Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość uuuuhhhhhyyyyttt

czy jest sens dalej w tym tkwić? BILANS ZYSKÓW I STRAT

Polecane posty

Kurcze, mam wszystkie zalety tego faceta (pomijając wierność, ale to drobnostka :-) ), i żadnych jego wad! Więc skoro istnieją faceci jak ja, to w ramach uzdrawiania relacji z nim poszukaj kogoś, kto ma jego zalety, równocześnie nie mając jego wad :-). Będziesz szczęśliwsza :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jnb
Ty go nie kochasz. Kochasz jego wyidealizowany obraz, który sama w swoim umyśle stworzyłaś, gdy go jeszcze dobrze nie znałaś i nie byliście parą. Teraz dopiero widzisz, jaki jest naprawdę i co? Nie akceptujesz go takiego, chcesz go zmieniać, nazywasz "księciem dramatu i pretensji" i liczysz na "uzdrowienie relacji". Masz rację, musisz go zmienić. Ale na inny model.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A jak rozmawia się wam o paście do zębów? Czy zachowuje on w tym co mówi jakąkolwiek dozę logiki i racjonalności? Czy daje argumenty emocjonalne i od razu foch?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uuuuhhhhhyyyyttt
jego argumenty sa z gatunku tych superlogicznych: ty nie zrobilas tego, zrobilas to, powiedzialas tamto, w 1985 zrobilas jeszcze to i to, powinno byc tak i tak, zeby bylo sprawiedliwie, nie przemyslalas tego, popelnilas blad, wysmialas mnie, zranilas mnie, musze to przemyslec, nie mozesz mnie tak traktowac itd itp.... napedza sie na maksa a ja w ogole nie wiem o co mu chodzi!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość greyhound 2
Dobrze, że zaczęłaś myśleć ale źle, że od razu zaczęłaś od wad. To niepozytywne. Bez pomocy fachowców niewiele możecie zrobić. Te sprawy są za trudne i zbyt skomplikowane jeśli obydwie strony nie robią bilansów, testów, nie idą na kompromisy, nie widzą problemów i potrzeby zmian czy drugiego człowieka. Proste. Na tym etapie cię to przerasta. Poza tym masz zbyt mało lat, wiedzy i doświadczenia żeby samodzielnie rozwiązywać takie dylematy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uuuuhhhhhyyyyttt
greyhound 2 naprawde myslisz ze powinnismy isc na jakas terapie po 3 miesiacach zwiazku? dla mnie to takie troche smieszne. rozumiem 3 latach, ale 3 miesiacach???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przestań wypytywać ludzi na
śmieszne? no jeśli Cię terapia śmieszy, bo macie mały staż, to sorry, ale to niepoważne. terapia jest od tego, żeby poprawiać jakość życia w każdym jego momencie i na różnych etapach. to jakby powiedzieć: "nastolatka na terapię? ja rozumiem po 50 latach życia, ale 15? to śmieszne". coś jest nie tak mocno. ja też mam "trudny związek", ale widzę w moim facecie więcej zalet niż wad i dlatego wiem, że warto. i nie nazwałabym go "księciem dramatu", na co już ktoś zwrócił uwagę.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uuuuhhhhhyyyyttt
ten ksiaze dramatu byl z takim lekkim przekasem. ja go kocham. ale fakt, nie akceptuje tych wszystkich pretensji i budza one moj opor. a co do terapii, on na terapie nie pojdzie, bo uwaza, ze on nie ma problemu. a pomysl mnie troche smieszy, bo to troche tak, jakby isc na terapie po 2 nieudanych randkach zamiast po prostu skonczyc znajomosc. wciaz sie zastanawiam, czy tak naprawde jest o co walczyc... dobrze miedzy nami bylo moze z 2 tygodnie, potem sie zaczelo. co powiemy terapeucie? "chcemy, zeby bylo jak kiedys... jak przez pierwsze 2 tygodnie zwiazku... 2,5 miesiaca temu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przestań wypytywać ludzi na
