Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość worek muchomorka

Muszę się wygadać

Polecane posty

Gość worek muchomorka

Kolejny raz dostałam kopa w tyłek od życia. Kolejna porażka i kolejne załamanie. Poświęciłam dla kogoś wszystko, starałam się, walczyłam aż w końcu się poddałam. Kocham go, on kocha inną, która absolutnie na to nie zasługuje. Od początku próbowałam mu to wyjaśnić, dostał dowody czarno na białym i nic. Byłam jego kochanką aż do momentu kiedy przypomniał sobie o jej istnieniu, aż do momentu kiedy dopadły go wyrzuty sumienia, aż do momentu kiedy ona zrobiła się dla niego dobra i to dzięki czemu? Dzięki mojej własnej ingerencji... Tak go pokochałam, że nie potrafiłam mu odmówić kiedy poprosił mnie, bym przemówiła jej do rozsądku. Mówił, że jeśli ona się nie zmieni to on jej nie chce, że zerwie z nią, bo takiej nie kocha. Naiwnie wierzyłam, że próba rozmowy z nią udowodni mu tylko, że ona go nie kocha, że nie warto próbować. Dla mnie dowody były oczywiste, ale dla niego pojawiła się nadzieja, że ona się zmieni. I zmieniła się. Zostałam sama. Wprawdzie kontakt mamy nadal, ale ja siedząc obok niego czuję, że naprawdę go straciłam, bezpowrotnie. Wierzyłam, że kiedyś będziemy razem, że kiedyś o niej zapomni, że wszystko będzie inaczej, bo chciałam w to wierzyć. Był i jest jedyną osobą, którą mam, nie tak jakbym chciała, ale jednak ktoś jest... To smutne. Czy człowiek może być aż tak beznadziejny, żeby nie zasługiwać na nic więcej poza ludźmi, którzy w rzeczywistości mają go w nosie? Wszystko to, co mnie spotkało uświadomiło mi moją głupotę. Czemu nie uczę się na błędach? Po raz kolejny poświęciłam się dla czegoś, co z góry było skazane na porażkę. Teraz to widzę, teraz to wiem. Nie mam już siły. Wstawać i próbować szukać takiego, który mnie pokocha, który dla mnie się poświęci. Daję z siebie wszystko, a w zamian nie dostaję nic. Czy to, że chciałabym by był ktoś na kogo mogę liczyć, ktoś kto mógłby zrobić coś dla mnie to tak dużo? Otrzymać trochę wsparcia, przytulić się, mieć do kogo się uśmiechnąć, spotkać się z kimś w świecie realnym, mieć kogoś komu mogłabym o tym wszystkim powiedzieć, a nie za każdym razem pisać w Internecie. Może nie zasłużyłam sobie na szczęście. Może mnie się nie da kochać, nie da się znieść mojego towarzystwa. Więc po co mi takie życie? W samotności... siedzieć w piżamie przed ekranem komputera do południa i gadać do siebie pijąc kawę i powstrzymując łzy. Samotność boli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarna Kleopatra
Chyba zdajesz sobie sprawę, że zostaniesz pewnie zlinczowana tutaj za to , że "śmiałaś" być tą trzecią? Nie mam zamiaru Cię umoralniać ponieważ wiem, że ludzie zanim coś zrozumieją muszą przejśc przez dane sytuacje osobiście i ponieść tego konsekwencje. Nauka na własnych błędach po prostu. Teraz już wiesz , że życie w trójkącie się nie opłaca najbardziej dla kochanki i raczej nie wejdziesz w to samo gówno ponownie. Postaraj się zaplanować sobie czas w taki sposób żeby nie starczało CVi go na myślenie, jak najwięcej zajęć. Rany bolą ale nawet najbardziej głębokie w końcu się zagoją. Musisz to przeczekać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wybacz ale zachowujesz się jakby on był jedynym facetem na świecie a przecież tak nie jest.miłośc przychodzi gdy jej sie nie szuka na siłe.najgłupszą rzeczą jaką zrobiłas to zgodzenie się na bycie jego kochanką,bo wtedy oszukiwał Was obie..Co chciałaś tym osiagnąć?Bo raczej nie jego szacunek.Wyszłaś na zdesperowaną babę niestety. Głowa do góry-wielu jest na tym świecie facetów i nie ma co się kurczowo trzymać jednego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sddsa
