Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość FRED&WILMA

Pierwsza miłość, mineło 10 lat, co robić ?

Polecane posty

Gość FRED&WILMA

Witajcie, od jakiegoś czasu często wchodzę na kafeterię i inne fora, aby poczytać ciekawe wpisy gdy mam jakiś problem. Nie zawsze można przeczytać co potrzeba, ale to raczej wina "troli" i "neo", więc trzeba troszkę poprzebierać, żeby odszukać właściwych odpowiedzi. Opowiem Wam moją historię i prosiłbym o radę bo to dla mnie ważne. Z góry dziękuję za rozsądne wpisy. Wiadomo jak to w życiu, byłem kiedyś młodym chłopcem i jak każdy poznałem swoją pierwszą miłość. Ja byłem jej pierwszym chłopakiem, a ona moją pierwszą dziewczyną. Była chemia, przyjazń. Przeżyliśmy razem "pierwszy raz" i wszystko było dobrze, piękne szczęśliwie chwile na dobre i na złe, choć mieliśmy po naście. Byliśmy razem przez 7 lat. W między czasie były problemy jak w każdym związku, zazdrość, zdrada, nuda, ale zawsze do siebie wracaliśmy, gdyż miłość ci wszystko wybaczy. No jak pisałem wcześniej tak byliśmy ze sobą przez 7 lat i się w końcu rozstaliśmy ponieważ nie byliśmy jeszcze na tyle dojrzali, żeby już dłużej to utrzymać razem. Ona nie chciała mnie skrzywdzić i mówiła, że musi się jeszcze wyszaleć i woli być sama, ja powiedziałem, że będę zawsze miał miejsce dla niej w swoim sercu, chwilę walczyłem, ale się poddałem. Pewnie oboje mieliśmy cichą nadzieję, że to wszystko się samo poskłada jak dawniej bywało w przeszłości, lecz niestety stało się inaczej. Nasze drogi się rozeszły, byłem smutny i zły. Ona poznała po czasie innego. Ja będąc sam po 5 latach tułaczki, picia, ćpania poznałem kobietę po przejściach i z dzieckiem z wcześniejszego związku. Zauroczyłem się, a ona we mnie, spróbowaliśmy i udało się. Ona miała męża który ją bił, wyrwałem ją i dziecko z tego bagna. Pokochaliśmy się i urodziła mi wspaniałego syna, który ma już 5 lat. Razem wychowaliśmy małego i wyprowadziliśmy jej starszego syna na prostą bo z nim też najlepiej nie było. Miał złe nawyki po biologicznym ojcu, ale teraz ma już 14 lat i jest samodzielnym chłopcem. Samemu nazwał mnie tatą, nigdy o to nie zabiegałem. I wszystko by było dobrze, gdy nie fakt, że przez pierwsze dwa lata było jak trzeba w związku lecz potem jedno w drugim zaczynało dostrzegać wady. Postanowiłem się jeszcze bardziej zmienić dla niej, pełna abstynencja, wyrzeczenia choć ciężko było, ale czego nie robi się dla drugiej osoby z miłości. Z kolei ona jakby zaczeła ustawiać nas pod jej kontem i swojego widzi mi się. Choć nie od razu, ale stopniowo przestałem być szczęśliwy, bo z 5 podstawowych zasad udanego związku, działały tylko dwie. Liczyły się jej pragnienia, choć zawsze mogła zrezygnować z czegoś, gdy ja miałem jakieś pragnienie. Taka bierna postawa, a może i kameleon. Pomyślałem, że pewnie to już tak zostanie skoro, próbuję rozmawiać, dbam i spełniam obowiązki mężczyzny, ojca i ją szanuję, dzieci, a u niej zero namiętności i kompromisu. Domyśliłem się również po czasie, choć mówili mi wcześniej "nie bierz kobiety po przejściach i z bagażem", że zapewne ona nie potrafi już tak w pełni zaufać innemu mężczyżnie. Postanowiłem to wszystko wyjaśnić, powiedzieć co czuję, najdelikatniej jak potrafię. Zaczeły się rozmowy i ona zaczeła się denerwować, że odkrywam jej duszę, że i tak lepiej nie będzie bo ona ma