Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Energetyczna.a.

małżeństwo po 7 latach związku nie ma prawa się udać?

Polecane posty

Gość Energetyczna.a.

teoretycznie bo on ciągle się nie zdecydował..mówi, że mamy czas. Ale ostatnio czytałam taki artykuł że przed ślubem nie można być ze sobą za długo bo to już nie ma sensu, wszystko się wypaliło i po ślubie zaraz będzie kryzys i w ogóle. Co myślicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fussball
ja w związku jestem 6 lat, ślub w planach ale nie wiem kiedy mój jaśnie pan się zdecyduje. znając życie i nasze plany, ślub nie prędzej niż za dwa, trzy lata. powiem ci, że mam na to coraz mniejszą ochotę więc może coś w tym jest. ja w każdym razie zaczynam już myśleć pragmatycznie i mózgiem, motyle w brzuchu już się ulotniły, sama nawet nie wiem kiedy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Energetyczna.a.
fussbal - no właśnie..ja uważam, że ślub powinno się brać po 2,3 latach, kiedy jest jeszcze to zakochanie ale już się dobrze znamy. A teraz? ja chcę, on nie chce. Ja nie chcę naciskać ale męczę się coraz bardziej bo on ciągle powtarza, że mamy czas, że już niedługo..u mnie ślub na pewno nie prędzej niż za 5 lat..słyszę to co rok..i ciągłe wymówki, że nie ma czasu, nie ma pieniędzy..jakby chciał to vy znalazł.. Nie chcę brać takiego wymuszonego ślubu, też mi się coraz bardziej odechciewa bo to powinno inaczej wyglądać.. teraz ten ślub będzie tylko taki na odwal się, bo już wypada po tylu latach.. A potem spotka jakąś laskę i mnie zdradzi i będzie moja wina bo go zmusiłam do ślubu..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
energetyczna u mnie było identiko z "wymówkami": nie ma kasy więc zerwałam zaręczyny (przechodzone przez 3 lata) w sumie jesteśmy 5 lat, w wieku mocno balzakowskim :O motylki poszły w pisdu, a ja już nie mam "chcieja", szczerze - wali mnie to

