Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

brown1

zostałam porzucona, zerwane zaręczyny

Polecane posty

Gość myszkaK.
U mnie minął ponad rok a ja jeszcze się nie pozbierałam po zerwanych zaręczynach :( Od niedawna mam nowego faceta, ale to nie jest to samo. Po prostu go nie kocham i jestem z nim tylko dlatego żeby nie być samą i nie zostać starą panną. Więc jeśli się kogoś naprawdę kochało to ból chyba nigdy nie mija :( P.s. Czas nie leczy ran, on tylko przyzwyczaja do bólu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość małgosia_zwł
daj sobie czas, masz prawo źle się czuć, nie walcz z tym ale też patrz w przyszłość! za każdym razem kiedy popatrzysz za siebie - będzie bolało, żyj, planuj, rób to na co masz ochote i zyj dla siebie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość małgosia_zwł
daj sobie czas, masz prawo źle się czuć, nie walcz z tym ale też patrz w przyszłość! za każdym razem kiedy popatrzysz za siebie - będzie bolało, żyj, planuj, rób to na co masz ochote i zyj dla siebie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:( właśnie jestem w fazie której nie potrafię myślec z wyprzedzeniem, moje wszystkie plany i myśli koncentrowały się na weselu, które niedługo miało mieć miejsce. na podróży poślubnej, wspólnym większym mieszkaniu. muszę przewartościować sobie wszystko i myśleć w liczbie pojedynczej..ale macie racje trzeba trochę iśc przed siebie, bo myśli o tym co były bardzo są bolesne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Majutek26
Cześć! Wiem co czujesz, jeżeli Ci to pomoże to przeczytaj mój temat. "Zostawił mnie chłopak - wesprzyjcie". Zobaczysz jak to u mnie przebiegało, jest tam też wplecionych kilka innych historii. Jedyne co mogę powiedzieć - czas, czas, czas i jeszcze raz czas. 3maj się, będzie dobrze zobaczysz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bella swan
Musisz po prostu przeżyć ten okres...płakać, tęsknić, myśleć...przeżyć to całą sobą...tylko to pozwoli Ci wyjść z pierwszego etapu, który ja porównałabym z żałobą, i powoli przyzwyczajać się do nowego życia:) pewnie lepszego) Tak jak ktoś wspomniał:lekarstwem jest czas, czas i jeszcze raz czas, bo z każdym dniem ból będzie malał. Pewnego dnia obudzisz się i tęsknota i żal odejdą w nie pamięć, a Ty będziesz mogła na nowo cieszyć się życiem:)Tego życzę Ci z całego serca. Któregoś dnia zrozumiesz, że lepiej było usłyszeć to szczere wyznanie przed a nie po ślubie...Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Majutek26
To ja jeszcze od siebie dorzucę: nie blokuj w sobie uczuć, pozwól im płynąć jakie by nie były - są Twoje i jedyne słuszne w tej sytuacji. Moim zdaniem błędem jest oczekiwanie, że się zapomni. To kawał życia, ważny kawał. To np. tak jak by zapomnieć, że się chodziło do liceum/podstawówki. Nie da się tego zapomnieć i już. Ale da się żyć dalej, przestać kochać, rozpamiętywać, cierpieć, da się ułożyć sobie życie bez niego, z czasem z kimś innym. I to życie wcale nie będzie gorsze. I tego Ci życzę, a będzie tak na pewno :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zelek123
