Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość akarara

kocham go, a on odszedł

Polecane posty

Gość Z Zniecierpliwiony
To może się nie smuć tylko żyj życiem realnym .Najpierw jednak zrób rachunek sumienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość akarara
smutek jest potrzebny, trzeba przeżyć żałobę w sposób kontrolowany, bo później żal pojawi się ze zdwojoną siłą, w najmniej oczekiwanym momencie. postanowiłam smucić się tutaj, bo nie zamierzam zamęczać bliskich. rachunek sumienia zrobiłam, zresztą robię go od wielu lat co jakiś czas. rozliczam siebie. wynik - czysta jak łza. chociaż to. w przyszłym tygodniu do prawnika, złożyć z mężem nie-mężem pozew. później rozwód i na zawsze zostanie tylko byłym. ciekawe czy znajdę innego mężczyznę kiedyś? wydaje mi się, że jestem taka stara. a wy? znalazłyście miłość po rozwodzie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Cytryna253
Witam Was Dziewczyny! Moje małżeństwo było szczęśliwe. Można wręcz powiedzieć, że byliśmy Parą Roku. Wszystkie koleżanki mi zazdrościły takiego Męża. Zero kłótni, wspólne decyzje, plany i duże zaufanie. Świata poza mną nie widział, zresztą tak samo jak ja za nim. Było... bo jestem pół roku po rozwodzie. Pewnego pięknego dnia po 7latach (2.5 roku małżeństwa) bycia w związku mój ex oznajmił mi, że już mnie nie kocha i, że nie będzie się powtarzał, ale na pewno już nie będziemy razem. Nic i Nikt tego nie zmieni.Po czym miesiąc później złożył pozew o rozwód.Był to dla mnie taki szok, że myślałam, że to jakiś żart. Dlaczego? Tydzień wcześniej właśnie kupiliśmy nasze wspólne mieszkanie.On wówczas wyjaśnił mi: że przecież powinnam być przygotowana, bo od dawna nam się nie układa.Jego zdaniem jak ja mogłam się nie spodziewać takiej decyzji. I to był właśnie początek końca ... Za jakiś czas dowiedziałam się, że mój ex spotyka się z moją przyjaciółką od piaskownicy, której jeszcze parę dni temu zwierzałam się jak bardzo jest mi źle,co czuję. Wypłakiwałam jej się do rękawa i żaliłam jak bardzo to boli. Zastanawiałyśmy się razem co może być powodem tak nagłej decyzji mojego męża... Jak się dowiedziałam to nie mogłam uwierzyć znałam dziewczynę od 22 lat!!! Razem wszystko zaplanowali. Oboje wszystkiego się wyparli. Nigdy do niczego się nie przyznali. A winą za rozpad małżeństwa obarczyli oczywiście mnie.Mój ex pokazał prawdziwe oblicze w trakcie trwania rozwodu. Przez pół roku znęcając się psychicznie nade mną i moimi rodzicami, którzy mnie wspierali. Można powiedzieć, że osiągnął swój cel: rozwód bez orzekania o winie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość akarara
hej Cytryna, szokujące to co napisałaś. bardzo Ci współczuję. ja podejrzewam, że u mojego męża nie-męża też wyskoczy inna kobieta. chyba nawet wiem kto. ale nie znam jej od 22 lat. trzymam za Ciebie kciuki. a swoją drogą co z tymi mieszkaniami? ja i nie-mąż staraliśmy się o mieszkanie i dostaliśmy, no i byliśmy w trakcie remontu, kiedy mi powiedział ,że to już nie to'. jak sobie radzisz po rozwodzie? da się żyć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość porannny skowronek śpiewa
