Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość brak porozumienia mnie dobija

Pieniadze w zwiazku patchworkowym

Polecane posty

Gość brak porozumienia mnie dobija
Jednak co jak co, nie moge Go nazwac "alkoholikiem". Z powodow zawodowych, jak trzeba, potrafi nie pic miesiac (specyfika pracy). "Rekompensuje" to sobie w domu - zawsze jest okazja, a najlepsza wymowka jest to, ze "pije, bo Go unieszczesliwiam"", a piwo pomaga Mu sie "wyluzowac". Kilka razy, nie zwracajac na nic uwagi, wyszedl z domu zeby "sie upic". Generalnie, wieczorami wysyla mnie spac, bo "sie napije w spokoju". Zawsze jest powod - szczescie, nieszczescie, bylejakosc. Ale - tylko w domu, oczywiscie, ja jestem temu winna. M.in przez to, unikam sexu jak moge, Jemu na kaca zawsze sie chce, dopoki "tolerowalam" picie, bylam idealna "na rano, na kaca". Odkad powiedzialam, ze mi smierdzi po pijaku, juz nie jestem taka fajna, ale - musze przyznac, ze nie musze sie wtedy zmuszac, bo daje mi spokoj. To tez moja wina, marudze, wiec "jestem odpychajaca". Hmmm... cokolwiek by nie zrobil albo zrobil, zawsze to MOJA wina... Natomiast, powtarzam, o ile w pracy moze faktycznie nie pic, w domu nie moze - a to - wg Niego - zawsze moja wina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiesz, w społeczenstwie pokutuje przekonanie że alkoholik to zul co pije ciagle. Otoz nie, alkoholik jak musi to wyrzyma i miesiac bez alko. Rzadko sie to zdarza ale sie zdarza. Poczytaj to co piszesz. Jakbys zobaczyla to u meza kolezanki to uznalabys, ze jest alkoholikiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brak porozumienia mnie dobija
Oczywiscie, bardzo wspolczulabym kolezance, bo sama to mam. Obecnosc w domu=obecnosc z puszka. I - obwinianie mnie za to, albo bagatelizowanie problemu. Dla mnie to niewiarygodne - nie dotrzymam slowa, bo grill albo wesele (i na grillu i na weselu wypil za duzo i zepsul obie imprezy!)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brak porozumienia mnie dobija
Oczywiscie, bardzo wspolczulabym kolezance, bo sama to mam. Obecnosc w domu=obecnosc z puszka. I - obwinianie mnie za to, albo bagatelizowanie problemu. Dla mnie to niewiarygodne - nie dotrzymam slowa, bo grill albo wesele (i na grillu i na weselu wypil za duzo i zepsul obie imprezy!)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jedcehdb
brak porozumienia mnie dobija ---------to juz pewne na 100 % ,ze jestes tutaj aby zwiększyc poczytnosc forum.Tak częste i długie wypowiedzi,do tego w weekend,przy 2 dzeci,partnerze były by bardzo dziwne i w oigóle opisujesz zycie jakvbys była niewolnicą Izaurą,a ten twój facet Leoncjem. Wiel jest na kafe takich tematów,które są sztucznie tworzone.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bdfsdb
Do wpisu powyżej. Z tego co czytam to raczej ciągle Ty prowokujesz i podjudzasz. Może po prostu omijaj ten temat. Na cholerę się wypowiadasz - siebie i nas denerwujesz. Wpisanie posta zajmuje góra 10 minut. Autorka chce się wyżalić, jest w domu w niedzielę. Ma Ci się tłumaczyć dlaczego jest w domu, dlaczego ma czas na siedzenie???!!! A Ty skąd masz tyle czasu na siedzenie. W końcu jak tu zaglądasz też musisz mieć czas na czytanie tego. Powiem wprost - wkurzająca jesteś. Te Twoje wypociny też.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość madelen
Poczytaj coś o alkoholizmie, bo pojęcie nie masz o tym żadnego. Alkoholik może nie pić przez jakiś czas; alkoholik, przynajmniej na pewnym stadium, może bardzo dobrze funkcjonować społecznie, zawodowo itd. Ale to, co opisujesz, to jest już alkoholizm bez dwóch zdań. Idź do jakiejś poradni przeciwalkoholowej (wszystko jest za darmo) i porozmawiaj ze specjalistą. Ja naprawdę nie rozumiem, na co ty jeszcze liczysz - że facet, który pije, który cię szmaci, poniża, który od dawna przestał cię kochać - zmieni się pewnego dnia i wszystko będzie cacy? Wiesz co, żal mi tego twojego dziecka z pierwszego dziecka, bo już pewnie małe nie jest, a tym mu zafundowałaś życie w piekle. Co, wydaje ci się że córka tego nie widzi? Że na nią to nie wpływa? Jak dla mnie ojciec powinie wystąpić o opiekę nad nią i zabrać to dziecko z chorego środowiska/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brak porozumienia mnie dobija
