Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Lora123

Trudny związek, kłótnie i stała zniezgoda

Polecane posty

Podejrzewam, że podobny temat już jest, ale nie mogę sobie poradzić z jego odszukaniem. Trochę się rozpiszę, temat dotyczy mojego związku, otóż wg mnie nie wygląda on za ciekawie... Trwa od ponad 10 lat, nie mamy ślubu, dzieci, mieszkamy razem od 7, ostatnio pojawiają się coraz częstsze kłótnie, owszem kiedyś też były, ale występowały dużo rzadziej. Problem tkwi w sumie nie wiem czy w nim czy we mnie dlatego chciałam zapytać jak to u was wygląda, czy warto dalej ciągnąć ten związek? Kłótnie pojawiają się z różnych powodów, dodam, że jesteśmy oboje uparci, są głośne, nawet czasem z przepychankami... Czuję, że związek tylko ja podtrzymuje, jestem jego "motorem", co już mnie niestety męczy. O wszystko się staram, jestem pracowita, zajmuje się domem i od kilku lat firmą - mam dużo na głowie, podczas gdy on nie ma żadnych obowiązków, poza pracą, po pracy nie robi prawie nic! Jest "pusty", pije piwo, wino i ogląda np. demotywatory. W domu mi nie pomaga, przy firmie coś tam delikatnie, on nawet nie wie co się w niej dzieje, jakie są obowiązki, jak funkcjonuje dokładnie.... Jest osobą olewającą, gdy ja pracuje nawet w domu po pracy on nie raczy mi pomóc, kontem oka widzę, że macha myszą po różnych stronach albo gra w grę w internecie zamiast mi pomóc, podczas gdy ja nie bardzo mam czas nawet dla siebie.... Ok, też kiedyś grałam w gry internetowe i potrafię zrozumieć, że jest to dość ważne w danym momencie, ale uważam, że czas dorosnąć, że są ważniejsze rzeczy, choćby np. mi pomóc, dla naszego wspólnego dobra tudzież pieniędzy, z których przecież żyjemy... Prócz tego nie rozmawiamy prawie wcale ze sobą, właściwie od zawsze, słuchamy innej muzyki, ale jestem tolerancyjna, mamy różne zainteresowania, ja właściwie nie mam czasu na swoje hobby, ale kilka lat temu doszłam do wniosku, że poświęcę się i zainteresuje się jego jednym z hobby, żebyśmy mieli o czymkolwiek porozmawiać, coś robić wspólnie... Hobby to bardzo mi się spodobało, przez jakiś czas razem je wykonywaliśmy, było fajnie, wtedy też postanowiłam zamienić je w nie tylko w hobby, ale w hobby przynoszące jeszcze korzyści (firmę). Ciężką pracą ją założyłam, po nocach pracowałam, on spał albo grał, ma 35 lat i się tym nie interesował... Tak oto było niby super, ładnie, pięknie, potem rozmawiamy o hobby tylko w pracy, w sprawach dotyczących przecież pracy.... Po pracy zaś znowu nie mieliśmy o czym rozmawiać i tak do dziś. Wieczorem czas spędzamy "razem" ale osobno, bo w jednym pomieszczeniu, ale każdy siedzi przy swoim komputerze. Czas wspólny = się w łóżku z filmem do snu i tak w koło, przy "wspólnej kolacji" też ogladamy film (on włącza, on wybiera).....W sumie mi bez różnicy, bo ja nie potrafie jeść z głową w ekranie, ale on ogląda. Czasem pytam jak minął dzień, co się wydarzyło, aby podtrzymać, ruszyć rozmowę o czymkollwiek, on odp. a nic i na tym rozmowa się kończy. Jest trudny i trudno nawiązuje kontakty. Jest chamski i wydaje mu się, że "pozjadał wszystkie rozumy". Kolejne jego hobby to formuła 1 i granie w necie w tym temacie - to jest na 1 miejscu! Ostatnio musiałam jechać do sklepu, sprawa była pilna, a sklep z 30km dalej, autobusy nie jeżdżą, a ja nie prowadzę samochodu. Rano poprosiłam go o to czy byśmy nie pojechali, bo potrzebuje coś kupić, było mi potrzebne na następny tydzień do pracy w firmie, a w tygodniu nie ma kiedy wyskoczyć do sklepu - praca... Otóż on z krzykiem, że nie, bo jest FORMUŁA 1 i ch*j! Zaczęła się kłótnia, wyszłam. Po czym jak wróciłam było już po formule "ala przeprosił" nie słownie, ale przymilał się "na chwilę", jakby ze skruchą, myślę ok, to pewnie ja miałam zły dzień... Kolejnego dnia kłótnia o błahostki, kolejnego dnia rozmowa o różnych rzeczach, po czym znowu kłótnia. On mówi, że formuła 1 jest święta i że ma pomysł, wydrukuje