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fussball
No widzicie, a u mnie od 3 lat jest gadka o zaręczynach i ślubie (on sam zaczyna temat!!) i tak czekam i czekam i czekam... a w zasadzie czekałam, bo teraz to już mi wszystko jedno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Energetyczna.a.
mnie też to powoli zaczyna walić..a nie powinno to być..powinnam się na to cieszyć..tak bym chciała żeby on chciał.. ktoś mi kiedyś powiedział, że jak facet kocha i czuje, że to ta jedyna to nie czeka ze ślubem ani chwili..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fussball
Myślisz, że tak faktycznie jest?? Mój mi ciągle powtarza, że jestem tą jedyną, że już nikt inny, że nie wyobraża sobie zestarzeć się z kimś innym. Wierzę mu, ale z mojej strony to już nie to, co na początku. Zobojętniałam i chyba zaczęłam naprawdę wierzyć w to, że prędzej czy później w każdym związku - niezależnie czy to małżeństwo czy nie - zaczyna być identycznie. Ten sam schemat po prostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A to przepraszam, lepiej wziąć ślub jeszcze w różowych okularach, żeby potem męczyć się z rozwodem? Genialna logika.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Energetyczna.a.
Moorland - napisałam, że lepiej wziąć ślub kiedy się jest zakochanym ale dobrze się zna tę 2 osobę. Nikt nie mówi, żeby się żenić po pół roku. A teraz jak widać już wszystkie zobojętniałyśmy i mamy to w dupie. Teraz jest czas na ślub? kiedy już mnie to wali? chyba powinno się tym cieszyć a nie mieć to w dupie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
może i masz rajt, ale jak chłop wciska Ci na palec pierścionek z "tym" pytaniem do do kurvy nędzy coś toto oznacza, nie? jak zaczyna zwlekać, to mnie wody odchodzą i włącza mi się "mamtowdupizm" życie pokazuje, że nasi panowie po rozstaniu prędko lecą do ołtarza, tudzież urzędu, z nowo poznaną dziunią i już tak nie zwlekają :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Energetyczna.a.
mój też mi ciągle powtarza, że jestem tą jedyną i co z tego..jakby mi powiedział, że zwyczajnie nie wierzy w małżeństwo i nie chce nigdy brać ślubu to bym zrozumiała i jakoś przebolała. Ale on mi ciągle daje nadzieję, ciągle gada, że chce ale jeszcze nie teraz, jeszcze za wcześnie(!), jeszcze nie bo milion rzeczy przeszkadza. Skoro mnie kocha i jak sam mówi chce tego ślubu to na co czeka? nie rozumiem tego. Ale jak już pisałam..teraz już nie to wali..i chyba nie powinno tak być..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2-3 lata to za mało, żeby kogoś naprawdę poznać na wylot. Znać nawyki, jakieś ukryte wady które mogłyby przesądzić o chęci ślubu. Poza tym ile razy kobiety mówią, że ich związek się wypalił po...2-3 latach. Jak się "wypali" po ślubie to pojawia się delikatny problem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mikikun
"Pozwólcie, że opowiem wam o najpiękniejszej z chorwackich tradycji. W Śirokim Brijegu w Hercegowinie na 13 tysięcy wiernych nie ma ani jednego rozwodu. Jak daleko sięga ludzka pamięć, nie rozpadła się tu ani jedna rodzina. Czy Hercegowina cieszy się szczególną laską ze strony Boga? Czy istnieje jakiś cudowny środek przeciw demonowi podziału? Odpowiedź jest bardzo prosta. Podczas stuleci pod panowaniem tureckim, a później komunistycznym Chorwaci byli okrutnie prześladowani za wiarę chrześcijańską, z doświadczenia więc wiedzieli, że ich zbawienie jest tylko w krzyżu Chrystusa i nie zależy od projektów rozbrojenia, pomocy humanitarnej czy pokojowych traktatów, chociaż i te są potrzebne. Źródłem zbawienia jest krzyż. Chorwaci posiadają mądrość i nie dają się oszukać w sprawach dla nich ważnych. Dlatego swoje małżeństwa nierozdzielnie wiążą z krzyżem Chrystusowym. Małżeństwo, które daje życie ludzkie, osadzili na Krzyżu, który daje życie Boże. „Znalazłeś swój krzyż" Chorwacka tradycja zawierania małżeństwa jest tak piękna, że zaczyna być podejmowana także w Europie i Ameryce. Gdy para młodych przygotowuje się do sakramentu małżeństwa, nie mówi im się, że znaleźli idealną osobę, najlepszą partię. Nie! Kapłan oznajmia: - Znalazłeś swój krzyż. To jest krzyż, żeby go kochać, żeby go nieść, krzyż, którego nie będzie można odrzucić, lecz kochać. Słowa te wypowiedziane we Francji wprawiłyby narzeczonych w osłupienie. Lecz w Hercegowinie krzyż przypomina miłość, a krucyfiks jest domowym skarbem. Narzeczeni, udając się do kościoła, biorą ze sobą krucyfiks, który ksiądz błogosławi. Podczas wypowiadania przysięgi małżeńskiej odgrywa on główną rolę. Narzeczona kładzie swoją prawą dłoń na krzyżu, a narzeczony - na jej dłoni. Obie dłonie, złączone ze sobą, osadzone są na krzyżu. Kapłan kładzie stulę na ich dłoniach, a wówczas wypowiadają oni słowa przysięgi małżeńskiej i obiecują sobie wierność zgodnie z rytuałem Kościoła. Małżonkowie nie obejmują siebie, lecz krzyż - źródło miłości. Ten, kto widzi ich ręce złączone na krzyżu, rozumie, że jeśli mąż opuści swoją żonę lub żona opuści swojego męża, wtedy porzuci krzyż. A gdy ktoś opuścił krzyż, nic mu już nie zostaje, stracił wszystko, ponieważ zostawił Jezusa. Po ceremonii ślubnej małżonkowie zabierają krucyfiks i umieszczają go na honorowym miejscu w domu. To miejsce staje się centrum modlitwy rodzinnej, gdyż są oni przekonani, że z tego krzyża zrodzone jest ich małżeństwo i przyszła rodzina. Gdy pojawiają się problemy, przed tym krzyżem szukają pomocy. Nie idą do adwokata, psychologa, wróżbity czy astrologa, żeby uregulować swoje sprawy. Nie, idą do Jezusa, przed krzyż. Uklękną i przed Jezusem wyleją swoje łzy, wypłaczą swoje cierpienie, a przede wszystkim wzajemnie sobie wybaczą. Nie zasną z ciężkim, urażonym sercem, ponieważ udali się do Jezusa, który jako jedyny ma moc ich zbawić. Będą też uczyli swoje dzieci obejmować krzyż każdego dnia, by nie kładły się spać jak poganie, bez podziękowania Jezusowi. Dla dzieci Jezus zawsze jest przyjacielem rodziny, którego się szanuje. Żeby czuły się bezpiecznie, nie dostają na noc przytulanki, lecz mówią Jezusowi „dobranoc" i obejmują krzyż. Zasypiają z Jezusem, nie z misiem. Wiedzą, że On trzyma je w swych ramionach i nie muszą niczego się lękać, ich lęki rozprasza pocałunek dany Jezusowi. " http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=6501