Hej, nie wiem, czy pomogę, ale jestem w bardzo podobnej sytuacji, choć Twoja chyba boleśniejsza. Byłam z nim 3 lata, ogólnie rzucił mnie dla innej (jak się tylko dowiedział, że tamta na niego leci). Tylko, że nie mieszkaliśmy razem, nie byliśmy zaręczeni (mamy dopiero po 22 lata, studiujemy w rodzinnym mieście, mieszkamy z rodzicami). Rzucił mnie trochę ponad tydzień temu. A jeszcze dwa dni przed mówił, że mnie kocha i wszystko było pięknie, kolorowo. Faza pierwsza - trwała pół minuty może. Błagałam go, by tego nie robił. Faza druga - niesamowita racjonalność z mojej strony. I tak już zostało :) Owszem, kilkakrotnie się popłakałam nawet na zajęciach, przez pierwsze parę dni zachowywałam się czasem jak zombie, dopiero wczoraj zjadłam pierwszy posiłek, ze stresu skoczyła mi prolaktyna, itp... Ale mam wrażenie, że to mój organizm fizycznie cierpi, ja sobie z psychiką całkiem radzę. Zaraz postaram się wyjaśnić, jak. Choć sama do końca nie wiem czy umiem. to wyjaśnić :) Aha, po pierwsze ale zerwij WSZELKI kontakt. My mieliśmy nie zrywać, ale nie, tak się nie da. Gdzieś ostatnio przeczytałam fajne powiedzonko: "zostańmy przyjaciółmi" brzmi jak "Twój kot zdechł, ale... możesz go zatrzymać." I to jest święta prawda. Ja przez nasze całe dwa "przyjacielskie" spotkania dokładnie tak to czułam. Druga rzecz, ja wiem, że to trudne i dość dziwne, ale mi pomogło. Wyobraziłam sobie cały, calutki świat, te 6 czy tam 7 miliardów ludzi, w tym momencie umiera ileś tam osób, ileś tam cierpi kilka razy bardziej niż Ty... a Ty żyjesz, masz życie przed sobą, jesteś zdrowa (mam nadzieję :)) i marnujesz swój czas na martwienie się! Ja zaraz po zerwaniu poznałam kolegę, który po 3,5 rocznym związku zmarnował pół roku na zamartwianie się (a przecież ludzie cierpią i dłużej). Nie bądź taka, nie daj się! Ja sobie postanowiłam, że żadnej durnej żałoby po związkach! Nie mogę słuchać, jak ktoś mi mówi, że to naturalne, że tak trzeba, itp... Trzeba cierpieć?... Bez sensu. Ja wiem, że się łatwo gada takie rzeczy, ale mi gadanie takich rzeczy pomogło, bardzo. Zamierzam żyć dalej, choć jeszcze 2 tyg. temu miałam w wyobraźni wizję naszego zamieszkania razem i wspólnej przyszłości. Nie myślę teraz o tym, co będzie kiedyś, wywaliłam te wszystkie wizje, myśli, marzenia, gdzieś do kosza i nie wychodzę tak bardzo w przyszłość. Skup się na dniu dzisiejszym, jutrzejszym. Obiecaj sobie, że za tydzień o tej porze będziesz szczęśliwa. Kolejne, nie zamykaj się w domu, wyłaź do znajomych, do rodziny. I nie myśl o nim. Myśl o czymkolwiek innym. Nie rozkładaj na czynniki pierwsze jego każdego zachowania, uśmiechu, gestu. Ja sobie postanowiłam tak: przez jakieś 3 tygodnie godzę się posłusznie z tą rzeczywistością. Dopiero jak minie jakiś czas, gdy poczuję się gotowa, siądę z przyjaciółką czy kimś bliskim i zrobię to, czego potrzebuję: rozważę, zanalizuję, być może pomarzę sobie, że wróci... Ale jeszcze nie teraz. Teraz nie jestem gotowa, więc nie będę się tym katować. I mi pomaga, kiedy myślę o nim jako o złym człowieku. Na początku, jak przyjaciele mówili, że co za ch**, jak on mógł cię okłamywać, udawać, grać... starałam się go bronić. Ale to nie pomaga, a teraz najważniejsze jest jedno: Twoje zdrowie psychiczne, Twoje samopoczucie. Więc nieważne, co zrobił, jak się zachował. Niech będzie w Twojej wyobraźni niedojrzałym dupkiem, poczujesz się wtedy lepsza i silniejsza. Mam nadzieję, że jakoś pomogłam, choć chyba młodsza i mniej doświadczona od Ciebie jestem i mniej zraniona :) Mimo wszystko, postaraj się postanowić sobie, że cierpieć nie będziesz, bo to zwyczajnie nie ma żadnego celu, żadnej racjonalności... I uwierz w to. Da się :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość staysii