Kochana, żal mi Ciebie, bo wiem jakie piekło przechodzisz. Scenariusz bardzo podobny, jak u Ciebie. Kobieta jest na 100%, żadna małpa nie puści gałęzi zanim nie złapie drugiej:D Boleć będzie tak długo jak sobie na to pozwolisz, im wcześniej zdarz sobie sprawę, że to kawał bydlaka tym mniej będzie boleć. Muzyka puszczaj sobie non stop muzykę ona Cię uzdrowi, to moje lekarstwo było i to najlepiej taką jaką słuchałaś w młodości, albo Feela (nie cierpiałam wcześniej), mnie pomogła bardzo (dalej nie mój typ muzyczny ale mnie uzdrawia), Maryla Rodowicz jest super na chandrę http://www.youtube.com/watch?v=fcknwCs7OrE Poszukaj sobie takiego właśnie wiejskiego odpustu w okolicy weź sobie nie wiem 50 zł i przenieś się do tych czasów dzieciństwa, pokupuj sobie pierścionki na każdy palec po 1zł, i co tam jeszcze chcesz, będzie fajnie:P , na drugi dzień wyrzucisz to do kosza jak ja :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość akarara
dziękuję skowronku za rady :-) . naprawdę kupiłam sobie takie pierścionki i na chwilę pomogło :-). dziś wróciłam do domu. no w sumie nie do domu, tylko mieszkania, bo to już nie dom. nie-męża nie ma. jestem sama, jest okropnie cicho i pusto. jego rzeczy są złożone w jednym pokoju, ziółka uschły, nie ma zapachu jedzenia, nie ma rozmów, nie ma jego. nie wiem czy bardziej jestem smutna, czy zła na niego. płaczę i wyzywam go na zmianę. a on jest w górach. ponawiam pytanie - udało Wam się ułożyć życie po rozwodzie? znaleźć kogoś? zakochać się?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość porannny skowronek śpiewa
Witaj Wiesz ja mam traumę na facetów i żyję sama przyzwyczaiłam się i jest mi tak chyba dobrze. Było nawet kilka podchodów ze strony facetów ale ze mną chyba jest już coś nie tak, po kilku spotkaniach rezygnowałam i nie chciałam dalej się spotykać. Ja mam jeszcze nastoletnie dziecko więc jest do kogo się odezwać. Nie wiem czy potrafiłabym na dzień dzisiejszy znieść obecność faceta w domu cały czas. Pozdrawiam. A i uprawiaj dużo sportów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przeczytałam ten temat od początku :) i tak naprawde poza zalami nie wyczytałam tu chocby próby wytłumaczenia sobie dlaczego to cie spotkało abyś mogła na przyszłosc własnie takich sytuacji uniknac. Zniecierpliwiony daje ci pewną wskazówkę a Ty ostentacyjnie wysyłasz go do psychologa. Pokora to jednak bardzo trudna do zdobycia cecha charakteru. To samo tyczy sie wypowiedzi powyzej Wspaniałe małenstwo cudowne i z dnia na dzien nagle staje się traumą??? I facet daje kobiecie sygnał że powinna była juz wczesniej widziec ze jest zle ale ona jest tak komfortowo ustawiona w swoim egoizmie ze nawet nie widzi albo nie chce dostrzec że drugiej osobie poprostu jest w tym zwiazku duszno. Smutne to bardzo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość akarara
Epona, faktycznie wylewam tu swoje żale. Nie znaczy to jednak, że nie próbuję sobie tego wytłumaczyć i poukładać - wspólnie z terapeutą. Rozmawiałam z nim dokładnie o tym o czym piszesz, o tym, że według mnie każde doświadczenie powinno nieść ze sobą jakąś naukę. Dowiedziałam się ( w wielkim skrócie), że pewną winę ponosi wiek, w jakim związaliśmy się. Byliśmy niedojrzali. Wtedy i przez następnych kilka lat rozwijaliśmy się w miarę równomiernie. Moja choroba sprawiła, że ja dorosłam, on pozostał nastolatkiem. Wybacz, że nie chciałam żeby palił trawę (ze względu na bardzo prawdopodobną utratę jego pracy), na trójkąty, na ciągłe piwkowanie. I nie znaczy to, że on jest degeneratem. Po prostu gdzieś po drodze zatracił się w rozrywkach, uważał, że wszystko mu ujdzie na sucho. Ja nie. Co do zniecierpliwionego, jeśli ktoś tak się unosi, próbuje mnie obrażać - choć nie zna, to myślę, że ma jakiś problem. A na tego typu problemy najlepsza jest terapia. Tak uważam i dlatego mu to poradziłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość akarara
