Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

-jagoda-

On wyjeżdża ja zostaje :(

Polecane posty

Gość Limonka23851
Domyśliłam się, że skończyłaś psychologię :-D Ale wyraz "psycholożka " według Słownika Języka Polskiego dopuszczalny jest tylko w grach ;-) Czy pani psycholog nie brzmi o wiele lepiej? Uszy mnie bolą od słuchania tego typu tworów językowych...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość .Anastazja.
jagoda przeczytałam Twoje wpisy i Cię doskonale rozumiem...i uważam ,że różnie to bywa...większość jeździ ,nie ma chyba większych problemów z rozłąką ,czasem się zdradzają,przyzwyczajają ,ale jest też tak ,że nie można się ze sobą rostać bo poprostu nie można życ oddzielnie...tak było w moim przypadku gdy poznałam mojego męża to akurat wyjeżdżał za granicę,wyjechał na dwa miesiące ,gdy przyjechał ,trzecie nasze spotkanie i już nie potrafiliśmy się roztać...jeździł do niemec w niedzielę po południu,a w piątek wieczorem albo w nocy wracał do mnie..tak było przez dwa lat,wzieliśmy ślub cywilny i już nie pojechał,w Polsce nie miał pracy,ja pracowałam,postanowiliśmy razem wyjechać,zarobić na mieszkanie ,ślub kościelny,za granicą staraliśmy się pracować razem ,nawet na stanowisku jednym:)przez pół roku spędzaliśmy ok 23 godziny non stop razem.za granicą pracowaliśmy rok,zaszłam w ciąże i z własnej woli wrócilśmy do kraju,uzbieraliśmy 30 tyś złotych,nie oszczędzając.Za to urządziliśmy mieszkanie,trochę na wesele a resztę wesela spłaciliśmy z kopert.Teraz 5,5 lat minęło ,mąż pracuje,zarabia ok,ja nie pracuje, ale brakuje mi dodatkowych pieniędzy ,wiadomo apetyt w miare jedzenia rośnie...jednak mąż nie wyobraza sobie ,żebyśmy mogli się rozstać...więc zależy jak Twój Cię mocno kocha,jeśli nie będzie umiał życ bez Ciebie to wróci szybciej niż myślisz...:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość .Anastazja.
boze ile liter pozjadałam...ale piszę "na szybko" więc przepraszam;) nawiązując do wypowiedzi "mlodej psycholozki"-100% racji co do wyjazdów za granicę-każdy przypadek jest inny!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój pseudonim jest napisany tak troche przekornie, nie chciałam byc postrzegana jako wymadrzająca sie pani psycholog lecz jako osoba która chce pomóc i doradzic. Przepraszam jesli w ten sposób kogokolwiek urazilam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Limonka23851
Jeżeli przekornie to ok, dla mnie słowo "psycholożka" ma pejoratywny wydźwięk ;-) Autorka wspominała, że ma rentę po rodzicach i pracuje na umowę zlecenie , a po studiach będzie szukała pracy na stałe. Także pewnie da radę jakoś się utrzymać, ale z drugiej strony może być to trudne i wymagać wielu wyrzeczeń. Jestem jednak pewna, że chłopak nie zostawi jej samej sobie i będzie dbał o jej bezpieczeństwo finansowe. Mój facet, kiedy wyjeżdżał również zadeklarował, że będzie mi pomagał finansowo. Miał mi opłacać m.in. kurs językowy. Ja pracuję i radzę sobie całkiem dobrze, mimo tego, iż spłacam długi po rodzicach. Nie mieszkałam wcześniej z moim facetem, każde z nas mieszka nadal z rodziną i nasze pensje były ważnym źródłem dochodu w naszych domach. Nie jesteśmy od siebie zależni finansowo. Kiedy mój chłopak wyjechał zmieniłam zdanie i stwierdziłam, że nie chcę od niego ani jednego euro centa. Nie jesteśmy małżeństwem i on nie ma żadnego obowiązku pomagania mi - to powtarzałam mu już przed wyjazdem. Gdyby nie daj Boże nam nie wyszło - miałabym wobec niego formalny dług i chociaż wiem, że nie chciałby ode mnie pieniędzy - czułabym się z tym bardzo źle. Mam ogromną potrzebę niezależności i staram się nie mieć wobec nikogo żadnych długów wdzięczności. Także w tym aspekcie rozumiem autorkę po części, ale też moja sytuacja jest diametralnie inna. Jeżeli mielibyśmy razem zamieszkać, to chciałabym abyśmy razem na to zapracowali.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Droga Limonko Szanuje Twoje poglady :) i na przyszłośc obiecuje miec na uwadze negatywne odczucia wzgledem mojego nicku, lecz na chwile obecną nie chce go zmieniac. I nie sadze żeby był on istotnym szczególem w tym temacie. Ciekawi mnie dlaczego autorka juz sie tutaj nie wypowiada, czy cos sie stało?