Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Nie wiem co robic...?

Co byście zrobili na moim miejscu??? Jestem w kropce.

Polecane posty

Gość zaapalniczka
e tam ivigwi...cos tam, troche sie zagalopowalas. to logiczne, ze rodzice maja wychowywac dzieci, a nie odwrotnie, ale zycie w rodzinie dysfunkcyjnej wlasnie na tym niestety polega, ze te role sa odmienione i wcale nie dziecko jest temu winne, tylko rodzice wlasnie. dziecko nie jest powodem chorej syuacji w domu, dziecko za to czesto ma byc lekarstwem na chora sytuacje (znasz ten moty? "jak zrobimy sobie dziecko, to cos sie zmieni, poprawi"). ono sie w tym chorym domu pojawia i ma go uzdrowic, tego sie od niego oczekuje. tymczasem kazdy ma prawo do normalnego zycia, godnosci i traktowania go z szacunkiem oraz respektowania jego praw. rodzice dodatkowo maja tych obowiazkow nieco wiecej, bo sami wzieli sobie na barki obowiazek wychowywania dziecka, a to, ze nie potrafia temu podolac, to nie jest jego wina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie wiem co robic...?
Tez uwazam ze troche przesadziłas... Bo jednak jesli sie tego nie przeżywa nie da sie tego zrozumieć... Dla mnie to żadne wytłumaczenie ze nie moge ich zmienic....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaapalniczka
no. nie pekaj mala i nie rob glupot. i nie gadaj z nimi jak sa razem, rodzinne gadki sie tu nie sprawdza, jesli chcesz, zeby chociaz jakies szczatki tego, co do nich mowisz dotarly, to rozmawiaj z nimi osobno i wtedy, kiedy nie sa pobudzeni ani poddennerwowani. i absolutnie nie rezygnuj z wlasnego zycia. lece spac, powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie wiem co robic...?
Ok tak postaram sie robic.... Dziękuję wam bardzo za wszystkie odpowiedzi....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
doskonale wiem o czym piszesz, a rozmowy i tłumaczenia nic nie dają. Jak grochem o ścianę. Dopóki sami nie zrozumieją nic się nie zmieni choćbyś na rzęstach cały dzień stała. Najlepsza rada - odciąć się od tego wszystkiego i nawet o tym nie myśleć. Po prostu się wyprowadzić. Dopóki mieszkasz z tymi chorymi ludźmi sama jesteś chora. i jeszcze jedno: zaapalniczka zadała pytanie "czym sobie zasluzyli na taka troske z twojej strony???" Może odpowiem na swoim przykładzie. Pomimo gehenny jaką przeżyłam nie jestem w stanie odwrócić się od matki i przejść obojętnie obok jej krzywdy, choć wiele razy ona mnie raniła tak że nie da się opisać. Ktoś mógłby znienawidzić, ale to jest moja bezgraniczna miłość do niej. Trzymaj się autorko 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaapalniczka
note avec... - prosilam, zeby autorka zadala sobie to pytanie, bo ono wymusza spojrzenie z dystansu, realna ocene sytuacji, ustawienie siebie na tej pozycji, ktora sie faktycznie zajmuje. tez doznalam wielu krzywd od moich rodzicow, a mimo wszystko rzecza, ktora mi kazdego dnia spedza sen z powiek jest to, czy im sie dobrze wiedzie, czy sa zdrowi i czy nie dzieje im sie zadna krzywda. mam z nimi teraz duzo lepszy kontakt, niz 10 lat temu, kiedy bylam w wieku autorki. odwiedzam ich czesto i regularnie. i mysle, ze wlasnie odciecie sie od nich zrobilo tu najwiecej dobrego. dla mnie i dla nich. ale to wiadomo, z czasem sie dochodzi do pewnych wnioskow, nie wszystko od razu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość srutututuuuuuuu