jak Cię smieszy, to zakończ. nie rozumiem, w czym tkwi problem po prostu..... problemy rozwiązuje się po ludku, a jak się tak nie da, to znaczy, że tak naprawdę nie ma problemu....może zwyczajnie do siebie nie pasujecie? przeczytaj swoje posty. jesteś kompletnie nielogiczna. chcesz jakiegoś remedium? złotego leku? możesz spróbować hipnozy albo substancji psychoaktywnych, może pomogą.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trzydziestolatkaa
jezu dziwczyno proszę CIę odpuść :-O po co CI taki związek? po co Ci taki facet? Naprawdę az tak zdesperowana jesteś??? Ja wolałabym być do końca życia sama i mieć szczęśliwe i spokojne życie niż całe życie użerać się z takim człowiekiem i tonąc w pretensjach i niedopowiedzeniach :-( Normalnie az mi CIebie żal :-( bo na tym etapie powinnaś być szczęśliwa i zakochana... co CIę tak goni do tego związku? wiek? błagam CIę :-O młoda siksa jesteś :-P po co Ci taki krzyż?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Troskliwa mamusia
Miłość czasem nie wystarcza. Ludzie muszą myśleć w taki sam sposób i komunikować się bardzo często bez potrzeby przegadywania tysiąca rzeczy. Miałam 2 związki gdzie nasze umysły pracowały idealnie na tych samych falach i 1 związek, w którym męczyłam się z fochmenem, który zrywał jednego wieczora i tego samego wieczora dzwonił zapytać czemu nie odbieram od niego tel. bo przecież powinnam wiedzieć, że nie należy traktować jego zerwania poważnie!? (sic!) Po ostatecznym zerwaniu z fochmenem kiedy ustał ból, odżyłam i poczułam, że oddał mi wielką przysługę rozstając się ze mną. Kolejnych prób zejścia się z jego inicjatywy było kilka. Ale ja już wiedziałam czego szukam i nie był to on. Dziękuję Bogu, że nie zabrnęłam w to zbyt głęboko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uuuuhhhhhyyyyttt
tak, wiem, ze moje wypowiedzi nie sa logiczne i przepraszam was za to. walcze we mnie po prostu dwie sily: z jednej strony jestem zmeczona, zrezygnowana i zaczynam tracic nadzieje. z drugiej strony kochalam sie dziko w tym facecie przez ponad pol roku zanim w ogole zostalismy para. wszystko poszlo blyskawicznie, my sie bardzo zaangazowalismy i juz bylam pewna, ze to jest to. ciezko jest to ot tak porzucic po kilku klotniach. i tak sie waham, i miotam. i raz juz mysle, ze jestem pewna, ze to nie ma sensu. zaraz potem zaczynam bardzo tesknic i zaczynam znow wierzyc, ze przeciez on nie chce tych pretensji tak samo jak ja, wiec juz pewnie nie bedzie sie tak zachowywac. do czasu kiedy znow sie chmurzy, naburmusza i zaczyna swoje wywody o tym, jakich to nie popelniam biedow i jak go nie ranie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cztery razy dwa
Pewnie CI za bardzo nie pomogę tym postem, ale znam sytuację - z odwrotnej strony. To ja jestem w tym związku fochmenem, Zerwania (i powroty) to u mnie normalka I powiem CI, że sama juz nie mogę ze sobą wytrzymać, on natomiast jest w tym wszystkim kochany i cierpliwy. Ale wiem - do czasu. Dlatego wiem, że problem tkwi we mnie. Jeśli Twój tego nie zrozumie - to kiepsko to widzę. Ale życzę powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
decyzja o rozstaniu zawsze jest trudna, o dziwo z tego co widzę nawet dla kobiet bitych czy nękanych psychicznie, a Ty jesteś już nękana psychicznie jego fochami i pretensjonalnością, więc należysz do tego grona. I to dopiero po 3 miesiącach! Natomiast żeby rozwiązać problem najpierw ten problem trzeba zobaczyć. Ty go widzisz (aczkolwiek nie dostrzegasz żadnej swojej winy, co jest niepokojące, bo rzadko wina bywa wyłącznie jednej strony), a on nie dostrzega go wcale. To prowadzi donikąd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uuuuhhhhhyyyyttt
