Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość facet czytajacy forum pyta...

kobiety, dlaczego na sile chcecie miec drugie dziecko???

Polecane posty

Gość heloiza999
taaa...wraca zdrowy rozsądek- zmęczenie wali ludziom ryj o ziemię i wtedy dopiero kryzys się rozkręca kochana spełniona- jak na taką spełniona i kochaną, jesteś dość zgryźliwa, myślałam, że to głównie nieszczęśliwi ludzie tacy sa. a swoją drogą ccieszę się Twoim szczęściem tak długo jak Ty kochasz całą rodzinę tak samo, a nie kogoś bardziej;-**

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość heloiza999
ex bill- ale Ty nie rozumiesz, haha- niech będzie dopełnienie i niech będzie wpisane w naturę to, jezu, Ty nie rozumiesz, że ja się z natura nie kłócę.... widzę jedynie, że autor zwrócił na coś dobrego uwagę. natura natura, ale człowiek to nie jest takie samo zwierze, bo mamy lepsze umysły, jesteśmy inteligtentni. i kobieta może świadomie zauwazyć gdzie zaczyna kierować się instynktami macicznymi, wybacz, no musze tak to ująć. a większśc tego nie umie- faceci tak samo. przeczytałeś komentarz irueiro, czy jakoś tak? bill- ja nie chcę takiego męża, jestem przerażona...po co brać slub i deklarować sie komuś, skoro tak łatwo się zapomina i tak łatwo sie degraduje pewne role...a ja uważam, że tak jak najlepiej widac, że stado jest białe, kiedy sie wpuści weń czarną owcę (opozycja, kontrast), tak samo kobiecośc widać w kontakcie z mężczyzną. mężczyźni zmieniają zachowanie w obecności kobiet. jesteśmy swteorzeni, by się dopełniac i by stawac się lepsi dzięki sobie. rozumiesz? a takie oddalanie się od siebie, niedocenianie tych relacji, jest dla mnie patologią wobec faktu jakie przysieghi sobie ludzie składają. dlatego ten temat mnie drażni, a epicentrum absurdu to porównywanie uczuć różnych w rodzinie i wnioskowanie kogo kocha się mocniej. CHO-RE.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
goszsz, ja nie mówię, że człowiek to zwierzę przecież! oczywiście, że kierujemy się rozumem - JEŚLI CHCEMY i to jest główny problem żony autora (moim zdaniem), bo jej się nie chce starać o związek, a dziecko to tylko wymówka... natomiast myślę heloiza, że ciebie przeraża to, że w życiu nie ma nic pewnego, nic stałego, nie ma gwarancji, nie ma jednego przepisu na udane zycie... ale kto nie ryzykuje ten nie zyje:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość heloiza999
dobrze, zgadzam sie co do pierwszej części Twojej wypowiedzi, co do drugiej nie jestem jeszcze pewna. ale ogólnie na pierwszej stronie jest jakas babka, co go skrytykowała i ja uważam, że tylko fanatyczki moga przeczyc temu prpoblemowi. te , które wrzeszczą , że dziecko jest świetością w rodzinie i podają na to milion dowodów,a potem ze słodko kurewskim uśmiechem startują do faceta, że on się zachowuje, jakby małe dziecko było dla niego jakims zagrożeniem. Jest. bo zasbiera, czas, emocje, koncentrację, energię, uczucia, a także cialo (ciąża i karmienie, a potem zmiany cielesne) jego żony, która jest już nie tyle jego żona, jego kobieta, lecz matka jego dziecka. a on ma sie z tego cieszyc. zamienił żonę na matkę swego dziecka. a żony też potrzebuje. tak to wygląda. i dlatego potem płaczą te wariatki na kafe, co tak kochają dziecko najbardziej na swiecie. wybacz, ale nie zmienie zdania, dla mnie to ciasnota umysłu i ograniczenie serca,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość heloiza999
