Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość sercemrozdarta

Nie umiem sobie poradzić ze związkiem z rozwodnikiem z dzieckiem.,..

Polecane posty

Gość sercemrozdarta

Witam Serdecznie wszystkich na forum. Poruszany tu temat jest mi bardzo bliski. Żyję z rozwodnikiem już jakieś 10 lat. Ja mam teraz 34 a On 42. Na samym początku było ciężko bo we wszystko wtrącała się jego Mama, Zawsze jak miał syna to była też i babcia. Dziecko było mniej więcej co 2 -gi weekend u nas. Była żona myślę że jest ok. Raczej Mój Partner i jego Mama wszystko wyolbrzymiają. Zakochałam się i to był mój największy błąd. Mój partner pił z wyjątkiem, dni kiedy miał syna. Przez jego mamę byłam traktowana jak intruz. Tłumaczyłam to sobie że kochana syna i obawia się że druga dziewczyna w pakuję go w dziecko i alimenty. Jednak z upływem lat utwierdziłam się w przekonaniu że każda dziewczyna była by Jej nie na rękę. Pragnęła mieć syna i wnuka tylko dla siebie. Ona była po prostu zazdrosna. Na każdym kroku wszystko było nie tak i ciągłe awantury. Wielokrotnie płakałam w nocy w poduszkę bo gdy żaliłam się partnerowi to zawsze było jedno stwierdzenie ze to jego Matka i muszę to uszanować. Wiele razy podejmowałam próby odejścia, jednak nie potrafiłam tego zrobić słysząc argument że nie wyobraża sobie życia be zemnie i że be zemnie nie poradzi sobie z tym wszystkim zostawałam. Jednak czas płynie jego syn ma teraz 11 lat. Chyba przegrałam już swoje życie. Przez te wszystkie lata nigdy nie mieli dla mnie szacunku. Niedawno zrozumiałam że byłam potrzebna tylko po to żeby uprać, ugotować, posprzątać.... w razie potrzeby zająć się też dzieckiem. To wszystko co mi było wolno, bo zawsze o co kolwiek chodziło to byłam stawiana przed faktem dokonanym. Od decyzji byli On i Babcia. Ja byłam do roboty. Ostatnio usłyszałam że przecież żyłam tu za darmo bo to że robiłam wszystko w domu to okazuje się że to za mało ponieważ powinnam dokładać się jeszcze finansowo. Przez kilka lat nie pracowałam zajmowałam się tylko domem. Dom błyszczał, wszystko było wydmuchane i wychuchane, lśniło. Mój partner pił po 6 latach walki z jego alkoholizmem wygrałam, udało mi się wyrwać go ze szpon alkoholu, ale zapłaciłam za to bardzo wysoką cenę swoją godność, szacunek do samej siebie, a także swój stan psychiczny (jestem od 4 lat na proszkach przeciw depresyjnych).Płakać mi się chce. Gdy jest dziecko nic oprócz niego się nie liczy. Nic nie jest ważne. Od jakiś kilku lat pracuję. W pracy jestem choć w tłumie ludzi to tak naprawdę sama. Gdy wstaję rano On jest już czymś zajęty, A gdy wracam z pracy też jest jeszcze czym zajęty. Ma nie normowany czas pracy. Wracam późno więdz zjadam kolacje, którą sama muszę sobie zrobić i jeszcze przez chwilę oglądam w samotności telewizję zanim zasnę. Natomiast gdy jest weekend gdy jesteśmy sami i chcę aby Partner spędził ze mną trochę czasu to okazuję się ze właśnie ma bardzo dużo rzeczy do zrobienia, a w sumie rzecz biorąc to o co mi chodzi przecież jesteśmy razem tzn w tym samym mieszkaniu. Na mój argument że dla syna to mógł poświęcić cały weekend a dla mnie nie może chociaż pół dnia. To słyszę żebym nie robiła z siebie zazdrosnej wariatki. Zazdrosnej o jego dziecko, że każda kobieta jak by to usłyszała co wymyślam to by mnie wyśmiała. I potwierdziła fakt że jestem zazdrosna. Może ma racje.... już sama nie wiem. Wiem tylko co czuję, a czuję że bardzo potrzebuję bliskości drugiego człowieka. Moi rodzice nie