Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Głodna po weselu.

Czy wam też zdarza się wrócić głodnymi z wesela?

Polecane posty

Gość chyba jest ok
Zazwyczaj zjadam pierwszy obiad, choć kilka razy zdarzył się paskudny, np. ostatnio zupa krem o niezidentyfikowanym smaku i mięso-podeszwa o szarym kolorze :o Raz mi się zdarzyło, że na weselu nie jadłam nic poza pieczywem - jedzenie było zwyczajnie obrzydliwe zarówno w smaku jak i w prezentacji, jak dotarliśmy na salę to już wszystko wyglądało jakby trzy dni stało, był upał, a sala bez klimatyzacji, "wiejski stół" z beczką rozwarstwionego smalcu, no i te sławetne ciasta z margarynowym kremem. I wiem, że nie tylko ja nie mogłam się przemóc do tego jedzenia. Wódka oczywiście też była ciepła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość impresja_12 masz rację!
Piszesz - wiadomo, ze kazdy złapie sernik..jablecznik a zostaje np. piernik lub ciasto, które ma duzo kremu... I właśnie chodzi o to, żeby takie szczegóły młodym podpowiadać. Myślę, że taki jest sens tego wątku. Żeby zamawiali przede wszystkim sernik i jabłecznik z ciast. Piszesz - udka z kurczaka w miodzie i w czyms tam jeszcze - ale bez miodu i czegoś tam zjadłabyś je chętnie. Przecież można za te same pieniądze a czasami i taniej skomponować tak menu, żeby wszyscy byli zadowoleni. I o to przecież chodzi, by młodzi pytali też o jakość kuchni, a nie myśleli tylko o sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Raz tylko mialam taka sytuacje - nie dosc,ze jedzenie bylo baaardzo fantazyjne - jakies krakersy z kawiorem,losos z kawiorem, owoce morza itd., to jeszcze bylo nieswieze. Po pierwszy daniu - jakas dziwna zupa-krem,a na drugie kuleczki ziemniaczane opiekane+mieso z brzoskwinia i czyms tam jeszcze+surowki praktycznie nie zjadlam juz nic. Bo mi zaszkodzilo...I nie tylko mi. Wytrzymalam do godz.1,potem pojechalam do domu. Nawet jakbym sie nie zatrula,to i tak nie mialabym co jesc - bo nic z przystawek mi nie smakowalo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysle, ze wiekszosc wegeterian wraca glodna z wesel. Jakos na zadnym nie widzialam dan dla nich. A ja osobiscie wrocilam glodna z wesela na ktorym byla wyliczona ilosc kotletow na osobe i siedzialam na koncu stolu. Zanim polmisek do mnie dotarl (oraz do kilku pan siedzacych obok), byl juz pusty - wszystkie frytki, ziemniaczki i surowki (z wyjatkiem marchewki i liscia miety dla ozdoby) przygarneli glodni panowie siedzacy blizej michy, ktorzy nalozyli sobie po 2 porcje... Ciasta rowniez nie ruszylam - wszystkie byly z kremem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pedro Rizzo
apropo wegetarian - kiedyś był tu temat o wege weselu. tych goście to dopiero musieli głodni wychodzic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie sadze, ja jem mieso, ale mam znajomych wegeterian, nauczylam sie od nich wielu pysznych potraw i naprawde glodna nie wychodzilam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pedro Rizzo
no tak trawa na pewno jest pyszna...i co na weselu wege byłaś? cała noc picia i tańczenia i zagryzanie sałatą? albo jesteś z tych co to "nie pijemy i nie tańczymy, bo to dla plebsu" i tylko siedziałaś, albo musi byc z Ciebie drobina, bo nie wmówisz mi, że normalnie zbudowany facet by się tym żarciem dla królików najadł

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj, drobina raczej nie jestem, trawy nie jadam, ale kotlety sojowe z mila checia, czy tez zapiekane sery. Poza tym mowa chyba o przecietnym weselu? Nikt nie postuluje zeby zrobic same potrawy wegeterianskie czy tez lekkostrawne, ale fajnie, gdyby tez takie byly.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pedro Rizzo
nie no tu nikt nie postuluje, odnosiłem się do tamtego tematu który kiedyś czytałem. kotlet sojowy - daj spokój sama nazwa mówi, że to paskudztwo. sery sam lubię, ale to raczej dodatek do głównego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niania26...