Do poradni pojde i co...zadnej rady, ktorej mi udziela, nie mam szans zastosowac... Poza tym, chyba mnie rowniez powoli sie przyda jakies aa, bo - wieczory z Nim spedzam jak On...otlumanienie mniej boli niz realne zycie, a na piwo mi nie skapi... Natomiast, tak, chyle glowe za krytyke, sama wiem, ze moje starsze dziecko jest najbardziej w tym wszystkim pokrzywdzone. Widze, jak odżywa, jak moj Partner wyjezdza. Zupelnie nie ta sama Dziewczyna. Co mnie ciekawi, z Nim - jak jest sama, tez jest pelna energii, najbardziej chyba nie trawi NAS razem. Bo - u nas nie ma normalnosci...tzn. zwyklego rodzinnego zycia. Albo chwila euforii pt. "kochamy sie", albo cisza, albo awantury. Nic posrodku, a ani awantury, ani sztuczne fajerwerki - nie sa dobre. Tu, przyznaje, On ma moja Corke gdzies. ja sie staram "klocic" chociaz przyciszonym glosem, On sie nie hamuje, a na moje zwrocenie uwagi slysze "to mnie nie wq...iaj" :-( Hmmm...caly dzien na Kafe, a zrobilam obiad, posprzatalam (w sumie tylko w weekendy mam czas), bawilam sie z Maluchem, gralam w karty ze Starszakiem, na spacerze bylam...i...tak, chce sie wyzalic, znalezc porade, a anonimowo latwiej... MUSI byc spokoj, zeby sie dogadac. Jak dla mnie, rozejscie sie, to tylko ucieczka. Chcialabym dla Dzieci i dla siebie pelnej, szczesliwej rodziny....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość madelen
No więc wyciągnij jakieś wnioski. Tkwisz w chorym związku, który niszczy ciebie i niszczy twoje dziecko. To nie ona dokonała złych wyborów w życiu, a ona cierpi. Fundujesz jej codzienne piekło. Zastanowiłaś się jak to na nią wpłynie w przyszłości? I Nie zdziw się, jak zaczniesz mieć z nią problemy, zacznie się złe towarzystwo, narkotyki. Dziewczyna też jakoś musi sobie z tym radzić, ty piwem, a ona? I pytam cię jeszcze raz, na co ty liczysz, na cud?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość madelen
A w poradni wytłumaczą ci pewne mechanizmy, pomogą zrozumieć sytuację, w której się znalazłaś, dadzą wsparcie psychologiczne. Nie dla niego, dla ciebie. Znasz pojęcie współuzależnienia? No to się dowiesz - bo to jest właśnie to, co przeżywasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość madelen
I nie odpisuj głupawym trollom, którzy tylko cię prowokują. Dziewczyno, odróżniaj wpisy merytoryczne, od sensownych osób które próbują ci jakoś pomóc albo otworzyć oczy od debilnych prowokacji. Bo mam wrażenie, że połowa twojej energii idzie na odpowiedzi debilnym internetowym bytom, które tylko się wyżywają na tobie. Po co się tłumaczysz z tego, co robiłaś całą niedzielę? Czy ten wpis był wart jakiejkolwiek reakcji? Nie wiem, czy ty taka naiwna jesteś, czy masz aż takie poczucie winy? Z drugiej strony ignorujesz naprawdę sensowne wpisy trafiające niestety w sedno, czyli że to jest związek dysfunkcyjny i nic z niego już nie uratujesz. Mam wrażenie, ze sama się okłamujesz i zamykasz oczy na prawdę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brak porozumienia mnie dobija
Pewnie tak. Zrozum tez, prosze mnie: dla tego czlowieka poswiecilam wszystko. Doslownie wszystko. Mialo byc jak w bajce. I jest, o zlym krolewiczu chyba. Trudno pogodzic sie z tym, ze nie jest Idealem. Trudno pogodzic sie z tym, ze jestem oszukana, chociaz - przeslanki ku temu, z perspektywy czasu byly, oszukiwal mnie, kiedy nie bylismy razem, lekcewazyl tak samo slowa dane mi i wspolne ustalenia...zrobil mi tez wielkie krzydy, ale myslalam, ze wspolne zamieszkanie bedzie poczatkiem nowego i NAS. Okazalo sie inaczej. Trudno pogodzic sie z brakiem milosci - chociazby to bylo tak namacalne jak teraz. Trudno pogodzic sie z brakiem szacunku. Trudno uwierzyc tez, ze jest sie tak glupia. Trudno pogodzic sie z porazka, byl (i jest) calym moim zyciem, uczuciowym. Trudno zmierzyc sie z realnmi przeslankami, poswiecilam wszystko, przewartosciowalam swoje zycie, dostalam "w nagrode" zeszmacenie, brak szacunku, olewanie mnie (czy to szkola, czy potrzeby finansowe, czy emocjonalne, czy brak zainteresowania moim zdrowiem). Nigdy nie przeprosil - naprawde szczerze - za wszystkie krzydy, a mial pretensje, ze nie potrafie wybaczyc. Zrzucal swoje winy na mnie - nawet jak ON za duzo w sklepie wydal - bo na metki nie patrzyl, to potem pretensje do mnie, ze to ja nie spojrzalam na cene - naprawde, do takich absurdow dochodzilo... Wybaczylabym wszystko, pod warunkiem zmian i...i zalowania. Na 10 zdan, w 9-ciu mnie obraza. Jestem wspoluzalezniona,ale - i uzalezniona od Niego. To chora milosc. On mnie nie kocha, teraz to wiem. Ale...ale pewnie licze na cud...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość madelen
