Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość GretaGarbo

skąd wziąć siłę do rozstania po kilkunastu latach?

Polecane posty

Gość GretaGarbo

Jak w temacie? Zazdroszczę dziewczynom, które potrafią znaleźć w sobie taką siłę. Ja nie potrafię. Wiem, że to bez sensu i zmierzamy donikąd. Jesteśmy "razem" niemal 13 lat, mam 32 lata. Od kilku lat to jest jakaś farsa, mijamy się tylko, wymieniamy kilkoma zdaniami. On bez przerwy gra w WoW-a. Wraca z pracy i gra do 2-3 w nocy. Dzień w dzień. Weekendy to samo; śpi do 15-16 ej, po czym gra do świtu dnia następnego. Ja widzę tylko albo zwłoki w łóżku, albo zombie ze słuchawkami na uszach przyspawane do laptopa. I te głupie gadki z innymi graczami. Szczerze mówiąc niedobrze mi się robi jak to słyszę. Wracam z pracy i wiem co zastanę. W domu syf, a ten przyklejony do laptopa. Powie cześć i dalej gra. Jak tylko przekroczę próg, od razu chuj mnie strzela. Seks to już pieśń przeszłości, ostatni raz latem zeszłego roku, on wykazuje zero inicjatywy; moje próby spełzają na niczym, wykastrował się tą grą chyba zupełnie. Wiem co powinnam zrobić, bo już nie mam nawet cienia złudzeń, że cokolwiek się zmieni. Ja nie potrafię tego zaakceptować, a on nie zamierza nic zmieniać, bo mu wygodnie. Twierdzi, że nie mam dla niego żadnych propozycji spędzania wspólnego czasu. Idziemy do kina, po czym on zasiada do kompa. Ja jak normalny człowiek zasypiam ok. północy, on siedzi dłużej, więc tweirdzi, że nic mu nie proponuję. Każdemu na swoim miejscu powiedziałabym: dziewczyno otrząśnij się i nie marnuj życia. I wiem, że powinnam to zrobić. Tylko jak pomyślę o wyprowadzce, o zamknięciu za sobą drzwi, o przekreśleniu tych lat, to wszystko w środku mnie boli, to fizyczny ból, który odbiera dech. A z drugiej strony nie mam siły już walczyć. Sama nie dam rady. Mam wrażenie, że dryfuję, że życie przez palce mi ucieka. Za chwilę się ocknę stara, nieatrakcyjna, zgorzkniała i stwierdzę, że go nienawidzę. Boże, skąd znaleźć w sobie siłę, żeby to zakończyć....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość GretaGarbo
mam kumpelę, która właśnie to zrobiła. Oczywiście cierpi teraz, bo go kocha, ale czara się przelała i kazała mu sie wyprowadzić. Niemniej potrafiła to zrobić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem, ale podbijam temat
a jakie masz korzyści z bycia z tym gościem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no właśnie, dobre to poprzednie pytanie o korzyści, a poza tym powiedz jak wygląda Twoje życie poza nim ? hmmm, mnie przychodzi do głowy taki bardzo niepoprawny politycznie pomysł, żeby zrobić pierwszy krok w twojej sytuacji - poznaj innego faceta, który będzie dla Ciebie motorem do zmiany głupie, bo głupie, ale jeśli się męczysz a inaczej nie potrafisz, to niewiele możesz stracić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mialam takiego samego faceta
tyle ze bylismy razem jakies 1,5roku na poczatku fajnie,a pozniej zauwazylam,ze nonstop gra,jak nie WOW to na playstation.no zalamka,powiedzial mi,ze to nie jego wina ze moim hobby nie jest granie.Nie postawilam ultimatum ja albo gry,bylo dla mnie oczywiste co wybierze,po pewnym czasie sfrustrowana odeszlam,myslalam,ze sie ocknie,nic z tych rzeczy. wiem,ze bedzie ci duzo ciezej odejsc,ja to rozumiem,u mnie minelo pol roku od kiedy nie mieszkam z nim i nadal go kocham,ale niestety gry i inne rzeczy poprostu rujnowaly nasz zwiazek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mariner
