Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Nigella_82

czy warto? czy to bedzie ponizenie?

Polecane posty

"łoj dana łoj dana"- dokladnie naobiecywal tyle ze hej...na poczatku jak wrocilam do niego, co prawda po krotkim czasie strasznie sie staral.. powiedzialam mu wtedy ze ok dam mu szanse ale jeno najmniejsze zranienie mnie i sie roztsaniemy , boze jaki on wtedy byl przekonujacy ( albo ja naiwna!) mowil wtedy: ze ok, rozumie tak, ale na pewno tak nie bedzie, ze on teraz tego nie spieprzy, ze wykorzysta to ze dalam mu ta szanse.. szkoda gadac wogole...! tez mnie zostawil drugi raz a po tym jak za mna biegal zebym wrocila to tez bym nie powiedziala ze mnie zostawi..balam sie ale mu zaufalam..mowilam mu ze ja juz mu nie zaufam..ale on mowll : postaram sie odbudowac to, postaram sie zebys mi zaufala..i oczywiscie znowu wpadlam w jego sidla.. te oczy.. ten usmiech..:( te ramiona:( te duze rece...pamietam jak kiedys wzial moją reke w swoja i pow. :ale ty masz male te rece..a ja odp: albo ty masz takie duze;) ale sie smial ze mnie..eh... co do poczucia wartosci ..nie nie spadlo mi jakos, przynajmniej narazie, powtarzam sobie za nadal jestem fajna dziewczyna, ze to ze mnie zostawil tego nie zmienia..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
slonce i deszcz- ja tez soie za bardzo staralam..robilam wszystko zeby bylo jak najlepiej..on byl strasznie uparty i zawsze chcial stawiac na swoim a ja zazwyczaj szlam na kompromis, zeby tylko bylo ok, zeby niczego nie zepsuc..na pewno to blad..ja narazie jestem na takim etapie ze nie chce slyszec o zadnych innych facetach.. nie chce zadnego innego..ale to chyba normalne..nie bede narazie pisac ..ale chcialabym sie zob. chociaz z nim w week ..porozmawiac..nie chce mi sie wogole wierzyc ze to sie stalo..na poczatku wrecz sie przyciagalismy..chociaz jestesmy zupelnie rozni.. "supersupersuper"- minelo dopiero pare dni ..ale brak smsow na dzien dobry i dobranioc jest straszny..strasznie bylam do tego przyzwyczajona.. slonce i deszcz- jak juz wspomnialam niezle sie upokorzylam..wrecz go blagalam o to..zeby nie odchodzil..tez jestem wrazliwa osoba..pisalam zebysmy tak tego nie zostawiali zebysmy sprobowali jeszcze raz..ale pow. ze przykro mu ale to nie ma sensu, bo ja bede sie starac a on bedzie udawal ze jest ok..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość supersupersuper
Kurde, az sie poryczalam na tego smsa. Przez prawie 2 miesiace nie mielismy zadnego kontaktu oprocz jednego jego smsa o ktorym pisalam ("napisz mi...") na ktorego nie odpisalam. A jak zobaczylam teraz na komorce ze to on to az mi sie serce zabilo. Nie chce, nie chce, nie chce:( Nie chce go juz widywac, nie chce zeby pisal, nie chce z nim przebywac:( A wiem ze bede musiala:( Tak mnie zranil a ja glupia siedze i placze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rozumiem cie:(:( chce mi sie tylko plakac, wszyscy mnie wkurzaja , nie chce mi sie wogole z nikim gadac:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość supersupersuper