to ze nie dostrzegam zadnej swojej winy... wiem, tez mnie to niepokoi! sama jestem zwolenniczka podejscia, ze nic nie jest albo biale, albo czarne, a gdzies oscyluje w granicach szarosci, jednak jesli chodzi o nasz glowny problem swojej winy dopatrzec sie nie moge. oczywiscie nie jestem idealna. czasem zachowuje sie wg mnie niezbyt dobrze. ale zawsze sie reflektuje, wprost o tym mowie, przepraszam. oprocz tego rozmawiam z nim odnosnie moich jakichstam przyzwyczajen wyniesionych z domu, mowie o rzeczach, ktore mnie w sobie draznia i prosze go o to, by mi mowil, jak bede sie tak zachowywac itd. nie jestem idealna. ale tak, uwazam, ze jestem bardzo fajna, dobra, kochajaca partnerka w tym zwiazku i ze te mega pretensje, fochy, zrywania, wytykanie slowek itd to jego sprawka. tylko my tutaj gadu-gadu, a ja tak naprawde wciaz nie zblizam sie do rozwiazania. nie wiem... moze musze jeszcze po prostu dostac pare razy po gebie zeby wyleczyc sie ze zludzen co do tego zwiazku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
facet powinien iść na terapię. Indywidualną, nie dla par. Psycholog powinien go nauczyć podstawowej rzeczy w życiu - komunikacji. To wcale nie jest proste - jest mnóstwo ludzi, którzy nie potrafią jasno komunikować swoich odczuć, tylko wybierają drogę fochów, a jak ich przycisnąć to nie za bardzo potrafią zadeklarować o co im naprawdę, konkretnie chodzi. Ty go nie zmusisz do terapii, a szanse na to, że on do tego dojrzeje wg mnie są niewielkie. Z tego co pisałać masz potrzebę stabilizacji, założenia jakiegoś konkretnego związku PARTNERSKIEGO. Na tą chwilę zamiast tego masz huśtawki nastrojów: albo jest kochanym misiaczkiem, z którym się cudownie dogadujesz albo histerykiem. Na Twoim miejscu rozstałabym się. Z czasem w związku problemy się kumulują, pojawiają się nowe i jeśli na samym starcie jest już nieciekawie dalej będzie coraz gorzej. No ale nie my jesteśmy od podjęcia decyzji, tylko Ty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uuuuhhhhhyyyyttt
ale badziew... bardzo dziekuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"strzela non stop jakieś fochy, robi awantury, obraża się, mówi, że nie szanuję jego uczyć mimo tego, że skaczę przy nim jak głupia; mamy wielogodzinne ciężkie rozmowy o nie wiadomo czym ( a tak dokładniej, to o TOTALNYCH PIERDOŁACH typu przysłowiowe wyciskanie pasty)" Jeśli to są pierdoły, to czemu odczuwasz potrzebę by o nie walczyć? Rozumiem, że to takie rzeczy jak "zamykanie lub nie zamykanie deski klozetowej" -> Jeśli to takie "pierdoły" to nie możesz powiedzieć sobie (jeśli go kochasz), że "nie robi mi różnicy, niech będzie po twojemu"? "żeby się pogodzić muszę go przeprosić (nawet jak wg mnie wybitnie nie ma racji przepraszam dla świętego spokoju)" To wtedy od jest przekonany, że ma rację. Gdyby ktoś mnie przeprosił za coś (cokolwiek), a potem robił w kółko to samo, to było by to bardziej irytujące niż gdybym nie był przepraszany. "nie przepada za dużą częścią moich znajomych" No a Ty wcale nie musisz przepadać za jego znajomymi, lub ewentualnie jego brakiem znajomych (nie wiem jak jest). No ale nie musicie być jak 2 krople wody, ty możesz być ekstrawertykiem a on możne być introwertykiem i dalej może wam się układać związek. "w ciągu 3 miesięcy 2 razy ze mną zerwał i zmienił zdanie w ciągu godziny" To