Też wychowałam się w patologi ojciec przez 17 lat mojego życia pił a, jak miałam 8 lat pierwszy raz nas zostawił na dłużej mama nie pracowała wcześniej nie miała szans na znalezienie pracy która byłaby w stanie nas utrzymać gdyby nie dziadkowie pewnie już dawno wylądowałybyśmy w przytułku. Ja zanalazłam się jedynie w tak komfortowej sytuacji że mama po każdej kłótnio przytulała mnie i mówiła żebym się nie przejmowała bo to nie moja wina. Ojciec niejednokrotnie dostawał od nas szanse na początku liczyłyśmy na to że się zmieni ale, z czasem mam przyjmowała go po to żeby wspomógł nas choć chwilowo finansowo bo ledwo wiązałyśmy koniec z końcem, często bywało tak że ojciec błagał nas o to żeby mógł znów zamieszkać bo była zima a, wiosną jak zrobiło się tylko ciepło znowu pił dziadek wyrzucał go z pracy za to że chlał i nie było go aż, do następnej zimy. Nigdy się o nas nie martwił mówił że kocha że żałuje wszystkiego ale, to były tylko puste słowa bo dla niego najważniejszy był alkohol. Próbował się leczyć na odwyku ale, efekty leczenia były tylko chwilowe bo potem znowu pił. Nigdy nie przyniósł nawet złotówki zawsze użalał się nad sobą i jak widział mame w drodze do pracy to prosił ją o pieniądze bo płakał że jest głodny, mama często kupowała mu coś do jedzenia bo ma dobre serce były też momęty że ojciec przychodził na zime bo był mróz mama bała się że zamrźnie i potrafił żyć z nami miesiąc zanim znalazł prace za te grosze na które mama tak ciężko tyrała. Teraz mam 20 lat od 3 lat ojciec nie pije bierze specjalne leki i mieszka z nami staramy się nadrobić te wszystkie stracone lata, było nam bardzo ciężko z mamą wybaczyć mu te wszystkie krzywdy ale, staramy się wszyscy ze wszystkich sił żeby atmosfera była miła i przyjazna. Moja psychika jest już nieodwracalnie spaprana mam fobie społeczną i ciężko jest mi żyć w społeczeństwie ale, zrozumiałam że tata jest naprawde kochającym ojcem i te wszystkie krzywdy które nam wyrządził działy się przez alkohol nałóg zmienia człowieka ale, życie które go ucisza pomaga nam poznać człowieka na nowo i pokazuje jaki jest tak naprawde.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie wiem co robic...?
Co dobrego? Przede wszystkim dzieki nim wiem juz jaka nie chce byc. Dali mi doskonale warunki do myślenia duzo o zyciu o jego sensie itd i to jest ogromny plus. Nieświadomie ale gdyby nie to ze są jacy są to nie byłabym tym kim teraz jestem. Zapewnili mi troskę gdy bylam przeziębiona itd, obiad zawsze ugotowany, troska o to czy mam pieniądze na jedzenie do szkoly itd.... Nie kazali mi chodzic w np buraki plewić (mieszkam na wsi), zawsze gdy byl upał w jakis pracach typu rwanie wiśni kazali mi isc do domu, jak jest zimno każą mi sie ciepło ubierać. Czyli ogolnie o mnie dbają wiec jest za co byc wdzięcznym tylko ze ta psychikę mi skopali.... ale to z kolei jest możliwość do pracy nad sobą, do miłości do siebie niezależnie co mówią o mnie inni. Dzieki nim przeszłam i przechodzę prawdziwą szkołę kształtowania charakteru, siły walki o swoje szczescie... To dzieki nim chce żyć inaczej niz wiekszosc ludzi - tzn przestac oceniac wszystkich wokół i dzielić wydarzenia na dobre i zle a zamiast tego traktować je jako kolejne możliwości rozwoju charakteru...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie wiem co robic...?
Gdyby tak bylo jak pisałas wwv to wiele osob wczesniej straciłoby życie wg myślenia oni sami musza zrozumieć swoje błędy i ze ja nic nie zmienię. Wiele jest przypadków osob które mialy problemy w zyciu i gdyby nie pomoc kogos bliskiego juz nie byłoby ich na tym świecie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Współczuję... Eh
Nie chcialabym byc na Twoim miejscu....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie wiem co robic...?
Up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×