i jeszcze to, że było mu duszno. Małżeństwo jest na całe życie! Może mój pogląd jest wiktoriański, ale taki mam. Jak przysięgam ,i nie opuszczę cię aż do śmierci', to nie robię sobie z tego kpiny. Rozumiem kobiety czy mężczyzn rozwodzących się, gdy druga połowa krzywdzi dzieci, jest agresywna, zdradza. Ja chciałam, żeby mój związek był prawdziwy. Rozmowy, seks, więź, wspólne zajęcia, czasem oddzielne wyjazdy, wyjścia. Tylko on nie chciał. Mówił, że jest dobrze, że kocha, że wspaniały seks, że jestem piękna, że inteligentna. To co miałam zrobić? Mój psycholog (który zna nas oboje) stwierdził, że nie mogłam zrobić nic więcej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co Ty kobieto pleciesz
Mój psycholog (który zna nas oboje) stwierdził, że nie mogłam zrobić nic więcej. Radzę Ci zmienić psychologa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wolna31
witam, moze we dwójkę bedzie raźniej więc mam 31 lat, 5 letnią córeczke, 8 letnie małżeństwo w sumie 10 lat razem obecnie jestem przed rozwodem, separacją mój mąż postanowił odejść, do innej szok, płacz, rozpacz, gniew - wszystko co teraz mam żeby było mało to miesiąc temu straciłam pracę zostałam sama, z dzieckiem, bez pieniedzy, bez pracy to tak w skrócie mój mąż (jeszcze) człowiek wykształcony, pracujący na wysobim stanowisku, majacy własną firme -- od kilku lat pije, zdradza, kłamie, poniża i wiele jeszcze... długo zaciskałam zęby, bo dziecko, bo rodzina, bo kocham, wybacze a on z premedytacją przynosił nowe prezenty od kochanki, wymachując mi nimi przed oczami, dzwonił, smsy byłam kłebkiem nerwów, nic tylko płakałam swiat mi się zawalił, do tej pory pracowałam a teraz jeszcze musze siedzieć w domu - brakuje jeszcze tylko ciąży -- i byłoby jak w filmie "przepis na życie" mieszka dalej z nami (niby wyprowadził sie bo jednego pokoju i tam siedzi) ale musze go codziennie oglądać, patrzeć jak pije, krzyczy, olewa mnie i nasze dziecko, pokazuje fucka jak mu coś nie pasuje i to był mój facet, którego kochałam, był całym moimswiatem niewiem co się z nim stało ale wiem jedno przestałam płakać i zaczynam nowe życie wiem ze jeszcze dużo przede mną, że jutro moge znowu płakać ale już widze światełko w tunelu pozdrawiam i mam nadzieje że może jakoś to razem przetrwamy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przepraszam, ze ja tak do poczatku sie odwolam; napisalas, ze przyprowadzil do domu kolezanke z pracy. Po co? Chcial jej Ciebie pokazac, czy Tobie ja? O co w tym chodzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość akarara
pasterko - po prostu zaprosił ją na kawę, no w zasadzie na wódkę. Twierdził, że jest fajna i warto się spotkać. Tyle, że w trakcie spotkania miałam wrażenie, że jestem trochę zbędna. Okazało się, że bardzo zbędna. wolna - bardzo Ci współczuję. Ty jeszcze masz córeczkę, ja jestem odpowiedzialna sama za siebie. Masz wsparcie w rodzinie, może przyjaciołach? Jak sobie radzisz finansowo? Ja finansowo nieco ,żeruję' teraz na rodzicach. Też nie mam pracy, cv rozwiozłam w okolicy mojego miejsca zamieszkania, są propozycję, ale ja już nie chcę tu mieszkać. Muszę się wyprowadzić do większego miasta, więc całe szukanie zacznie się od nowa. Trzymaj się ciepło, damy sobie radę i znajdziemy nowych, wspaniałych mężczyzn. Pisz, jeśli tylko będziesz miała ochotę, ja na pewno odpowiem, czasami z opóźnieniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wolna31
