Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość miserkaal

Jak wyglądała śmierć Waszego psa ?

Polecane posty

Gość gość
Moje życie od 10 miesięcy stało się codzienną wegetacją. Ciągle widzę obrazy...i tak strasznie tęsknię. Chyba już nigdy nie wrócę do równowagi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ela od Radzika
Czytam wasze historie ,bo własnie mój pies odchodzi.Jestem w domu z nim sama ,domownicy w pracy,jest mi bardzo żle .Wczesniej pochowałam Swoich najbliższych,bolało.Teraz przyszedł czas na psiaka .Wychowany od szczeniaka wniósł w moje zycie radość kiedy odeszła tragicznie moja Córka.Zmuszał mnie do wychodzenia z nim ,sprzątania ,karmienia .Ratował mnie,do dzis pamiętam jak biegał z zieloną chusteczką na szyi.Potem był zawsze z nami ,na wyjazdach,działce ,hotelowych Sylwestrach ,bo bał się bardzo huku petard i fajerwerków.Wrażliwy wyczuwający nastroje domowników był przy tym komu było żle.Od przeszło roku ten silny biszkoptowy kundelek zmieniał si e.Zle znosił lato,wiercił się nie mógł znależć sobie miejsca .Potem pojawił się kaszel,nie wiedziałam że u psów takim objawem pokazuje się choroba serca.Leki,i było trochę lepiej.Leki na odwodnienie powodowały ,że zasikiwał całe mieszkanie ,póki nie założyłam mu dziecięcych pampersów.Od dwóch tygodni jego stan jest dramatyczny ,przestał jeść a było to jego ulubione zajęcie .Dziś nie chce nawet pić ,choć wypijał ogromne ilości wody.Wydaje przejmujący szczek ,choć od roku nie szczekał.Wiem ,że odchodzi ,czuje to ,jestem przy nim .Rozmawiam z nim i pozwoliłam mu odejść wyrażając wdzieczność za każdy dzień z nim przeżyty.Odchodzi mój przyjaciel ,który kochał mnie bezwarunkowo i pozostałych domowników.Dziękuję Radziku z klapniętym jednym uszkiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czystka
Ela, myślami jestem z Tobą....lecz nie mam słów żeby Cię pocieszyć. Sama mam serce w kawałkach, choć niedługo minie rok od rozstania...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale macie temat masakra. Pies jak pies. Lata skacze apotem pada. Standard niepowiem. Bo zal jest gdy pies jest zyty i człowiek. Wtedy faktycznie jest zal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość keiti
Dzisiaj odszedł mój kochany piesiuńcio który się wabił Puszek przeżył 12 lat i 1 mies. prawdopodobnie stana zapalny opanował cały organizm ,po dwoch zastrzykach wczoraj zmarł dziś ,smutek który nigdy nie mija.....:(((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćmiski
Straszna rak objął cale ciało dal się do krwiobiegu klawy chudy wymioty z krwią wyciek z nosa krew dzisiaj zmarł Moj bokser miał tylko 3lata byłam przy nim do konca jest mi ciężko placze nie mogę się odnaleźć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćmiski
Dziś odszedł mój ukochany