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CHYBA TRZEBA ZMIENIĆ F
ACETÓW,BO WAM SIĘ JUŻ WYPALIŁO...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Energetyczna.a.
więc ile ma się być ze sobą przed ślubem? 10 lat? a może 15? kiedy tak naprawdę poznasz tego 2 człowieka? Ja jestem w związku 7 lat, mieszkamy razem 3 lata. Więc wytłumacz mi proszę? na co on czeka? bo powoli zaczynam myśleć, że mnie nie kocha, że jest mu po prostu wygodnie a jak spotka inną to mnie zostawi i z nią już nie będzie zwlekał..nie chcę być poczekalnią..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CHYBA TRZEBA ZMIENIĆ F
ACETÓW,BO WAM SIĘ JUŻ WYPALIŁO...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
energetyczna może powinnyśmy rżnąć dziewice pełną gębą, a jak chcesz do łózia, to obrączkę mi załóż miły :O dostali pod gębę wszystko, to po co się starać, nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja go nie znam, Ty powinnaś umieć z nim porozmawiać i zapytać czemu nie chce ślubu, chociażby po to, żeby mieć jakąś wspólnotę majątkową, cokolwiek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fussball
Ja myślę, że komplenie nie ma znaczenia czy to 2,3 czy 15 lat. Moja siostra wyszła za swojego męża po 4 latach, w tym 3 mieszkania razem i co? I rozwodzik po 5 latach, facet znalazł sobie nowią dziunię i aktualnie to ona jest jego nową żoną. Wszystko zależy od ludzi, nastawienia, chęci, intencji i poszanowania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Energetyczna.a.
rozmawiałam z nim nie raz. Nie ma żadnych konkretnych powodów dla których zwleka. Nie mówi mi tego wprost ale chyba zwyczajnie nie chce. Przecież nie zmuszę go do mówienia..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lolaaaa123
bez przesady, my byliśmy ze sobą 9 lat, były wspominki wcześniej o ślubie, ale żadnemu nie chciało się zająć organizacją. Teraz jesteśmy po ślubie 6 lat i jest OK. To, że facet chce ślubu nie koniecznie znaczy wielką miłość, wierność po grób etc. WIdać to po ilości rozwodów. Ślub teraz poprostu nie ma znaczenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czas bycia ze sobą może i nie ma a może i ma ja odeszłam po 5 latach bo niby zaręczyny były i nic więcej bo to bo sram to ja nie mam ochoty czekać aż on sie zdecyduje a tak naprawdę nigdy nie poznamy drugiej osoby bo sami do konca siebie nie znamy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Peezda
A na c.h.u.j wam kobity potrzebny ten ślub?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Energetyczna.a.
i znowu pytanie po co nam ślub. Nienawidzę go. Po prostu chcę go wziąć. Moja sprawa. Nie o tym jest temat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fussball
W to miejsce można by było zapytać: A co wam chłopy ten ślub tak przeszkadza? :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Peezda
To zadam pytanie nieco inaczej. Po co wam ta umowa cywilno-prawna? Jaki macie w tym interes?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Energetyczna.a.
Mi akurat nie chodzi o umowę cywilno-prawną tylko o przysięgę w Kościele, która dla mnie znaczy bardzo wiele. Rozumiem tych dla których jest nic niewarta ale dla mnie jest

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Peezda
Uważasz, że dwoje ludzi nie ma szansy bytu bez przysięgi w kościele? Zawsze mi się wydawało, że to kwestia dojrzałości, odpowiedzialności a nie kwestia wyrecytowania formułki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fussball
Taki, że w przypadku długofalowego związku, fajnie byłoby mieć wspólnotę majątkową, że mając dzieci fajnie byłoby nie musieć latać wszędzie razem z konkubentem, aby wszędzie rozdawał swoje autografy, bo w przypadku rodziców bez ślubu żaden rodzic żadnej decyzji nie może podjąć sam (zapisanie dziecka do przedszkola, szkoły, przychodni, w biurze paszportowym czy innym urzędzie). Że w przypadku, kiedy stracę pracę, mąż może mnie podpiąć pod swoje ubezpieczenie, że w razie nieszczęśliwego wypadku nie będzie problemów ze spadkiem, mieszkaniem, wspólnym majątkiem. Że możemy wziąć wspólnie duży kredyt, a osobno nie mamy na niego żadnych szans, a w życiu nigdy nie wiadomo czy nie będzie takiej konieczności. Że nie musiałabym odstawiać cyrków i szopek w szpitalach, na policji, jak zdarzyło się mnie osobiście już 3 razy (nie chciano mnie wpuścić na oddział do faceta, bo on był nieprzytomny, a ja nie mogłam udowodnić, że jestem kimś bliskim). Sprawy bardzo pragmatyczne i przyziemne, ale niestety tak wygląda poważne, dorosłe życie, że trzeba się liczyć z tym wszystkim szczególnie, jeśli mamy dziecko. A poza tym wszystkim - wiążąc się ze mną wiedział, że ważny jest dla mnie ślub i sformalizowanie związku. Jeśli nie pasowało - trzeba było pójść w drugą stronę zamiast podwijać teraz ogon i robić z siebie i ze mnie głupa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×