Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zasmucona...30

rozmowa o slubie...chcialam sie wyzalic

Polecane posty

Gość ZielIlonka
To była pierwsza rozmowa, ja myślę po prostu że facet mógł zostać zaskoczony tematem i włączył mu się tryb obronny. Temat warto by było przedyskutować, przedstawić swoje odczucia, argumenty. Powiedzieć mu dokładnie jak sie poczułaś gdy ci zaczął przedstawiać swoje, wszystko ładnie wypisałaś w pierwszym poście. Na pewno odczujesz jeśli coś będzie nie tak. No i dać mu to do rozważenia. Dobrze że nie należysz do dziewczyn które po kilku latach związku z facetem boją się poruszać tego tematu i czekają aż on poruszy temat. Bo odnoszę wrażenie że nie należysz do takich osób. Życzę powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ZielIlonka
Ja mam podobne zdanie do niektórych dziewczyn tutaj, nie wierze w związki nieformalne, zwłaszcza długie, a juz szczególnie takie gdzie jedna strona chce ślubu a druga nie. Jeden miałam okazję obserwować z bardzo bliska i na 6 lat razem przez 2 ostatnie widzę jak się wszystko sypie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
my jesteśmy w związku od 5 lat i od tylu lat mieszkamy razem, oboje przed 40 i po rozwodach na miesiąc przed 3 rocznicą narzeczeństwa oddalam pierścionek nie było spazmów z jego strony, była lekka obawa, na zasadzie: nie wiem na czym stoję, obawa widoczna w oczach ale niewypowiedziana zbierał na ten ślub (cywilny) od kilku lat, no niech będzie że od 3, odkąd jesteśmy narzeczeństwem sprzedał samochód, wydał na jakieś duperele, potem kupił laptopa, ostatnio stwierdził, ze marzy mu się motocykl zonk, a gdzie kasa na ślub? ja mam za to zapłacić? :D może jeszcze ładnie poprosić? :P stąd moja decyzja - bardzo trudna, bo w sumie już mam z górki, prawda? ale chciałam się czuć jako żona a nie kochanka nadal mieszkamy, ale coś gaśnie bezpowrotnie cóż wiec warte były jego słowa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość TRAGICZNE to jest
piszesz ze czujesz sie upokorzona ze nie chcesz zyc w wolnym zwiazku piszesz wprost ze sie z Toba nie liczy "wygłasza swoje poglądy i nawet nie obchodzi go co ja mam do powiedzenia i czy mi to pasuje." dziewczyny ci uswiwdamiaja ze nie jestes dla niego ta jedyna a ty juz odrazu jak to jest wam cudownie i po co robic problem o cos takiego wlasnie ty jestes taka zaspeliona ze nic nie widzisz zrobisz wszystko badz zrezygnujesz ze wszystkiego zeby z nim byc i nie dociera do ciebie ze moze skoro on sie z toba nie liczy to nic z tego nie bedzie nie dopuszczasz mysli zeby np odejsc skoro chcecie czego innego w PODSTAWOWEJ sprawie lepiej zmilczec tlumaczysz go glupio usprawiedliwiasz zeby tylko ten zwiazek trwal to jak z bitymi kobietami on mnie bije ale nie odejde bo jak nie bije to jest cudowny swoje upokorzenie w trakkcie tematu zamieniasz na farmazony wspolczuje ci naprawde sama stawiasz sie na zerowej pozycji on wie ze niczego nie musi dla ciebie robic bo i tak zorbisz wszystko zeby go zatrzymac nawet zrezygnujesz ze swojego zdania i uczuc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość TRAGICZNE to jest
tragiczne jest to ze zamiast powiedziec sobie ze cos jst nie halo bo czujesz sie upokorzona i on sie z toba nie liczy ty ODWRACZASZ KOTA OGONEM i piszesz ze nie bedziesz go do niczego zmuszac ZMUSZAC NIE MUSISZ ale uswiadom sobie ze moze TO NIE JEST TO skoro chcecie czego innego i skoro on sie z toba nie liczy a ty czujesz sie upokorzona TY jestes zbyt wystraszona i przerazona rozstaniem zeby MOWIC I REALIZOWAC TO CO CZUJESZ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość TRAGICZNE to jest
