Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Hava Nagilla_

Fobia społeczna, brak wiary w siebie, nieśmiałość

Polecane posty

Gość Hava Nagilla_
Tak, jestem typem melancholika - wrażliwa, delikatna, uczuciowa, refleksyjna, marzycielska, introwertyczna. Znacznie różnię się od ludzi, którzy teraz kierują tym światem. Dlatego zawsze pozostaję z boku, w cieniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
" Przez fobie rzucilam studia. w tym tygodniu ide na nowe Przy pokonaniu z lekiem pomogla mi praca - kontakt codzienny z ludzmi. Fakt 2 lata nie pracowalam - szukalam pracy. Czulam sie fatalnie. Ale nie o tym. Idac do pracy musialam przelamywac swoje leki, gadac z ludzmi. Ciesze sie, ze ide teraz na nowe studia. Poznam nowych ludzi. " A ja w wielu miejscach pracowałem i wszędzie byłem mrukiem. 🖐️ Co innego gadac na rozmowie czy w pracy oficjalnie, a co innego gadać z pracownikami na stopie prywatnej. 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vcxvsfdv
wszędzie byles mrukiem bo nie dopusciles do siebie ludzi. Proste! Pewnie robiles swoje i ani me ani be ani kukuryku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hava Nagilla_
Jeśli chodzi o studia, to martwię się, czy je w ogóle skończę. Chociaż dobrze sobie radzę z nauką, to nieumiejętność życia w grupie sprawia, że studia nie dają mi zbyt wielkiej radości. Prawie ciągle przesiaduję z książką i odliczam czas, jaki został do końca zajęć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hava Nagilla_
A u mnie wiele zależy od towarzystwa. Jeśli już na wstępie wyczuwam złą energię, to natychmiast uciekam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vcxvsfdv
moja przemiana trwala od rzuceniu studiow - od lutego tego roku( do nikogo sie nie odzywalam praktycznie, tyle co nic, byle odpowiedziec na pytanie), czulam sie onco, nieswojo, czulam ze tam nie pasuje kompletnie. Nie zaluje swojej decyzji. mialam czas na przemyslenie pewnych spraw. Pozniej pojawila sie praca. Zmienilam sie i to bardzo w tak krotkim czasie. Czuje ze ide do przodu. Rzucenie w moim przypadku studiow okazalo sie strzalem w dziesiatke. Gdybym sie nie zdecydowala to nadal bym byla taka nijaka. Ciezko jak w Twoim przypadku zmienic sie - inni by to dostrzegli itd. ile Ci zostalo do konca studiow?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hava Nagilla_
Do końca (czyli do licencjatu) został mi rok. Potem, jak Bozia da, jeszcze dwa lata magisterki. Marzy mi się wyjazd do innego miasta. Tak żebym mogła rozpocząć wszystko od nowa, bez tych okrutnych łatek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vcxvsfdv
U mnie grupa była do dupy jednym słowem. Studia Ci zlecą. Popracuj nad samooceną. Stopniowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vcxvsfdv
Tak żebym mogła rozpocząć wszystko od nowa, bez tych okrutnych łatek. Rok szybko zleci. Ja swoje OD NOWA właśnie zaczynam czego życzę tez Tobie! :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hava Nagilla_
Właśnie zależy mi na tym, żeby jak najlepiej wykorzystać ten rok. Szczególnie jeśli chodzi o poczucie własnej wartości. Jest ono bardzo niskie. Inna sprawa, że ciągle czuję się tłem dla innych. Ostatnio spotkałam kumpla, a ten zamiast zapytać o to, co u mnie słychać, od razu zaczął wypytywać o koleżankę (miałyśmy w jednym dniu egzamin). Ogólnie to widzę, że o nią znajomi martwią się bardziej, a jak jesteśmy razem, to mnie nikt nie widzi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vcxvsfdv
Bo masz przylepioną etykietke :( nie wiem jak Ci doradzic. Ja sie po prostu odcielam od przeszlosci - definitywnie. I mi to pomoglo. Odnalazlam siebie, cos we mnie pękło. Lecę, trzymaj się! Uwierz w siebie! Pa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hava Nagilla_
