Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mariamaj

Mój facet wyjeżdza sam na wakacje.

Polecane posty

Gość I jeszcze do niego zadzwoniła
no to płaszcz się dalej, ja jestem z moim już mężem od lat 15 razem z tego 9 po ślubie i uwierz mi - mąż jak przeskrobie to łatwo nie ma i zdobywac musi - bo co? żona , to już starać się nie trzeba? kochana, mało o życiu wiesz, nikt nie mówi, że masz księżniczkę zgrywać, bynajmniej - nie eteryczną, a wkurwioną! ot co!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mariamaj
Nawet nie zaproponował,że zapłaci,nie będę go prosić o pieniądze,jeżeli nie dołoży się po po powrocie do wizyty to z nim porozmawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość I jeszcze do niego zadzwoniła
tia, no i jak mu powiesz? skarbie, troszeńkę się zdenerwowałam, ale tylko troszeńkę, ty się teraz nie denerwuj, bo uważam, że powinieneś honorowo podejść do sprawy mojej choroby? A on powie: twoja dupa, twoja choroba, twoje koszty ... dorzuci jeszcze, że z konia spadłaś na głowę i temat zdechnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mariamaj
nie będę już do niego dzwonić,ni odpisywać na smsy,postaram sie nie odbierać jego telefonów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość I jeszcze do niego zadzwoniła
aaaaaha, no bo on powie, że poniósł koszty na swój wyjazd przecież i kasy nie ma:classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość I jeszcze do niego zadzwoniła
obyś w tym wytrzymała, wiem, ze to trudne, ale się postaraj, zajmij się sobą, masz o czym myśleć, jego jak widać nie interesuje, jak się czujesz ... sama widzisz jak jest ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mariamaj
nie... tak mi nie powie, jest mimo wszystko dobrze wychowany,nie używa takich określeń,pewnie zapłaci za wizytę,wie,że nie mam kasy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość I jeszcze do niego zadzwoniła
to się okaże ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mariamaj
on ma bardzo dużo pieniędzy i stać go na wszystko,dlatego mnie nie rozumie,nie wie jak to jest nie mieć...mam takie postanowienie-nie odbierać,nie dzwonić,nie prosić o uwagę...zobaczymy czy to coś da... nigdy tak długo nie byliśmy bez kontaktu,postaram się być konsekwentna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i jeszcze do niego zadzwoniła
Czasem trzeba zdobyć się na terapię szokową, on pewnie nie zna cię z tej strony, że potrafisz unieść się honorem i nie chodzi o chore unoszenie, a właśnie takie "nie błaganie" o uwagę. Powinien sam się interesować tym, jak się czujesz, wie na pewno, co ci dolega, powinien mieć poczucie winy, że za jego przyczyną tak jest. Zwyczajnie ludzki odruch - jak się czujesz? po prostu. Było coś takiego od jego wyjazdu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
alwe Ty też za niego za to kino i kawiarnie placilas?? masakra taki facet! serio, spieprzaj jak najszybciej! czasami rozmowa gowno daje usisz nim wstrzasnac czynami! powiedziec czego chcesz i to nei czekac az czegos nie zrobi tylko ustalic zasady a jak cos zlamie to nei popuszczac odejsc albo od razu odejdz mysle ze z jego strony sie wypalilo i juz nie ma wiezi z jego strony

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mariamaj
nie pytał jak się czuje,nasze rozmowy to raczej telefoniczna seria wzajemnych pretensji.Wiesz ...on zna mnie z tej strony,wie ,że potrafię unieść się honorem...ale nie jestem w tym konsekwentna,szybko mi przechodzi...Może powinnam tym razem zniknąć do niedzieli?zamlknąć? co on pomyśli? mieliśmy zacząć jeszcze raz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mariamaj
setunia-nie.... każdy płacił za siebie.Myślisz,że już się wypaliło?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i jeszcze do niego zadzwoniła