P.S. ja wiem jak to jest jak sie wymiguje ze slubu na studiach poznalam chlopaka bardzo o mnie zabiegal nic do niego nie czulam ale pomyslalam ze sprobuje sama jestem co mi szkodzi po roku sie oswiadczyl wymyslalam ze studia ze po co slub po co przysiegac komus milosc do konca zycia to takie nieprzewidywalne po co papierki lepiej trwac w milosci dobrowolnie a nie dlatego ze papierek zobowiazuje 2 raz sie oswiadczyl znowu jakos wytlumaczylam niechcec ddo slubu oczywiscie "swiata poza nim nie widzialam" mowilam ze kocham ale myslalam sobie ze to nie ten i po co sie wiazac skoro moge kogos poznac zamieszkalismy razem wladowlaismy kase w remont mielismy wspolne konto itd wszystko jak nalezy i po 6 latach powiedzialam ze odchodze bo juz mialam tego dosc uznalam ze czas skupic sie na szukaniu tego WLASCIWEGO bo teraz tylko trace czas po miesiacu poznalam SWOJEGO MEZA po pol roku on mowil o slubie po roku byly zareczyny powiedzialam ze sie zgadzam i z uteskneniem czekalam na slub az zloze te przysiege zostane jego zona chcialam zeby wiedzial ze mu ufam i on moze mnie zaufac ze ofairowuje mu sie cala i chce tego samego od niego i chce tez byc z nim do konca zycia i WIERZE ze bedziemy razem do konca zycia DOBROWOELNIE MIMO ZE PO SLUBIE i ze to milosc sprawi ze wytrwamy do konca zycia a nie papierek a ten papierek jest wyznacznikiem tego ze ja tego chce i jestem o tym przekonana

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aniutek263
ja bylam w podobnej sytuacji co poprzedniczka,wspolne plany,zycie lecz gdy pojawial sie temat slubu ja zaraz sie wycofywalam,myslam ze takjuz bedziemy zyc zawsze,odeszlam po 5 latach,teraz szykuje sie do slubu i jestem pewna ze tego chce:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ZielIlonka
Czasami ludzie żyją w wolnych związkach latami i wmawiają sobie że są szczęśliwi a tak na prawdę nie chcą dopuścić do siebie myśli że to nie jest to. Boja się usłyszeć od drugiej strony że to nie jest to, czasem coś przeczuwają i tez się boją powiedzieć że mają wątpliwości. A że nic nie mówią to się sypie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Droga Autorko, moja rada: przenieś się na dyskusję ogólną bądź na uczuciowy. Tutaj siedzą w ogromnej większości osoby, których życiowym i często jedynym celem jest zaciągnięcie faceta przed ołtarz i gromada dzieci. Myślenie większości osób, jakie wypowiedziały się w tym wątku jest tak płytkie, że w głowie mi się to nie mieści. Jeżeli ktoś pisze: "I tak, Magdo, twój Partner może od Ciebie odejść. Nie jesteś jego żoną. Nie musi brać rozwodu. Kredyty dalej można spłacać. I tu zaczyna się różnica: jak się nie układa w małżeństwie - to ponieważ się przysięgało, ma się ten "papierek" - ma sie również moralny obowiązek, żeby walczyć o związek." to po prostu ręce mi opadają. Papier jest dla was jedynym motywem tej walki? Jeszcze gdyby ktoś napisał o obowiązku prawnym, ok, mogłabym się zgodzić. Ale MORALNY? Czy dla was po paru latach związku można tak po prostu spakować się i odejść? Żadnych obowiązków moralnych względem drugiej osoby? Dla mnie osoba pisząca takie brednie nie jest warta krzty uwagi. I jeszcze pisać o moralności, zatrważające, naprawdę. Liczy się tylko idiotyczny papier, nic więcej. Tylko że ten papier nikogo przy was nie zatrzyma. "Małżeństwo to przyileje, ulgi podatkowe, zobowiązane na całe życie, a także tworzenie rodziny i duża odpowiedzialność. I finansowa. I moralna." Cóż to za wielkie przywileje, ciekawa jestem? Poza możliwością wspólnego rozliczenia i "uproszczeniem" w dziedziczeniu w przypadku niespisanego testamentu nie widzę żadnych. Zobowiązanie na całe życie? Śmiechu warte. Dziś w Polsce ok 30% malżeństw się rozwodzi, Polska przoduje ponadto jeśli chodzi o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Tworzenie rodziny? Polecam poczytać definicje rodziny, ale nie kościelne i jedynie słuszne. 