Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zasmucona...30

rozmowa o slubie...chcialam sie wyzalic

Polecane posty

Gość zasmucona...30

Nie wiem czy to dobre miejsce, ale właściwie nie mam komu się wyżalić...jestem zupełnie z tym sama. Mam cudownego faceta, jesteśmy razem 4 lata, mieszkamy 3. Jest super, jesteśmy zgodną parą, dogadujemy się dobrze, jesteśmy. niekonfliktowi,ufamy sobie, to bardzo głęboki związek w którym dużo rozmawiamy o naszych uczuciach, poglądach na świat etc. Jesteśmy nie tylko zgraną parą, ale i dobrymi przyjaciółmi. Wybieramy się na ślub znajomych i przy okazji wywiązała się dyskusja ogólnie o ślubach. On stwierdził, że ślub się zdewaluował, że nic nie znaczy w dzisiejszych czasach i on podziwia osoby które są wiele lat w wolnym związku dlatego, że chcą, a nie że są zmuszani przez jakies instytucje. Obooje jestesmy niewierzacy, ja nigdy nie myslalalm o slubie w kościele bo to dla mnie szczyt hipokryzji. Jesteśmy dorośli (oboje 30 lat) i niezależni. Mieszkanie razem sprawiło, że właściwie czujemy się jak małżeństwo więc takiej silnej potrzeby nie czułam.... Jego słowa o bezsensowności ślubu jednak mnie zabolały. JAk wspomniałam nie chce słubu kościelnego i całej tej otoczki, chce cywilny, dlatego że chce stworzyć rodzinę i w świetle prawa być żoną a nie konkubiną co ma swoje konsekwencje. Mój facet na to, że przecież można podpisać kilka papierów jak testament , upoważnienia i to daje to samo....no włąśnie ale po co podpisywać tony upoważnień, skoro po to jest ślub cywilny. Ja odpowiedziałam ogólnie, że mimo wszystko nie wyobrażam sobie żyć w wolnym związku tak długo. Głównie dlatego, że można być kontra obecnemu społęczeństwo i bla bla, ale trzeba w nim życ. Będąc konkubiną pozostaje w sytuacji prawnej takiej, że cokolwiek się stanie, to jego matka decyduje o wszystkim jako najbliższa rodzina...Czy on tego nie rozumie? Że to dla mnie upokarzające? No nic, zakomunikowałam, co miałam do zakuminkowania...i wczoraj przy okazji szkolenia o ulgach podatkowych, mój luby stwierdził, że właściwie małżeństwa płacą coś tam więcej etc. (nie jest to akurat ważne jakie to tam podatek był) Kurcze, tak mnie to wnerwiło! Poczułam się, może niesłusznie, że on chce mnie przekonywać do tego, że małżeństwo jest na cholere...i nic nie wnosi dobrego. I chyba to mnie podkurzyło najbardziej. On się pyta dlaczego jestem nie w humorze, a aj co mam odpowiedzieć? Nie chce mi się o tym gadać, musiałabym mu to wszystko za przeproszeniem wyrzygać....i co to da?Zgodzi się na ślub i będę czuła się jak jakiś potwór co wymusza swoje zachcianki. Nie zgodzi się i co konflikt? Bez sensu to wszystko... Zwyczajnie jestem wściekła, ze wygłasza swoje poglądy i nawet nie obchodzi go co ja mam do powiedzenia i czy mi to pasuje. I mówimy tu raczej o umowie cywilno-prawnej a nie o romantycznych ślubach kościelnych z wielka beza i setką gości. Chodzę dziś cały dzień podminowana i nie mam ochoty od wczoraj oglądać mojego lubego...drażni mnie swoim istnieniem. Wiem, że to minie bo jestem podkurzona zwyczajnie...ot tak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a nie możesz z nim po prostu porozmawiać? My żyjemy bez ślubu, a mamy dziecko, wspólne "dobra"- tak szczerze śłub niewiele zmienia. Ale skoro uważasz, że poczujesz się pewniej to po prostu z nim porozmawiaj- na spokojnie, bez nerwów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wspoczuje bo facet
kieruje sie tylko wlasną wygodą a Twoje zdanie ma gdzies.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Skoro tyle lat prałaś jego gaciochy, podstawiałaś obiadki pod nos to się nie dziw, że facet nie chce niczego zmieniać, bo bez papierka ma to samo. Przyzwyczaiłaś go do dobrego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zasmucona...30
