Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość wykończona mama

Jestem złą matką - jakie macie doświadczenia?

Polecane posty

Gość wdhdcbcccxx
ja nie dalabym rady z dzieckiem siedziec non stop.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ????????????????????????!!!!!!
jedni nie dali by rady inni nie maja wyjscia a jeszcze inni chca ja np chce ,choc czasem dopada mnie zmeczenie tak jak autorke i wtedy tez mam mysli ze jestem zla matka, ale jak corka sie tylko usmiechnie zrobi "cacy" to cala zlosc,zmeczenie mija w 3 sekundy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Małaa 29
Ktoś tu napisał że dobrze mają te mamy co pracują bo z dziećmi są tylko chwilę. Jak tak można napisać? Dziecko to szczęście obowiązek też ale przedewszystkim szczęście i radość. A niektóre z was widzą tylko kłopot. Może zamiast szukać winy w tych maleństwach poszukajcie winy w sobie. Ja jestem na urlopie wychowawczym no i cieszę się bo nie zamieniłabym tych chwil z moimi dziećmi na nic!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ????????????????????????!!!!!!
Malla 29 zgadzam sie z toba, dzieci to sczescie,pelno radosci, multum wzruszajacych momentow ,ale tez i trud zmeczenie, brak cierpliwosci czasem niestety te gorsze strony macierzynstwa daja sie odczuc i wtedy wlasnie kobieta zastanawia sie co ze mnie za matka, dlaczego zloszcze sie na swoje dziecko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wdhdcbcccxx
ja siedzialam z corka 1, 5 roku. Wczesniej dawalam rade a obecnie nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wdhdcbcccxx
a jeszcze jak nie masz kogo do pomocy. jeszcze ciezej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Małaa 29
Ja też często jestem zmęczona(jak chyba każdy kto ma dzieci)ale jak patrzę na moje pociechy to jakoś zmęczenie mija

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
odpowiadając na pytanie autorki - nie jesteś dobrą mamą. Krzyczysz, denerwujesz się i nie potrafisz opanować - to bardzo źle wpływa na dziecko. Charakter dziecka kształtuje się do 6 roku życia, w tym czasie malec jest chłonny jak gąbka a krzyk rodzica to porażka z jego strony. Twoje dziecko dzięki Twojemu zachowaniu uczy się wyrażania siebie poprzez krzyk, upokarzasz je, wypaczasz mu psychikę i zaburzasz oraz hamujesz u niego rozwój zdolności empatycznych. Pamiętaj, że dziecko rodzi się dobre a to my, jego rodzice, poprzez swoje zachowanie, mamy największy wpływ na kształtowanie się charakteru malca. Niestety, nerwowa i potrafiąca się opanować mama nie jest dobra - to chyba mówi samo za siebie. Co z tego, że kochasz skoro Twoje nerwy nie pozwalają Ci tego wyrazić i udowodnić dziecku. Małe dzieci (a zresztą każdy człowiek) potrzebują ciepła, miłości i poczucia bezpieczeństwa. Bycie rodzicem to największa i zarazem najtrudniejsza rola w naszym życiu - widocznie, autorko, nie potrafisz jej odegrać. Każdy się może czasem zdenerwować ale należy trzymać nerwy na wodzy - jeśli tego nie potrafisz, idź do specjalisty, bo w przeciwnym razie wyrządzisz dziecku ogromną krzywdę, no i sobie przy okazji też.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam dziecko prawie 2 letnie i też praktycznie wychowuję sama, bo mąż dużo pracuje. Miałam nie raz kryzysy, szczególnie właśnie w tym okresie gdy miał rok z hakiem, były krzyki i łzy. Mały jest dokładnie taki jak twój autorko, absorbujący na maksa i wszędzie musi być ze mną. Cały czas mu dużo tłumaczę i widzę że coraz bardziej rozumie. O noszeniu wie że nie ma nawet mowy, bo jestem w ciąży. Jak chce na ręce, ja uklęknę przytulę, albo wezmę na kolana ale nie podnoszę się. Przyzwyczaił się już że mama nie nosi i coraz rzadziej się domaga. Wiele rzeczy robi ze mną, gotuje, sprząta, wiesza pranie, bo mu się nudzi zwyczajnie. A żeby nie zwariować, to sama wymyślam jak by tu spędzić dzień. Czasem jadę z nim nad jakąś rzekę, czasem kaczki karmić, do jakiejś ciotki, do babki, do koleżanki, na plac zabaw, na zakupy na rynek, na zakupy do centrum handlowego do innego miasta bo u mnie nie ma, czasem obiad zjemy w knajpie, czasem piknik na dworzu. Chodzi o to żeby tej rutyny było mniej. No i co ważne jak zmienisz podejście i się uspokoisz to i dziecko będzie spokojniejsze. U mnie się to sprawdziło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rany koguta!!!
