Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Jinx83

On chce się ożenić się ze swoją ex ze względu na dziecko

Polecane posty

To chyba mój ostatni wpis w tym wątku. Wiem, że byłą oceniam przez to, co czuję, może niesprawiedliwie. Oceniam ją po tym, jak się zachowała, nie umiem sobie wyobrazić, że przez tyle miesięcy mogła mu nie powiedzieć. Porozmawiałam z nim, bo gdybym nie spróbowała, to całe życie bym się zastanawiała, czy mogłam coś zmienić. Nie byłam w tym zbyt dobra, bo oboje wiedzieliśmy, że mi na nim zależy. On jest zdeterminowany, bo "nie byłby tym, kim jest, gdyby nie miał pełnej rodziny" i "wszyscy, których zna z niepełnych rodzin, są nieciekawi" i "nie wyobraża sobie być ojcem dochodzącym" i uważa, że wyjścia są dwa: alimenty, albo ślub, ale tylko jedno jest jego zdaniem moralnie właściwe. Pytałam go, jak sobie to wyobraża, powiedział, że nie wie, ale musi spróbować stworzyć temu dziecku dom. Na nieco bardziej szczegółowe pytania, jak sobie wyobraża to, co będzie jej przysięgał, albo życie z nią, do końca życia, nie wiedział, zaczął się denerwować. Pytałam o uczucia, mówiąc, że łatwiej by mi było się z tym pogodzić, gdyby mi powiedział, że ze mną to było przelotne, ale mówi, że nie było, że jego uczucia się nie zmieniły, ale ma trochę nadzieję, że wrócą jego uczucia do niej i że stworzy temu dziecku dom. A ja, cóż. Mam 28 lat i to jest drugi mężczyzna, któremu wyznałam miłość, chociaż z niejednym się spotykałam i strasznie się broniłam przed powiedzeniem mu tego. Koniec. Wszyscy moi przyjaciele, którzy go znali, lub nie, którzy widzieli jak byliśmy szczęśliwi i zakochani w sobie, albo nie, bez względu na to mówią, że niszczy życie sobie, dziecku, jej, o mnie nie wspominając. Może się zorientuje za rok, czy dwa, ale będzie już za późno. Może im się ułoży. Może jestem niesprawiedliwa, bo mi zależy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do autorki Proszę, kochana spójrz na to z innej perspektywy. Jeśli nawet nie dojdzie do ślubu to jak wasze życie będzie wyglądało później? Ja też myślałam,że dam radę zaakceptować dziecko, którym zajmowała sie ex mojego faceta,ale niestety...oszukiwał mnie, spędzał większość czasu u niej i potrafił nawet znikać na weekendy. Jeśli chce niech do niej wróci- uwierz, oszczedzi to Tobie wielu zmartwień.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkaa
moim zdaniem facet zobaczył swoje dziecko i postanowił spróbować stworzyć mu rodzinę. Skoro byli na testach DNA musiał się widzieć ze swoją była i z dzieckiem. Pewnie coś mu "zadrgało" pod sercem. Dobrze to o nim świadczy- po prostu. Na Twoim miejscu odeszłabym, dałabym mu szanse na spróbowanie z matką jego dziecka. Dziecko jest najważniejsze, a skoro oni byli ze sobą długo może ich uczucia wrócą? Tyle mogę poradzić. Trzymaj się i bądź silna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wtrącaj się już w to. To nie jest zdrowo myślący człowiek jeśli dla dobra dziecka chce zniszczyć życie sobie , matce dziecka, dziecku i Tobie. No chyba, że ściemnia i rzeczywiście nadal coś czuje do tamtej a Tobie nie chce powiedzieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takie tam duperele
Zatrzymując go przy sobie zafundujesz sobie piekło w życiu. Najbliższe lata będzie spędzał na widzeniach z dzieckiem i jego matką w ich miejscu zamieszkania, będą to także święta. Do tego dojdą alimenty, choroby, potem wakacyjne wyjazdy. I może się okazać, że facet lata tam na każde skinienie byłej bo ma wyrzuty sumienia. A Ciebie zjedzą nerwy w tym czasie! Daj mu wolną rękę, niech ślubuje. A czas pokaże resztę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak ja widzę
