przeryczałam dziś cały dzień przez takiego prawika z jakiś szydzicie tutaj....

Wszystko zaczęło się jeszcze w liceum. Byłam baardzo słaba z matmy do tego stopnia, że groziło mi zagrożenie i zaczęliśmy uczyć się razem. W szkole był niezuważalny przez nikogo, zwykła szara mysz nikt go nie lubił więc w zamian za korepetycje miałam wprowadzić go w towarzystwo, zabierac na imprezy... Zgodziłam się bez problemu. Jednak wszystko to posuwało się do przodu, nabierało tempa, zaangażowałam się w to aby on "się wyrobił" zupełnie nie wiem dlaczego... razem chodziliśmy na zakupy, poszłam z nim do fryzjera, założył aparat na zęby ściął zajebiście włosy i zaczął nosić delikatny zarost... wtedy powoli zaczynało się jego powodzenie u dziewczyn... wpadłam w jakąś euforię nie wiem jak to nazwać żeby był coraz lepszy, coraz przystojniejszy... zostaliśmy przyjaciółmi. Pierwszy raz przespał się z dziewczyną 1,5 roku odkąd to wszystko się zaczęło. Wtedy chyba się cieszyłam chociaż nie jestem pewna... minęło kolejne 1,5 roku. Chodził już sam na zakupy i wybierał te najlepsze rzeczy... odstawił mnie na bok bo nie było już szkoły, nie było matmy, on sam zaczął sobie radzić i wtedy zrozumiałam jak bardzo mi go brakuje... Patrzyłam na jego fotki ciągle patrzyłam jaki jest przystojny... miał dziewczynę na stałe. Bardzo cierpiałam... mało pisaliśmy co doprowadzało mnie do szału ale kiedy zobaczyłam, że znowu jest wolny znów zaczęłam walczyć o kontakt z nim. Wczoraj wyciągnęłam go na imprezę szykowałam się dobre 2 godziny ale bawił się ze mną byłam zadowolona, szczęśliwa, myślałam "dziś go pocałuję" "zaraz go pocałuję" ale on zaczął tańczyć z inną. Wyszli razem. Komentarz mojej przyjaciółki "ale z niego dupcyś" bezcenny. Dziś nawet nie wyszłam z łóżka. Nie wiem dlaczego wysłał mi ":*" nie wiem co to miało być czy może zauważył, że mi na nim zależy i robi sobie jaja czy to był buziak w podziękowaniu za chwilowe towarzystwo w klubie... wiem jedno kocham go a on ma mnie w dupie