Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Gość Hovaa

co dalej zrobic? czy robie z siebie idiotkę?

Polecane posty

Gość Hovaa
muszę powiedzieć że minęły już prawie 3 tyg od momentu kiedy sie nie widzieliśmy i jego obraz zaczyna mi znikać staje sie coraz obojętny, Owszem, czasami coś powraca i boli ale nie jest tak jak to było na początku,jest lżej się z tym pogodzić. On mi w tym pomógł swoim zachowaniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hovaa
Owszem, darze tego faceta uczuciem, w końcu tyle lat, pełno planów itd. ale ja muszę również zadbać o swoje szczęście, a chyba zaczynam się czuć lepiej niż w tym związku, gdzie była ta niepewnośc, ciagłe liczenie że coś sie zmieni na lepsze, że on się poprawi. W miłości nie powinno być wygranych, przegranych, żadnych gierek bo to wg mnie wszystko niszczy zwiazek, ja lubie wyłożyć kawe na ławe, jak jest problem rozwiazac go, a nie isc spac do 2 pokoju. Jak już pisałam wcześniej mam wzloty i upadki w uczuciach, jak na kolejce górskiej, raz jest dobrze raz źle. Dzisiaj jestem negatywnie nastawiona do niego a kto wie co będzie za 2 godziny za dzień. Ehhhh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dropsa
Widzisz? Można żyć bez powietrza... Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam hej hej zastanow sie dobrze nad wszystkim... wiesz pozbadz sie a raczej wyzbyj na dobre wyrzutow sumienia i skrupolow. Ja robilam te same bledy. Wiesz np jak ci wyslal sms ,ze chce sie spotkac a czemu ty nie chcesz...to sie NIE TLUMACZ , ze masz uczelnie itp. On cie traktowal arogancko i beszczelnie, jasne ty taka nie musisz byc , ale badz obojetna, nie mow co robisz , gdzie spedzasz czas, nic.I koniecznie zadbaj o siebie. Zobaczysz ,ze jesli kocha to odczuje twoj brak, ale coz bedzie troche za pozno. Wazne jest na co ty jestes zdecydowana, kochasz , chcesz zeby wrocil, a jak widzisz was razem za 10 lat ? gdzie jestescie jak zyjecie, czy on jest w stanie dorownac ci w potrzebach i byciu...?praca go zmienia staje sie prostszrzym( jakie rz czy sz ?) czlowiekiem z dnia na dzien, teraz to zobaczysz wyrazniej...jak wyzywal sie na tobie i gnebil psychicznie.....nie wiem czy on cie zdradza, niekoniecznie, to juz sama musisz wiedziec...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hovaa
arpad 17 daje sobie czas, zobaczymy co przyniesie los, nie odezwę się. Zobaczymy kiedy On to zrobi, teraz ja sobie spokojnie poczekam, Poczekam co przyniosą kolejne dni. Właśnie uczę się być samolubna, nie myśle o Nim ale o sobie, przestaję myśleć co On czuje, czy go ranie itp. Koniec z tym, teraz myślę o sobie. za 10 lat? jeśli się nie zmien, to nie widze NIC , jeśli nie zmieni pracy nie widze Nas. Do d..y z tym zawodem,ehhhh ( p.s. wydaje mi się że prostszym :-P ) Oprócz tych zdjęć, nie było innych oznak, nic podejrzanego nie było poza pracą, nie wiadomo co było w czasie pracy... teraz to ja już niczego nie jestem pewna w 100 %

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej ! to pomysl sobie ,ze on juz sie nie zmieni. Mnie to spotkalo 8 lat temu , ale jaksa rysa pozostaje. I teraz tez wpadlam w toksyczny zwiazek i po trzech latach bycia razem skonczylo sie , mialam dosc i 3 dni temu po ciezkich wczesniejszych probach i powrotach wiem , ze juz tego nie chce. Czyli wiem co chce. Jesli juz z facetem byc --to i miec..poczucie bezpieczenstwa, pewnosc ,ze mozna na niego liczyc, nie czuc sie zagrozona ani przez momencik, i czuc ,ze on dba o mnie i moje dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do hovaaa
noi zostawiłas mu te 500 zł za naprawe ?? był?? wziął czy nie??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hovaa