Mi się nie zdarzyło, wręcz przeciwnie, żałowałam że nie mogłam zmieścić więcej i spróbować wszystkiego po trochę :p Mi na weselu wystarczy obiad i całą imprezę jestem pełna, mimo że tego obiadu tylko trochę "dzióbnę" ale ogolnie ja mało jem. Chociaż zawsze próbowałam po kęsie wszystkiego i jedzenie zawsze było ok. Wiadomo, zdarzały się jakieś niesmaczne dania ale już drugie było super. Na ostatnim weselu obiad był nie do zjedzenia, tak samo jakieś tłuste kotlety a w środku mięso suche i jakieś mdłe roladki, widać że nikomu nie smakował obiad ale reszta dań to była poezja! normalnie wszystkie pyszne, chociaż sałatki pozostawiały wiele do życzenia. Na innym weselu za to obiad był pyszny a reszta dań średnia. Co do ciast i tortów się nie wypowiadam bo nie lubię i nie jem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stara mężatka
Moja teściowa miała kiedyś zaproszenie do wegan na wesele ,nie poszła bo wiadomo co weganie jedzą wyłącznie pochodzenia roślinnego,jeszcze mówiła że gdyby było u wegetarian wesele to by jeszcze poszła,no i nie poszła.Potem jak się dowiedziała jakie było jedzenie na weselu to była po prostu w szoku,były dania dla wegan,były dania dla wegetarian i były dania mięsne.Tylko dla młodych kelnerki stawiały dania wegańskie a był też stół osobno z daniami wegańskimi to wszyscy goście mogli jadać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie, nie zdarzył się
na każdym weselu, a było ich kilkadziesiąt nigdy nie narzekałam na jadło, zawsze coś pysznego, jadalnego się napatoczyło. W imieniu wszystkich nie jedzących mięsiwa dziękuje za pyszne sałatki - zdrowo, smacznie i treściwie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja.,.,.,.,.
mi sie nie zdarza wracać głodnej ale ostatnio tez mam problem z weselami. Ja mam problem z grzybami a już szczególnie z pieczarkami, uczulają mnie, bolący żołądek i raz nawet miałam wysypkę. Nie mogę jeść grzybów a pieczarek to już w żadnej ilości. A ostatnio co nie pójdę na wesele to wszędzie pieczarki. Kiedyś byłam na weselu z poprawinami i przez całe wesele to zjadłam jeden rosół jakąś rybkę i kanapki przy stole wiejskim. No jeszcze jakieś szparagi sie znalazły. Wszystko było jak nie z pieczarkami to polane sosem pieczarkowym, albo zapiekane w pieczarkach, albo ciężko było zidentyfikować i też nie jadłam. Na poprawinach to już kompletnie nie miałam co jeśc bo ileż można jeść kanapki przy stole wiejskim. To nie było tylko jedno wesele bo praktycznie na każdym jakim jestem to zdarzają się przynajmniej 2, 3 potrawy z grzybami i jeszcze dorzucają je do sałatek. Z tego co wiem to parę osób ma ten sam problem co ja z grzybami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asiulaaaaaaaa
Ja byłam w życiu na ok. 10 weselach i powiem tak, że na jednych są smaczniejsze dania, na innych mniej, jednak zawsze można coś wybrać dla siebie, po prostu każdy ma inne upodobania smakowe, ja np. bardzo lubię ciasta z kremem, pod warunkiem, że są świeże, na weselach jem tylko takie, ponieważ jabłecznik cy sernik mogę upiec sama, natomiast ciasto z kremem wymaga większych umiejętności kulinarnych i przede wszystkim czasu, jeżeli chodzi o inne dania, to np. na 2 weselach nie smakował mi rosól- na 1 był