do anulass smieszna jestes. kazdy ma od czasu do czasu moment zalamania i dola. autorka nie jest zla matka. za to ty jestes zlym doradca... jak placzesz raz na jakis czas to myslisz pewnie ze masz depresje i od razu gonisz do lekarza? macierzynstwo to ciezka praca. bo to ani za mna ani przede mna. nigdy sie nie konczy. sa rozni ludzie. jedni maja stalowe nerwy a drugich byle co potrafi z rownowagi wyprowadzic. ja tez mam malo cierpliwosci i szybko sie denerwuje. ale i szybko mi przechodzi. (pewnie zaraz ktos napisze "to po co staralyscie sie o dziecko :p)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rany koguta!!!
przepraszam -ANULSSS

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna kalka
ja się nie mogę doczekać aż moje maleństwo będzie bardziej mobilne, bo na razie wyjazd z nim gdziekolwiek to wielka wyprawa, więc tak siedzimy na tym naszym zadupiu :( ale będę szczęśliwa jak będziemy mogli jechać coś zjeść, albo na wycieczkę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ktoś tu juz napisal chyba jedynym sposobem jest dac mu sie wyryczec. Nie jest juz malym dzidziusiem, da spbie z tym rade ale zastrzegam - latwo nie bedzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moj maz jak urodzilam synka wziol miesiac urlopu ,myl malego , przwijal, usypial, wstawal w nocy czyli zachowywal sie jak ojciec, po 6 miesiacach wychowawczego kolejne 6 wziol maz ja wrocilam do pracy. JAK maly skonczyl rok poszedl do przedszkola a ja i maz pracowalismy ,ustalilismy porzadek dnia i obowiazki maz zaprowadza do przedszkola ja odbieram , z racji tego ze przychodze do domu wczesniej to ja gotuje maz po obiedzie sprzata bo ja przeciez gotowalam kapiel i czytanie bajek na dobranoc na zmiane np wtorek ja , sroda maz, czwartek ja itd co czwarty weekend wychodze na impreze z kolezankami -koniec kropka tobie nie dziecko przeszkadza autorko tylko chory uklad w waszym malzenstwie twoj maz nie wychowuje wlasnego dziecka a ciebie uczynil robotem domowym na wysokich obrotach . czas na zmiane tego ukladu i nie daj sobie wmowic ze on utrzymuje cala rodzine a twoje zarobki beda funta klakow warte i lepiej zebys siedziala w domu ,bo to stary wyswiechtany frazez dzieciaka do przedszkola ty do roboty nawet na pol etatu, musisz chociaz kilka godzin w tygodniu przebywac z ludzmi a maly w przedszkolu tez sie zmieni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Eli__zka
Mi się podobają wpisy Małej 29 szczególnie ten pierwszy. Dobre rady. Autorko przeczytaj i wykorzystaj. Kontakt z dziećmi może pomoc się twojemu dziecku usamodzielnić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Eli__zka
Mi się podobają wpisy Małej 29 szczególnie ten pierwszy. Dobre rady. Autorko przeczytaj i wykorzystaj. Kontakt z dziećmi może pomoc się twojemu dziecku usamodzielnić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość diabliquesss
Autorko wątku, a może porozmawiaj z mężem??? Jestes jeszcze bardzo młoda, synek malutki, całe zycie przed Wami - uciekaj z tej wsi!!!! W mieście są większe perspektywy, masz żłobki, przedszkola, szkoły, Ty znajdziesz pracę i Twoje życie zupełnie się zmieni. Moim zdaniem na lepsze. Znajdziesz znajomych, koleżanki, wróci Ci chęć życia i radość z macierzyństwa. Piszesz, że mąż pracuje i często wyjeżdza - więc chyba nie będzie robił większego problemu ze zmiana miejsca zamieszkania. Ja mieszkam w mieście, i czasami tak jak ty mam poprostu dość i chce mi się płakać. Mąż ciągle zarobiony, jeśli chce mnie dociążyć - nie wyrobi się z pracą (ma firmę). I własnie mnie ratują spotkania z koleżankami, bierzemy dzieciaki i idziemy na kawę/lody/na zakupy. Ja niedługo wrcam do pracy, synek pójdzie do żłobka (bardzo fajnego, sprawdzonego). Ja ci radzę, nie siedź w domu, Twoje życie - masz je jedno - korzystaj z niego i się nie poddawaj. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość diabliquesss