takie, a nie inne zasady... Wtedy pomyślałem, że pewnie z jej miłością do mnie też nie jest już tak różowo i chyba wpadłem do klatki i mam przesrane. Na razie mieszkamy razem u mnie, ale tylko do momentu, gdy znajdzie nowe mieszkanie i ponoć ma się wyprowadzić jak to powiedziała z "tego burdelu". Nie wiem co mam o tym myśleć, czy to ona tylko tak udaje, czy może to już się nie zmieni. Chyba już tylko może być gorzej, bo ja szczęścia nie zaznam... Aż pewnego pięknego dnia, idziemy razem przez miasto po buty dla syna i z za rogu wychodzi moja pierwsza miłość. Przecieła nam drogę, zatrzymuje się i chwilkę patrzy, ja puszczam jej oko jakoś tak niezależnie ode mnie i idziemy dalej z obecną "partnerką". Serce mi zabiło mocniej, a obecna "partnerka" nie zauważyła puszczonego oczka lecz poznała kim była ta kobieta. Wszystko by było ok. zapomniałbym o tym zdarzeniu, bo to przecież przeszłość... Lecz stało się inaczej. Moja pierwsza miłość pojawiła się u mnie następnego dnia w pracy, prowadzę firmę tak na marginesie. Była pięknie ubrana, choć dzień wcześniej wyglądała inaczej i też jakby była zaskoczona nagłym spotkaniem. Spojrzałem jej w oczy, złapałem "buraka" na twarzy, ale ją przywitałem z szacunkiem. Zapytała czy to moja żona, ja zaprzeczyłem i odpowiedziałem, że partnerka. Chwilkę porozmawialiśmy tak jakby za mgłą i ona miała mi zostawić swój kontakt "po starej znajomości", ale jakoś go nie zostawiła i poszła dalej. Chyba mnie chciała zaskoczyć, albo już sam nie wiem. Przeminoł tydzień, drugi, a ja wciąż myślałem o tym chwilowym spotkaniu i postanowiłem, że odszukam numer do pierwszej miłości. Nie chciałem potem żałować całe życie, że nie spróbowałem z nią więcej porozmawiać tym bardziej w sytuacji w jakiej się obecnie znajduję. Odnalazłem numer i zadzwoniłem pod pewnym pretekstem, że potrzebuję czegoś co jest związane z jej pracą. Ona nie uwierzyła, że to ja i myślała, że ktoś jej robi głupi żart. Po podaniu pewnych faktów z przeszłości uwierzyła i chwilkę porozmawialiśmy. Powiedziała, że ma dwuletnie dziecko i chce być niezależna. Ja nie naciskałem, ale w rozmowie doceniłem jej słowa. Obiecała, że pojawi się tego samego dnia lecz niestety jej nie było. Z wieczora napisała sms z przeprosinami, że nie mogła się zjawić gdyż obowiązki w pracy itd. i w przyszłym tygodniu się odezwie. Tak zrobiła, lecz jak to niezależna nie zadzwoniła wcześniej, że będzie u mnie, choć ją o to prosiłem, i mówiłem żeby się nie minąć. Zjawiła się w pracy, koledzy mi powtórzyli, że odstawiona była ponoć na bóstwo. Zadzwoniłem tego samego dnia i podziękowałem jej, że się zjawiła jak obiecała. Podczas rozmowy wyczułem, że się śmieje i zapytałem czy jej miło, nie zaprzeczyła, potwierdziła. Zapytałem więc czy skoro jest tak miło to czy porozmawiamy kiedyś może jeszcze o starych dobrych czasach. Umówiliśmy się na następny dzień, dalej pod pretekstem wspólnego interesu jak w/w. wieczorem napisałem do niej sms z życzeniami dobrej nocy. Przyszła następnego dnia lecz skromnie ubrana i bez kokieterii. Przeprosiłem za tego smsa z wczoraj, bo pomyślałem, że może jej kłopot sprawiłem. Po załatwieniu wspólnego interesu przeszliśmy delikatnie do rozmowy co tam u nas. Ja się otworzyłem przed nią i opowiedziałem moją historię i ona też się otworzyła. Mam nadzieję, że szczerze. Powiedziała, że nie ułożyło jej się