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Odpowiadajac na pytanie Pani psycholog nie wypowiadalam sie poniewaz od kilku dni mam taki goracy okres w zyciu i brakuje mi czasu na wiele zeczy, ponadto narazie nie mam nic nowego do powiedzenia w tym temacie. Mój narzeczony jeszcze do konca miesiaca jest w Polsce, poniewaz prace za granica zaczyna dopiero z poczatkiem maja wiec staram sie z tego cieszyc i wykorzystac ten czas maksymalnie jak to jest mozliwe. Poza tym przyszła wiosna i mam troche wiecej obowiazkow niz wczesniej. Lecz zauważylam że gdy ja pogodzilam sie z sytuacja w jakiej sie znalezlismy, i zaczełam życ normalnie bez łez i smutku na twarzy, to znowu u mojego chłopaka pojawiły sie watpliwosci czy dobrze robi i czy nasz zwiazek to przetrwa, pyta czy bede na Niego czekac i czy Go nie zdradze bo On nie chce nikogo innego. Wiem że On sam narazie nie wie jak to bedzie po wyjezdzie i jak sobie będzie radził z naszym rozstaniem, ale choc wiem ze to egoistycznepodejscie ,to fakt ze On ma watpliwosci troche mnie cieszy, bo wierze ze dzieki temu moze szybciej wroci :) Bardzo dziekuje Pani psycholog za ciepłe słowa, miło wiedziec ze ktos nie mysli o mnie jak o wariatce która wykorzystuje swojego chłopaka bo tak sie chwilami czulam czytajac niektóre wypowiedzi :( Nie wiem moze faktycznie jestem uzależniona od mojego narzeczonego, ale nie jest nam z tym źle, świetnie się dogadujemy, lubimy spedzac czas razem i choc czasami przeszkadza mi że nie moge wyjsc gdzies ze znajomymi z uczelni bez Niego bo jest niesamowicie zazdrosny, to nie potrafie sie na Niego złoscic. Czy kocham za bardzo nie wiem ale nie potrafie inaczej :/ Narazie chyba najbardziej przeraza mnie wizja tego ze niewiadomo jak długo przyjdzie nam życ na odleglosc. Co do tego ze On mnie tu sciagnął na sile to nie prawda, ja chciałam tego tak samo jak On a moze i bardziej, przyczynilo sie do tego wiele zeczy, poza tym Jego trzymały tu rożne obowiązki i zobowiąznia, ja byłam świezo po szkole, nie mialam pracy, wybieralam sie na studia, wiec zostawiłam rodzine i przyjaciół i zamieszkalismy razem bo studiowac mogłam i tutaj. Jezdze do domu tak czesto jak to mozliwe i On mi tego w zaden sposób nie broni, wrecz przeciwnie, lecz kontakt z wiekszoscia znajomych z rodzinnych stron siła zeczy sie urwał, a rodzina no to rodzina i tyle. Co do pieniedzy to fakt On ma ich wiecej niz ja, mieszkanie co prawda nalezy do Niego, lecz opłaty tez kosztują ( prad, woda,telefon,gaz, internet itd) i w wieksosci to On je pokrywa, choc wiecznie powtarza mi ze wszystko jest nasze wspolne wiec to nie sa Jego pieniadze tylko nasze. Ja mam niewielka rente i pieniadze z zlecen lecz to mniej niz Jego wyplata. Co do tego czy poradze sobie jak wyjedzie, napewno wroce w swoje rodzinne strony, (bo raczej nie bede chciała zostac tutaj bez Niego, wracac codziennie do pustego mieszkania gdzie wszystko mi Go bedzie przypominac, bede jedynie przyjezdzac na weekendy gdy bede miała zajecia na uczelni) U siebie mam dom po rodzicach, moze znajde jakas prace i jakos to sie ułoży lecz narazie nie chce o tym myslec bo znowu zaczne sie zadreczac myslami jak to bedzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szukajacaporadyodjagody
Witaj Jagoda, zaczelam czytac Twoje posty, bo znalazłam sie własnie w identycznej sytuacji. Moj narzeczony wyjezdza zagranice, a dokladniej mowiac do Ameryki. Ja zostaje tutaj, bo bez wizy pracownieczej nie mam po co tam jechac. Nie chce zyc bez wlasnych zarobków i czekac na niego dzien i noc, az wroci z pracy. Wyjazd do Ameryki byl naszym wspolnym pomyslem, ale tylko on dostal sponsora do wizy. Obiecuje mi, ze jak tylko tam dotrze bedzie sie staral znalezc mi prace i sciagnac do siebie. Ja płacze po nocach, bo nie wyobrazam sobie życia bez niego- on ma juz dosc mojej histerii, bo uwaza ze wszystko sie jakos ulozy. Powiedz mi, bo jak juz sie domyslam twoj mezyczyzna wyjechał, jak sobie z tym poradziłas? pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×