bez makaronu w takich małych miseczkach, na drugim z makaronem, ale muszelkami, ja lubię cienki makaron do rosołu, podano też kurczaka z ryżem w takim dziwnym sosie, spróbowałam odrobinę, był jakiś mdły, a następnie podano pieczeń, była ok, tylko ziemniaków niestety dla mnie już zabrakło:) też siedziałam pod koniec stołu:) z kolei na ostatni weselu na którym byłam, podano mało surowek, zwykle podaje się też wina wytrawne, a ja piję słodkie, bądź Martini, wódki nie lubię, natomiast ciekawym rozwiązaniem byl drinkbar na jednym z wesel. Jeżeli chodzi o moje wesele, to zjadłam tylko rosół i pół kotleta, a później tylko salatki podjadałam, w ogóle nie miałam ochoty na jedzenie, ale też nie piłam, tylko odrobinę Martini, najadłam się dopiero na poprawinach:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja.,.,.,.,.
A propo wątku jeszcze coś dodam. Chodzi o restauracje. W moim mieście jest taka restauracja. Kiedyś było tam wesele mojej kuzynki (z 10 lat temu) i tam autentycznie ludzie wychodzili głodni. Dlaczego? Bo jak przychodziła pora obiadu to kelnereczki chodziły z półmiskami i pytały się czy chcesz, a czasem się nawet nie pytały, potem znikały z półmiskami w kuchni. Jak kogoś w danej chwili nie było przy stole to był stratny, było parę osób co dostało mięso a przegapiło ziemniaki i na odwrót. Najgorzej miały dzieciaki przy oddzielnym stole, bo się wstydziły obcej pani z jedzeniem i nic nie chciały. Oczywiście na stole młodych i rodziców było wszystko. Dopiero matka młodej przyuważyła dopiero przy 3 daniu i kazał tym dziewczynom zanieść wszystko z powrotem i postawić na stołach. Potem z tego co wiem z wesela im zostało tylko tyle co zebrali na końcu ze stołów przed kelnerkami. Jeszcze musieli sie wykłócać o ciasto które stało w kuchni a które piekła rodzina. Restauracja ta w dosyć niedługim czasie zeszła na psy jeśli chodzi o wesela, ludzie tam w końcu robili tylko dlatego że jest tanio i hotel pod ręką i w zasadzie to nikt z miejscowych nie chciał tam robić. Nawet ceny za bardzo nie moga zmieniać bo im tak opinia poleciała. 4 lata temu byłam tam na weselu koleżanki. Przyznam że troszkę się zmieniło, ale tylko troszkę. Dalej roznosili obiad na tych półmiskach ale pytali każdego czy chce. Na stołach były postawione jakieś zakąski ale w takich ilościach że praktycznie w ciągu 2 pierwszych godzin znikało i stały tylko puste miski. Koło północy wymieniono je na nowe. Koleżanka też nie była ostatecznie zadowolona bo nie myślała że to będzie tak że zostaną puste stoły. Innym razem to już było w innej restauracji. Wesele kuzyna mojego męża, też podobna sytuacja że niby młodzi mogli sobie zabrać wszystko co zostało a na koniec wesela okazało się że niby zostało mało co i nie ma co zabierać. Ostatniego posiłku w ogóle nie podano bo goście się szybciej rozeszli więc cos tam powinno zostać. W dodatku nie wiadomo co się stało z ciastem zamawianym oddzielnie, które pojawiło się na stołach po kawałeczku a w kuchni tez go nie było. tez na koniec imprezy zbierali ze stołów to co zostało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie do pojecia