w życiu i jej obecny partner jej nie szanuje. Powiedziała, że on często wyjeżdża na kontrakty zagranicę i niema go po pół roku. Ja w tym momencie mogłem już iść na układ SEX i wkręcać jej bajerę, ale nie zrobiłem tego gdyż szanuję kobiety i jest to dla mnie największy dar od Boga pod słońcem. Wolałem powiedzieć, że jestem szczęśliwy, że ona tu teraz po takim czasie przy mnie stoi i rozmawiamy ze sobą. Starałem się ją pocieszyć, że wszystko się ułoży i będzie dobrze. Wspomniałem też, że myślałem przez ten czas o nas i o niej, ona również to powiedziała, że myślała o mnie. Podczas tej rozmowy ona dwa razy zalała się łzami, ale podejrzewam, że to raczej z powodu tego, że jej tak się w życiu ułożyło, chyba, że jest jeszcze jakiś inny powód :) Na szczęście miałem chusteczki pod ręką. Gdy ona płakała to delikatnie ją przez sekundę pogłaskałem po ręce po przyjacielsku, ona z początku jakby otrzepała rękę lecz za chwilkę kurczowo mnie złapała za dłoń i delikatnie potrząsła. Podczas rozmowy częściej patrzała na bok, ale w moje oczy również. Tak 70% na 30%. Mówiłem jej, że żałuję tego że nam nie wyszło, ona mówiła, że to nie moja wina i że też żałuje. Rozmawialiśmy o dzieciach, obowiązkach i kompromisach. Ja jej powiedziałem, że zawsze może do mnie przyjść i ze mną szczerze porozmawiać o wszystkim, że zawsze będzie w moim sercu miejsce dla niej. Powiedziałem, że czasem myślałem o niej, one też powiedziała, że myślała o mnie, ale pewnie rzadziej niż ja. Powiedziałem, że musimy zrobić bilans plusów i minusów. Teraz z perspektywy czasu podejrzewam, że rozmowa toczyła się szybko i chyba za szybko ja to zaczołem rozgrywać. Jakieś 30 min. Nie wiem. Kiedy już upłyneło troszkę czasu ona delikatnie spojrzała na zegarek i powiedziała, że wzywają ja obowiązki związane z jej pracą. Oznajmiła, że jest jej miło ze mną rozmawiać, ale musi już iść. Ma pojawić się w przyszłym tygodniu. I tu teraz mam dylemat. Poczułem, że chyba nadal ją mocno Kocham, ale nie wiem czy ona również odczuwa to samo. Przeanalizujcie to proszę. Dajcie rozsądne odpowiedzi o co tu chodzi, bo mi padło na mózg. A miałem się jeszcze oświadczyć w tym roku obecnej "partnerce". Gdyby były jakieś pytania czy szczegóły to pytajcie, ja odpowiem. Chcę być szczęśliwy i dawać szczęście innej kobiecie. Pozdrawiam wszystkich szczęśliwych na tym świecie. Ratujcie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fred&wilma
może ktoś się zlituje :-D ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a właśnie że ja przeczytałam :P po pierwsze, powiedz mi czy Ty ją kochasz? to znaczy sam sobie odpowiedz, po drugie czy związek z Twoją obecną partnerką już jest skreślony?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
niewiarygodne, chyba warto by napisać książkę z taką historią:) powiem Ci tak, to że z obecną partnerką masz dziecko itd, nie znaczy że musisz w tym tkwić dalej. Sam wiesz najlepiej czy ją kochasz i czy to ta kobieta z którą chcesz być do końca. Z tego co widzę to trochę się pospieszyliście bo jak sam mówisz o dostrzeganiu wad po czasie. Jeśli się kogoś kocha to potrafi się wszystko zaakceptować. Zaś miłość to pragnienie dobra i szczęścia drugiej osoby. A Twoja obecna partnerka chyba o tym zapomniała. Może po prostu czuje się zbyt pewnie? Może zapomniała o szacunku dla Ciebie? W końcu macie być do końca życia razem, więc może nie warto pakować się w małżeństwo skoro masz WĄTPLIWOŚCI?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktosikkkkkkkkkkkk
a wlasnie ze przeczytal:)kieruj sie sercem chlopie a bedzie dobrze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i najważniejsze. Niektórzy mówią, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Ja wierzę w to, że jeśli ktoś ma być ze sobą to będzie, nawet jeśli minęło tak dużo czasu i wasze drogi się rozeszły... Życie wcale nie jest takie długie, więc warto mimo wszystko być z kimś kogo kocha się naprawdę, choćby tylko po to, żeby tego kogoś uszczęśliwiać i samemu cieszyć się z każdego dnia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ogólnie rzecz ujmując piękna historia, głowa do góry autorze posta, ja wiem jedno: dawna ukochana w jakims celu pojawiła się w Twoim życiu:) coś o tym wiem...byłam z związku, planowalismy slub aż nagle pojawiła się u mnie prawdziwa miłość, w ciągu jednego dnia zrobiłam krok naprzód: zerwałam związek bez wytłumaczenia, nic mnie nie interesowało, chciałam być tylko z moim ukochany...i teraz z perspektywy czasu wiem że najlepsza decyzja w moim zyciu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość FRED i WILMA
wielkie dzieki za opdpowiedzi, ale obecna na karku iedzi , poznie sie odezwe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fred i wilima
Dzisiejszego dnia napisałem smsa, że przepraszam, że płakała przeze mnie. Odpisała, że to nie moja wina i mam się nią nie przejmować. To jej problemy życiowe, że nie dogaduje się z dzieckiem i jego ojcem. Napisałem jej, że najważniejsze to szacunek, zaufanie, odpowiedzialność, szczerość, zrozumienie drugiego człowieka i wsparcie dla drugiej osoby. I że ma to działac w obie strony, a jak nie działa to zle rokuje na przyszłość. Wtedy już nic nie odpisała... Małymi kroczkami, może się uda i odzyskam szczęście. Pozdrawiam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fred & Wilma
Był słoneczny poniedziałek i odbyło się nasze spotkanie. Miło razem spędziliśmy czas, ona jak to kobieta łowiła mnie, ja jak to mężczyzna polowałem na nią. :-) Widać było w jej oczach radość. Rozmawialiśmy o tym co było, co jest teraz i co mogłoby być w przyszłości. Opowiedziała mi o swoim życiu, że nie za ciekawie jej się ułożyło, że obecny partner krzyczy aby się wyprowadziła. Twierdzi, że chciałaby jeszcze powalczyć o swój obecny związek. Ja oczywiście za bardzo nie mogłem się opanować, ale uszanowałem jej decyzję i już rozmarzyłem się o powrocie do dawnych lat lecz trzeba uspokoić grę. Powiedziała, mi że ją sobie wyidealizowałem i nie wiele pamięta z tamtych lat. Choć wiadomo, że tego się nie zapomina. :-) A jednak z jednej strony wspominała o wielu różnych wspólnych chwilach, a z drugiej strony się broni i mówi, że nie chce mnie zranić. Wyczułem po jej gestach i mowie ciała, że pragnie aby ją przytulić i doradzić dobrym słowem. Oczywiście doradziłem jak tylko szczerze mogłem, a przytulanie zostawimy na deser jeżeli przyszłaby nam ochota. Szanuję ją więc na razie o tym nie myślę. Po prostu nadal szczerze ją Kocham. Zostaliśmy więc przyjaciółmi. Zapytałem czy obecny partner daje jej szczęście, lecz odpowiedziała przecząco. Zapytałem więc czy jak ja byłem przy niej 10 lat temu to czy było miedzy nami szczęście, odpowiedziała, że tak i była szczęśliwa. Dawałem sobie radę chyba raczej dobrze bo dziś nawet zadzwoniła. Myślę, że z czasem skruszymy lody i być może wróci całe szczęście, albo chociaż zostaniemy naprawdę dobrymi przyjaciółmi na dobre i na złe...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o ja tak się zapytam trochę w