Spróbuj wytrzymać bez kontaktu z nim. I dobrze by było, gdyby cię w domu nie było jak on wróci, żeby nie czuł, że czekałaś wytęskniona z ciepłym jedzeniem. Po prostu normalny dzień. Wróci, musi o siebie zadbać, sam niech się rozpakuje, opierze, oprasuje. Czynami ty sprowokuj go do pytań. Przestań mu usługiwać, rób wszystko jak dotąd, ale uwzględniaj siebie, działaj egoistycznie jak i on. I nie mów nic o sobie, o tym, jak się czujesz, gdzie idziesz itp. Nie kłóć się, rozmawiaj normalnie, w sensie "cześć", "narazie" itp. Nie pytaj go o to, jak się bawił, okaż, że masz to w dupie, że gdzieś był i wypoczywał, nie chciej oglądać żadnych zdjęć, nic. I zobaczysz co będzie. Do czasu powrotu ściśnij tyłek i najlepiej komórkę w domu zostawiaj, żeby nie czuć pokusy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no bidulek jeden nie wie, nie rozumie, jak to jest nie mieć pieniędzy. nic, tylko mu współczuć. kurcze, autorko, każdy dorosły i dojrzały człowiek jest w stanie przeliczyć ile kto zarabia i jakie ponosi koszty. to nie wymaga wychowywania się w biedzie. on to ma po prostu w dupie najwyraźniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i jeszcze do niego zadzwoniła bardzo dobrze jej radzisz ale czy Ty sama byc umiala sie tak nagle przestawicZ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mariamaj
oj...jak ja bym tak chciała...nie wiem jak długo dam radę...chyba zostawię komórkę w pracy...No wyobraź sobie,że nie każdy rozumie brak kasy-zamożni rodzice,dzienne studia,wyjazdy,imprezy i czego dusza zapragnie....po studiach satysfakcjonująca,lecz bardzo ciężka praca ,po dwóch latach spore oszczędności.Zaznaczam pracy nie dostał dzięki znajomością.Jego znajomi są tacy sami,nie zna problemów biednych ludzi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i jeszcze do niego zadzwoniła
Wiesz, kiedyś krótko spotykałam się z facetem, miałam przerwę w związku stałym, zmęczenie materiału (rozstanie naprawiło relacje, wróciliśmy po 2 miesiącach, ale trzeba było dosłownie zainteresowania mną drugiego faceta, żeby obecny przejrzał na oczy i zrozumiał, że jak się nie opamięta, to koniec totalny). No mniejsza o to. W każdym razie ten epizod, to był związek na odległość, trwał dłużej niż przerwa, bo oczywiście zaczął się w chwili, gdy ten stały związek leciał na łeb i szyję w dół, było tragicznie i się napatoczył ktoś, kto słuchał co mówię i w lot odgadywał o czym myślę i czego chcę. I nie chodziło o materialne sprawy. Świetnie nam się gadało, godzinami po prostu i było ciągle o czym. Mało tego, romantyczna kolacja przygotowana przez niego w jego mieszkaniu (nie restauracja, było by prościej, a stać go było, bo był dyrektorem jednej z placówek bankowych w tamtejszym mieście), spacer nad morzem, gałązka jaśminu zerwana i podarowana. Zwykłe sprawy, banały, ale tego mi brakowało, tego zainteresowania mną , tej fascynacji i widocznego zabiegania. Sporo manewrów kosztowało mnie spotykanie się z nim. Ja zarabiałam mało, wiedział o tym, za każdym razem czekał na mnie bilet powrotny - nie kasa do ręki, uznawał to za brak taktu. Nigdy nie zapłaciłam grosza za nic, nic na pół płacone, a przecież wyjścia, czy wyjazdy wspólnie były planowane. Starał się mi zwracać koszty dojazdu, bo jak twierdził, to i tak niewiele za te chwile wspólnie spędzone, a twierdził, że był wtedy super szczęśliwy i czuł się zauważony. Ogólnie facet wartościowy. Rozpadło się, nie ważne powody, przyczyna po mojej stronie, stara miłość wygrała. Nikt nie mówi, że facet musi być sponsorem, ale powinien czasem poczuć się w pewnych kwestiach współodpowiedzialny za związek, realnie patrzeć na możliwości partnerki i starać się, by w związku było przede wszystkim sprawiedliwie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i jeszcze do niego zadzwoniła
setunia - ja się tak przestawiłam dwa razy, uwierz mi, trudne, ale wykonalne, a gdy facet myśli poważnie - to ten egzamin z uczuć będzie zdany. Patrz moja druga historia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i jeszcze do niego zadzwoniła
