Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość cccp1981

wyznanie

Polecane posty

Gość cccp1981

Tak się zastanawiam już od 2 lat co się stało? Co to było? Jak mam sobie to wytłumaczyć? Jak z tym żyć? Zawsze byłem sam i generalnie nie śpieszyłem się, po prostu czekałem aż los postawi kogoś na mojej drodze. Mijały lata, ukończyłem studia, podjąłem pracę, potem ją zmieniłem... No i właśnie wówczas poznałem Ją. Na początku nie zwracałem uwagi, ale stopniowo wraz z upływem czasu i siłą rzeczy - pracowaliśmy obok siebie - zaczęliśmy rozmawiać ze sobą stopniowo coraz to więcej. Staliśmy się przyjaciółmi. Ona miała kogoś dlatego od samego początku starałem się zachować pewien dystans. Lubiłem nasze rozmowy i chyba stopniowo nawzajem siebie oswoiliśmy. Po około pół roku zaręczyła się ze swoim facetem, a ja odkryłem, ze strasznie mnie to boli, ale nadal nie chciałem niszczyć Jej szczęścia. Wedle mojego mniemania nie miałem prawa z moralnego punktu widzenia. minęło kolejnych kilka miesięcy, a w pracy ludzie troszkę sobie żartowali ze mnie, że jeszcze mam szansę. Widzieli najwidoczniej to co się dzieje i podchwycili temat. Nagle jak grom z jasnego nieba okazało się, że firma się rozpada i niebawem stracimy pracę. Było mi ciężko, ale wir pracy i obowiązków zajął mój umysł i nie myślałem o tym co będzie dalej. W ostatnim dniu gdy mówiliśmy sobie do widzenia.. chwyciłem Ją za rękę i coś mnie zabolało. Uświadomiłem sobie co czuję, a w drodze powrotnej kolega powiedział kilka słów, które sprawiły, ze coś we mnie pękło. Uświadomiłem sobie, że już nigdy Jej nie zobaczę. Całą drogę do domu cierpiałem i wewnętrznie byłem rozbity. Zaryzykowałem więc i napisałem Jej co czuję. Od tego się zaczęło.. myślałem, że mnie spławi itp. jednak nasza przyjaźń stała się jeszcze bardziej zażyła i zaczęliśmy się nawet spotykać. Ja generalnie na początku nie chciałem tego. Wiedziałem, że będę cierpiał. Wyznała mi, że kocha narzeczonego i nic tego nie zmieni, a zatem moja osoba była na przegranej pozycji. Chciałem odejść, ale Ona mi na to nie pozwoliła. To była prawdziwa emocjonalna potyczka, która trwała 8 miesięcy. Zdradziła mi wiele swoich sekretów. Byliśmy czasami bardzo szczerzy. Spędzaliśmy sporo czasu na rozmowach, tylko na rozmowach. Nigdy nie doszło do niczego, nawet Jej nie pocałowałem. Pokazałem jednak jaki jestem i tym wzbudziłem w Niej swego rodzaju zwątpienie. Miała wątpliwości w pewnym momencie, nawet chciała abym Ją pocałował. Nie potrafiłem jednak z uwagi na to co mi powiedziała jakiś czas temu. Bałem się skrzywdzić Ją tym pocałunkiem. Zresztą brakowało mi doświadczenia i to był by pierwszy raz. Kochałem Ją ponad wszystko i dlatego nie myślałem o sobie tylko o Niej. Starałem się być Jej przyjacielem i wspierać na każdym kroku. Jednak było to z czasem ponad moje siły. Dzień ślubu był tuz tuż, a moja psychika wysiadała. Nie potrafiłem spokojnie z Nią porozmawiać. Na Jej widok chciało mi się płakać.. uciekałem od Niej by nie widziała łez. Nie rozumiała tego. Chciała nawet zaprosić mnie na wesele, ale ja się nie zgodziłem. Bałem się tego dnia jak ognia. Dla mnie to było czekanie na wyrok. Nie wiedziałem co robić. Nie chciałem wymusić na Niej czegokolwiek. Około 2 tygodni przed ślubem postanowiłem zniknąć na pewien czas z Jej życia. Potrzebowałem czasu dla siebie, aby dojść do siebie, aby przeboleć to co