żyją. Jestem jedynaczką, nie mam nikogo oprócz mojego partnera. Proszę powiedzcie mi czy faktycznie jestem taka namolna i oczekuję od niego zbyt wiele. Czy bliskość jakiej od niego oczekuję to faktycznie zazdrość. Moja przyjaciółka powiedziała żebym o nim zapomniała i odeszła bo to tylko wykształcony cham i zawsze będę przy nim samotna bo dla niego liczy się tylko synek i mamusia. Co według jej zdania wielokrotnie udowodnił w wielu sytuacjach, przede wszystkim okazując brakiem szacunku do mojej osoby i tego samego ucząc swojego syna, któremu parę lat temu zmieniałam pieluchy, śpiewałam kołysanki, podtykałam smakołyki, troszczyłam się jak o własne. Jestem poważnie chora, wiem że nigdy nie będę miała dzieci...Czy naprawdę to ze mną jest coś nie tak....?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wszyscy sa szczesliwi
Cierpienia rozwodników Widziałam w czyśćcu także dusze, które zerwały Sakrament Małżeństwa. Dusze te związane są jakby ognistymi łańcuchami... chcą oderwać się od siebie, aby być swobodne, ale to jest niemożliwe. Im więcej chcą się oderwać tym bardziej cierpią... bo się szarpią... Cierpienie - to jest okropne! Gdzie jedna dusza się ruszy tam druga iść musi za nią. Widziałam inne osoby, które zerwały Sakrament Małżeństwa żyjąc w. rozpuście, popełniając grzech wiarołomstwa przez powtórne związki cywilne, nielegalnie żyjąc cudzołożyli ciągle popełniając grzech śmiertelny. Osoby te były w świętokradztwie. Dusze ich wtrącone były w takie otchłanie, że patrzyłam z przerażeniem i myślałam, że to dno piekła... panowały tam okropne ciemności. Pytałam, dlaczego są takie ciemności? Dlatego, że miały okazję przejrzeć, a były zaślepione bo i Kościół je nawoływał i wiedziały, że źle postępują... Dusze matek, które pozostawiły swe dzieci bez opieki i poszły za popędem zmysłowym dając zgorszenie swoim własnym dzieciom, tak samo i ojców, którzy nie opiekowali się dziećmi zostawiając żony z dziećmi na pastwę losu miały za to jeszcze dodatkową pokutę: - ciągle miały przed oczyma swoje dzieci, które przez złe wychowanie również poszły na rozdroże... widziały nie tylko swoje własne grzechy ale i grzechy swych dzieci, co sprawiało im, wielkie męczarnie... kryły się w czeluściach, aby tego nie widzieć, ale im więcej się ukrywały, tym więcej widziały swoje straszne zbrodnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takie tam duperele
Nie wiem czy Ci współczuć czy gratulować głupoty.... Na moje oko przegrałaś życie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
po pierwsze, nigdy nie daj sobie wmówić, że przegrałaś zycie!! masz dopiero 34 lata, jesteś młoda, tylko niestety bardzo zmęczona - i wcale ci się nie dziwie, bo przez ostatnie 10 lat zamiast korzystać ze swojej młodosci, poznawać świat, chodzić do kina czy wspinać się na szczeble kariery zawodowej - ty pełniłaś rolę gosposi, praczki, kucharki i niańki obcego dziecka.. bardzo ci współczujuę, ale chyba najwyższy czas, żeby to zmienić i pomysleć o sobie, zacząć podejmowac decyzje i żyć po swojemu, tak, żeby nie zmarnować kolejnych dziesięciu lat jesteś młodą kobietą, zasługujesz na miłość, bliskość, zabawę - nie musisz się tego wstydzić, a przede wszystkim - nie musisz nikogo o to prosić nie jesteś nienormalna, nie jesteś zazdrosna, nie daj sobą manipulować do cholery, bo ten facet otrzymał od ciebei więcej niż od jakiejkolwiek innej kobiety i nie potrafił tego nawet docenić wiesz co ja bym zrobila na twoim miejscu? spakowałabym się