Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Mama Nasturcja

Musimy porozmawiać o Kevinie - oglądałyście?

Polecane posty

Dla mnie- nawet najbardziej podłe zachowanie bohatera filmu/książki nigdy nie będzie potwierdzeniem tezy, że są ludzie z natury źli- to tylko postać fikcyjna więc nie może być dowodem na nic. Ja uważam że mogą być źle wychowani albo chorzy psychicznie. Kiedy moje dziecko zaczyna niepoprawnie się zachowywać, nabiera złych nawyków, zawsze zaczynam od siebie. Myślę gdzie popełniłam błąd i co zrobiłam nie tak. Moze za dużo lub za mało od niego wymagam, poświęcam mu niedostatecznie wiele czasu lub wysyłam niejasne komunikaty. Zwykle zmiany w moim zachowaniu czy zastosowanie innej metody wychowawczej przynosi pozytywny skutek. To my bowiem dzieciakom pokazujemy co jest dobre a co złe, na co mogą sobie pozwolić. A ?Kochająca faktycznie pojechała po całości:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to napiszę swoją interpretację:) Moim zdaniem matka urodziła swoją inkarnację - dziecko, które było takie jak ona, ale ona wychowała się w innych warunkach, być może rodzice naprawdę ją kochali, być może uległa presji społecznej na bycie grzeczną dziewczynką i tłamsiła swoją prawdziwą osobowość...jednak zakochała się i zaszła w ciążę - moze sama miała nadzieję, że to coś zmieni w niej, że naprawdę kogoś pokocha, dlatego w to zabrnęła, wyszła za mąż i urodziła... ale okazało się, że jednak nie - że nie potrafiła kochać i faktycznie u dziecka wzmacniała tylko te cechy, które sama skrywała głęboko stąd finał - syn zrobił to, o czym ona skrycie marzyła, a nigdy nie miała odwagi zrobić - przywrócił jej życie do stanu idealnego - samotności przy okazji zabił ludzi, których nienawidzili obydwoje - normalnych, uczuciowych, którymi oni nigdy nie mogliby być... dlatego już zawsze będą związani, bo ona jest mu w gruncie rzeczy wdzięczna i go rozumie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ciekawa interpretacja. Aczkolwiek ja się nie zgodzę z tym, ze matka nie potrafiła kochać. Wydaje mi się, że po prostu nie była gotowa na przyjęcie takich zmian w swoim życiu i swoje frustracje przelała na dziecko. Z czasem wzajemnie zaczęli się więc zwalczać. Kiedy dojrzała do macierzyństwa, urodziła drugie dziecko- z którym stworzyła już szczególną więź. Myślę, że Kevina tez kochała- tylko ta miłość była trudniejsza. Źle zaczęli układać wzajemne relacje i bariera pozostała między nimi już na zawsze. Mnie porusza koniec historii. Kiedy zarówno Kevin okazuje odrobinę ludzkich uczuć jak i matka zaczyna okazywać, ze jednak dziecko to jest w jakiś sposób jest bliskie. Wrażenie zrobi też na mnie fragment, kiedy Kevin, jako już starszy chłopiec się rozchorował. Jak w takich ekstremalnych warunkach oboje potrafili wyzbyć si.ę swoich uprzedzeń, barier i zachowywać się jak normalna rodzina, okazywać sobie wzajemnie ludzkie uczucia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kochająca mammmmma
