Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość coszemnanietak

Do żon i kobiet w dłuższych związkach

Polecane posty

Gość a mi szkoda
ano właśnie... całe życie tak się nie da... możesz np. jakiegoś terapeuty sobie poszukać, albo jakichś warsztatów fajnych; np. na tej stronie sobie zobacz: www.prometea.pl - może któryś z ich warsztatów by Ci podpasował?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość coszemnanietak
Jak było? ano nijak :-O własciwie nie wiem czemu tak powiedział. Od kilku miesięcy namawiał mnie na coś (jakieś spędzenie czasu) co miało byc dla mnei dobre i fajne, ale ja nie byłam przekonana i za kazdymr aze jak o tym wspominał to odwlekałam ten moment mówiąc że jeszcze nie jestem gotowa, ze nie czuję tego, ze nadejdzie odpowiedni czas to sama sie upomnę o to. tamtego dnia on znów rozpoczął ten temat i ja znów to samo powiedziałam,z ę jeszcze nie i on wtedy powiedział, ze juz go denerwuję jak tak mówię :-O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość coszemnanietak
nie lubie jak mnie ktoś do czegoś zmusza :-O im bardziej ktoś mnie zmusza tym bardziej jestem pzrekonana, ze tego nie zrobię :-P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Renkaaa
Jak mnie mój narzeczony zrani, to mu to mówię i tłumacze dlaczego boli, to samo robi on. A jak mnie wkurzy, to się kłócimy, znaczy głównie ja, a po pewnym czasie on mówi: 'Weź już skończ' albo 'Nie wiesz kiedy skończyć?!' podniosionym tonem, ja się zamykam, następuje 5 minutowa cisza a potem już normalnie rozmawiamy. Ale zazwyczaj kłócimy się o jakieś pierdoły, więc nie oczekujemy przeprosin. Jak jest coś poważnego to zazwyczaj następuje sytuacja opisana w pierwszym zdaniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rewolucja na nalerzu
22:30 [zgłoś do usunięcia] idfrgeiruvghtr rewolucja na talerzu nie wiem czy wiesz ale takie nieodzywanie sie do siebie ma zwiazek z przemoca psychiczna. Moze wam to lata ale dzieci moga sie czuc niefajnie,bo mimo,ze przy nich cos gadacie to kto jak kto ale dziecko wyczuje,ze cos jest nie tak,a utrzymywanie takiego stanu przez cale siedem dni to dla mnie juz wogole jakas paranoja:/ takze recpty to nie ma na zycie ale uwierz mi ze wolę taki stan anizeli jakby dzieci wysłuchiwały kłótnie rdoziców, po 2 napisałam ze przy dzieciach zachowujęmy sie tak jakby nie było kłótni.zachowując tylko przy tym systans do samych siebie., no. sytuacja syn chce coś zrobić czy iśc gdzieś to zawsze ja czy mąż mówimy mozesz ja się też tata/mama zgodzi. 2 syt. dzieci chcą pić czy coś zjeśc i ja czy mąz jesteśmy w kuchni to sie mówi idź do kuchni jest mama/ tata to ci da. nawet gdy milczymy ze sobą to wspólnie kładziemy spać dzieci. więc nie widze w tym nic złego. trezba wiedzieć co robić i w jaki sposób by nie odbiło się na dzieciach, my mozemy milczeć ale jeżeli mąż npjedzie gdzieś zawsze zabierze dzieci , nie powiem starszy syn zapyta dlaczego mama ty nie pojedziesz odpowiem ze ćle się czuję pojadę innym razem, mąz zawsze odpowie nastepnym razem pojedziemy razem... i po 3 takie sytuacje mają się co kilka miesięcy ... już wolę milczeć niż się kłócić przy dzieciach a milczeniem nie musi się odbić na dzieciach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rewolucja na nalerzu
nastepne , co my możemy milczeć a dzieci weźmiemy do nas do środka i razem oglądamy bajki, razem jemy przy stole, uwierz ze my staramy się robić tak by dzieci tego nie odczuły. jak mąz wychodzi np do kolegi( ja to wiem) to mówię dzieciom ze tata poszedł kolegi bo ma tam coś do załatwienia, i na wieczór przyjdzie. mąz zawsze wie zeby wrócić by chociaż pocałować dziecko na dobranoc. tak samo jak ja wychodzę,mówi się dzieciom, kochane ja przyjdę późno ale tata z wami zostanie - syn zawsze ja będę czekał, to odp to czekaj z tata ja wróce przed buziakiem. i zawsze tak jest.. i gdzie tu jest przemoc psychiczna...bo ja nie wiem....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tobie sie tylko wydaje że
dzieci tego nie czują, bo tak sie starasz, ze nie moga nic czuć :-O a to nie tak. Dzieci czują i widza dużow ięcej niz ci sie wydaje i mówię ci to ja, która jako dziecko siedziałam w kąc9ie i płakałam bo czułam że coś sie dzieje miedzy rodzicami, a oni zawsze mówili ze wszytsko ok, udawali. Dziecko CZUJE WIĘCEJ. Tym bardziej skoro taka sytuacja zdaża się raz na miesiąć to przeciez dziekco czuje, ze tym razem jest totalnie inaczej niż zawsze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tobie sie tylko wydaje że