hehe przepraszam, miało być "jeśli mąż chce mnie odciążyć" a nie dociążyć :) ... chociaż po zastanowieniu ....(??!!!)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ktoś tu napisał że dobrze mają te mamy co pracują bo z dziećmi są tylko chwilę jest roznica miedzy pracowac a uciekac w prace aby uniknac obowiazkow domowych i wychowania dziecka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przecież autorka napisała
że często krzyczy na dziecko i często przy nim wybucha więc co się nad nią roztkliwiacie? Dziecka Wam nie jest żal? Kto lubi jak się na niego wrzeszczy? Może matka autorki tak samo na nią się darła i dlatego ona to samo robi swojemu dziecku? Zamknięte koło. Potraficie zjechać laskę za to, że nie kupuje soczków gerbera i słoiczków Hippa a kubusie i danonki a tą tak po dupie głaskacie i wielce jej radzicie. Zgadzam się z anulas czy jak jej tam. Rzeczowa wypowiedź poparta sensownymi dowodami i przykładami. Krzyk i złe słowa ranią często bardziej niż wymierzane razy. Siniaki znikają a rany na psychice zostają. Taka wrzeszcząca i nerwowa mamuśka to nic dobrego więc co ją nazywacie dobrą matką i się użalacie jaka to zmęczona. Każda z nas ma tu dziecko i wie co tamta przeżywa - nie ma niepełnosprawnych bliźniaków i nie jest samotną matką a i takiej do wrzasku nic nie upoważnia. Robi krzywdę dzieciakowi nie mniejszą niż taka co tłucze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przecież autorka napisała
pierwszy post autorki: "często wybucham i krzyczę na niego"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
również zwróciłam uwage ze tutaj ludzie litują i plaszcza sie nad autorka, typowy obraz robienia z opracy ofiare.To dziekco jest tym poszkodowanym,tą ofiarą wyladowan frustracji wlasnej matki a wy nie litujecie sie nad tym dzieckiem tylko litosciwie i wspolczująco podchodzicie do autorki glaskając ją po glowce i pcieszają, a gdzie w tym wszystkim dziecko i jego dobro? jego spokoj domowy i zacisze? kto wiziąll pod uwage dziecka emocje ktore w nim tkwią gdy autorko wylewa swoje pomyje ,nerwy, i nieradzenie sobie ze sobą i znmeczeniem na dziecku?Jak widac z waszych wpisow tutaj autorko jest ofiarą wlasnego dziecka ,tak z waszych postwo mozna wyczytac, a nikt nie wziąl pod uwage co z tym maluchem sie dzieje gdy matka takie ormo mu zgotowuje i wyzywa sie na nim psychicznie, kto tam, wie czy reki nie ma szybkiej Zastanowcie sie na drugi raz kto jest ofiarą a kto oprawcą /katem w tym temacie i komu wspolczucie sie nlezy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wykończona mama
Cześć dziewczyny:) Dzieki za slowa otuchy. Niektóre z Was widzę sądzą,że znęcam się psychicznie nad dzieckiem:DNIE Dzisiaj już mi lepiej. Trochę wasze komentarze podniosły mnie na duchu. Wiem,że nie ja jedna mam załamanie. Co wcale nie znaczy,że jestem złą mamą. WYjazd nie wchodzi w grę bo własnie skończyliśmy budować tutaj dom. Mamy las, łąki, rzekę także pięknie jest:) WCzoraj miałam wyjątkowo zły dzień. Syn dał mi popalić i to mocno:/ Dziś jakby lepszy jest ale w sklepie dał niezły popis i już mi nerwy latały. Moje życie zmieniło się o 180 stopni po urodzeniu dziecka i jeszcze nie odnajduję się w nowym zyciu. Mam na to czas - minął dopiero rok - a zadroszę tym które od razu mają anielską cierpliwość i opanowanie. Ja muszę nad tym popracować. Jeszcze raz dziękuję za podniesienie na duchu:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochana, nie krzycz na niego. Rozmawiaj z nim, mow do niego, tlumacz, nawet jesli mialabys robic 20 razy to samo, ale nie krzycz. Ja za kazdym razem gdy krzykne na synka (choc ma juz prawie 10 lat) to zaluje. Zauwazylam, ze traktowanie dziecka jak rownego sobie pomaga. Gdy zwracam sie do niego, mowiac do niego patrze mu w oczy i cala postawe lacznie z twarza kieruje w jego strone. Warto byc konsekwentnym. Mow do niego stanowczym tonem ale nie krzycz. Przyklad: Dziecko chce wejsc za Toba do