Trzymaj się i dziękuję za rozmowę:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Malineczka;
Hava Nagilla_ : -Czy jesteś ładna?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hava Nagilla_
Wygląd nie ma nic do rzeczy... Jestem w miarę ładna, zgrabna, ale co z tego, skoro w środku jestem wrakiem człowieka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Malineczka;
czy jestes dziewicą?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hava Nagilla_
A co ci do tego? To jakiś wywiad czy co? Idź stąd dziecko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Milka5678
Moim problemem jest również to że nie mam przyjaciół. Prawie dla wszystkich jestem obojętna a ci dla których nie - krzywdzą mnie. Ja przecież szanuje wszystkich ale jak widzę to nie wystarczy bym wzamian otrzymała to samo. Jestem nieśmiała bo nieinteligentna, w dodatku gapowata, nudna. Ludzie mnie nie doceniają. W życiu to już tak zazwyczaj jest, ze chcą sie zadawać jedynie z tymi od których będą mieć jakąś korzyść. Przeważnie tą korzyścią jest fajnie spędzony z kimś czas, czas w którym ta druga osoba zachwyci go swoją rozmową, poczuciem humoru itp. To jest interesowność. I nie możnha nawet określić tego w ten sposób, że osoba, której na kimś zależy z tego względu, ze taka jest - nie lubi/nie kocha jej tylko siebie. Gdy ktoś kocha siebie to kocha też innych. To natomiast jest EGOIZM. Mało kto chce z drugim poprzestawać darząc go bezinteresowną miłością przyjacielską, akceptując go takim jaki on jest. Większość ludzi jest interesowna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hava Nagilla_
Znam Twój ból. Dokładnie czuję się tak samo. Teoretycznie to mam znajomych, czasem gdzieś z nimi wychodzę, ale trzy osoby z którymi miałam najlepszy kontakt, wyjechały. Inni natomiast nie mają dla mnie czasu. Dzisiaj po raz kolejny siedzę sama w domu i wiem, że nie mam nawet do kogo zadzwonić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Milka5678
Ja mam tak od lat. Wiele już przepłakałam z tego powodu. Nie mam szczęścia do ludzi. Miałąm kiedyś znajomych ale bardzo mnie zawiedli i dlatego znajomość z nimi się skończyła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hava Nagilla_
No właśnie. Ten brak szczęścia do ludzi. Jesteś dobry, starasz się, a tymczasem jesteś traktowany jakbyś był nikim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Milka5678
Bo jak napisałąm wyżej oni są interesowni. Zależy im by dana osoba posiadałą te cechy o których już wcześniej wspomniałam a jeśli ich nie posiada to dobroć niewiele tu pomoże albo i nawet nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Milka5678
Dobroć jest ważna ale jeśli nie będzie się pasować do drugich to choćby ich całować po dupie to nic z tego nie będzie. Trzeba mieć też z nimi wspólne tematy, zainteresowania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hava Nagilla_
Mam zainteresowania, które rozwijam, w miarę możliwości staram się poszerzać horyzonty, ale też dość często wpadam w naprawdę nieprzyjemny stan. Wtedy całymi dniami leżę w łóżku i patrzę w sufit. Nie przejawiam żadnego zainteresowania tym, co się dzieje wokół...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hava Nagilla_
Dzisiaj cały wieczór przepłakałam. Czuję się strasznie, mam wrażenie, że nic dobrego mnie nie czeka...Wiem, to kwestia pracy nad sobą, ale jestem typem osoby, która potrzebuje nieustannej motywacji ze strony innych. Potrzeba mi przyjaciela, który wniesie w moje życie trochę światła...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Milka5678