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość qprqpr
mój bokserek miał 13 lat i niestety był już po wielu operacjach (wycinane jądra, guzy, krwiak w mózgu wpływający na koordynację ruchową oraz wiele innych...) w pewnym momencie Pani weterynarz powiedziała, że warto już mu ulżyć... tak też zrobiliśmy z wielkim bólem serca... następnie oddaliśmy zwłoki do profesjonalnego krematorium (http://pamietajomnie.pl). Urna z z naszym pieskiem jest wciąż wśród nas, to dla nas członek rodziny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćToni
3 tygodnie temu zmarł na moich rękach Toni.Miał 16,5 roku.Był w bardzo dobrej formie. 6 tygodni temu pojechaliśmy do weterynarza w celach "kosmetycznych"-czasami miał problem ze stabilizacją tylnych łapek. Po 2 godzinach od wizyty przestał chodzić. Po 3 tygodniach zmarł w cierpieniach-niedożywiony, ślepy, po wylewie, z mocznicą. Szokujące są błędy w leczeniu oraz tragiczna pielęgnacja w zwierzęcych szpitalach. Jest duży problem z opieką med.ludzi, ale OGROMNY z opieką nad zwierzętami. Skargi nic nie wnoszą. Pomyślałam ,że może warto uratować choć jedno zwierzęce życie, pisząc o nieszczęściach, które spotykają nasze zwierzęta ze strony niekompetentnych weterynarzy.Jeżeli ktoś ma doświadczenia podobne do moich , to piszcie przyjaciele2017@onet.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nasz Alf odszedł dziś :( całą noc był nie spokojny, popiskiwał, szybko oddychał, przestał chodzić. Pojechaliśmy do weterynarza ale już nic nie dało się zrobić :( był z nami 17 lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćToni
Bardzo Ci współczuję i rozumiem , bo mnie ciągle boli serce i umarła część mnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czystka
Tak jak i mnie... Minęło już 1,5 roku a ja wciąż cierpię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lissek99
Witam, W sobote zmarl moj pies pogryziony przez psa sąsiada. Nie moge przestac o tym myslec, caly czas mam to w glowie.Nie moge sobie z tym poradzic. Moj piesek byl rasy beagle mial na imie Rufi, dokladnie 2 grudnia skonczylby 3 lata. Mieszkam na wiosce w domku jednorodzinnym o dzialce 1000m2. Gdy sie wprowadzilem kupilem od razu mojego pupila, nie powiem ze bylo latwo bo to sa bardzo uparte psy i straszni uciekinierzy. Rufi mial w domu wyznaczony swoj teren garaz i kotlownia, w ktorej mial swoje legowisko. Te 3 lata co byl ze mna to bylo cos pieknego (wcale nie potrafilo sie przy nim nie nudzic, byl uparty i probowal mnie zdominowac, bardzo często się na niego zloscilem ale ten pyszczek miał taki slodki). Byly przypadki ze bylem nie raz na niego bardzo zly za swoje zachowanie. Jego najwieksza wada bylo ze nie mogl sie oprzec ucieczce jak furtka sie lekko uchylila. Gdy juz sie dostal poza teren posesji to juz nie bylo mocy zeby go przywolac, nosek do samej ziemi i kilometry przebywal, z tym ze zawsze krecil sie nie daleko domu i zawsze wracal. Do soboty kiedy zdarzyla sie straszna tragedia. Kolo godziny 12.00 Rufus uciekl, caly czas krazyl nie daleko domu, ja wraz z rodzina pojechalismy do szwagra i szwagierki na urodziny na godzine 16.00. O godzinie 16.30 dostaje telefon od sasiada, ktory mieszka 50 m dalej ze moj pies zostal pogryziony przez jego psa rasy AMSTAFF (morderca) i gdzies uciekl. Szybki wyszedlem z urodzin i pojechalem do domu na poszukiwania. Obszedlem cala posesje dookola a ze ciemno bylo to wzialem latarke i szukalem 50-100m2 kolo domu. Az w koncu znalazlem moja kochana psinke niedaleko (po ponad godzinie czasu) w polu kopal sobie dziure. Jak go zobaczylem to od razu zalalem sie lzami, sciagnalem polara okrylem go mocno, wzialem do samochodu i chcialem jechac do weterynarza (pogryziony byl bardzo pod szyją), przejechalem 500 m stanalem kolo domu u szwagra, moj kochany pies zamerdal mi ogonkiem, przewrocil sie na drugi bok, dwa glebokie wdechy powietrza wzial i stalo sie przestal oddychac. Teraz gdy ide do garazu i kotlowni nie wiem jak mam sie zachowac, gdzie patrzec, on zawsze tam byl, codziennie z nim rozmawialem.Mam bardzo duzy zal do siebie ze mnie nie bylo w domu gdy ta bestia go szarpala.Jak juz przyjechalem z nim do domu zeby go pochowac na posesji zauwazylem slady krwi przed drzwiami - teraz wiem, ze gdy ja go szukalem po polu to biedy przyszedl pod dom o pomoc a mnie nie bylo. Bardzo mnie to boli nie wiem jak sobie z tym poradzic. Tyle z tym psem przezylem i bardzo mi go brakuje, prosze doradzcie co robic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czystka
Nie wiem co mam Ci doradzić...potrzebujesz czasu, czas choć trochę ukoi żal. Obrazów nie wymażesz, ale na pewno zbledną one i nie będzie już Tobie tak ciężko, wyrzuty sumienia też będą mniejsze. Życzę wiele siły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W sylwestra samochód zabił moją sunię, tak strasznie bała się strzałów, że uciekła ze spaceru i wypadła na ulicę bo chciała szybko dobiec do domu gdzie zawsze szukała schronienia, to było w samo południe, cisza, spokój, aż tu nagle jeden strzał, jeden samochód, bo droga nie jest *****iwa i już jej nigdy nie zobaczę, nie mogę tego znieść, wszyscy wychodzą do swoich zajęć ja zostaję w domu , jest tak pusto... Ona była ze mną wszędzie, tak strasznie mi jej brak, miała dopiero 3 latka, tak uwielbiała śnieg, a teraz już go więcej nie zobaczy, płaczemy wszyscy, męża nigdy nie widziałam w takim stanie, w dodatku stało się to na oczach mojego syna... jeszcze nigdy nie było tu tak pusto i tak cicho, nic mi się nie chce, nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czystka
Łza mi się w oku zakręciła...wiem co czujecie :( Ja bez swojej żyję już 19 miesięcy i nadal cierpię. Nigdy nie się z tym nie pogodzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój odszedł spokojnie przez sen, ale wiem, że często bywa inaczej. Na opsie.pl czytałam o tym, jak sobie radzić ze śmiercią psa :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mama kupiła franfuterki, ponad 1 kg i nie zdążyła schować do lodówki. Pobiegła ratować sąsiadkę, która zasłabła nagle przy naszej bramie wjazdowej. Była przy niej, aż przyjechała karetka, jakieś pół godziny góra, a pies w tym czasie poczęstował się kiełbaskami. Wszystko zeżarł chamsko, ale duży pies był, to mama mówi, że żołądek pojemny, nic mu nie będzie. Niestety się myliła. Pies za kilka godzin dostał skrętu żołądka, nie wiadomo z przeżarcia, ze starości, czy po prostu pech. Fajny pies był, no to rodzice robili wszystko, żeby go ratować. Z zaprzyjaźnionym weterynarzem zawieźli psa do dobrej kliniki dla zwierząt i tam był operowany, ale z racji wieku pojawiła się niewydolność krążenia, problemy z oddychaniem, niewydolność nerek, pies się nie pozbierał. Szkoda go, bo miał 11 lat, mógł jeszcze trochę pożyć. Właściwie to nie chorował na nic, kilka razy miał biegunkę, bo pies to tak trochę świnia, podniesie byle co z ziemi i zje. Nigdy nikogo nie ugryzł, ani nawet nie próbował. Dobry pies był, rasy Rhodesian Ridgeback, tak go szkoda, aż boli ☹☹☹