witam ponownie jade właśnie dziś na rozmowe o prace, pewnie nic z tego nie bedzie ale... Jeśli chodzi o rodzinę, przyjaciół to tak mam wielkie wsparcie chociaż mój podstawowy błąd to to że długo nic nikomu nie mówiłam trzymałam to w sobie, bo miałam nadzieje ze jeśli nikt nie wiem to jest jeszcze szansa -- głupie myslenie wiem Moja córeczka to najlepsze co on mógł mi dać, jedyne co mu sie udało jest przekochana bardzo mądrą 5 latka rozmawiałąm z nia o tym, delikatnie, super to przyjeła -- a że tatus sie nią mało interesuje - to jakby olała sprawę :/ lepiej dla niej zazdroszcze ci ze możesz wszystko zacząć od nowa, w nowym miescie ja mieszkam u teściów, nie mam jak sie wyprowadzić do rodziców bo nie ma miejsca - zreszta nie mieszkam w domu już 11 lat tu mam wyremontowane 3 pokojowe mieszkanie, osobne piętro tylko wszystko mi się z nim kojarzy, ale z tym jakoś sobie poradze przemebluje, przemaluje :) teście są bardzo za mną, to moi drudzy prawdziwi rodzice, mam w nich duże oparcie, poza tym córka idzie w tym roku do zewówki jeden problem to przedszkole, nigdzie już nie ma miejsc, drugi to ze nie chce jej wyrywać ze środowiska w którym mam przyjaciół a trzeci to taki ze jak pójde do pracy to dziadki sie nią zajma ale plusem jest to że mój mąż znalazł mieszkanie i do 3 tyg ma się wyprowadzić jeśli bedziesz miało ochotę pogadać to moje gg 4224555 pozdrawiam i buziak damy rade

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poziomka999
Witam, piszę w zasadzie do autorki oraz do Cytyny 253 Ja wiem , ze nie napiszę niczego nowego, ale chciałabym zebyście wiedziały ze ja tez to przeszłam...niestety. Jak przeczytalam co napisała Cytryna, zastanowiłam się czy ona pisze o mnie? Jetsem po rozwodzie rok. Jednego dnia poprosil o rozmowe i powiedział ze nie kocha i chce sie roziwesc. 5 lat było jak w bajce..był moim ideałem, czułam sie kochana , szanowana i dopieszzczona...do tego dnia. Myslam ze to zart, jakas ukryta kamera... po miesiacu złozył pozew...plakałam, błagałam, prosiłam tylko sie upokorzyła...on juz mial inne plany, oczywiscie twierdził do konca ze to nie chodzi o kogos innego...jasne.... Straciłam rok/póltora roku zycia, plakałam całymi dniami , probowałam sie z kims spotykac,ale to było załosne... rok zycia..jechałam na proszkach, nasennych...on ani razu nie przyszedl , nie podał reki..zyje dzieki rodzicom... dałam rozwód bez orzekania o winie, do konca robiłam co chciał zeby tylko wrocil. KOchałam go...kocham nadal..mimo ze to najgorsza swinia jaka znam... objetnosc to boli najbardziej...mnie bolalo. Zabrał mi wszytko, znęcał się psychicznie wykorzystujac prawnicze znajomosci i rodzicow...bo nie odeszłam z dnia na dzien. . i nie dalam mu mieszkania od razu.. Wiem ze tylko Wy mnie zroumiecie...boli nadal...ale jest lepiej.. sni mi sie dalej ale rzadziej... mysle o nim ale czasem juz potrafie nie. Będzie lepiek akarara...bedzie poczekaj...... nie poniżaj sie i nie proś....bo będziesz załowac... nie zmienisz tego...jedyne co zostało to poporstu to zatwierdzic i zyc dalej... zyc... bedzie lepiej.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poziomka999