Rozumiem cię lepiej niż sądzisz i dlatego próbuję ci otworzyć oczy. Stoisz wobec tragedii życiowej, ale niestety musisz udźwignać ten ciężar. Podjęłaś złe decyzje - może właśnie dlatego, że tak bardzo się zaangażowałaś, byłaś taka w niego zapatrzona. Niestety - i z wiekiem powinna przyjść taka świadomość - w miłości nie można tracić rozsądku. Masz dziecko, teraz dwoje, za które jesteś odpowiedzialna. Więc życie teraz to coś więcej niż zauroczenie i porywy serca. Nie wolno wpakować w kogoś aż tyle i aż tyle poświęcić. Nie wolno się aż tak zapakować. Wiesz dlaczego? Bo to się odwraca przeciwko poświęcającej się osobie - partner czując że jest całym światem niestety ale pozawala sobie na coraz więcej. Bo on wiem że go kochasz nad życie, jesteś od niego uzależniona, finansowo, psychicznie, emocjonalnie, nie zostawisz go itd. Taka uzależniona osoba bardzo szybko zaczyna przeszkadzać i staje się ciężarem. Powinnaś wyciągnąć wnioski. Wnioski na przyszłość. Tak nie wolno kochać. Trochę zdrowego egoizmu, cenienia siebie - a będziesz cenniejsza dla partnera. No i niestety - ty chyba młodką jakąś 20-letnią nie jesteś, jesteś dojrzałą kobietą, a w tym wieku w miłości trzeba kierować się także głową. Nie wolno podejmować decyzji w stylu wszystko na jedną kartę. Zrobiłaś bardzo źle, że tyle dla niego poświęciłaś. Nie wiem, być może nie widziałaś żadnym jego negatywnych cech, ale ja myślę raczej, że nie chciałaś, że go usprawiedliwiałaś. Ten facet nie sprawdził się już raz jako partner, zostawił żonę z trójką dzieci, jakakolwiek była jego wersja. Związałaś się z facet z ogromnym obciążeniem rodzinnym. Zdecydowałaś się na dziecko bez ślubu, w sytuacji kiedy sama nie miałaś zabezpieczonego bytu. Popełniłaś mnóstwo błędów. Tak, czy tak nie wyszło - czym prędzej to zrozumiesz, tym lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brak porozumienia mnie dobija
Ja naprawde wiem, jak Was czytam tez wiem, ale - nie zawsze w milosci kierujemy sie rozsadkiem. Mial wady, jak kazdy, ale - wada a WADA to wielka roznica... Co do cenienia sie: zanim Go poznalam, bylam nawet zadowolona z zycia, wesola osoba. Zniszczyl we mnie wszystko, nabawilam sie megakompleksow, stracilam cala pasje zycia, teraz sie modle tylko, zeby przezyc kolejny dzien :-(. Probowalam wielu rzeczy - i wrzaskow, i olewania, i uczestniczenia i nieuczestniczenia w klotniach, i ciszy, i podlizywania sie (fuj), zrezygnowalam z siebie, wszystko na nic...zawsze zle, ja zyje pod ciagla krytyka. Czuje sie jak w jakims chorym wojsku - On mi kazal jakis czas temu pokazywac swoje rozne konta bankowe - nie wiem, chyba czy tam "oszczednosci" nie ukrywam (skad to nie wiem), jak - juz z przekory - nie chcialam pokazac jednego - to sie oczywiscie wyprowadzal - wiec - oczywiscie pokazalam to 0 na koncie. Ja robie za figuranta na jakims jJego koncie - nie wnikam. Nie mieszam sie w Jego rozstanie, nie czuje sie winna, to bylo poza nami niejako, Im sie nie chcialam tez lustra ani przenosin problemow jednego zwiazku na drugi. Zostalam jednak w to wciagnieta. Wiem, ze Jego Dzieci nie sa nieszczesliwe z tego powodu, teraz zyje Im sie spokojniej. Ja tez jestem po rozwodzie, mam wielu znajomych w posklejanych zwiazkach, nie przekreslam kogos, bo Mu sie poprzednio nie udalo...ba, kiedys sadzilam, ze "po przejsciach" czlowiek bardziej pragnie sie dogadac,zeby bylo w zyciu lepiej. Chociaz, teraz slucham, jaka to ona cudna byla (jak jezdzil po niej to cicho siedziala, raj na ziemi), normalnie sie powinnam do fun-clubu zapisac chyba rowniez :-(. Ona byla typem - niechby pil-niechby bil-byle byl. A teraz ja przedstawiam soba podobne "wartosci". Zalosne... Mnie sie wydaje, ze On jest takim typem czlowieka, ktoremu zawsze jest lepiej tam, gdzie aktualnie go nie ma. Nie moge Mu wybaczyc wielu rzeczy, ktorymi mnie skrzywdzil, glownie dlatego ze On sam nie poczuwa sie do jakiejkowiek winy, zawsze chyba tak mial. Gdyby zalowal, ale nie... Za to zawsze za wszystko zawsze obwinia innych. Ciezko mi. Nie potrafie przestac w Niego wierzyc...nie moge uwierzyc, ze ja sie pomylilam, nie moge zniesc mysli, ze mozna przestac kochac...tzn. ze On mnie kochac przestal...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Elie Tahari