Wiesz autorko, najtrudniej jest rzeczowo i bez emocji ocenić taka sytuację, jak przedstawiasz i ty poprzez swoje emocje masz trudności z realną oceną Ja jako osoba stojąca z boku i nie mająca twoich emocji, pozwolisz że przedstawię swoje widzenie tej sprawy. Z powodu swojej wiedzy i profesjonalności, pominę stereotypy którymi zasypują cię tu osoby ci współczujące. Znasz się z tym facetem bliżej zaledwie 1,5 miesiąca..........tak naprawdę jest to prawie nic, może wystarcza do wzbudzenia podobania się i zauroczenia się, mogą nawet zakwitnąć namiętności bo hormony działają, ale to wszystko nie jest jeszcze ani miłością ani więzią, a nawet na prawdziwa intymność i zaangażowanie nie było czasu. Ładunek emocjonalny mógł być na haju, na najwyższym poziomie, ale to wszystko jest NIC, nie jest to fundament , trwały fundament do budowania. Ale wierzę że na tej podstawie dałoby się zbudować kiedyś coś nadzwyczajnego gdyby "jego kompletność" byłaby całkowicie wolna, a nie jest. Ten facet może nigdy ci nie powiedzieć że nie jesteś dla niego tym co on dla ciebie, a ty byś powiedziała coś tak raniącego i nieeleganckiego? Tego się nie mówi prosto w oczy, ale TO się wie, i ty też wiedzieć powinnaś ....że to tylko "zielony owoc" na haju ale jeszcze jest to NIC (jeśli rozumiesz o czym mówię). Nigdy nie jest tak, że więź do "byłej nie byłej" całkowicie wygasa, tak się nie dzieje, więź pozostaje, bliskość i intymność też pozostaje, może mniejsza ale pozostaje, może rozwinąć się na nowo, i ten facet intuicyjnie na to liczy. Nie ma czegoś takiego jak "nic nie czuję do byłej i dlatego ślub ze względu na dziecko".............jest tak że do byłej mimo wszystko czuje się wiele a dziecko jest argumentem ważnym do zawiązania wspólnego życia z byłą.I dodam tu niepopularny argument niezgodny ze stereotypami głoszonymi przez naiwne młodolaty tu się wypowiadające.....................nie jest prawda że małżeństwo zawarte z powodów nawet pragmatycznych , będzie nieszczęśliwe, że będa oni nieszczęsliwi i ich dziecko też przez to będzie nieszczęśliwe........taki modny stereotypowy argument jest powszechnie przytaczany Najprawdopodobniej..........w tym facecie pozostała więź i duża bliskość do tamtej kobiety, najprawdopodobniej nowa namiętność do ciebie to tylko nieutrwalona namiętność (obojętnie jak silna ale to tylko jak impreza z dużą ilością alkoholu), najprawdopodobniej on zdaje sobie sprawę że z tamtą dziewczyną i ich dzieckiem stworzy szczęśliwe życie dla siebie i tego chce, i oczywiście to ich życie może być szczęśliwe i udane , a ich dziecko będzie miało zdrowa rodzinę. Jest potrzeba abyś ty zniknęła z ich życia, szybciej staną się szczęśliwi.................może przykro ci to czytać , ale jeszcze raz powtórzę.....1,5 miesiąca to jest tylko epizod I jeszcze jedno.........niezręcznie o tym pisać ale ma to znaczenie.......te półtora miesiąca związku to za mało aby nawiązała się więź intymna oparta o seks, czyli nie powinien w tym czasie pojawić się seks................ale jeśli w ciągu tego 1,5 miesiąca oparliście się o seks , to dla tego faceta jako łatwa dajka nie będziesz szanowaną kandydatką na życiowa partnerkę, bo za łatwo i za szybko, bez względu na to na jaki haj wywindowaliście namiętność.........im szybciej seks tym bardziej to tylko namiętność, na tym nie buduje się trwałych więzi A słowa to tylko słowa...chłopak zasypuj cię eleganckimi słówkami aby nie zniszczyć twojego poczucia wartości i samopoczucia, ale liczą się nie słowa tylko fakty, a faktem jest że on chce być z tamtą narzeczoną i ich dzieckiem, i nie jest to tylko dla dziecka (choć to ważny argument) ale ciągle decyduje wartość więzi z tamtą narzeczoną, czyli tamta więź jest czymś większym niż 1,5 miesiąca hajowej namiętności do nowej poznanej laski.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chyba w pewnym sensie już się pogodziłam z tym, nie zamierzam więcej walczyć. Niestety jednak nie umiem na to patrzeć w ten sposób. Tzn. już jeden facet mi nie chciał powiedzieć w twarz, że przestał mnie kochać, więc próbowałam się z nim kontaktować, aż w końcu po trzech miesiącach powiedział mi wprost "Nie kocham Cię i na 1000 % nigdy Cię już nie pokocham" To były słowa, których najbardziej potrzebowałam. Nie mówiąc tego, ludzie wbrew pozorom robią krzywdę drugiej osobie. Po tych właśnie słowach jeszcze przez jakiś czas się męczyłam (chociaż jemu dałam spokój), ale potem nauczyłam cieszyć się innymi rzeczami. A ten obecny, no cóż, po tym, co wcześniej o niej mówił, po tym, co teraz o niej mówi, po tym, że nawet jej imię mówi w formie "..