Wspolczuje Ci. Jestes kilka dni po rozstaniu, ja w tym czasie zylam jak w transie, ogolnie bardzo mocno wrazliwa jestem i doslownie przez pierwszy miesiac bilam glowa w sciane, histeria i rozpacz 24 godziny na dobe. To byl moj pierwszy facet, stracilam zupelnie rozum, to byla kosmiczna tragedia. Szczerze dziewczyny? Przez pierwsze 2 tygodnie bralam tabletki uspokajace, to bylo podwojnie okropne bo czlowiek ktory byl moim wszystkim i najbliższa osoba we wszechswiecie, z ktora bylam nie blisko a bliziutko zniknal i z dnia na dzien przestal odpisywac na smsy i odbierac telefony, i tym samym zniknal ktos kto w takich sytuacjach kryzysowych byl dla mnie najwieksza i ogromna podpora. Podwojnie zle. Bardzo to przezylam, do dzis przezywam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość supersupersuper
Nie wspominajac o tym, ze nadal go musialam widywac, a zamienil sie z bestie upokarzajaca mnie i upodlajaca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ylka
Wiecie, czytam Was i wspominam siebie... co było kiedyś. Bo moja historia z Moim jest długa. Róznie bywało. Też był okres, kiedy on... nagle się zmienił, przestał o mnie zabiegać, nic nie mówił, ja czułam że coś jest nie tak, próbowałam rozmawiać, zbywał mnie... Niby było jak codzień, ale nie był taki kochany, czuły... nie dzwonił już tyle co wczesniej, nie pisał. Potem się wyjaśniło. JAk zwykle, oczywiście, do wszystkiego musiałam dojść sama. Bo on jest skończonym tchórzem. Cierpiałam wtedy strasznie, zwodził mnie ok. dwoch miesiący, że nie wie co czuje, nie wie czy kocha i chce ze mna byc itd. .... Nie wiedzialam dlaczego, co się stało, czemu tak się dzieje. Miałam straszny mętlik w głowie, byłam zrozpaczona. Wydawało mi się, że on jest cudowny, a ja że kocham go nad życie. Wtedy mogłabym się do niego przykleić i nigdy nie odklejać. Miłość mnie rozpierała. On był wtedy obojętny. Potem chciał mnie zostawić. No i zrobiłam z siebie idiotkę. Ryczałam, płakałam... jak sobie przypomnę całą scenę. Centrum, kupa ludzi... a ja gdzieś biegłam, jak to usłyszałam, on za mną, potem się darłam i ryczałam..... Jezu, straszne :O Powiedział wtedy: spróbujmy. No i jesteśmy do tej pory.... tzn. no bylibyśmy. Bo wtedy on mi nie powiedział całej prawdy. Pewnie wszystko, by się inaczej potoczyło, gdybym się dowiedziała, że zostałam zdradzona. Choć wtedy byłam porządnie zaślepiona. Z perspektywy czasu swoje zachowanie oceniam jako debilne, szczeniackie i totalnie idiotyczne. Gdybym mogła cofnąć czas, to powiedziałabym mu tylko: ok i odwróciła się na pięcie. A on, niech by sobie robił co chciał. Podejrzewam, że zadziałoby to lepiej niż policzek. Ale niestety wtedy byłam ślepa. Chwała Bogu, że teraz na oczy przejrzałam.... :( Jedyne co mogę poradzić. To robić wszystko spokojnie i najlepiej olewać, nie pisać, nie dzwonić. W domu można płakać, ryczeć, włosy wyrywać, paznokcie..... ale publicznie - nigdy! zero uczuć! Uwierzcie, to jest najlepszy sposób. Po fakcie zmądrzałam. Skoro zostawia Was facet, jest niepewny... bądź jakaś inna głupia wymówka, to niech spierdala i nie wraca. Szkoda czasu na debili. A jeśli zostawia bez słowa, bądź zrywa przez gg czy sms'a - no to już ciężki kaliber chuja. Takiego to za jaja powiesić i niech wisi, aż mu uschną. Współczuję Wam dziewczynki (i sobie również), że musicie cierpieć przez jakichś niezrównoważonych idiotów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ylka
supersupersuper - weź mi wytłumacz po jakiego grzyba on Ci wysyła takie smsy? :O Czemu Ty masz mu podawać jakieś numery? Jakoś nie mogę tego pojąć :O Mam nadzieje, że mu nie odpisujesz? Albo odpisz, żeby spadał na drzewo, gdzie jego miejsce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość supersupersuper
