Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Orfnea

Forum DDA , rozmawiamy na różne tematy i wspieramy się.

Polecane posty

Gość NierealnieRealnavv
top sicret! - nie zrozumiałam pytania. Myslałam, ze pytasz o to czy w święta nam się układało. Otóż nie za bardzo ale już za dużo zaczęłam gadać o rozwodzie... i wyglada jakby nie czuł sie pewnie. Ale znam te zagrania. Ja zacznę być jak dawniej a on znów pewnie zacznie te stare zagrywki. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość top sicret!
U mnie w zwiazku tez niefajnie,chwilami czuje sie zupelnie rozdarta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oto Ja, DDA
Hej wszystkim:) top secret - i ja musze znaleźc pracę w tym roku. Tyle że ja mam potworną fobię przed pójściem do pracy (pisałam juz o tym). Ale pieniadze sa mi potrzebne i muszę pokonac ten shit. Świeta niby ok minęły. Na sylwka idę z chłopakiem na domówkę do znajomych. Ale mój związek to też rzecz na osobny temat ;) Tkwię w nim bo nie mam gdzie pójśc i gdzie wrócić. Poza tym w moim serduchu od długiego czasu jest ktoś inny, zresztą osoba bliska alkoholizmu. Ale serce swoje, rozum swoje a zycie swoje bo razem poki co byc nie mozemy. Życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamamamammamamma
dzis bylam w bibliotece i wypozyczylam sobie ksiazke. "dorosle dzieci alkoholikow". Tam jejst wszystko opisnae.. bede miala lekture na zimowe wieczory. ja wiem ze mi cos jest. ale nie wiem czy to dda czy cos innego. przeczytalam tylko wstep i idealnie opsije moja osobe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sekta
dajcie se z tym spokój po co rozjatrzacie stare zasklepione rany!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NierealnieRealnavv
SEKTA - Ty czegos nie rozumiesz. Jak by to były zasklepione rany to OK, ale one nie sa zasklepione i utrudniają teraźniejsze życie. :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamamamammamamma
nie da od tak zapomniec o przeszlosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NierealnieRealnavv
Święta przeszły i nawet było poprawnie ze mną... Nawet wczoraj zabrałam się z nimi na miasto, gdy jechał z córką na zakupy. Nie chodziłam jednak z nimi, bo mąż dał do zrozumienia ze nie mam na co liczyć. (zażartowałam an temat zakupów). Poszłam do biblioteki i za swoimi sprawami. No ale wczoraj, już była chryja, bo przyszła córeczka i zaczeła przynudzać. okazało się, ze sobie gadali o mnie z tatusiem i mówiąc skrótem , on wyraził zdziwienie, ze nie jestem sobie w stanie poszukać pracy a uważam się za mądrą i utalentowaną. Ja jak słyszę coś na ten temat, coś co dotyczy mnie i mojego nieudolnego poszukiwania pracy, to zaczynam wybuchać i wrzeszczeć, bo nie mam już argumentów. Co ja mam zrobić, żeby ich zapewnić, ze szukam, ale nic nie ma. Nawet dla checy wysyłam tam gdzie potrzebują do handlu i też nawet nie zawracają sobie głowy babą w moim wieku. No wiec darłam się, aż on przyszedł z góry bo już spał. I wtedy zadarł się na mnie. Przykro było słuchać... Rano znów coś do mnie mówił a ja z mordą żeby przestał się do mnie odzywać. Wygarnęłam mu te przemoc finansową i powiedziałam, że prawo stoi po mojej stronie i mogła bym nawet alimenty uzyskać. on na to mówi, ze nie dostanę ani złotówki, bo jak będzie trzeba to on będzie bezrobotnym, zeby tylko nie było z czego ściagnąć. I jeżeli chcę, zeby dzieci miały bezrobotnego ojca to mogę go podawać o alimenty. Tak więc kolejny raz straciłam złudzenia i to na dobre. Miałam ochotę iść do lasu i się powiesić, takim śmieciem się poczułam. Moja najmłodsza córka jest bardzo rozdarta między nami. Ona powiedziała że nie chce żebym się wyprowadzała. Nie wiem ile jescze wytrzymam... rok