wynajmij jakiegos serwisanta od kompow i wyjaw mu ze chcesz unieczynnic tego laptopa poprzez zasilacz Powinien ci pokazac jak to sie robi.Odda do serwisu naprawia a ty wsadzisz swoje palce i znow mu zrobisz kuku! i tak w kolko az siemzniecheci do kompa.Wyglada na to ze jest uzalezniony i bez psychologa sie nie obejdzie :) Innym sposobem jest drut z izolacja wygiety w litere V z odizolowanymi koncowkami.Ale tylko koncowki ! bo musisz to trzymac w reku wiec musi byc zaizolowany aby cie nie kopnelo .Drut musi byc gruby np 2mm i z gruba izolacja Twoj facet do kompa! a ty drucik w gniazdko ! i bum korki leca !.Jak kumaty to naprawi korki a ty mu znowu drucik w gniazdko jak kompa odpali ! Po n-tym razie zajarzy ze komp powoduje wywalenie korkow wiec przejdzie na baterie .Bateria mu wytrzyma ok 4 godz a potem padnie wtedy ty mu znowu korki wywalisz i tak w kolko. Z pewnoscia odda kompa do serwisu a tam mu powiedza ze wszytsko OK,potem wymieni laptopa a ty caly czas rob swoje i tylko grzecznie pytaj kiedy naprawi swiatlo :) Po miesiacu powinien sie zniechecic i zainteresowac zona /partnerka :) Jestem swinia ! wiem ale uwazam ze zona powinna byc na pierwszym miejscu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szczotkowalnia
laptop wywala korki? od kiedy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość GretaGarbo
Nie mam korzyści, nie jestem z nikim dla korzyści; przynajmniej finansowych, sama zarabiam na siebie. To raczej jakieś złudne poczucie bezpieczeństwa i nie-samotności. Chociaż tak naprawdę i tak jestem sama. W zabawy z psuciem komputera nie zamierzam się bawić, bo moim zdaniem nie o to tu chodzi. Chodzi o to, żeby chciał a nie musiał. A wychodzi na to, że nie chce. Tak więc co powinnam zrobić jest oczywiste. Natomiast nie jest dla mnie oczywiste skąd wziąć w sobie do tego siły. Oczywiście teraz też siedzi i gada z jakimiś obcymi ćwokami, ech...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej, Czytam Twoją historię i trochę jest podobna do mojej... Tylko ja jeszcze nie wiem, co mam zrobić...Nie jestem przekonana do odejścia (jesteśmy małżeństwem). Ale nie mam siły już walczyć, bo ile można... Starać się, nie widząc efektów i nie dostając nic w zamian... U mnie to nie gry, ale ogólnie internet... facebook, fora, wiadomości itp. itd. Czuję się kompletnie nieatrakcyjna, nie czuję się kobietą, bo przegrywam walkę o jego uwagę z internetem.... Nie wiem, co robić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość s.o.s
zaproponuj wyjazd na narty na boską plażę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MalyMisSkurczybyk