ja przeżyłam coś takiego i łatwo nie było z letargu wyszłam po 14 miesiącach i nareście jestem szcześliwa a może tylko mi sie wydaje :) żałobe mam za sobą. TRZYMAM ZA CIEBIE KCIUKI :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wow, dziękuję bardzo za wsparcie. Dużo jest jednak życzliwości na tym świecie- i można jej uświadczyć od całkiem mi obcych ludzi. Będę z tym walczyć (marazmem i dołkiem psychicznym), chociaż to nieco nierówna walka..jednak porzucić się myśli o nim ot tak nie da. to kawał historii, wspólnych planów, wizji przyszłości..to jest tak że muszę w tej chwili zweryfikowac listę marzeń i osobistych dążeń bo większość z nich stanowią wspólne marzenia...trudno to tak zamknąc;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Brown1 bardzo mi przykro bo wiem ze cierpisz i zadne slowa teraz nie ukoja twego bolu. Moze to glupio zabrzmij ale badz dzielna. Mnie porzucil exmaz po prawie 11 latach-swiat mi sie zalamal. Boze ile ja sie naplakalam-wiecej niz moglam tych lez wyprodukowac. I wiesz co? Pare miesiecy pozniej poznalam kogos i jestem szczesliwa.:):):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tez znam to bardzo dobrzee
najgorsze sa pierwsze tygodnie...bol rozrywajacy wnetrznosci. potem pare miesiecy lzy w oczach mijając "nasze" miejsca, robiac zakupy widzisz jego ulubione slodycze i w ryk. nastepnie sentyment, pamietasz tylko dobre chwile, pytasz sama siebie dlaczego tak musialo byc, przeciez bylo tak pieknie. taka bezradnosc. mi zupelnie minelo dopiero teraz, czyli po rowno 2 latach. jest to duzo czasu, a wiadomo ze czas leczy rany. teraz moge powiedziec, ze jestem wolna, chociaz czesto o nim mysle, ale nie tesknie, nie zastanawiam sie dlaczego. po prostu mysle o nim jak o przyjacielu. nie ma rady na twoj bol. musisz to przezyc, przeplakac, przeczekac. ja popelnilam jeden zasadniczy blad - mielismy caly czas kontakt, na twoim miejscu zerwalabym wszelki kontakt. zycze wytrwalosci, moze chlopak sie opamieta i zrozumie co jest najwazniejsze w zyciu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Prinzzeska - takie historie jak Twoja pokazują że można układać sobie życie od nowa wiele razy, to mnie napawa optymizem. Wiem, że brzmi to banalnie- ale jakoś dobrze mi słyszeć że ludzie się nie poddają. ja mam ogromną pokusę poddać się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tez znam to bardzo dobrzee
najgorsze sa pierwsze tygodnie...bol rozrywajacy wnetrznosci. potem pare miesiecy lzy w oczach mijając "nasze" miejsca, robiac zakupy widzisz jego ulubione slodycze i w ryk. nastepnie sentyment, pamietasz tylko dobre chwile, pytasz sama siebie dlaczego tak musialo byc, przeciez bylo tak pieknie. taka bezradnosc i niesamowita tesknota. zdarzalo mi sie plakac za nim po poltora roku mi zupelnie minelo dopiero teraz, czyli po rowno 2 latach. jest to duzo czasu, a wiadomo ze czas leczy rany. teraz moge powiedziec, ze jestem wolna, chociaz czesto o nim mysle, ale nie tesknie, nie