arpad17 ehhh napewno coś pozostaje bo końcu to nie był rok ani dwa tylko 7 czy 8 jak w Twoim wypadku. Ci mężczyźni bardzo nas skrzywdzili więc nie sposób tego zapomnieć. Przykro mi z powodu aktualnego związku, kurcze czemu jest aż tyle takich facetów, no chyba że to my na nich trafiamy albo sobie ich wybieramy, paranoja jakaś. Wydaje mi się , że podjęłaś taka decyzję i jesteś stanowcza bo już przeszłaś przez jedno piekło i zrozumiałaś, że można odejść, że można życ bez niego , to teraz Ci było łatwiej tak postąpić. U mnie był to pierwszy facet, wiec jest mi o wiele trudniej, bo nie znam innych relacji. Do tej pory myślałam, że kłótnie zdarzają się w każdych związkach, że trzeba po prostu je pokonywać. Hmmm, nigdy nie musiałam na Niego narzekać, bo sprzątał w domu, robił zakupy, obiad, jak go o coś poprosiłam to zrobił, wiec wydawało mi się że było ok, że to normalny związek, a że w kotni zdarzyło mu się mnie wyzwać to wybaczałam mu bo jak on sam twierdzil że powiedział to w gniewie i wcale tak nie myśli. I tak wkółko było. Chociaż tyle razy mu mówiłam, żeby więcej tak się nie odzywał bo mi to sprawia przykrosc, za każdym razem obiecywał poprawę. Raz mu się udawało a raz nie. Zawsze myśłałam że jestem przy nim bezpieczna bo zawsze przy mnie będzie i mi pomoże, a teraz widzę , ze nie będzie zawsze, bo ucieka od problemów. I gdzie tu poczucie bezpieczeństwa? - nie ma. do hovaa, tak zostawiłam w skrzynce, był i wziął, nie widziałam sie z nim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hovaa
arpad17 czyli rozumiem, że to Ty zerwałaś? Bez problemu się z tym pogodził?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A co z autem- przerejestrowane ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hovaa
ewag, o tym jeszcze nie 'rozmawialiśmy'. Na razie cisza. ehhh ale miałam dzisiaj szczęście, wracałam do domu autem i na skrzyżowaniu się z nim minęłam !!!! ja skręcałam i on też!!! no masakra jakaś,tak żeby centralnie się minąć!!! ja udałam że go nie widzę, ale spojrzałam kontem oka to on chyba również był zszokowany jak ja. ehhh i mi sie jakoś humor zrypał na koniec dnia :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hovaa
przez to spotkanie na skrzyżowaniu jakoś dolinę złapałam, kurczę chyba najbardziej to jestem zła, ze dałam się tak potraktować, czuję się wyrolowana !!! tyle lat straconych, tyle obietnic...słów.... a miało być tak pięknie.... :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej ! U mnie ten pierwszy zwiazek trwal ok 4 lat i skonczylo sie , ze on nagle odszedl, maly mial wtedy 2,5 roku. przezywalam, bo nie umialam byc sama i to z dzieckiem, ale nie kochalam go. To wydarzylo sie 8 lat temu , a pewne rzeczy nadal bola...To byl strach przed samotnoscia jak on odszedl. A ten drugi zwiazek trwal bardzo burzliwe 3 lata, wiele emocji i doswiadczen, kochalam na zaboj tego faceta i dlatego to boli. Rozstalismy sie jakos tak razem, juz bylo kilka prob i przerw i nie ma sensu dalej z nim byc , skoro nie mam przyszlosci wspolnej. Dawalam szanse i czekalam cierpliwie na poprawe , nic. Ja sie nie zmienie on tez nie , no i po klopocie. Serce peka , chemia miedzy nami az huczy i co z tego , jak brakuje ciszy i spokoju , poczucia bezpieczenstwa. Nie bede tracic czasu, 3 lata zmarnowane, a mi juz stuknelo 36 lat i ile razy moge zaczynac cos budowac....Nie marnuj czasu na swojego, skoro on sie nie zmieni......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Girl0000