Wiesz, to nie jest kwestia pewności, bo nie mamy z tym problemu. Chodzi bardziej o to, że mieszkamy poza Polską, on jest obcokrajowcem, a często zmieniamy kraje...(właściwie to 2 kraj w którym mieszkamy, ale za 2 lata planujemy przeprowadzkę w związku z moją pracą). Chodzi mi bardziej o formalności, ubezpieczenia i takie tam...to się wszystko komplikuje jak nie jesteśmy małżeństwem. Raczej o to mi chodziło niż o jakieś zabezpieczanie się. Plus wiecznie muszę tłumaczyć w urzędach i innych miejscach jak wygląda nasza sytuacja. Nie mogę odebrać jego poczty. Właściwie jestem nikim....w świetle prawa. To mnie tak podkurzyło, że jemu jest tak ok....szkoda , że mnie nie zapytał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zasmucona...30
Pase Kurde jak mnie to drażni takie pieprzenie za przeproszeniem, że wszystko mu dałam...a wyobraź sobie , że on też mi wszystko dał. Kurde związek to nie jest wieczne targowanie się o coś. Ślub nie jest celem mojego życia i do tego traktuje to bardziej jako umowę cywilno-prawną. Zabolało mnie, że on zwyczajnie nie zapytał się mnie, czy tak byłoby mi wygodniej, zwłaszcza, że to dla niego wyjechałam z PL...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widocznie nie zalezy mu na tym co Ty czujesz, co ty byś chciała. Zresztą uważam, że też dużo prawdy jest w moim poprzednim poście. Spoko, znajdzie odpowiednią kobietę, to będzie chciał się żenić;) Niestety taka prawda:) Takie życie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zasmucona...30
W sumie moglam sie spodziewac, ze nic innego tu nie uslysze...trudno, dzieki za mile pocieszenie. Pase, nie wszyscy mezczyzni sa stworzeni wedlug funkcjonujacego w twojej glowie schematu. Takimi tekstami, nakreca sie tylko glupie mysli. Nie odejde od swojego faceta nigdy on ode mnie raczej tez nie...nawet po 4 latach codziennosci razem potrafimy patrzec na siebie z wielka miloscia...niejedna para by tego pozazdroscila. On nie wiedzial czego ja chce, bo nie rozmawialismy o slubie , zwyczajnie nie bylo nam to potrzebne. Dopiero teraz wspomnialam o tym, ze to dla mnie wazne, bo dopiero zaczelo byc. Wiec jak mozesz sadowac ze ma mnie gdzies i czeka na lepsza? Wyobraz sobie ze jestem jego pierwsza kobieta, a dlaczego? Bo z innymi wiedzial, ze nic z tego nie bedzie i nawet nie chcial sie pakowac w glupie zwiazki tylko dla zabicia czasu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pomysl, że skoro jesteś pierwszą kobietą to może kiedyś będzie chciał spróbować z kimś innym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zasmucona...30
Raczej nie, tak jak mówiłam, szukał próbował, ale nie chciał się w nic angażować ze względu na to, że zwyczajnie nie iskrzyło i nie znalazł odpowiendije partnerki BTW Pase, czy mzoesz serowac jakies inne rady niz statystyka wszystki stereiotypow ???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja czegoś nie rozumiem: skoro się tak kochacie to w ogóle nie powinno być problemu. Mój partner oświadczył się szybko- oświadczyny przyjęłam ale mój stosunek do śłubów znał:) I tak sobie trwamy w tym narzeczeństwie- w międzyczasie "wzbogaciliśmy" się m.inn. o dziecko :) Ale jak go czasem pytam czy ciągle chce się ożenić zawsze potwierdza, czeka tylko na moją decyzję. Więc jeśli się kochacie powinniście się porozumieć. POROZMAWIAJ z NIM- na spokojnie, tak jak tutaj piszesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nawet taniej
Tylko że czasem są pewne różnice nie do pokonania. Jeżeli dla Ciebie jest to kluczowa sprawa a on nie chce się zmienić, może się okazać ze po prostu do siebie nie pasujecie. Ja rozumiem Twoje argumenty że chcesz być żoną a nie całe życie konkubiną. I wygodnictwo nie ma tu znaczenia. I niestety są takie pary które się przez to rozpadną bo macie różne podejście do życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tequilla :)