Pisze bo potrzebuje. Proste. Dla niego najwyrazniej wszystko jest w porzadku. I wiecej - to ja jestem ta zla, ktora dobrze ze rzucil bo byla jebnieta i dziwne akcje potem robila. OK kurwa, nie zachowalam sie jak dorosla kobieta z klasa ale zeby od razu kogos skreslac? Sa rozne sytuacje sytuacje w zyciu, szkoda ze ja jego pewien wybryk po alkoholu wybaczylam i bylo ok, roznie w zyciu bywa, nie? Ale ja zostalam uznana za szurnieta. Przestaje pojmowac ten swiat. I moglabym mu pokazac klase i moglby zalowac ze sie rozeszlismy, ale po co, skoro on sobie zakodowal w mozgu mnie przez pryzmat tego jednego wydarzenia (polaczyl z niektorymi jazdami jakie czasem mam) i wyszedl wynik =pojebana. Ja jego dziwne zachowania tolerowalam i akceptowalam, on moich nie umie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesc Dziewczyny, poki co nie kontaktowal sie wiecej bo nie ma jak. w poniedzialek wracam do pracy i on o tym wie bo kolezanka poinformowala go do kiedy mam urlop powiedzcie mi jak u Was wygladala reakcja rodziny i znajomych na wiesc o tych wszystkich zerwaniach, zdradach? zastanawiam sie co by bylo gdybym znowu z nim byla, chodzi wlasnie o rodzine i znajomych. oni o wszystkim wiedza i chyba by mnie zamordowali jakby sie dowiedzieli ze znowu mnie cos z nim łączy jak u Was to wyglada? moja rodzina juz go nigdy nie zaakceptuje, znajomi to samo :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Adrianne witam Cię chyba kazda z nas, a na pewno wiekszosc przechodzila przez ponizanie sie polegajace na utrzymywaniu kontaktu za wszelka cene, blaganiu, plakaniu. ale sa dziewczyny ktorym udalo sie pogodzic z rozstaniem bez tego ponizania. mam nadzieje ze wyciagniemy z tego wnioski na przyszlosc i przy nastepnej takiej sytuacji (oby nie bylo takich sytuacji wiecej) bedziemy potrafily zacisnac zęby i miec swoja godnosc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DOOOOOOOOOOOOMmój
ciekawie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ylka, wiesz ja też współczuję samej sobie, nam wszystkim, które musiały trafić na takich typów. Ale wierzę, że nie ma tego złego co na dobre by nie wyszło. i wierzę, że Ci faceci byli dla nas dobrą lekcją, z której wyciągniemy wnioski na przyszłość i dwa razy tego samego błędu czy wyboru nie popełnimy. po prostu będziemy potrafiły staranniej dobierać partnerów. czego wam i sobie życzę dziewczynki kochane. choć z drugiej strony boli mnie to, o czym wcześniej pisałam- innym się udało mnie nie. ale staram się wyciągać wnioski z tej porażki życiowej - czego już nigdy nie zrobię, czego nie powiem, w co nie uwierzę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nigella, nie zaakceptuje go nikt, komu chociaż trochę na Tobie zależy i kto Ci współczuję. wiem to po sobie. ogólnie moja kuzynka wręcz go nienawidziła, ale to za całokształt nie odpowiadał jej od początku jak go poznała. jak zeszłam się z nim wtedy jak mnie rzucił po raz pierwszy to znajomi i rodzina krzywo na to patrzyła, oni też nie znali całej prawdy. myśleli, że się pokłóciliśmy. jak mnie rzucił tym razem... wiem, że nikt go nie zaakceptuje w rodzinie. po prostu powiedziałam wszystkim prawdę. moja mama nie chce go znać i powiedziała, że jeżeli kiedykolwiek znów z nim będę i postanowię z nim wziąć ślub to jej na tym ślubie nie będzie. tak samo mój brat, ciotka, ojciec... koleżanka, która kilka razy była świadkiem "nieciekawych" sytuacji i która widziała jak się zachowywał na koniec mi pogratulowała. Pewna moja koleżanka, która nie wiedziała co działo się między nami a dowiedziała się o rozstaniu