GretaGarbo mam kumpelę, która właśnie to zrobiła. Oczywiście cierpi teraz, bo go kocha, ale czara się przelała i kazała mu sie wyprowadzić. Niemniej potrafiła to zrobić... Masz jedno wyjście, weź przykład z kumpeli:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Włączyłam Internet żeby poczytać jakieś psychologiczne gatki na temat siły wewnętrznej i tego, że samemu też można być szczęśliwym. A znalazłam Twoją wypowiedź. I zabrzmiała strasznie znajomo. Mam 32 lata. Jestem z moim mężem od lat 12. Wiem, że muszę od niego odejść, bo jak mi powiedziała dziś koleżanka cudu nie będzie. On nie zmieni się nagle i nie zacznie chcieć spędzać ze mną czas. W moim przypadku nie chodzi o gry czy o jakąkolwiek konkretną rzecz. Mój mąż po prostu nie chce spędzać ze mną czasu. Ostatni tydzień codziennie wracał późno, bo miał różne zajęcia. Zaproponowałam dziś żebyśmy poszli na lodowisko. Powiedział, że nie ma czasu (miło i uprzejmie) bo chce zacząć przygotowywać szkolenie, które będzie prowadził w przyszłym tygodniu. Nie robiłam z tego problemu. Postanowiłam iść na zajęcia i powiedziałam mu o tym i że będę po 20.00. No cóż już po wyjściu z zajęć jak zadzwoniłam a on nie odbierał wiedziałam, że chyba coś jest nie halo. A teraz jest za kwadrans 23. Męża nie ma, nie zadzwonił. I co najlepsze nie jest to pierwszy raz. Mogę się założyć, że jest na piwie z koleżankami z pracy. Mam podstawy, żeby wierzyć, że nie ma romansu. Ale czy to ma znaczenie. Taka sytuacja trwa już od roku. On żyje sobie własnym życiem a ze mną dla niego to związek typu 'friends with benefits' (po sześciu latach małżeństwa). Próbowałam już wszystkiego na początku były awantury i łzy. Potem doszłam do wniosku, że to do niczego nie prowadzi i próbowałam sobie organizować życie po swojemu. Często wychodzę, mam zainteresowania a dla niego uśmiech. I to nie działa. I chyba już nic nie zadziała. Tylko skąd wziąć te siły. Nie umiem Ci pomóc, bo sama nie mam tych sił. Ktoś zasugerował romans. W sumie nie głupi pomysł, tylko jakoś wolnych facetów wokół przeraźliwie mało :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
w moim przypadku może romans pomógłby mi podjąć decyzję ;) jednak dla mnie to nie jest rozwiązanie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Najlepsze, co możesz zrobić, to wyjść do ludzi i próbować kogoś poznać. Zakochanie się to najlepsza motywacja do zerwania dotychczasowego związku. W gruncie rzeczy nie masz nic do stracenia, próbuj do skutku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta co odeszłą
NIe tylko nie szukać innego na zastepstwo. To się nie sprawdza.Ja odeszłam po 11 latach. Nie było łatwo. Minął rok i dalej boli. Jedyne co mi pomaga to dzieci. Znalazłam sobie innego...nie przetrwało, za bardzo byłam "zbolała", raniłam jego i siebie.. Ale musiałam miec impuls do odejscia, kroplę która przeleje czarę. I tak się stało. Na moje stwierdzedznie za mam kogos, ze nasze wspólne zycie nie ma sensu reakcja mojego byłego mężą była szokiem. Myslałam ze go to zaboli , ze odchodzę ze jest ktoś inny, ze zrobi mi awanturę, wyzwie, wkurzy się, cokolwiek. A on zapytał : kiedy? co zabierasz? i rozumiem ze dzieci tez bierzesz. Wtedy zrozumiałam. on sie wypalił, nie wygram z jego kolegami, jego grami. Jedyne co cieszy ze z kazdym dniem jest lepiej. Prawdą jest ze czas goi rany. I choc czasami go widuje ( gdy przypomni sobie o córkach) juz nie płacze w poduszke po jego wyjsciu. Załuje tylko tego że tak długo zwlekałam, ze wmawiałam sobie ze on sie zmieni, ze ja go zmienie, choc fakty mówiły co innego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość GretaGarbo