weź przykład z jego byłej. Żyje sobie spokojnie, on zaspokaja wszystkie jej potrzeby finansowe... nie chciałabyś tak? Ten facet najwyraźniej nie potrafi stworzyć harmonijnego związku. Naucz się żyć swoim życiem bez BŁAGANIA go o uczucia - co cały czas robisz, mniej lub bardziej otwarcie i swiadomie, naucz się mieć dystans do tego wszystkiego. Żaden facet, nikt nie powinien być powodem do rezygnowania z siebie, to najgłupsze, co można zrobić. Co gorsza, on stracił do ciebie szacunek. Z samodzielnej kobiety o ustabilizowanej pozycji zyciowej przekształciłaś się w rozhisteryzowaną, niestabilną niewolnicę. Jak to się stało? Jak TY mogłaś do tego dopuścić? Teraz już wiesz, że musisz coś zmienić i to radykalnie. Albo naucz się wewnętrznego dystansu i stań na nogi, poczuj się mocna, albo rozejdź się i wyegzekwuj odpowiednie alimenty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brak porozumienia mnie dobija
Absolutnie nie chcialabym brac przykladu z Jego bylej, poniza sie do tej pory o wiele bardziej niz ja, najchetniej to by Go znowu do "memlona" przytulila - co wnioskuje z maili i telefonow, o czym z Nia gada jak sie widza to nie wiem... Absolutnie nie chcialabym zeby "zaspokajal" moje potrzeby, chcialabym partnerskiego traktowania - oczywiscie, wiaza sie z tym moje potrzeby "finansowe" ale emocjonalne, bezpieczenstwa, zaufania, spokoju - sa tak samo wazne. Dzieci rowniez. Mnie boli niesprawiedliwosc...i traktowanie mnie jak gowna... Nie moge miec dystansu, bo Go kocham. Wiem, ze to chore Wiem, ze powinnam kopnac...ale, powtarzam: jak ktos wchodzi w kolejny zwiazek, to chyba po to, zeby byc szczesliwym, RAZEM, a nie po to, zeby miec kolejny obiekt do tresury... Nie moge miec dystansu - bo wszystko dla Niego poswiecilam.Czuje sie, jakby to nie bylo dla Niego nic warte, jakby mnie, moje uczucia, to co od zawsze dla Niego robilam, ile dla Niego wycierpialam (nigdy nie byl swiety,a wazne bylo dla Niego tylko Jego JA - Jego uczucia, Jego wygoda, Jego komfort), jakby to wszystko wyrzucil razem ze mna na smietnik. Mam nerwice, przestaje sie kontrolowac, skacze mi cisnienie, jak na mnie krzyczy, to wyrywam sobie wlosy z glowy (musialam obciac, bo wylysialam) - nawet tego nie kontroluje. Mam rozstroj zoladka, wymiotuje dwa razy dziennie, mam rozwolnienia non-stop (w pracy!), kreci mi sie w glowie, dusi mnie, w nocy mecza mnie koszmary (od 5-ciu lat zyje w tym horrorze) - Jemu to "nie stanowi" - jestem tylko glupim betonem...niewartym niczego. Gdy Go poznalam, balam sie krzyku...teraz sama krzycze. To z bezsilnosci. Tyle ran, w zyciu mi nikt nie zadal.... Wybaczylabym - gdyby tylko chcial, gdyby pokazal, ze jestem cos warta. Umawiamy sie, ze caly miesiac spedzimy razem-pracujac nad zwiazkiem. Wystarczy zla wymiana zdan, zle spojrzenie (nie pamieta, ze krytykuje i krzyczy), slowo dane mi, jest niczym...ostatnio mnie olal na dwa tygodnie, bo "zle sie odezwalam". Wyjezdzamy gdzies. Wystarczy, ze "zle stane" albo usiade - juz jest awantura, a potem obwinianie mnie, ze wyjazd nieudany. Jestem strzepem nerwow przez to. Nie moge wybaczyc starych rzeczy - bo nigdy mi psychicznie tego nie wynagrodzil. Dochodza nowe, zlego coraz wiecej, a On? Traktuje mnie jak psa... Poniewaz po Nim zawsze splywalo jak woda po kaczce, mysli, ze ze mna jest tak samo. Obled, nie wiem, jak sobie z tym radzic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jjhisdhg
Ja bym odeszła i ratowała SIEBIE, za wszelką cenę, dla dzieci. Jesteś strzępem, wrakiem, cieniem dawnej siebie. Co jeszcze musi się wydarzyć, byś zrozumiała, że ten związek cię niszczy???? I ty to nazywasz miłością?? Kobieto, opanuj się! Idź najpierw do terapeuty żeby cie pomógł zapanowac nad swoim życiem, bo to, co piszesz to jakiś horror!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lalka acha
Jak się nie zaczniesz sama się szanować to on tym bardziej nie zacznie. Na początek zachowuj się wobec niego jak handlowiec, nie mów tonem pretensjonalnym, roszczeniowym. Powiedz np.tak: Kochanie cudownie że wróciłeś, bardzo doceniam to że jesteśmy razem, ale nie może być tak że zostawiasz mnie bez pieniędzy, a dziecko ma 3 komplety ubrań. Byłabym bardzo szczęsliwa gdyby udało nam się dojść do porozumienia w tej kwestii, nie chcę sie rozstawać i nie chcę by któreś z nas było nieszczęsliwe. Bardzo Cię kocham i dlatego wyjaśnijmy sobie pewne sprawy. Zagadaj go o jego pracę może ma jakieś problemy ? Może nie zarabia już 20.000 ? Mężczyźni bywają nadmiernie ambitni i nie przyznają się do porażek i problemów. Spróbuj zainteresować się jego