Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość akarui

Zostawił mnie, bo przestał kochać. Jak się pozbierać po rozstaniu?

Polecane posty

Gość akarui

Temat zapewne obcykany z każdej strony po miliard razy, wręcz nudny, ale za każdym razem gdy opowiadam o rozstaniu boli troszkę mniej i nabieram innej perspektywy. Także wybaczcie za moje płakanie w sieci, ale chciałabym przeczytać co myślicie o mojej postawie. Z moim bylym poznałam się na kursie językowym, zaczęliśmy być ze sobą w noc sylwestrową, kiedy zaprosił mnie na swoją domówkę. Praktycznie się nie znaliśmy, co dodawało spontaniczności ;] Byliśmy razem 7 miesięcy [aż do ostatniej niedzieli... chyba włączę tę piosenkę;D. W tym czasie sporo się wydarzyło, bo w kwietniu zmarła jego ukochana mama, starałam się wspierać go najlepiej jak umiałam, czyli odwracając jego uwagę na inne rzeczy, pokazywać mu, że świat ma tyle dobrego w sobie. Nigdy nie pytałam, czekałam aż sam mi powie, co sie dzieje w jego sercu. Dziękował mi za to. Mówił, że poza mamą byłam najważniejsza w jego życiu, otworzyłam mu oczy na wiele spraw. Kochaliśmy się, on po cichu planował wspólne życie, zaskakiwał tekstami o dzieciach za 'dwa, no może trzy lata', przebąknął coś o wspólnym mieszkaniu. Wpadłam po uszy w ten związek. Znajomi uważali nas za przesympatyczną parę, uśmiechniętą, rozumiejącą swoje poczucie humoru, pomocną. Chyba za bardzo byliśmy do siebie podobni... Tydzień temu przyjechał do mojego domu, przedstawiłam go rodzinie, a po tygodniu ze mną zerwał [to akurat uważam za haniebne, no bo kurdesz, mógł sobie darować przyjazd]. Czemu? Stwierdził, że coś w nim uschło, że był czas kiedy wychodził późnym wieczorem ze szpitala od mamy i jechał do mnie, zeby mnie chociaz na chwilę zobaczyć. i wtedy mocno mnie kochał. Jednak dwa miesiące temu przestał do mnie cokolwiek czuć. Powiedział, że zastanawiał się jak to jest, ze jedna strona [czyli ja] może tak bardzo kochać, a druga stracić to uczucie. Tak długo ze mną o tym nie rozmawiał, żeby mnie 'nie martwić'. Starał się wzniecić w sobie uczucie miłości. Nawet przez seks [w końcu zdecydował się bez prezerwatywy, tylko na moich tabsach]. Nasze rozstanie trwało prawie 24 godziny. Wysłuchaliśmy siebie, w jego oczach widziałam, że nie cofnie swojej decyzji. A co najbardziej go zaskoczyło to to, że po rozmowie roześmiałam się, że 'szkoda, że nie zdążyliśmy pograć na jego xboxie' ;]] Bardzo go kochałam i nie chciałam go ranić nawet wtedy kiedy mnie zostawiał. Poprosiłam go, żeby tą ostatnią noc spędził u mnie. Kupiliśmy wino, ładnie się ubraliśmy. Dużo żartowaliśmy, chociaż moje serce było w kawałkach. On pierwszy raz w życiu zostawiał dziewczynę [wcześniej 2 razy był rzucany], ja nigdy nie zaznałam takiej miłości jak od niego... Haha, przez cały ten czas tępiłam bekanie i puszczanie bąków przy sobie, a wtedy pierwszy raz zdobyłam się na bęknięcie przy nim. Stwierdził, ze robię to jak stary chłop i że jest dumny. Były jaja jak berety. To straszne, ale swietnie się bawiłam. Nie całowaliśmy się, chociaż on zdradził, że kilka razy z przyzwyczajenia chciał mnie nazwać 'kochaniem', albo dać buziaka. O i że 'zajebiście to znoszę'. A po winie i małej kolacji... no cóż. To był nasz najlepszy seks, pełen pasji. Chciałam wyczuć czy się do niego nie przymusza, ale nie, miał odruchy rasowego kochanka ;D W nocy nie mogliśmy spać, wtuleni w siebie. Rano długo patrzeliśmy sobie w oczy [uwielbiał moje oczy, były dla niego najpiękniejszą częścią mnie]. Stwierdziłam wtedy, że 'szacunek do samej siebie jest przereklamowany' ;D i czy możemy dać sobie jeszcze szansę. Powiedział, że nie, bo to będzie udawane. Poprosiłam, żeby powiedział to co musi. Pożegnał się ze mną, powiedział, że odchodzi. Bardzo się rozpłakałam, ale w jego oczach widziałam, że nie ma dla mnie już uczuć. Wyszłam do łazienki, żeby się uspokoić. Wróciłam i powiedziałam, że bardzo go kochałam i szanuję i dlatego pozwalam mu odejść. Ustaliliśmy, że dopóki nie wyjdziemy z pokoju, to jeszcze troszkę jestesmy razem. Powspominaliśmy dobre chwile. To nie był intensywny związek, bo on miał dużo na glowie [praca, mama, sprawy po jej śmierci], ale to była taka ładna miłość... Szkoda mi tego. Jest fajnym mężczyzną, przedsiębiorczym, odpowiedzialnym, ma świetne poczucie humoru i umieliśmy się dogadywać bez robienia dramatów. Bardzo przeżywam jego odejście ode mnie. Chyba jestem złym człowiekiem, bo gdzieś w głębi serca chciałabym, żeby bardzo za mną tęsknił i uznał, że to był błąd. Jednak jedną z jego wad jest jego upartość. Nie zmieni decyzji. Zostaliśmy 'przyjaciółmi', ale od 4 dni nie odzywa się do mnie. Jestem zmiażdżona emocjonalnie. Najbardziej będzie mnie boleć jak inna kobieta będzie mu w stanie dać to czego ja nie mogłam. Powiedział, że jestem niesamowita, piękna, zabawna itp, ale że to 'coś' zniknęło... Będziemy się widywać raz w tygodniu na kursie językowym. Nie wiem jak mam się przestawić z 'bycia razem' na 'znajomych', szczegolnie, że wciąż trzymał mnie za rękę, albo przytulał. Czytam sobie nasze smsy i katuję się myślą, czy to ja gdzieś zawiniłam. jestem beznadziejnym przypadkiem, zero wkur..enia, tylko ból i naiwna nadzieja, że uczucie do mnie mu wróci. Ech, co za postrzelona sytuacja ;] Jak wy na to się zapatrujecie? Aha, dodam, że znajomi byli w nie mniejszym szoku ode mnie, myśleli, że to żart, bo kazdy go polubił, a szczeście wprost z nas kapało ;D pozdrawiam wytrwałych czytelników tego posta ;]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość media to fikcja
za dlugie a te emotki? żałosne :/ wrzesień już niedługo, kompletuj wyprawkę 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×