Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Orfnea

Forum DDA , rozmawiamy na różne tematy i wspieramy się.

Polecane posty

Gość ediiff
Oneiil ależ się uśmiałam przy twoim opisie, zwłaszcza tych butach i znoszonych ubrankach u mnie podobnie... ale skoro sie śmieję, to znaczy jestem zdrowa i nie ma problemu mogłabym książkę napisąc ale czy warto? ..przypomniało mi sie jak do 1 komunii poszłąm w chłopiecych butach, sznurowanych, po kuzynie! i te buty do dzis mam na zdjęciu, wystaja spod sukienki aż takiej biedy nie było! na inne rzeczy było, kapelusze, wódki wiesz, ja już się z tego śmieję potem.. miałam pieniądze, markowe ciuchy..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ediiff
tzn potem , jak sama sobie zarobiłam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ediiff
ale nie te używane ciuchy stanowią problem problem jest w nas, bo nam zrypali psychikę, upokarzali, dokuczali, byliśmy ofiarami, zwykłymi baranami, na których oni, dorośli wyładowywali swoje złe emocje powiedzcie, czy wy też się tak izolujecie, zamykacie przed innymi, żeby nic nie powiedzieć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szkoda, że piszą do mnie osoby, ktore nie maja zajecia w niedzielne popołudnie i wypisuja bzdury totalne ehh...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ediiff
DDA mówisz o gg

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak o gg, bo nie jestem od poczatku tematu i teraz po prostu ciezej jest mi sie zaklimatyzować..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Teraz to ja sie tez smieje z niektorych (wtedy bolesnych) spraw z przeszlosci. Kiedys nawet nie bylam w stanie o tym mowic, paralizowal mnie wstyd jakbym to ja sama byla za to odpowiedzialna... To bylo jakby czescia mnie, ta ktora skrzetnie ukrywalam i obawialam sie, ze ktos to pozna i mnie osmieszy. Dorosle Dzieci maja wiele wspolnych cech, jedna z nich jest toksyczny wstyd. Bardzo trafnie skadinad opisany przez Bradshawa. Dopiero czytajac jego ksiazke dowiedzialam sie, ze ow toksyczny wstyd byl moim towarzyszem zycia od zawsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ediiff
tu nie ma co podawać komunikatorów siedzi masa flustratów, gówniarzy..i się bawią

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No teraz to zauważyłam, myślałam jednak, że odezwie się osoba, która naprawde jest DDA i bede mogla opowiedziec jej jak to bylo w moim przypadku i tym samym poznac historie drugiej osoby.. Jestem młoda i zapewne dlatego nikt nie chce ze mna rozmawiać na ten temat.. Rozumiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
płakać mi się chce na sama myśl że nikt wcześniej mi nie pomógł. z dopiero teraz , gdy mam 35 lat sama znalazłam diagnozę i problem, a tyle razy byłam u psychologów, psychiatrów i nikt nigdy nie dał mi jakiejś wskazówki. Teraz jestem stara krową i nie wiem czy spotkam jeszcze na swojej drodze jakąś miłość............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@sabdora - pokochaj siebie, wiem jak to banalnie brzmi ale to prawda. Nie ma sensu gonic za miloscia. Naprawde. Mam 53 lata i kilka kompletnie chybionych zwiazkow za soba. Jestem sama (bez partnera) i nigdy nie bylo mi lepiej. Moze dlatego, ze nie wiem co to prawdziwie kochajacy, pelen ufnosci i poczucia bezpieczenstwa, zwiazek? A moze to ja przez swoje DDD sie nie nadaje? Pogodzilam sie z rzeczywistoscia taka, jaka jest. I jest mi dobrze, umiem sie cieszyc, mam czas dla siebie, nie nudze sie, nie brakuje mi partnera. Przez wiele lat jednak potwornie sie balam ze bede sama, nie wyobrazalam sobie takiej sytuacji... To jedna z "atrakcji" bycia Doroslym Dzieckiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ediiff
powoli wpadam w depresję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oto Ja, DDA.