2 osoby tworzące związek, prowadzące wspólne gospodarstwo z zamiarem utrzymania takiego stanu to już rodzina. Odpowiedzialność finansowa i moralna - jw. Na koniec, bo nie bedę się szczegółowo odnosić do wszystkich "argumentów", jaka jest różnica pomiędzy następującymi stwierdzeniami: Nic mnie z tobą nie łączy (wolny związek) Nie łączy mnie z tobą nic prócz papierka (osławiona instytucja małżeństwa) Jeśli dla kogoś jest ona tak znacząca, to gratuluję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak czytam niektóre wypowiedzi tutaj, to normalnie oczy przecieram ze zdumienia :) Żyli sobie ludzie szczęśliwie, dziewczyna zaczęła się zastanawiać nad ślubem, partner wciąż uważa, że lepszy jest wolny związek i od razu gadki-szmatki, że jej nie kocha, że nie jest pewien itp. Autorko, zasiałaś w nim ziarno- jeśli Cię kocha to sprawę przemyśli i pewnie dojdziecie do jakiegoś kompromisu. Gdyby dla mojego faceta ten ślub byłby taki ważny jak dla Ciebie pewnie bym się zgodziła. Więc Twój też pewnie prześpi się z tematem i coś razem ustalicie. Sama najlepiej wiesz, czy możesz mu ufać, czy Cię kocha, czy to ten jedyny. Więc nie daj sobie wmówić, że jak facet ma negatywne zdanie o ślubach to pewnie za parę lat zostaniesz sama! Papier nigdy nie da Ci gwarancji, że " na zawsze" i "aż do śmierci". Tragiczne to jest- to, co piszesz jest żenujące. Nikt kto szanuje uczucia drugiej osoby nie wiąże się z nią i nie mówi, że kocha bo "sama jestem co mi szkodzi"! ŻENADA!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bo ty Magdo nie mieszkasz np. w Niemczech. Mentalność ludzi tutaj (mówię o Niemcach) jest dla Polaków dziwna. Ja ich obserwuję od dawna i zauważyłem, że większych egocentryków, niż oni to się w życiu nie znajdzie. Niemiec zawsze każdą sytuację będzie oceniał przez pryzmat siebie. I dla wielu Polek jest to wielki problem. Niemiec może wiele lat być doskonałym partnerem, ale on o swoją partnerkę dba podobnie, jak o swojego kota. Po prostu stara się być w związku jak najlepszy, nie dla niej, ale dla tego, że chce się uważać za doskonałego partnera. Stąd tak wiele związków Polek z Niemcami się rozpada. Zauważają, że są traktowane przedmiotowo, że owszem, jest zawsze szukanie kompromisu, ale kompromis w wykonaniu niemieckim, to poszukiwanie rozwiązań, które akceptują obie strony. Ot - jeśli jedna ze stron uważa, że na potomstwo jeszcze za wcześnie, to nie ma mowy o jakimkolwiek nakłanianiu do zmiany decyzji. To coś więcej, niż wyśmiewany niemiecki pragmatyzm. To właśnie egocentryzm. A w małżeństwa wstępuje się na starość, bo w niemieckim prawie żona dziedziczy część emerytury męża. Stąd wcale nie dziwią panny, powiedzmy niemłode, które biorą ślub grubo po pięćdziesiątce, mimo że wcześniej kilkadziesiąt lat żyły w jednym domu, mają dorosłe dzieci itd. Ot mentalność społeczeństwa. Autorka nie tęskni tyle za ślubem, co za pewnym słowiańskim podejściem do życia. Bo tutaj jest zasada - jest dobrze, to po co to psuć. Niech zostanie, jak jest. I to, utrzymanie za wszelką cenę bezdyskusyjnego status quo się właśnie autorce wątku nie podoba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zasmucona...30
Witajcie. U mnie już po rozmowie...może nawet bym się na nią nie zdobyła gdyby nie te liczne komentarze, które aż podniosły mi ciśnienie. Mój facet i tak by mi nie odpuścił bo to żywy detektor moich emocji. Wystarczy, że jakaś głupota mnie trapi , a on już pyta co się stało...i na odpowiedź nic nie macha ręką tylko drąży, aż mu powiem... Same przypuszczacie, jakie to musi być trudne wyrzucić taki ciężar z siebie...ale zebrałam całą odwagę cywilną jaką miałam i w końcu to powiedziałam...