miało nadejść. Nie potrafiła mi dać tego czasu. Bała się, że już nigdy się do Niej nie odezwę. Nawet do mnie przyjechała... Uznałem jednak, że tak być nie może, że to mąż powinien być Jej najlepszym przyjacielem, a nie ja. Uznałem, że nasze relacje nie są do końca zdrowe i w przyszłości nie wiem jak by się mogły zakończyć. Ona zaś podjęła decyzję i nie chciała zrezygnować z narzeczonego. Dla mnie sprawa była oczywista, muszę odejść. Tak też zrobiłem. Niestety nie obyło się bez słownych potyczek, których teraz bardzo żałuję. W dniu ślubu przeżyłem tak zwana sytuację traumatyczną. Popadłem w depresję. Przez kilka miesięcy jeszcze sporadycznie się odzywaliśmy do siebie, ale ja chciałem Ją za wszelką cenę spławić. Nie byłem miły... jak zbity pies nieufny wobec ludzi, który kąsa i chce tylko uciec. Wyznała, że nasza relacja.. że było jak w filmach, że nie rozumie dlaczego to nagle się zmieniło. Dałem Jej wszystko to czego Jej brakowało.. a nawet oskarżyła mnie o to, że wykorzystałem Ją, bo dobrze wiedziałem czego Jej brakuje i Jej to dawałem. Nawet napisała, że wyszła za niego z rozsądku. Załamałem się totalnie po tym wyznaniu. Przez rok walczyłem sam z sobą, po roku leczyłem się farmakologicznie. Teraz nadal borykam się z depresją, nadal nie mogę poradzić sobie sam z sobą. Mam nerwice lękową. Uznałem, że tak jest lepiej, że jestem zbyt słaby psychicznie i będzie Jej lepiej z obecnym już mężem, który zapewne będzie lepszym oparciem. Pod wieloma względami faktycznie ten wybór był najrozsądniejszy i teraz to widzę, że postąpiła słusznie. Cieszy mnie to poniekąd, bo moja osoba była by tylko ciężarem. Jestem emocjonalnie rozbity i troszkę taki nieporadny życiowo. Mam swoje ograniczenia i wady. Tak czy inaczej to już 2 lata, a ja nadal nie mogę poradzić sobie sam z sobą. Nie wiem kompletnie co robić, jak żyć. Załamuje się co jakiś czas i wiem, że nigdy już w moim życiu nic się nie zmieni. W moim sercu nadal tkwi Jej osoba... ale wiem, że nie mam najmniejszych praw do Niej. Liczę tylko na to, że jest szczęśliwa. Trafiła podobno do naprawdę dobrej rodziny, która zapewne zapewni Jej wszystko czego będzie potrzebowała. Nie mniej jednak nie mogę się z tym tak do końca pogodzić. Dla mnie jako kobieta istnieje tylko Ona.. inne to tylko scenografia. Wraz z Nią straciłem sens mojego życia. Praktycznie nic nie daje mi dziś radości, a życie mnie męczy. Czekam z utęsknieniem na koniec. Obwiniam za wszystko siebie.. zawsze taki byłem, nadwrażliwy i głupiutki. Nie wiem co dalej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a w skrocie? to o co
biega?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cccp1981
a w skrocie? to o co nie przeczytasz całości nie dowiesz się... Samotny Romantyk Założymy się?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Plastusiowypamiętnik
wiesz co? Zdecyduj się - albo ona wyszła za mąż z rozsądku albo go kocha... a co do moralnego punktu widzenia - znam pary które zeszły się w takiej sytuacji Po około pół roku zaręczyła się ze swoim facetem, a ja odkryłem, ze strasznie mnie to boli, ale nadal nie chciałem niszczyć Jej szczęścia. Wybacz, ale dopóki nie będziesz chciał także SWOJEGO szcześcia - masz marne szanse na cokolwiek w życiu. Mój kumpel w takiej sytuacji uznał, że woli być szczęsliwy z nią niż robić z siebie pseudoromantycznego stracha na wróble. Dzis są szczęśliwym małżeństwem, mają dzieci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tereska1234