Moja druga historia poskutkowała tym, że facet od którego odeszłam, zabiegał o mnie, mimo, ze wtedy 5 lat byliśmy razem i dosłownie 4 miesiące wcześniej miał mnie totalnie w dupie, zapominał o złożeniu życzeń na urodziny (nie tam prezent zaraz, nie tego oczekiwałam), był opryskliwy, chamski momentami. Jak natrafiłam na kogoś, kto okazał mi zainteresowanie, patrzył we mnie jak w obrazek, kto zabiegał o moją uwagę i kontakt, kto potrafił wykrzesać z siebie wiele ciepłych słów. Ten facet dał mi w bardo krótkim czasie tyle tego, że zobaczyłam, ze może być pięknie w związku, że może to wyglądać inaczej. Zaczęłam unikać spotkań z facetem (tym stałym), kombinowałam jak się da, żeby wyjeżdżać na weekendy, owszem, oszukiwałam i to była klasyczna zdrada uczuć, ale wcześniej byłam źle traktowana, więc wyrzuty sumienia poszły na bok. On płakał, prosił, zabiegał, jak zobaczył, że zbliża się koniec, nagle miał dużo czasu i nie żałował na kwiaty (przez 5 lat NIGDY mi wcześniej nie kupił z żadnej okazji). Rozstanie i tak było, potrzebne, bo dało czas i jemu i mnie. Tęskniliśmy za sobą, mimo, że każde z nas próbowało układać sobie relacje z innymi osobami. Zeszliśmy się po 2 miesiącach, po poważnej rozmowie, że musi się dużo zmienić, inaczej nic z tego nie będzie, powiedziałam mu o innym facecie, czuł to, że tak jest. Ale wyprowadziłam go z myślenia, że to ten facet jest winny, powiedziałam, że gdyby nie to, jak on się zachowywał i traktował mnie, nie byłoby go. Dzisiaj jesteśmy 9 lat po ślubie i uwierz mi, jedyne kłopoty między nami, poważne, wynikały z wtrącania się jego mamy w nasze życie. Po 3 latach walki odpuściła. Owszem, są spiecia itp. ale kryzysów brak. nie ma kryzysu uczuć!!! Ja w głowie mam to co było wtedy, on też pewnie o tym pamięta i wie, że ja sobie w życiu poradzę. Kochamy się, ale to już spokojne uczucie, bez wybuchów, jest stabilizacja i pewność co do drugiej osoby. Tak to powinno wyglądać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mariamaj
ja nie potrzebuję zainteresowana innych mężczyzn...nie jestem próźna...mam za duzo problemów,żeby myśleć o randkach itd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a o tamtym romansie, w czasie tej przerwy w zwiazku, powiedzialas tamtemu?? ze do siebie wrociliscie?? czy wrecz przeciwnie, nic mu nei powiedziałaś??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i jeszcze do niego zadzwoniła
setunia - jak uczucia są prawdziwe i szczere, to czasami taki przewrót w związku jest konieczny. U nas nawet było zawieszenie, separacja, ja mu powiedziałam, że przez jakiś czas nie będziemy się spotykać, ale on cały czas mi się narzucał, bał się o to, co ma nastąpić. Nie było lekko, naprawdę. Ale z faceta żyjącego lekko, miło i wygodnie, z faceta, który potrafił zauważyć w pewnym czasie swoje tylko potrzeby , zmienił się nie do poznania. Nie powiem, że tego drugiego mi żal nie było, ale naprawdę mocno kochałam i tęskniłam, 5 lat nie łatwo przekreślić. U nas poskutkowało, z pozytywnym zakończeniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i jeszcze do niego zadzwoniła
setunia - nie, bo tamten wiedział, że tak może się stać, rozstaliśmy się w gniewie, pokłóciliśmy się o rzecz, na którą ja wpływu nie miałam, ale poszło po całości i tyle. No i o tyle łatwiej, że dzieliła nas spora odległość i nie było żadnych szans na spotkanie. autorko - ja nie namawiam do zdrady, a jedynie do urządzenia terapii wstrząsowej obecnemu. Swój przykład podałam tylko po to, żebyś zobaczyła, że czasem po małym szoku (że facet nie jest dla nas powietrzem, bez którego żyć się nie da), związek przechodzi renesans i zaczyna kwitnąć. O ile uczucia są prawdziwe i szczere, a tylko się gdzieś zawieruszyły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i jeszcze do niego zadzwoniła