Na forum, pierwszy raz :) Widzę dużo mądrych wpisów, proszę o wsparcie. Sytuacja wygląda następująco: prawie 8 lat związku (4 narzeczeństwa). Nie mieszkaliśmy razem, mieszkanie cały czas w remoncie stąd małe opóźnienie ze ślubem i dzieckiem, którego pragnęłam. Generalnie oboje zapracowani, widywaliśmy się, gdy był na to czas. Na początku związku bardzo często, później rzadziej. W łóżko się układało. Ogólnie zawsze słyszałam że jest z....ście na każdym polu, ze jestem ideałem. Jeszcze w marcu byłam zapewniana o uczuciach. W kwietniu ni gruszki, ni z pietruszki usłyszałam, że to koniec, ze on już tego nie czuje, że jest przyzwyczajony, że się nie układało i nie ułoży się. Nie było żadnej rozmowy wcześniej, że coś się sypie, szczerości. Podobnie podczas zrywania nie było w ogóle żadnej dyskusji, twardo obstawał przy swojej decyzji, a mnie sprowadził do parteru -wiało chłodem i zimnem. W dodatku padło pytanie z jego strony czy mu powiem cześć na ulicy, czy tak bardzo mnie skrzywdził. Wyobrażacie to siebie? Miałam wrażenie, że nie rozmawiam z człowiekiem, którego znałam 8 lat, tylko z kimś obcym. Tego dnia dostałam trepem w łeb. Szok. Po kilku dniach moja interwencja - spotkanie. Z jego strony zgoda, ale na neutralnym terenie. Kolejny szok. Po tylu latach razem. I ponownie ten sam tekst. Żadnej próby reanimacji, naprawiania czegokolwiek. Decyzja jednostronna. Pojawił się kontakt mailowy, niby pożałował decyzji. Pojawiły się teksty typu "nie chcę Cię stracić", "czasu" etc. Zgłupiałam. Telefonu nie odbierał, rzekomo nie może sobie poradzić z tym co zrobił, a z tym co czuje. W jednym z maili napisał, ze decyzję podjął za szybko, ale że już nie będzie tak jak kiedyś. Znowu żadnej inicjatywy. Kazał czekać. Z racji, ze my babki inaczej przeżywamy takie sytuacje, któregoś dnia nie wytrzymałam i napisałam, żeby się określił. I co odpisał? Odpuść. Kolejny trep w łeb. Z racji ogromnego żalu, wygarnęłam mu...padły gorzkie słowa. Ale chyba miałam prawo? Kontakt się urwał. Ja po 1,5 miesięcznej walce możliwymi sposobami odpuściłam...., bo ile można walczyć z wiatrakami? Za każdym razem ściana. Wydaje mi się, że po 8 latach razem, facet który żałuje decyzji powinien od razu to zrozumieć i starać się to naprawić. Czy poczucie wstydu może być tak silne, że może tłumić uczucie (o ile ono jeszcze w ogóle jest z jego strony)? Wytłumaczcie mi, jak można zrujnować coś pięknego w 1,5 miesiąca? Jak w wieku 27 lat można się w ten sposób zachowywać? Dodam, że najwidoczniej sugeruje się również rodzicami i ich stosunkiem do sytuacji. Przecież każdy z nas wie, ze rodzice także przechodzili trudne chwile i w życiu nie zawsze jest słodko i kolorowo. Jak mam to wszystko interpretować? Jak w ogóle można odciąć się od kogoś od tak, z dnia na dzień? W sumie usłyszałam, że sypało się przez dwa lata...., ale zachowywał się cały czas normalnie. Żyliśmy, tak jak mogliśmy na dany moment. Nie popędzałam, bo przecież nie mieliśmy jeszcze gdzie mieszkać. Nie sztuka zajść w ciążę, a potem usłyszeć „Złapałaś mnie na dziecko. Chciałam być fair. I co z tego mam? Kłóciliśmy się, ale kto się nie kłóci?. Znaliśmy się na wylot, byliśmy dobrymi przyjaciółmi, wydawało mi się, że świata poza mną nie widzi..., .a tu takie coś. Dodam, ze dostałam także sms z tekstem "było zajebiście nie żałuję ani chwili", (jak po przygodzie w wakacje...), „zawsze kochałem i będę kochał", „tak będzie lepiej dla Ciebie". Co o tym sądzicie? Problemy emocjonalne, tchórzostwo, czy nowa panna na horyzoncie? Doradźcie. Chciałabym poznać wasze zdanie na ten temat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Girl0000