jest jedyna rzecz którą napisałaś, która w pewien sposób w moich oczach go przekreśla... Na pewno nie dął bym mu na Twoim miejscu kolejnej szansy, jeśli zerwał by znowu. "ma zupełnie inne podejście do wydawania pieniędzy niż ja (ja raczej korzystam z życia, on je chleb z mortadelą i kupuje sobie coś, jak już naprawdę musi)" Może na coś zbiera? Oszczędność to nie jest przecież wada, gorzej by było gdyby przepuszczał wasze wspólne pieniądze, że tylko byś widziała "były, a niema" "nie lubi imprez, klubów, wyjść, najchętniej wciąż siedziałby w domu" Introwertyk "nie podziela dużej części moich zainteresowań (sport, sztuka)" No jak ty nie podzielasz jego pasji do siedzenia w domu, ale nie musicie być identyczni jak dwie krople wody. "jest wiecznie zmęczony i narzeka na to, ile ma pracy" A ma dużo pracy? "bardzo często płacze (przeważnie dlatego, że ja go tak źle traktuję, co wg mnie sprowadza się do tego, że nie czytam w jego myślach)" Wiem, że brzmi to ciężko i nie przyjemnie, ale może spróbuj dać mu się wygadać i zobaczyć co jest prawdziwą przyczyną? Często spotykam ludzi rozchwianych, którzy potrafią rozpłakać się nad rozlaną herbatą. No i zawsze przyczyna tego rozchwiania leży gdzieś indziej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
niedojrzały gówniarz, fochy o nic to oznaka niedojrzałości, musisz uważać, żeby czasami nie pierdnąć bo strzeli focha i Ty musisz go przepraszać, albo sie będzie leczył, bo to będzie się pogłebiac i doprowadzi do tego, że stracisz poczucie własnej wartości, albo zostaw go, bo to początki toksycznego związku z dzieckiem, który nie ma pojęcia o komunikacji międzyludzkiej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dkkl: sądzę, że powiedzenie 'przeciwieństwa się przyciągają' nie jest specjalnie trafne. Ludzie owszem, mogą się różnić, ale muszą mieć wspólny język, a tu go nie ma. Jeśli związek opiera się na całej masie przeciwieństw to moim zdaniem nie ma sensu go ciągnąć. Gdzieś musi tkwić jakaś nić, a najlepiej wiele nici porozumienia. Autorka i jej facet to dwa bieguny i powinni znaleźć sobie partnerów, z którymi będzie im łatwiej się porozumieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@ale badziew...: Możliwe, że nie mają teraz wspólnego języka. Musieli jednak go mieć skoro znajdują się w takim miejscu w jakim się znajdują. Tylko oni sami mogą odpowiedzieć, jak dużo jest tych nitek o których my nie wiemy i nigdy się nie dowiemy:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kilka wpisów dostrzegłem zdanie "ale nie widzę w sobie żadnej winy". Szukanie winnego i polowanie na czarownice nie jest wyjściem. Czasami odpowiedź jest prosta - nie pasujemy do siebie (bez oskarżania o winie). Jak można mówić o winie jak związek jest MIĘDZY ludźmi i sami wspólnie zdecydowaliście się być razem. Już samo to obarcza odpowiedzialnością was po równo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uuuuhhhhhyyyyttt
dziekuje za duzo madrych wypowiedzi. co do tej winy, tez nie jestem zwolenniczka polowania na czarownice i sama mu wielokarotnie mowilam, zebysmy sobie nie wyrzucali, rozmamietywali itd (co tak naprawde bylo zakamuflowanym powiedzeniem, zeby on tego nie robil, bo ja nie mam w zwyczaju), ale on sie w tym lubuje "jaki bylem naiwny, znow zrobilas to i tamto...", "szkoda ze tego nie przemyslalas, mialem nadzieje, ze juz mnie nie bedziesz tak ranic" itd. ogolnie wzbudzanie winy na maksa co do tych pierdol... ta tubka pasty to bylo takie uproszczenie. rzeczy przewaznie tycza sie tego, ze ja podobno