Poza tym dziecko musi wiedziec, ze w życiu jest nie tylko słodko i ze kłótnie nie istnieją. Bo potem jak wyrośnie to właśnie każda kłótnia czy łe słowo będzie dla niego stanem zagrożenia, bo tego nie będzie znał

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość coszemnanietak
podnoszę, bo moze dziś jeszcze jakaś kobietka w dłużsyzm związku przeczyta i coś doradzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość coszemnanietak
chętnie pogadm dziś ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarny pazur
Autorko, Jestem w zwiazku od dziesieciu lat, od czterech w malzenstwie, mamy jedno dziecko. Pochodze niestety z chyba podobnej do twojej rodziny, klotnie takie ze tynk spadal ze scian, wyzwiska, a potem cisza, wrogosc i chlod. Nigdy nie bylo wiadomo do jakiego domu czlowiek wroci, jak bedzie, kiedy sie znowu posypie. Przez wiele lat mialam podobny problem do twojego (bo to jest problem):unikanie konfrontacji za wszelka cene, milczenie i tamowanie slow zeby tylko kogos nie zranic, nieumiejetnosc zwrocenia komus uwagi ze mnie zranil i po prostu uciekanie od tematu czy od osoby, nieumiejetnosc walczenia o swoje na wypadek gdyby ktos pomyslal o mnie zle itp. To jest ciagle chodzenie na palcach, wsluchiwanie sie w kazde slowo czyjes i analiza: slyszalam krytyke, to byl zart, co ta osoba o mnie mysli??? itp Dopiero moj maz pokazal mi ze krytyka, nerwy, klotnia nie oznacza, ze drugiej osoby juz nie kochamy, ze to koniec, ze trzeba pakowac walizki. Klocimy sie non stop, choc prawda jest ze kretynki, debile czy inne nie pojawiaja sie w naszych klotniach, ale np. "wiesz to co powiedziales swojej mamie bylo naprawde wredne i wstretne, zastanawiasz sie czasem jak ty do niej mowisz? (sytuacja z dziasiaj) albo od meza " ostanio mowisz do mnie jakbym byl twoim podnozkiem, przystopuj troche bo mam dosc takiego dyrygowania do cholery" itp. Wiem (ale to przychodzi z czasem, w miare jak sie poznajemy, przechodzimy rozne doswiadczeni, klocimy, godzimy i kochamy bardziej niz na poczatku uwierz mi), ze ciezko ci w to uwierzyc, ze masz opory, ale nie mozna pezjsc przez zycie bez klotni, ostrych slow, tak jak nie mozna przejsc przez porod (taki przyklad) pachnaca i czysciutka; tak sie nie da. Zeby doswiadczyc czegos pieknego, bliskosci i prawdziwej milosci: miedzy partenrami, ale tez przyjacielskiej, do dziecka i vice versa, trzeba byc szczerym, trzeba bolu, smutku. Rozpisalam sie, ale mam dla ciebie wyzwanie: zadzwon do tego przyjaciela, nie uciekaj, zobacz jak sie rozwinie sytuacja, daj sobie szanse na doswiadczenie czegos nowego poza wieczna ucieczka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość coszemnanietak
czarny pazur serdecznie Ci dziękuję za wpis :-) naprawdę bardzo bardzo, a najbardziej dotarły do mnei słowa, ze nie da sie przejśc przez poród czuściutkim, fajna metafora, przemawia do mnie :-) Ale jak Ty to robisz, ze takie słowa Ciebie nie ranią? że nie myślisz o nich i nie jest Ci przykro? Może gdybym widziała, ze jemu zalezy bardziej to bym wybaczyła, ale on milczy od miesiąca, co dla mnie juest już potwierdzeniem,z e dobrze zrobiłam. On sie w ogóle nie starał od poczatku, brał co dawałam, a sam nie dawał z seibei nic, nie chce takeigo związku czy to partnerskiego czy przyjacielskiego. Żałuję tych słów, ze sie za nim stęskniłam itp.bo mam poczucie zażenowania. Facet sobie dowartościowywał ego moim kosztem i na pewno do niego pierwsza nie zadzwonię. Chyba jednak nie umiem stawać twarzą w twarz z problemem, wolę swoją samotność, bo czuję się bezpiecznie. Jak do niego zadzwonię znów wszystko odzyje i znów będę się miotać i patzreć w komórkę czy zadzwoni czy nie. teraz mam spokój i jest dla mnei najcenniejszy. Juz nie chce niczego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarny pazur