jak najszybciej i kupiła bilet w jedną stronę zrób sobie przysługę dziewczyno i uciekaj, póki nie jest za późno kobiety w twoim wieku albo mają już mężów i dzieci albo własnie zaczynają - ty jesteś w martwym związku, bez perspektyw, bez nadzieji na jakąkolwiek zmianę jeśli nie zrobisz niczego, twoje życie będzie wyglądalo tak samo, tylko zmarszczek ci przybędzie, depresja się pogłębi i jeszcze bardziej ie przyzwyczaisz, a więc będzie ci jeszcze trudniej odejść co cię tam trzyma? NIC nie macie ślubu, nie macie dzieci, nie masz pracy - wierz mi, wiele kobiet chciałoby być w twojej sytuacji, żeby móc zacząć od nowa kiedy nie musisz wlec za sobą małego dziecka, spłacać kredytu, brać rozwodu, szukać niańki itp.. jesteś wolna, możesz robić co chcesz, gdzie chcesz.. poprostu znajdź swoje miejsce na ziemi i zacznij żyć! jak mądra, młoda kobieta, której życie dopiero sie zaczyna! powodzenia 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiesz co???????????????
Przykro się czyta takie rzeczy :( Autorko z twojego postu aż bije samotność i smutek. Zgadzam się z powyższym postem - UCIEKAJ, RATUJ SIEBIE! Poświęcasz się innym przez tyle lat, a zadaj sobie pytanie i odpowiedz co oni Tobie dali? Jesteś jeszcze młoda i znajdziesz faceta , który Cię doceni i będziesz szczęśliwa. Tylko odważ się! Zobaczysz jeszcze zaświeci dla Ciebie słoneczko, ale nie w tej chorej rodzinie, w niej gaśniesz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieto, a po co się
wpieprzałaś w tamto małżeństwo. Żyjesz z facetem 10 lat. Jego syn ma 11. To o czym świadczy? Żeś jest zwykłą kochanicą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość flatron i juz
kobieto, a po co się wpieprzałaś w tamto małżeństwo. Żyjesz z facetem 10 lat. Jego syn ma 11. To o czym świadczy? Żeś jest zwykłą kochanicą. a ty glupia pojebana rozwodka,kurwa,dupodajka,zolza maniaczaka opentana nienawiscia do innych.Nie zal mi cie.Takie debilki powinno sie palic na stosie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do wszyscy sa szczesliwi: Faustyna spaliła pierwszy dzienniczek. Drugi został napisany "pod dyktando osób duchownych". Daj sobie spokój, ośmieszasz się. I zapewniam cię, że nie jest to walka w imię Boga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sercemrozdarta
i tu się mylisz ja tego małżeństwa nie rozdzieliłam. Pobrali sie gdy była już w ciąży a rozwiedli przed porodem. A wiem to nie od NIego tylko od jego ex. NIe żyjemy we wrogim nastawieniu do siebie, ona poprostu nie chce z nim być powiedziała miże nie dlatego że jest zły. Poprostu imponował jej miał kasę był wesoły, Traktowała go jak przelotny romans.ślub cywilny (tylko) wzieła pod namową rodziców.Jego nie kochała a jego mamy nie znosiła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość woja nie ma w sobie...
twoja przyjaciolka ma racje. zacisniej zeby i odejdz. to juz nie ma czego ratowac od bardzo dawna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Vampyrella to nie Faustyna , tylko Gloria Polo ( czy jakoś tak) podpisuje sie pod tym co napisala a ja uwazam tylko problem z Tobą jest taki , że Ty jestes współuzalezniona i rady w stylu "wyprowadz sie jak naprędzej " bardzo trudno ( o ile w ogole) bedzie Ci wprowadzic w życie mimo wszystko masz dopiero 34 lata , to chyba najwyższy i ostateczny czas , żeby zrobic coś ze swoim zyciem ... nie pozwól zeby minelo kolejnych 10 bezsensownych lat powodzenia 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×