śka", po tym, jak go prosiłam, żeby mi powiedział, że nasze uczucie było przelotne, niestety nie potrafię nie wierzyć w to, co mówi. Ja wiem dobrze i kilka razy się przekonałam, jak długo się buduje związek i jak bardzo może się zmienić ocena człowieka, kiedy się go lepiej pozna. Jak to się stało, że się nie dowiedział o ciąży, dziecku, otóż: nie mieli prawie żadnych wspólnych znajomych, jedna koleżanka, niezbyt bliska. Ze mną się okazało, że brałam go na spotkania, przedstawić znajomych, a wychodziło, że znał więcej osób, w danym towarzystwie, niż ja. Seks owszem był, ale nie na pierwszym planie w naszym związku, tego nie żałuję i nie potrzebuję dowartościowania od nikogo. Byliśmy romantykami, ale widać to trochę niemodne w dzisiejszym świecie. Jutro, jak odbierze wynik testu DNA, spotkam się, wezmę kilka rzeczy, które u niego zostawiłam, poproszę, żeby zamieszkał jak najszybciej z matką i dzieckiem, ale nie brał ślubu przez jakiś czas i zerwę kontakt całkowicie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkaa
Jinx- nie daj sobie wmówić, ze jesteś dajnka, czy lalka do seksu. Mogło być między Wami piękne uczucie, ale nietstety czasem tak się dzieje, że ludziom nie jest dane być razem. Nic się nie dzieje bez przyczyny- może za chwilę poznasz kogoś, kto rzeczywiście będzie Twoją drugą połowką? Z całego serca Ci to życzę. I nie myśl źle o tej dziewczynie- już sam fakt, że mu o ciązy nie powiedziała świadczy, że raczej na dziecko go złapać nie chciała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mmmmmmmmmmmmmmmmm
Jestem w podobnej sytuacji. Byłam związana z facetem, którego ex wyznała mu miesiąc temu, że we wrześniu zostanie tatusiem... Twierdzi, że przez 7 miesięcy nie miała pojęcia o ciąży, w co trudno mi uwierzyć. Cały nasz świat legł w gruzach. Chciałam go zatrzymać przy sobie, ale on stwierdził, że skoro to jego dziecko-musi ożenić się z jego matką. Mieszkaliśmy już od kilku tygodni razem, mieliśmy plany i marzenia, do chwili, gdy zobaczyłam jak pakuje swoją walizkę... Nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić co wtedy czułam. Dobiło mnie to totalnie, bo do wieści o ciąży wiele opowiadał mi o swojej byłej, jak go traktowała, jak wyrzuciła z domu w środku nocy. I zawsze deklarował to samo- że NIGDY do niej nie wróci, że ja jestem całym jego światem. Ale w kilka dni zmienił zdanie. Tzn.wciąż utrzymuje, że kocha tylko mnie, że do tej kobiety nie czuje nic poza żalem, ale będzie z nią przez jakiś czas wyłącznie dlatego, że ona nosi jego dziecko. Tak czy siak, wyprowadził się do niej........... Mieszkają razem od niedawna i wiem jak jest mu tam źle- dzwoni do mnie wiele razy w ciągu dnia, wyznaje miłość, chce odwiedzać, zapewnia, że wróci, tylko musi poukładać swoje sprawy, prosi, żebym poczekała, bo za kilka miesięcy (!!!!) znów będziemy razem. Początkowo byłam zdecydowana poczekać, ale ochłonęłam, korzystając z przerwie na studiach wyjechałam z miasta, w którym mieszkaliśmy dotąd razem, a w którym teraz on mieszka z nią. Tam przeżywałam piekło, wszystko mi o nim przypominało. Mieszkam chwilowo u rodziców, rozmyślam o tym co zrobić, nabieram dystansu i z każdym kolejnym dniem utwierdzam się w przekonaniu, że go sobie odpuszczę, że nie wrócę do niego ani jemu nie pozwolę wrócić do mnie- o ile za pół roku nadal będzie tego chciał-w co szczerze wątpię. Wątpię też czy ja będę chciała jego, bo jednak zostawił mnie, choć, jak twierdził, był ze mną najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. Myślę też o tym dziecku... Czy jako kobieta mam moralne prawo pozbawiać go ojca??? Nie mam. Zastanawiam się jak wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy jednak ciągnęli to wszystko. Za kilka lat byłabym jego drugą żoną, a nasze dzieci nie byłyby dla niego tak ważne jak dla mnie, bo przecież on już ma dziecko z kimś innym. Między nami jest 9 lat różnicy, on musi zapłacić za swe błędy, skoro oboje chcą tego ślubu, nie ma sensu stawać między nimi. Niech spróbują, może coś im z tego wyjdzie,a dzięki temu i ja nie będę miała życia jakiego nigdy sobie nie wyobrażałam- jako postać drugoplanowa dla ukochanego. Więc myślę sobie, że dam mu jednak spokój, choć właściwie to już wcześniej dałam- nie narzucam się, nie dzwonię, nie piszę. Odbieram telefon, bo wiem jak jemu jest tam źle beze mnie (sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że ten facet jest obcokrajowcem, nie ma w Polsce nikogo bliskiego prócz paru kolegów, którzy odwrócili się od niego widząc, że on jednak stara się utrzymywać kontakt ze mną, choć w zaistniałej sytuacji nie powinien). Czas jednak leczy rany, a my jesteśmy młodymi, wartościowymi kobietami, które mogą mieć facetów na jakich zasługują i być dla nich tą jedyną. Takie jest przynajmniej moje skromne zdanie. Wszystkim kobietkom w takiej sytuacji życzę szczęscia, rozsądnych decyzji i wiary w siebie oraz to, że zły los się kiedyś odwróci. Ostatnio w kościele usłyszałam bardzo mądre słowa: Gdy Bóg zamyka przed nami drzwi, otwiera okno. I coś w tym jest. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój epilog. Dzisiaj były wyniki, koło 17. Pozytywne. Już prawie uwierzyłam przez te 4 dni prania mózgu na forum i przez przyjaciół, że on nic poważnego do mnie nie czuł i że jednak z tamtą był 1,5 roku. Chciałam być u niego po swoje rzeczy tego samego dnia. Błagał, żebym była o 20, a nie o 21, bo musi się upić. Byłam tam, prawie godzinę. Krótko. To nie był człowiek, który cokolwiek czuje do swojej byłej. Można być zaślepionym uczuciem, ale ja w nim widziałam zupełnie co innego. Niestety, jego zachowanie, gesty były dokładnie odzwierciedleniem tego, co mówił. To jest jakieś chore pojmowanie altruizmu. On naprawdę myśli, że tak musi. Każdy, z jego bliskich pozostawił mu decyzję, nikt nie próbował odwieść. Najlepszy przyjaciel powiedział, że on nie wie, jak by się zachował w takie sytuacji, bo nigdy w takiej nie był... Dużą część czasu na nasze pożegnanie spędziliśmy na przytulaniu (z mojej strony naprawdę bez żadnych podtekstów, zbyt jestem wycieńczona, 3 kg mniej w 4 dni....), pocałowaliśmy się i to nie był pocałunek kogoś, kto cokolwiek czuje do byłej. Parę słów, ale już bez przekonywania. Koniec. Ja wiem, że on jest zdolny do takiego "poświęcenia". 4 lata był z dziewczyną, która go traktowała, jak darmowy serwis komputerowy... Szkoda. Tzw. "dobry" facet. Za dobry, a przez dobre intencje niszczy życie sobie, dziecku, matce i mnie... On nie mówi, że do mnie wróci, on w ogóle sobie nie wyobraża, jak to będzie, jutro ma z nią rozmawiać. Oświadczyć się? mmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm Nie wiem, ile masz lat.. My mamy po tyle samo, 28 i oboje uznaliśmy, że całe życie na siebie czekaliśmy. Naiwni. 1,5 miesiąca, daliśmy się w to wciągnąć. Głupie i naiwne. Ja już umiem zrozumieć, że ktoś przestaje mnie kochać, ale tego nie potrafię, mimo, że wiem, co nim kieruje. Może się obudzi za 2, albo za 4 lata...... a może zawsze będzie się "poświęcał"....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to e obieto