moze dwa? moze córka za parę lat zmieni punkt widzenia. Ale wtedy ja nie bedę młodsza i nie bęe miałą wiecej sił do pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@Nierealnie Realna - chyba nie oczekiwalas ze na Twoje dictum o przemocy finansowej (i przemocy wogole tudziez jej prawnych aspektach) malzonek toksyczny zareaguje spokojem i prosbami o ugode plus skrucha i przyznaniem sie do winy oraz oddania Ci bez walki polowy wspolnego majatku? On jest w szoku bo sie dowiedzial ze jego zachowanie jest nie halo rowniez wobec prawa, a zrobic Ci moze dokladnie tyle co Zyd za okupacji na gestapo. Oni sa taaaacy mocni w gebie, wszyscy jak jeden. Tuy sie dajesz zastraszyc i bierze Cie na huki. Szybko tracisz nadzieje - a przeciez sama pisalas ze w obecnym ukladzie jej nie masz - to nie masz tym samym co tracic ;) Nie daj mu tej satysfakcji ze Cie byle goownianym argumentem zgasi. Bezrobotny? Niech idzie na te swoja kuroniowke a Tobie nalezy sie POLOWA wspolnego majatku! Jak psu buda! Zebys byla pewniejsza i miala grunt pod nogami - odwiedz radce prawnego, sa darmowi w Niebieskiej Linii i MOPSie. Prawnik wyjasni Ci czarno na bialym na czym stoisz. Bedziesz sie mniej bac bo niewiedza rodzi strach. Boisz sie bo od lat Twoj maz byl alfa i omega, wszystkim rzadzil, rozdzielal pieniadze, decydowal a Ty niewiele mialas do powiedzenia, nie masz kontaktow ani informacji i jestes po prostu "nieobyta" w rzeczywistosci. Stad Twoj strach i podatnosc na jego grozby. Nie takie kozaki nie tak pyskowaly - odbierali dzieci (ciekawe co by z tymi dziecmi robili, podrzucali mamusi albo nance), niszczyli prywatne przedmioty, grozili naslaniem ruskiej mafii, oszpeceniem - powinni w Hollywood scenariusze pisac. W gebie tacy madrzy a jak co do czego przyszlo i policja wjechala albo na sali sadowej - raczki w maldrzyk, buzia w ciup i niewiniatko. Nie mozesz sie bac. Nie mozesz dac sie zastraszyc bo sama sie zniszczysz, znerwicujesz. On na tym bazuje bo sam taka sytuacje stwarzal przez wiele lat. Ratuj sie kobieto, to nie jest zycie tylko katorga. Za meczennictwo nikt Ci medalu posmiertnie nie nada. Trzymaj sie i zasiegnij co nieco konkretnych informacji ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NierealnieRealnavv
Nie, ja już się nie boję. To co on gadał to wręcz śmiesznie było. Tylko mam takie chwile słabości, że zbiera mi się na płacz i wtedy czuję się taki zerem. Boję się, że wtedy zrobię sobie coś złego. Teraz nie odzywam się i robię co mi się podoba. w zasadzie nic nie robię, tylko jakieś filmy oglądam. No i Sylwester zrąbany jak zwykle. Ale może to i dobrze, że będę sama ze sobą. Głęboko zasatnowie się co mam robić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niestety, jak sie na codzien zyje z taka osoba pod jednym dachem (pomijajac wszelkie inne zaleznosci) to najsilniejszy wymieka. Rozumiem Cie Nierealnie Realna. I wlasnie dlatego przebywanie z mezem jest dla Ciebie szkodliwe, zabija Cie duchowo i stopniowo fizycznie. Toksyczne w duzym stezeniu. A jesli cos jest szkodliwe to staramy sie unikac. Stad wniosek, zebys starala sie jak najszybciej odciac od jego towarzystwa. Nie, nie twierdze ze to jest latwe - ale ze mozliwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NierealnieRealnavv