zastanawiam sie dlaczego. po prostu mysle o nim jak o przyjacielu. nie ma rady na twoj bol. musisz to przezyc, przeplakac, przeczekac. ja popelnilam jeden zasadniczy blad - mielismy caly czas kontakt, na twoim miejscu zerwalabym wszelki kontakt. zycze wytrwalosci, moze chlopak sie opamieta i zrozumie co jest najwazniejsze w zyciu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja tez znam to bardzo dobrze- nie opamięta się. napisał mi maila o tym że były to najlepsze lata jego życia i wie że jest mega dupkiem, ale nie kocha mnie i nic na to nie poradzi co czuje :( - ot taki szczery mail wieczorową porą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maz mnie zostawil po tym jak stracilam dziecko w 4 miesiacu ciazy , na 4 tyg przed koscielnym slubem. Mozna sie podniesc ale do tego potrzeba czasu jak to ktos wyzej napisal. Zobaczysz , ze znajdziesz opiekuncze ,meskie ramiona ,ktore cie przytula. Zycze ci wiele sil,nie poddawaj sie. Dasz rade

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tez to przezylam jakies 4 lata temu, Po 3 latach mieszkania ze soba zostawil mnie dla jednej z naszych bliskich kolezanek, ktora byla mezatka zreszta. Nigdy jej nie ufalam i przekonalam sie dlaczego. Tez mial duzo swobody, ufalam mu . Nadal sie spotykalismy od czasu do czasu po zerwaniu, bo byl zawsze moim przyjacielem i swietnym facetem. Wytrzymalam rok. Pol roku przeplakalam, prawie dzien w dzien plakalam a przy nim udawalam ze wszystko jest dobrze. Po roku przeprowadzilam sie do innego miasta i zerwalam z nim jakikolwiek kontakt, jak dzwonil, nie odbieralam. Stwierdzilam, ze nie jest wart znajomosci ze mna. I powiem ci z wlasnego doswiadczenia i obserwacji, ze faceci tak szybko nie odejda dopoki nie maja kogos innego na oku. I w twoim przypadku mysle, ze moglo byc tak samo. Wiem, ze zadne slowa teraz ci nie pomoga, sama musisz przez to przejsc, ale wiedz, ze czas naprawde leczy rany. I predzej czy pozniej ujrzysz swiatelko w tunelu. A jeszcze pare slow o mnie, zerwalismy gdy stuknela mi 30tka. Myslalam, ze do tego czasu bede miala dziecko i meza. Bylam zalamana. Po zerwaniu minely 2 lata, poznalam kogos, zaszlam w ciaze, mam juz dwoch cudownych synkow i powiem ci ze nie zaluje. Kazdy zwiazek jest inny, kazdy daje cos lepszego, innego i nie ma czego zalowac. Zaluje tylko tamtych straconych lat, ale tego sie juz nie da odwrocic. Trzeba zyc dalej. I zobaczysz bedzie dobrze. Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona idealna23
Moja droga. Miałam też zareczyny, kochałam go strasznie..oj strasznie:) Rozstaliśm sie w zasadzie niewiem kto podjął decycję. Gdyby to od niego zależalo wrócilibyśmy do siebie jednak złamał mi serce i nie było do czego wracać... Jednak wracając do tego co czujesz teraz... Płacz krzycz wyrzuć to z siebie... zacznij pisać może, opisz wszystko gdzieś, to co czujesz, Twój ból... Teraz wiem że wszystko można przejść,że nic mnie nie złamie. Mógłby mnie zostawić ktoś kogo kocham milion razy a ja przez to przejde, bo można:) Teraz jest źle ale będzie dobrze, nie dziś nie jutro ale będzie...:) Obudzisz sie rano i będzie poniedziałek potem wtorek, środa, czwartek piątek...:) aż nadejdzie tak dzień w którym powiesz sama do siebie JESTEM SZCZĘŚLIWA i tak będzie. Pomimo że nigdy