Ex-dbil nie zgodzę się z Tobą w kwestii interpretacji. Matka w scenach z córką zawsze była czuła, uśmiechnięta i szczęśliwa. Z wielką tęsknotą patrzyła na inną matkę z córeczką w wieku jej córki...- opamiętasz tę scenę? Tęskniła do dziecka i męża. Męża myślę, że kochała bardzo - kiedy rozmawiali o rozwodzie, ona szukała porozumienia, sama pierwsza wyciągnęła rękę, żeby się pojednać. Nie było w tym niczego nieprawdziwego czy pozornego. A co do syna - to, że był nieszczęśliwy to fakt, ale miał poza matką inne osoby obok siebie i inne środowisko, ale nim gardził. Był niezwykle inteligentny ale nie potrafił wyciągać wniosków korzystnych dla siebie. Chciał być ważny, ale sam nie wiedział po co i dlaczego. Pomimo wielkości umysłu okazało się, że to za mało, aby zrozumieć siebie i być dla siebei samego dobrym. Dziewczyny - a co do ujawniania fabuły - o czym mamy dyskutować jeśli jedziecie z jakimiś szczególikami z których nic nie wynika? :) Ci, którzy nie widzieli filmu, niech nie czytają wpisów. Taki film wymaga w końcu szerszej analizy niż Listy do M. czy inne głupie, proste produkcje dla plebsu :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ten fragment z chorobą właśnie dla mnie jest kluczowy - w chorobie są normalni, a w zdrowiu nienormalni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja uważam, ze można dyskutować nie ujawniając najważniejszych informacji. Co do syna- owszem- mia wokół siebie inne osoby. ale nikt nie potrafił mu pomóc tak naprawdę. Ojciec- mimo, ze kochał, też nie potrafił go wychować. Rodzice kompletnie nie potrafili się dogadać w kwestii wychowania. matka była oschła- ojciec pobłażliwy. Mieszanka wybuchowa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja się zgodze z ex - D. Bill że młody był kopią matki.W związku z tym następna scena która mi się przypomniała. Mlody coś przeskrobał i matka zabrała mu pistolet na wode. Przez kilkanaście zdan pisała jakie to było cudowne uczucie, zabrać mu go i patrzć na jego złość, wtedy dopiero pomyślała że bycie matką może być fajne ( ! ) i jakie odczuwa zadowolenie. Co zrobił młody ? odzskał pistolet i pochlapał farbą jej ulubione mapy. dokładnie w ten sam sposób patrzył na jej zachowanie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No fakt0 oboje mieli trudne charaktery i z tym się zgodzę. Trudno mi jednak przyjąć stwierdzenie, że zarówno on jak i matka nikogo nie kochali. Bo kochali- nawet on- na swój pokręcony sposób. Myślę, że głównym problemem tego dziecka była nieustanna walka o uczucia matki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kochająca mammmmma
Alonuszka - nie walka o uczucie matki, ale raczej sprawdzanie czy jest w niej jakieś uczucie, jakaś namiastka miłości...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Można to i tak nazwać. Chociaż uważam, że dzieci są tak prostymi istotami, że nie robią nic dla samego przekonania. Dziecko potrzebuje czuć się kochane i akceptowane. Jeżeli nie dostają tego z marszu zaczynają walkę o to uczucie. I robią to wszelkimi sposobami, jakie przychodzą im do głowy. Matka Kevina była osobą, która nie okazywała uczuć. Dziecko szybko zauważyło, że kiedy rozrabia matka reaguje emocjonalnie. Mimo, że nie były to pozytywne uczucie dziecko mogło mieć świadomość, że w ten sposób przyciąga jej uwagę. Z wiekiem negatywne wzorce się utrwalały

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamuśki forumowe oczywiście