Demani- przecież ona już to wie. Przestań kopać leżącego, dziewczyna szuka porady jak sobie poradzić z sytuacją , w którą się wpakowała a nie dobijania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość worek muchomorka
Tak - źle zrobiłam. Tak - trójkąty nie są dobrym wyjściem i więcej na to się nie piszę. Związek z księdzem i tym ostatnim facetem czegoś jednak mnie nauczył. Tak - sama tego chciałam, bo wierzyłam, że mi się uda go przekonać do siebie. I możecie gadać jaka to ja jestem głupia i naiwna - nie trzeba, wiem. Trzeba jeszcze dodać, że bardzo młoda (mam 20 lat). Pewnie wszystko wyglądałoby inaczej gdybym miała normalną rodzinę, jakiś przyjaciół albo chociaż koleżankę, która ucieszyłaby się z zaproszenia na kawę i pogadałaby ze mną czasem. Ja nie mam nikogo. Odkąd pamiętam jestem sama. Nawet w przedszkolu bawiłam się sama, bo dzieci mnie popychały i mi dokuczały. I tak się ciągnie. Mam taką "przyjaciółkę", która wygadała moje największe tajemnice i udowodniła mi swoim zachowaniem, że słucha o moich problemach tylko dlatego, że to całkiem ciekawe historie i szuka sensacji i nigdy nie mogę liczyć na jej pomoc. Ludzie się ode mnie odwracają. Ja do nich z dobrym sercem, na każde niemal zawołanie, ale kiedy zaczynają się moje kłopoty to okazuje się, że nikogo nie ma. Podobno ich to przerasta i nie mają do mnie siły, a co ja mam powiedzieć? Zawsze ze wszystkim muszę sobie radzić sama. I to mnie dobija. Czy nie powinno być tak, żeby chociaż rodzice okazali mi jakieś wsparcie? Ostatnio usłyszałam od mamy, że nikt mnie nie lubi i nie powinnam się temu dziwić, że zostanę starą panną, kupię sobie kota i będę co wieczór oglądać melodramaty. Kiedyś powiedziała, że zasłużyłam sobie na to co mnie spotkało, że słusznie mnie nienawidzili w szkole, słusznie, że mnie wyzywali, poniżali, ośmieszali... I podobno na własne życzenie mam takie życie jakie mam, ale ona mówi, że nie życzy mi źle, że powinnam sobie znaleźć kogokolwiek chociaż nie wierzy, że ktoś mógłby ze mną wytrzymać. Powiedziała, że na nic mnie nie stać, że nic w życiu nie osiągnę, że zasłużyłam sobie na samotność. Jednocześnie nie uważa, żeby mnie w jakiś sposób raniła. Kwestia tego jak jest u mnie w domu to tylko mały dodatek, który mnie dobija. Nie mam już siły. Może faktycznie jestem taka beznadziejna i nic mnie dobrego nie spotka. Może sobie nie zasłużyłam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
żadne słowa Ci nie pomogą. jestem w podobnej sytuacji, ale widzę, że tylko czas mi pomaga. po prostu coraz mniej boli. Nie masz wyjścia, musisz to odchorować. Tylko nie rozdrapuj tak jak ja to zrobiłam przedwczoraj. Ukróć z nim kontakty, nie spotykaj się z nim. Czego oczy nie widzą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość worek muchomorka
Wiesz ile razy próbowałam zerwać? Ile razy on próbował? To się nigdy nie udało. Za każdym razem tuż po wypowiedzeniu tych słów zmienialiśmy zdanie, a teraz kiedy już wiadomo, że razem nie będziemy, bo on kocha ją, a ona podobno jego (w co ja oczywiście nie wierzę), zerwanie byłoby chyba dobrym wyjściem. Swoje przecierpię, ale nie będzie tak boleć, bo nie będę musiała słuchać o tym jaka to ona jest cudowna teraz i jak bardzo on jest mi wdzięczny za to, że mi pomogłam. Tylko on wie, że nie mam nikogo, zna moją sytuację w domu, wie że nie mam do kogo ust otworzyć, żeby nie zostać potępiona i nie chce mnie zostawić samą - jako przyjaciel. Ja mu pomogłam kiedy było źle, więc on