powiedziała mi, że przez to wszystko ona przestaje wierzyć w miłośc... bo przecież widziała jak bardzo on mnie kocha. także sporo moich znajomych, tych najbliższych, którzy wiedzieli o wszystkim, nabrało do niego ogromnej niechęci, nie potrafią zrozumieć takiego zachowania i wprost powiedzieli, że jak bym się znów z nim zeszła to będą mi współczuli braku rozumu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czesc dziewczyny..nie pisalam dzis wczesniej bo bylam u przyjaciolki wygadac sie..niestety nie pomoglo zbyt wiele..bo tym bardziej uswiadomilam sobie ze to stalo sie tak nagle..ze nie bylo jakis szczegolnych znakow ze cos dzieje sie nie tak..zauwazylam tylko ze nie pisze tak czule jak zawsze ..ze teskni albo cos..a spotkania byly tak cudowne jak zawsze..tylko ost. spotkanie bylo troche dziwne. Naprawde nie rozumiem czemu to stalo sie tak nagle.. Odezwal sie do mnie w czwartek wieczorem piszac ze nie moze sie spotkac w sobote bo bedzie w pracy..(ciekawe..) i ze mozemy ssie spotkac w ndz. i pytal czy sie jakos trzymam....Mam nadz. ze dojdzie do tego spotkania.. wcz rano obudzilam sie prawie z rykiem, bo jak tylko sie obudzilam, to pomyslalam o nim a po chwili rozbudzenia doszlo do mnie ze jego i mnie juz nie ma..ze nie ma nas...Chcialabym mu tyle rzeczy pow. ale to pewnie nic juz nie zmieni..ciagle analizuje kiedy i co on powiedzial, co zrobil itp, co ja moglam zrobiclepiej...ale chyba nic nie moglam zrobic lepiej bo robilam wszystko jak moglam najlepiej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"supersupersuper"- tez myslalam o jkais tabletkach uspakajajacych ale co to da...nie ukoi zlamanego serca;).co do wsparcia nitk mnie juz nie bedzie wspieral tak jak on...pamietam jak kiedys po egzaminie na studiach napisalam mu ze zdalam a on odp; ze zdasz to wiedzialem , a teraz mi powiedz na ile;). Nigella82- ja nawet nie mam wyrzutow wzgl. siebie ze sie upokarzalam...nie chcialam tracic z nim kontaktu.. dzis czuje sie odrobine lepiej..a co u was?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bkughvmb,l
Jestescie od nich uzaleznione uczuciowo.TO CHOROBA !!!!!!! Polecam ksiazke ,,Nalogowa milosc ".Moze zrozumiecie wtedy choc same siebie.To wy jestescie chore.:(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bkughvmb,l
Trzeba byc samemu zdrowym,by miec zdrowy zwiazek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość supersupersuper
A najlepsze jest to, ze my tu siedzimy i sie zadreczamy wyrzutami sumienia/analizowaniem/wspomnieniami a oni dawno o nas nie pamietaja. Maja swoj swiat, bez nas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nigella, uzależnienie to prawie jak obsesja. wydaje się, że kocha się bezgranicznie, nad życie mimo upokorzeń... nie potrafi się kierować zdrowym rozsądkiem tylko ciągle ma się na myśli tę "miłość". to nie miłość tylko uzależnienie jesli ktos Cie rani a Ty go ciagle kochasz, zapominasz o sobie i swojej godnosci w imie tej "milosci". po prostu nie potrafi się samemu odejść, zrezygnować. to choroba. ja na pewno bylam uzalezniona, bo poczulam niemiłosierną ulgę gdy przestałam się martwić czy on ze mną jest czy nie, dlaczego tak a nie inaczej mnie traktuje, czy jeszcze mnie kocha... przyzwyczajenie po 3 latach sprawiło, że nie mogłam się odnaleźć, czułam się samotna, po prostu musiałam jakoś zapełnić tą pustkę i ten czas który oddawałam tylko jemu. supersuper- tak wspominamy i analizujemy bo jesteśmy kobietami i taka nasza natura, nie jest to przecież użalanie się nad sobą ale żadna z nas nie zasłużyła na takie potraktowanie. ktoś kto tego nie przeżył nie zrozumie tego i powie, że jesteśmy głupie. ale dla nas świadomośc tego, że jest nas takich więcej jest ogromnym wsparciem. a to, ze oni mają swoj świat juz... tego tez nie mozna stwierdzic. z jednej strony są tylko facetami, oni nic nie analizują dla nich wszystko jest takie proste.