umowiliście się jeszcze>?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
myśle że przyjaźń jest wykluczona-za bardzo się kochacie a ja z całego serca wam życze żebyście stworzyli cudowną rodzinę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość FRED & WILMA
Minął tydzień od Naszego pierwszego i ostatniego dłuższego spotkania po latach. W tym czasie kilka razy rozmawialiśmy przez telefon z mojej inicjatywy. Żeby nie było że to moje widzi mi się. W zeszły weekend ona wyjechała służbowo na szkolenie do pracy, ale kontakt się urwał bo nie odpisała na smsa, ani nawet nie odebrała telefonu. Być może była mocno zajęta, być może po prostu ma mnie dość bo jestem za bardzo namolny, nie będę rozpaczał i miał o to pretensji do Niej. Poczekam aż wróci i delikatnie jej o to zapytam. Być może już nie chce żebym się z nią więcej kontaktował. Smutno mi, no ale cóż każdy ma już swoje życie i swoje problemy, a miłość to coś co czasem bardziej przeszkadza w życiu niż pomaga. Bardzo chciałbym aby wszystko się dobrze skończyło dla Nas obojga, Naszych dzieci, aby życie dało wielkie szczęście i było łaskawe nawet jeżeli nie będzie Nam dane być już nigdy więcej być razem. Pozdrawiam wszystkich tych bardziej i mniej szczęśliwych. Niech moc będzie z wami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość FRED i WILMA
Upłyneło już troszkę czasu podczas którego spotykaliśmy się wielokrotnie. Zawsze w miłej atmosferze i z szacunkiem do siebie. Rozmawialiśmy na różne tematy i osobiście wiele razy zgadzaliśmy się jak dawniej. Teraz wiem, że zbliżamy się powoli ku sobie. Tak przynajmniej ja to odbieram i czuję, że jej również zależy na kontakcie ze mną i to nie tylko na stopie kolega/przyjaciel. Widzę jak na mnie patrzy, jak ze mną rozmawia. Jak chce mi przekazać, że coś czuje. Wiele ciężkiej pracy przed Nami, ale wiara czyni cuda. Ja wierzę w Nią, w siebie, a przede wszystkim w Nas i Naszą szczęśliwą przyszłość...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szczera prawda az do bolu
olej ja chlopie, gra nie warta swieczki. pol swiatu tego kwiatu. jak nie ta to nastepna, po co ci to po glowie chodzi, ona ma cie gdzies inaczej wyznala by ci co naprawde czuje do ciebie. zastanow sie mowie ci!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość First Love
Pierwsza miłość... Czy pamiętasz pierwszą miłość cudownie nieśmiałą delikatną jak dotyk wiatru z pąków kwiatów zerwaną? Tak, była skrzydłem motyla lilią śnieżnobiałą zaciera się we mgle życia lecz nie zapomniałam. Tajemnicą była odkrywana miłość urodą fantastyczną wspominam lecz czy dogonię mą efemerydę prześliczną. Gdzie jesteś nieśmiały chłopaku z bajki Mojej młodości czyś królem czy podnóżkiem przy innej, już miłości? A może czekasz gdzieś w oddali tęsknisz, marzysz o Mnie jak łódka na wzburzonej fali uratuję, obiecuję, o Tobie nie zapomnę. ... żyje w Nas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość W&F P+R