problemami. Pamiętaj też że w grę może wchodzić inna kobieta, skoro nie był dla niego problemem rozwód i alimenty na żonę, dzieci (i ich zostawienie) to z Tobą też nie będzie jeśli to Ty podejmiesz decyzję o rozstaniu. Być może czeka na awanturę, pretekst do wyprowadzki żeby to Ciebie obciążyć winą za rozpad związku. Jeśli ma kochankę to może na nią wydaje pieniądze żeby jej zaimponować ? Dlatego jego konto topnieje. Spróbuj porozmawiać jeszcze raz, dwa, pięć. Ustal sobie samej ultimatum - spróbuję porozmawiać na różne sposoby 10 razy. Jeśli nic to nie da i dalej będę nieszczęśliwa i nie rozwiążemy problemów to koniec. Pamiętaj też że jesteś wzorcem kobiety dla córki. Teraz może tego nie widać bo jest nastolatką, ale to będzie miało odzwierciedlenie w jej przyszłości. Jej mózg już notuje pewne schematy. Skoro widzi że matka lubi cierpieć, sprawia jej to przyjemność to ona to powieli. Jeśli zobaczy że matka się płaszczy przed obcym dla córki facetem to ona też tak będzie robić !!!!!!!!!!! Chcesz by Twoja córka prosiła faceta o miłość ??? Żeby nie rozwiązywała problemów z partnerem tylko siedziała cicho i na wszystko się zgadzała ? Chyba nie więc pomyśl o niej. Kolejna sprawa ten facet mimo posiadania kasy i pozycji ma chyba świadomość tego że przegrał swoje życie - małżeństwo nie wypaliło, kolejny związek się sypie... Dlatego być może pojawił się alkohol. Jak dla mnie osoby która stoi z boku, i widzi Twoje sprawozdanie to ten facet ma problem z samym sobą i to poważny. Wszystko fajnie dopóki są pieniądze, seks na kacu, i zarabiająca kasę kobieta. Cos się zaczyna psuć i już wychodzi takie traktowanmie ? Nie rozumiem poza tym jak można kogoś szantażować - nie byłaś grzeczna to nie ma przelewu. jak tak można ???? Gdyby mój mąż tak mi powiedział to dostałby takiego kopa w dooopę żeby się znalazł na drugim końcu świata. NIGDY bym nie pozwoliła na takie traktowanie, . Nieważne że przelewów od niego nie dostaję (każde coś płaci niokt dla siebie nic nie chowa) i mamy osobne konta :) Jeśli dojdziesz do wniosku że to koniec to najpierw daj sprawę do sądu o alimenty a potem go wyrzuć. Bez skrupułów zacznij wreszcie być zimną soooką i myśl o sobie i dzieciach. A może on lubi być poniżany ? Skoro żona go ograbiła do tego stopnia że nie musi pracować, płaci co miesiąc wyyyysokie alimenty, i jeszcze jest na każde jej skinienie, to widocznie nim pomiata i wykorzystuje a on to lubi. W pracy musi być pewnie władczy i zdecydowany, a żona tym że go wykorzystuje i być może w jakiś sposób poniża sprawia że lepiej się czuje ? Ja też jak byłam na "stanowisku" to lubiłam gdy mąż mną kierował i nawet rządził w domu. A jego rodzice ? Jak wygląda jego relacja z rodzicami ????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brak porozumienia mnie dobija
Ja juz tak wiele razy probowalam na rozne sposoby. Owszem, przez te lata kilka razy COS kupil mnie i dziecku. Ale, to On musi ZDECYDOWAC i musi dac. Jak kupil dziecku - to wydziwial, ze torba ubran to 200 zl w HM na wyprzedazy. (a tyle daje ze jedne spodnie dla SWOICH). I jak kupil na wiosna ta torbe, to powinnam w te ubrania syna chyba do 18-ki ubierac. On chyba nawet nie zdaje sobie z tego sprawy, ze tak sie zachowuje. Probowalam, wiele razy. ON uznal, ze ma starczyc na wszystko i juz. Oczywscie, schemat jest staly: zrob inaczej niz mowie, postaw ultimatum, to ja sie wyprowadzam. Szantaz non-stop. Kochanki poki co nie ma. Tego raczej jestem pewna na 100%. ma takie plany, bo caly czas slucham, jak to bedzie Mu cudownie beze mnie w nowym zwiazku - "bo bzykac cos trzeba". Sex? Kiedy On chce (na szczescie coraz rzadziej), jak ma "chcice", bo na co dzien to Go obrzydzam - jestem antysexem i babochlopem (bo chodze w spodniach). Alkohol? W zwiazku pil wiecej (ona to nawet nie wiedziala czasami, czy dzieci poszly do szkoly czy nie), teraz jest wrecz dumny, ze pije mniej. Zawsze - zwala na krab "nieszczescia" -jedyne lekarstwo to piwo. :-(. Ja tez popijam z Nim... No mozna: albo bylam "be", albo - skoro "stekasz ze ci nie starcza, to teraz bedziesz miala powod do stekania". wlasnie, On nie lubi byc "ponizany" - jak mowilam, to zadza rzadzenia, jak o cokolwiek prosze albo proponuje, to slucham, ze "nie bedziesz mi rozkazywac", "nie bede robil tego co Ty chcesz". Nie ma szans dogadania sie, bo mojego zdania nie ma. Albo Jego zdanie, albo - nic. Jego zona to mowi, ze na jedzenie jej brakuje, co miesiac to