nie będzie idealnie ale będzie dobrze... Podrywaj facetów baw się... tańcz śmiej się znajdz coś co sprawi że będziesz szcześliwa. Pamietaj co nas nie zabije to nas wzmocni... Gorsza jest śmierć bo na nia nie mamy wpływu... ale decyzje u Ciebie juz podjął i zewij z nim kontakt, on potrzebuje tego żeby wyrzuty sumienia zmniejszyć... a Tobie po co kontakt do niego? To koniec tego etapu Twojego życia. Zaczynasz nowy i wszystko możesz. Powodzenia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eloo
co nie zabije to wzmocni-przekonasz się z czasem,czas leczy rany...dwa banały ale prawdziwe. Nie rób nic pochopnie,przeczekaj...albo zacznij jak najszybciej nowy związek,nie ma gotowych recept niestety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Notoryczna narzeczona
Ja też zostałam porzucona po 11 latach przez ex męża :) było to rok temu... Rok temu o tej porze dowiedziałam się, że mnie zdradził, oszukiwał, knuł intrygę od kilku miesięcy, aby jak najwięcej pieniędzy wyprowadzić z konta i zostawić mnie z niczym. Zostałam oszukana na każdej płaszczyźnie...Byliśmy idealną parą w oczach wszystkich, problem polegał na tym, że byłam jego pierwszą dziewczyną a przebywając za granicą jakaś mulatka koło niego się kręciła i wyszła z niego jego prawdziwa natura (kij mu w oko ;) ) Oczywiście przeżyłam szok, wyprowadziłam się do naszego wspólnego kolegi, bo nie miałam gdzie, on mnie pocieszał, wspierał. Postanowiłam, że jak zakwitną bzy to będzie już wszystko ok, bo tak mi się przyśniło, że wącham bzy mokre od wiosennego deszczu...Boże jak ja czekałam na tą wiosną i te bzy...Tak się złożyło, że mój rozwód wypadł w maju, jak wyszłam z rozprawy zobaczyłam te bzy...w tym momencie wszystko zostało za mną :) Z tym kolegą z którym zamieszkałam- jesteśmy parą, mąż chciał oczywiście wrócić- nie zgodziłam się, to zaczął mnie wyzywać, więc podbiłam mu oko :D, w te święta się zaręczam :) okazało się, że ex jest bezpłodny, czuję się kochana jak jeszcze nigdy - taką dojrzałą miłością, i KOCHAM :) I pomyśleć że jeszcze rok temu dławiłam się swoimi łzami. Życie naprawdę ma swój plan, czasem nawet lepszy niż my :) Trzeba dać się ponieść tej fali, a jak spotyka nas coś ciężkiego powiedzieć sobie "a więc tu mnie przywlokłeś Życie, OK - zobaczymy co z tego będzie, może za tą ciemną stroną czeka mnie niespodzianka" :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość (@)
Bardzo mi ciebie żal........ Trzymam kciuki by smutek przeszedł jak najszybciej........ Niestety rozstania sie zdarzają jak czytasz nawet po ślubie........ Skoro nie doszło doślubu to w tym układzie może lepiej bo miałabyś dziecko i było by ci jeszcze ciężej. Gośc nie zasługuje na Ciebie!!!!! Ktoś gdzieś czeka na ciebie i będzie bardzo kochał..... Mój mnie zostawił po 13 latach ( miał córkę) i też mi ją zostawił............ Trzymam kciuki- uszy do góry

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzoana03
NOTORYCZNA NARZECZONA- jestes super kobietą, pisałam tu ostatnio na forum i Ty mi pomogłas, dziękuje Ci bardzo za to:* teraz jest dobrze, o wiele lepiej,nie snił mi sie dzis w nocy co uważam za maleński sukces... Dziewczyny! korzystajmy z wolności:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dobrownnnn