Na forum, pierwszy raz :) Widzę dużo mądrych wpisów, proszę o wsparcie. Sytuacja wygląda następująco: prawie 8 lat związku (4 narzeczeństwa). Nie mieszkaliśmy razem, mieszkanie cały czas w remoncie stąd małe opóźnienie ze ślubem i dzieckiem, którego pragnęłam. Generalnie oboje zapracowani, widywaliśmy się, gdy był na to czas. Na początku związku bardzo często, później rzadziej. W łóżko się układało. Ogólnie zawsze słyszałam że jest z....ście na każdym polu, ze jestem ideałem. Jeszcze w marcu byłam zapewniana o uczuciach. W kwietniu ni gruszki, ni z pietruszki usłyszałam, że to koniec, ze on już tego nie czuje, że jest przyzwyczajony, że się nie układało i nie ułoży się. Nie było żadnej rozmowy wcześniej, że coś się sypie, szczerości. Podobnie podczas zrywania nie było w ogóle żadnej dyskusji, twardo obstawał przy swojej decyzji, a mnie sprowadził do parteru -wiało chłodem i zimnem. W dodatku padło pytanie z jego strony czy mu powiem cześć na ulicy, czy tak bardzo mnie skrzywdził. Wyobrażacie to siebie? Miałam wrażenie, że nie rozmawiam z człowiekiem, którego znałam 8 lat, tylko z kimś obcym. Tego dnia dostałam trepem w łeb. Szok. Po kilku dniach moja interwencja - spotkanie. Z jego strony zgoda, ale na neutralnym terenie. Kolejny szok. Po tylu latach razem. I ponownie ten sam tekst. Żadnej próby reanimacji, naprawiania czegokolwiek. Decyzja jednostronna. Pojawił się kontakt mailowy, niby pożałował decyzji. Pojawiły się teksty typu "nie chcę Cię stracić", "czasu" etc. Zgłupiałam. Telefonu nie odbierał, rzekomo nie może sobie poradzić z tym co zrobił, a z tym co czuje. W jednym z maili napisał, ze decyzję podjął za szybko, ale że już nie będzie tak jak kiedyś. Znowu żadnej inicjatywy. Kazał czekać. Z racji, ze my babki inaczej przeżywamy takie sytuacje, któregoś dnia nie wytrzymałam i napisałam, żeby się określił. I co odpisał? Odpuść. Kolejny trep w łeb. Z racji ogromnego żalu, wygarnęłam mu...padły gorzkie słowa. Ale chyba miałam prawo? Kontakt się urwał. Ja po 1,5 miesięcznej walce możliwymi sposobami odpuściłam...., bo ile można walczyć z wiatrakami? Za każdym razem ściana. Wydaje mi się, że po 8 latach razem, facet który żałuje decyzji powinien od razu to zrozumieć i starać się to naprawić. Czy poczucie wstydu może być tak silne, że może tłumić uczucie (o ile ono jeszcze w ogóle jest z jego strony)? Wytłumaczcie mi, jak można zrujnować coś pięknego w 1,5 miesiąca? Jak w wieku 27 lat można się w ten sposób zachowywać? Dodam, że najwidoczniej sugeruje się również rodzicami i ich stosunkiem do sytuacji. Przecież każdy z nas wie, ze rodzice także przechodzili trudne chwile i w życiu nie zawsze jest słodko i kolorowo. Jak mam to wszystko interpretować? Jak w ogóle można odciąć się od kogoś od tak, z dnia na dzień? W sumie usłyszałam, że sypało się przez dwa lata...., ale zachowywał się cały czas normalnie. Żyliśmy, tak jak mogliśmy na dany moment. Nie popędzałam, bo przecież nie mieliśmy jeszcze gdzie mieszkać. Nie sztuka zajść w ciążę, a potem usłyszeć „Złapałaś mnie na dziecko. Chciałam być fair. I co z tego mam? Kłóciliśmy się, ale kto się nie kłóci?. Znaliśmy się na wylot, byliśmy dobrymi przyjaciółmi, wydawało mi się, że świata poza mną nie widzi..., .a tu takie coś. Dodam, ze dostałam także sms z tekstem "było zajebiście nie żałuję ani chwili", (jak po przygodzie w wakacje...), „zawsze kochałem i będę kochał", „tak będzie lepiej dla Ciebie". Co o tym sądzicie? Problemy emocjonalne, tchórzostwo, czy nowa panna na horyzoncie? Doradźcie. Chciałabym poznać wasze zdanie na ten temat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hovaa
