Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Emcia32

Invimed Poznań

Polecane posty

Gość gość
Ja uważam, że po pół roku starań o dziecko po 30 roku życia jeszcze nie trzeba się kontaktować ze specjalistą i pakować w siebie leków stymulujących owulację lub decydować się na zapłodnienie in vitro. Po odstawieniu antykoncepcji trzeba czasem poczekać i rok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To ty nie wiedzialas, ze jest taki trend teraz, zeby zaraz wkraczac z leczeniem i wkrecac. Potezna kasa. Najlepiej przed staraniem sie o dziecko zapisać tabletki wysokoskladnikowe np. microgynon, to potem moze pchnie owulacje. Ja juz takie rzeczy slyszalam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość125
CZESC dziewczyny co sadzicie o dr Zaku z medart? czy lepiej do kogos z in-vimedu>??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie polecam.bardzo sie interesują życiem prywatnym klientów.kobieta co wydawala wynik badania nasienia byla taka wsc****a ze zajrzala do wyniku.ze byl slaby.to wysmiala z jakimś panem.nastepnie przyniosła i myślała ze jestem taki głupi ze niczego sie nie domyslilem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DMA

Część Dziewczyny. 
Ja mam bardzo ambiwalentne odczucia co do Invimedu. Myślę, że od strony medycznej są w porządku. Piszę to, mimo, że przy naszym pierwszym podejściu nie udało się wyhodować do inseminacji żadnego z 5 zarodków. Zakładam, że to się zdarza i nie jest spowodowane brakiem kompetencji embriologów czy lekarzy. To, co mi się w tej klinice nie podoba, to komunikacja klinika - pacjent. Bardzo brakowało mi pierwszej rozmowy, w której ktoś opowiedziałby nam o całym procesie - jak to może wyglądać od początku do końca i na jakie niespodzianki powinniśmy się przygotować, jakie są pełne koszty całej procedury, jaka jest procedura dotycząca niewykorzystanych embrionów. 
O czym nie powiedziano nam w kwestii kosztów:
Na stronie kliniki jest cennik i w zależności od przypadku lekarz zaleca któryś z pakietów. My mieliśmy ten za niecałe 7000 zł. Ale to nie wszystkie koszty, na które trzeba być przygotowanym. Badania krwi to około 2000 zł, leki do stymulacji w sumie ponad 3600 zł. Do tego trzeba doliczyć koszty zamrażania i przechowywania zarodków - ok. 1900 zł + 400 złoty na rok "abonamentu" w kolejnych latach. Nagle okazuje się, że trzeba być przygotowanym na dwukrotnie większy wydatek. Informacja o PEŁNYCH kosztach oszczędziłaby nam bardzo dużo stresu.

O czym nie powiedziano nam w kwestii postępowania z niewykorzystanymi zarodkami:
Klinika przesłała nam w mailu umowę, którą należało przynieść podpisaną w dniu punkcji. Myślałam, że jest to czysta formalność, podpisanie zgody na zabieg. Umowa dotyczy jednak również tego, co się dzieje z niewykorzystanymi zarodkami, które polskie prawo zakazuje niszczyć. Okazuje się, że trzeba płacić za każdy rok ich przechowywania, a jeśli nie chce się tego robić, trzeba wyrazić zgodę na to, że zarodki idą do adopcji. Zarodki można "chronić" przed adopcją tylko 20 lat. Po tym czasie automatycznie idą do banku komórek i mogą być podane bez naszej zgody pacjentce, która urodzi nasze genetyczne dziecko. Uważam, że są to bardzo istotne, etyczno-prawne kwestie, o których powinno się informować pacjentów jeszcze przed rozpoczęciem całej procedury. Ja dowiedziałam się o tym wszystkim już w czasie stymulacji, a kiedy przyszłam do kliniki dopytać o szczegóły, poczułam, że nikt nie chce na ten temat rozmawiać. Zostałam zbyta i zagadana, a kiedy okazało się, że żaden z naszych zarodków nie rozwinął się dostatecznie, żeby go transferować, mój prowadzący (dr. Sroka) mało delikatnie oświadczył, że "tyle robiłam szumu o te zarodki, a jak widać nie było o co". 

Gdzie jeszcze zabrakło dobrych procedur, albo po prostu empatii:
O tym, że żaden z embrionów nie rozwinął się dostatecznie, żeby wykonać transfer dowiedziałam się z kartki wypisu z zabiegu. Nikt z nami nie porozmawiał, nie wytłumaczył, co to oznacza, dlaczego tak się stało, jakie są kolejne możliwe kroki, jak to rokuje na przyszłość. Musiałam poprosić o dodatkowe spotkanie z lekarzem, żeby o wszystko dopytać. Nikt nie pomyślał o tym, że przekazywanie złych wiadomości powinno odbywać się w wyjątkowo delikatny sposób, w rozmowie z lekarzem, a nie z dokumentacji medycznej. 

Podsumowując, nie mogę polecić Invimedu, mimo że panie w obsłudze są bardzo sympatyczne i dyspozycyjne, a sądząc po wynikach kliniki, mają dobrą "średnią sukcesów". Mimo to w momentach trudnych brakowało nam wsparcia, partnerskiego podejścia i delikatności. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×