Witam, piszę w zasadzie do autorki oraz do Cytyny 253 Ja wiem , ze nie napiszę niczego nowego, ale chciałabym zebyście wiedziały ze ja tez to przeszłam...niestety. Jak przeczytalam co napisała Cytryna, zastanowiłam się czy ona pisze o mnie? Jetsem po rozwodzie rok. Jednego dnia poprosil o rozmowe i powiedział ze nie kocha i chce sie roziwesc. 5 lat było jak w bajce..był moim ideałem, czułam sie kochana , szanowana i dopieszzczona...do tego dnia. Myslam ze to zart, jakas ukryta kamera... po miesiacu złozył pozew...plakałam, błagałam, prosiłam tylko sie upokorzyła...on juz mial inne plany, oczywiscie twierdził do konca ze to nie chodzi o kogos innego...jasne.... Straciłam rok/póltora roku zycia, plakałam całymi dniami , probowałam sie z kims spotykac,ale to było załosne... rok zycia..jechałam na proszkach, nasennych...on ani razu nie przyszedl , nie podał reki..zyje dzieki rodzicom... dałam rozwód bez orzekania o winie, do konca robiłam co chciał zeby tylko wrocil. KOchałam go...kocham nadal..mimo ze to najgorsza swinia jaka znam... objetnosc to boli najbardziej...mnie bolalo. Zabrał mi wszytko, znęcał się psychicznie wykorzystujac prawnicze znajomosci i rodzicow...bo nie odeszłam z dnia na dzien. . i nie dalam mu mieszkania od razu.. Wiem ze tylko Wy mnie zroumiecie...boli nadal...ale jest lepiej.. sni mi sie dalej ale rzadziej... mysle o nim ale czasem juz potrafie nie. Będzie lepiek akarara...bedzie poczekaj...... nie poniżaj sie i nie proś....bo będziesz załowac... nie zmienisz tego...jedyne co zostało to poporstu to zatwierdzic i zyc dalej... zyc... bedzie lepiej.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poziomka999
Witam, piszę w zasadzie do autorki oraz do Cytyny 253 Ja wiem , ze nie napiszę niczego nowego, ale chciałabym zebyście wiedziały ze ja tez to przeszłam...niestety. Jak przeczytalam co napisała Cytryna, zastanowiłam się czy ona pisze o mnie? Jetsem po rozwodzie rok. Jednego dnia poprosil o rozmowe i powiedział ze nie kocha i chce sie roziwesc. 5 lat było jak w bajce..był moim ideałem, czułam sie kochana , szanowana i dopieszzczona...do tego dnia. Myslam ze to zart, jakas ukryta kamera... po miesiacu złozył pozew...plakałam, błagałam, prosiłam tylko sie upokorzyła...on juz mial inne plany, oczywiscie twierdził do konca ze to nie chodzi o kogos innego...jasne.... Straciłam rok/póltora roku zycia, plakałam całymi dniami , probowałam sie z kims spotykac,ale to było załosne... rok zycia..jechałam na proszkach, nasennych...on ani razu nie przyszedl , nie podał reki..zyje dzieki rodzicom... dałam rozwód bez orzekania o winie, do konca robiłam co chciał zeby tylko wrocil. KOchałam go...kocham nadal..mimo ze to najgorsza swinia jaka znam... objetnosc to boli najbardziej...mnie bolalo. Zabrał mi wszytko, znęcał się psychicznie wykorzystujac prawnicze znajomosci i rodzicow...bo nie odeszłam z dnia na dzien. . i nie dalam mu mieszkania od razu.. Wiem ze tylko Wy mnie zroumiecie...boli nadal...ale jest lepiej.. sni mi sie dalej ale rzadziej... mysle o nim ale czasem juz potrafie nie. Będzie lepiek akarara...bedzie poczekaj...... nie poniżaj sie i nie proś....bo będziesz załowac... nie zmienisz tego...jedyne co zostało to poporstu to zatwierdzic i zyc dalej... zyc... bedzie lepiej.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poziomka999