jako od wczoraj nie mogę się pozbierać, cholera powrócił jakiś sentyment, wspomnienia,jestem zawiedziona tym wszystkim, pojawił się żal, gniew i złość. Jest mi tak smutno :-( Niby tylko sekunda a tyle wyrządziła szkód :-( smutne to jest, ze jeszcze niedawno ten człowiek mówił że kocha, a dzisiaj jesteśmy jak obcy ludzie. Chyba nigdy nie pojmę jak można potraktować tak drugą osobę, którą niby się kochało . arpad17 a masz jeszcze kontakt z tym pierwszym facetem? Twój drugi związek, to jakbym czytała o sobie. Podziwiam Cię, za stanowczą decyzję, nie jest łatwo powiedzieć komuś to koniec gdy się tą osobę kocha, zwłaszcza na spokojnie, podczas rozmowy. Bo w złości to można wszystko powiedzieć bo to są wtedy emocje, tylko i wyłącznie emocje spowodowane jakimś zdarzeniem. Nie zmieni się, jakby chciał się zmienić to chyba dawno już by to zrobił, zawsze tylko były obiecanki. A teraz to jak widać ma mnie głęboko gdzieś. Staram się iść do przodu, ale nie jest łatwo. Zrobiłam małe przemeblowanie w domu, troche pozmieniałam by mi nic nie przypominało o nim, ale ogólnie jest ciężko. Girl0000, witam Cię :-) co by Ci tu doradzić, nie mogę rozszyfrować Twojego faceta, o co mu chodzi, bo wysyła Ci niejednoznaczne komunikaty, z jednej strony zrywa, a z drugiej wspomina i pisze że Cię kocha. Nie wiem może w ten sposób próbuje się usprawiedliwić. Moze ma jakieś problemy w pracy, może rzeczywiście ktoś się pojawił na horyzoncie, albo stwierdził że to nie to, trudno powiedzieć. Powiem Ci, że Ty już dosyć zrobiłaś, Ty wychodziłaś z inicjatywą spotkania. Teraz koniec, zero kontaktu. Jak się odezwie znowu z jakimiś mailami czy smsami nie reaguj, niech sobie na spokojnie wszystko przemyśli i zastanowi się co chce, bo chyba sam nie wie. Rozumiem, że nie mieszkacie już razem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hovaa
i jak tu zaufać facetom, zrozumieć ich? jak Oni w ogóle nie potrafią rozmawiać, tylko spieprzają od problemów, tylko uciekać potrafią. ehhh te teksty nie zasługuję na Ciebie :-/ też słyszałam, że On na mnie nie zasługuje, jestem taka dobra, a on tylko umie gnój robić :-/ brednie !!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Girl0000
Dzięki za szybką reakcję :). My w ogóle ze sobą nie mieszkaliśmy na stałe. Tak, jak pisałam. Mieszkanie było, ale cały czas w remoncie. Jak pytałam, kiedy będzie gotowe (on się zajmował mieszkaniem sam), to padały słowa, ze nie ma czasu go remontować, bo pracuje. Generalnie oboje dużo pracujemy. Ja zakłądałam, że warto się najpierw dorobić, żyć na poziomie. Usłyszałam także, że 4 lata jesteśmy zaręczeni i nic się nie dzieje. A co do jasnej Anielki miało się dziać skoro nie mieliśmy gdzie mieszkać? No powiedzcie same? Miałam na siłę łapać go na dzieciaka? Żeby wszystko przyspieszyć? Poza tym mam wrażenie, że ucieka od odpowiedzialności i problemów życia codziennego jakie zapewne pojawiłyby się podczas wspólnego życia. Ale przecież chyba na tym życie polega, żeby iść przez nie wspólnie. Dla mnie sytuacja jest nie do ogarnięcia...to jest po prostu szok. Oboje mamy po 27 lat...myślisz, że znasz człowieka, któremu tak dużo oddałaś, a guzik go znasz. Nie wiem dlaczego facet woli uciec od poważnego problemu i przemilczyć go..skreśla coś ważnego i woli budować coś od nowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Girl0000
Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie wnerwia. Zapewne niejedna z Was dawała swojemu facetowi szansę, zeby mógł pokazać, że będzie lepiej, że warto. Ja tych szans dawałam wiele. Zawsze starałam się porozmawiać, wyjaśnić. I boli mnie to, że ja nawet takiej jednej szansy nie dostałam z jego strony, tym bardziej że to trwało tak długo. Chyba byłam za dobra dla Niego :) za długo się z tym wszystkim cackałam :) . Tak jak pisałam,z achowywał się normalnie, okazywał uczucia jeszcze w marcu, a w kwietniu już ściana, w maju kontakt zerwany....szybko, sprawnie i na temat jak to mówią. Był problem, nie ma problemu. Tak chyba myślą faceci (nie urażając nikogo).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość holaho
a gdzie on pracuje? jaką ma pracę? nie mogłam znaleźć w temacie być moze mam coś do powiedzenia o tym zawodzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hovaa
Girl0000 zawsze lepiej jest wszystko wyrzucić z siebie, a później przeczytać to co się samemu napisało i spojrzeć obiektywnie. Wygląda na to że faceci uciekają, bo chyba nie mają tyle siły co my kobietki by zmierzyć się z problemami, w sumie to najłatwiej jest uciec, no nie? Od jak dawna nie rozmawiacie w ogóle? Oj ile razy ja dawał szansę temu swojemu, setki!!!! a jak ja chciałam pogadać po rozstaniu to w ogóle nie dostała szansy, żadnej wiec co to ma byc do cholery? chyba jesteśmy za dobre !!!litujemy się nad nimi gdy coś spierniczą, wybaczamy im, a gdy same chcemy chociażby porozmawiać to dostajemy ale kopa w tyłek !!! wiesz po co się męczyć i rozwiązywac problemy, lepiej o nich zapomniec i poszukać sobie kogoś nowego, tylko ze w każdym zwiazku pojawią sie problemy nie uciekniemy od nich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hovaa
holaho do kogo to pytanie? do mnie czy do Girl0000 ? jeśli do mnie to w policji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hovaa
zaczynam wątpić w facetów, wczoraj jak szłam to taki jeden za mną szedł i tez z laską się kłócił przez telefon, był chamski i arogancki. Jak go tak posłuchałam to mi sie odechciało płci męskiej :-( na co mi kolejny wrzut na tyłku, na razie muszę sie z jednogo wyleczyć :-( bede z kolejnym kilka lat, nadzieje, plany a jednego dnia wszystko zostanie zniszczone, szkoda czasu, kasy i zdrowia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Girl0000
do holaho: własna działalność... do Hovaa osatnia rozmowa vis-a-vis była w kwietniu...później kilka smsów (z mojej inicjatywy) i parę maili (jeden, w którym wyraził żal że stało się to wszystko za szybko). W jednym obszerniejszym mailu wylał wszystkie żale (jakby mi tego nie mógł powiedzieć wcześniej) i kazał czekać, bo niby przerosło go to co zrobił. Później na maile odpisywał już jednym wyrazem lub dwoma...wreszcie padło "odpuść" i to miało miejsce jakoś z początkiem maja. Czyli cała sytuacja trwała 1,5 miesiąca. Przecież to idzie szału dostać, jak facet tak postępuje, traktuje Cię jak śmiecia własnie...a jeszcze w marcu mówił, że kocha, przytulał się...etc. Faktycznie jak mi mówił te wszystkie przykre rzeczy to nie wierzyłam, że to mówi facet, któremu ufałam bezgranicznie. Miałam wrażenie jakby wlazł w niego jakiś inny człowiek :) . Chyba faktycznie go to wszystko przerosło, a poczucie wstydu nie pozwala na odkręcenie tego nawet jakby chciał. I widziecie dochodzi do tego, ze zaczełam go usprawiedliwiać....nie do ogarniecia, niedługo wyjdzie na to, że uznam że to tylko moja wina. Kurczę, za bardzo emocjonalnie się chyba w takie rzeczy angażujemy...trzeba chyba zacząć traktować facetów, tak jak oni nas...z grubej rury, bez ceregieli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Girl0000