Jesteś bardzo egzaltowana, wiem , przezywasz i wyobrażasz ale w sposób wybujały, a życie takie nie jest Nie będzie zmarnowanego życia czterech osób On szybko odnajdzie szczęście w założonej rodzinie, odnowią się łączące ich więzi a dziecko będzie mieć szczęśliwych rodziców. A więc trzy osoby będą żyć szczęśliwie On o tobie będzie coraz mniej pamiętać, jak o ptysiu z kremem, fajnie było ale się zbyło, taki wasz króciutki romansik mimo sporego ładunku emocjonalnego, to tylko epizod bez zbudowania więzi, a brak fundamentu skutkuje niczym trwałym, ot, może pozostanie miłe wspomnienie , albo nie daj Boże zaskutkuje wepchnięciem cię w uwłaszczającą rolę wieloletniej kochanki i zmarnujesz swoje życie jako ta przyczajona trzecia zbierająca ochłapy spadające ze szczęśliwego małżeńskiego łoża Nawet ty nie będziesz nieszczęśliwa, jeśli całkowicie urwiesz kontakt z nim i dasz sobie szansę na szczęśliwe życie, minie jakiś czas i zapomnisz o nim, przestaniesz się wkręcać emocjonalnie........a potem poznasz drugiego tego prawdziwie tobie przeznaczonego, odnajdziesz miłość i będziesz szczęśliwie z nim żyć. A wspomnienia......coraz słabsze , miło się pamięta ptysia z różowym kremem.....warto kolekcjonować miłą część wspomnienia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mmmmmmmmmmmmmmmmmmmm
Ja mam 24 lata, on jest po trzydziestce. Miłość z mojej strony rodziła się długo, bo jakieś pół roku, początkowo byliśmy świetnymi przyjaciółmi. Z czasem coś we mnie pękło i dałam się ponieść uczuciu. Nie żałuję. Załuję tylko, że tak musiało się to skończyć. Bo dla mnie to niestety jest koniec. Wczoraj w nocy po raz kolejny odebrałam telefon od niego. Płakał... Szanowna "narzeczona" nie wróciła do domu na noc, nie raczywszy go nawet o tym fakcie wcześniej poinformować, ale nie to było powodem jego łez. Stwierdził, że płacze nad sobą i nade mną, bo unieszczęśliwił nas oboje. Jest mu tak bardzo źle, jej rodzina nie akceptuje go, nachodzą ich w mieszkaniu, wszczynają awantury. Powiedział, że ma pomysł, że wkrótce będziemy znów razem, nic więcej nie chciał zdradzić. Ale ja wiem, że muszę być twarda. I jestem, aż sama się sobie dziwię, ale jestem. On za to ukazuje coraz więcej słabości, obawiam się, że może uciec od tej kobiety. Wyznał mi, że on jej już nawet nie lubi, to dramat, że "musi" z nią mieszkać (tak, powiedział: "musi"), że nie jest potworem ale czasem myśli, że lepiej by było gdyby to dziecko umarło... I standardowo: poczekaj do porodu, załatwię papiery i rozwiodę się, będę odwiedzał córkę, ale będę mieszkał z tobą. Na moje pytanie co ze ślubem usłyszałam wyraźny szloch. I po minucie tekst: to nie ślub, to pogrzeb. Zagadnęłam czy ma już obrączki: Nie ma i nie będzie miał. Żadnego ze znajomych ani rodziny nie zamierza zaprosić. Chyba nie tak zachowuje się człowiek, który cokolwiek czuje do kobiety. Dlatego myślę, że moim obowiązkiem jest być przy nim w tych ciężkich chwilach, tym bardziej, że poza mną nie ma w Polsce praktycznie nikogo, jednak już bardziej jak przyjaciółka (mam siłę by zrobić to bez podtekstów). Podzielam też zdanie wypowiadane kilkakrotnie na tym forum, że oni mimo wszystko któregoś dnia mogą być szczęśliwi razem, że może po porodzie dziecko ich połączy i jest szansa, że dawne więzi odżyją. Wątpię w to, bo znam jego, ale takiej ewentualności nie wykluczam. Ja już odpuściłam... I teraz staram się jemu wyjaśnić, że może jeszcze będzie między nimi ok, ale on usilnie obstaje przy swoim- ożeni się, aby mieć ułatwiony kontakt z dzieckiem, jednak nie będzie z nią na stałe nie tylko dlatego, że kocha mnie, ale też z tego względu, że do niej nie czuje już absolutnie nic... Bardzo ciężka sytuacja. Ale ja już niczego nie oczekuję. Skoro "musi" być z nimi, niech będzie. Podejrzewam jednak, że ta kobieta wyjdzie mu bokiem i nie mówię tak dlatego, że z wiadomych przyczyn jestem do niej uprzedzona. Po prostu rozmawiałam z jego kolegami na jej temat i zgodnie uznali, że ona do najnormalniejszych nie należy. Trudno, tak zdecydował, musi być konsekwentny. Jinx83- dobrze, że dojrzałaś do decyzji, aby go sobie odpuścić. Rola drugoplanowa w życiu mężczyzny nigdy nie jest tym, o czym jako kobiety marzymy. A skoro facet chce postąpić- jakby nie patrzeć- honorowo, niech mu będzie. Najgorsze co mogłybyśmy zrobić w tej sytuacji, to coś im narzucać, do czegoś skłaniać, bo za kilka lat mogliby nam wypomnieć, że przez nas stracili kontakt z własnymi dziećmi. Życzę Ci szczęścia. Wierzę, że trafimy jeszcze na facetów bez takiego życiowego bagażu. Ciężko mi o tym pisać, łzy cisną się do oczu, ale chyba nie pozostaje nic innego jak poddać się zbawiennemu wpływowi upływającego czasu. Dziękuję uczestniczkom dyskusji za pozostawione komentarze. Niektóre w bolesny sposób, ale jednak otwierają oczy. I chyba tego nam teraz potrzeba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słowa parole parole