Rzeczywiście, trudna sprawa. Radzę spokojnie usiąśc i porozmawiac szczerze. Może stwórzcie razem tabelkę, na której po jednej stronie zapiszecie plusy, a po drugiej minusy zawarcia związku małżeńskiego. Założę się, że plusów będzie więcej, a on wreszcie zobaczy to czarno na białym. Jako jedyny minus widzę tylko jego nieuzasadniony strach przed małżeństwem, przed "utratą wolności" (wiem, że to dziwnie brzmi, zważywszy, że mieszkacie razem itp. ale faceci w psychice mają to zapisane, że małżeństwo to jednak koniec i kropka). Wytłumacz mu, że nie ma się czego obawiac a będzie to tylko ułatwienie Waszego życia :) Życzę powidzenie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zasmucona...30
Nie ma szansy, żebyśmy się rozstali przez taką głupotę jak małżeństwo. Nawet to mi do głowy by nie przyszło. Tak chciałam się wyżalić , dlatego, że zdenerwowałam sie na niego. Wygłasza takie arbitralne opinie nawet nie pytając mnie o zdanie. Wkurzyło mnie to. Może i powinnam porozmawiać, ale czuje, że na razie nie mam ochoty poruszać tego tematu, za bardzo mnie to jakoś dotknęło....Może to się jakoś rozwiąże. Jeśli nie ma ochoty i nie wierzy w małżeństwo to zwyczajnie pójdziemy na kompromis i załatwimy sprawy formalne tysiącami głupich papierów i upoważnień. Swoją drogą, przy okazji tej dyskusji, czy zauważyłyście jak na tym forum królują wciąż te same wypowiedzi?Tak jakbyśmy byli maszynkami i każdy podlegał głupim instynktom. Właśnie ostatnio rozmawiałam z moim facetem na ten temat.Bo niby dlaczego kobiety wściekają się na to, że facet rozrzuca skarpetki etc, bo nie mają zaufania i boją się , że będą wykorzystane. Jeśli w związku jest zaufanie, to na takie głupoty nie zwraca się uwagi, bo wiesz, że druga osoba nie wykorzystuje ciebie. Szkoda, że tak niewielu ludzi w to wierzy...i jedyne co możesz usłyszeć, że dajesz dom, ciepło i sex i facet z ciebie korzysta...przykre

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ZielIlonka
Ja bym radziła jednak rozmawiać, jak facet ci wytacza argumenty pieniężne to warto by było go zapytać czy pieniądze sa ważniejsze od twojego samopoczucia. Nie wiem jak jest też w waszym otoczeniem ale ja na przykład nie znam takich długoletnich szczęśliwych związków które żyją w konkubinacie. Zawsze jest to góra 8 lat i rozstanie. Macie jakieś przykłady takich par. może niech twój chłopak ci poda takie przykłady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no dla mnie rozrzucanie skarpetek nie jest głupotą:) Nie cierpię jak mój facet ściąga je i rzuca obok łóżka! Teraz już się nauczył i wrzuca je do kosza na pranie ale na początku toczyliśmy o to konkretne boje :) W moim związku jest zaufanie- ale nie ma nic wspólnego z tolerowaniem burdelownictwa. A gadanie, że facet z Ciebie korzysta mnie osobiście śmieszy- tak samo ja korzystam z niego:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ZielIlonka
"On nie wiedzial czego ja chce, bo nie rozmawialismy o slubie , zwyczajnie nie bylo nam to potrzebne. Dopiero teraz wspomnialam o tym, ze to dla mnie wazne, bo dopiero zaczelo byc." Nie rozmawialiście o ślubie bo nie było to ważne, może ta rozmowa i jego reakcja była spowodowana tym że może wcześniej nie rozważał takiej opcji bo nie było tematu. Może warto trochę go oswoić z tematem. Z drugiej strony jeśli slub stał się dla ciebie ważny a dla niego nie jest ważny to robi się powoli konflikt interesów. I teraz albo ty go przekonasz do slubu albo on ciebie do dalszego konkubinatu i oboje się jakoś z tym pogodzicie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ot, po prostu znak czasów. Człowiek zamiast szukać prawdziwej wolności szuka sobie kolejnych murów do pokonania. To właśnie o tych murach śpiewał Gintrowski. Najpierw miało być fajnie. Mniejsza o światopogląd, ważne, że wszystko odbywa się w oparciu o zasadę - żadnych konwenansów, łączy nas tylko chęć życia razem. A tu gdzieś w środku coś psuje nastrój. Znam podobnych ludzi, w Niemczech to normalka, ślub uważa się za ceremonię dla