Skąd jesteś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hava Nagilla_
Z okolic Katowic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Milka5678
Ja też:) To może podałąbyś mi swojego maila. To już mój ostatni post dzisiaj, obowiązki mnie czekają ale jutro tu wpadnę. Pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hava Nagilla_
Ależ proszę:) biglebovska@wp.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
witam Opisze moj problem. Wszystko toczy sie wokol bycia uzalezniona od osob ktore mnie utrzymuja. Nie mam renty, wychodze na egoistke i lenia, a ja czuje sie bezradna. Mieszkam z kolega, do ktorego przyjechalam, sama naiwnie, nie przemyslajac swojego zachowania. Byl dobry ale nie wytrzymal, cierpliwosc sie skonczyla. Swoim zachowaniem niszcze go i rodzine, choc tego nie chce. Polega to na tym, ze siedze w domu, nie wychodzac, nawet na spacer gdy mam wolne, zadnej aktywnosci z mojej strony, kreatywnosci, jak rzep. Mam wciaz postawe rozczeniowa, ze ma mnie utrzymywac bo inaczej skoncze jako bezdomna ktorej nikt nie pomoze, lub w psychiatryku co jest pewne. Kazda propozycja wyjscia na spacer konczy sie moim rozdraznieniem, klotniami, pozniej tym ze on siedzi w swoim pokoju ja w swoim, calymi dniami nic tylko milczac i unikajac siebie. Nie znam nikogo z otoczenia. Wychodzac na zewnatrz ide jak slepy kot przed siebie, mowie dzien dobry i nic wiecej, wlocze sie po okolicy jesli juz naprawde musze zrobic zakupy zywnosciowe, co i tak sprawia mi duzy problem bo nie wiem co kupic i czesto wracam z 2 rzeczami a kolega musi potem robic sam zakupy, bo nic w domu nie ma. Wracam do domu patrze czy kogos nie ma w poblizu jak jest robie runde wokol innych domow tak by moc sie nie spotkac z nikim ale i tak to trwa tak krotko ze ktos zawsze jest. Przechodze mowie dzien dobry i koniec. Tak jest od 8 lat, nie moge tego zmienic. Pracuje dorywczo sprzatajac domy jednorodzinne na 10h tygodniowo, wszyscy pokolei mnie zwalniaja, pracuje dobrze ale problemem jest ze ciagle milcze i jakas niezdrowa nie mila atmosfera, mysle ze ludzie moga sie bac podejrzewac mnie jesli jestem taka dziwna. Ja pytam tylko co jest do zrobienia, wykonuje , pytam czy jest wszystko dobrze i wychodze. Czuje sie jak dziwolag, nie moge nawiazac slownej lepszej relacji, kazde przebywanie wsrod innych sprawia ze mam ochote sobie cos zrobic, te milczenie zabija mnie od srodka. Mysle ze jestem odbierana jako niezyczliwa osoba , w zyciu za kazdym razem slyszalam ze ona nigdy nie znajdzie znajomych, nie da sie porozmawiac z nia na zaden temat- slyszalam to ale nie bezposrednio tylko za plecami. Gdy probuje cos mowic, jakam sie i tak naprawde nie wiem co chce przekazac, jakbym miala poawzne zaburzenia myslenia. Gdy ktos cos do mnie mowi, mam problem z zrozumieniem tylko przytakuje a za chwile calkowicie zapominam i robie po swojemu. Slucham radia tak samo, wszystko ucieka jakbym miala dziure w glowie. Kolega cos mowi a ja zaraz nic nie wiem, nie pamietam. Wszystko trzeba mi tlumaczyc, rodzice rozkladaja rece, wszedzie gdzie sie nie pojawie jest jakas taka agresja w stosunku do mojej osoby, ja rowniez staje sie bardzo drazliwa choc w pracy dusze to w sobie, w domu jednak potrafie obrazic, przeklinac Nie chce nikomu dokuczac ale kolega traktuje mnie juz jak niedorozwoja potrafi godzinami uprzykrzac mi zycie mowiac ciagle o mojej chorobie psychicznej, o tym ze mam sie wziasc w garsc o tym ze mam sie wyprowadzic, bo mam downa i nie ma ochoty marnowac sobie zycia, utrzymujac dziecko. W szkole mi dokuczano na wszelki mozliwy sposob od dziecinstwa, bylam ofiara. Nie moge nic sie nauczyc zeby sie bronic, badz zeby budowac sensownie zdania. Wszedzie dostrzegam to ze ludzie