toalety, placze. Co robic? ukucnij obok niego tak zeby Twoja twarz byla na wysokosci jego oczu. Usmiechnij sie, poglaskaj go, stanowczym glosem (pokazujac na drzwi toalety) powiedz mu: ''Mamusia teraz pojdzie do toalety, za chwilke wroce, a ty (teraz pokaz na niego) poczekaj tutaj na mnie (pokaz na miejsce gdzie stoi, ewentualnie gdzie chcesz aby poszedl). W ten sposob zwracajac sie do niego okazujesz mu szacunek. Powtarzaj te czynnosci po 20 razy jesli trzeba, maluch sie nauczy. Bedzie mial do Ciebie zaufanie i czul respekt. Tylko mow do niego jak do czlowieka a nie jak do wroga. Ja wiem, ze nerwy daja sie we znaki. Zadna z nas nie jest idealna. Ale mozna nad tym popracowac. Ja tez mam czesto wyrzuty sumienia. Moj syn wczoraj wieczorem powiedzial mi, ze jestem uzalezniona od telefonu, poniewaz zawsze z niego korzystam, nawet gdy ten czas spedzam z synem. Mial wiele racji. Jestem tak zaabsorbowana praca, domem, sprzataniem, kontaktem z przyjaciolmi, ze czasami sprawiam synkowi nie swiadomie przykrosc. Od dzis nie uzywam telefonu od czasu gdy mlody wroci ze szkoly do czasu gdy zasnie. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wykończona mama
Ale ja NIGDY nie krzyczę od razu! Zawsze wcześniej mówię/rozmawiam/tłumaczę. Przecież jednorazowa niesubordynacja w nikim nie wzbudza emocji. Ja zaczynam się denerwować jak tłumaczenie wielokrotne nie skutkuje. Gdy powtarzam po raz n-ty a syn i tak robi swoje albo beczy. U mnie krzyk to już ostateczny akt desperacji. I nie zawsze krzyczę NA NIEGO czasem burknę w przestrzeń, czasem coś tam pod nosem sobie powiem. KRZYCZĘ jak tracę kontrolę nad sobą. Wiem,że muszę nad tym pracować. I będę, nie mówię,że nie. Ale jest cięzko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rany koguta!!!
hehe kafe ma do tego ze albo tu sie kogos miesza z blotem albo wychwala. czesciej to pierwsze... nie wierze, ze kazda mama ciagle łazi szczesliwa i usmiechnieta. nie kazda ma tez to samo co inne. inna ma wsparcie rodziny, nastepna jest silna psychicznie. dla mnie kazda mama to bohaterka dnia codziennego i juz!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Moje życie zmieniło się o 180 stopni po urodzeniu dziecka i jeszcze nie odnajduję się w nowym zyciu. Mam na to czas - minął dopiero rok - a zadroszę tym które od razu mają anielską cierpliwość i opanowanie. Ja muszę nad tym popracować." TY CHYBA SOBIE JAJA ROBISZ!!! Jaki czas? Zanim minie czas Twojej adaptacji z sytuacja bycia mamą to Twoje dziecko będzie miało ostro poryta psychikę. Naprawdę, nie jestem złośliwa, jednak taki brak opanowania i trudności z wyciszeniem się, leczy się u specjalisty. To poważny problem. Często krzyczysz na syna, nawet Ci nerwy puszczają jak jest nieznośny w sklepie... no proszę Cię!!! Krzyk rodzica to jego największa porażka wychowawcza - jest oznaką słabości i zaburzeń emocjonalnych. sporadyczne podniesienie głosu każdemu się zdarza ale częste to oznaka zaburzenia... Jestem psychologiem i co prawda nie dziecięcym ale tej dziedziny co nieco liznęłam. Krzycząc na dzieciaka upokarzasz go tak samo jak i klapsami - jedno i drugie nie powinno mieć racji bytu. Ktoś systematycznie upokarzany w ten sposób staje się bowiem wyobcowany i brak mu pewności siebie. Ale po co jak się wywnętrzam... Najważniejsze, że masz się za dobrą matkę :) No i gitara gra hehe "Wiem,że nie ja jedna mam załamanie. Co wcale nie znaczy,że jestem złą mamą" - no Ty nie wiesz co to załamanie nerwowe czy epizod depresyjny... to Ci wytłumaczę po raz wtóry, że na podstawie tego co piszesz, jesteś zaburzona emocjonalnie (nie odbieraj tego źle - ty sobie nie radzisz z emocjami, masz huśtawkę nastrojów - widać po Twoich wpisach tutaj i bynajmniej to nie kwestia złego dnia jak Ci się zdaje) - nie masz żadnego załamania. jakbyś miała załamanie nerwowe to byś prawdopodobnie nie potrafiła z łóżka wyjść

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×