Trzeba było wtedy o nią walczyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Plastusiowypamiętnik
A na pytanie co to było to odpowiem ci tak... to była twoja niechęć do walczenia o WŁASNE szczescie. Bo ty wolisz być nieszczęśliwą dupą wołową która bezpiecznie bedzie sie wypłakiwać w necie jak to ją los źle potraktował

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cccp1981
Plastusiowypamiętnik Skąd mam wiedzieć ostatecznie czy Go kocha czy to tylko rozsądek? Nie potrafię czytać w myślach innych osób. Prawdę zna tylko Ona. Swoją drogą gdy kogoś kochasz to pragniesz szczęścia tylko tej drugiej osoby, nawet kosztem swojego. Egoizmem była by starać się zmienić coś na siłę, bo ja tak tego chcę. Słuchałem tego co mówiła do mnie i nie uczyniłem nic co mogło by Ją w jakimś stopniu skrzywdzić. Po prostu pokazałem jaki jestem. Nie będę dla swojego widzi misie niszczył komuś związek w tak zaawansowanym stadium tylko dlatego, że się zakochałem zwłaszcza jeśli tamta osoba od początku twierdzi, że kocha narzeczonego. Nazwała to potem rozsądkiem, ale jaka jest prawda... skąd mam to wiedzieć? Jedno jest pewne, trwała w swoim postanowieniu do samego końca, a ja to uszanowałem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Plastusiowypamiętnik
Egoizmem była by starać się zmienić coś na siłę, bo ja tak tego chcę. no więc skoro nie chcesz i twoje chęci nie mają znaczenia - płacz dalej i podłóż uczucia pod IC relacji warszawa-gdańsk. Co innego ci pozostało? :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cccp1981
Tereska1234 Walczyłem na swój sposób. Może nie było to skuteczne, ale starałem się spędzać z Nią jak najwięcej czasu. Pomagałem pisać prace licencjacką, wspierałem w różnych sytuacjach. Naprawdę wiele czasu spędziliśmy razem. Nawet na przymiarki sukni ślubnej z Nią jeździłem. Jeśli czegoś potrzebowała, robiłem wszystko co w mojej mocy by Jej to zapewnić. Nie mogłem jednak nic ponad to, bo nie pozwalało mi na to moje sumienie i charakter.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cccp1981
Plastusiowypamiętnik Tobie już podziękuję za wypowiedzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Plastusiowypamiętnik
niestety nie ma tak łatwo :P nie przyjmuje podziekowań i pociągne temat... :classic_cool: oprócz jestem, czuję życie rozgrywa się także na płaszczyźnie CHCĘ- NIE CHCĘ TY JEJ NIE CHCIAŁEŚ bo gdybyś chciał to poszedłbyś do końca w tej rozgrywce z hasłem "CHCĘ NAS"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Plastusiowypamiętnik
i wcale nie znaczy, że byś wygrał... ale przynajmniej nie zostałbys w takim obciażeniu emocjonalnym jak jesteś. Miałbys czystą kartę i mozliwośc budowania czegoś nowego od wypalonych zgliszcz dawnego rozczarowania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Plastusiowypamiętnik
nie lucy - może kiedyś bedą jeszcze z niego ludzie :D jak zamieni krótkie gacie na spodnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cccp1981
a dziękuję za komplement

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Plastusiowypamiętnik
polecam się ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cccp1981
to było do Lucy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cccp1981
