil ją do ołtarza, to jaki w tym problem i w czym to komu przeszkadza. Dlaczego my Polacy tak lubimy krytykować i oceniać czyjeś zachowanie. Więcej dystansu nam do siebie!! Sama mam za miesiąc ślub i pragnę by ojciec odprowadzil mnie do ołtarza, po prostu mam taką potrzebę. Niestety proboszcz z mojej parafii chyba był gościem tego forum i nie pozwolił nam na to bo stwierdził właśnie ze to jest amerykańskie. Ale przepraszam bardzo czyje to jest wesele ?Chyba nasze?!,Skoro tak czuję i nie jest to niczym złym to dlaczego ma mi proboszcz zabraniac?!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Uuuu, a to się podziało, PM-ka wszytstko już tak se ślicznie zaplanowała, nóżką tupała, a ksiądz mówi nie!! Tylko, hmmmm... Sama piszesz - "a czyje to wesele?!", wielce na księdza oburzona... Czyli - dla Ciebie wesele zaczyna się już w kościele?? Ślub = sakrament to tylko pretekst do pohulania, zatem już w kościółku należy stosować zasady weselne, nie religijne?? To dlaczego z restauracji wyprasza się wczasowiczów, którzy rozochoceni faktem że "przecież to wakacje" zasiadają do kolacji w strojach kąpielowych?? I wiesz co... Bardzo dobrze, że ksiądz usadził Cię na miejscu, bo może jeszcze zaczęłabyś "Majteczki w kropeczki" w kościele tańcować (z tatusiem? ;) ), w końcu to wesele jest ważne, a nie ślub, prawda?? ;) Obejrzyj sobie najnowsze odcinki "Opowieści podręcznej", przeczytaj wypowiedzi z forum mówiące o źródle prowadzenia przez tatusia, i... podziękuj losowi za nowoczesnego - wbrew ozorom - księdza. Okazał się mądrzejszy i bardziej postępowy od Ciebie. Dużo szczęścia z mężem u boku - tatuś swoją rolę już spełnił, wychowując Ciebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda2017
Dla mnie ważne jest by ojciec prowadził mnie do ołtarza, nie wnikam jakie to ma dla kogo znaczenie. Kazdy ma swoje powody. To jest mój , Masz rację "ślub"a potem wesele. A ksiądz? No właśnie są księża, którzy traktują swoją parafię jak twierdzę, a przecież kościół jest nasz wszystkich . Źle mnie oceniasz. Po prostu dajemy się prowadzić jak kukiełki tym co są wydaje im się wyżej niż my. Dlatego mamy takie państwo właśnie i sami jesteśmy sobie winni. Gdybyś może miała okazję wychylic swój nos poza granice Polski i poznać mentalność innych ludzi wiedzialabys co mam na myśli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Cóż, wyznaję zasadę, że nie wszystko według naszego widzimisię. Dla naszego dobra!! Bo z anarchii i chciejstwa nic dobrego nigdy nie wynikło. I że pewnych zasad należy przestrzegać - choćby po to, by znać granice. To jak z dziećmi - te są najbardziej rozwydrzone, którym rodzice z miłości pozwalali na wszystko. Szalały zatem coraz bardziej, czekając na rodzicielskie "nie" - którego się nie doczekały, więc brnęły, brnęły, i brną nadal. A na zachodzi się bywało się i jakoś wcale nie jestem za tym, by tamtejsze wzory powielać bezkrytycznie... Wcale nie jest tak ruszoffffo, gdy wszystko nam wolno. Bo niestety daje to duże pole do ewentualnego czołgania drugim człowiekiem i traktowania go jak podnóżka... Zaznaczam, ze mój stosunek do KK wale nie jest poddańczy czy bezkrytyczny, nic z tych rzeczy. Ale księdza Magdy 2017 popieram całkowicie. Pamiętaj, Magdo, Panno Młoda - nie jest tak, ze Twoje zdanie i chęć stanowi prawo. Po prostu. I dobrze, ze tak jest - inaczej każdy z nas zamieniłby się w dyktatora bez zahamowań. Przykładów (nawet w Polsce ;) ) mamy aż nadto!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×