Gość Hitomka Napisano Styczeń 31, 2013 Tak. Mam takiego doła jak stąd do Japonii, może i dalej. Tyle problemów na głowie, a ja nie mam nikogo z kim mogła bym się nimi podzielić. Zawsze myślałam, że wiem czego chcę i do tego dążyłam. Ale za każdym razem musiałam przekonać się na własnej skórze że byłam w błędzie. Całe życie traciłam bliskich po to, by stali się moimi wrogami i to głównie przeze mnie. Najgorsze jest to, że gdy jeszcze można to było odkręcić to niestety moje głupie ego mi na to nie pozwalało. A teraz, po takim czasie mogę tylko żałować. Nigdy nie byłam typem imprezowicza- nie chodziłam po dyskotekach i nie wykręcałam takich numerów jak moje koleżanki. Uważałam że urodziłam się zbyt późno, że umysłem jestem o wiele starsza. No więc postanowiłam bardzo szybko wkroczyć w dorosłe życie. Miałam 3 chłopaków, z którymi myślałam poważnie o przyszłości. Z pierwszym to ja zawaliłam, bo go zostawiłam dla innego, który wydawał się aniołem wcielonym. Niestety, jak to można przewidzieć, okazał się zupełną przeciwnością. Znęcał się nade mną psychicznie, a ja cały czas przepraszałam go za rzeczy które na prawdę nie były warte kłótni, na kolanach i błagałam, żeby mnie nie zostawiał. Na szczęście moja dzielna mama uwolniła mnie od niego. Dłuższy czas nie chciałam się z nikim wiązać, ale poznałam kogoś i postanowiłam zaryzykować. A zakochałam się po uszy. Wszystko potoczyło się bardzo szybko, zaraz zaszłam w ciążę a osobnik, że tak powiem, pokazał swoje rogi. Jego główny problem to alkohol- ale oczywiście nie da sobie pomóc, bo twierdzi że nie pije dużo. Ale za to jak nie wypije sobie co najmniej dwóch piw, to aż go nosi. W każdym razie, z każdym dniem zaczęłam rozumieć że nie tego chciałam. Nie dogadujemy się w ogóle, cały czas kłótnie, jego głupie pretensje do mnie o wszystko a ja nie mogę nic poradzić, bo jestem od niego zależna finansowo. Gdyby nie on to musiałam bym żreć piach, bo moi rodzice tak samo nie mają pracy i jesteśmy zdani na jego pomyślność i łaskę . A ja najchętniej chciała bym uciec gdzieś z synem i zaszyć się tak, aby nikt już nas nie znalazł i zacząć od nowa. Chciała bym poznać kogoś kto na prawdę by mnie docenił i był dla mnie czuły. Żeby zaakceptował to, jaka jestem. Żebyśmy mogli mieć wspólne zainteresowania i ciekawe sposoby spędzania czasu w swoim towarzystwie. Lecz niestety wiem że mogę tylko pomarzyć- inni mężczyźni jako na kobietę z dzieckiem patrzą tylko pod względem tego, czy nadaję się do "przelecenia", czy nie . I, uwierzcie, nie mówię tego bez podstaw. I tak zalegamy z rachunkami, toniemy w długach, bo z jednej pensji 2000zł domu się nie utrzyma. Teraz mój chłopak od pon do wt jest w delegacji, i nic mi nie zostawia na jedzenie, w lodówce mam tylko musztardę, ale boję się upomnieć o cokolwiek, bo na pewno mnie skrzyczy i tylko się pokłócimy. Ostatnio widziałam jak mój tata płacze, bo nikt go nie chce wziąć do pracy, a skończył w tym miesiącu 60 lat. Moja mama leży schorowana w łóżku i ledwo chodzi, a ja mam tak ruchliwe dziecko że nie daję ze wszystkim rady. I żeby było jeszcze ciężej to mój chłopak ma DO MNIE pretensje o to że moi rodzice nie pracują. Czasami myślę że chciała bym zasnąć i już się nie obudzić żeby nie przeżyć kolejnego dnia w samotności i w trudzie. Czasami chciała bym wyrzucić prosto w twarz chłopakowi wszystko to, co mnie boli w jego zachowaniu ale nie potrafię. Już nawet łzy mi nie pomagają ani żałowanie tego, na co sama siebie skazałam, dlatego że wiem że to i tak już nic nigdy nie zmieni. Teraz już wiem, co to znaczy nie móc się od kogoś uwolnić. Chciała bym mieć szanse to wszystko zmienić, przewinąć jak taśmę i poprawić błędy. A piszę to wszystko dlatego, że nie mam nawet do kogo z tym gęby otworzyć. To takie smutne, jak można być osamotnionym wśród tylu ludzi.... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach