czy jestem wybredna, jelsi chodzi o prace?

skonczylam jedne studia, robie ostatani rok drugiego fakultetu i na poczatku chcialam znalezc powazna prace, zeby nie miec tego roku w plecy, ale waham sie, bo zwykle musialabym przesc na zaoczne, a oferty pracy jakos nie powalaja. np. praca jako agent nieruchmosci-zero podstawy, same prowizje praca w banku-dzis do mnie dzownili, nie chcialam nawet z nimi gadac, jak ja tam zlozylam cv, to pojecia nie mam. staz z mozliwoscia pozniejszego zatrudnienia- musialabym pojsc na zaoczne, niewiadomo, czy pozniej mnie przyjma kolejny staz-jedyny minus, to taki, ze to staz,a potrzebuje kasy:D czy ze mna cos nie tak, ze nie lece na wszystko? oczywiscie, gdyby te oferty byly jakies powazne, albo gdybym siedziala w domu i ine miala co ze soba zrobic, to bym poszla, a tak? odrzucilam te, a kilka do ktorych mnie nie przyjeli, tez bym odrzucila, bo byly beznadziejne. mam wrazenie, ze kazda oferta pracy teraz to jakis przekret, zawsze jest jakies ale, albo zycie z prowizji, albo inne cos:)