do holaho: własna działalność... do Hovaa osatnia rozmowa vis-a-vis była w kwietniu...później kilka smsów (z mojej inicjatywy) i parę maili (jeden, w którym wyraził żal że stało się to wszystko za szybko). W jednym obszerniejszym mailu wylał wszystkie żale (jakby mi tego nie mógł powiedzieć wcześniej) i kazał czekać, bo niby przerosło go to co zrobił. Później na maile odpisywał już jednym wyrazem lub dwoma...wreszcie padło "odpuść" i to miało miejsce jakoś z początkiem maja. Czyli cała sytuacja trwała 1,5 miesiąca. Przecież to idzie szału dostać, jak facet tak postępuje, traktuje Cię jak śmiecia własnie...a jeszcze w marcu mówił, że kocha, przytulał się...etc. Faktycznie jak mi mówił te wszystkie przykre rzeczy to nie wierzyłam, że to mówi facet, któremu ufałam bezgranicznie. Miałam wrażenie jakby wlazł w niego jakiś inny człowiek :) . Chyba faktycznie go to wszystko przerosło, a poczucie wstydu nie pozwala na odkręcenie tego nawet jakby chciał. I widziecie dochodzi do tego, ze zaczełam go usprawiedliwiać....nie do ogarniecia, niedługo wyjdzie na to, że uznam że to tylko moja wina. Kurczę, za bardzo emocjonalnie się chyba w takie rzeczy angażujemy...trzeba chyba zacząć traktować facetów, tak jak oni nas...z grubej rury, bez ceregieli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość holaho
Hovaa To pytanie było do Ciebie. Nie zapoznałam się jeszcze z Twoim całym tematem, poczytałam wyrywkowo i domysliłam się, ze chodzi o ten zawód. Dziewczyno, mam bardzo duzo do powiedzenia o zachowaniach policjantów. Jestem żoną takiego od długich lat. Teraz muszę odejść od komputera, ale chętnie wymienię się z Tobą swoim doświadczeniem. Obecnie przechodzę traumę przez swojego męża. Zamierzam zakończyć swój związek małżeński, ale o tym później. Współczuję, że stanał na Twojej drodze zyciowej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hovaa
Girl0000, no to teraz musisz postąpić tak jak ja, nie odzywać się do Niego. Chyba jesteśmy kobietami, które kochają za bardzo. ja też tego swojego zaczęłam usprawiedliwiać po rozstaniu, też zaczęłam szukać winy w sobie, ale tak nie można, bo my nie jesteśmy winne temu wszystkiemu co się stało !!! wina zawsze jest po środku !!!! rozumiem Cię bo przez coś podobnego przechodzę, jest cholernie ciężko, ale musimy się szanować nie możemy być czyjąś wycieraczką. Niech Oni wiedzą co stracili, proszę nie pisz do Niego więcej, niech On się zacznie martwić,czemu za nim już nie latasz, nie odzywasz się. Jak ktoś tu już pisał, jak sie odezwie to znaczy ze coś tam czuje,i mu zalezy ale to wtedy Ty zdecydujesz czy chcesz dalej byc z Nim po tym co ci zrobił. teraz to gra w jakieś gierki i nie wie czego chce : co ma mają być za słowa : odpuść, a nastpnym razem jakieś wyznanie miłości. Ja staram się nie myślec o nim, staram się myśleć racjonalnie, zaopatrzyłam się w książki związane z tą tematyką i jest mi łatwiej bo widze ze to nie jest normalne zachowanie z jego strony. holaho chętnie porozmawiam, bo jak na razie to tylko czytałam o żonach, dziewczynach, policjantach, tu na forum jest wątek i tak jak pisałam włos na głowie się jeży co tam kobiety piszą. Nie wiem jak u Ciebie ale u mnie ta praca właśnie go tak zmieniła, nie był takim człowiekiem jakim się teraz stał i dlatego nie nawidzę tego zawodu, a na policjantów zaczęłam patrzeć z wielką pogardą, ba zanim się naczytałam to myśłałam o nich w samych superlatywach, jacy to oni odważni, dbają o bezpieczeństwo ludzi, narażają się i takie tam, a tu jak widać jest drugie dno tego zawodu o którym się nie mówi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Girl0000