najgorsze wesele na jakim bylam to bylo wesele z kucharkami. zarcia bylo mnostwo ale ... wszystkie salatki z majonezem, bylo lato a wiadomo jak wyglada majonez jak postoi w cieplym. wszystkie miesa w panierce. spoko, mozna zjesc ale jak to jest dobrze usmazone. a tymczasem sprobowalam odkroic kawalek devolaja na talerzu i ... wystrzelil na srodek sali. nie tylko mnie zreszta. nie dalo sie tego pokroic, o jedzeniu nic nie mowiac. zjadlam wiec dufinki z surowka, swoja droga jedyne jadalne rzeczy na calym weselu. w rosole (dlaczego na kazdym weselu musi byc ten cholerny rosol z makaronem) plywalo mnostwo tluszczu. co tam, caly talerz byl pokryty z wierzchu conajmniej polcentymentrowa warstwa. przekaski do wodki - fatalne ! mus z lososia z brokulami bez soli. salatka grecka gdzie kawalka fety trzeba ze swieca szukac, sama kapusta pekinska, papryka i cebula. zdechly plasterek pomidora (we wrzesniu kiedy pomidory sa tanie) na caly polmisek. zawijaski z lososiem - autecznie cuchnely, jakby ten losos conajmniej dwa dni juz stal na stole, NIKT tego nie tknal. O wiele za malo wody na stolach, jak juz to z cytryna albo smakowa, duzo slodkich napojow (nie kazdy pija fante czy cole). Bufet z deserami - fatalny bo bylo cale mnostwo ale np. 20 salaterek z musem czekoladwym, 20z czyms innym, niby dla wszystkich starczylo ale trzeba bylo dac mniejszy wybor tak zeby kazdy mogl sprobowac a nie stawiac mnostwo rzeczy i kto sie pore nie zorientowal ten musial sie zadowolic resztkami. najfajniejsze wesele na jakim bylam w Polsce to takie gdzie mlodzi zrobili mniejsze porcje ale przemysleli sprawe. zamiast polmiskow kazdy dostal ladnie podane danie na talerzu, reszte rozniosly kenerki na polmiskach. zamiast rosolu byla czysta pomidorowa, doskonala, lekko pikantna, lekka, bez makaronu czy ryzu. na przystawke grillowany oscypek z zurawina, niby nie pasuje do pomidorowej ale bylo doskonale. glown - piers z kurczaka faszerowana suszonymi pomidorami i mozzarella, bez panierki, do tego grillowane warzywa i opcjonalnie krokieciki ziemniaczane. wiekszosc zjadla bez tych krokiecikow. wszystkim smakowali, nawet seniorzy przyzwyczajeni do tradycyjnego schaboszczaka chwalili wybor. na stolach bylo nieduzo przystaek i widac bylo lekki poploch bo co do wodki ale bez potrzeby. kenerzy co godzine donosili, wszystko bylo swiezutkie, bylo duzo przekasek na cieplo. Np. piers z kurczaka tandoori na patyczku z sosami, kulki z miesa mielonego, rozki z papieru ryzowego, itd. Wesele zaczelo sie 17, obiad byl od 17.30 do 19, kolejne danie na cieplo wjechalo ok. 10.30 - miesa z grilla z frytkami. O 3.30 bym tradycyjny barszczyk z doskonalymi krokiecikami z grzybami i kapusta albo z miesem jak ktos wolal. Ogolnie malo dan glownych choc wesele bylo do 7 rano a nikt nie wyszedl glodny. Drugie fajne wesele na ktorym bylam odbylo sie za granica. Gdy mlodzie pojechali na sesje, jeszcze przed kolacja ale po kosciele to goscie zostali zaproszeni do restauracyjnego ogrodu na aperitif. Byl szampan, woda albo sok - kto co lubi i drobne przekaski "canaps". tak minelo jakies poltorej godziny. http://www.google.be/search?gcx=c&q=canap%C3%A9s&um=1&ie=UTF-8&hl=pl&tbm=isch&source=og&sa=N&tab=wi&biw=1280&bih=909 Potem zaproszono wszystkich na kolacje, standardowo przystawka, zupa, drugie, deser. Stoly posprzatano i nastepnie