Jak widać z twojej opowieści, ten facecik jest uzdolniony w tworzeniu słów, tylko gadanie, słowa słowa słowa......a liczą się czyny nie słowa Ty się nakręcasz jego słowami, kobiety tak maja że wierzą w słowa i na podstawie słów wkręcają sobie wizje Jak dowcipnie zabrzmiało że ...to nie ślub a pogrzeb.....i dlatego tak ochoczo do tego pogrzebu leci ?...idzie jak do tanga?....no kaman................a ty wierzysz i co mu chcesz pomagać? Poproś kogoś życzliwego aby z tego ślubu niby mającego być pogrzebem....kamerą nakręcił kilka scen...a zobaczysz go szczęśliwego i ochoczego ...może ci się wtedy oczęta otworzą.......uprzedzam, popatrzenie na taki film oddający prawdę będzie dla ciebie bardzo bolesne ale też może mieć moc uzdrowieńczą bo prawda wyzwala Radziłabym ci przerwać z nim wszelki kontakt...dla ratowania siebie, i nie odbieraj telefonów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magda nieszczęsliwa
ja walczyłam, ona z niego zrezygnowała, oddała mi, a mnie boli, bo wybrał tamtą dla dziecka, bo żadnej z nas nie kochał, tylko myślał o swojej dupie. gdzie mu będzie lepiej, wychowywać na odległośc dziecko jest trudno i co jakiś czas u niej siedzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do mmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm
Dziewczyno, Twoja naiwność jest wprost porażająca, ogarnij się!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm
Zarzucono mi naiwność, ale myślę, że ocena ta jest niesłuszna, a przynajmniej nie do końca. Łatwo bowiem oceniać będąc osobą z zewnątrz (co oczywiście często jest plusem, gdyż ułatwia trzeźwe myślenie i wydawanie obiektywnych sądów), jednak niekiedy prowadzi do rozpowszechniania krzywdzących opinii. Dlaczego jestem naiwna? Przecież napisałam, że zmierzam ulotnić się z jego życia po porodzie, co nastąpi już za około 1,5 miesiąca, a do tej pory chcę mu dać trochę czasu na przyzwyczajenie się do tego, że będzie mnie w jego życiu coraz mniej, aż do całkowitego zaprzestania kontaktu. Ciężko zerwać z dnia na dzień coś, co zapowiadało się bardzo dobrze, choćby przez sam szacunek do drugiego człowieka. Poza tym-jak już wspomniałam- biorę pod uwagę fakt, że może mu się jednak wbrew temu co mówi ułożyć z tamtą kobietą, a to chyba przemawia za racjonalnością mojego toku rozumowania. Zresztą tylko ja wiem jakim on był dla mnie człowiekiem. Zawsze był ze mną w najtrudniejszych chwilach, jak żaden inny facet wcześniej i właśnie to mnie w nim najbardziej ujęło. Był dla mnie gigantycznym oparciem w ciężkich momentach. Zdecydował poślubić swoją byłą i nic na to nie poradzę, ale wiem z autopsji, że w obliczu tragedii czasem nawet zwyczajna rozmowa przez telefon może nieco ulżyć. Zresztą mi też byłoby ciężko tak z dnia na dzień wymazać go ze swego życia, robiłam to stopniowo, co łagodzi nieco mój ból. Co nie zmienia faktu, że osoba sugerująca całkowite zaprzestanie kontaktu ma rację. I tak będzie. Nawiązując do komentarza o słowach- to fakt, że mówi on dużo rzeczy, ale jak dotąd za słowami stały czyny. Nie wiem czy będę miała możliwość obejrzenia jakichkolwiek zdjęć czy filmów z tej uroczystości, ponieważ ma nie być na niej znajomych chłopaka, a kobiety tej nie znam. Gdybym chciała, mogłabym sprawdzić czy rzeczywiście tak jest, gdyż mam kontakt z naszymi wspólnymi znajomymi, ale nie będę próbowała, muszę się odciąć od tej całej sprawy. Zbyt wiele nerwów mnie to kosztuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość facet cie olał a ty dorabiasz
do tego ideologie i łykasz wszystkie bajki jak pelikan:D Chyba sie troche zagalopowałaś z tym, jak to on cie wspierał i jaki to był powazny zwiazek, chyba znaliscie sie pare miechów góra??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mmmmmmmmmmmmmmmmmmmm