usprawiedliły zwyrodnialca i psychopatę, który się takim urodził (ja czytałam książkę, tam od razu widać, że od pierwszych chwil życia był zaburzony ten bachor). Ale mamuśki oczywiście usprawiedliwienie ewidentnego popaprańca na rzecz rzekomo winnej wszystkiemu matki :D Ciekawe, czymże zawinił też ojciec - jedyna osoba, która go kochała, a i jeszcze druga osoba, ktora go kochała dziecinną, ufną miłością - siostrzyczka, że ich zamordował okrutnie i bez dania jakiejkolwiek szansy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zarówno matka jak i ojciec zawinili na początkowym etapie jego rozwoju. Matka- ucząc go niechęci do innych- ojciec pobłażając. Trzeba przyznać, ze dzieciak miał trudny charakter i wychowanie jego nie byo łatwe. Problem tkwi w tym, że jego tak naprawdę nikt nie wychowywał. nieustannie dostawał sprzeczne sygnały. Matka go olewała- ojciec głaskał po głowie nawet za każdy durny wybryk. Nikt nie usprawiedliwia zwyrodnialca. Ale zwyrodnialcy z jakiegoś powodu stają się potworami. Skoro twierdzicie, ze dzieci rodzą się z natury złe i żadną metoda wychowawczą nie można ich poskromić, to muszą być też i te z natury dobre- których niczym nie da się zepsuć, tak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I to, że "ten bachor" był zaburzony od pierwszych chwil życia nie znaczy, że był zły- tylko potrzebował innych metod wychowawczych. Bo każde dziecko wymaga odrębnego podejścia. Szczególne te specyficzne- właśnie z zaburzeniami, nadwrażliwościami czy innymi trudnościami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamuśki forumowe oczywiście
Trudny charakter?!!!! Co Ty chrzanisz? :O Trudny charakter to jak dziecko nie chce sprzątać pokoju albo lapie dwóje w szkole albo jak nie słucha pani w przedszkolu albo jak urządza histerie w sklepie. Naprawdę uważasz, że wystarczy popelniać zwykłe, rodzicielskie blędy (wymieniasz takie bzdury jak nadmierną pobłażliwość), by wychować zwyrodniałego mordercę, człowieka pozbawionego empatii, sumienia, ludzkich odruchów? Który jest w stanie zamordować okrutnie małą dziewczynkę? Ta książka i film to świetna prowokacja. Doskonale pokazuje, jak daleko świat się zagubił w usprawiedliwianiu dzieci. Macice wam się na mózgi rzuciły, nie jesteście w stanie przyjąć, że istnieją na tym świecie ludzie, także dzieci źli, psychopatyczni, bo by się wam wasz różowy, mamusiny światek w drzazgi rozpadł. "I to, że "ten bachor" był zaburzony od pierwszych chwil życia nie znaczy, że był zły" Nie, on był zły. Źli ludzie istnieją, niektórzy się tacy rodzą. Pogódź się z tym 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Możesz sobie wierzyć w "złe dzieci". Ja takich jeszcze nie spotkałam. Za to popieprzonych rodziców od groma. Łatwiej zwalić wszystko na naturę niż zobaczyć swoje błędy wychowawcze i wady. To w dużej mierze złe wychowanie psuje człowieka. Są też ludzie chorzy psychicznie, których nie sposób ogarnąć- ale to inna historia. JA nie żyję w różowym, mamusinym światku. Staram sie po prostu wychowywać swoje dziecko. Jestem świadoma tego, że od mojego podejścia do niego zależy to, jakim człowiekiem będzie. I jeśli będzie chamem czy prostakiem stwierdzę, że gdzieś popełniłam błąd. Oczywiście nie usprawiedliwiam zachowania zwyrodnialców. Wychowanie jednym- odpowiedzialność za swoje czyny drugim. Dorosły człowiek - a bohater takim już prawie był- musi brać odpowiedzialność za swoje czyny. MA możliwość wyboru i podejmowania decyzji. Za całą tragedię można winić tylko jego. Za to, że był pokręcony- w dużej mierze też jego rodziców.On wyrósł na złego człowieka, być może miał do tego predyspozycje. Ale w bardzo dużej mierze ukształtowały go warunki, jakie zastał na początku swojego życia. To oni nie potrafili nauczyć go żyć w społeczeństwie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja mysle ze on byl chory
psychicznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja mysle ze on byl chory
alonuszka Nie zawsze jest to wina rodzicow!!!Do niektorych dzieci nie mozna dotrzec.Maja swoje charakterki od urodzenia i nie zmienia sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama Nasturcja
dziewczyny bardzo się Cieszę że mój post wywołał lawinę komentarzy, teorii i opinii jest mnóstwo ale jednym zdaniem - trzeba obejrzeć ten film :-) Ja wlasnie zamowilam książkę bo chcę jeszcze przeczytać. Mam niedosyt póki co..:-) dobrej nocy życzę wszystkim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Napisałam, ze dopuszczam też opcję choroby psychicznej. We wrodzone zło nie uwierzę. Dzieci bywają charakterne ale wszystkie są do ułożenia. Zdania na ten temat nie zmienię. Na każde dziecko jest jakiś sposób. Chyba że właśnie urodziło się z jakimś schorzeniem czy poważnym zaburzeniem. Ale to już inna bajka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krfhwiure
alonuszka a dlaczego na pierwszym miejscu obarczasz winą rodziców? moim zdaniem jesteś bardzo niesprawiedliwa bo żaden morderca nie uczy się mordować w domu, żadnego pedofila rodzice nie uczą molestowac dzieci i żaden ojciec nie uczy gwałcić swojego syna. to czy ktoś zostanie złym człowiekiem zależy wyłącznie od predyspozycji a tego nawet klasztornym, surowym wychowaniem się nie zmieni. przyznaję że ten temat bardzo mnie dotyka, ponieważ od wielu lat słyszałam, że jestem winna zachowania swojego dziecka. a nasz syn był trudnym dzieckiem od urodzenia. będąc niemowlakiem spał może 2-3 godziny na dobę, resztę czasu przepłakiwał. w wieku 3 lat stał się bardzo niebezpieczny. oczywiście wszyscy mówili że to nasza wina, że pobłażamy, że nie karzemy itd. dziś syn ma 16 lat i już wiemy że zrobiliśmy wszystko aby go wychować dobrze, jednak to coś niezależnego od nas. syn ma schizofrenie którą ma prawdopodobnie od urodzenia co by tłumaczyło jego niewyobrażalnie złe zachowanie. dziś bierze leki i jest dobrze, normalnie funkcjonuje. bywają dni gdy nie weźmie leków, jeden jedyny dzień zapomni czy specjalnie nie weźmie aby sprawdzić czy mu przeszła choroba. wtedy zachowuję się tak samo jak kiedyś gdy miał te 3 lata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kogel mogel 3
krfhwiure - wytłumacz jak możesz co to były za niebezpieczne zachowania dziecka w wieku 3l?? sorry ale brzmi to absurdalnie. Co najmniej jakby biegał za wami wtedy z nożem czy siekierą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
krfhwiure- A ty umiesz czytać ze zrozumieniem? Powiedziałam, że morderstwa winien jest morderca. Natomiast winą rodziców jest jego pokręcenie psychiczne. Poza tym mówiłam też, że występują różne zaburzenia psychiczne, które też nie są winą rodziców. Zresztą nie oceniam nawet rodziców, którzy swoimi błędami wychowawczymi sprawili, że z dziecka wyrósł zły człowiek. Po prostu stwierdzam, ze wpływ na to mieli oni. Ale nie do końca winię ich za to- przynajmniej nie tych, którzy się starali. Nikt z nas nie jest urodzonym wychowawcą i każdego z nas może to spotkać. JA nie wiem kto wyrośnie z mojego dziecka. Ale wiem, ze mam duży wpływ na to, kim będzie. Tyle. Cały czas staram się to wytłumaczyć ale wy chyba czytacie wybiórczo. Choroba psychiczna to jedno- urodzenie się złym to co innego. Ja stwierdzam fakt, że my- jako rodzice- mozemy kształtować dziecko i nie jest ono NIGDY z góry skreślone, ale nie oceniam kogoś jeśli nie uda mu się zrobić tego dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale w tym przypadku chyba i matka i dziecko było zaburzone i ja ich nie traktuję w kategoriach osób normalnych, które sobie nie poradziły, czy coś zrobiły źle, po prostu ich ułomność wzięła górę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja- jak już pisałam- widzę to tak, że matka nie dojrzała do rodzicielstwa. Cała książka jest pisana z jej perspektywy, widziana jej oczami. To ona twierdzi, że dziecko było nieznośne od początku. Nie ma na to spojrzenia obiektywnego. Być może ona mylnie interpretowała sygnały. W jej subiektywnym odczuciu dziecko było złośliwe. Ja myślę, że noworodek nie mógł być złośliwy. Ale mógł wyczuwać jej nieszczerość i na kontakty z nią reagował płaczem. Czy miał zaburzenia od początku- trudno powiedzieć- w każdym razie nie stwierdził, o ile dobrze pamiętam, tego żaden specjalista. I tak jak mówię- trudno jest osądzać rodzica. Trzeba powiedzieć, że główna bohaterka- chociaż nie była gotowa na to dziecko, chciała je pokochać. Robiła co mogła. A że jej nie wyszło... Nikt nie jest idealny. Trudne dziecko trafiło na koszmarne warunki i efektem tego było wyprodukowanie człowieka pozbawionego empatii

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakie koszmarne warunki?!
"Trudne dziecko trafiło na koszmarne warunki i efektem tego było wyprodukowanie człowieka pozbawionego empatii" alonuszka, Jakie "koszmarne" warunki? Znasz definicje słowa "koszmarne"? Koszmarne warunki to jest znęcanie się, molestowanie, przemoc, alkoholizm, nędza. Te "koszmarne" warunki to był z gruntu dobry człowiek - ojciec, który popełniał zwykłe ludzkie błedy wychowawcze w żaden sposób nie predestynujące do stworzenia mordercy i matka - kobieta na dziecko niegotowa, dość z początku zagubiona, ale szczerze się starająca, odpowiedzialna. I jeszcze mała siostra - uwielbiająca brata. TO były te koszmarne warunki :O Ludzie, naprawdę puknijcie się w głowy! Przestańcie żyć mitami ("nie ma złych dzieci, są tylko źli rodzice" itp.)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
koszmarne warunki to brak miłości a wręcz niechęć matki. To też jest swego rodzaju znęcanie się. I przestań się unosić. Sama się puknij jak nie umiesz nerwów opanować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakie koszmarne warunki?!
Wybacz, że urazilam Twą wrodzoną delikatność, księżniczko na ziarnku grochu :) Będę już uważać, żeby Ci przypadkiem jakaś żyłka nie pękła z nadmiaru "bulwersu" :P .Widać ile wiesz o życiu, trudnych dzieciach, trudnych warunkach, o czymkolwiek :) "koszmarne warunki to brak miłości a wręcz niechęć matki." A zdołałaś zauważyć, co było pierwsze? Że matka usiłowała z całych sił dotrzeć do tego dziecka, a ono od pierwszych chwil przejawiało zachowania całkowicie patologiczne. Szkoda, że nie znam żadnych wypowiedzi autorki na temat własnej powieści. Uważam, że ona być może celowo wprowadziła tę cechę matki - że nie planowała dziecka, że nie była do końca gotowa. Po to, by dać łatwe wyjaśnienie, usprawiedliwienie dla czytelnika i zobaczyć, czy za tym pójdzie. Wytłumaczenie nie rujnujące jego prostej, bezpiecznej wizji świata - no tak, on był zły, bo matka go nie chciała, uff, jak dobrze, że to takie proste, że jest jakieś wytłumaczenie. Bo jakby nie było takie proste, jakby nie było wytlumaczenia, przyczyny, czegokolwiek, czego się można uchwycić, to by znaczyło, ze kiedyś może przydarzyć się nam - takim dobrym, zwykłym rodzicom. I co wtedy, nie? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krfhwiure