smutno się Was dziewczyny czyta. Człowiek inwestuje siebie, swoje uczucia, emocje i wszystko o kant d. potłuc. Niby najłatwiej byłoby znaleźć kogoś, kto byłby impulsem, ale... Po pierwsze romans na boku, to jakoś chyba nie dla mnie, kac moralny nie dawałby mi spokoju A po drugie, może nawet istotniejsze, nikt interesujący się nie pojawia; owszem było kilku zainteresowanych, ale nie byli oni interesujący dla mnie, nie przeskoczyła najmniejsza nawet iskra. ta co odeszłą - strasznie smutna jest Twoja historia, wyobrażam sobie co musiałaś czuć słysząc jego odpowiedź. Ja mam o tyle podobnie, że kiedy mówię o rozstaniu to słyszę: nie chcę tego, ale skoro to Twoja decyzja. Tylko tak naprawdę to wcale nie jest moja decyzja. To on ją podejmuje każdego dnia wybierając grę i obcych ludzi z niej. Najbardziej boli mnie, że nigdy nie zapytał, nie spróbował zrobić niczego, żeby mnie od tego odwieść. Zero kompromisu. Ja nie żądam, nie stawiam ultimatum. Wydaje mi się, że zaproponowałam rozsądny kompromis. Kilka godzin dziennie, powiedzmy do 22 (do tej godziny pracuję, więc może sobie sam grać), ale nie; to za mało. Przyznam, że jestem strasznie zmęczona, sfrustrowana brakiem seksu, czułości, bliskości. Z wesołej osoby staję się powoli zgorzkniała i smutna. Coraz rzadziej się uśmiecham. Sama widzę, że to mnie niszczy, a nie potrafię powiedzieć dość. Codziennie powtarzam sobie, że dziś jest początek reszty mojego życia. Że nie chcę!!! żeby tak ono wyglądało jak wygląda. I co? I nic; nie potrafię :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość GretaGarbo
acha, nie siedzę bezustannie w domu, mam jakichś tam znajomych. To on staje się typowym no-lifem. 0 znajomych, zainteresowań, życia poza grą i pracą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieta z dylematem
Autorko jestem w identycznej sytuacji. Mam 32 lata, jesteśmy ze sobą 10 lat. Od kilku lat tworzymy raczej pseudozwiązek, bo inaczej tego nazwać nie można. Już dawno skonczyło się przytulanie bez okazji, pocałunek w ciągu dnia, nie ma rozmów. Mijamy się, ja przed tv on w drugim pokoju 3 h na komuterze. Zamiast miłych słow są złośliwe żarty i dogryzanie na każdym kroku. Zmarnowałam tyle lat na kogoś kto nawet przez ten czas nie poprosił mnie o rękę. Związek moj wisi na włosku i to tylko dlatego że się boję niewiadomej przyszłości. Mija miesiąc za miesiącem a ja nie powiedziałam jeszcze "KONIEC", chociaż tak naprawdę w myślach mówię to co godzinę:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieta z dylematem
Najbardziej żałosne jest to że wiem doskonale ze nie chce być w takim pseudozwiazku, że już nie chce żeby on był moim mężem, ze juz nie chce mu urodzic dzieci a pomimo to ciagne to dalej:-( Tak się boję niewiadomej przyszłości ze zupełnie mnie to paralizuje. U nas seks tez raz na miesiąc i to z jego inicjatywy, bo ja to juz jestem tak wypalona ze na seks z kims takim nie mam ochoty:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość [p;k]pkp
i co myslisz ze cos sie poprawi skoro w tym wciaz tkwisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieta z dylematem
nic się nie poprawi, rozmów było już wiele. Poprawa była na krótko a potem znowu to samo.A czemu tkwie? Tak jak u autorki tojest silniejsze ode mnie, brakuje mi siły i odwagi. Najzwyczajniej w świecie się boję..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hmmmmmmmmmmmm.............