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćKlara
Od czterech godzin jestem bez NIEJ... Luny - 15-letniej labuni. Serce rozrywa mi się na kawałki... To TEN szczegolny PIES. Miałam 4 pieski. Każdego bardzo kochałm i pamiętam o każdym znich: Suseł, Foka, Florka i Ona LUSIA... Moja wymarzona, wybrana od 3 tygodnia życia... Moja piękna, mądra, cudowna... Boże jak ciężko, jak boli... Lusiaaaaa wracaj do swojej pani!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dostalam mojego wymarzonego pieska 21.12.2017r. Piękny czekoladowy labrador. Wczoraj moja psinka zmarla mi na rekach:( byl ze mna miesiac. Tak mi go brakuje byl moim promyczkiem;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moj ukochany 15 letni pies odszedł 3 dni temu.Był w 80 procentah głuchy i ślepy-ostatnio miewał poważne problemy z chodzeniem-nie mógł się podnieść i zejść ze schodów.Po wypuszczeniu na zwnątrz potrafił nawet kilka godzin kręcic się w kółko zanim się załatwił.Oczywiście zdarzało się że załawiał sie też w domu i od roku często wymiotował.W dzień śmierci najpierw pokręcił się w kółko i załatwił się-póżniej położył sie i tak leżał.Mama zaniosła go do domu bo było ciepło-była ok.12 godzina.On leżał i nogi bardzo rozjeżdżały mu się-nie chciał nic jeść i pić-najdziwniejsze było to że czasami szczekał-tak jakby przewidywał że umrze.Mama wyniosła go znowu na zewnątrz bo myślała że może chce się załatwić i mówiła że głowa zwisała mu bezwiedznie(ja nie byłam przy tym ponieważ nie mieszkam z rodzicami,jest to relacja mojem mamy ale byłam z nią w kontakcie telefonicznym i np.to szczekanie słyszałam).Póżniej pojechała zamówić weterynarza ale on nie miał czasu i umówili się na następny dzień na rano.Mama znowu przyniosła go do domu do wiatrołapu-bo tam najchłodniej-zresztą w ostatnim czasie tam tylko leżał.Mimo że próbowała dawać mu wody palcem delikatnie do pyska nie chciał pic.Leżał z rozwalonymi łapkami na boki i czasami szczekał.Po godzinie 2 w nocy mama słyszała jeszcze szczekanie-o 4 tata znalazł go sztywnego z otwartymi oczami......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ReksPyza
Mój piesek Reksio zmarł trzy dni temu (28.08.18r.). Musieliśmy go uśpić. Mamy domek na wsi. Jak miałam 4 lata wzieliśmy go ze schroniska dla mojego wujka, który mieszkał na działce na przeciwko naszej. Mimo, że mieszkał u wujka, zawsze przesiadywał na naszym podwórku. Gdy wujek 4 lata temu zmarł przygarneliśmy Reksia do siebie. Kochał nas całym sercem. W zeszły czwartek, kiedy pojechaliśmy na działke na noc (razem z psem)uciekł gdzieś i chyba się czegoś najadł. Dlatego kiedy w sobotę zwymiotował nie zdziwiliśmy się zbytnio. Jednak gdy tylko wypuściliśmy go na dwór, zniknął. Okropnie się o nigo martwiłam. Musieliśmy jednak wrócić do domu. Szukaliśmy go, ale nigdzie go nie było. Następnego dnia moja mama z ciocią pojechały go szukać. I znalazły. Był chory, leżał w stodole na podwórku mojego wujka, tego dla którego go wzieliśmy. Zabrały go do weterynarza. Podobnie jak my myśleli, że to zatrucie. Ale jego stan się pogarszał. W nocy wymiotował. Rano pojechałam z tatą do innego weterynarza. Kroplówka, antybiotyk i przeciw gorączkowy. Niestety jednak zaczął posikiwać się z krwią. Na dodatek nic nie jadł i niewiele pił. We wtorek, gdy moja mama wróciła z pracy od razu pojechałyśmy do weterynarza. Rak prostaty. 