czterdziestolatków. Na zachodzie ślub postarza. I tylko ta słowiańska dusza gdzieś w środku płacze - czemu? W Niemczech jest jeszcze jeden plus związku zalegalizowanego. To się opłaca bardziej ze względów podatkowych. Single płacą więcej, niż małżeństwo. Naprawdę! Mimo wszystko Niemcy wolą tą samodzielność, wolny związek, nawet jeśli im się to finansowo mniej opłaca. Nie myśl o tym, wybrałaś takie życie, to się z tym pogódź. Może za 20 lat twój obecny zmieni zdanie, może za 20 lat ty zmienisz bez komplikacji obecnego. Czas leczy rany, chociaż czasem żal tego welonu, marsza, zdjęć w albumie. No cóż, tak bywa, coś za coś. Po prostu tak ci się ułożyło, na szczęście da się z tym żyć. Pozdrowienia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zasmucona...30
No włąśnie o tym mówie, że to śmieszne...gadanie , że mnie wykorzystuje...My tam mamy swoje zasady kto i w jakim stopniu zajmuje się domem. Był kiedyś podział w zmywaniu naczyń, ale odkąd jest zmywarka ;) to same wiecie hehe Nie wspominałam nic o sprawach finansowych. Nie mamy takie problemów, mamy wspólne pieniądze, mimo iż on zarabia o wiele więcej niż ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zasmucona...30
Jasiek, coś w tym jest... No fakt da sie z tym zyc, nie przecze, jak mu dalej nie bedzie slub pasowal to tragedii gigantycznej nie ma. Do tej pory bylo mi dobrze wiec ok. Moze to tez kwestia tego, ze nie jestesmy wierzacy is lub koscielny i przysiegi przed bogami wszelakimi odpadaja, wiec nie ma to dla mnie wybitnie duchowego znaczenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hm............................
Nigdy nie zrozumiem, jak można mówić, że wolny związek to, to samo co małżeństwo. Większej głupoty nie słyszałam:) Każdy ma jakiś wybor, każdy wybiera życie, takie, jakie chce, jakie mu pasuje - i to jest ok. Tak powinno być. Na tym polega wolność, demokracja. Ale nie zmienia to faktu, że małżeństwo nie ma nic wspólnego z wolnym związkiem. Małżeństwo to przyileje, ulgi podatkowe, zobowiązane na całe życie, a także tworzenie rodziny i duża odpowiedzialność. I finansowa. I moralna. Nie za bardzo także roumiem, jaki jest sens pdpisywania tony papierków, załatwiania w różnych urzędach - co zajmie zapewno sporo czasu i energii, skoro można podpisać JEDEN w urzędzie stanu cywilnego. I z głowy. Przecież jak ktoś nie chce, nie musi mieć w ogóle żadnego przyjęcia, obiadu, białej kiecki czy czego tam - a wystarczy tylko potraktować to jako KONTRAKT, umowę - i po problemie. Skoro tak bardzo się kochacie, chcecie ze sobą być, jesteście tego pewni... to nie za bardzo rozumiem w czym problem? Chodzi o bunt? czy demonstrację przekonań? Chcesz wolny związek z przywilejami małżeństwa, ale bez zobowiązań i odpowiedzialności, która z niego płynie, tak? Skąd ten strach przed małżeństwiem, rozumianym tutaj wyłąćznie jako kontrakt? Bo właśnie wolny związek jest taki fajny, i jego fajność na tym polega - że nie ma zobowiązań. Co to za dorabianie jakiś ideologii, że to jest to samo co małżeństwo? W wolnym związku możesz tupnąć nogą, spakować się w godzinę i nigdy więcej nie zobaczyć swojego partnera. Tak samo on. TO jest własnie wolny związek. Małżeństwo - "jesteśmy ze sobą, bo chcemy, bo tak zadecydowaliśny i staramy sie żyć razem, do końca. Problemy rozwiązujemy, walczymy o związek, jesteśmy rodziną, mamy zobowiązania wobec partnera a on wobec nas, wiemy, na czym stoimy." Wolny związek - jesteśmy ze sobą, bo chcemy, kochamy się, ale jak nam się nie uda to odejdę, jak będzie problem - nic mnie nie trzyma, jak mi się znudzi - nic mnie nie trzyma, nie msuszę się starać, wszystko czego się dorobię jest moje, dzisiaj kocham, jutro może nie... Każdy wybiera co komu pasuje. Ale to nie to samo. A te tony papierków.. tylko po to, żeby NIE WZIĄĆ ślubu.... :) :) :) Mnie to trochę śmieszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inna smutna