Witam po długiej przerwie. Sylwester taki jak przewidywałam, kupiłam sobie wino o orzeszki i raczyłam się sama w salonie. Mój pan mąż gapił się na telewizor, ale w pewnym momencie przyszedł do kuchni i odkorkował swoje wino, które przywiózł zza granicy. Sądząc po cenie, na pewno psychicznie dużo go kosztował ten zakup. W pewnym momencie nalał pełny drugi kieliszek i przyszedł do mnie i postawił mi koło komputera i poszedł znów na górę. Bardzo mnie to rozśmieszyło. Po świńsku wypiłam ale nadal się nie odzywałam. Zapytał potem czy otworzyć szampana, ale mnie już muliło lekko po wymieszaniu win i powiedziałam, że nie będę pić, wiec nie otwierał... Do tej pory odzywamy się tylko urzędowo i nawet sobie to bardzo chwalę. Ciągle pamiętam co mówił w trakcie tej awantury i wiem, ze na pewno z nim nie zostanę. Nie wiem tylko kiedy to nastapi i w jaki sposób. Chciałam zaraz po Nowym roku zabrać się za rękodzieło, ale nie dało się. ZNów mój ojciec szalał a moja matka uciekała z domu. Musiałam po nia jechać do ciotki, gdzie się zatrzymała. SAma mu kupiła koniak, mimo, że już miała świeże sińce z drugiego dnia świąt... Nawet mi o tym nie powiedziała na bieżąco. W drugi dzień Świat też spała u swojej siostry. Posiedziała u mnie niecałe dwa dni a już miałam dosyć jej durnego gadania. Ona zachowuje się jak obłąkana. Przede wszystkim opowiada mi o ojcu, co on kiedy tam zrobił i co robił jak jeszcze pracował. Powiedziałam jej ze zawaliła sprawę, wycofując skargę, wiec teraz jest w puncie wyjścia i ja jej nie mogę pomóc. Ona się denerwuje. Bo co by jej dało, że on by poszedł do więzienia, skoro by przyszedł i ją zabił. Ja jej na to, ze wychodzi na to że w końcu i tak ją zabije, skoro ją w Wielkanoc chciał udusić a teraz ma nowe sińce... ona znów się obraża. Nie ma tłumaczenia, nie da rady jej nic powiedzieć, bo ona musi mieszkac tam bo to jej dom i jej ojcowizna. To ja już po chamsku : "a moja ojcowizna gdzie???". Potem chciałam dokończyć wyszywanie serwety, ale sie nie dało bo znów zaczeła mi opowiadać jak to pryzhcodził z pracy zapruty i spał gdzies tam w połowie drogi na łące... Ja ją proszę, zeby mi nie przypominała z jakiej patologii jestem... To już było za wiele.Obraziła się o ta patologię jak diabli. No to ja jej mówię: czy NORMALNY jest dom gdzie ojciec regularnie chla i jest alkoholikiem? Ona na to, że on nie pił codziennie i alkoholikiem nie jest... :( :O Potem poszła spać w moim pokoju. Zanim usnęła to się uklęła co niemiara bo wszystko jej w łóżku przeszkadzało (poprzedniej nocy było OK), wstała o 2 w nocy i zeszła na dół...Ja za nią i zobaczyłam ze już ubrana w getry i sweter. Na moje pytanie co robi, odpowiedziała, ze chora jest i kaszle. I że przeczeka tutaj żeby nas nie budzić. Nic nie kasłała, bo nie słyszłam. SYn jest przeziębiony i słyszłam go z drugiego pokoju a jej nie. Poprosiła nawet o termometr i na termometrz rano zobaczyłam 37,4 ale taki był stan jak termometr podawałam niestrzpnięty po osatnim razie. Potem tłukła się do trzeciej, potem ja na górze zasnęłam... Po piątej słyszłam ze dzwoni do ojca. Wkurzyłam się ale nie wylazłam z łóżka. Przed szóstą tłukła się drzwiami od kotłowni a po szóstej wyszła na autobus, mimo, ze miałą jechać z moim mężem i córką po siódmej - tak było ustalone. nie mam siły już. Pochodzę z NORMALNEJ rodziny, gdzie na troje dzieci, najstarsze jest też alkoholikiem, najmłodszy popełnił samobójstwo a ja jestem totalnie pomieszana. MUszę się odciąć od nich. Oni mnie w dalszym ciągu ciągną na dół. Ja musze ratować siebie, żeby jeszcze pożyć z 10 lat NORMALNIE.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@Nierealnie Realna - typowe dla osoby wspoluzaleznionej (Twoja mama) zachowania! Ona sobie nie da wytlumaczyc, nie da sobie oczu otworzyc i epatuje swoim wyimaginowanym strachem a tym samym kreci sie wciaz w blednym kole. Ona boi sie podejmowania decyzji i zmian. Musisz sie od nich odciac. Od nich i od meza tez. Jesli ktos nas nie wspiera, nie pomaga sie rozwijac, nie troszczy sie o nasze dobro - to jest dla nas toksyczny. U mnie tez dosc niewesolo ale nie chce o tym poisac, nie wiem czy to mialoby jakis zwiazek (pewnie tak, bo jakzeby inaczej skoro jestem DDD) z naszym tematem. Przezylam potworny szok spowodowany zmiana zachowania, zdania i planow bardzo bliskiej mi osoby (nie mezczyzny i nie partnera bo jestem sama i niech tak zostanie, nie wiem czy mialabym jeszcze sile zeby uczyc sie zaufania, choc nie zarzekam sie niczego), dochodze powoli do siebie. Ale moze dzieki temu wybaczylam pewnej innej bliskiej mi osobie niedawne gorzkie i niesprawiedliwe slowa jakie od niej uslyszalam. Wie jak mnie to zabolalo ale ja staram sie to zapomniec. Wiem jednak, ze jak komus na nas zalezy to nie zrani celowo, to liczy sie z naszymi uczuciami i jesli nawet chce powiedziec cos przykrego i gorzkiego to robi to z szacunkiem dla naszych uczuc. Jesli jest inaczej to znaczy, ze ta osoba nie jest warta naszego zaangazowania, bez wzgledu na to kim dla nas jest: rodzicem, dzieckiem, partnerem, przyjacielem, rodzenstwem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oto Ja DDA
Dlaczego DDA wszystko bierze do siebie? Miałam dziś nawet dobry humor.Poszłam do kościoła, po Mszy spod ołtarza ludzie brali kredę. Poszłam po nia i ja. Wziełam, już chciałam iśc, ale przeciez trzeba się przezegnać przed ołtarzem więc odwróciłam sie a jakaś babka syknęła na mnie i popatrzyło złowieszczo bo uderzyłam ją butem w nogę albo w buta, nie wiem, I jestem przez to smutna. DDA to jakieś przekleństwo:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Julka1986...
Jak większość odwiedzajacych to forum jestem DDA. O tym, że takie pojęcie istnieję i że jestem taką osobą dowiedziałam się dopiero po rozpadzie mojego małżeństwa jak wylądowałam z depresją u psychiatry. Gdybym wiedziała wcześniej może inaczej by się moje życie potoczyło. Wzięłam ślub z facetem który potrzebował matki - nie partnerki, nie kochałam go, ale nie pił i mogłam uciec z domu dzięki niemu. Jestem osobą z pozoru mającą bardzo wiele, praca w której jestem jedną z najlepszych, własne mieszkanie (na kredyt, ale bez problemów spłacam). Tylko nie umiem ułożyć sobie życia uczuciowo, ładuję się z bagna w bagno. Zakochuję się w różnych nie wartych tego facetach - których łączy jedna cecha: Czuję że mogę ich uratować, albo piją, albo mają jakieś problemy psychiczne itp. Finał jest tego jeden - jestem wykorzystywana, półtorej roku spędziłam z chłopakiem któy traktował mnie jak śmiecia, olewał a był miły tylko jak chciał pożyczyć kasę lub seksu. Nie potrafie być z nikim normalny, nudzę się wtedy, ciągle szukam dziury w całym. Teraz poznałam cudownego faceta, takiego którego co prawda mogę uratować :) ale on bardzo pomaga mi, troszczy się o mnie, pilnuje bym dbała o siebie i zmusza do terapii DDA, myślę że potrzebuję tego, nie chcę kolejnego zwiazku i zycia sobie zepsuć. Ciągle się boję, że coś nie wyjdzie, że znów będę cierpieć, nie potrafię cieszyć się chwilą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość perla7
Trafiłam tutaj, bo chciałam zasięgnąć porady kogoś kto zmaga sie z ciężarem DDA. Ja nie jestem DDA, ale mój przyjaciel, którego bardzo mocno i z całego serca kocham zmaga się z tym problemem. Zawsze wierzyłam, że moim szczerym uczuciem dojde do porozumienia, ale niestety stałam się zwyczajnie wrogiem tej osoby. Pracujemy razem i odczuwam wieczną zazdrość z jej strony. Wszystko co zle jest zawsze moją winą i nigdy nie usłyszę, że jakakolwiek wina leży po jej stronie. Staram się być cierpliwa, staram się nakłonic ją do szerej rozmowy, ale czuję się jak intruz który przekracza postawione bariery. Czuję niesprawiedliwość takiego traktowania i inna osoba z pewnością już dawno by się od niej odwróciła. Tylko, że ja nie potafie. Co powinnam zrobić, by osoba DDA, przekonana o swojej niższości, gorszości, o moich złych intencjach i skierowanej do niej nienawiści zechcała mnie wysłuchac? Czy DDA naprawdę czują tak złe emocje czy tylko tak pokazuja otoczeniu? Co chcielibyście usłyszeć, by zaufać drugiej osobie? Podkreślę, że ta osoba nie wie chyba o swoim DDA, ale z pewnością pochodzi z domu z problemem alkoholowym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oto Ja DDA