dobrze- w życiu nie ma jednej receprty, nic pewnego- zgoda. ale niech mi nikt nie mówi, że to jest powód, by uciekać przed wszystkim, bo nic nie jest pewne i uciekać w rodzicielstwo- po co starac się o związek, o pracę o cokolwiek, skoro to nie jest pewne? skoro łatwiej jest uciec w rodzicielstwo i budowac więź z dzieckiem jako poczucie bezpieczeństwa i stałości? za tym kryje się lęk przed porażką w innych sferach w życia. ludzie boją sie tych rozwodów, więc zamiast tym mocniej dbac o związek, zostawiają rezerwe, bo po co? lepiej skupić się na rodzicielstwie, bo to krew z krwi, szamańskie powiedzonko. a dzieci ida swoja drogą jz jak mają 7 lat mają swoje zainteresowania. i dzieci nie sa dla rodziców. wg twojej teorii dzieci też nie są czyms stałym w życiu, ok, to jest rodzina, waidomo, kurcze, no, ja naprawdę rozumiem....;-/ ale nie rozumiem dlaczego niby to miałby być wystarczajacy powód by uznać, że dzieci są ważniejsze niż inne sfery życia. poczytaj t forum...to forum radykałów. w tym temacie, te, co wsiadły na autora. toż to są jakies moherówy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale czekaj - jak brzmi przysięga małżeńska? coś tam jest o dzieciach nie? więc jesli dwoje ludzi sobie ślubuje i biorą pod uwagę posiadanie potomstwa to do cholery chyba wiedzą, że ich role nie będa od początku do końca takie same? przecież jest tam: w zdrowiu, w chorobie, w doli, niedoli? coś takiego? w zależności od tego kształtują swoje zachowanie... załózmy, że dzieci nie ma, ale żona zachoruje, nie będzie mogła spełniac swojej kobiecej roli, będzie wymagała troski i opieki, nie będzie mogła dawać z siebie tyle co dotąd... i co wtedy? wyrzucić ją? kląć? unieważnić związek? dobre sobie! nasze role w życiu są zmienne, są wzloty, są upadki, dziecko przez pierwsze miesiące wymaga dużo - to prawda, obydwoje rodzice uczą się nowych ról, odkrywają nowe uczucia, nowe wyzwania, odnajdują w tym siebie, sorry, ale nie wyobrażam sobie, że ktoś rodzi dziecko po czym wali ręką w stół, że chce, zeby było jak przedtem, bo tak. NIGDY JUŻ NIE BĘDZIE JAK BYŁO. I tak z całym życiem - nie ma czegoś takiego jak constans... a uczucia do dziecka potrafią zaskakiwać, tak jak odkrycie 'miłości swojego życia' w osobie sekretarki, gdzie w domu ukochana żona i dziatki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie ma nic stałego - dzieci, rodzina, dziś sa, jutro nie ma, dziś mamy z kim sie dzielić radościami, jutro jesteśmy samotni, w zasadzie cały czas jesteśmy, tylko rzadko kto się nie łudzi;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość heloiza999
rozumiem sens przysięgi i nie wolno wyrzucać z domu chorej żony. ale, żeby małżeństwo było trwałe nie może spadać ze szczebelka swego na drabinie-hierarchii wartości. jesli spada- to wtedy zazwyczaj ludzie zostawiają tą chora żonę, bo nie jest ona już taką wartościa;-// i to jest chore. rodzina musi byc jedną komórką, w której ludzie nie tworzą dziwnych podziałów albo priorytetów, które kogoś wywyższają, a kogoś marginalizują. a to, że jest inaczej to wiem i wiem, że bez dziecka też ludzie się zmieniają. bez dziecka tez jest zmiana. takie jest życie, wszyscy sie zmieniamy, czy mamy dziecko czy nie. ale nie uważam, żeby to było dobre, że człowiek bardziej kogoś kocha w rodzinie, w której jedna miłość z drugiej wynika- wiem co mówię, uwierz, bo jestem z chorego domu i wiem z autopsji. nie