lekcewaze jego uczucia (np przez calowanie sie z nim namietne, gdy potem nie chce uprawiac seksu albo ogladanie filmu gdy on nie ma na to ochoty albo tez i mowienie o sobie i swoich uczuciach mimo tego ze wiem jaki on jest zmeczony i wyniszczony) jak ktos ci mowi, ze olewasz jego uczucia, masz go ogolne w dupie, nie da sie tego zlekcewazyc. ja staram sie wytlumaczyc, ze ten film, ze nie chcew danym momencie seksu to nie znaczy, ze nie jest mi bliski. ze nie wiedzialam, ze to jest dla niego takie wazne, ze przeciez chce dla niego dobrze itd. ogolnie wchodze troche w role ofiary ktora niesmialo sie broni. co do tego ze nie placze sie BEZ POWODU i te powody gdzies zawsze sa, ja to wiem. jestem gotowa mu w tym pomoc. tylko ze on nie chce pomocy, on uwaza, ze placze przeze mnie, ze ja go doprowadzam do takiego stanu, ze jestem zla, podla i niedobra (albo chociaz bywam, bo czasem jestem jednak fajna, tylko raz na jakis czas cos mi odbija i go tak okropnie ranie) jakiestam wyjscia, kasa itd to sa tak naprawde drobiazgi, jak pewnie widzicie prawdziwy problem lezy gdzies indziej. chciclama to po prostu sama dla siebie zebrac do kupy. az sie wkurzylam. mam wrazenie, ze cos sie bardzo zlego zadzialo, ze dalam sobie tyle rzeczy wmowic, ze chodze wokol niego jak na paluszkach itd. ale pewnie za godzine mi przejdzie, znow zaczne tesknic i historia bedzie sie tak ciagnac... ratunku!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uuuuhhhhhyyyyttt
nikt mi juz nic madrego nie powie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość okręcił sobie Ciebie
wokól małego paluszka :O dlaczego się tak dajesz?? to typowy manipulant emocjonalny, żeruje na Twoich uczuciach i manipuluje tak, żebyś się czuła winna. jesteś warta kogoś lepszego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko, z twoich wypowiedzi wynika, że facet nie tylko jest ostro niezrównoważony ale również nieźle potrafi manipulować innymi - osobowość mocno psychopatyczna. Masz jakąś wiedzę na temat jego poprzednich związków, rodziny z jakiej pochodzi etc.?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zachowujesz się całkiem normalnie i usprawiedliwianie go, że to Ty ponosisz winę za jego emocjonalne rozchiwanie i niezrownoważenie jest początkiem do uwikłania się w toksyczny związek. Facet ma problem i powinien się leczyć - taka jest moja opinia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość m32
Faceta zmienisz - to jest utopia mlodych zon - jest taki albo siaki, tak go wychowywano i taki jest, wiec albo go przyjmiesz jakim jest, albo zapomnij o nim. Wiec jezeli nie jest taki jakim go chcesz widziec to lepiej sobie odpusc - czasami przyniesie kwiatki i bedzie jak do rany przyloz, a czasami da w pysk ? Jak czasami chcesz tak dostac to twoj facet, a jak nie hcesz ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uuuuhhhhhyyyyttt
tylko to nie jest tak, ze on nie wiem, celowo sie nade mna pastwi. on tez nie chce sie klocic, nie chce, zeby bylo mi zle. to po prostu tak wychodzi, ze on czesto czuje sie urazony. staram sie dawac mu wszystko, czego potrzebuje, zeby czul sie dobrze. i tutaj pewnie glowne i najwazniejsze pytanie, ktore mi sie przez ten caly watek i zaczynanie tego problemu dzisiaj pojawilo: czy ja jestem w stanie mu to dac, czy tez zawsze znajdzie sie cos, co spowoduje jego niezadowolenie, zle wplynie na jego samopoczucie i w efekcie zakonczy sie konfliktem, nie wazne, jakbym starala sie jego uniknac? jak myslicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×