Perla - mnie też ciężko idzie z zaufaniem innym, ale kilka osóbobdarowałam tym "darem" i póki co nie zawiodłam się. Więc takk, chciałabym usłyszeć - Możesz mi zaufać. Z tego co zauwazyłam, są różni DDA. Jedni (tacy ja ja) są ulegli itd. Inni agresywni itd. Z tego, co przeczytałam Twoja przyjaciółka jest z tego drugiego rodzaju. Może chce czuć jakaś władzę? Tak jak władzę w jej domu miał alkoholik. Poza tym na pewni trudno jest jej się otworzyć, zaufac innym bo jak skoro nawet jej rodzina (tak myślę) zawiodła ją bo ktoś pił, może awanturował się, bił. Ja dobrym psychologiem nie jestem...Napisałam tak, jak czuję:) Moim zdaniem, warto porozmawiac z nią szczerze. A jesli nie, może podsuń jej jakiś artykuł o syndromie DDA, powiedz mimochodem, że ktoś z Twoich znajomych chodzi na taką terapię. Im wczesniej ona uswiadomi sobie, że jest DDA, że ma problemy w związku z tym, tym więcej w życiu ugra. Myślę więc, ze warto byś podjęcła jeszcze ten wysiłek by ją "uratować".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość perla7
Oto ja DDA, dziękuję Ci za odpowiedź. Postanowiłam zmienić taktykę i zacząć przekonywać ją o moim pozytywnym nastawieniu gestami i czynami. a nie słowami. Tak chyba lepiej dotrzeć do kogoś i to się tyczy każdego, tak sądzę. Mam nadzieję, że to zadziała, albo przynajmniej poprawi nieco sytuację. Staram się to wszystko zrozumieć, ale problem chyba leży też częsciowo we mnie. Ja jestem niestety dość chaotyczna, spontaniczna, dzialam bez zastanowienia, bo wtedy mam lepsze wyniki. Nie lubie dostosowywać się do ram, bo nigdy mi to nie wychodzi, a jedynie deprymuje. A to nie są cechy lubiane przez DDA, którzy wydaje mi się, wola spokój, kontrole i opanowanie. Czy rzeczywiście tak jest? Ja mam dobre intencje i naprawdę szczere chęci. Dla przyjaciela można zrobić wiele. Postaram się zrobić co umiem. Pozdrawiam wszystkich DDA, jesteście wspaniali! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wiolik17
Witam... Też jestem dda, chociaż udało mi się już pozbyć większości niefajnych objawów syndromu dda. Polecam książkę http://sensownie.pl/160,jestem-dda.html?id_partner=48 Może być jednym z najlepszych kroków naprzód. Pisana przez dda dla dda i pokazuje jedną z możliwości jak sobie poradzić z syndromem i być szczęśliwym. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oto Ja DDA
Wiolik, ta książka jest tylko wpdf czy również w wersji tradycyjnej> Posiadasz może pdf?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość farfinda1
Mój mężczyzna jest DDA - miał ciężkie dzieciństwo ale postanowiłam, że nie będę go z tego powodu przecież skreślała. Co jakiś czas chodzi na spotkania do tego gabinetu psychologicznego w Warszawie: http://psychoterapia-kielczyk.pl/ i naprawdę pomogło mu się to uporać z mroczną przeszłością. Teraz sesje są coraz rzadsze ... Myślę, że nie należy obawiać się pomocy psychologicznej - to naprawdę może zdziałać cuda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tutaj są poradniki dla DDA http://www.przemiana.otwarte24.pl/ Księgarnia Psychologiczna Przemiana Literatura uzależnień Poradniki dla osób uzależnionych i ich bliskich DDA – Dorosłe Dzieci Alkoholików Współuzależnienie Alkoholizm Narkotyki Hazard Rodzina z problemem alkoholowym Przemoc w rodzinie Przemoc seksualna - Poradniki dla ofiar przemocy seksualnej Przemoc psychiczna Asertywność Psychoterapia Wychowanie Zdrowie i rozwój dziecka www.przemiana.otwarte24.