wniesiono zakaski na stol, kolejnych dan juz nie bylo. Nikt nie narzekal. Ja owej kolacji dopiero ok. 3 nad ranem skusilam sie na mini szaszlyczki a tanczylam od godziny 20 prawie bez przerwy popijajac co chwila szampana i wino. Nikt nie byl za bardzo pijani jak rownierz nikt nie oczekiwal wiekszej ilosci jedzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak, mnie się zdarzyło wrócić może nie tyle głodna co niedojedzona, jedzenie było dobre ale bardzo mało, jak rzucili zimną płytę to z naszego stołu znieknęła w tempie ekspresowym i potem już nic nie dokładali do kolacji, ale to tam jeszcze nic, najbardziej byłam w szoku, że kelnerzy w ogóle nie wymieniali zastawy, np. wypiłam herbatę, torebka z herbaty, jako, że brak było talerzyków czy czegoś w tym stylu, była w filiżance i nikt nie pomyślał, żeby mi to zabrać ze stołu. Nie chodzi o to, że idę na wesele to mają mnie obskakiwać ale to chyba dziwne, że jako mimo wszystko jakiś tam gość ja mam latać do kuchni i sprzątać po sobie brudne szklanki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dario G.
Najgorsza rzecz to wyjśc głodnym z wesela ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wciskaczka
Jako profesjonalna wciskaczka to Wam powiem że wy jako goście to jesteście normalnie chamy,dajecie kasę i za tę kasę chcecie się nażreć,a jak nie ma waszych ulubionych dań to wielce pyskujecie za plecami młodych,normalnie wstyd mi za was.Chodzę po weselach jako wciskaczka ,jem za darmo,piję za darmo i nie narzekam tylko się cieszę,nigdy nie spotka lam się na weselu żeby nie było czegoś smacznego,zawsze jest dużo jedzenia a wy wybrzydzacie,a to za tłuste a to za chude,jedzcie i się cieszcie że dali,wstyd mi za was

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sgsgsgsg
A mi sie zdarzylo byc na weselu , gdzie zarcia nie bylo wcale. Wesele zaczelo sie kolo 12 w dzien i do godziny chyba 16 na stole stal malutki talerzyk z ciasteczkami .Nikt nie wiedzial czy to mozna zjesc czy to dekoracja. Aha wodki i napojow tez nie bylo na stolach , trzeba bylo prosic kelnera. Okolo 16 byl obiad, jakies danie chinskie , bo pan mlody lubi i to byloby na tyle z zarciem. Pozniej wszyscy rzucli sie glodni na jakis okropny tort , a poza tym stoly byly puste....heheheheheh Dzisiaj to mi sie smiac chce, ale wtedy nie bylo mi wesolo . Przejachalismy 800 km ,zeby po nocy latac po restauracjach , a i jeszcze miano do nas pretensje ze zalatwilismy i oplacilismy sobie hotel, bo nie chceilismy spac na podlodze. hehhehe wesolo bylo bradzo:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja jestem wegetarianką, a przedtem gdy nie byłam i tak jadłam mało mięsa i dodatkowo jeszcze jestem alergiczką, więc ZAWSZE jestem głodna. Ale to kwestia przyzwyczajenia już;p. Rzadko pojawia się coś wegetariańskiego w 100%, albo potrawy w których na pewno wiem, że nie ma nic co mnie uczuli ( nie mogę jeść bardzo przetworzonych rzeczy, najlepiej jak najmniej konserwantów). Zwykle nie tykam nic poza owocami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zdarza sie :) niezbyt często ale jednak. I nawet nie chodzi o to że jest jedzenie, które mi nie odpowiada, ale bywa tak że przyjęcie jest w eleganckiej restauracji i płaci sie za lokal, porcelanę i srebrne łyżeczki a jedzenia jest bardzo, bardzo mało. Przeważnie dlatego że ktoś zamówił podstawowy zestaw ale oczywiście nikt sie nie przyzna :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tez byyłam