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej Słoneczka! troche mnie tutaj nie bylo, ale nadrobilam juz zaleglosci i moge skrobnac cos od siebie... otoz. mija juz 3 tydzien od mojego rozstania i czuje sie coraz lepiej. jak wiekszosc z Was wie- najgorsze sa ranki i wieczory dlatego staram sie maksymalnie wypelnic sobie czas, by nie myslec. umawiam sie ze znajomymi, a nawet kilka razy spotkalam sie juz ze znajomym, ktory prawdopodobnie ma jakies plany wobec mnie. ja wiem, ze na razie nie chce zwiazkow. dobrze mi samej i czuje sie z kazdym dniem coraz silniejsza. naprawde swietna wiadomosc, ze zapisujecie sie na hiszpanski, czy na joge! to naprawde fajna sprawa, ze w koncu mozna robic cos dla SIEBIE. i ja do tego tak podchodze. doszlam do wniosku, ze tak naprawde to on mnie ograniczal, nie ja jego. jak sobie przypomne, ze kazal mi zakladac sluchawki, jak sluchalam mojej ukochanej muzyki, bo on jej nie znosil... to rece mi opadaja. jak moglam az tak zatracac siebie? to tylko jedna z sytuacji, a bylo ich wiele, jak teraz to analizuje. a ja robilam wszystko dla dobra naszego zwiazku. mimo, ze czasami musialam zrezygnowac z czegos, z siebie- bylam dumna, ze robie to dla dobra NAS. on zawsze robil wszystko "pod siebie" i tak samo chcial zmieniac mnie. moje zasady, moje pasje, moje JA. teraz to juz wiem. powiem Wam tak- nie mozna(!!!) rezygnowac z siebie dla kogos. nawet dla osoby, ktora kochamy. nie mozemy dla niej sie zmieniac, zatracac swoje wlasne "ja". z perspektywy czasu, moj zwiazek polegal na tym, ze ja sie dostosowywalam do mojego eks. on chcial jechac gdzies- ok, jedziemy. mimo, ze ja mialam inne plany. on chcial isc gdzies, ok- mimo, ze bylam zmeczona i wolalam sie zdrzemnac. mial wszystko kosztem mnie. zawsze mowil, ze ceni we mnie taki wewnetrzny spokoj, ze czuje sie przy mnie bezpiecznie i wie, ze wszystko sie uda. moze to zle, ale zycze mu, zeby takiego spokoju nigdy juz nie zaznal. zycze mu, by ktoregos dnia obudzil sie z poczuciem ogromnej pustki, poczucia straty mnie na zawsze. poczucia, ze jest najwiekszym idiota na ziemi. chcialabym tego bardzo i wiem, ze tak sie kiedys stanie. moze nie teraz, bo prawdopodobnie on zachlysnal sie wolnoscia. ale spokojnie. miesiac, dwa... i poczucie ta niezmierzona pustke. z nikim mu nie bedzie tak dobrze jak ze mna. bo ze mna mial wszystko, mial najwieksze skarby na swiecie. teraz nie ma nic. zwyczajnie chce, by on poczul ból, najwiekszy ból jaki moze istniec- ból samotnosci i straconej szansy. a kiedy on bedzie czul ten bol, ja juz bede daleko stad. szczesliwa i kochana. bo wiem, ze na to zasluguje. i wiem, ze tak wlasnie bedzie. pozdrawiam Was kochaniutkie 🌼 bede tu zagladac co jakis czas. miejmy nadzieje, ze dla nas wszystkich w koncu nadejdzie takie wytchnienie, spokoj. ps. ja ze swoim eks nie mam zadnego kontaktu. wykasowalam go z fb, z tel. i chwala Bogu, ze i on sie nie odzywa. dzieki temu szybciej dochodze do siebie. to wlasnie jest moja rada- brak kontaktu kompletny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