Hovaa Święta racja :) dobrze, że jest takie forum, można otrzymać jakieś wsparcie od kogoś w podobnej sytuacji. Widzisz, ja wiem że wina leży po środku. Ba, ja nawet do błędów swoich się otwarcie przyznałam...kobieta jak widać potrafi mówić szczerze o tym co czuje, facet niekoniecznie. Wychodzi na to, że związek trwał 8 lat i był grą, a ostatnie dwa lata to już w ogóle. Jak tak teraz patrzę na całą sytuację, to widzę że człowiek może być znakomitym aktorem, a kobitka łyka to jak młody pelikan. I jeszcze facet potrafi Ci bezczelnie powiedzieć, że "nie układało się", a sam nie zrobił nic, żeby się układało, ba nawet nie pokazywał specjalnie i nie mówił, że źle się czuje w związku. Zawsze wszystko cacy, wychodzi na to że łóżko było głównym celem... Paranoja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość holaho
Hovaa Zwróć uwagę, że przeczytałam tylko kilka Twoich wpisów i już wiedziałam, że to policjant. Stereotypy zachowań. Ja też podczytuję od czasu do czasu ten wątek, o którym piszesz. Nie zgodzę się, że to zależy od charakteru, a zawód nie ma nic do tego. Ma i to bardzo dużo. No może są nieliczne wyjątki, tak jak w przyrodzie się zdarzają. Obserwowałam na przestrzeni ponad 20 lat jak ewoluują pewne zachowania związane z tym zawodem i jakie szkody przynosi to dla partnera. Ty jesteś wolna, może jeszcze nie uczuciowo, ale wolna. Ja zaczęłam dotkliwie odczuwać presję zawodu po ślubie. Zaraz urodziłam dziecko, po 5 latach drugie. Skupię się może na zachowaniu, które jest niezmiernie podobne do Twojego obecnego, a które (jak oceniam po latach) było pierwszą oznaką zachowań psychopatycznych. Za byle nieporozumienie, nawet błahostkę byłam karana cichymi dniami i zawziętością. Nie wiedzialam jak szeroką skalę przyjmie to z biegiem czasu. Pamiętaj, ta cisza z jego strony, to jest próba Twojej wytrzymałości i nie tylko. Wie,że na pewno przeżywasz, więc osłabia Ciebie, próbuje ugiąć. Może też on wrócić po jakimś czasie do Ciebie, ale wiedz, że wróci tylko po to, aby zbadać na ile jego sposób był skuteczny i na ile stałaś się uległa, słabsza itp To pierwszy krok do Twojej zguby. Zapewniam, że kolejne będą coraz dotkliwsze, dłuższe. Tak było ze mną. Nie będę opisywać, co przezyłam, do czego doszłam, jakim stałam się człowiekiem, a raczej wrakiem emocjonalnym. W efekcie stałam się bezsilana pod wpływem jego zachowań, zmanipulowana, zastraszona. Nie potrafilam odejść. Uzależniłam się od niego. Taki był jego cel. Osiągnął sukces. Ja przegralam. Depresja, terapia psychologiczna, zrujnowało się też zdrowie fizyczne. A teraz ten podstarzały samiec zdradził (nie pierwszy raz). Zażywam antydepresanty. Może być chaos w mojej wypowiedzi, leki spowalniają mnie. Pamiętaj moja droga, on próbuje Ciebie przełamać, a co za tym idzie, osłabić. Kiedy się to jemu uda, zrobi z Tobą co zechce. Będziesz marionetką w jego rekach. Nie pozwól na powrót, na rozmowy. Pokaż mu swoją siłę. Dziś nie potrafię spojrzeć na siebie w lustro. Widzę tam kajającą się kobietę, żebrzącą o rozmowę, płaczącą, sfrustrowaną, działającą impulsywnie. Ileż ja mu dawałam wtedy siły! Wyciagałam pierwsza rękę, aby tylko rozmawaiał ze mną. Ileż dawałam mu wtedy satysfakcji! Wysysał ze mnie życie jak wampir krew. Oni są silni psychicznie. Proszę Ciebie, postaraj się zapomnieć o swoim byłym chłopaku. Zniszczy Twoją osobowość nieodwracalnie. Jeszcze raz powtórzę, u mnie zaczynało się podobnie, a skończy się prawdopodobnym rozwodem. Ty mozesz tego uniknąć. Jestem osobą bardzo tolerancyjną, ale oznajmiłam swoim córkom, że NIGDY, NIGDY nie zaakceptuję zięcia policjanta. Zaakceptuję nawet bezdomnego z ulicy, ale nie policjanta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fytrytuytytruyt45t4534534
Tak sama jest z kierowcą międzynarodowym!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×