na weselu w pałacyku9pałacu?) gdzie po lichym obiadeczku byłam głodna, bo podróz 2 godziny, slub 1 godzina, dojazd i zyczenia dla młodych kolejna godzina. po lichym obiadku, sprzatanie stołów, i podanie kawy z ekspresu w takiej maliutkiej filizance, było to kilka lat wstecz, wiec kawa z ekspresu nie szczególnie nam smakowała i w ilosci i jakosci:( pooootem mały kawałeczek torciku, nawet nie pamietam czy smakował. potem przyniesli na stół chleb, zanim poroznosili na kilka małych sal, doniesli wedlinke, gdzie nie wiadomo było czy wiecej wędliny czy ozdóbek na połmisku. poootem przyniesli rożki z szynki z sosem chrzanowym, na które sie rzuciłam i nie dbałam juz o mój wizerunek w oczach znajomych, bo po chlebie i wędlinie juz śladu nie było:) aha, a obiadkiem podzieliłam sie z 3-letnią córką , którą miałam na kolanach i musiałam(raczej chciałam) nakarmic w pierwszej kolejności, a była proszona wraz z nami a miejsce z mamusią:( o czym dowiedziałam sie przy rozdysponowywaniu goscu do stolików. tak, tak, rodzice młodych stali i kazdy kierował gdzie kto sie udac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tez byyłam
a w szoku bylismy jak "rozdzielali" rodziców od 7,8-latków, bo mieli isc do sali z młodzieżą, a nikogo np nie znali. potem młodzi robli zdjęcia w ogrodzie, a my snulismy sie po sali, bo orkiestra czekała na młodych z pierwszuym tancem i potem tortem. poprawiny były w innym lokalu, gdzie podano o 16 danie, a reszte należało sobie wykupic. masakra, jedyne takie wesele gdzie nie bylismy zadowoleni i co najgorsze przygotowani na to:( do dzis nasza znajoma żeniąca córke wychwala co to było za ach i och wesele, a my udajemy ze istotnie tak było. i fakt, rodzina na pierwszy rzut oka zamożna:( a wesel zaliczyłam z 50,bo mam liczną rodzine i grono znajomych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość weselnica
"Najgorsza rzecz to wyjśc głodnym z wesela " - dla mnie gorszą rzeczą jest wyjść obżarta a nie wytańczona :P Co kto lubi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lina malina
Ja byłam na weselu co takie okrągłe stoliki były i przy takim jednym stoliku siedziało 8 osób, jak podano obiad to nie było żadnych półmisków tylko normalnie przynosili już porcje na talerzach, był tam 1 kotlet z piersi kurczaka (właściwie połowy;)), trochę pure z ziemniaków i liść sałaty na którym była odrobina surowej marchewki (dokładnie 1 łyżka stołowa) to było o 18 bo o 16 był rosół co wyglądał jakby ktoś podał sam bulion z kostki i to rozrobiony w większej ilości wody niż trzeba. Potem o 21 podali "ciasta", na osobę przypadało po 2 ciastka bankietowe (chyba to się tak nazywa), o 24 był tort (stanowczo za mały jak na taką ilość gości bo parę osób na końcu kolejki zwyczajnie się nie załapało) a o 2 podali golonkę i chleb, o 3 impreza się skończyła. Pamiętam, że wracaliśmy busem w kilka osób i błagaliśmy kierowcę, żeby zjechał do McDonald'sa bo umieraliśmy z głodu:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×