że w trakcie dyskusji wspomniał o wolnych związakach, że podziwia takie pary, że małżeństwo trochę się zdewaluowało itd. więc ja moją kobiecą logiką doszłam do tego, że on zwyczajnie nie chce żebyśmy się pobrali... Na co mój ukochany powiedział, że chyba na głowę upadłam i przecież on kocha mnie do szaleństwa, jestem jego jedyną kobietą na którą zawsze czekał i że sobie nie wyobraża żebyśmy nie mieli się pobrać.... i że w ogóle to zepsułam niespodziankę ;) Na moje pytanie dlaczego nigdy nie rozmawiamy o śłubie powiedział, że jakoś nigdy ten temat nie wyszedł nam w rozmowie...a ja na to, że co ja miałam zacząć ;) Generalnie powiem wam, że mi ulżyło, na koniec powiedziałam mu, że nawet gdyby się uparł na konkubinat i tak bym nie odeszła bo go kocham...on stwierdził, że gdybym ja była kontr to on też by został...że najważniejsze, że się kochamy. To była trudna rozmowa, trudna ze względu na to, że musiałam to wyartykułować, wyrzucić z siebie te słowa....Nawet zaczęliśmy rozmawiać trochę o tym ślubie, generalnie nie jest to już temat tabu. Może oboje tak mieliśmy, że baliśmy się zacząć o tym mówić. Dzięki wszystkim za opinie i szczególne "dzięki" za te wszystkie "ciepłe i serdeczne" słowa o moim beznadziejnym związku ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no widzisz?? Wiedziałam, że tak będzie- w dobrym związku wszystko da się wyjaśnić, ustalic i być szczęśliwym :) Ciesze się i życzę dużo szczęścia. Jasiek- niefajne to, co piszesz. Całe szczęście, że z Niemcem się nie związałam :) Ale tak na marginesie to ja też jestem wyznawcą zasady, że jeśli jest dobrze to po co to psuć. Zresztą obserwują moich znajomych, którzy np. po latach wolnego związku zdecydowali się na ślub i musze powiedzieć, że wielu z nich zmienia się- i to bynajmniej na lepsze. Niby to tylko papierek ale widze, że może nie do końca....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ZielIlonka
No i super że żeście sobie wyjaśnili. Wiesz autorko, ja zazwyczaj mam wątpliwości jeśli chodzi o tego typu sytuacje jakie opisałaś, ale czytając twoje posty a już szczególnie ten ostatni odniosłam wrażenie że twój facet jest podobny do mojego. jak zaczynamy o czymś poważnym rozmawiać to mi najpierw tłumaczy jak bardzo nie da się tego zrobić a potem okazuje się że jednak coś tam sobie przemyśli, wykalkuluje, przeliczy i okazuje sie że jednak sie da. I jeszcze to męczenie jak masz zły nastrój. Najważniejsze to to że wiem że się z nim dogadam i że zależy mu na moim dobrym samopoczuciu. Na pewno wiesz o czym piszę. To co się stało, te wasze rozmowy i wyjaśnienia, to dopiero początek, życzę powodzenia dalej, jakikolwiek wariant wybierzecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zasmucona...30
Wariant jest już wybrany ;) Może trochę jestem zła na siebie, że uprzedziłam jego "niespodziankę", ale tak mi to leżało na wątrobie, że musiałam się wygadać. W sumie nie jesteśmy nastolatkami żeby się bawić w takie podchody. Chciałam żeby ślub był naszą wspólną decyzją, żebyśmy wiedzieli wspólnie czego chcemy. I już pomijając to kiedy do ślubu dojdzie, czuje że dzięki takiej rozmowe bardzo się wzmocniliśmy....nie dlatego, że dotyczyła ślubu...ale dlatego, że dotyczyła sprawy o której trudno mi się mówiło, ale udało mi się przełamać strach i to jest dla mnie najważniejsze. Pytał się jak sobie ten ślub wyobrażam....a ja na to, że z nim, reszta jest mało ważna :) Rozmawialiśmy o tym, że faktycznie kościół jednak odpada...że nawet ze względu na rodziców (zwłaszcza jego mama jest baaardzo wierząca) nie będziemy odstawiać szopki.Nie wiem, dla mnie tam rodzaj kiecki, liczba gości i dylematy czy zamówić fontannę czekoladową odpadają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość super i gratuluję
Jakoś tak jest jednak że jak facet kocha, to najczęściej myśli o ślubie.. w Twoim przypadku na szczęście też :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość staradupa26