ediff - jesteś/byłaś na terapii? szukasz sobie pomocy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiecie, poczytalam sobie Wasze historie i chyba zaczynam sie cieszyc ze moi rodzice juz nie zyja.... moze zabrzmi to okrutnie, ale po ich smierci jak slyszalam ze jedzie "cos na sygnale" to usmiechalam sie z ulga, bo juz nie bałam sie ze to moze byc do mnie do domu.... 4 lata nie bylam na ich grobie zapalic nawet znicza, pomimo ze jak bylo "dobrze"w sensie nie pili wtedy, to mam naprawde cieple wspomnienia.... ale krzywd i obrazow z masakrycznych zdarzen nie umiem, nie chce, nie bede umiala wymazac... obiecalam sobie juz jako kilkuletnia dziewczynka ze jesli bede miala kiedys dziecko to nigdy nie pozwole aby tak cierpialo. Tak wiec jak 5 lat temu urodzilam, a ojciec dziecka "niechcacy" popchnal mnie, bez zastanowienia wystawilam go na wycieraczke.... jeden akt przemocy fizycznej, wiele lat przemocy psychicznej, na szczescie ma juz nowa ofiare....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oto Ja, DDA.
A sluchajcie, czy Was dotyczy też taki problem, jak mnie? Tzn. czy boicie/bałyście się iść do pracy? Ja po prostu odzcuwam paraliżujący lęk przed pracą, nawet przed wysłaniem CV. A muszę się jak najszybciej usamodzielnić, ale te lęk... Ja już nie wiem, co mam robić:( A konkretyzując, boję się ludzi furiatów w tej pracy, choleryków, kłotni, krytyki, ataków, obgadywania. Jestem strasznie wrażliwa i nie umiem sobie z tym radzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wyjątek
Może cierpisz także na fobię społeczną. To chyba dość częste u DDA. A tak w ogóle lubisz przebywać między ludźmi czy raczej unikasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oto Ja, DDA.
Nie, problemów z nawiazywaniem kontaktów raczej nie mam, nie unikam ludzi chociaz za nimi nie przepadam. Mam chlopaka, jakichs tam znajomych, nawet bliską kolezankę/przyjaciólkę. Tyle ze źle się czuję w towarzystwie osób pewnych siebie, zadziornych, o silnej samoocenie. Czuje się wtedy jak gówno, które mogą zdeptać i stłamsić:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość salamandrowa
we mnie są pokłady agresji uśpionej do dawna.. w dzieciństwie w złości rzucałam lalką o podłogę, lalka pękała, odpadały jej nogi brat naprawiał to się powtarzało lalka miała taki wklęśnięty kark nie pamiętam dlaczego nią tłukłam pewnie powód był.. dziś kotka wbiła mi pazury, chciałam ją oderwać od ramion ..w końcu dostałam ataku i nią zaczęłam potrząsać, kotka uciekła do drzwi , wypuściłam..potem wniosłam do domu, śpi przy drzwiach wejściowych i nie idzie jak zwykle do góry.. myślicie ,że te napady agresji maja związek z dzieciństwem, strachem...odreagowaniem, budzeniem w nocy na baczność?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość salamandrowa
dokładnie nie pamiętam dzieciństwa awantury były, zwłaszcza nocne może to strach, co będzie coś pamiętam..bo cię zabiję, jak wezme nóż..ale to strzępy może się b. bałam i stąd te napady agresji , jak mnie coś wyprowadzi z równowagi, nie biję tylko potrzasam.. ja wiecznie się bałam może mi doradzicie , co z tym robić, czy to sie leczy? cholerne ddd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość salamandrowa
z drugiej strony widuję koleżanki, jak biją swoje dzieci albo na nie krzyczą ja nie biję i się nie wyżywam , ani nie krzyczę, tylko potrząsam chwytam np za ramiona i kilka razy potrząsam mocno, tak ,fizycznej krzywdy nie robię...ale...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja miałam dzis udaney dzień. Zaraz wezmę gorący prysznic i położę sie spać-mama zamiar mieć bardzo udana noc;) A jutro czeka mnie cudowny dzień!) To tyle w skrócie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hmm, nie czytalam...