Witam, piszę w zasadzie do autorki oraz do Cytyny 253 Ja wiem , ze nie napiszę niczego nowego, ale chciałabym zebyście wiedziały ze ja tez to przeszłam...niestety. Jak przeczytalam co napisała Cytryna, zastanowiłam się czy ona pisze o mnie? Jetsem po rozwodzie rok. Jednego dnia poprosil o rozmowe i powiedział ze nie kocha i chce sie roziwesc. 5 lat było jak w bajce..był moim ideałem, czułam sie kochana , szanowana i dopieszzczona...do tego dnia. Myslam ze to zart, jakas ukryta kamera... po miesiacu złozył pozew...plakałam, błagałam, prosiłam tylko sie upokorzyła...on juz mial inne plany, oczywiscie twierdził do konca ze to nie chodzi o kogos innego...jasne.... Straciłam rok/póltora roku zycia, plakałam całymi dniami , probowałam sie z kims spotykac,ale to było załosne... rok zycia..jechałam na proszkach, nasennych...on ani razu nie przyszedl , nie podał reki..zyje dzieki rodzicom... dałam rozwód bez orzekania o winie, do konca robiłam co chciał zeby tylko wrocil. KOchałam go...kocham nadal..mimo ze to najgorsza swinia jaka znam... objetnosc to boli najbardziej...mnie bolalo. Zabrał mi wszytko, znęcał się psychicznie wykorzystujac prawnicze znajomosci i rodzicow...bo nie odeszłam z dnia na dzien. . i nie dalam mu mieszkania od razu.. Wiem ze tylko Wy mnie zroumiecie...boli nadal...ale jest lepiej.. sni mi sie dalej ale rzadziej... mysle o nim ale czasem juz potrafie nie. Będzie lepiek akarara...bedzie poczekaj...... nie poniżaj sie i nie proś....bo będziesz załowac... nie zmienisz tego...jedyne co zostało to poporstu to zatwierdzic i zyc dalej... zyc... bedzie lepiej.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poziomka999
Witam, piszę w zasadzie do autorki oraz do Cytyny 253 Ja wiem , ze nie napiszę niczego nowego, ale chciałabym zebyście wiedziały ze ja tez to przeszłam...niestety. Jak przeczytalam co napisała Cytryna, zastanowiłam się czy ona pisze o mnie? Jetsem po rozwodzie rok. Jednego dnia poprosil o rozmowe i powiedział ze nie kocha i chce sie roziwesc. 5 lat było jak w bajce..był moim ideałem, czułam sie kochana , szanowana i dopieszzczona...do tego dnia. Myslam ze to zart, jakas ukryta kamera... po miesiacu złozył pozew...plakałam, błagałam, prosiłam tylko sie upokorzyła...on juz mial inne plany, oczywiscie twierdził do konca ze to nie chodzi o kogos innego...jasne.... Straciłam rok/póltora roku zycia, plakałam całymi dniami , probowałam sie z kims spotykac,ale to było załosne... rok zycia..jechałam na proszkach, nasennych...on ani razu nie przyszedl , nie podał reki..zyje dzieki rodzicom... dałam rozwód bez orzekania o winie, do konca robiłam co chciał zeby tylko wrocil. KOchałam go...kocham nadal..mimo ze to najgorsza swinia jaka znam... objetnosc to boli najbardziej...mnie bolalo. Zabrał mi wszytko, znęcał się psychicznie wykorzystujac prawnicze znajomosci i rodzicow...bo nie odeszłam z dnia na dzien. . i nie dalam mu mieszkania od razu.. Wiem ze tylko Wy mnie zroumiecie...boli nadal...ale jest lepiej.. sni mi sie dalej ale rzadziej... mysle o nim ale czasem juz potrafie nie. Będzie lepiek akarara...bedzie poczekaj...... nie poniżaj sie i nie proś....bo będziesz załowac... nie zmienisz tego...jedyne co zostało to poporstu to zatwierdzic i zyc dalej... zyc... bedzie lepiej.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość akarara