z tym uzaleznieniem to pewnie prawda..ale nie tak latwo jest sie uwolnic od tego uzaleznienia.. ale nie kazdy moze to zrozumiec.. nie mam dzis sily na nic. Dzwonil dzis do mnie i mamy sie zobaczyc jutro..boje sie ze powie cos co zrani mnie jeszcze bardziej.. do tego wymyslil swietne miejce na spotkanie..strasznie sentymentalne..bylismy tam pare razy...ostatnio pod koniec czerwca..przyszedl wtedy po mnie pod uczelnie...bylo tak fajnie...;((( lepiej juz nic nie pisze dzis bo juz mi sie zbiera na placz..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Adrienne ma sie z nim spotkac chyba po to zeby porozmawiac, ja tak zrozumialam, ze zerwal z nią przez smsa, ale maja sie jeszcze spotkac zeby to zrobic ''na zywo''? nie wiem czy mi sie cos nie pomieszalo bo ostatnio duzo tu piszemy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
niewiem..chyba po to zeby mnie dobic heh..ostatnim czasem niby wszystko bylo ok..ale on sie zrobil taki troche jakby mniej czuly..widzielismy sie w ndz i niby bylo wszystko ok..chociaz nie do konca..mial jakis taki olew, troche dziwnie sie zachowywal. mialam wolny czas wwe wt wieczorem, on tez wiec spytalam czy sie zob. we wt i praktycznie od tego sie zaczelo..bo on stwierdzil ze nie ma ochoty.. zdziwilam sie i to niezle..bo tak to zawsze wiekszosc czasu wolnego spedzalismy razem..i tak to stwierdzil ze juz chyba nic dla niego nie znacze.. a mamy sie spotkac zeby porozmawiac na spokojnie i sobie wszystko wyjasnic...jak to on ujal: chce sie rozstac w dobrej atmosferze.., zebym nie uwazala go za drania....i tak uwazam...zlamal mi serce..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czesc nigella. czesc dziewczyny tak, spotkalismy sie, widzielismy sie jakies 3 h. Rozmowa spokojnie, bez klotni, ale z moim placzem oczywiscie. Ciezko go zrozumiec...Powiedzial ze ladnie wygladam, ze juz czasem teskni, ze mysli...przytulal mnie i wycieral mi lzy..i calowal po wlosach( czego zdecydowanie robic nie powinien,moze myslal ze mnie to jakos pocieszy)..jestem zla teraz ze zmarnowal nasz zwiazek, ze zepsul to co sam probowal naprawic..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wyszlo na to ze mozemy byc znajomymi i spotykac sie od czasu do czasu..nie ukrywam ze chcialabym tych spotkan...jakiegokolwiek kontaktu..Przepraszal mnie strasznie, widzial jak mnie to boli...stwierdzil ze od jakis 2 tyg cos sie stalo..ze sie popsulo..jakby sie nagle cos skonczylo...powiedzialam swoje..ze gorsze dni sie w zwiazkach zdarzaja..i ze wtedy trzeba to naprawiac, a nie zostawic losowi. bo 2 tyg to nie podstawa do rozstania...ze gdyby tak mialo byc to nie byloby wielu par,malzenstw itp. Ale jak komus nie zalezy to nie ma co naprawiac..przyznal mi racje i pow.ze gdzies do poczatku sierpnia bylo ok,ze mu zalezalo a potem sam niewie co sie stalo. Tlumaczylam mu ze staralismy sie dluzszy czas zeby nam sie udalo, ze staralismy sie o ten zwiazek i ze tak sie nie robi bo przez chwile jest zle..ale nic to nie dalo, on woli imprezy i kumpli...Pow.ze wie ze to spieprzyl ale chyba jeszcze faktycznie nie dorosl do stalego zwiazku(nasuwa mi sie pyt. a kiedy dorosnie?..ale to raczej retoryczne) Pow. tez zebym czasem nie myslala ze znalazl sobie jakas inna bo tak nie jest..ze zadnej innej nie ma.. nie dociera do mnie to wszystko jeszcze..ale wiem ze w jakims stopniu tez to przezywa..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×