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestem DDA i nie radzę sobie pomimo tego, że od roku uczeszczam na terapię. Źle mi sama ze sobą. Nie umiem odnaleźć sobie miejsca w tym świecie. Zawsze jestem nieszczesliwa - gdy spotka mnie cos miłego, moja reakcja to udawana radośc bo w duszy myślę sobie: i co z tego?raz mi sie udało. Dwa lata temu skończyłam studia, w tym czasie byłam tylko na stażu. Siedze w domu na czyimś utrzmaniu i czuję się jak pasożyt. Nie potrafię wziąć sie za szukanie pracy bo się bardzo tego boje. Boję sie, że sobie nie poradzę tam, że bede wyśmiewana i szykanowana. Moje życie to męka i zmaganie się sama ze sobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dlaczego terapia Ci nie pomaga? może powinnas zminić psychologa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Psycholog jest bardzo dobra, czuję to. Poza tym ufam jej i nie zmienie. Potrzeba czasu, tak mi sie wydaje. Nie trudno przeciez wymazac kilkanascie lat alkoholowej patologii z głowy i sobie poukładac. Sa ludzie co chodzą na terapię już 4 rok. Wierze ze mi sie uda i wkoncu bede szczesliwa, ale na ten moment jest mi do takiego staniu bardzo bardzo daleko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trapped in limbo
Przeczytałam część postów w tym temacie i większość z wymienionych cech DDA mogę odnieść do siebie i mojego brata... mam 24 lata, mój ojciec jest alkoholikiem od ponad 20. Mimo tego, że już z nim nie mieszkamy (od niedawna), nadal jest nam trudno, kończę studia, boję się na samą myśl o szukaniu pracy, że mnie nie przyjmą, że się nie sprawdzę itp. mój brat studiuje, ma znajomych, a mimo to nic go nie cieszy. My się po prostu zwyczajnie nie nadajemy do życia. Wiem, że nigdy nie będę miała swojej rodziny, to jest świadomy wybór i nie czuję, że coś tracę. Matka nie widzi problemu, uważa, że przesadzamy, przecież skoro go już nie widujemy i mamy "jakieśtam" swoje życie to o co chodzi... nie mam już siły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
O to to, moja mama uwaza tak samo, przeciez jaki to problem, że wychowywaliśmy sie z bratem w takich warunkach, przeciez jesteśmy normalni, nic nam nie jest. Gdy powiedziałam jej o terpaii,to powiedziała: wymyślasz... One nie rozumieją. A ja w tym momencie również nie nadaje sie do zycia, nie mam pracy, nie mam pieniedzy, mam chyba nerwice, jestem z facetem, który mnie nie rozumie. Bagno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Boli mnie to, że ja muszę zmagać się z tym i budować to, co inne dzieci dostały w domu (nie chcę generalizować) tj. wiarę w siebie, zaradnośc taką zyciową, muszę zmagac sie z lękiem, jakimiś głupimi fobiami. Zaczynam od zera w wieku 25 lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trapped in limbo
no właśnie nie rozumiem takiego podejścia do sprawy... przecież mieszkała z nim tyle lat, też to wszystko widziała, przeżywała, a nie było to popijanie "po cichu" paru piwek, tylko picie na całego, ciągi po rok czasu, w trakcie których wszystko sprzedawał, wynosił z domu, byle by tylko mieć na wódkę, awantury, wzywanie policji w środku nocy... ja nie wiem, czy ona myśli, że o tym tak łatwo można zapomnieć ot tak? próbowałam chodzić na terapię indywidualną, ale w moim przypadku odniosła ona odwrotny skutek, zniechęciłam się, nawet terapeutka stwierdziła że chyba mi to bardziej szkodzi niż pomaga, nie wiem jak żyć, co robić, czuję, że czas przecieka mi przez palce...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×