całe szczęście, że mam Ciebie.. wszech-mądry Internauto, który wie wszystko najlepiej, cóż za szczęście mnie spotkało w mym marnym życiu - i to była moja ostatnia wypowiedź skierowana do Twojej jakże wybitnej jednostki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Plastusiowypamiętnik
coraz lepiej :D Ale do perfekcji jeszcze daleko :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może ona nie była po prostu pewna, czy ją kochasz i bała się zaryzykować zniszczenia swojego związku z narzeczonym dla niewiadomej. Powiedziałeś jej kiedyś, że ją kochasz, czy to było zawsze, że lubisz ? Jak ją nie chciałeś pocałować, to też był dla niej jakiś sygnał. W takiej sytuacji wybór "z rozsądku" to wybór narzeczonego. Teraz to już ciężka sprawa. Najlepiej dla ciebie by było, jakbyś znalazł sobie inną dziewczynę, a o niej już raczej zapomniał. Chyba że umiałbyś się z nią tylko przyjaźnić, ale to pewnie bardzo trudne by było i czasem bolesne. A że już i tak się jakiejś nerwicy przez to nabawiłeś, to lepiej jednak o niej zapomnieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Starałem się spędzać z Nią jak najwięcej czasu. Pomagałem pisać prace licencjacką, wspierałem w różnych sytuacjach. Naprawdę wiele czasu spędziliśmy razem. Nawet na przymiarki sukni ślubnej z Nią jeździłem. Jeśli czegoś potrzebowała, robiłem wszystko co w mojej mocy by Jej to zapewnić" Zrobiłeś wszystko, żeby nie widziała w Tobie faceta, tylko przyjaciółkę innej płci. Nawet gdyby była sama i samotna jak palec drwala, to nie byłoby z Was pary. Przynajmniej takiej, jaką ONA sobie by mogła wymarzyć. Ale nie przejmuj się. Dość spora liczba facetów właśnie w ten sposób rozpoczyna swoją przygodę ze związkami. Następnym razem celem niech będzie wspólne pościelenie łóżka. Ty po. Ona przed. :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tereska1234
Ty się slyszysz chodziłeś z nią wybierać suknię ślubną, to tak jak byś akceptował jej ślub. Cenie Twoje wartości. Poradzę Ci tak: Teraz zawalcz o nią jak by jutro miałby się skończyć świat. Będziesz wiedział czy ona Cię kocha. Tamten pewnie walczył i wywalczył. Pozniej bedziesz walczyl ze swoja moralnoscia a teraz do roboty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cccp1981
Tereska1234 Nie, On nie walczył i dlatego było Jej przykro z tego powodu, ale udawała, że to Jej odpowiada. Co Bóg złączył niech człowiek nie rozdziela. Maja już dziecko... zapewne są szczęśliwi i budują swój świat, swoją rzeczywistość... nie zniszczę tego. Szukanie dziury w całym Pewnego dnia zapytałem czy gdyby nie była zaręczona czy byli byśmy razem.. kiwnęła głowa, że tak. lubię placki ziemniaczane Owszem, zapewne nie była pewna i miała wątpliwości. To zrozumiałe w takiej sytuacji. Zrozumiałe jest także to, że wybrała Jego. Nie winie Jej za to. Szanuje decyzję i sądzę, że miała rację. Wiele rzeczy przemawiało od samego początku za tym, że jestem na przegranej pozycji, ale jak to się mówi - miłość we wszystkim pokłada nadzieję. Miałem nadzieję, że mnie jednak kocha. Decyzja należała do Niej. Gdyby czuła coś do mnie to z pewnością sytuacja potoczyła by się inaczej. Tak czy inaczej mam nadzieję, że jest szczęśliwa. Bardzo bym tego chciał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tereska1234
To zapomnij o niej i życzę powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cccp1981
Właśnie to nie takie proste...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×