wiedząc że ja złapałam takiego wstrętnego doła, że mi się żyć odechciało, mówi że nie może mnie w takiej sytuacji zostawić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Tylko on wie, że nie mam nikogo, zna moją sytuację w domu, wie że nie mam do kogo ust otworzyć, żeby nie zostać potępiona i nie chce mnie zostawić samą - jako przyjaciel." To jest twój przyjaciel? jak dla mnie to żaden przyjaciel, który widząc co sie miedzy wami dzieje zamiast odejsc z honorem jak prawdziwy facet, albo jak prawdziwy facet sie z toba zwiazac, kaze ci patrzec na swoje szczescie! zostaw dziada - napisze dobitnie. sama sobie dasz rade doskonale. a jak nie to lec do jakiegos psychologa, on ci bardziej pomoze niz taki pseudo-przyjaciel.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja mam takie zdanie, że skoro nie jesteś szczęsliwa sama ze sobą to jak możesz być z kimś innym... Najpierw pokochaj siebie, znajdź sobie coś ciekawego do roboty. Życie nie kończy się na facetach!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość worek muchomorka
Mówisz jak jakbyś uważała, że mnie tylko wykorzystał, więc teraz chce wyrównać rachunek i potem z czystym sumieniem mnie zostawi. Nie chcę zostać sama. Potrzebuję go, a jeśli nie mogę mieć jego to kogokolwiek. Próbowałam nawiązać kontakt z innym. Poznałam kogoś przez portal randkowy, miałam się z nim spotkać, ale z dnia na dzień, bez powodu przestał się odzywać. Po raz kolejny ta sama historia, więc popadłam w beznadzieję. Nie zerwę z tamtym, nie chcę i nie potrafię tego zrobić. Nie mogę zostać całkiem sama, bo zwariuję gadając do siebie i wmawiając sobie, że jest dobrze kiedy nie jest dobrze!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość worek muchomorka
Ja nie mówiłam, że siebie nie lubię, że się nie akceptuję czy nie znoszę własnego towarzystwa. Tak było, ale to się już zmieniło. Mówię tylko, że nie lubię swojego życia i źle mi z tym, że nie mam nikogo - ani normalnej rodziny ani przyjaciół ani faceta. I odnoszę wrażenie, że to moja wina, że coś robię źle, że wszystkie moje relacje kończą się nie tak jakbym chciała. Ludzie się ode mnie odwracają, ale dlaczego kiedy mi zależy i staram się jak mogę, a im nie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ha, czyli jednak nie opłaca się robić niczego dla faceta. Robić swoje, a jego traktować tylko jako wypełniacz czasu wolnego, a jak rzuci, to szukać innnego, który to zaakceptuje. Bo sytuacja autorki potwierdza tylko, że jak kobieta zatraci sie w facecie, to traci wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeśli jego nie chcesz zostawić, siebie też ścierpieć nie możesz - to czego od nas oczekujesz? jak mamy ci pomóc, skoro ty nie chcesz zmieniać swojej sytuacji? jest ci źle w niej, ale tez nie chcesz nic zmieniac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takie tam duperele nic więcej
Weź się ogarnij, dziewczyno. Masz 20 lat, kombinowałaś z księdzem i z żonatym facetem. Jesteś na najlepszej drodze do prostytucji. Tylko na takie życie cię stać? Smutne :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość worek muchomorka