wiem jak to niby wzbogaca miłość, skoro degraduje ją...;-/ a co do stałości w życiu...masz rację- boli mnie to- chciałabym mieć punkt zaczepny, jakiś przepis i coś stałego- żeby wiedzieć, że coś sie nie zmieni, że coś się uda, jeśli będę kierowac konkretnymi zasadami....ale czuję, że tak nie jets i tym silniej chciałabym, by tak było. bo przeraża mnie wizja świata, w którm wszystko się zmienia i człowiek nie wie jutro kim jest. nie lubię tej ulotności. nie lubię faktu, że ie ma takich rzeczy i reguł, których przestrzeganie zapewni powodzenie, sukces, lub po prostu spokój i gwarancję bezpieczeństwa. trwałego. boli mnie to w pewnym sensie;-/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
heloiza - nie sztuka nie upadać - chociaz niektórym się udaje, sztuka podnieść się po upadku; to, że miałaś chorą rodzinę nie znaczy, że wszystkie są chore, nie znaczy, że zawsze dziecko będzie u kogoś na pierwszym miejscu - też pamiętam pierwszy tydzień po narodzinach syna - nie było nikogo innego ważniejszego, euforia przyćmiła wszystko, potem jakoś ułozyło się sensowniej, więc myślę, że to były hormony; jedna z moich sióstr też się czuła niekochana/mniej kochana i wiele lat truła nam o to zycie, ciężko mi ocenić, czy naprawdę tak było - nie wydaje mi się , ale coż może miała bardziej wrażliwy charakter i ktoś czegoś nie dopatrzył, w każdym razie jej kompleksy zniszczyły naszą relację (a relacja z pozostałymi członkami rodziny jest ciężka), ponieważ jej było z nimi wygodnie, były jej wymówką na jej strach przed życiem, cokolwiek bym nie robiła nie mogłam jej zadowolić jako siostra, w końcu zrozumiałam jak to działa i się odcięłam, bo też mam swoją wytrzymałość... czekam już z 7 lat aż dorośnie, ale nie zanosi się, więc heloiza - nie rozdrapuj, uważam, że już dość, po prostu wyjdź do ludzi i żyj jak uważasz za stosowne, ale nie obarczaj ich swoimi demonami - uwierz - każdy jakieś ma; a punktem zaczepnym i oparciem możesz być dla siebie tylko TY, ty możesz być źródłem szczęscia i radości, inni ludzie moga to wzmacniać i potęgować (albo próbowac zniszczyć); wszystko płynie i z tym się trzeba pogodzić i cieszyć chwilą:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
On dba o nas jako parę, jest czuły itd., ale mam wrażenie, że 'romantyczna' strona związku nie jest dla niego tak ważna, jak ta 'rodzinna'. A szkoda. Nie jest to jednak przegrana sprawa :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trochę mi ciebie szkoda, heloizo, bo tak rozpaczliwie się asekurujesz przed zranieniem, że może cię ominąć sporo miłych doświadczeń.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja powiem tez
Mysle, ze kwestie dzieci powinny byc omowione przed slubem czy moze na poczatku planujac wogole zalozenie rodziny, zeby widziec jakie sa oczekiwania, pozniej zawsze mozna to zmodyfikowac. My zawsze chcielismy parke, ale wiadomo, ze plci nie idzie wybrac i mamy dwoch chlopakow... Wiecej dzieci nie chcemy miec, zabespieczamy sie i jakos nie usmiecha mi sie wiecznie wysluchiwac kiedy trzecie, albo kiedy corus... A co do autora, moze zona chcialaby miec dwojke za jednym zamachem, odchowac i spokoj? My tak wlasnie chcielismy, ale oboje machnac dwojeczke, odchowac a potem cieszyc sie saba,... 6 i 4 lata maja nasi chlopacy wiec juz w jakis tam sposob nie trzeba nad nimi chodzic i nie wiadomo jak nianczyc:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×