samo. Zostawil jej wszystko, dom, sprzeta, wzial na siebie kredyty, wyszedl z walizka ubran. Dzieciom On kupuje ubrania, laduje telefony, kieszonkowe, inne ekstrasy etc. Super, za to Go cenie, ale...czemu nasz Syn tego nie ma? Spytalam kiedys, to uslyszalam, "jak sie z toba rozstane, to maly tez bedzie mial fajnie". Idiotyzm, wychodzi na to, ze tylko jak nie jest z dzieckiem, to umie o nie zadbac? jedyne, co mi sie nie podoba, to sposob - On placi za ich uczucia. Ani nie podziekuja, ani sie nie uciesza, sa bierne. Mi po wizytach do widzenia tez nie mowia. To nie tylko moje zdanie, Jego mama mowi to samo. On tej krytyki nie przyjmuje Tata nie zyje od wielu lat, dla Mamy jest 8-mym cudem swiata. Slucha sie Jej, jak kiedys poprosilam,ze moze z Nia pogadamy, moze Ona do niego dotrze, to mi zabronil - oczywiscie - "jak zadzwonie, to sie wyprowadzi, a matce powie, ze jestem glupia, nie jest ze mna i zakaze Jej odbierac ode mnie telefony..." To na tyle...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość thdshsdf
szkoda czasu na komentarze. Jej NIE DA SIĘ POMÓC. Niektóre kobiety po prostu KOCHAJĄ być poniżane i maltretowane psychicznie, nie mają najmniejszego zamiaru rozstac się ze swoim oprawcą, bo kogo by wtedy obciążyły odpowiedzialnością? Tak to przynajmniej jest się na kogo poużalać, nie trzeba brać życia w swoje ręce, nie trzeba walczyć o szczęście, najprościej powiedzieć "ON mnie zniszczył". Sama się zniszczyłaś, głupia dupo, bo już inaczej trudno cię nazwać. Sama od lat pozwalasz na to, co się dzieje, pogrążasz się w tym bagnie. Pewnie wszystkie koleżanki mają po dziurki w nosie słuchania twoich żali, więc teraz tu się przywlokłaś i jęczysz. Za parę lat będziesz kompletnym wrakiem, chorą na serce alkoholiczką z rozstrojem nerwowym. Jesteś na najlepszej drodze. A to wszystko z Wielkiej Miłości, hahahaha. Nie masz pojęcia, czym jest miłość. To co czujesz, to patologiczne, masochistyczne uzależnienie. 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lalka acha
uuuuuu kiepsko to widzę kochana. Jestem w innej sytuacji niż Ty, i łatwo mi gbybać, ale na pewno bym tego tak nie zostawiła. Jest zapatrzona powiadasz? Czyli zapewne nie stawia mu żadnych wymagań,i wychowała go na egoistę. Nie mając zapewne ojca chłopak nie wie jaka jest rola mężczyzny w domu. Chyba że ojciec jak był to pił albo był nieobecny, nie mial funkcji wychowawczej. A mamusia jak zareagowała na jego rozwód ? Spróbuj się do niej zbliżyć i poznać jego od strony mamy. To może dać Ci dużo do myslenia. Jeśli ona na wszystko mu pozwala nie stawiając wymagań on nie pozwoli by jakaś kobieta nim "rządziła" albo proponowała partnerstwo. Zwróć na to uwagę bo w takich niuansach kryje się odpowiedź na pytanie "czemu on taki jest?" Zbliż się do niej, umów na kawę, zanieś ciasto, poznaj ją i potem delikatnie możesz się jej spytać jak się zachować w pewnych sytuacjach, jak ona to widzi. To podejrzewam jest jakieś rozwiązanie, jak facet zobaczy że jesteś w komitytwie z jewgo mamą to może poluzuje portfel ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brak porozumienia mnie dobija
Tak, zgadzam sie, sama na to pozwolilam, odkad Go poznalam, robilam praktycznie tylko to co On chcial. A mowic tez umial pieknie, usprawiedliwiac siebie tez... Nikomu ze znajomych nie mowie, bo mi wstyd, na razie, to tylko nikt do nas nie przychodzi, unikam ludzi jak moge, przy kazdym narobil mi wstydu. Jak moja podpita kolezanka chciala go "calowac" to tez byla moja wina, ze jej nie odciagnelam :-(. Jak wypil za duzo z kolegami i mnie obrazal w towarzystwie, to tez moja wina, bo Go nie pilnowalam, i za duzo wypil. jak mialam to zrobic, nie wiem? Ja jestem zmeczona ciaglymi upokorzeniami, do starych caly czas dochodza nowe, nie mam sie czasu pozbierac, a On mi sie dziwi, ze ja mam pretensje?Jak wracam z pracy do domu i wiem, ze On jest, to rece mi sie trzesa, kiedys sie rozwale na jakims drzewie, juz nieraz stawalam na poboczu bo mi sie wymiotowac chcialo. Tak, poniewaz wiem, ze bedzie coraz gorzej, boje sie i szukam pomocy. Nie jest wyjsciem ucieczka, zwiazalam sie z Nim, mamy Dziecko...kocham Go, bardziej niz siebie, ja nie oceniam uczuc innych osob, moich tez sie nie powinno. Nie wiem, czemu mnie krzydzi. Nie wiem, co Mu daje takie upokarzanie. Nie wiem, czemu nie chce byc szczesliwy naprawde, bo dla Niego szczesciem jest zrobienie z kobiety suki, slepo poslusznej panu i nie majacej swojego zdania. Szukam pomocy/porady, jak pomoc nam, jak uratowac nas, jak sie dogadac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brak porozumienia mnie dobija