No wlasnie to nie jest tak, ze takie slowa mnie nie ranily, naprawde, ja juz bylam w drzwiach nie raz, o maz nie wierzyl ze dla mnie to moze byc powod do rozstania. Po prostu bylismy obok siebie, mozna bylo to przegadac, ja mialam czas przespac sie z tym i w tym czasie, kiedy ja to "mietosilam" w sobie, on przechodzil nad tym do naszego normalnego zycia, do czulosci, troski, i to nie bylo udawane, wymuszane, po prostu w pewnym momencie zrozumialam: acha, czyli przez taka jedna oddzywke nie konczy sie zwiazek, czyli on mnie nadal kocha, czyli mowienie otwarcie o wszystkich emocjach, nawet zlych nie znaczy ze nie kochamy, nie akceptujemy drugiej osoby. Moim zdaniem w tej sytuacji nie jest problemem, ze ten chlopak tak do ciebie powiedzial jak powiedzial, problemem jest twoj brak reakcji, meczenie sie z tym w twojej glowie, to ze tak naprawde zranil cie a ty nic nie zrobilas zeby mu to pakazac...bo sie balas... Wiesz mam 32 lata i dopiero teraz "otwieram sie" i zaczynam brac byka za rogi, mowic, zwlaszcza mowic 'nie',i zaluje tych wszytkich lat ktore spedzilam analizujac, tracac szanse, psujac zwiazki wlasnie przez ten problem, ktory ma korzenie w zaburzonych relacjach w domu rodzinnym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość coszemnanietak
Dziękuję, Twoje słowa naprawdę dużo mi dają do myslenia, bo czuję, że mnie rozumiesz. To nie tak, ze ja nie zareagowałam. Trochę zareagowałam :-O Zatkało mnie kiedy to powiedział, więc odpowiedziałam tylko,ze myślałam,że zadzwonie i sobie miło pogadamy i że jest mi przykro i juz mi się nie chce gadać. Szczerze żąłowałam, ze zadzwoniłam wtedy do neigo (chociaz przez całą znajomosć zrobiłam to moze 5 razy i on sam mnie prosiła, aby czasem sie pierwsza odzywała, wiec to zrobiłam :-O a ten tak mnie potraktował :-O z pewnoscią nie zadzwonie już do niego nidgy w życiu)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zemnatez
coszemnanietak chyba i ja sie dopisze.. mam bardzo podobnie.. gdly kloce sie ze swoim juz mężem albo zostanę przez niego zraniona to jedyna i pierwsza myśl: uciec jak najdalej, schować się, i byleby sie tylko nie zapytał czy go kocham bo wtedy czuje tylko złość i nie potrafię ze swoich ust wydobyć slow:"kocham cie" bo właściwie czuje chwilowa nienawiść.. ale na szczescie jestem juz na etapie pewnej swiadomosci, zawsze w takiej sytuacji ide gdzie na ubocze,przemyśleć swoje i jego zachowanie i zwykle po 15-10 minutach jestem w stanie rozmawiac, przeanalizować problem, uporać się ze złością i uczuciem nienawiści; niestety wydarzenie pamiętam dlugo, te ktore naprawdę mocno mnie zraniły bede pewnie pamietać do konca życia.. ale gdy porozmawiamy już o sytuacji, problemie, doznaje wspanialego uczucia :) i jestem pewna ze to ten jedyny; oczywisice swojeog meza uprzedzilam przed slubem ze w czasie klotni, czy jesli zdarzy sie cos takiego moge "uciekac" ale powinien mi wtedy dac troche czasu; glowa do gory mysle ze i Ty znajdziesz sposob na siebie; najwazniejsze uswiadomic sobie dlaczego tak jest i jak mozna z tym walczyc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość coszemnanietak
Serdecznie dziękuję CI za wpis. Czyli takzę potwierdzasz, ze po rozmowie wszytsko sie może zmienić :-) to jest jakas nadzieja. Ja póki co nie mam w sobie potrzeby rozmawiania o tym, tylko po rpostu uciekam od problemu i od rozmawiania o nim :-( Zresztą w tej konkretnej sytuacji nie miałam okazji do rozmawiania, bo milczymy oboje :-( Wydawało mi się, ze nasza znajomość przetrwa wieki, a okazało sie, ze nie udźwigneła takiego głupstwa :-O czuję zażenowanie i jeszcze bardziej zapadam się w swojej skorupie :-O że już totalnie nie warto nikomu wierzyć, nikomu ufać a już na pewno nikogo bardziej przytulac do serca mentalnie czy emocjonalnie, bo wszystko to pył i nic niewarte coś :-O tak myślę dzisiaj, ze juz nawet nie warto zbliżać się do ludzi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, Myślę, że można ułożyć sobie naprawdę fajny związek, tylko trzeba zrozumieć różnice jakie są pomiędzy kobietami a mężczyznami. Ja sama jestem w związku od ponod 10 lat, ale to jest długa i żmudna robota:):) My ostatnio byliśmy na super spektaklu, naprawdę polecam, można w bardzo fajny humorystyczny sposób dowiedzieć się jak znaleźć wspólną nić porozumienia. Przesyłam Wam linka do stronki: https://www.bilety24.pl/places/view/id/406/miejsce/Impresariat_Grzegorz_Kordek. Trzymajcie się!!! Wszystko jest takie jakie chcialibyśmy żeby było, trzeba tylko chcieć o to zawalczyć:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×