...nie sledzilam tego topika, przeczytalam tylko ostatnie wpisy i widze, ze takie smutne raczej. Nie wiem, czy to komus pomoze, ale wpadlo mi w rece jakis czas temu takie cos, juz nie pamietam nawet skad to bylo, jakis artykul chyba o traumach z przeszlosci, z dziecinstwa czy z wczesnej mlodosci, ktore sie ciagna za ludzmi w doroslym zyciu. Byla tam taka porada, zeby spojrzec na siebie jak na to dziecko/ta mloda osobe ktora bylismy, kiedy doznalismy lub doznawalismy krzywdy, i sie nad ta osoba pochylic, zaopiekowac sie nia. Dac jej to, czego jej (nam) brakowalo. Tak troche sie nad soba pouzalac, czyli przyznac ze zdarzyla sie nam krzywda, pobyc tym dzieckiem i... wiem, ze wielu osobom wyda sie to banalne i bzdurne, ale...nakarmic sie dobrze, zrobic sobie dobry obiadek, zadbac o siebie, zrobic sobie ciepla kapiel, obejrzec film ktory lubimy, no po prostu zrobic sobie jakas przyjemnosc, czyli to, czego nam wtedy brakowalo, to, czego nie dali nam ci, ktorzy powinni nam to dac. I nie raz, tylko musimy sie soba poopiekowac dluzej w ten sposob. Pomyslcie o sobie tak, jakbyscie wciaz byli tymi dziecmi, skoro wam brakuje czegos, to znaczy, ze wiecie czego i to sobie dajcie. To pomaga. Pozwala spojrzec na siebie jako dziecko, ktore mozna ukrztaltowac, a nie na osobe, ktora jest nieodwracalnie zepsuta przez dzialania innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wlasnie Bradshaw wspomina o tym, ale troszke z innego aspektu. Nie bede opisywac bo zrobie spoiler. Dodam tylko, ze ta jego metoda za kazdym razem mnie gleboko wzruszala, czasami nie mialam sil by kontynuowac tak bardzo chcialo mi sie plakac, wyplakac te lzy na ktorych nie bylo miejsca i prawa w dziecinstwie. To jest potrzebne - wyplakac dziecinstwo, wrocic do tamtych cierpien, taka swoista terapeutyczna podroz w czasie. Na poczatku jest lek i unikanie - bo ktoz lubi cierpiec i to na wlasne zyczenie. Ale gdy zrozumiemy, ze to niezbedne, ze to musi zostac przerobione by spokojnie moc byc pozostawione tam gdzie jego miejsce - w przeszlosci. Ja zas mam ostatnio jakies "czarne" poniedzialki - w zeszlym tygodniu dostalam zdjecie z wesolego autobusu (za przekroczenie szybkosci) a dzisiaj rano w lazience rozbily mi sie perfumy, wypadly mi z reki. Niby bzdura ale wkurza. My, DD, zupelnie inaczej odbieramy takie "drobiazgi" (zdaniem osob mniej dysfunkcyjnych to sa drobiazgi nie warte przejmowania sie). U mnie jest tak: czasami bardzo spokojnie podchodze do takich zdarzen, jak to mowia: mam wyj*bane, jeszcze sie z tego smieje. Ale czasami wystepuje sytuacja wrecz przeciwna - nie dosc ze sie przejmuje to jeszcze nadinterpretuje, wyobrazam nie wiadomo co i panikuje, robie z byle bzdury zapowiedz apokalipsy i pisze scenariusze czarnym atramentem. Na podstawie tylko jednego, przypadkowego lecz niefortunnego zdarzenia. I - co najciekawsze - ja w tym czasie mam pelna swiadomosc ze przesadzam, moj rozum to wie ale emocje tez wiedza swoje. I jest samo zycie, sa dowody na to ze daje sobie rade bardzo dobrze, w roznych warunkach, sprawdzona w dzialaniu - a jednak, mimo to czasami ogarniaja mnie ogromne watpliwosci i leki. Czasami, juz coraz