W sumie pokłóciliśmy się z powodu zazdrości jego o to, że mieszkałam w jednym mieście z eksem. Bo tamten miał mnie odwiedzić, ale zaczął kombinować, że boi się, że eks mu auto porysuje, żeby mu załatwić garaż. Wkurzyła mnie ta nagonka na to i spytałam tamtego, czy w ogóle chce przyjechać, bo odnoszę wrażenie, że kombinuje wycofanie się z tego zamiaru i że niepotrzebnie jedzie po eksie, bo wiele można mu zarzucić, ale nie to, że zdobyłby się na tak prymitywny krok, jak uszkodzenie mu jego golfa. No i poszło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to fajnie ze po takich perypetiach doszlas z tamtym do porozumienia jednak rozmowa to podstawa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i jeszcze do niego zadzwoniła
setunia, bo to naprawdę była skomplikowana historia i poukładać to w głowie, to trzeba chwilę spokoju. Ja źle wspominam tamten czas i wolałabym, żeby go nie było, ale do tanga trzeba dwojga, ja pozostałam sama, z moimi pragnieniami, potrzebami, sama ze sobą w związku, który przestał rokować. Dlatego przypadkowo zupełnie spotkany facet, dojrzalszy o niebo od obecnego, na którego byłam już tak wściekła, że miałam też go dość, spowodował zawirowania. Kiedy w naszym związku było dobrze, to innych nie widziałam, naprawdę, a było kilku takich, którzy próbowali sił, mimo iż nie mieli żadnych sygnałów, że jestem czymkolwiek zainteresowana. Pozostali znajomymi. Tyle, że wtedy mój facet zabiegał, dbał, po prostu dawał do związku drugie tyle, ile ja wkładałam. I nie chodzi o materialną stronę tego wszystkiego. A jak się spartoliło, to poszło. I trafił się ON. Ja byłam spragniona ciepła, uczuć, tego mi brakowało, a ON zaczął mi to dawać. Cała historia ma happy end, ale nie tak, że bezkosztowo poszło. Bilans tego jest na plus dla nas i na szczęście. Ale u nas się coś pogubiło i po krótkim huraganie, odnalazło się. Nie twierdzę, że to jedyna droga. Pewnie są inne, ale to zależy od partnerów, na ile są w stanie widzieć drugą osobę, czy chcą w ogóle widzieć. Mojemu już mężowi w pewnej chwili wszystko wisiało, podobnie jak facetowi autorki. Z tym, że my ani mieszkaliśmy razem, ani nie byliśmy dopiero 1,5 roku ze sobą. autorko - próżność nie ma tu nic do rzeczy. Nie uważam się za próżną osobę, widzącą tylko siebie. Ale jak ktoś mnie rani, wytrzymuję tylko trochę, więcej nie pozwalam. Pierwszy facet mnie tego nauczył. Sparzyłam się tak, że obrosłam w pancerz ochronny i gdy widziałam, że źle się dzieje, że nie jest tak jak powinno, od razu jak rak do tyłu, żeby nie zostać skrzywdzoną jeszcze bardziej. Przy czym ja zawsze chodziłam z normalnie podniesioną głową, a nie ryłam nosem po ziemi. Starałam się być sobą, nie udawać mega szczęśliwej, bo to obłuda. Ani stroiłam się bardziej, ani szalałam. Prowadziłam swoje życie, jak dotąd. Tylko eliminowałam z niego to, co powodowało, że nie byłam szczęsliwa. Nauczyłam się głośno mówić o swoich potrzebach i oczekiwaniach. Jak mi się coś nie podobało, mówiłam. Kiedy facet twierdził, że nie da rady inaczej, to się kończyło. Mówię w tym miejscu o związkach po pierwszym facecie, mój obecny mąż był w sumie trzecim takim poważnym, nie liczę takich kolegów udających zakochanych, z którymi spotykałam się wyłącznie na spacerach. Nie wiem, co zrobi autorka, ale wiem jedno - w jej związku dobrze nie jest. I nie o wykrzykiwanie pretensji tu chodzi, a powiedzenie wprost, co mnie boli, co wg mnie jest nie tak. i co ważne, wysłuchanie drugiej strony, co ona ma do powiedzenia, bo być może ja też popełniam jakieś gafy, które nie podobają się facetowi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i jeszcze do niego zadzwoniła
Tak szczerze, to jedyne co można doradzić autorce, to kiedy już będzie chciała pogadać, to nie od razu zaczynać od pretensji, tylko od pytania: - czy uważasz, że między nami jest wszystko w porządku? czy nasz związek wygląd jak powinien? myślę, że to da początek rzeczowej rozmowie, bo jak on powie, że nie i powie, co wg niego jest źle, to i sama autorka będzie mogła podać swoje argumenty a dalej .... kwestia, czy oboje będą chcieli tego samego ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×