kogel mogel 3 - syn zaczął się okaleczać, czymkolwiek, wszystko co miał pod ręką. Nawet zwykłą zabawkę brał i uderzał się nią w głowę, w nogę. Wielokrotnie robił to w nocy kiedy spaliśmy i ne byliśmy świadomi co się dzieje a wtedy okaleczał się aż do krwi. Jednak nie płakał a śmiał się. Poza tym bił nas, rzucał się na przypadkowych ludzi na ulicy. Były dni, ze non stop się śmiał, całymi dniami i nocami. Mieliśmy kota. Gdy miał 6 lat wstaliśmy rano i w pokoju znaleźliśmy naszego kota. Zabitego jakąś zabawką. Syn wtedy trafił na miesiąc do szpitala. Niestety nie było nigdzie koło as żadnego szpitaa psychiatrycznego specjalizującego się w leczeniu dzieci więc syn trafił do zwykłego szpitala, na oddział dziecęcy. Tam został gruntownie przebadany ale nic lekarze ie znaleźli. Przychodził psycholog ale rozłożył ręce bo to wybiegało ponad jego kwalifikacje. Wtedy polecił nam psychiatrę ale specjalizującego się w leczeniu osób dorosłych.On też rozłożył ręce . Powiedział, że tak małych dzieci nie leczy się lekami bo do końca nie wiadomo co mu jest a choroby psychiczne dziecięce kilka lat temu to była czarna magia. Zresztą dziś jest niestety podobnie, o tyle lepiej że szpitale psychiatryczne są już przystosowane do przyjmowania dzieci. Następne lata to takie szukanie pomocy. Nikt nic nie potrafił dokłądnie powiedzieć. Lekarze mówili, że to może depresja, ze może nerwica, że może psychoza lub jakiś rodzaj schizofrenii. SYn rósł i z biegiem lat to juz nie był taki bezbronny chłopiec, non stop z mężem bylismy poobijani, podrapani, pogryzieni. Jak syn miał 10 lat to męża kopnął w twarz, mąż stracił 2 zęby od tego uderzenia.Dopiero kilka lat później znaleźliśmy lekarza który był jako tako znajomy z tematem chorób psychicznych u dzieci. I po wywiadzie, po kilkunastu godzinach spędzonych z naszym synem wydał diagnozę - schizofrenia dziecięca. A potem była terapia całej rodziny, nauka życia ze schizofrenikiem, nauczenie się odpowiednich zachowań...No i leki. To co było kiedyś a teraz to ogromna przepaść. Z tego względu że syn był niebezpieczny dla otoczenia nie mógł normalnie chodzić do szkoły, raz prawie udusił innego chłopca. Szedł programem indywidualnym a i to z ogromnymi problemami. Dziś normalnie uczęszcza do szkoły, jest dobrym uczniem, wszystkie przedmioty na co najmniej 3 zdane więc chyba tak źle nie jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie będę tłumaczyć tu kolejny raz o co mi chodzi. Moim zdaniem to Wy sobie upraszczacie. "To nie moja wina- moje dziecko po prostu było złe"- tak jest łatwiej- zrzucić winę na coś, na co nie mamy wpływu. A prawda jest taka, ze trudne dziecko potrzebuje specjalnego traktowania i podejścia. Co z tego,że matka się starała ja już w ciąży wiedziała, ze tego dziecka nie chce. Dorosły potrafi wyczuć niechęć do swojej osoby- dziecko też. Ale nie chce mi się już tu dyskutować. Ja powiedziałam co mam do powiedzenia i nie mam zamiaru kolejny raz powtarzać. Jak ktoś ma problemy z czytaniem ze zrozumieniem- jego sprawa. A co do znajomości dzieci trudnych- tak się skłąda, że znam takich od groma. niejednokrotnie z takimi pracowałam. I powiem Wam, że większość z nich miała pokręcone relacje z rodzicami. Podkreślam jeszcze raz, że nie mówię o dzieciakach chorych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×