rzadziej - pytania: czy na to zasluguje, na to co mam, na to co zdobylam? Czy nie jest tak jak mowili w dziecinstwie ze do niczego sie nie nadaje i na nic nie zasluguje bo nie potrafie niczego uszanowac, o nic zadbac odpowiednio, jestem nieadekwatna i niekompetentna. I dlatego predzej czy pozniej wszystko strace. W dziecinstwie nie mialam nic, nie mialam prawa zeby miec cokolwiek - cos, co moglam nazwac swoim w stu procentach. Jesli dostalam prezent to i tak nie byl moj do konca - powtarzano mi: my czy ktos inny ci to dal, jak nie bedziesz szanowac i zle sie z tym obchodzic to zabierzemy. A jesli nie bylo moje to paniczny strach, ze cos sie temu stanie i bede ukarana. Wciaz wisial nade mna jakis lek, jakas niewypowiedziana kara ktorej nawet sobie nie wyobrazalam. Tego nie rozumiem za bardzo. Czy te nasze wpisy sa smutne... Wesole na pewno nie sa ale maja dobry cel - uleczyc nas, pomoc innym. Pozdrawiam ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NierealnieRealnavv
Witam po niedzieli, czytam cały czas ale nie zawsze mi się chce coś dopisywać. Dziś natomiast postanowiłam, że napisze o swoich natręctwach. Ktoś o tym wspomniał wcześniej i dopiero uświadomiłam sobie, ze ja też to mam. Najczęsciej dotyczą one dzieci. I to nie tylko wtedy gdy jadą gdzieś samochodem... NAwet jak córka idzie do koleżanki, kawałek po drodze. Natręctwa dotyczą nie tylko wypadków komunikacyjnych. Kiedyś, gdy wszystkie dzieci jechały do kina, ja zabrałam sie znimi, żeby tylko pochodzic po galerii, bo nie wytrzymała bym nerwowo w domu, ze świadomoscią, ze WSZYSTKIE moje dzieci jada samochodem a droga śliska...Widze wtedy już dzieci gdzies na poboczach w rozbitym samochodzie. Boję się też porwania i zaginięcia. Jak widzę jakiś nieznajomy samochód, w naszej miejscowosci jadący wolno i na dodatek kierowca się rozgląda... to już mysle że to jakiś złoczyńca czyhający na okazję. Staram się odganiać takie mysli, zwłaszcza, ze słyszałam o przyciąganiu zdarzeń przez wizualizacje, przez myśl... Ale niewiele to daje. Czasem pomagam sobie jakimiś medytacjami, lub normalnie pracą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam wrazenie, ze wszelakie leki sa nam wszystkim (DD) dobrze znane, nie wazne czego dotycza. To chyba jakis element niezbedny w naszej osobowosci. Pisze to oczywiscie z przekasem. Tez czasami pisze w glowie scenariusze ale nigdy nie serwowalam dzieciom nadmiernej kontroli - to chyba jako odwrotnosc mojego dziecinstwa. To tylko zaprocentowalo pozytywnie, ze dalam im duzy kredyt zaufania. Moje "czarne scenariusze" dotycza mnie samej i moga powstac w wyniku jakiejs bzdury (chocby ten mandat z zeszlego tygodnia) - a dalej to juz moj mozg sie nakreca. To sa tak karkolomne teorie ze jak na nie spojrze z perspektywy czasu to sie zastanawiam czy ze mna cos nie halo. I to sa z pewnoscia pozostalosci dziecinstwa, bo zyciem i doswiadczeniem pokazalam ze potrafie radzic sobie w ekstremalnych wrecz sytuacjach calkiem niezle - wiec trudnosci nie powinny mnie przerazac. A mimo to mam cale mnostwo obaw. Tez czesciowo na zasadzie skrajnosci: jesli masz, moga ci to odebrac. Jesli nie masz, nie boisz sie