wlasciwie ja mam to samo z ta roznica ze mamy dziecko. Jestesmy swietna para, kochamy sie chcemy spedzic razem reszte zycia, jestesmy rodzicami fajnego malucha. Sama dlugo bylam zwolenniczka wolnych zwiazkow, uwazalam ze papier niczego nie zmieni. A jednak od pewnego czasu mam straszne parcie na slub. Zlozylo sie na to wiele czynnikow, ale jeden chyba przewazyl najbardziej. Otoz niedawno wracajac z PL /on jest cudzoziemcem i mieszkamy zagranica/ na lotnisku spotkala mnie strasznie przykra sytuacja. Celnik sprawdzajac paszporty poddal pod watpliwosc czy moje dziecko to naprawde moje bo ma inne nazwisko! Wyjezdzajac nie bylo problemu, a tu nagle nie chce mnie wpuscic spowrotem. To dopiero bylo upokarzajace, a ja calkiem bezradna. W koncu nas przepuscil, ale ja teraz koniecznie chce slubu. Niestety moj partner nadal przystaje przy wczesniejszym zdaniu o bezzasadnosci slubow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja się nie zgodzę z Twoją definicją wolnego związku:) Jak możesz pisac, że nic takich ludzi nie trzyma? A co trzyma ludzi po śłubie? Papier podpisany w obecności świadków? Ludzi żyjących w wolnym związku wiele ze sobą trzyma- dziecko (jesteśmy rodziną), wspólny dom (wspólne zobowiązania), wspólne kredyty. Nie wiem dlaczego tak wielu ludzi myśli, że ludzie bez ślubu mogą się spakować i odejść! A tacy po ślubie nie mogą?? Wszystko zależy od ludzi, którzy tworzą związek- jeśli im zależy to będą się starali. Nawet w najlepszym małżeństwie bez woli obu stron może się wszystko skończyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krowa rasowa
znaczenie czy wymiar duchowy slubu to nie tylko kwestia wiary. wg mnie chodzi glownie o to, ze autorka nie tyle ma "przyslowiow" parcie na slub co nie rozumie skad nagle w mezczyznie jej zycia opory tak silne przeciwko czemus co wg niego przeciez nie ma wiekszego znaczenia argumenty ze "papier mi do niczego nie potrzebny" bo warte sa te zwiazki ktore sa ze soba mimo tego ze obraczek brak jest nietrafiony. bo i takie osoby co za juz po slubie jezeli maja cos w glowie i faktycznie ten zwiazek dla nich cos znaczy wiecej niz wesele, biala kiecka i kwiatki w kosciele/usc - zmagaja sie DOKLADNIE z takimi samymi problemami jak ludzie zyjacy w konkubianatach. i tylko od ludzi samych zalezy co robia ze zwiazkiem a nie od papierkow ktore podpisali - szczegolnie w dzisiejszych czasach mysle ze choc autorko nie chcesz sie przyznac do tego na razie- chodzi o to, ze traka przysiega jest jakims tam "dowodem" na to, ze ten facet wlasnie z Toba chce byc, nie z inna. wiadomo, sa inne waznejsze rzeczy - ale gdy on odmawia jednej i to raczej prostej to czlowiekowi zapala sie czerwona lamka i pojawia pytanie "dlaczego?"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
krowa rasowa- kurcze, masz rację!! Rzeczywiście co innego mówienie o miłości, o tym, że to tylko papier a co innego usłyszenie od ukochanej osoby zdecydowanego nie. Rzeczywiście chyba powinna się zapalić czerwona lampka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak się czyta takie tematy
to naprawdę, coraz lepiej widać, jaką bzdurą są te wszystkie nowoczesne, wolne związki jednak kiedyś ten świat był lepiej poukładany, małżeństwo więcej znaczyło, teraz ludzie chcą robić wszystko na opak i wymyślać nowy, wspaniały świat-po swojemu, broń Boże nie patrząc ani na tradycję, ani wartości, po prostu na nic teraz trzeba być nowoczesnym, oświeconym, modnym... co najśmieszniejsze, homoseksualiści usilnie dążą, aby mogli zawierać małżeństwa-a heteroseksualiści, żeby tylko nie musieli ich zawierać :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
e tam bzdury:) Niech każdy żyje jak mu się podoba- jeśli jest szczęśliwy to po zastanawiac się, czy żyje zgodnie z tradycją, zwyczajami czy "pod prąd">

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hm............................