Nie wiem czy ktoś jeszcze śledzi ten temat, ale czuję iż ten post/wpis da przynajmniej innym osobom w podobnej sytuacji (a jest ich wiele w tych czasach) jakąś cho ma wskazówkę. Powracając do tego co wcześniej wpisywałem tutaj na kafeterii chciałbym dodać ostatni wpis do tematu. Mamy już koniec sierpnia więc pokrótce bo czasu mam mało na wpis. Kochając Moją byłą pierwszą kobietę napisałem list z całym uczuciem jakie mam wobec niej. Dałem jej przeczytać ten list. Zapłakała po przeczytaniu, przytuliłem i porozmawialiśmy. Odpowiedziała, że chciała, aby się nią zaopiekować czyli wziąść ją pod skrzydło, więc wywnioskowałem iż jest nadal w Niej uczucie do mojej osoby. Delikatnie rozmawiając z Nią wytłumaczyłem, że zrobimy to krok po kroku. W ciągu następnego tygodnia Moja Ukochana otworzyła się i poczułem, że jest szansa aby wszystko odbudować na nowo na nowych zasadach nie wspominając przeszłości bo i tak jej nie zmienimy. CDN

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sdfsfsfsfssdff
czekamy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wilma i Fred
Zacznijmy od czerwca, kiedy to Moja Najdroższa przeczytała list. Tak jak pisałem wcześniej, list który wyraża moją tęsknotę do Niej dał nieoczekiwany skutek. Dlaczego nieoczekiwany, zapyta ktoś? Dlatego gdyż spodziewałem się agresywnej reakcji z jej strony, a było wręcz odwrotnie. Przeczytała z zainteresowaniem, zapłakała i zaproponowała przyjaźń, ale ja wiem, że przyjaźń damsko-męska rzadko kiedy istnieje, ponieważ w takiej relacji żadna ze stron nie może drugiej darzyć uczuciem bo mogą wyniknąć z tego niechciane sytuacje. Taką samą przyjaźń proponowała 10 lat temu gdy się rozstawaliśmy. Wiem, może i głupio z mojej strony, że odmówiłem bo być może ta przyjacielska relacja rozwinęła by się w miłość lecz ja nie mógłbym słuchać z jej strony o tym, że ktoś ją krzywdzi. Byłoby mi ciężko. Z resztą gdy ja opowiadałem ukochanej o swojej sytuacji z partnerką też widziałem w jej oczach łzy i smutek. Czułem, że jej uczucie do mnie nadal jest w Niej. Z resztą rozmawiając razem ustaliliśmy, że jesteśmy w bardzo podobnych sytuacjach ze swoimi partnerami. Pod koniec czerwca była partnerka się wyprowadziła. Od tego czasu zacząłem opiekować się synkiem i poświęcać mu jak najwięcej czasu. Zająłem też się bardziej obowiązkami w pracy. Starałem też się poświęcić tyle czasu ile miałem wolnego dla Mojej pierwszej miłości. Rozpoczęły się wakacje i urlopy w pracy, miałem jeszcze mniej czasu dla siebie, a co za tym idzie też i mniej czasu dla innych. Być może przez to Moja ukochana się troszkę jakby oddaliła, ale pewnego dnia (połowa lipca) zadzwoniła do mnie i zaprosiła mnie na domek do wspólnych znajomych. Moja radość była wielka, bylem naprawdę bardzo szczęśliwy. Chciałem zabrać ze sobą swojego synka, aby pokazać jakim jest wspaniałym dzieckiem lecz była partnerka miała już inne plany. Nie chciałem się z nią kłócić bo nie jestem zwolennikiem tego typu prowadzenia rozmowy. Wolę usiąść i na spokojnie wyjaśnić ewentualne problemy i znaleźć wspólny kompromis. Z nią z reguły bywało o to ciężko. Co innego z Ukochaną, z Nią mogłem rozmawiać o wszystkim i zawsze w dobrym klimacie. Pojechałem więc sam bez synka i to był raczej błąd bo nałykałem się pod koniec pobytu za dużo alkoholu i zerwał mi się film... ( większość pamiętam, ale są momenty gdzie już pamięć nie sięga ). Co gorsza w nocy się przebudziłem i zrobiłem głupotę. Zacząłem