Jezus, ja nie chce "luzowania portfela", jak najdaklej od tego upokarzaja mnie owszem, przelewy, ale przeciez kasa nie chce tapetowac salonu, ja chcialabym szacunku dla mnie jako dla osoby. Ja to widze tak: mamy tyle a tyle na zycie, tyle a tyle na "atrakcje", mamy cel uzbierac tyle a tyle w iles-tam, i realizujemy to razem. A tu jest tak, ze mnie nie nalezy sie nic, On - jak tylko cokolwiek,to jak najbardziej, a o roznicy w Dzieciach (traktowaniu) juz pisalam... Na razie, im bardziej mnie krzywdzi, tym bardziej sie na mnie msci. Jakby konsekwencja krzywdzenia mnie bylo upokarzenie mnie, jakbym za malo obrywala. Poniewaz w Jego poprzednim zwiazku byla tragedia, Mama pogodzila sie z rowodem, mnie rowniez lubi (mieszkamy daleko od siebie). w koncu poznala, co to znaczy dostac prezent od "wybranki" syna, co to jest telefon po prostu "co slychac", etc. Zaznala normalnosci. Bylismy u Niej niedawno, ja sie stresuje, wiec wymiotowalam oczywiscie, bo cos na mnie warczal, ale powiedzial mamie, ze "zle sie czuje generalnie". Mnie sie wydaje, ze Ona wie, ze u nas sie zrobilo podobnie jak w poprzednim, ale...ale coz Ona moze tak w sumie? Za ucho go nie wytarga przeciez. Jego mama na pewno chcialaby, zeby On byl szczesliwy. Jestem jednak pewna, ze nie wie, jak On sie zachowuje. Ja chcialam, zeby Ona wrecz "rozsadzila" kilka spornych kwestii, to jedyna osoba, ktorej moglby sie posluchac. Tak jak mowilam, u nas terapia nie ma sensu, bo jak zwroci Mu lekarz uwage, ze zle robi, to sie obrazi i przestanie chodzic. Wyzywa mnie od babochlopow i antysexow, bo nie lubie chodzic w sukienkach (mam 5 - On kupil). Nie lubie, rano walcze z wozkiem, z Maluchem, praca, zakupy, spacer, nie jestem typem latajacym w kiecce. A dla Niego nawet w kieckach sprzatac w domu powinnam, bo "On tak lubi". Ja nie trawie, poza tym, jestem zaniedbana generalnie, a kobieta musi sie czuc dobrze sama ze soba, zeby bylo spox "na zewnatrz". Przegial - bylam z Maluchem na urodzinach w "kulkowym raju". Z Malym, trzeba po tych kulkach chodzic, latac, etc. Matka solenizanta (2 lata starszy) byla w sukience - Jej prawo. A mi potem wykrzyczal, ze jestem babochlop asexualny, bo inne chodza w kieckach a ja nie. Ze rajtuzy mialabym podarte po 5 minutach- niewazne. Ze gaciami bym swiecila - niewazne. Wazne, ze On lubi. Przywiozl mi kiedys perfumy i krem z podrozy. "Zeby bylo lepiej".I....po 5-ciu minutach "od wreczenia" opowiadal,ile to go kosztowalo...super...czulam sie jak kurwa na etacie domowym. Jak tak mozna z drugim czlowiekiem postapic? Za to, opowiesci - "kupil sobie krem - markowy, drogi"; "kupil sobie koszulki - markowe-drogie"; "kupi sobie perfumy (bo ma tylko 3). Specjalnie tak mowi, zeby mi dokuczyc, bo wie, ze kiedys sporo na siebie wydawalam (co Mu sie podobalo - gladka skora, zadbana kobieta, etc.). Teraz juz nie musze dbac o siebie. Nie jestem ladna, wiem (dla Niego idealem urody jest byla, o czym nieraz mi mowil, swoim kolegom tez mowil, ze ja brzydsza), ale teraz czuje sie jak nic niewarty smiec - brzydki zaniedbany antysex-babochlop. Worek na sperme do czasowego korzystania w chwilach chcicy. A On ma to gdzies. Przed lustrem ostatnio to az sie napawalam swoja brzydota...bo co mi zostalo. heh....powalone to wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
już ci napisaliśmy, ze nie uratujesz tego i nie dogadasz się z nim. Ty nawet do al-anon nie chcesz isc a chcesz się z pijakiem dogadać. Nie pomożemy ci, nie masz czego ratować niestety. Na pewno nie w sytuacji jaką masz teraz. On pijak-oprawca, ty potulna żonka-ofiara

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lalka acha