Znaliśmy się prawie rok, na początku na stopie przyjacielskiej. I przez ten rok wiele razy udowodnił mi, że mogę na niego liczyć, bo sporo się wówczas działo w moim życiu, również kłopoty zdrowotne, a on był ze mną- zupełnie odwrotnie niż poprzedni facet, z którym właśnie z tego względu się rozstałam. Niczego nie łykam, zaznaczyłam przecież, że zamierzam zakończyć tę znajomość, a w poprzednim wpisie po prostu przytoczyłam jego słowa. Gdybym była naiwna, ślepo wierzyłabym w jego wersję wydarzeń, a tak nie jest, mam wrażenie, że to ja trzeźwiej podchodzę do całej tej sytuacji niż on, bo on zarzeka się, że nigdy nie będzie z nią szczęśliwy, a ja, jak już wspomniałam, takiej opcji nie wykluczam. Niczego od niego już nie oczekuję i na nic z jego strony nie czekam. Mam oczy otwarte i nie dam się drugi raz w to wciągnąć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość proponuję zostawić ich
w spokoju i zacząć żyć własnym życiem. I lepiej że teraz to się stało, niż gdyby miała ciebie zostawić czwórką dzieci dla przygodnej panienki za 12 lat. Ciesz się z tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słowa słowa słowa
nic nie znaczą! Liczą się czyny!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widzicie, łatwo tak mówić, że "to tylko słowa" itp., jak się nie zna ani nas, ani tych facetów, ale... hmmm... czasami da się wyczuć, czy ktoś kłamie. Może to wygląda naiwnie, ale wszystko składa się w logiczną całość. Może też właśnie to, że mówiliśmy sobie naprawdę o wszystkim, powoduje, że nawet przez tak krótki czas nabraliśmy do siebie jakiegoś zaufania. Na dodatek niestety "czyny" też nie świadczą o nim źle. Facet chce być honorowy, wydaje mu się, że postępuje właściwie, więc go z tym zostawiłam. Po prostu myśli w tej kwestii inaczej niż ja i już nic na to nie poradzę. Wyjaśniłam mu, na czym polega różnica w naszym sposobie myślenia, ale już go do niczego nie przekonuję. Jedyne, co mogę powiedzieć, to że nie pozwoliłabym mu na to, żeby zrobił sobie ze mnie ramię do wypłakiwania. mmmmmmmmmmmmm: To moim zdaniem nie jest w porządku z jego strony, że ciągle się Tobie wypłakuje, bo jeżeli coś do Ciebie czuje, to powinien rozumieć, że Cię tym rani. Ja naprawdę zerwałam kontakt. Mimo, że pewnie będę miała chwile słabości i myśli, że jedyne, czego chcę, to być blisko niego, to jednak postaram się naprawdę ani razu do niego nie odezwać. Na szczęście mam dużo znajomych i nie brakuje mi pomysłu na spędzanie czasu, właśnie wracam z całkiem udanego weekendu. Jedyne, czego się trochę obawiam, to że postawił dość wysoko poprzeczkę swoim następcom, bo przed nim tak dobrze się nie dogadywałam chyba z nikim. Ale cóż, może są jeszcze tacy faceci... Jeszcze jeden zakręt w życiu.. Pewnie kiedyś będę chciała się dowiedzieć, czy jest szczęśliwy, a może sama wtedy będę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kijenkaa
a mnie się wydaje, że trochę przesadzasz, po prostu.Szkoda, że dłużejnie byliście razem, wtedy opadłyby Ci "klapki" z oczu. Niestety rozstaliście się w fajnym okresie- kiedy jeszcze nie widac żadnych partnera, wszystko jest super, motylki i te sprawy:) Dasz radę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm
"To moim zdaniem nie jest w porządku z jego strony, że ciągle się Tobie wypłakuje, bo jeżeli coś do Ciebie czuje, to powinien rozumieć, że Cię tym rani." -------> Zgadza się. I ostatnim razem gdy ze sobą rozmawialiśmy, też mu to powiedziałam. Podjął taką decyzję, a nie inną i powinien teraz w milczeniu znosić jej konsekwencje. Chyba był świadomy co mieszkanie z tą kobietą ze sobą niesie, więc jaki sens ma teraz użalanie się nad sobą. Wiedział co robi, znał ją na tyle, bo już z nią mieszkał, tyle w tym temacie. Od wczoraj nie odbieram telefonu. A co do słów, że wysoko zarzucił poprzeczkę dla innych facetów... Czuję dokładnie to samo. Któraś z dziewczyn