Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

cukiereczek05

małżeństwo bez przyszłości??

Polecane posty

Witam wszystkich... Siedzę, i już nie wiem co mam ze sobą zrobić, co myśleć, jakie podejmować decyzje, co zrobiłam nie tak i dlaczgo to co zrobiłam teraz mnie przytłacza... Już mnie cała sytuacja mojego małżeństwa przerasta... Tracę nadzieję, że wogóle miało ono sens i że jeszcze może dalej się tak ciągnąć... Jestem mężatką dopiero od 5 miesięcy... już przed ślubem się psuło, ale myślałam, że wszystko będzie dobrzxe, że się ułoży... Niestety, chyba popełniłam największy błąd swojego życia... Wyszłam za faceta , którego tak naprawdę nie miałam sznsy poznać mimo, że byliśmy ze sobą 3 lata a jeszcze dłużej się znamy.... Mój mąż pracuje w Wawie, takie niby delegacje bo wraca tylko na weekendy. Mieszka na wsi, a ja w małym miesteczku. Niestety postanowił bez uprzedzania mnie, że on będzie tam mieszkać (gdzie nie ma żadnej przyszłości, wszędzie daleko i nie wspomne juz o znalezieniu jakiejkolwiek pracy...). Postanowił to w porozumieniu ze swoimi rodzicami, oni wzieli kradyt i bach... domek postawiony i kredyt trzeba splacać... A teraz kiedy ja mówię że nie ma sensu żebyśmy byli na łasce jego rodziców, że chcę abyśmy spróbowali pójść na swoje, stanąć na nogi i mieć własną rodzinę to on mówi że to moja wina, że to nasze jest ta cala chałupa itd... a przecież dla nas jest tam dwa pokoje i kuchnia o którą musiałam prosić bo myslał że bede z jego mamusią siedziała w jednych garach... i jeszcze na głowie siostra jego... masakra normalnie... Ja tracę cierpliwość, ciągłe kłótnie doprowadzają mnie do granic cierpliwości... czuję, że niedługo wybucjnę... Najgorsze jest to że miał zrezygnować z pracy w Wawie ale ciągle jest to samo, że nie ma pracy tu... A znalazłam mu, może małe pieniądze ale byłby w domu. A trzeba dodać że dom stoi ale nie wykończony. Góra, która niby dla nas jest, to po prostu dach i pustaki, nic więcej, dół zreszto tak samo bo nie ma kasy żeby wykończyć... A jego rodzice właśnie tak mieszkają, już rok czasu tak żyją więc niech mi się nikt nie dziwi że ja nie chcę tak żyć, siedzę u mamy, mam tu jakieś warunki i do pracy 10 min drogi max... a męża i tak nie ma w domu tylko pojawia się w piątek wieczoraem a czasem w nocy wiec czemu on mysli że to właśnie jest dobre żeby mieszkać na tej wichurze? Ijeszcze robić komuś?? a nie dla nas? Dla swoich dzieci, żeby mialy lepszą przyszłość kiedyś? Ja mam dość, nie mam już siły, niewiem czy to małżeństwo wogóle ma sens jakikolwiek?? Chciałam spróbować, pójść tam do tych pustaków, pokazać mu że nie będzie tak dobrze jak mu się wdaje, ale on z wawy nie chce zrezygnować, a ja z teściami i jego siostrą nie brałam ślubu, więc czemu mam być z nimi bez niego? Dlaczego oni nie rozumieją że ja chcę mieć naszą rodzinę, własne dzieci, wlasny dom, albo mieszkanie (oczywiście mąż na stancję absolutnie nie chce pójść), a nie wspólne, na całe życie dzielić wszystko z jego rodziną, a jezcze niewiadomo jak się ułoży jego siostrze... Przerasta mnie to... Jeżeli ktoś miał jakieś podobne sytuacje, wybrnął z problemów małżeńskich, proszę o rady... Jak nie zniszczyć do końca własnego małżeństwa, jak je ratować, jak chronić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a co tu ratowac