7cm x 5cm. Pani doktor zasugerowała eutanazje. Płakałyśmy, ale musiałyśmy się zgodzić. Widziałyśmy, że cierpi. Dzisiaj już nie płaczę. Wiem, że jest już za tęczowym mostem razem z moim wujkiem i dziadkiem. I wiem, że jest mu tam dobrze. Zastanawiam się nad nowym psem, ale muszę jeszcze poczekać. Moja mama mówi, że za pół roku, ale myślę, że namówie ją wcześniej. Reksik na pewno chciałby, żebym miała nowego pieska i obdarzyła go tak mocną miłością jak jego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój ukochany piesek Fido odszedł wczoraj .... Był z nami 12, 5 roku. Pamiętam jak jechałam po niego daleko wynajmując kierowcę... zawsze szczęśliwy, pełen energii. Dramat zaczął się niecałe 2 tyg temu kiedy to przestał jeść, chciał zrobić kupę i nie mógł, chodził smutny... Diagnoza rak prostaty.... próbowaliśmy go ratować, nawet implanta mu wszczepili na kastracje. Bo jeszcze była nadzieja.... Jeździliśmy prawie codziennie do weterynarza, dawałam mu jeść przez strzykawke bo inaczej nie chciał. 3 dni temu już nawet strzykawki nie chciał, wiedziałam że powoli odchodzi. Płakałam cały czas modląc się o to ze jak ma odejść niech odejdzie we śnie a nie żebym musiała podjąć najtrudniejsza decyzję w życiu o eutanazji. W czwartek wieczorem przytulilam go i poqiedzialam ze wszyscy go kochamy ale pozwalamy mu odejść. Siedzieliśmy tak pół godziny on z głową na moich kolanach. W piatek rano wyszłam do pracy. Wyszedł ze mną na dwór ... ledwie co chodził ale delikatnie machnął ogonkiem. Wieczorem wróciłam.... juz nie żył. Zasnął w swoim łóżku. Moha mama była z nim w ten dzien. Chodził po podworku, potem już nie miał siły i zaniosła go do łóżka. Za chwilę przyszła do niego, on podniósł głowę , popatrzył i głęboko oddychnal - odszedł.... Dzisiaj nadal płacze, ale wiem ze juz nie cierpi, jest za tęczowym mostem.... dobrze ze odszedł w domu.... pochowalam go pod jego kochana Jabłonka. Narazie nie myślę o innym psie, ale za kilka miesięcy chciałabym i on napewno tez by chciał żebym dala jakiemuś pieskowi dom....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nasz ukochany maczo pointer 13 lat i musielismy mu pomoc odejsc bylismy cala rodzina .Te oczy nigdy ich nie zapomne ,ale konal . Dwa lata wczesniej mial chlonniaka przy sercu weterynarz stwierdzil uspic , ale my walczylismy o jego zycie , znalezmy klinike i super lekarza pomogl mu dal mu jeszcze dwa lata zycia. raka pokonal ale zaczal sie problem z niewydolnoscia nerek niby dostal leki ale dwa dni pozniej zaczal odchodzic. Przestal jesc****ic nogi mu sie rozjezdzaly i tylko patrzyl nam w oczy niestety nie bylo szans. Ostatnia noc wychodzil przewracal sie wstawal i dalej szedl.Obszedl caly ogrod i ukryl sie tam gdzie zawsze lubil byc sam. Przynioslem go do domu ,ale on znow wrocil w to samo miiejsce mysle ze chcial tam odejsc NIE moglem na to pozwolic .tyle lat razem irlandia (tam go znalazlem byl szczeniakiem )holandia niemcy i oczywiscie polska wszedzie razem na dobre i na zle ,nigdy nie uciekal zawsze z nami tak samo kochal wszystkich dobrych i zlych. Ile mam wspanialych wspomnien z nim zwiazanych wszystkie najlepsze a teraz co zostala urna pamiatka z krematorium.Nienawidze j******o zycia. Musialem zabrac mu zycie uspilem go . Te Macza oczy ,chyba prosil o pozwolenie odejscia. Teraz co pustka,w tym tygodniu odbiera moja zona z hodowli takiego samego szczeniaka jak maczo ,ale czy to zastapi mojego przyjaciela watpie. Kurwa ma gas afrykanska na koncu ogrodu zawsze rano przychodzila pod dom i krzyczala dajcie mi jesc. z dniem kiedy odszedl maczo nie wyszla z zagrody ,mimo ze jest otwarta uwazacie ze to normalne. J****e zycie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KropkaNiunia
Dziś mijają dwa lata od śmierci mojej ukochanej suni Kropki. Nadal boli, że odeszła choć czas koi rany. Tęsknię, nie mam innego pieska, chyba bym porownywala go z Kropką. ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość B I U S "