Oczywiście, ze zależy od ludzi. Ja po prostu nie rozumiem, po prostu NIE ROZUMIEM, jaki jest sens podpisywania tony papierków, załatwiania jakis formalności jak można podpisać JEDEN? Dla mnie to właśnie STRACH przed małżeństwem. A wolny związek właśnie tak rozumiem, jak napisałam wyżej. Naprawdę nie rozumiem, jeśli komuś NIE ZALEŻY na ślubie, bo uważa, że to bez znaczenie - dlaczego tak wiele energii poświeca na zapieraniu się, żeby go nie wziać? za wszelką cenę? Lepiej załatwiać milion formalności, tylko, żeby broń Boże, nie braś ślubu!! To nie bierzcie. Ale jakim prawem oczeujecie wszystkich przywilejów płynących z małżeństwa? I tak, Magdo, twój Partner może od Ciebie odejść. Nie jesteś jego żoną. Nie musi brać rozwodu. Kredyty dalej można spłacać. I tu zaczyna się różnica: jak się nie układa w małżeństwie - to ponieważ się przysięgało, ma się ten "papierek" - ma sie również moralny obowiązek, żeby walczyć o związek. A skoro ktoś nie chciał się ze mną ożenić, to właściwie dlaczego ma walczyć? Może odejść. Jest wolnym człowiekiem w świetle prawa. Jak ja. - TO JEST WŁAŚNIE WOLNY ZWIĄZEK. Reszta to DORABIANIE IDEOLOGII. Takie: chcę być traktowana jak żona/mąz, ale ślubu nie wezmę!!! Chcę zjeść ciastko i mieć ciasto. Dla mnie TO NIE JEST TO SAMO. I tak uważam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hm...- a Twój mąż nie może od Ciebie odejść? Tylko ludzie, którzy podpisali papierek mają moralny obowiązek, żeby walczyć o związek? Ja nie chcę wychodzić za mąż- czy to oznacza, że nie mam podstaw, żeby walczyć o swój związek? swoją rodzinę? Nic nie znaczy, że mamy dziecko, że mamy wspólny dom, że RAZEM spłacamy kredyt? Że jesteśmy szczęśliwą parą, która niejedno w życiu przeszła? i w kwestii formalnej- kredyt bierze się WSPÓLNIE, deklarując życie w jednym gospodarstwie. Zarówno po rozwodzie jak i po rozstaniu można go tak samo spłacać. Nie wiem skąd w Tobie takie myślenie, że bez ślubu masz tylko jedną walizkę, która pakujesz w razie problemów. Czasem tacy ludzie mają wiele więcej niż niejedno małżeństwo- zarówno materialnie jak i duchowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zasmucona...30
Magda, zgadzam się, ja od 4 lat jestem w tym związku, żyjemy jak małżeństwo, mamy wspólne pieniądze, nikt nikomu nie wylicza niczego, ani zasług ani obowiązków. Jest mi cudownie, bo co z tego, że mój poprzedni partner paplał o ślubie od 3 randki jak okazał się totalną świnią. A byłam młoda , zaślepiona prawie bym za niego wyszła... Nie wiem sama co myśleć, nasz związek jest cudowny....a nagle myślę sobie, że jestem taką samą kretynką, którą facet według waszych sugestii wykorzystuje... Nie wiem z tego wszystkiego, czy mój facet faktycznie zapiera się tak mocno przed ślubem, aż tak daleko dyskusja nie zabrnęła. Powiedział tylko, że podziwia pary które żyją razem długo bez związku formalnego...jak go zapytałam czy zna jakieś to powiedział, że nie.... No dokładnie. Jestem już totalnie pogubiona, nie chce mi się rozpieprzać związku w którym czuje się szanowana, kochana i rozpieszczana :) dla głupich farmazonów prawnych.On wie, że dla mnie konkubinat na dłuższą metę nie działa...teraz to on musi przemyśleć czego chce. Głupie to w ogóle...bo taka szpila w sercu i nie potrafię o tym przestać myśleć...i zwyczajnie boje się, że przez wkręcanie sobie głupot wszystko zniszcze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×