jak nie ma tam zadnego malzeństwa do ratowania? co to za małżeństwo, które chce zupelnie innych rzeczy, mieszka osobno i nie potrafi ze sobą gadac??? Ja bym tego nie nazwała "dalekimi znajomymi" a co dopiero małżeńswem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dupeczka z okieneczka
A gdzie on w czasie tego tygodnia w Warszawie mieszka? Może zacznij szukać pracy w Warszawie (daleko do niej masz?)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość handy b
Pierwsze pytanie - wy też bierzecie udział w spłacie tego kredytu? Drugie, ty chcesz wspólne mieszkanie, rodzinę, a tak na prawdę nie ma waszego małżeństwa Dlaczego nie przeniesiesz się do Wawy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gdzie mieszka, to zależy gdzie dokładnie pracuje... zazwyczaj szef wynajmuje im tzw hotele... Ja mieszkam w okolicach Lublina, więc trochę daleko... Myślicie, że nie chciałam jechać z nim do Wawy? Oczywiście że chciałam, ale on twierdzi że tam jest drogie życie, że nie chce tam mieszkać... A jak ja naciskam to dochodzi do kłótki i wtedy to on już na nic się nie zgadza... nic nie pomaga... ostatnim razem powiedział to jedz, jak będę jechał to moge cie podrzucic... takie jest jego podejscie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeżeli chodzi o kredyt, to też nie jest łatwe pytanie. Tydzień po eselu jego rodzice poprosili o pożyczę w wys. 6000 na spłatę raty kredytu. Powiedzieli że i tak pieniądze na razie nam leżą. Dokładnie takie były ich słowa. Co miałam zrobić?? Nie chciałam się kłócić, zaczynać nowej drogi życia w ten sposób, żeby kroś myślał że jakąś materialistką jestem i że tylko na kasie mi zależy... Mąż pożyczył i na razie na tym się skończyło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bo to matoły które
pustaki, nie macie co robic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość handy b
Jedź sama do tej warszawy, wynajmij stancję i żyj Twój mąż pracuje na budowie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, na budowie, brygada zajmująca się wylewkami, posadzki itd. ale jak ja sobie sama poradzę w tej wawie? Ja niewiem co ja mam już robić, co dalej mam robić. Ja przecież chcę jak najlepiej, nawet powiedziałam już przed ślubem że nie chcę tam mieszkać, on powiedział że kiedyś pójdziemy na swoje, że będzie dobrze, że się ułoży, zapewniał że nam się uda a teraz nawet nie chce o tym słyszeć. A czy zatajenie pożyczki ma jakiś związek z unieważnieniem małżeństwa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość handy b
Z rozwodem i owszem, ale z unieważnieniem - pojęcia nie mam. W sumie on i tak nie spełnia swojej małżeńskiej powinności. Ile masz lat? Nie bądź małą dziewczynką, która może zgubić się w wielkim świecie, bo to nie prawda. Ludzie zmieniają miejsce zamieszkania tam gdzie jest praca i jakoś nie giną. Teraz pomyśl ile zarobisz w swoim zawodzie będąc u siebie a ile w Warszawie. Ja nie jestem zdziwiona że twój mąż nie ma ochoty wracać, tam ma beztroskie życie, kolegów, pracę, rozrywki i przede wszystkim nie ma obowiązków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dupeczka z okieneczka
Nie chce tam mieszkać a siedzi tam 5 dni w tygodniu i nie chce zamieniać pracy na inną... ciekawe ma podejście do życia... Moim zdaniem powinnać wziąć bata i go nieźle wyłoić... W Warszawie życie wcale nie musi być drogie (mieszkałam 5 lat) za to zarobki są znacznie wyższe... Stwierdzenie nieważności małżeństwa możesz poprzeć niedojrzałą decyzją, podłączyć pod to tajemnice męża, to że nie stara się stworzyć rodziny... Szkoda tylko że wcześniej nie zastanowiłaś się nad tym .. tak jak kiedyś pisałam już.. bierzecie ślub bo myślicie że się po tym wszystko naprawi... naiwność

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z maxi ma
jaka durnota

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość handy b
Jeszcze jedno-uwierz, że zapewnienia o własnym gniazdku to tylko czcze gadanie, bo niby za co to zrobicie? A niech pojawią się jeszcze dzieci, wtedy już całkiem zapomnisz o marzeniach. Życie jest jedno, jak je przeżyjesz zależy od ciebie, jedno jest pewne, nie warto go marnować

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój wiek 24 lata, męża, niecałe 26. Zawód, skończyłam licencjat administracja, niewiem czy łatwo o pracę... teraz pracuję na umowę zlecenie w biurze. Co to znaczy, że nie spełnia małżeńskiej powinności? On myśli, że jest bez winy, że to ja robię problem bo nie chcę tam mieszkać, wszystko zaczęło się od mieszkania, cała sytuacja... Jakie argumenty mogę mu przedstawić żeby poczuł że to nie tylko moja wina? A z tą pożyczką to chodzi mi nie o kredyt jaki wzięli jego rodzice tylko o jego pożyczkę na samochód o której się dowiedziałam po ślubie, powiedział że zapomniał o niej bo jego mama się tym zajmuje, on jej daje kase tylko na raty. Ja niewiem, może jest i we mnie toche winy, ale chce jak najlepiej, nie chce zmarnować życia dlatego że on postanowił pomóc rodzicom, dlaczego przez to ma cierpieć nasze małżeństwo, chcę żebyśmy mieli lepiej niż on miał przez całe życie. Z

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moje małżeństwo, macie racje, byłam naiwna, ja tylko chciałam NAM pomóc, wyrwać go z takiego życia bez celowego, bez przyszłości. Naiwna, owszem, bo myślałam że człowiek który zapewnia że mnie kocha zrobi dla mnie wszystko, on niestety nic nie chce już dla mnie zrobic, niewiem czy mu wogóle zależy... Jak mu mowię że mi nie zależy, że to nie ma sensu, zawsze odpowiedź jest jedna: BYŁO BY DOBRZE JAK BYŚ ZMĄDRZAŁA I CHCIAŁA TU MIESZKAĆ. Jaki z tego wniosek? Nie chcę tam mieszkać, będzie źle, a teraz właśnie mi to pokazuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sama się wyrywaj
jeszcze jakiś młot się na to nabierze :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aguska 26
albo Ty jedziesz do Warszawy albo on zmienia prace i mieszkacie razem jak ludzie.A nie zostawia Cie na caly tydzien ze swoja rodzinka.Dobrze mowisz z nimi slubu nie bralas,ja bym nie wytrzymala. Nie uzgadnialiscie nic przed slubem?O takich rzeczach sie rozmawia.A teraz jego rodzinka ma duzo do powiedzenia...Ech nie chcialabym takiego meza ,ktory w domu jest gosciem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość handy b
No dobrze, a masz warunki żeby mieszkać? Piszesz o pustakach i dachu W sumie to pewnie macie pieniądze ze ślubu na remont Tylko co z tego, że ty tam będziesz, jak on dalej będzie żył wolny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aguśka - rozmawialiśmy przed ślubem, on zapewniał że będzie dobrze, że pójdziemy na swoje, teraz mówi że on tak nie mówil, że wiedziałam że z tamtąd nie pójdzie, ale takie słowa się pamięta, ja sobie tego przecież nie wymyślam. I jeszcze jedno, żyć razem, tylko gdzie? W niewykończonym domu? Umoich rodziców on nie chce. Ja mieszkam teraz z moimi rodzicami, dopóki on jeździł do wawy. Wiadomo, święta, mróz itp to albo u niego albo u mnie. On wie, że ja nie jestem przyzwyczajona do takich warunków jakie tam są... tylko tego nie rozumie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mozna tu odreagować
ta filmy są dobre na wszystko :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość handy b
widzę, że linki się nie wkleiły tak jak trzeba, więc musisz wklejać całe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do cukiereczek
gdzie mieszkasz dokladniej? sama jestem z okolic L.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość handy b
hmmm...ale co to za rozmowa przez telefon? tak dorośli ludzie nie rozmawiają wiesz, on jest pewnie przekonany, że dobrze postępuje, tylko ty masz nierówno pod sufitem twój wybór czy chcesz zmarnować swoje życie czy pozwolisz sobie na szczęście (nikt nie mówi, że nie u boku męża). Może on kiedy zobaczy twoją determinację to po jakimś czasie zmądrzeje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asfdsgd
droga autorko mam poniekąd podobną sytuację do Twojej. JA w małym miasteczku, 15 min do pracy, mąż pracuje w Warszawie, codziennie dojeżdza 140 km do pracy, wraca do domu żeby się przespać i tak w kólko, przed ślubem tzn 6 miesięcy temu mieszkał na stancji w stolicy. Jednak zanim wzięłam z nim ślub ustaliliśmy jak będzie, czy on tam zostaje, czy będzie dojeżdzał, jak będzie z mieszkaniem czy w naszym rodzinnym miasteczku czy może w Wawie na stancji. on wolałby mieszkać w Warszawie, ja tutaj, też mieliśmy okropny problem, ale mąż "nagiął" się i jest jak opisałam. Dostalismy od rodziców mieszkanko, część domu jednorodzinnego, tutaj się urządziliśmy i mieszkamy, tzn ja właściwie mieszkam bo on nocuje. Jest ciezko ale ciesze się z tego że tak jest bo nie wyobrażam sobie życia z mężczyzną na odległość. On tam , ja tutaj- wiadomo ryzyko zdrady itp. Na szczeście on bierze pod uwage zmiane pracy i będzie szukał czegoś w naszym mieście. A jeśli chodzi o Twoją sytuację to szczerze mówiąc jest straszna. Musisz walczyć z własnym mężem. Wcale Ci sie nie dziwię, że nie chcesz mieszkać z teściami a on gdzieś tam na kolejknej budowie i wraca tylko na weekend. MOże on powinien postawić sie w twojej sytuacji i spróbować sobie to Wasze życie wyobrazić... NIe widzę innego wyjścia poza tym, ze Twój mąż zacznie liczyć się z tym co mówisz, bo póki co to robi jak mu wygodnie, a wiadomo, ze najlepiej wieść kawalerskie życie ze wsparciem mamusi i jeszcze mieć fajną kobietę i spotykać się z nią tylko wtedy gdy jemu pasuje. Zero obowiązków, luz blues dosłownie. Życzę powodzenia, silnych argumentów i trafnych decyzji we wspólnym życiu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj dziewczynki itd... ja wiem, to wygląda fatalnie, ale moim zdaniem jest jeszcze gorzej niż fatalnie... jak bym pisała wszystko co mnie dręczy, co mnie dobija, każda sytuacja którą mnie przytłoczył, to sama bym się chyba załamała... Ja mieszkam w Piaskach, tj. ok 25km od Lbn, małe miasteczko... handy b - wiem że przez telefon to nie jest rozmowa, zadzwonił do mnie żeby mi chyba przypomnieć że to co on mówi, że tylko to się liczy i że on ma rację... naprawdę nie chce sobie zmarnować życia do końca... Myślisz że jak bym zmieniła zdanie, poszła bym mu na rękę i mieszkała z teściami tam to by było w porządku, tak jak mówi?? Sama już nie wiem co