2 miesiace temu stracilam swego psa.swiat mi sie zawalil i zycie stracilo sens.obwimiam siebie ze nie zmienilam weterynarza ,a ten do ktorego chodzilam jak mysle teraz nie wiedzial co mu jest i leczyl na chybil trafil.Ufalam mu bo mial b. dobre opinie w internecie i nie bardzo wiedzialam do kogo innego isc.Dzis wiem ,ze te opinie to czesto sciema.Po smierci psa sama chcialam wstawic  zla opinie na portalu Znany lekarz ale odrzucili ja.Po drugie niewiem czy wiecie ze w  niektorych przychodniach weterynaryjnych oprocz lekarzy pracuja jako weterynarze technicy weterynaryjni i lecza zwierzaki.Ludzie przychodza do lekarza weterynarii,a przyjmuje ich technik.to tak jakby czlowieka leczyla pielegniarka.Sama znam 2 takie przychodnie w moim miescie.a moze jest ich wiecej.w ogole poziom jest taki ze szkoda gadac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość owczarek

Mój owczarek zdechł z dnia na dzień, rano już nie wychodził z budy, weterynarz stwierdził, że jakaś bakteria. Bardzo mi było ciężko nie chcialam go "zakopywać" byle gdzie i skorzystałam z pomocy firmy http://pamietajomnie.pl oferują kremację

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość B I U S "

chcialam podziekowac tym,ktorzy pisali,ze trafili na konowala i zaufali mu.dotad myslalam,ze tylko ja bylam taka glupia i strasznie sie .obwinialam.teraz wiem,ze to moze zdarzyc sie kazdemu wbrew najlepszym checiam i staraniom i to po prostu pech i zly los.To tragiczne wydarzenie bardzo mnie zmienilo,inaczej patrze na swiat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakaja

Spadaj trollu z tymi spamami!!! A poza tym, pies NIE ZDYCHA, tylko umiera! 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×