Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ukrklyu,

albo zwariowałam po porodzie albo ogólnie cos ze mną nie tak:/

Polecane posty

Gość ukrklyu,
wczoraj w nocy płakał z bezsilnosci przeze mnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bankierkaaa
Boże wspołczuję facetowi... idz do psychologa, naprawde dobrze Ci radze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szkoda ze nie znamy w tym
do psychiatry i w kaftan!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ukrklyu,
wczoraj postanowilam ze sie dla niego zmienie...staram sie...obejrzelismy razem film jak dawniej...dzis znowu pojechal do pracy pomimo tego ze niedziela smutno mi ale staram sie mu tego nie okazywac.jak dzwoni to staram sie duzo z nim rozmawiac na rozne tematy zeby zawsze bylo o czym bo pozniej w domu nie zawsze jest czas...a ostatnimi czasy jak dzwonil to zawsze stekalam mu do telefonu i tylko mowilam:tak, nie, no...i on mowil:dobra koncze bo ic nie gadasz.teraz chce byc partnerem dla niego...musze sie zmienic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gryzaki
Twój maż pracuje 7 dni w tygodniu od rana do wieczora a Ty sama z dzieckiem w domu? jeśli tak to się ni dziwię ze świrujesz, ciekaw czy te przemądrzałe też wiecznie same w domu siedziały

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ukrklyu,
maz pracuje do piatki a w weekendy dorabia...zazwyczaj mamy 1 weekend wolny dla siebie w miesiacu:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ukrklyu,
dziś nawet śmielismy sie przez telefon jak dawniej jak takie dwa głupole;0

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie jest łatwo. Jako mąż byłem w takiej samej sytuacji. Nasz syn ma teraz 7 miesięcy. Codziennie wracałem z pracy zmęczony, wychodziłem codziennie z małym na spacery po pracy, żeby dać odpocząć narzeczonej (bo małżeństwem nie byliśmy jeszcze). Przez te 7 miesięcy obiad w domu jadłem może 7-10 razy, ale nie naciskałem bo wiem że ona ma co robić wokół dziecka. Tak więc od 5:00 do 18:00 praktycznie byłem poza domem. Kiedy wracałem z synem o tej 18:00 to miałem 30min na zabawę z synem, później mały jadł i szedł sie kąpać a o 20:00 już szedł spać. Jak tylko zasypiał słyszałem zazwyczaj pretensje że nic nie robię w domu. Nie sprzątam, nie gotuję, nie piorę, chociaż od czasu do czasu chociaż byłem padnięty wstawiłem pranie, odkurzyłem, nigdy nie gotowałem bo nie umiem. Zawsze były te same pretensje. Coraz częstsze kłótnie, najpierw raz w miesiącu, później raz na 2 tygodnie, potem co tydzień, ostatnio już kilka razy tygodniowo. Nie wiem co mogłem więcej zrobić, przecież nie będę odkurzał po 20:00 jak mały już śpi, o praniu i innych głośnych pracach domowych też nie ma co mówić. Niedawno bardzo mnie zraniła, powiedziała że wyjeżdża do rodziny nad morze. Ja miałem wykorzystany cały swój urlop, o czym wiedziała. Zabrała więc swoją mamę, siostrę, dziecko i wyjechali. Ja zostałem sam w domu. Tydzień samotności, Posprzątałem z nudów całe mieszkanie. W końcu całe popołudnia miałem wolne. Wszystko wysprzątałem na błysk. Kiedy wrócili wszyscy z wakacji, myślałem, że jakoś ochłonęła, przemyślała wszystko. Już w progu usłyszałem "Ale syf. No tak odpoczęłam na wakacjach to teraz będę tydzień sprzątać". Wszystkiego się odechciewa, gdy jej się nic nie podoba. Od tamtego czasu przestałem cokolwiek robić w domu. Powiedziałem jej, że jak się staram robię co mogę to nigdy jej się nie podoba. Więc nie będę nic robił, więc teraz będzie miała o co się złościć i będę wiedział przynajmniej dlaczego jest zła. Nie można było w żaden sposób jej zadowolić. W czasie jednej z ostatnich kłótni w złości powiedziała, że mam się wyprowadzić, więc następnego dnia po powrocie z pracy zacząłem się pakować. Powiedziała, że nie o to jej chodziło, że chciała mną wstrząsnąć żebym coś zaczął robić w domu. Chyba uniosłem się męską dumą i wyprowadziłem się. Już mijają dwa tygodnie od kiedy nie mieszkamy razem. Zabrałem wszystko z domu co było moje, łącznie z nożami, TV i pierścionkiem zaręczynowym. Od tego czasu wiedzieliśmy się 3 razy, tylko dlatego że chciałem zobaczyć małego. Oczywiście gdy tylko przyjeżdzałem zaraz były kolejne kłótnie. Tym razem kłótnie dotyczą pieniędzy i kontaktów z mały. Nie mamy nic jeszcze ustalonego na papierze. Ale nie mieszkamy w jednej miejscowości, ciężko mi przyjeżdzać codziennie. Oddalamy się cały czas. Niestety wszystko przez ciążę która odbiła się na jej psychice. Cieszę się, że mam syna. Nie wyobrażam sobie teraz życia bez niego. Zaczynam powoli ją obwiniać że odebrała mi dziecko bo nie mogę go widzieć codziennie..... Niestety pretensje sie teraz pogłębiają coraz bardziej :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przerabialiśmy to samo przy pierwszym dziecku- przeszło kiedy maluch przestał być aż tak absorbujacy (miał kolki itd.). Teraz przy drugim malenstwie (ma 2 tygodnie) jest lepiej mimo tego, że ogólnie jest trudniej. Trudniej bo jednak mamy już jedno dziecko i wymaga to wszystko lepszej organizacji a lepiej bo wiedzieliśmy czego się spodziewać. Jeżeli się kochacie to dacie sobie radę ze wszystkim :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×