robić... To ja mam nierówno pod sufitem?? Moja determinacja? On nie zwraca uwagi na to co ja wogóle mówię... Powiedziałam do niego że to nie ma sensu, ż pie***ymy sobie na wzajem życie a on dalej swoje, że to ja robię i że to moja wina, spłakałam się przy tym jak dziecko... jestem bezradna, nie[wiem co robić... Mówię mu że chce spróbować, żeby się przekonał jak to będzie, mówiłam mu wczoraj a on do mnie dzisiaj mówi że do Wawy jedzie i w sobotę wróci i następnym tyg. tez w poniedziałek jedzie... nie da się z nim dojśąć do porozumienia... ucieka od problemu, jak szczeniak!!!! asfdsgd - czyli mieszkacie można powiedzieć sami? Bez teściów. sióstr, braci itp?? Widzisz, ale znaleźliście jakiś kompromis, ja już wszystkiego próbuję i nic nie skutkuje, on widzi jedno tylko swoje rozwiązanie... dla niego nie ma innego... Już nawet sama mu szukam pracy, ale ciężko jest, wiadomo zima itp. Sam mi powiedział: CHCESZ ŻEBYM NIE ROBIŁ W WAWIE TO ZNAJDŹ MI PRACE a ja szukam, i co, znalazłam, to się nie podoba bo mało płacą, bo coś tam... to co ja mam jeszcze zrobić?? Mówiłam, żeby postawił się na moim miejscu, jak to ja bym na weekendy wracała, mówię że też by na pewno wolał być u swoich rodziców niż z moimi siedzieć, a on jeszcze o to pretensje ma że ja coś mam do jego rodziców... A wy wiecie o co mi chodzi, pewnie rozumiecie co mam na myśli... Jak jest w domu, tak jak teraz np nie miał pracy to do mnie nie chciał przyjeżdżać bo mówił że nie ma pieniędzy na paliwo i że śmieją się z niego że w kawalerkę jeździ!!! to chore jest, koszmar normalnie. A ja nie poszłam tam bo przez parę dni musiałam w zastępstwie do biura jeździć do Lublina, więc miałam dwa razy bliżej niż od niego, ale oczywiście tego też nie rozumiał i o to miał pretensje... ja już naprawdę nie wiem, nie wiem co myśleć, co robić, co mówić, czy porozmawiać z teściami, czy nic nie mówić i pójść tam, ale z drugiej strony do czego tam iść? Naprawdę, nie ma tam warunków, wiadomo, a ja źle się tam czuję, nie mogę się tam odnaleźć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość posłuchaj mnie uważnie
Sytuacja jest trudna i tylko jeżeli Ty naprawdę chcesz zmiany, to ją osiągniesz. A trzeba zrobić to tak. Oznajmij mężowi, bes oskarżania,że nie godzisz się na taką sytuację, że nie chcesz mieszkać z teściami,że potraktował cię nieuczciwie z kredytemi że po prostu masz dosyć jego niedojrzałości i uciekania od małżeństwa. I tu stawiasz warunki. Że zamieszkacie razem do dnia tego i tego, i inne rzeczy na których Ci zależy. I jeżeli nie dotrzyma terinu (bez względu na okoliczności) to Ty odchodzisz od niego a potem kierujesz sprawę do sądu o rozwód i unieważnienie małżeństwa w sądzie kościelnym I tu moja droga musisz być nieugięta-to jedyny warunek zeby się udało.Jak postanowiłas tak rób.Na 99% zostawisz go, wyprowadzisz się, ale chłopak pewnie ocknie się i będzie chciał zebyś wróciła. Ale Ty wracaj do NOWEGO mieszkania a nie do tego domu. i powiedz,że jeżeli coś takiego się powtórzy , albo,ż maka będzie ważniejsza niż Ty, to drugiej sansy nie będzie. Posłuchaj mojej rady-trzymam kciuki. P.S a jeżeli chłopak kopnie cię w d... tzn że rzeczywiście nie warto ratować tego związku, bo tego związku już nie ma. i nie myśl, co ludzie powiedzą, tylko ratuj siebie, bo będziesz nieszczęsliwa ze zdradzającym męzem w delegacjach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×