napisała, że rozstanie nastąpiło w najlepszym okresie i dlatego tak boli. Jest w tym na pewno sporo prawdy, ale tak jak mówię- ja mojego znałam około roku, fakt, iż byliśmy ze sobą niezbyt długo jako para nie świadczy o tym, że nie poznaliśmy się dość dobrze jako ludzie, bo na to akurat było sporo czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobrze robisz, że nie odbierasz. Może on musi to sobie przemyśleć w samotności, zrozumieć, kogo stracił. Ja spróbowałam raz porozmawiać, raz, na pożegnanie opisałam mu mój punkt widzenia, dlaczego uważam, że robi sobie krzywdę, ale więcej nie będę. Tak jak pisałam, może i rzeczywiście, to był najlepszy okres znajomości, ale.. ja miałam naprawdę kilka związków, przelotnych znajomości jeszcze więcej i jeżeli coś było nie tak, to to wychodziło bardzo szybko, zwykle nie mijał miesiąc, zanim coś się zaczęło psuć, chociaż byłam z kimś potem jeszcze kolejnych kilka miesięcy. Fałsz, kłamstwo wyczuwało się bardzo szybko, jeżeli tylko mówił co innego, a robił co innego. Mogę powiedzieć, że ten, którego kochałam wcześniej, 6 lat temu okazał się dokładnie taki, jak czułam, że jest na początku (tyle, że już nie dla mnie). Jak się składa, że po rozstaniu z tamtym ze względów zawodowych od czasu do czasu, co parę miesięcy go widziałam, ostatnio nawet widziałam jego córeczkę i.. jest dokładnie taki, jakim go widziałam wtedy. Czasami jakaś intuicja pozwala nam wyczuć, jakim ktoś jest człowiekiem i z takich jest zrezygnować najtrudniej, ale trzeba. Jeżeli nic nie możemy poradzić, to po prostu trzeba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm
Wiesz, ja wierzę, że na cudzej krzywdzie nie da się zbudować szczęścia. I myślę sobie, że gdybym tej kobiecie i dziecku zabrała ojca, to przez ten fakt, że 2 osoby cierpiałyby przeze mnie (bo nie oszukujmy się, nie jest łatwo być samotną matką ani wychowywać się w niepełnej rodzinie), to i ja nie byłabym z nim szczęśliwa. Ot, taka ironia losu. Wydaje mi się, że jego też przytłaczałyby jakieś wyrzuty sumienia i że to by się nawarstwiało, że nie moglibyśmy być szczęśliwi i beztroscy w naszym uczuciu jak do tej pory, bo sytuacja jest już jednak zupełnie inna. Dlatego postanowiłam zniknąć. Pora podnieść się, otrzepać i iść dalej, bez oglądania się za siebie. Myślę, że naszym facetom siłę do wytrwania w tych dziwnych układach da świadomość, że mimo wszystko postąpli właściwie. Bo tak jest, bez względu na to jak nas dwie to boli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Masz rację.. tak też mu napisałam na pożegnanie i już się z nim nie kontaktuję, zajmuję się swoim życiem.. tylko.. no nie wiem. Mam nadzieję, że wytrwa, że jednak jakoś stworzy ten "dom" dla dziecka, chociaż przecież tyle rozwodów naokoło. Ja naprawdę chciałabym, żeby on był szczęśliwy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Daruj sobie wg mnie. Po 2 miesiącach to jest zakochany a nie ze kocha. Zakochanie przejdzie i nawet jakby byl z toba potem to nie wiadomo co mu do glowy przyjdzie jesli to bedzie jego dziecko. Poczekaj na dna i zdecyduj ale wg mnie gra nie warta świeczki skoro Gosc woli obowiązek wypełnić i zyc w związku bez uczuć. Jego wybór wg mnie z obserwacji wielu podobnych to jego wybór po czasie okaze sie dla niego męką. Nie da sie byc szczęśliwym bedac z kims do kogo sie nic nie czuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No właśnie odpuściłam.. Nawet jakbym chciała, to nie było już nic do zrobienia. Naprawdę, nawet jak mi będzie źle, to już postanowiłam, nie odzywam się do niego. Mam bogate życie, dużo znajomych, zainteresowania... może właśnie dlatego, że w "miłości" nigdy mi nie wychodziło, za każdym razem z innego powodu. Tylko... czy znacie podobne przypadki? Czy w ten sposób ludzie rzeczywiście tworzą szczęśliwe związki? Napiszcie, że znacie kogoś, kto w podobnych okolicznościach wziął ślub i teraz po dłuższym czasie jest szczęśliwy..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×