hey ! też mam podobny problem ... tylko on się u mnie dopiero zaczyna pojawiać :) jestem ze swoim partnerem 5 lat, nie mieszkamy jeszcze razem, niby są tam jakieś plany w tym celu, i to nawet z jego strony, ale później gdy ja coś o tym mówię, on nie robi nic w tym kierunku :/ poza tym bardzo rzadko się widujemy, bo raz - dwa razy na miesiąc, ze względu na odległość jaka nas dzieli - 100km i to przeważnie ja do niego jadę, on ma mieszkanie po rodzicach, w którym mieszka, ja natomiast dalej z rodzicami, stąd wizyty u niego, aby było bardziej komfortowo z tym, że ostatnio już nie mam siły żeby tak dłużej jeździć, już mi się po prostu nie chce, brak mi motywacji, i jakiegoś napędu jaki miałam wcześniej w naszym związku, stało się to dla mnie monotonią... przychodzi weekend, szykuje się, jadę, wracam, i tak cały czas... nie widzę w tym żadnych większych planów na nasza wspólną przyszłość, a to są najlepsze lata naszego życia, mamy po 24 lata, więc chciałabym żebyśmy je spędzali razem wspólnie, a nie ciągle oddzielnie :( kocham go i bardzo bym chciała żebyśmy spędzili wspólnie resztę życia, ale ostatnio mam wrażenie, że jemu na tym nie zależy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mialam takiego samego faceta
pisalam juz wyzej. moj byly tak samo codziennie po pracy odrazu siadal do kompa i urzadzali jakies rajdy w tym wowie,tez tego nie moglam sluchac. mialam dosc,byl obok,a nawet sie do mnie nie odzywal,myslalam ze zwariuje.nie wiedzialam co robic. wydaje mi sie,ze on z tym nie skonczy...ja zaczelam mu komentowac to,ze to jest uzaleznienie,mial to i mnie w dupie.nie warto...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kryształowy dzban...
hej Podziwiam Cię autorko za to, że i tak długo wytrzymałaś.. Ja ze swoim facetem jestem 8 lat, nie jesteśmy małżeństwem.. Mieliśmy we wspólnym życiu wiele problemów ale nie były to gry komputerowe czy internet... Jakiś czas temu poznałam kogoś mając już dość związku ( wiedziałam, ze obecnego partnera nie kocham ale nie umiałam tego przerwać) Przyjaciel okazał się bardzo czuły, wyrozumiały zawsze chętny do pomocy, dostałam od niego więcej niż od partnera przez ostatnich kilka lat... Miałam szanse mogłam odejść... Teraz ojciec mojego TŻ jest w szpitalu.. Ma raka jak się okazało z przerzutami... teraz to czuję ,że przegrałam swoją szansę... Mam kogoś na kim mi zależy ale nie umiem odejść, czuję się zmuszona do bycia z nim, wspierania go z racji choroby niedoszłego teścia... Wiadomo już, że jego dalsze leczenie nie ma sensu, że będzie tylko na zastrzykach przeciwbólowych... Nie wiem co zrobić.. Boję się, że stracę też przyjaciela.. Już chyba odsunął się ode mnie... Kilka razy się umówiliśmy a ja w ostatnim momencie odwoływałam to bo np trzeba było jechać do szpitala itp... Napisał mi, że więcej nie będzie się narzucał, że mam sama się odezwać jak już będę gotowa... To tylko świadczy o tym, że jestem na najlepszej drodze do stracenia go....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spontanicznie86
Pewnie nie jestem jedyna kobieta,ktora ma podobny problem...wiec chcialabym zebyscie napisaly o wlasnych doswiadczeniach..mezczyzni rowniez moga sie wypowiedziec... Sprawa wyglada tak,ze jestem z facetem,24 letnim,zabawnym,doroslym,posiadajacym hobby,szczerym i cierpliwym wobec mnie...i nagle wszystko peka jak banka mydlana... Wydaje mi sie,ze wpadl w nalog...w siec gier komputerowych (najpierw jakias max pain...ale przeszedl to chyba i na tym sie skonczylo,pozniej gta i inne...w miedzyczasie fifa ..teraz juz fifa 13). Jestem naprawde zdruzgotana..przestal zajmowac sie tworzeniem muzyki..po pracy gra,bo uwaza to za relaks..a przeciez ma prawo do relaksu i pozbycia sie negatywnych emocji.. Przez jakis czas nie gral...zaczal w tym czasie ''obstawiac mecze'' i jest przekonany ze dorobi sie na tym milionow...olalam to,bo moje wszelkie interwencje konczyly sie klotniami... Obudzilam sie w ostatnia sobote,na biurku liscik :'' Dzien dobry Kochanie!Pojechalem do miasta,bede niebawem,jak wroce to dostaniesz buziaka a nawet dwa,kocham Cie''... jak wrocil to sie zastanawialam czy nie wyskoczyc z okna... otoz kupil sobie najnowsze playstation i chyba chcial mnie tym liscikiem wprowadzic w dobry nastroj?bo nie kumam? Mowilam mu o swoich odczuciach,o tym ze czuje sie jakbym zyla nie z nim,a obok niego...co sie stalo do kur*y nedzy? Chodze zla jak osa ... nie mam juz nawet zamiaru gotowac,prac i sprzatac...wracam z pracy rownie zmeczona i nie bede nic robic...raz zauwazyl ,ze chyba kosz na pranie sie przewraca prawie,to powiedzial,ze bedzie trzeba zrobic pranie..ja na to :''to mozesz teraz Ty zrobic,prawda?''. Przytaknal..po czym chyba zapomnial... Widze jak psuje sie moj zwiazek,chce z tym walczyc...ale wszystkie sposoby jakich sie chwytam zawodza...o rozmowie nie ma mowy... koncza sie klotniami chocbym nie wiem jak mila czy stanowcza byla... Co zobic,zeby odzyskac osobe ktora kocham i ktora uwaza,ze wszystko jest w porzadku...? zwariuje... :( Oboje mamy po 24 lata ..nasza wspolna pasja byla od zawsze muzyka,nawet razem cos tworzylismy,mielismy kiedys zespol... .i mieszkamy razem od ponad pol roku,planujemy wspolna przyszlosc...a moze ..planowalismy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś z daleka zapewne
Granie maniakalne to też nałóg i trzeba sobie to uświadomić. Zróbcie najbardziej radykalne posunięcia, powiedzcie że odchodzicie, spakujcie się i nie iwem do rodziców, może załapie po paru dniach. Warunek postawcie że jak sprzeda i skasuje gry to wracacie i niech się stara. Albo próbujcie ich leczyć z nałogu... tyle że to jest gorzej niż w przypadku alkoholu bo mniej szkodliwe, zero objawów zewnętrznych typu zarzyganie itp tylko marnowanie czasu... Dobra starczy pisania ide pograć w WoWa... żartowałem, szkoda życia :) Świat jest piękny, nie warto się ograniczać do świecącej puszki :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Krzysztof Jerzyna ze Szczecina
Hej Greta. Ile masz wzrostu? Ile ważysz? Jesteś ładna? Jakie masz włosy? Ile miałaś propozycji wyjścia z kimś na kawę w ciągu ostatniego roku? Jak jesteś nieatrakcyjna to się go trzymaj , bo jak go zostawisz to tylko chętnych na seks znajdziesz i to też nie takie pewne. Zacznij mu robić loda jak gra , jak się nie oderwie to masz prze.....ane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pallikot
Pamiętam taki temat gdy wiłaś się z rozpaczy bo poroniłaś a facet cię olał. No i to trwało z pół roku zanim uleczyłaś ból. Dlatego zastanawiam się. To jest prowo, czy tamto była ściema.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
w ogóle nie czaję lasek, które robią z siebie mamusie, piorą, sprzątają, gotują i się dziwią, że rozpieszczonemu paniczowi się dupy nei chce ruszyć. to po kiego wała wokół niego zapierdalasz? przestań, to będzie musiał się w końcu ogarnąć, bo zostanie do tego zmuszony. ja tam też nic nie robię, jak nie muszę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×