ile będziesz się tak próbować dogadać ? Rok ? 5 ? 20 ? Życie sobie zmarnujesz. A Twoja córka nie jest ważna dla Ciebie ???? Niszcząc siebie ją też zniszczysz. Jeszcze jak możesz popijać, nie staczaj się dlatego że on ciągnie Cię w dół. Pokaż jej że czasem jest ciężko ale trzeba umieć powiedzieć STOP i nie dać robić z siebie "debila". Jak kiedyś stracisz pracę ciężko Ci będzie z nową to co wtedy ? Przestaniecie jeść bo on nie zostawi Ci kasy ? Jeśli teraz mimo że pracujesz on Cię traktuje jak zero to co będzie potem. Kiedsyś się zestarzejesz i Twoje szanse na rynku matrymonialnym zmaleją do zera. Wiem że Ci ciężko i że masz zadatki do tego by lubić tą rolę ofiary ale otrząśnij się to nie jest życie, tylko męczarnia. Wiem że ciężko jest się wyzwolić, że się wydaje że tak jest w każdym związku, że się ułoży ale to bzdura. Stworzysz normalny związek ale nie z tym gościem. Oni się nie zmieniają na lepsze. Powiem Ci coś. Do połowy stycznia pracowałam w firmie gdzie przez 2 lata byłam zastraszana, gnębiona, kierowniczka się wyżywała na mnie, znęcała psychicznie. Ciężko było mi odejść, bo moje poczucie wartości spadło do zera. Autentycznie. Do zera. Byłam wrakiem jak składałam wypowiedzenie, tym bardziej że ona robiła to w perfidny sposób, zapraszała do siebie na plotki, byłyśmy na 2 imprezach razem, w pracy na fajkę. W międzyczasie wrzeszczała za swoje niepowodzenia, mnie winą obarczałą za bzdury, wykorzystywałą wiedzę o moim życiu przeciowko mnie. Poniżała przy wszytskich. To było straszne, byłam ogłupiała nie wiedziałam co robić codziennie płakałam w pracy. W końcu złożyłam wypowiedzenie i mimo że do czerwca odchorowywałam tą pracę to w końcu doszłam do siebie. Sprawa jest w prokuraturze. Teraz patrząc z perspektywy czasu zastanawiam się dlaczego tak długo na to pozwalałam, czemu nie ucięłam tego wcześniej ? Po co mi to było ? Jeździłam do pracy ze ściśniętym żołądkiem zastanawiając się co dzisiaj się wydarzy, czym znowu "zawalę". Co powiem źle. Jaka mina ją wkurzy. Boże jaka byłam głupia, teraz mam normalną pracę, rano wychodząc z domu mam uśmiech na buzi i to samo wracając. Okazało się że jestem kompetentna, mądra, kreatywna i pracowita. Zakończ to dziewczyno, nie daj spbą pomiatać, nie zasługujesz na to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lalka acha
Zakończ to, miłość nie polega na tym że jesteś wycieraczką a on tylko czyści buty na Tobie. A to że jego była jest ideałem urody to co z tego ? Jestem tego zdania że uroda ani w przypadku kobiety ani w przypadku faceta nie ma znaczenia. Najważniejsze jest to coś. Po prostu to coś. Jeśli on mówi takie rzeczy to jest niedojrzałym dooopkiem. Napisz na majla do mnie shaphire*wp.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brak porozumienia mnie dobija
Co do idealu urody - to mi po prostu przykro, bo ja nie wyobrazam sobie czegos takiego powiedziec drugiej osobie, ktora - jak twierdzil kiedys - kocha. ja tez nie jestem swieta, tez krzycze, tez Mu mowie, co zrobil/robi zle. Roznica, ze ja mowie o rzeczach, ktore FAKTYCZNIE mi zrobil, a On upadla mnie "bo tak". Stalam sie histeryczka, sa tylko krzydy, nie ma nic dobrego. Z perspektywy czasu, odkad Go znam, nie bylo dnia, zebym mogla z duma powiedziec - "to moj partner, czuje to, jestem bezpieczna". Jak sie wprowadzil, to bylo tylko Jego zycie. Nie nasze, nie moje, tylko Jego problemy, Jego sprawy, Jego potrzeby. Jak bylam w ciazy, to bylam z ta ciaza sama, bo On czasu nie mial. Dysponowalam "jakas tam" gotowka z macierzynskiego - poszla na Jego dlugi, bo byly wazniejsze. Ja swojej Mamie oddaje od kilku lat (pozyczyla mi na wyprawke), bo nie mam z czego, idzie kasa na biezaco. Ok, moze byly pilniejsze. Natomiast, moje okazaly sie calkowicie niewazne :-(. Ja myslalam, ze bedzie jak w zwiazku - moje, twoje, nasze. Nieee...tu sa tylko Jego. Moje zwroty z podatku - szly na wakacje, wiadomo, On dokladal. ja jednak jestem pasozytem, ktory na te wakacje jezdzil za JEGO. A dokladalam kwoty oscylujace w granicach kilku tysiecy. Dzien po dniu upokorzenia. Wystarczy, ze nie odezwe sie tak, jak On myslal, awantura. Dokucza mi caly czas, ostanio powraca temat nieukonczonych studiow, nie skonczylam, bo nie mialam tyle pieniedzy, na mnie nie bylo kasy. A przedtem, przed ciaza? Z wozkiem mial naokolo szkoly chodzic. zapomnial....ok, stalo sie, ale teraz mowic, ze to MOJA wina? Sam wie, ze mnie dobija. Beton - to Jego ulubione okreslenie dla mnie, jestem jeszcze debilem, idiotka i jebanym leserem (za malo pracje, za malo zarabiam, nie wiem). Ja juz zyje tylko tymi krzywdami. A jak Mu probuje to uswiadomic, to "denerwuje Go" i jestem "bezczelna" ze Mu wypominam, i....i bledne kolo. Narobil mi swinstw. Kiedys. Wybaczylabym, gdyby zaczal zyc ZE mna, dla mnie. Nigdy tak nie bylo, Jego swiat, mial sie stac moim. On nawet nie zna moich marzen, potrzeb, niczego...bo ja dla Niego jestem niczym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lalka acha
No i co zamierzasz ??????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×