hej dziewczyny, ja tylko nie wiem dlaczego to wszystko musi być takie nienormalne. my wczoraj zredagowaliśmy pozew u prawnika. rozwód najprawdopodobniej będzie w listopadzie lub w grudniu. i bardzo mi znów od wczoraj źle. mam dzisiaj dzień smutku. buziak dla wszystkich kobietek w podobnej sytuacji. psycholog ostatnio mi powiedział, że moje życie się dopiero zaczyna. więc ułóżmy sobie fajnie te nowe życia ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja dzisiaj mialam dzien smutku, beczalam p. caly czas. Jakas masakra, nie radze sobie z tym. Juz pol roku minelo, myslalam, ze jest lepiej ale dzis znowu... Tak mi go brakuje!! tak go nienawidze, ale jednoczesnie kocham. Czy to mozliwe??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wolna31
dziewczyny do cholery dlaczego nie ma jakiegoś leku, cudowna tabl na zdrade i rozwód ja też dzis obudziłam sie o 5rano z zaciśniętym żołądkiem :( nie mogłam zasnąć, tak chciałam żeby mnie przytulił a on spał w pokoju obok :( na szczęście o 7 przywędrowała do mnie moja córa, wyprzytulałyśmy sie i pooglądałyśmu bajki ;) potem cały dzień mycie okiem, sprzątanie i to fakt -- praca zabija myśli jedno tylko chciałabym wiedzieć -- ile ta choroba potrwa :/ ehhh mam nadzieje że któregoś dnia każda z nas napisze że czuje NIC :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja mam gorzej
U mnie nadszedł taki czas po ok 3 latach. Po prostu ma to koło dupy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wolna31
u mnie dziś kryzys, dół jak cholera.. :( pije drina, może cos pomoże pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość singielka31anka
Ja też po 5 latach mależenstwa rozwiodłam się :) teraz się cieszę, po roku stwierdzam, że to bylo dobre posunięcie. Nie chciał iść do psychologa, poradni małżeńskiej, trudno jego strata :) a ja czekam na wlasciwego. Nie mam dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JaEwa...--
Pomoże czas i wylane wiadro lez. Daj sobie czas, pozwol sobie byc smutna i placz ile wlezie. Staraj sie tylko, by on tego nie widzial. Nie ma na to recepty, bo kazdy innaczej przezywa bol... Ja teraz nie wierze jakie glupoty robilam, by go zatrzymac przy sobie. Dalabym sie na sucho ogolic, by cofnac czas, by nigdy mnie takiej nie widzal... I tego sobie i jemu nie moge wybaczyc, ze pozbawil mnie godnosci . Powodzenia teraz bedzie tylko lepiej :) Daje słowo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość andaluzja111
już minęło 8 miesięcy jak odszedł do innej. ja sie upoorzyłam, płakałam, błagałam o pomoc, kiedy czułam ze juz nie wytrzymam,on był nieugiety, ciagle czuję ból, często płacze i nie potrafie się podnieść. on jest szcześliwy, jego nowa kobieta też. kiedy zapytałam ostatnio z ksiedza czy to sprawiedliwe powiedział mi tylko: nie ma sprawiedliwości tak wiec, nie oczekujcie sprawiedliwości i kary dla krzywdzacych, oni nic sobie z tego nie robią, często żyja szcześliwie z nowym partnerem a nasze szczęście zależy jedynie od nas, dopoki nie weźmiemy się w garść nie jest to możliwe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ostatnio widziałam
Plac Zbawiciela o tym, do czego facet+ teściowa doprowadzili dziewczynę. Uryczałam się jak bóbr- i wszystko we współczesnej Polsce...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość akarara
no i wysłał pozew. i poczułam, że jeszcze miałam nadzieję tylko sama nie chciałam się przed sobą do tego przyznać. i znów ciężko, i znów wylewam tu swoje żale. trzymajcie się ciepło dziewczyny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×