"Ha, czyli jednak nie opłaca się robić niczego dla faceta. Robić swoje, a jego traktować tylko jako wypełniacz czasu wolnego, a jak rzuci, to szukać innnego, który to zaakceptuje. Bo sytuacja autorki potwierdza tylko, że jak kobieta zatraci sie w facecie, to traci wszystko." Ja straciłam, ale to nie jest chyba regułą (mam taką nadzieję!). Może to dlatego, że dla mnie bardzo szybko stał się całym moim światem i nic poza nim nie istniało. Niestety nie zauważyłam, że dla niego było trochę inaczej, bo to ja byłam tym wypełniaczem, byłam wszystkim tym czego ona nie miała, dałam mu wszystko to czego ona mu nie dała. Dobry układ dla niego. Liczył się tylko on, jego uczucia, zaspakajanie jego pragnień, jego szczęście i on doskonale o tym wie. Mówi, że niczego nie jest tak pewny jak tego, że go kocham. I rzucić? Jak? Zostać sama, wymyślić sobie przyjaciela i z nim pogadać, bo widocznie mama ma rację - na nic innego mnie nie stać... "jeśli jego nie chcesz zostawić, siebie też ścierpieć nie możesz - to czego od nas oczekujesz? jak mamy ci pomóc, skoro ty nie chcesz zmieniać swojej sytuacji? jest ci źle w niej, ale tez nie chcesz nic zmieniac..." Zerwę z nim i co? będzie mi łatwiej? poczuję się z tym lepiej, że nie mam do kogo ust otworzyć i podzielić się swoimi uczuciami, problemami, kogo się doradzić? To będzie dla mnie dobre wyjście? naprawdę tak uważasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość worek muchomorka
"Masz 20 lat, kombinowałaś z księdzem i z żonatym facetem. Jesteś na najlepszej drodze do prostytucji." Ksiądz kombinował ze mną, nie ja z nim. Kiedy go poznałam był jeszcze przed święceniami. Miałam problem ze sobą, on miał mi pomóc. Relacja rozwinęła się w niewłaściwym kierunku, bo za bardzo nam zaczęło na sobie zależeć. Jednak on nie miał zamiaru rezygnować z kapłaństwa, więc go zostawiłam. Nie znasz sytuacji - nie wypowiadaj się. A facet, o którym pisałam nie jest żonaty. Czy żeby zdradzać trzeba mieć żonę i dzieci?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak trzeba nastawić złamaną kość to też będzie bolało. Ale jak tego odpowiednio szybko nie zrobisz kość źle się zrośnie i tylko będzie grzej, bo będzie trzeba ją od nowa łamać... Przemyśl sobie to autorko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takie tam duperele nic więcej
Bidula, ksiądz ją zgwałcił a potem porzucił...:D Ten drugi też ma koloratkę? Nie zalewaj nam tutaj kitów, puszczalska jesteś i koniec. Dlatego zacznij się szanować bo przegrasz życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość worek muchomorka
"Bidula, ksiądz ją zgwałcił a potem porzucił... Ten drugi też ma koloratkę? Nie zalewaj nam tutaj kitów, puszczalska jesteś i koniec. Dlatego zacznij się szanować bo przegrasz życie." Po pierwsze jakim prawem mnie oceniasz i jakim prawem mnie obrażasz? Chcesz się wyżyć, bo masz gorszy dzień to idź do lasu i tam się wytarzaj w błocie to stracisz trochę zbędnej złej energii. Przydałoby ci się to :) Po drugie ksiądz mnie nie zgwałcił, nawet nie pocałował i to ja jego porzuciłam - nie na odwrót. Pisałam już o tym. Nie umiesz czytać ze zrozumieniem? To może czas się tego nauczyć, bo to przydaje się w życiu :) Po trzecie ten drugi ma dziewczynę i jest ateistą jeśli już tak chcesz wiedzieć, a między mną a nim to nie tylko seks, ale nic ci do tego :) Ciekawe jest to, że uważasz że jestem puszczalska, a nic o mnie nie wiesz. Podejrzewam, że jesteś kolejnym sfrustrowanym facetem, którego zraniła jakaś kobieta i teraz twierdzisz, że wszystkie jesteśmy puszczalskie. Brakuje tylko wzmianki o materializmie, ale pewnie za chwilę się tego doczekam. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takie tam duperele nic więcej
Dużo jeszcze musisz się w życiu nauczyć :D Po pierwsze jestem kobietą, po drugie założyłaś temat więc tym samym uprawniłaś mnie do wypowiadania się na twój temat. Więc się wypowiadam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość worek muchomorka
Wypowiadania - tak, obrażania - nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×