beda mi dokuczac, tak sie dzieje bo jestem calkowicie ciha, powolna. Patrze przez okno, gdy widze kogos z sasiadow od razu sie ukrywam, od razu reakcja zeby szybko zamknac okno. Jestem calkowitym dzikusem, zadna sila mnie nie zmieni, cierpie. Kolega czesto mowi o tym, zeby nie zapomniec komorki, kluczy z mieszkania, ja nawet idac na autobus zapominam do ktorego busa wsiasc nerwowo szukam notatek wiec zawsze widac ze jestem dziwna. Nie wytrzymuje sytuacji bycia z kims w jednym pomieszczeniu, czy tez autokarze. Jadac parenascie godzin autokarem kiedys za kazdym razem patrzalam w okno lub udawalam ze spie, naprawde nie umie nawiazac sensownej rozmowy, nie wiem co mi jest. Ponoc biore wszystko na powaznie rodzice i rodzenstwo mi to mowili. Rodzice to jedyni z ktorymi rozmawiam no i ten kolega. Mam napady paniki osamotnienia, nigdy mnie nikt nie chcial w swoim srodowisku. Bylam zapisana na pewien kurs konczylo sie tym ze codziennie wymiotywalam przed wyjsciem, chodzilam nie uczesana dobrze bez makijazu, balam sie ludzi na kursach i tylko sluchalam wykladu z ktorego nic nie rozumialam. Przerwy uciekalam na sklepy, na poczatku cos majaczylam z znajomymi ktorzy widac nie chcieli miec nic do czynienia potem sie calkiem odseparowalam. Codziennie plakalam, Miesieczny kurs dobiegl konca gdzie 2 tygodnie opuscilam, nie stworzylam zadnej wiezi, pare razy plakalam na lekcji jak dziwolag uciekajac stamtad. Do pracy nie pojde tak samo sie skonczy, bede zadstanawiala sie co powiedziec a i tak ze mnie nie wyjdzie zadne slowo zdanie logiczne, bo cos mnie blokuje, lub szybko zrobie z siebie Downa. Co robic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wspomne tylko jeszcze, ze rodzina mowi, ze wmawiam sobie. Postanowilam, ze nie bede narzekac, wtedy nie mowilam prawie nic, tylko np zrobie sobie herbatke, ide do pokoju, jestem zajeta, co robisz,,,, chodzenie za rodzenstwem zeby sie nie nudzic. Wszyscy patrzeli dziwnie czemu nic nie mowie, a ja naprawde nie umialam poza tym co wczesniej narzekaniem nawiazac zadnej rozmowy, posmiac sie, nic. Ponoc wszystko przyjmuje doslownie, nie znam sie na ironii. EEG mozgu wyszlo nieprawidlowe, Tomografia glowy bez zmian, mala 2 cm dziurka pourazowa z zlogami hemo...cos tam. Idac na badania krwi, w poradni tzn poczekalni nie moglam wysiedziec, oczywiscie czekalam, ale ci wszyscy ludzie... Nie wiedzialam ze robiac badania musze isc po ich wyniki, ja wogole niczego nie wiem. Kolega kupowal telewizor mielismy tez zakupy jedzenia w aucie, nie wiedzialam jak ten telewizor dac do auta, wszystko on wie dobrze a ja nic. Zrobilam prawo jazdy, boje sie ze kogos przejade, bo blokuje sie, czesto dlatego unikam jazdy autem. Calkowicie samotna, juz nie mam nikogo. Nie moge sie z nikim umowic na kawe bo bym tylko milczala, nie wiem co robic. Siostra zaprasza kolezanki ja czasem wejde wtedy do pokoju i cos powiem na co nie ma reakcji, widze ze ludzie mnie ignoruja albo zahowuje sie dziwnie przytule sie do siostry powiem ze jestes kochana przy kims i nic wiecej. Widze ze sie roznie od innych i to bardzo bardzo. Rodzice nie zalatwia mi renty, sama nie umie, po pierwszym kontakcie tego nie widac ze jestem uposledzona, pytania jak sie czujesz powiem okej i tyle. Nic nie jest jednak okej, nigdy nie uczestniczylam w zyciu rowiesnikow, szkola dom, a idac z nimi do szkoly tylko sluchalam co mowia, a z mojej strony zadnej reakcji. Nie wiedzialam, ze wogole jestem inna przez wiele lat. W zyciu trzeba umiec porozumiewac sie logicznie slowami, inaczej zginiesz. Ja tego nie umie. Nawet jesli ktos mnie kopnie ja jeszcze go przeprosze albo sie poplacze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×