mi kalendarz na rok (tj, we wszystkie prawie weekendy przez większość roku?), w jakie dni i godziny jest formuła i ja mam się do tego ustosunkować i nie ważne czy mi coś wypadnie czy nie to są święte dni....I tak jest ze wszystkim, że to ja mam się dopasować. Pomijam fakt, że kiedyś mnie zdradził (wybaczyłam), że matka jego kierowała naszym życiem przez jakiś czas, on uważał, że to normalne i nie zwrócił jej uwagi. Ona przeliczała jego pieniądze liczyła ile zarabia na godzine przez dni i miesiące. Narzucała nam wiele rzeczy, gdy ja pewnego razu się nie zgodziłam powiedziała, że ja nie mam nic do gadania, bo nie mamy ślubu, a mieszkaliśmy osobno na swoim i za swoje... W końcu sama musiałam jej powiedzieć co i jak, że syn jej ma już dobre ponad 30 lat, żeby przestała itd. - przestała, ale niestety teraz są surowe stosunki między nami, co też mnie denerwuje i nie lubię przez to odwiedzać jego rodziny. Robię to bo muszę, idę z zaciśniętymi zębami... Z resztą to nie jest jedyny powód... Nie jem mięsa, jego rodzina zaprasza nas na obiad albo na jakąś uroczystość, wiedząc, że nie jem mięsa na której jest wyłącznie albo tylko mięso... W takim razie przy kolejnych zaprosinach na "rodzinny" obiad jedzenie przynoszę swoje albo nie przychodzę. Czy to tak trudno do ziemniaków ugotować np. kalafior? Skoro ziemniaki i tak gotuje? No chyba, że ktoś nie chce.... Generalnie facet z niego taki, że nie umie nawet połączyć dwóch kabli ze sobą i zaizolować, czy nawet wytapetować ścian, czy pomalować. Na szczęści ja to umiem, bo gdyby nie to byśmy chyba zginęli albo płacili komuś za takie łatwe prace. Mam dość tego związku moje role w nim to : niańka, sprzątaczka, praczka, kucharka itd, facet (męskie prace domowe), żona (sprawy łóżkowe) i biznes na głowie, księgowa, prawniczka i wiele innych. Przeraża mnie też myśl co by było, gdyby pojawiło się jeszcze dziecko? Ten tego oczywiście nie docenia, nie widzi, nie powie nawet nic miłego, NIGDY NIC MIŁEGO NIE MÓWI, nie pomoże, jest zimny jak kamień, przez co ja ostatnio stałam się taka sama, odzywam się niemiło, jestem w stosunku do niego szorstka, denerwuje mnie jego obecność i czasem go nienawidzę, ale też czasem tęsknię. Tylko za czym ja tęsknię, za tym, że zaraz się pokłócimy i będę znowu wylewała zły? Za tym, że on od siebie nic nie daje? Wielokrotnie chciałam się wyprowadzić, ale coś mnie powstrzymuje... Co? Kilka lat temu miałam depresje, wpierał mnie.... spędzając czas przy komputerze... Czuje też, że przeszkadza mi w rozwijaniu firmy, tzn tymi kłótniami ja się załamuje w smutku i nie mam chęci do dalszego działania. Przeszkadza mi w tym, zniechęca do wszystkiego, nie mam przy nim zapału, jak to się mówi "zgasłam jak znicz na grobie"... Jestem osoba bardzo emocjonalną, szybko się denerwuje, po tych kłótniach czasem nie śpię, zażywam silne środki uspakajające lub nasenne. On wie, że czasem zażywam te środki i w trakcie kłótni wypomina mi je, żebym sobie lepiej je zażyła to mi przejdzie... Kiedyś pracowaliśmy za granicą, zdarzało się tak, że on sam tam zostawał, a ja wracałam np. na 2-3 miesiące do Polski, nie ukrywam, że tęsknotę czułam przez 1-2 dni potem już był mi obojętny. Wyżej opisałam tylko moją stronę, więc nie wiem czy nie jest postronna. Trochę się rozpisałam i nie wiem czy ktoś doczyta końca, a jeśli tak to co o tym sądzicie? Zmiany? Bo ja nie wierze w zmiany ani ja się nie zmienię, ani on. Jestem tego zdania, że to co zostało Ci przekazane w dzieciństwie i młodości, tak ukształtowało Twój charakter i tak już na zawsze pozostanie. Czuję się okropnie, ale wydusiłam co nieco z siebie i jest mi trochę lżej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jbkhgfdgh
wg mnie to uciekaj z tego związku póki możesz jeszcze sobie ułożyć życie z kim innym bo za rok czy dwa cóż może być za późno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorko
skoro przyjechałaś do Polski i twierdzisz, że złapałaś się na tym,że Ci go brakowało przez 1-2 dni to daj sobie znim spokój. Uwolnisz sie od niego to będzie Ci dużo lżej samej i łatwiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lara123
Ciągle o tym myślę... Może jakiś jeszcze ktoś albo jakiś Pan wypowie się, chociaż wątpię co by tutaj robił na kafeterii ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorko
myślę, że powinniście zrobić sobie troszkę przerwy od siebie, z 2 tyg albo miesiąc--i wtedy pobędziesz sama ze swoimi myslami i znajdziesz na to pytanie odpowiedź. Wtedy będziesz miała pewność podjętej decyzji. Takto będziesz się motała i nigdy się nie zdecydujesz na jakikolwiek krok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kreaturaaa
Ale to Twoje życie i Ty powinnaś wiedzieć, a nie radzisz się obcych ludzi, którzy nie są w Twojej skórze... a jeśli "jakiś Pan się wypowie", żebyś została, to zostaniesz... przecież nikt lepiej od Ciebie nie wie czego chcesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
autorko przerwy pomagają, ale na chwilę, on to chyba taki typ, cały czas go usprawiedliwiam.... Szkoda mi tych 10 lat, ale są to lata raczej wiecznego się użerania... kreatura ostateczną decyzję podejmę sama, ale zanim ją podejmę chce przeczytać innych zdanie. Na końcu wyciągnę wnioski. Sam wpis nie jest tylko pytaniem napisanie go sprawiło mi ogromną ulgę. To co mnie trapi wyszło ze mnie. Zwykle się nie "żale" i nie dyskutuje o prywatnych sprawach... Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szz
moj zwiazek wygląda tak samo, tylko ze ja jestem od niego uzalezniona emocjonalnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
. masz siłę prowadzić firmę, robić wszystko samotnie... masz siłę na to, by znosić tyle przykrych sytuacji... dlaczego nie masz siły odejść???... . TA DRUGA osoba powinna Cie wspierać, powinna dawać Ci siłę...powinna być Twoim motorem, Twoją siłą...to nie miłość, kiedy druga osoba odbiera Ci chęć działania... to przyzwyczajenie, toksyczne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
. kilka tygodni temu "rozpadł" się mój długoletni związek;) wpólna firma, dom i garaz:)...tak w skrocie, to on "napalił się" na jakąś dziewczynę... poczułam jedno- juz nigdy nie bede z nim w 100% szczesliwa...jesli miedzy dwojgiem ludzi dzieje się coś złego, to nawet jeśli to się sklei- ten ślad zostaje... nie mielismy dzieci- spakowałam się, wyjechałam nad morze na miesiąc... złapałam "świeze" spojrzenie- PO PROSTU- PO CO???być razem, męczyć się,itd... zostałam bez pracy, bez faceta w malutkim mieszkanku z okropnym widokiem :D... ale czuję się dobrze i nie załowałam ani przez chwile... samotnosc w zwiazku- to juz lepiej odejsc!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
. ja marze o tym, by ta druga połówka była przyjacielem, by mieć oparcie i by kazda chwila była cudowna! marzę o takiej miłości, by kazdego dnia dawac sobie buziaka na dobranoc, nawet jesli w ciagu dnia pokłociliśmy się o jakiś drobiazg;) .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
. przykre jest to, jak traktuje Cie jego rodzina!!! po tylu latach powinni Cie pokochać...to smutne, ze kiedy idziesz na obiad, dają Ci mięso ... mam brata, ktory jakis czas spotykal sie z dziewczyna, ktora tez nie jadla miesa- kiedy przychodzila do nas , wszyscy zajadali sie makaronem z oliwkami i suszonymi pomidorami;) a spotykał się z nia moze kilka tygodni... . olej jego, i ta rodzinke...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
chance, no właśnie trzyma mnie chyba tylko to przyzwyczajenie + wspólne rzeczy? Nie mogę tego jeszcze ogarnąć, co robić po i jak to załatwić. Dobrze to ujęłaś, bo tak się czuję jestem samotna w związku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Grzegorz Kleszcz
doczytałem do "kontem oka" i zrezygnowałem ...:O na ch..... męczysz siebie i jego??ten związek nie ma szans ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×