Witaj kochana! Ja dodam coś od siebie. Ja rowniez zostałam porzucona kiedyś przez moja wielka miłość, zajęło mi 3lata by dojść do siebie. A Dzis? Dzis Wlasnie oddałam klucze mojemu narzeczonemu. Bylismy razem 4lata, przeprowadziłam sie do innego kraju dla niego i niestety do końca chyba go nie pokochalam :-( bardzo chciałam byc szczęśliwa, mieć rodzine , on cudowny człowiek, bardzo go kocham i szanuje, lecz postanowiłam odejść. Kocham go jako człowieka, ale ta miłość do mężczyzny mi sie skończyła. Wierz mi, ze jest mi tez ogromnie zle, dojrzewalam bardzo długo fo tej decyzji. Mam 30 lat, jestem zupełnie sama na obczyźnie a jednak zrobiłam to. Wierz mi, ze przejdzie Ci kiedyś smutek, ulozysz sobie życie. Ja patadoxalnie czuje sie tak zle, jakbym to ja została porzucona. Wszystko sie ułoży, jeszcze spogląda swoją miłość, ja rowniez Zycze tego mojemu narzeczonemu. Pozdrawiam i płacze razem z Toba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do autorki-pani psycholog
masz racje, że przeżywasz żałobę-z psychologicznego punktu widzenia po zakończonym związku przechodzi się właśnie okres tzw żałoby. poszukaj wsparcia u psychologa, on nakieruje Twój umysł tak zebyś potrafiła chociaż w jakiś sposób sobie poradzić/ powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzoana03
ja miałam też podobną sytaucje... 3 lata związku w tym 3miesiące mieszkania ze soba..mówił ze nidy mnie nie zostawi a w dniu rozstania usłyszałam" dobrze, że nie zmarnuje sobie z Tobą zycia" bolało... Dziewczyny z forum pomogły mi spojrzeć inaczej na to wszystko.. POSTANAWIAM! KIEDY SPADNIE ŚNIEG BĘDĘ SZCZĘŚLIWA I WYLECZONA Z NIEGO!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję Wam wszystkim. Widzę, że my kobiety to jednak na prawdę jesteśmy silnymi istotami. Każda z Was ma za sobą historię, która była trudna i większość z Was mówi "mam to za sobą, żyję dalej". Dzięki temu chce mi się wierzyć, że i ja tak powiem. Mój facet dla mnie też był chodzącym ideałem - inteligentny, kochany, pracowity, czuły - ale nie mogę go wiecznie idealizować i chyba pora trochę skoncentrować się na sobie, bo w tym wszystkim zapomniałam że jestem równie ważna. Notoryczna - niesamowite jest to o czym piszesz, brzmi jak scenariusz..a nie jak życie. Chcę być silniejsza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzoana03
brown1- będzie oki, powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Musisz znaleźć w tej sytuacji jakieś plusy! Musisz go znienawidzic, ! Wyrzucić wszystko co może Ci go przypominać! Przedewszystkim nie izoluj sie wręcz przeciwnie wychodz do ludzi ,imprezy,zakupy wszędzie tam gdzie są pozytywne wibracje ! A gdy nachodża Cię myśli źle włącz muzykę zacznij tańczyć!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pani GINEKOLOG
Droga brown ______________ najwazniejsze to zebys sie wyplakala i wykrzyczala swoje smutki, a potem jesli to juz zrobisz to sama sobie przyzeknij ze juz nigdy sie bedzeisz nad tym plakac i sie uzalac,w dwa tygodnie to wyleczysz grype, a nie zlamane serce ,badz cierpliwa, nie zmuszaj sie na chama isc do kina jak nie masz ochoty, lub sie smiac itd...masz prawo do smutku twoi przyjaciele powinni to zaakceptowac. Nie mysl nad tym co bedzie ,mysl tylko nad tym co jest teraz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×