ze stracisz ale brakuje poczucia bezpieczenstwa. Paradoks trudny do zrozumienia przez osobe nie bedaca DD. Mnie zas przez wiele lat (i wciaz sa tego jakies pozostalosci ale juz nie przeszkadzaja zyc) przesladowal lek przed narazeniem sie komus, przed swiadomoscia ze moge komus przeszkadzac, stac na drodze jego celu i zamiarow. Nie wiem jak to wlasciwie opisac: balam sie przeszkadzac, balam sie zwrocic na siebie czyjas zlosc (zlosci do dzis sie boje) i mialam swiadomosc ze jak mnie beda lubic albo uwazac za nieszkodliwa to mi dadza spokoj, nie zaatakuja, nie skrzywdza. I jak mi nie beda zazdroscic czegos bo wtedy mogliby zechciec mi to odebrac albo zniszczyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NierealnieRealnavv
Wczoraj musiałam być u rodziców i jak co roku sprawa świąt. Mama chce żebyśmy przyjechali w któryś dzień. Albo zaprosili ich... Ja nie mam ochoty. Dla mojego ojca nie istnieją święta bez alkoholu. WYpije kieliszek lub dwa i juz zaczyna swoje popisy. Przede wszystkim drze się jak syrena strażacka. Ma w zanadrzu trzy wiersze z lat szkolnych i dwie łacińskie sentencje i na zmianę je wygłasza. I ciagle to samo. Jest to tak debilne, ze aż bolesne. Ja tez bym mogła ostatecznie sie napić, ale wtedy też nie trawie jego wygłupów. Poznadto nie można wejsć mu w słowo, bo on nie dopuszcza nikogo do głosu. Trzeb tylko siedzieć i słuchać. Osatnio imprezowałam sie u nich na imieninach mamy. Ojciec już był nawalony jak przyjechałam. Potem poszło mu w agresję. Zaczął biegać i wydzierać się. Brat z bratową zadzwonili po bratanka i ich zabrał. Ja chciałam z córkami wyjść, ale mama zamknęła mi drzwi zbierając klucz. :( Ojciec latał po korytarzu, chciałam wyjsć do niego i go sfilmować a mama wypchała mnie zpowrotem do pokoju. Byłam uwieziona. Czułam się koszmarnie. Córki jakoś to nie obeszło specjalnie. Pokiwały głowami i przeczekały aż dziadek pójdzie spać. Ale one nie są DDA Mówię teraz do nich: "chcecie znów takiej akcji? po co to?" a one mówią jacy to oni samotni w święta... Ale moja samotnością to nikt się nie przejmuje. Dzieci do swoich spraw, najczęsciej do komputerów i TV. Mój mąż to samo, całe Święta przeleży przed TV o zmienia kanały co 3 minuty. NAwet nie mogę prasować w pobliżu tego pokoju gdzie ma telewizor. Co przyzwyczaję sie do jakiegoś dźwięku to on zaraz przełączy. A mówi się że JA jestem nienormalna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@Nierealnie Realna - a jakie masz alternatywy odnosnie swiat u rodzicow? Jak widzisz swieta w domu z mezem i dziecmi zamiast akcji z ojcem w roli glownej? Pisalas ze malzenstwo tez nieciekawie wyglada ale moze na zasadzie "mniejsze zlo"? Nie jestem ani specjalnie wierzaca, ani praktykujaca ale uwazam, ze swieta BN powinny roznic sie od niedzieli i miec jakas specjalna oprawe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NierealnieRealnavv
No nie mam żadnej alternatywy... Będę siedzieć przy kuchni, pilnować garów a w wolnych chwilach czytać albo siedzieć przed komputerem. Absolutnie nie lubię oglądać telewizji, więc dotrzymywanie towarzystwa mężowi odpada.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×