dobierać się do ukochanej. Ona wyszła z pokoju. Rano chwilkę porozmawialiśmy, podroczyliśmy się, ale z szacunkiem, bez wulgaryzmów itp. Ona pojechała do siebie, a ja do siebie. Ja w tym czasie próbowałem się z Nią wiele razy spotkać. Od tamtej pory, aż do dziś widzieliśmy się ok 5 razy. Oczywiście w rozmowie w cztery oczy ją przeprosiłem za moje nieodpowiednie zachowanie na domku. Gdyby był synek nie doszło by do tego. Żałuję i chcę to naprawić, ale Najdroższa nie daje mi już szansy, zawiodłem... Ogólnie jest to dziwna sytuacja ponieważ, gdy dzwonię do Niej to odbiera telefon, chętnie się ze mną umawia lecz potem nie przychodzi i nawet nie napisze, że jej nie będzie. Ja chcę z Nią szczerze porozmawiać, ale gdy zaczynamy rozmawiać one jakby nie jest na siłach i poddaje się i ciężko jej mówić. Domyślam się, że chce się pokazać ze złej strony, abym to ja sam już się od niej odczepił. Ja się nie poddam i będę walczył o jej serce bo moje serce żyje dla Niej. Od samego początku, gdy rozpoczynaliśmy dawno temu Nasz związek moje nastawienie było skierowane na związek z Nią nie na chwilkę lecz na całe życie. Nigdy nie podchodziłem do tego związku jak do jakieś zabawki. Traktowałem to wszystko na poważnie. Pewnie stąd tak głębokie uczucie do pierwszej miłości. Szczerze, już nigdy nie miałem tak silnego uczucia do innej kobiety. Wszystkie te inne miłości to były tanie podróbki tej pierwszej. W ostatnim związku wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze, ale byłem ślepy i nie widziałem zagrożenia. Skończyło się. Oczywiście nie jestem w złej relacji z byłą partnerką z którą mam dziecko, rozmówiliśmy się i nie zostaliśmy może przyjaciółmi, ale mamy kontakt w dobrych, zdrowych relacjach. Teraz pozostał już miesiąc do powrotu jej partnera. Mógłbym co dzień do niej dzwonić i pisać, jeździć pod przedszkole, dom do pracy, ale nie chcę być odebrany jako jakiś nachalny typ. Chcę tylko ją uratować z tego nieszczęścia w którym tkwi i o którym sama mi mówiła i ja sam widzę to po Niej. Pragnę jej dać szacunek, zaufanie, szczerość, wsparcie i troskę o lepsze jutro. Dać to czego jej brakuje w codziennym życiu. Czy będzie Nam to dane... Ludzie mówią kieruj się sercem, walcz, pokaż wytrwałość. Wspólni znajomi mówią mi, powinniście do siebie wrócić. I co ja mam myśleć, co mam takiego zrobić, wiem rozmowa jest ważna. Chcę tej rozmowy w kameralnym miejscu, gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał, gdzie oboje będziemy mogli razem poczuć się bezpiecznie i spokojnie porozmawiać. Podczas pewnej rozmowy telefonicznej powiedziałem jej, że ona mnie nadal kocha tylko się boi. Odpowiedziała, że się nie boi tylko dlaczego unika rozmowy w cztery oczy. A przecież mogłaby odejść od niego do mamy na chwilkę, ewentualnie wprowadzić się do mnie na drugi pokój, albo wynająć mieszkanie, żeby uwolnić się od tyrana. Ona jest za słaba, ja jej pomogę tylko muszę na spokojnie z Nią o tym wszystkim porozmawiać. Musi być do tego odpowiedni moment lecz nie można zwlekać zbyt długo. CDN

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciekawscy
i co dalej? miesiac juz za nami, czekamy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Walka trwa nadal...
Zbyt wiele jest do stracenia, szczęście i wiara w siebie na wzajem tylko odbuduje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×