zazdroszczę Ci autorko... niby mam 26 lat ale po 4 latach zaczynam mieć do niego żal o brak kroków w tym celu :o niby ok ale jakoś inaczej zaczynam patrzec na swojego faceta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zasmucona...30
staradupa26 Wiesz, ja tak szczerze mówiąc byłam zawsze przeciwna rozmowom na temat ślubu. Uważałam, że to od mężczyzny powinna wyjść inicjatywa takiej rozmowy. Po tym wszystkim co przeszłam kilka dni temu, mam wrażenie, że wszystko się w życiu poplątało. Dziś związki nie wyglądają jak kiedyś. Jakieś 100/200 lat temu wystarczyło, że facet poprosi cię do tańca dwa razy pod rząd i generalnie wiadomo jakie miał wobec ciebie zamiary. A teraz? Wszystko jest zaplątane. Ja nigdy nie poddałam w wątpliwość tego, że mój facet mnie kocha...czasami miałam tylko żal, że ślub to jedyny temat, który jakoś w naszych rozmowach się nie pojawiał. Może to banalna rada, która się powtarza cały czas na kafeterii, ale z facetem którego się kocha i chce związać przyszłość trezba rozmawiać. Sama wiem ile taka rozmowa kosztuje. Czasem wystarczy zbieg okoliczności żeby czara goryczy się przelała. ja na szczęście mam bardzo emocjonalnie wyczulonego partnera, który na moje "wszystko ok" reaguje nie machnięciem ręki, tylko drąży póki się nie dowie o co mi chodzi. Gdyby odpowiednio nie naciskał pewnie by mi to przez gardło nie przeszło... ale odważyłam się, bo zależy mi na tym związku i chciałam wiedzieć jaką on ma jego wizję. Szczerze mówiąc nie chodziło o to żeby on chciał ślubu, raczej o to żeby wiedzieć czego on w ogóle chce. Gdyby się zaparł na anty, pewnie musielibyśmy rozmawia częściej o tym....jakiś kompromis trzeba by było wypracować. Na razie porzuciliśmy temat, wiem jakie jest jego podejście do sprawy. On przynajmniej teraz wie, że ja dojrzałam do tej decyzji. Teraz to już jego decyzja kiedy się zdecyduje. Nie naciskam i nie nakręcam wciąż dyskusji na jeden temat. Wiemy co najważniejsze i to mi wystarczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość b83
Witam, wiem, że ten temat nie jest może adekwatny do mojej historii i do pytań które ostatnio mnie dręczą. Po krótce. Jestem w związku z mężczyzną od 4 lat. Nie myśleliśmy o małżeństwie ale jakoś tak ostatnio ten temat się pojawił. Doszliśmy do wniosku że ze względu na chorobę genetyczną mojego partnera nie chcemy mieć dzieci. Właśnie i tutaj pojawia się pytanie CZY ZE WZGLĘDU NA NASZĄ DECYZJĘ JEST MOŻLIWY SAKRAMENT MAŁŻEŃSTWA??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zgadzam sie z jaskiem - dobrze to opisal - to sa te prawdziwe roznice kulturowe - ktore na pierwszy rzut oka dla wielu polek stanowia wabik, a jak przy chodzi co do czego to sa zdezorientowane ze ich partner cudzoziemiec prezentuje "nie-slowianski" srosunek do pewnych kwestii zyciowych...;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fantastyczna
Autorko, nie bierz na poważnie wszystkich tych komantarzy. To są tylko ludzie z internetu a tak naprawdę tylko Ty wiesz co jest między wami. Z tego co piszesz wnioskuję, ze super się dogadujecie i niech tak ebdzie. Cieszę się, że Ci się tak ąłdnie wszystko rozwiązało. Sczęscia Ci życzę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość beata112
a ja zgadzam się z ROR,autorka nic nie napisała z jakiego kraju pochodzi,może on już ma od dawna kandydatkę na żonę a może jest żonaty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moim zdaniem, jakichkolwiek byście nie składali deklaracji, to zawsze jest trochę przykro, kiedy ta druga osoba tak lekkomyślnie opowiada, że "nie chce ślubu z Tobą". Ja nigdy nie chciałam popelinowego wesela, miałam tylko cywilny, ale jestem bardzo wdzięczna mojemu facetowi, że nigdy się nie afiszował z tym, że NIE CHCE I NAWET MI NIE ZAPROPONUJE. Dosyć taktownie odgadł chyba, że ten cywil to taki malutki symbol przywiązania do mnie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×